"DARUJ SOBIE, OKEJ?"
Dzień wcześniej, trening
-Nie rozumem po co mamy zostać jeszcze godzinę dłużej...-marudził Mario, gdy niektórzy z nas szli do szatni na chwilę. W rożnych celach. Zapewne by zadzwonić do swoich partnerek i powiadomić ich o tym, że trening się przedłużył. Klopp postanowił tak, bo w sobotę gramy ważny mecz. W sumie na dobrą sprawę, to dla BVB każdy mecz jest teraz ważny i liczą się dla nas każde zdobyte punkty.
Gdy weszliśmy do środka chłopaki złapali od razu za telefony i dzwonili do swoich dziewczyn. Dość śmiesznie to nawet wyglądało jak się tak przygląda z boku, bo sam postanowiłem poczekać chwilkę zanim zadzwonię do Wiktorii.
-... no kochanie proszę! Będziemy grzeczni! [...] Tak posprzątam i zrobię zakupy po treningu jutro. [...] Oczywiście! Będzie spokojnie. Jak zawsze z resztą! [...] Dobra, tak masz rację. Lepiej nie komentuj... [...] Dobrze to do zobaczenia! Kocham Cię!
-Oj Mats jaki ty jesteś potulny!-nabijał się Kuba z kolegi z drużyny.
-Może i jestem, ale ciekawe czy będziesz tak dalej mówił, jak powiem Ci, że dzisiaj u mnie, zaraz po treningu, zapraszam Was na FIFę i piwo. Co wy na to?-zapytał defensor.
-No, nie wiem.-zastanawiałem się.-Jestem już umówiony z Wiktorią.
-Nie daj się namawiać.-mówił Auba.-Z Wiktorią możesz spotkać się w każdej chwili. Tym bardziej, że mieszkacie praktycznie obok siebie.
-Wiecie co, to robimy tak, że po prostu po treningu jedziemy wszyscy do mnie, a ten kto "nie może" to idzie w swoja stronę.-zaproponował.
Po jakiś kilku minutach chłopaki pokończyli rozmawiać ze swoimi partnerkami, to ja sam też postanowiłem zadzwonić. Wyszło na to tak, że wszyscy już wyszli. Chcieli poczekać, ale oznajmiłem, że nie ma takiej potrzeby. Złapałem za telefon i po kilku sygnałach usłyszałem głos Wiki.
-Halo?-powiedziała szeptem, co mogło oznaczać, że jest w klasie na lekcji.
-Cześć Wiki, słuchaj mam złą wiadomość. Trening przedłużył nam się o kolejna godzinę, a potem Mats zaprosił nas na męski wieczór. Wiem, że obiecałem. Przepraszam Cię...-tłumaczyłem się.
-Nic się nie stało.-westchnęła.-Masz prawo do spotkań z kolegami.
-Obiecuję, że spotkamy się jutro. Dobrze? Zaraz po szkole przyjdę po Ciebie i spędzimy calutki dzień razem. Okej?
-Wiesz, mam lepszy pomysł, ale dogadamy się jutro, albo wieczorem, a teraz muszę już kończyć, bo jestem na lekcji. Pa! -zaproponowała, a ja ucieszyłem się, że nie jest zła.
-Pa i kocham Cię.-uśmiechnąłem się do siebie.
-Ja Ciebie też.-odpowiedziała i jednocześnie rozłączyliśmy się. Wyszedłem z szatni i ruszyłem do kolegów.
Sam trening do najcięższych zaliczyć nie można, ale łatwo nie było. Klopp był aktywny i dawał nam wiele wskazówek. Ćwiczyliśmy też stałe fragmenty gry, by poprawić swoją skuteczność. Po około godzinie trening się zakończył i mogliśmy udać się do Mats, jednak Jürgen zwołał nas jeszcze do siebie. jak wszyscy się już zebraliśmy to zaczął mówić.
-Chłopaki, ja wiem, że nie jest kolorowo. Przegrywamy kolejne mecze myśląc, że właśnie ten przegrany jest już ostatnim. Jesteśmy coraz bliżej strefy spadkowej. Wydaje nam się, że nas to nie dotyczy. Jednak piłka potrafi być okrutna. Pamiętajcie jednak, że to nie koniec. Jest jeszcze czas i mamy szanse na to by zakwalifikować się do europejskich rozgrywek. Jednak musimy walczyć. Walczyć do końca i wierzyć w siebie. Właśnie tego nam brakuje. Wiary, że się uda. Wiary, że potraficie równać się z najlepszymi. Jesteście świetnymi piłkarzami. Gracie z pasją i dla przyjemności. Jesteście częścią tego klubu, a klub częścią Was. Jesteśmy rodziną, która Was nie zostawi. Pamiętajcie o tym. Pamiętajcie też, że zawsze możecie liczyć na mnie. Jestem dla Was jak drugi ojciec, a wy jak moi synowie. Zawsze stanę po waszej stronie choćbym kosztem mojej osoby. Damy radę i wyjdziemy z tego dołka. Razem, bo jesteśmy jedną wielką rodziną. Damy radę, bo Borussen to obietnica...
-...przysięga na całe życie.-dokończyliśmy. Przemowa trenera dużo nam dała. Od razu poczuliśmy się pewniej i lepiej. Kryzysy się zdarzają i mam nadzieję, że z niego wyjdziemy. Gdy wszyscy kierowali się już do szatni, a ja razem z nimi, usłyszałem głos trenera. Chciał ze mną porozmawiać, a jak się potem okazało chodzi o moją przyszłość w klubie. Wraz z trenerem poszliśmy do jego biura i rozmawialiśmy z jakieś 30 minut. Mimo, że Klopp tego nie mówił, to dało się wyczuć i domyślić, że oczekuje ode mnie jasno przedstawionej sprawy. Rozumiem go. Borussia jest w dołku, nie radzimy sobie, a o mnie walczy wiele klubów, z którymi mógłbym zdobyć wiele tytułów. Nie mówię, że tutaj w Dortmundzie jest to niemożliwe, ale na pewno trudniejsze. Po za tym jak każdy chciałbym spróbować czegoś nowego. Mimo wszystko jest wiele powodów dla których mógłbym zostać tutaj w Niemczech, w Dortmundzie. To jest moje miasto, z którego pochodzę. Mam tu wszystko. Rodzinę, przyjaciół, dziewczynę. No właśnie. Wiktoria się teraz uczy, a bez niej nigdzie się nie ruszę. Wiem też, że gdyby była taka możliwość, że przejdę do innego klubu, to bez Müller nigdzie się nie ruszę.
Gdy już wróciłem już do szatni, była pusta. Szybko ruszyłem pod prysznic i ubrałem się w normalne ubrania. Jak miałem już łapać za torbę usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Chwyciłem za iPhone'a i dostrzegłem, że dzwoni to Carolin. Zdziwiłem się, ale postanowiłem odebrać.
-Halo?
-Marco?-usłyszałem głos dziewczyny. Był inny. Dziwny.
-Caro? Stało się coś?-cały czas zadawaliśmy sobie nawzajem pytania.
-Przepraszam, pewnie zawracam Ci głowę, ale ja na prawdę nie miałam już do kogo zadzwonić. Zostałeś mi tylko ty.-gadała łamliwym głosem.
-Ale co się stało?-dopytywałem się, bo ciągle nie znałem odpowiedzi na moje pytanie.
-Mógłbyś do mnie przyjechać? Znaczy do Kevina. Jeśli to ni problem.
-Jasne.-odpowiedziałem szybko i powoli zacząłem wychodzić z szatni.-Już do Ciebie jadę i będę za 10 minut.
-Dziękuję.-odparła łagodnie, a ja uciszyłem się, że mogłem komuś poprawić humor, a nawet jeszcze go polepszyć.
-W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Zaraz będę. Trzymaj się.
I ruszyłem. Mieszkanie Kevina jest niedaleko stadionu, więc dosłownie po chwili byłem już pod apartamentem przyjaciela i Carolin. Wyszedłem z samochodu i pognałem do drzwi. Zadzwoniłem tylko dzwonkiem i od razu wszedłem do środka. Zobaczyłem Carolin, która stoi w salonie przy oknie i się w nie wpatruje. Zobaczyłem, że na stoliku są dwa kubki parującej herbaty, którą zapewne zaparzyła niedawno blondynka.
-Cieszę się, że jesteś.-powiedziała nie przerywając spoglądania na krajobraz za oknem. Dopiero po chwili odwróciła się do mnie, a ja dostrzegłem łzy w jej oczach.
-Caro... co się dzieje?
-Usiądź może? Napijmy się, porozmawiajmy...-dopóki piliśmy ciepłe napoje gadaliśmy o przyjemnych rzeczach. Opowiedziałem jej o dzisiejszym treningu, co się wydarzyło. Wspomniałem nawet o moim problemie, czyli o decyzji o przyszłości. Dziewczyna bardzo mnie wsparła, bo nie naciskała na nic. Słuchała i powiedziała, że to moja decyzja. To była inna rozmowa niż z kimkolwiek innym i właśnie to jest dziwne, ale zupełnie zapomniałem o tym wszystkim, co zrobiła kiedyś. Zapomniałem, że przez nią prawie rozwalił mi się mój związek. Tłumaczyłem sobie tym, że każdy popełnia błędy i należy każdemu wybaczać. Zapomniałem też, że miałem dzisiaj być u Matsa, a dodatkowo Wiktorii oznajmiłem, że właśnie tam u niego będę.... Jednak przecież nie powiem jej, że siedzę sobie na herbatce z jej największym wrogiem. Po prostu zostawię to tak jak jest teraz, czyli nie powiem jej, że bylem u Caro. Nie nazwałbym to kłamstwem, ale bardziej zatajeniem prawdy.
Gdy zauważyłem, że w naczyniu nie ma już picia, odłożyłem kubek i popatrzałem na dziewczynę. Prawdopodobnie wyczuła, że chcę dowiedzieć się od niej co tak na prawdę jest przyczyną jej nie za najlepszego samopoczucia.
-Nie patrz tak na mnie.-odwróciła wzrok, co mnie trochę rozbawiło. Blondynka wydaje się pewną siebie kobietę, a tu tak nagle zawstydziła się.
-Przepraszam, ale próbuję Cię prześwietlić.-zaśmiałem się.
-I co udaje Ci się?
-Powiedźmy.-odparłem.
-Tak więc słucham Cię Marco.
-Chodzi o Kevina. Prawda? Czujesz się samotna, bo on jest u Matsa. Mam rację?
-Po części...-westchnęła ciężko i przysunęła się bliżej mnie.-Marco? Miałeś kiedyś tak, że czułeś się nikomu nie potrzebny, a nawet olewany?
-Olewany może nie, ale niepotrzebny czuję się ostatnio często na boisku.
-Nie chodzi mi o pracę. Marco ja... ja już mam tego dość!-podniosła głos.-Jestem z Kevinem już od jakiegoś czasu, a miedzy nami nie dzieje się praktycznie nic. On nie nadaje się po prostu na chłopaka.
-Może rzeczywiście nie jest mistrzem romantyzmu, ale nie przesadzajmy.-ponownie roześmiałem się by rozluźnić atmosferę.
-To nie jest śmieszne.-skarciła mnie wzrokiem.
-Wybacz.-postanowiłem natychmiast spoważnieć.
-Chodzi o to, że oprócz Kevina i Ciebie nie mam w Dortmundzie nikogo więcej. Jestem sama. Całymi dniami siedzę w pracy, gdzie każdy obarcza mnie swoimi problemami. Lubię, a nawet kocham pomagać innym, ale jak wrócę chciałabym zrozumienia, a nie kolejne narzekanie. Ja też chciałabym by to ktoś mnie posłuchał. Nie mam w ogóle wsparcia w nim... Zazdroszczę Wiktorii... Na prawdę jej zazdroszczę...-skończyła, a ja po chwili postanowiłem ją przytulić do siebie.
-Kevin jest moim kolegą. Mogę z nim porozmawiać jednak czasami trzeba iść dalej, gdy nie widzi się sensu. Ty go widzisz?
-W tej chwili nie. Przykro mi, bo myślałam, że Kevin to ten jedyny. W sumie to myślałam, że mój poprzedni chłopak też jest tym jedynym.
-Każdy się kiedyś zawodzi w miłości. Też to przeżyłem.
-Wiesz mój były chłopak był jeszcze gorszy od Kevina.-mówiła, ale ciągle była blisko mnie.-Zapomniał o naszej rocznicy, a byłam z nim dwa lata i co roku to samo.-zaśmiała się w końcu cicho pod nosem.-Rozstaliśmy się, bo mnie zdradził i zostawił dla innej. Bolało, ale wtedy właśnie poznałam Kevina.
-Rozstania zawsze bolą Caro. Mimo, że nie kochasz już tej osoby.
-A ty? Jak z Tobą i z nią?-zapytała, a ja westchnąłem i wspomnieniami ruszyłem do czasów jak byłem jeszcze szczęśliwy z Caroline.
-Wszystko się skończyło już jakiś czas temu. Nie kochałem jej i po co komu związek na siłę? Jednak przyznaję, że zrozumiałem to trochę za późno. Mogłem zakończyć to wcześniej, a tylko tchórzyłem cały czas. Bywało nawet, że podkręcałem to jeszcze bardziej. Zapraszałem na kolacje, chodziliśmy na obiadki do rodziców, spotkania z przyjaciółmi. Czasami przychodzi taki dzień, że rutyna jest dla Ciebie zbawieniem, a czasami masz jej dosyć i szukasz czegoś innego. Kogoś innego. Ja znalazłem.
-Ja właśnie przeżywam taką rutynę.
-Więc moje zdanie na ten temat znasz.-odparłem. W tej chwili nastała pewna cisza. Widziałem, że dziewczyna nad czymś głęboko myśli. Nie chciałem jej przerywać, więc sam zacząłem zastanawiać się nad swoją przyszłością z Wiki. Mam ogromna nadzieję, że miedzy nami będzie już cały czas dobrze, ale czy to jest aby możliwe?
-Wiesz co?-usłyszałem głos mojej towarzyszki. Spojrzałem na nią, a ta kontynuowała.-Kevin byłby idealny, gdyby był tobą.-stwierdziła, a ja uśmiechnąłem się.
-Daj spokój. On potrafi być taki, ale jest... jakby Ci to powiedzieć.... niedoświadczony?
-Co nie zmienia faktu, że ty, jako facet do związku jesteś wprost stworzony. Wiktoria ma szczęście...
-Ty też je możesz mieć.-wymijałem cały czas ten dziwny trochę temat. Nagle dziewczyna zaczęła się do mnie przybliżać.
-Gdyby nie to, że jesteś zajęty już dawno bym to zrobiła...-szepnęła i zbliżyła się do moich ust. Musnęła je lekko. Poczułem się dziwnie. Bylem jakby zaczarowany tą sytuacją. Z jednej strony nie chciałem tego, a z drugiej...
Gdy dziewczyna zauważyła, że nie sprzeciwiam się jej pocałowała mnie bardziej zachłannie, a ja oddawałem pocałunki. Po chwili siedziała już na mnie okrakiem. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie, a ja w tej chwili nie myślałem o niczym. Wyłączyłem się jakby na chwilę i zapomniałem o bożym świecie. Dziewczyna zaczęła rozpinać moją koszulę i w tym momencie zapaliło się czerwone światełko. Zacząłem ją odpychać i przestać oddawać pocałunki.
-Caro... przestań...-blondynka jednak jakby była zawzięta i z coraz większą zadziornością chciała się do mnie dobrać.-Przestań słyszysz!-krzyknąłem, a ona wręcz odskoczyła.-Oszalałaś?! Co Ci odbiło? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Przyjaciele chyba nie robią takich rzeczy!-denerwowałem się, a ona jakby nigdy nic, patrzy na mnie wzrokiem, który jakby mówił "zemszczę się". Wstałem z kanapy i poszedłem na korytarz i zacząłem się ubierać. Wróciłem jednak do salonu.
-Nie udawaj, że tego nie chciałeś.-powiedziała i popatrzała na mnie z pogarda. Jak się wtedy poczułem? Okropnie. Zrozumiałem, że zraniłem Wiktorię. Uwierzyłem Carolin i ponownie zostałem oszukany przez nią.
-Cholernie żałuję, że Ci uwierzyłem...-stać mnie było tylko na tyle i wyszedłem z mieszkania oraz pojechałem po prostu do siebie.
Teraźniejszość, sobota
Powoli zacząłem otwierać zaspane oczy, co do najprostszych nie należało, bo praktycznie pół nocy piłem alkohol, który zakupiłem w sklepie. Smutek i błędy topiłem w napojach procentowych. Nie należało to do najbardziej rozsądnych decyzji jednak czy w tym momencie cokolwiek miało sens?
Gdy zacząłem dochodzić do siebie, wstałem z łóżka, w którym nie wiem jak się znalazłem, i poszedłem do łazienki. Idąc obijałem się o każde możliwe ściany, czy przedmioty leżące na ziemi. Wszedłem od razu pod prysznic i puściłem letnią wodę, dzięki której trochę się ogarnąłem.
Wiem, że picie dzisiaj jest bardzo nieodpowiedzialne, a dodatkowo dzisiaj jest przecież mecz. Muszę się szybko ogarnąć i zapomnieć o tym wszystkim. Chociaż na dzisiaj...
Ale... kogo ja oszukuję? Zawaliłem. Okropnie zawaliłem i spieprzyłem wszystko co możliwe. Oszukałem, zawiodłem i dodatkowo pocałowałem wroga mojej dziewczyny. Jak mogłem zachować się tak lekkomyślnie i nie domyślić się, że Carolin coś kombinuje. Przecież to było do przewidzenia, że jest coś na rzeczy, a ja głupi jej uwierzyłem. Jeżeli stracę Wiki to stracę już wszystko.
Gdy skończyłem brać prysznic, a jednocześnie zawzięcie myśleć, zszedłem na dół do kuchni już ubrany i kompletnie nie ogarniając niczego, co się dzieje złapałem za butelkę wody i wypiłem prawie całą. Znalazłem też jakieś tabletki na kaca, więc wziąłem je z myślą, że chociaż trochę pomogą mi. Dopiero teraz w oczy rzuciło mi się, że na zegarku jest godzina 11.40. Za dwadzieścia minut jest trening i jak się na nim nie pokarzę, to Klopp urwie mi łeb, a żadne tłumaczenia nie będą odpowiednie. Pognałem szybko po torbę treningową i wsiadłem w samochód, którym pojechałem na SIP.
Czy można mnie w tym momencie jakoś specjalnie opisać. Jedno określenie pasuje idealnie - bez życia. Taki właśnie bylem. Jakby zupełnie wypompowany. Jednak co się dziwić. Moja dziewczyna nie chcę mnie widzieć, a już nie chcę myśleć co zrobi dzisiaj ze mną Mario. Jednak oni muszą mi uwierzyć, że ja nic jej nie zrobiłem. Nic oprócz tego głupiego pocałunku! Żałuję i to ogromnie żałuję, ale główną winowajczynią jest tutaj Caro. Przecież... ja tez jestem idiotą, bo dałem się jej omotać. Dałem się podejść jak małe dziecko, a przecież było tak pięknie. Po raz pierwszy od bardzo dawno zakochałem się. Zakochałem się w dziewczynie, która kochała mnie, a nie moje pieniądze czy sławę. Pokochała, a przy okazji zmieniła mnie na lepsze.
Nie wiedząc nawet kiedy podjeżdżałem już na parking. Wysiadłem z auta i od razu zaczęli podchodzić do mnie chłopaki z drużyny. Był to Nuri, Shinji i Mats... Właśnie Mats. Mam przerąbane.
-Siema Marco!-przywitał się ze mną Japończyk, a po chwili gest powtórzyła reszta. Szliśmy razem do szatni, ale nagle Sahina i Kagawe zawołał zarząd, więc musieli podejść do biura. Co dla mnie to oznaczało poważną rozmowę z Hummelsem. Świetnie.
-Marco, możemy pogadać?-zapytał, a ja popatrzałem na niego.
-Jasne.-westchnąłem.
-Nie wyglądasz za najlepiej. Ty spałeś coś w ogóle? I...-podszedł do mnie bliżej i powąchał-Piłeś?-zdziwił się.
-Może troszkę...
-"Może troszkę"? Reus do cholery! Co się dzieje!?-krzyknął zdenerwowany.-Widziałem się wczoraj z Wiktorią. Dlaczego jej powiedziałeś, że byłeś z nami? Jak tak bardzo chcesz to okłamuj ją sobie, ale mnie w to nie mieszaj!
-To nie jest tak!-który ja już raz to powtarzam?
-A jak?
-Długo by gadać...-odwróciłem się i zacząłem powoli kierować się do szatni, gdzie znajdowała się reszta. po sekundzie poczułem jednak rękę Matsa na swoim ramieniu. Odwróciłem się i spojrzałem mu w oczy.
-Jestem nie tylko kapitanem zespołu, ale i też Twoim przyjacielem. Mi możesz powiedzieć wszystko, co Cię gryzie i rozwiążemy problem razem, bo Borussia trzyma się razem.
-Jak chcesz mi pomóc to cofnij czas, tak abym nie poznał nigdy dziewczyny Kevina.-warknąłem i wszedłem do szatni, gdzie była już większość chłopaków. Mario też. oboje popatrzeliśmy na siebie. Gotze nie wyglądała złego, ale bardziej rozżalonego. Usiadłem na ławce, co było trochę trudne, przez wczorajsze samotnie picie. Mario od razu to zauważył i podszedł do mnie.
-Jak ty wyglądasz...-skomentował szepcząc.-Już do reszty pogrzało Cię? Dzisiaj mamy tak ważny mecz, a ty przychodzisz tu na kacu?
-Tak wyszło.-odparłem i złapałem się ręką za głowę, bo nadszedł atak strasznego bólu.
-Boże... no i co my teraz z tobą zrobimy...-zastanawiał się głośno, aż nagle otworzyły się drzwi szatni, a w nich stał wściekły Kevin. Wiedziałem co to oznacza, bo przecież jak szanowna Carolin mogłaby nie na ściemniać. Już się boje co będzie się działo.
-Cześć Kevin!-krzyknął któryś z chłopaków, a on nawet nic nie odpowiedział tylko od razu podszedł do mnie i przywalił z całej siły w nos.
-Kevin uspokój się!-krzyczał Mario, a reszta chłopaków również nas uspokajała.
-I ty nazywasz się moim przyjacielem?! Jak mogłeś przestać się z moja dziewczyną!?!?! Tak fajnie? Wiktoria już Ci się znudziła?!-zadawał pytania, na które pewnie już dawno bym odpowiedział, ale procenty, które jeszcze się utrzymują w mojej krwi sprawnie zabraniały mi tego ruchu. Zanim ogarnąłem co się dzieje minęła kilka chwil. W końcu mogłem już popatrzeć na mojego oprawcę i odpowiedziałem łagodnie.
-Kevin proszę wysłuchaj mnie...
-Nie będę Cię słuchał!-ponownie podniósł głos i zamachał się by mnie uderzyć, ale koledzy z zespołu przytrzymali go.-Jesteś najgorszy Marco! Nienawidzę Cię! Jesteś po prostu męską dzi...
-Dobra dość tego!-krzyknąłem w jego stronę jednocześnie przerywając mu.-Posłuchaj mnie raz, a uważnie, bo nie będę się powtarzać. Nie mam nawet takiego zamiaru. TWOJA dziewczyna zadzwoniła do mnie w czwartek i poprosiła o spotkanie. Wykorzystała to i zaczęła dobierać się do MNIE. Do niczego nie doszło oprócz tego pocałunku z winy CAROLIN. Nakłamała nie tylko mnie, ale też i Wiktorię. Rozumiesz! Nie zdradziłem ani Wiktorii ani Ciebie! Nigdy bym tego nie zrobił! Wiesz... nawet teraz mam to gdzieś czy mi wierzycie czy nie.Tak na prawdę mam wszystko gdzieś.-skończyłem mówić i po prostu złapałem z torbę oraz wyszedłem. Słyszałem jak chłopaki wołają mnie, ale miałem to gdzieś. Miałem gdzieś to, że gramy dzisiaj mecz. Generalnie miałem wszystko gdzieś.
-Dokąd idziesz?!-zauważyłem Mario, który szedł szybkim krokiem obok mnie.
-Jak najdalej od problemów.-syknąłem.
-Marco ja Ci wierzę. Wiem, że nie zrobiłbyś tego, ale...
-Daruj sobie, okej?-zatrzymałem się na chwilę.-Wiem, że i tak uwierzysz innym. Tak jak wszyscy zresztą. Spoko... róbcie sobie co chcecie i dajcie mi WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ!-wydarłem się i po prostu ruszyłem przed siebie mijając jeszcze Kloppa przy okazji, który zaczął coś do mnie krzyczeć, ale olałem go i po prostu zacząłem kierować się do wyjścia, a potem do swojego samochodu.
Gdzie chciałem jechać? Dokładnie to nie wiedziałem, ale planowałem ponownie zapomnieć o wszystkim, a jedynym sposobem będzie znalezienie jakiegoś baru, w którym nikt by mnie nie rozpoznał. Czy w Dortmundzie w ogóle istnieje takie miejsce? Taki ja takie jedno znam...
*******
Gdy Mario wybiegł za Reusem w szatni próbowaliśmy dogadać się z Kevinem, ale ten był tak wściekły, że nic do niego nie dochodziło. Do nas w sumie też, bo gram w tym klubie już trochę, a nigdy nie miałem okazji zobaczyć takiej chorej akcji. Marco zdradził Wiktorię z Carolin? Z dziewczyną Kevina? Nie, to nie dość, że jest chore to jeszcze nieprawdopodobnie. Przecież wszyscy wiemy jak Reus jest zakochany w mojej rodaczce i tak po prostu miał by zabawić się z dziewczyną swojego dobrego kumpla? Chociaż tak na dobrą sprawę dobrze wiemy jaki był kiedyś Niemiec. Jednak wiele razy mówił, że się zmienił. Zmienił dla Wiktorii.
Od czasu zamieszania minęły może z dwie minuty, a w drzwiach pojawił się zdenerwowany Jürgen. Już wiedziałem, że będzie się działo.-Ktoś mi tu do jasnej cholery wyjaśni dlaczego Reus wyszedł zdenerwowany trzaskając drzwiami?!-krzyknął, a odpowiedziała mu cisza. Nikt nic nie mówił, a nawet po prostu patrzył w podłogę, ściany lub nawet sufit. Po prostu robiliśmy wszystko by uniknąć spojrzenia trenera.-Rozumiem, że nie doczekam się odpowiedzi? W takim razie Mario i Kevin za chwilę widzę Was w moim gabinecie. Mam przeczucie, że raczej na pewno macie coś z tym wspólnego. A ty Błaszczykowski-wskazał na mnie.-idziesz go poszukać.
-Ale skąd ja mam wiedzieć, gdzie on mógł poleźć?-odparłem.
-Ja znam takie miejsce, gdzie mógł pójść.-odezwał się najlepszy przyjaciel Marco. Podał mi pewną nazwę baru, o którym nigdy nie słyszałem, ale Gotze powiedział, że jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie tam poszedł. Mario pokazał mu to miejsce kiedyś i tak się stało, że czasami gdy chcieli pobyć w samotności, z dala od innych, od świata. Po prostu odpocząć. Nie koniecznie przy alkoholu.
Tak, więc ponownie przebrałem się, ale tym razem w normalne ubrania i wsiadłem w samochód. Znalezienie tego baru było trochę kłopotliwie. Samo znalezienie ulicy, o której nigdy nie słyszałem było największym problemem. Na szczęście po długich poszukiwaniach okazało się, że rzeczywiście coś takiego istnieje. Ten bar, czy cokolwiek innego jest bardzo skromny i w mało widocznym miejscu. Mimo wahania, postanowiłem jednak wejść do środka i wzrokiem szukałem przyjaciela. Siedział. Siedział sam przy stolik w czapce na głowie. Od razu go rozpoznałem. Jakby tego było mało towarzyszyło mu kilka pustych kieliszków prawdopodobnie po wódce, a kelner donosił szklankę jakiegoś whiskey. Szybkim krokiem podszedłem do niego. Akurat byłem już obok niego jak podnosił napój z zamiarem napicia się ,ale bylem szybszy i zabrałem mu go.
-Ejj...-wymamrotał. Był już nieźle wstawiony mimo, że siedział tu tylko około 30 minut.-To moje...
-Marco, zostaw to. Jesteś nam potrzebny. Gramy dzisiaj mecz. Zapomniałeś?-powiedziałem łagodnie, chociaż sam nie wierzyłem, że trenerzy wystawią go do pierwszego składu. Nie kiedy jest tak narąbany.
-Nie jestem nikomu... potrzebny. Jesteem dooo niczego...-mówił i jednocześnie wiercił się na krzesełku. Potem wykorzystał moją nieuwagę i złapał za whiskey, które mu zabrałem wcześniej i za jednym zamachem wypił cała zawartość.
-Powiedź mi co Ci to daje, co? Co Ci to daje, że upijesz się?-zapytałem.
-Zapomnę... zapomnę o tej suce...
-O Wiktorii?
-Nie!-krzyknął oburzony.-O wsspaniałej i ... świętej dziewczynie Kevinka...-zaczął, a potem skończył opowiadać mi co się wydarzyło. Może rzeczywiście lepiej byłoby jakby opowiedział mi, gdyby był trzeźwy, ale jak to się mówi: słowa pijanego, to myśli trzeźwego.
-Marco, ale dlaczego nie powiesz tego samego Wiktorii, co powiedziałeś mi?
-A myśliiisz, że ona bby mi uwierzyła?
-A spróbowałeś chociaż? Dziewczyna jest pewnie w szoku, bo myśli, że straciła Cię, ze ty ją skrzywdziłeś. Chodź! Jedziemy do domu. Prześpisz się z tym i odpoczniesz, okej?-zapytałem i nie oczekując odpowiedzi złapałem go za rękę i wyprowadziłem z knajpy. Zawiozłem przyjaciela do domu jego samochodem. Postanowiłem wezwać później taksówkę, która zawiezie mnie w to samo miejsce, gdzie zostawiłem samochód. Zdążyłem go ułożyć na kanapie i kazałem mu się położyć i przespać. Mam nadzieję, że wykona moje polecenie. Posiedziałem jeszcze z nim chwilkę, a potem zauważyłem, że pod domem stoi już auto. Wyszedłem, więc z domu, zamykając go przy okazji kluczami, które wziąłem od Reusa. Podchodząc do pojazdu zauważyłem znajomą osobę, która kierowała się prawdopodobnie do Marco...
______________________________________________________________
ZAPRASZAM NA WYCZEKIWANY 31 ROZDZIAŁ!
Tak, więc bez większego wstępu zapraszam do lektury :*
Rozdział jest w pełni poświęcony Marco i wyjaśnił co tak na prawdę się stało u Carolin.
Ah.. myślałam, że nie zgadniecie, ale jesteście sprytne i od razu wyczułyście, że coś jest nie tak z tym nagraniem.
BRAWO!
Chciałabym przy okazji podziękować, za Wasze ostatnie wsparcie. Ogromnie było mi miło ja czytałam wasze życzenia! To dało mi ogromne wsparcie i dziękuję Wam serdecznie ♥
Jesteście najlepsze <3
Hm... Kiedy kolejny rozdział? Za tydzień, dwa, trzy... Pasuje Wam?
Nie? No okej... postaram się jeszcze w tym tygodniu, ale nic nie obiecuję!
Dzisiaj BVB gra z Juve!
Będziemy dzielnie kibicowali ich i wspierali, bo muszą wygrać, by jeszcze bardziej uwierzyć w siebie!
Heja BVB!
Zapraszam do komentowania ♥
ENJOY ♥
Rozdzial swietny.
OdpowiedzUsuńPrzy poprzednim rozdziale kiedy Caro poscila nagranie domyslilam sie ze Marco mowil o swojej ex dziewczynie a nie o Wiktori.
Mam nadzieje ze Marco z Wiki wszystko sobie wyjasnia.
Jestem ciekawa kto szedl do Marco....
Czekam na next.
Pozdro:*
Heya BVB !!!
Ta Caro to prawdziwa sucza... Mam nadzieję, ze Wiktoria wysłucha Marco ... a skoro reszta piłkarzy wszystko słyszała, Kuba z nim rozmawiał, to może potwierdzą słowa Reusa?
OdpowiedzUsuńSzkoda mi go ://// Mam nadzieję, że zacznie się to jakoś układać, a Wiktoria znów będzie z Marco :)) Liczę na to! :D Życzę weny i do następnego;)) Pozdrawiam - Karu ;d
Cóż rozdział jak zawsze fenomenalny, ta Caro to po prostu ugh musiałabym bardzo niecenzuralnych słów używać aby opisać ową osobę. Z niecierpliwością czekam na kolejne.Co do meczu mogłoby być lepiej, ale nadal mają szansę wyeliminowania Juve. Szkoda, że Łukasz ma kontuzję. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńWszystko sobie zaplanowała... Chciała uwieść biednego Reusa, ale ten w porę się opamiętał i swoją rezygnacją udowodnił siłę uczucia do Wiki :)
OdpowiedzUsuńNie umiem wyobrazić sobie pijanego Marco, ale wściekłego Kevina już owszem :p I jestem ciekawa, co teraz będzie - kiedy on przejrzy na oczy... Mam nadzieję, że chłopaki znajdą dowody na niewinność blondasa i pomogą mu wyjść z tej sytuacji...
Ja też mówię stanowcze 'NO' rozdziałowi za dwa tygodnie! :D
Do usłyszenia ♡
Jak się cieszę, że Marco nie zdradził Wiki <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny ;)
Ty to masz talent!
Mam nadzieje, że Marco wszystko wyjaśni Wiki i będzie jak dawniej :)
Z niecierpliwością czekam na następny :*
Buziaczki :*** <3
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńNo z Caro to zołza to mało powiedziane , nie chcę już przeklinać tutaj ale tak mnie zdenerwowała..
Jak można być tak okropnym ?!
Wiedziałam, że Marco nie zdradził Wiki..
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży .
Zaciekawiłaś mnie końcówką , jestem bardzo ciekawa kto zamierza zapukać do drzwi Marco .
Czekam z nie cierpliwością nn :*
Pozdrawiam <3
kiedy nowy ? czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuń