"KIEDYŚ"
Za wszelką cenę nie chciałam jechać do Niemiec. Wyprowadziłam się z kraju tylko dla brata. Teraz wiem, że popełniłabym największy błąd swojego życia. Jestem szczęśliwa, bo wszystko się zmieniło. Straciłam wiele, ale zyskałam więcej. Wiem, że zrobiłam dobrze i każdego dnia karcę się w myślach, że nie chciałam tu przyjeżdżać.
Powoli zaczęłam się przebudzać, ale nie było to dobrowolne. Otóż podświadomie czułam, że ktoś całuje mnie w szyje.
-Reus przestań, bo nie dożyjesz śniadania.-wymamrotałam. Każdy kto mnie zna, wie, że jestem śpiochem i budzenie mnie jest wyrokiem śmierci.
-Chyba jednak zaryzykuję.-odpowiedział.-No już wstawaj!-dodał.
-Nie!-powiedziałam stanowczo z ciągle zamkniętymi oczami. Po chwili Marco zaczął mnie lekko gilgotać.
-REUS DO CHOLERY!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Też Cię kocham.-uśmiechnął się.
-Możesz wyjaśnić mi jaki jest powód budzenia mnie o -zerknęłam na telefon.- 8 rano?!
-Dobra tylko mnie nie pobij.-zaśmiał się, a ja skarciłam go surowym spojrzeniem.-Chodzi o to, że dzwoniła wczoraj moja mama i zaprosiła nas na obiad. O 12 mamy się u nich wstawić.-odpowiedział, a ja zamarłam. Miałam spotkać się z jego rodzicami? Już?! Teraz?!
-Co? Dlaczego mówisz mi to teraz?-oburzyłam się.
-Wcześniej nie było jakoś okazji.-uśmiechnął się niewinnie.
-Nigdzie nie jadę.-odparłam i przykryłam się cała kołdrą.
-Dlaczego?-Marco próbował "dostać" się do mnie.
-Musiałbyś siłą mnie zaciągnąć.
-Wczoraj siłą zaciągnąłem Cię do mojego domu.-mrugnął do mnie.
-Marco to nie jest śmieszne.-popatrzałam poważnie na niego.-Ja na prawdę nie chcę się spotykać z Twoimi rodzicami.
-A powodem jest...?
-Powodem jest to, że się boję.-powiedziałam prosto z mostu.
-Kochanie...-zamruczał i przytulił się mnie, a następnie pocałował w czoło.-Nie masz się na prawdę czego bać. To będzie zwykły obiad. Chcą Cię po prostu poznać, bo już tak wiele im opowiadałem o Tobie. Nie zjedzą Cię spokojnie.-zaśmiał się na koniec.
-Lubili Caro?-zapytałam.
-Yyy...-zawiesił się.-No wiesz... No...
-Super.-syknęłam.-Skoro lubili Caroline to ja nie mam u nich szans.
-Nie mów tak. Chyba znam ich lepiej.-cały czas próbował mnie przekonać.-Nie masz powodów do obaw, że nie zaakceptują Cię.
-Uwierz mi, mam.-odparłam.
-Na przykład?
-Na przykład jestem od Ciebie dużo młodsza. Nie pracuję, tylko uczę się. Utrzymują mnie moi rodzice. Mam wymieniać dalej?-denerwowałam się.
-Wiek to tylko liczba. Skoro dla mnie nie ma różnicy ile masz lat, dla nich też nie powinno być. Uczysz się w BARDZO DOBRZE w liceum. Masz wspaniałe ambicje na swoją karierę. Utrzymują Cię rodzice, bo jesteś młoda, a to już chyba przerabialiśmy.-skończył i pocałował mnie w usta.-Nie masz się czego obawiać. Będę przy tobie cały czas. To spotkanie nie musi się niczym różnić jak spotykałaś się z rodzicami Rafała.
-To jest co innego, bo rodziców Rafała znałam jak jeszcze nie byliśmy razem, po za tym nie porównuj związku z Rafałem a z Tobą, bo to zupełnie co innego.
-Mam rozumieć, że związek ze mną jest bardziej na poważnie.-powiedział i pokazał rząd swoich zębów.-Schlebia mi to.
-Marco... Musimy jechać? Ja na prawdę nie jestem chyba jeszcze gotowa.
-Skoro tak bardzo chcesz to możemy nie jechać.-powiedział, ale ja tak w głębi duszy czułam, że chce i to bardzo bym pojechała odwiedzić, a właściwie to poznać jego rodziców. Widać, że traktuje ten związek poważnie.-Idę na dół zrobić śniadanie. Zejdź zaraz.-uśmiechnął i zszedł na dół, a przy okazji pocałował mnie szybko w policzek. Sama postanowiłam poleżeć jeszcze chwilkę i zastanowić się czy jechać czy może zostać. Widać, że Reusowi zależy na tym bym pojechała, bo to jeszcze bardziej pokaże, że traktuje ten związek poważnie, ale ja się najzwyczajniej w świecie boję. Chociaż nie mam za bardzo czego, ale co jeśli powiem coś nie tak, albo nie spodobam się im. Cholernie się stresuję, ale chyba pojadę tam dla Marco. Po 10 minutach myślenie i szukania argumentów za oraz przeciw w końcu doszłam do wniosku, że zaryzykuje i pojadę.
Szybko zwinęłam się z łóżka i w koszuli blondyna zeszłam na dół. Właśnie przygotowywał naleśniki.
-Pojadę.-powiedziałam bez większego wstępu. Wcześniej nawet mnie nie zauważył. Jak tylko to powiedziałam spojrzał na mnie i od razu się uśmiechnął. Podszedł do mnie, złapał w pasie i okręcił dookoła.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę!-mówił Reus, a ja coraz bardziej żałowałam, że sie zgodziłam.
Po wspólnym śniadaniu udałam się do domu ubrać, bo wypada jakoś wyglądać. Kompletnie nie miałam pomysłu co założyć. Przewertowałam całą szafę, ale nie dobrałam nic takiego co było by odpowiednie. Postanowiłam, więc zadzwonić do mojej przyjaciółki, która już nie raz doradziła mi w tych sprawach.
-Cześć Wiki!-zaczęła Ania. Jest zupełnie inna niż wcześniej. Wyjawienie prawdy pomogło jej.
-Hej, mam mały problem.
-Jaki?
-No, bo mam z Marco jechać zaraz do jego rodziców, ale nie mam pomysłu w co się ubrać. Pomożesz mi?-powiedziałam błagalnym tonem.
-Hmm chętnie, ale nie bardzo mogę przyjechać. Wejdź na skype'a, to wtedy coś pomyślimy.
Tak tez zrobiliśmy. Ania zaczęła opowiadać co powinnam wybrać. Nie może to być mega eleganckie, ale tez nie pójdę w dresie. Po około półgodzinie wertowania różnych stroi znalazło się coś co według Ani wyglądało odpowiednio. Najserdeczniej jak mogłam podziękowałam Ani, a następnie poszłam do łazienki i przebrałam się. Jakie było moje zdziwienie, gdy wychodziłam zauważyłam na łóżku Reusa.
-Niedługo otworzę szafę i z niej wylecisz.-zaśmiałam się, a po chwili dodałam.-Może być?-zapytałam.
-No, no. Teraz nie ma opcji, żeby Cie nie polubili.-uśmiechnął się.
-To nie jest zabawne. Pytam poważnie.
-A ja poważnie odpowiadam. Wiki...-podszedł do mnie i objął moją twarz w swoje dłonie.-Moi rodzice nie są nie wiadomo jakimi ludźmi by nie polubili Cię. Oświadczam Ci tu i teraz, że nie ma możliwości, by Cię nie zaakceptowali.
-A jeżeli?
-A jeżeli, to oni stracą, ale nie ja, bo to moja sprawa w kim się zakochałem.-odparł, a ja poczułam się pewniej.-Będzie dobrze.-pocałował mnie w nos jak małą dziewczynę, ale było to urocze, bo w końcu sama się uśmiechnęłam.
-Przepraszam, ale chyba za bardzo przeżywam.
-To nic złego.-zaśmiał się.
-Mi po prostu zależy, by twoi rodzice mnie polubili, byś ty nie miał problemów przeze mnie.
-Nie będę miał. Chodźmy już, bo mama i tata nie lubią czekać.-dodał i ostatni raz pocałował mnie. Oboje zaczęliśmy kierować się w stronę samochodu. Drogę do rodzinnego domu spędziliśmy w fajnej atmosferze. Marco opowiadał mi o jego rodzinie, a ja słuchałam z zaciekawieniem. Kiedy mówił o przygodach z dzieciństwa widać było po nim, że mówi to z dumą i iskierkami w oczach. Zazdrościłam mu, bo ja nie mam takich wspomnień. Niby teraz z rodzicami jest w porządku, a nawet bardzo, ale nie mogę wspominać rodzinnych pikników jak blondyn.
-No jesteśmy!-odpowiedział radośnie, a ja dopiero od czasu, gdy byłam w domu poczułam stres. Jednak teraz towarzyszył mi ból brzucha.
-Marco ja nie wysiadam.-powiedziałam poważnie.
-Zaraz mogę Cię jeszcze bardziej zestresować.-również odpowiedział poważnie.
-To znaczy?
-Nooo, bo nie powiedziałem Ci, że na tym obiedzie będą jeszcze moje dwie siostry.-odparł i podrapał się po głowie.
-Żartujesz?-zapytała z nadzieją, a on pokiwał przecząco głową. Ja natomiast głośno westchnęłam.-Uduszę Cię kiedyś. Zobaczysz.-dodałam, ale niestety musieliśmy już wysiąść z samochodu. Idąc cholernie się bałam. Marco by dodać mi otuchy objął mnie ramieniem. Powoli podchodziliśmy pod drzwi. Już mieliśmy je otwierać, ale ktoś inny nas uprzedził.
-No jesteście w końcu!-krzyknęła starsza kobieta. Prawdopodobnie mama Marco. Podeszła do niego i go mocno uściskała.
-No witaj synu!-powiedział ojciec i powtórzył gest swojej żony.
-A i jest Wiki!-krzyknęła w moją stronę rodzicielka Marco.
-Dzień dobry!-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Natomiast kobieta podobnie jak swojego syna przytuliła mnie mocno do siebie.
-No Marco... Wiedziałem, że masz dobry gust, ale teraz to żeś przeszedł samego siebie.-uśmiechnął się Pan Reus i postąpił podobnie jak jego żona.
-Kurczę. Nawet się nie przedstawiliśmy. Manuela, a to jest mój mąż Thomas.
-Wiktoria.-przedstawiłam się.
-Dobra, nie będziemy chyba cały czas stali tutaj. Wejdźcie do środka, bo się jeszcze rozchorujecie.-zarządziła gospodyni. Dało się zauważyć, że Pani Manuela jest bardzo energiczną i taką aktywną kobietą. Wszędzie jej pełno.
Kiedy staliśmy w korytarzu i zdejmowaliśmy kurtki, usłyszałam tupot małych nóżek. Po chwili obok pojawił się mały chłopiec.
-Wujek!!!-krzyknął na całe gardło i szybko wskoczył mu na ręce.
-Cześć mały! Jak ja Cię dawno nie widziałem.-mówił szczęśliwy Marco. Ślepy by nawet zauważył, że jest po między nimi specjalna więź.
-Ja też i dlatego bardzo się za Tobą stęskniłem.-dodał i mocno się do niego przytulił. Taki widok był wręcz rozczulając. Nagle piłkarz popatrzał w moją stronę i uśmiechnął się.
-Nico powinieneś kogoś poznać.-zwrócił się do chłopca.-Poznaj Wiktorię. Wiktoria to mój mały siostrzeniec Nico.
-Hej.-uśmiechnęłam się do niego oraz podałam rękę.
-Cześć.-chłopczyk odwzajemnił gest, ale nie był już taki odważny jak z Reusem.-Ty jesteś moją nową ciocią?-zapytał, a my się zaśmialiśmy.
-A chcesz?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a przy tym ponownie zaśmiałam się.
-Hmm...-myślał głośno.-Zastanowię się, ale chyba tak. Wujek! Masz ładną dziewczynę!-odpowiedział, a każdy wybuchł śmichem. Dopiero teraz zauważyła, że w pomieszczeniu jest więcej osób.
-O! Hej siostrzyczki!-zawołał Reus i oboje popatrzeliśmy na kobiety.-Poznajcie Wiktorię.
-Cześć, Melanie.-podeszła pierwsza.
-A ja jestem Yvonne. Mam tego małego urwisa.
W taki o to sposób poznałam rodzinę Marco. Później jeszcze zapoznałam się z mężem Yvonne Bastianem. Wszyscy mężczyźni, nawet Nico, zajęli się sobą. Poszli do salonu i zaczęli rozmawiać o tych swoich męskich sprawach. W sumie nie trudno się domyślić, że głównym tematem rozmów byłam ja. Wraz z mamą i siostrami piłkarza poszłyśmy do kuchni i zajęliśmy się dokańczaniem obiadu pyzy okazji dyskutowaliśmy. Głównie oczywiście o mnie i o Marco. Kobiety były ciekawe jak poznałam się z nim dokładnie. Oczywiście wybuchły śmiechem jak opowiedziałam im o tym jak się poznaliśmy. Ta historia zawsze będzie się dla mnie się kojarzyła jako początek czegoś nowego.
Mieliśmy już wychodzić, ale trener zaproponował Kubie, że go oprowadzi po stadionie. Mi się jakoś nie chciało chodzić, więc postanowiłam poczekać na niego przed stadionem obok samochodu. Stojąc tak oparta o samochód myślałam o wszystkim. O rodzicach, o Rafale, o Kubie, o mnie, o mojej przyszłości. Nagle poczułam czyjąś obecność, odwróciłam się i ujrzałam przystojnego bruneta z przerażoną miną. Kogoś mi przypominał, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Za nim zobaczyłam większą grupkę młodych mężczyzn. Staliśmy tak chwile patrząc na siebie. Ja ze zdziwieniem, a on ze zmieszaniem i lekkim przerażeniem. Dopiero potem zauważyłam, że w ręku trzyma odkręconą butelkę z wodą. Chyba musiał zauważyć, że spojrzałam na nią, bo postanowił coś w końcu powiedzieć.
-Jaa... eee...-jąkał się.
-Tyy...?-próbowałam się dowiedzieć czegoś od niego.
-Bo to jest wyzwanie.-odpowiedział po czym spuścił głowę, a ja patrzałam na niego jak na idiotkę.
-Wyzwanie? Jakie wyzwanie? Możesz jaśniej.
-Nudzi nam się, znaczy im.-wskazał na swoich kumpli, którzy to zobaczyli postanowili spoważnieć, bo przez cały ten czas uśmiech nie schodził im z twarz.-Dali mi za zadanie oblać Cię wodą. Wybacz... Nie zamierzam tego zrobić.
-Ile wy macie lat?-podniosłam głos.-Który Ci to kazał?-zapytałam już spokojniej.
-Serioo?-przeciągnął, bo nie chciał chyba wydać swojego kolegi. Kiwnęłam głową.-Ahhhh! Nie mam życia...-mówił do siebie. po czym krzyknął.-MARCO! Chodź tu na chwilkę!
Tym kreatywnym kolegą okazał się nijaki Marco. Był to wysoki blondyn z dość ciekawymi włosami. Zaraz, zaraz! Marco? Już wiem skąd ich znam. Przecież ten chłopak z wodą to Mario Götze, a ten geniusz to Marco Reus. Świetnie! Po prostu marzyłam o takim spotkaniu gwiazd Bundesligi. Nudzi im się to zaraz przestanie, a przynajmniej Marco.
-Jestem.-podbiegł blondyn.-Jak tam Mario, wymiękasz?-zaśmiał się.
-Ughhh.-musiałam dać jakiś znak, że też tu jestem.-To ty wymyśliłeś to zadanie?-skierowałam to pytanie do Reusa.
-Jak najbardziej.-dodał tak pewnie, że mnie po prostu tym tak zirytował, że byłam jeszcze bardziej pewna tego co chce zrobić. Marco miał cały czas uśmiech na twarzy, ale jego kolega chyba już wyczuwał, co planuję zrobić. Podniosłam rękę i z całej siły uderzyłam go w policzek. Reus się chyba tego nie spodziewał, bo miał minę jakby zobaczył ducha. Odruchowo złapał się za policzek. Jego koledzy też byli w szoku, ale po chwili tarzali się ze śmiechu. Mario też się śmiał.
-Następnym razem jak Ci się będzie nudzić to pomyślisz dwa razy.-odparłam po czym wsiadłam do auta i odjechałam kawałek dalej, bo stał tam mój brat i przyglądał się całej sytuacji. Wsiadając do samochodu miał minę w stylu "WTF".
-Wiesz kim oni byli?-zapytał.-Wiesz kim ON był?!
-Wiem, ale niech dupek się nauczy, że wylewanie wody na przypadkową osobę może się źle skończyć.
-Mogę już zapomnieć o autografie od Marco Reusa.-powiedział cicho i chyba myślał, że nie słyszałam, ale doskonale wiedziałam co powiedział. Resztę drogi minęliśmy w ciszy.
*******
-Jestem.-podbiegł blondyn.-Jak tam Mario, wymiękasz?-zaśmiał się.
-Ughhh.-musiałam dać jakiś znak, że też tu jestem.-To ty wymyśliłeś to zadanie?-skierowałam to pytanie do Reusa.
-Jak najbardziej.-dodał tak pewnie, że mnie po prostu tym tak zirytował, że byłam jeszcze bardziej pewna tego co chce zrobić. Marco miał cały czas uśmiech na twarzy, ale jego kolega chyba już wyczuwał, co planuję zrobić. Podniosłam rękę i z całej siły uderzyłam go w policzek. Reus się chyba tego nie spodziewał, bo miał minę jakby zobaczył ducha. Odruchowo złapał się za policzek. Jego koledzy też byli w szoku, ale po chwili tarzali się ze śmiechu. Mario też się śmiał.
-Następnym razem jak Ci się będzie nudzić to pomyślisz dwa razy.-odparłam po czym wsiadłam do auta i odjechałam kawałek dalej, bo stał tam mój brat i przyglądał się całej sytuacji. Wsiadając do samochodu miał minę w stylu "WTF".
-Wiesz kim oni byli?-zapytał.-Wiesz kim ON był?!
-Wiem, ale niech dupek się nauczy, że wylewanie wody na przypadkową osobę może się źle skończyć.
-Mogę już zapomnieć o autografie od Marco Reusa.-powiedział cicho i chyba myślał, że nie słyszałam, ale doskonale wiedziałam co powiedział. Resztę drogi minęliśmy w ciszy.
*******
Kiedy mama zadzwoniła wczoraj, że zaprasza nas na obiad byłem w niebo wzięty. Już od dawna nie mogłem się doczekać, aż w końcu moja rodzina pozna Wiki. Zależało mi na tym, bo już wiele razy opowiadałem o Polce. Rodzicom również zależało na poznaniu jej. Kiedy dziewczyna powiedziała, że nie chce jechać, bo się boi to z jednej strony cieszyłem się, bo widać, że jej też zależy i nie chce tego zepsuć, ale z drugiej strony bardzo, ale to bardzo chciałem by mama i tata poznali Müller. Na szczęście zgodziła się. Nie wiem co zadecydowało o tym, ale ważne, że jedzie.
Gdy zobaczyłem jak wygląda oniemiałem. Jest piękna. Wiktoria jest piękna. Ma wspaniały charakter, więc nie w sposób jej nie lubić. Rodzice na 100% ją zaakceptują. Jestem tego pewny.
Tak jak się domyślałem członkowie mojej rodziny nie mieli problemów z nią. Teraz Wiktoria jest w kuchni z mamą i siostrami. Śmieje się, uśmiecha, rozmawia, ale jednak cały czas obserwuje też mnie. Ja natomiast wraz z tatą, Nico i Bastianem siedzimy w salonie i rozmawiamy o typowych męskich sprawach. Tematem jest też oczywiście Wiktoria.
-Synu, ale przyznaj się, skąd ty ją, żeś wytrzasnął?-zapytał tata, a my zaśmialiśmy się.
-Jak ma się taki urok osobisty, to to nie jest problem.-odpowiedziałem.
-Mówię poważnie. Jest wspaniała. Taka ciepła, otwarta, śmieje się cały czas. Ty się śmiejesz. Z Caroline tak nie było, co?-zadał pytanie, a ja musiałem mu przyznać rację. Oboje lubili Caro, ale nie wiedzieli, że ja nic do niej nie czuje.
-Tato... Po prostu z Caro nie wyszło. Uczucie sie wypaliło, a ja dusiłem się w tym związku. Z Wiktorią jest inaczej, bo ją wiem, że kocham.
-Pamiętaj, żeby stworzyć związek oboje musicie kochać, a nie tylko jedno.-dodał mąż mojej siostry.
-Wujku, a ciocia Wiktoria będzie teraz u ciebie mieszkać tak jak ciocia Caroline?-zadawał pytania Nico.
-Wiesz, teraz na pewno nie.-odpowiedziałem, a mały wskoczył mi na kolana.
-A dlaczego?
-Ciocia teraz musi się dużo uczyć, bo za niedługo będzie zdawała ważne testy. Musi się przygotować. wiesz.-odpowiedziałem na pytanie.
-Testy?-zapytał tym razem mój ojciec.-Wiktoria studiuje?
-No, własnie.-lekko westchnąłem.-Chodzi o to, że Wiki chodzi jeszcze do szkoły. Kończy liceum. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam, że ma 18 lat.
-Skoro ja kochasz, to dlaczego mamy mieć jakiś problem?-stwierdził tata.-Wiek to tylko liczba, Zawsze Ci to powtarzaliśmy.-dodał. Rozmawialiśmy we trójkę jeszcze chwilkę. Potem Nico poprosił Bastiana by poszedł z nim do łazienki. Wtedy mój tata poprosił bym poszedł z nim na chwilkę. Nie powiedział gdzie, tylko kazał mi kierować się za nim. Okazało się, że zaprowadził mnie do jego i mamy sypialni.
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?-zapytałem ciekawy.
-Usiądź synu proszę.-odparł nie patrząc na mnie, tylko zaczął grzebać gdzieś po szufladach. ja natomiast usiadłem na łóżku. Gdy prawdopodobnie znalazł co chciał dosiadł się do mnie.-Marco pamiętasz, że jak byłeś mały zawsze powtarzaliśmy, że miłość jest najwspanialszym i najtrwalszym uczuciem?
-Pamiętam. Pamiętam też, że nie wierzyłem wam.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a mój tata zdziwił się.-Tato... Wstyd się przyznać, ale ja nigdy nie wierzyłem w miłość jak byłem małym chłopaczkiem. Późniejsze wydarzenia tylko mnie w tym utwierdziły. Tak, wiem. Miałem Caro, ale ja nie kochałem jej. Byłem z nią tylko dlatego, bo chciałem Wam i kumplom coś udowodnić. Nie wierzyłem w miłość Znaczy... Kiedyś tak, ale...
-...zawiodłeś się.-odpowiedział za mnie.
-Tak. Nigdy Wam, ani nikomu innemu nie mówiłem o tym. Teraz też nie chce za bardzo o tym rozmawiać, ale powiem tylko tyle, że stało się to jak byłem jeszcze w Ahlen.-spuściłem głowę.
-Ta dziewczyna zmieniła Cię, ale Wiktoria zrobiła to również. Tylko jej zmiana wyszła Ci na dobre.-dodał.-Ja i mama zawsze chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej. Chcieliśmy byś miał przy sobie kobietę, którą będziesz kochał. Tak na prawdę czuliśmy w głębi serca, że związek z Caroline to coś niepoważnego. Dlatego nigdy nie dałem Ci pewnej rzeczy. Jednak teraz widzę, że kochasz tą dziewczynę. Kochasz ją całym sercem i nie pozwolisz by stało się jej coś złego. Daj mi rękę.-rozkazał, a ja z pytającą mina wykonałem polecenie. Mój ojciec włożył mi do ręki pierścionek.
-Co to jest?-zapytałem.
-To pierścionek zaręczynowy, który dałem twojej mamie w dniu zaręczyn. Już wtedy postanowiliśmy, że jeżeli będziemy mieli syna to dostanie od nas ten pierścionek, by mógł dać go swojej ukochanej.-uśmiechnął się na koniec.
-Tato... ja nie wiem co powiedzieć.-byłem w szoku.
-To nic nie mów. Ja wiem, że to jeszcze za szybko, ale za parę lat, kiedy będziesz gotowy to nie musisz się już martwić o pierścionek.-odpowiedział, a my nagle usłyszeliśmy głos mojej mamy.
-Thomas! Marco! Chodźcie na obiad!-krzyczała.
-Idziemy!-odpowiedział tata.-Pamiętaj co Ci powiedziałem. Masz wspaniałą dziewczynę. Nie schrzań tego.-dodał i oboje postanowiliśmy schodzić na dól. W kuchni zobaczyłem uśmiechniętą Wiktorię. Trochę rozmarzyłem się i zacząłem wyobrażać sobie ten dzień kiedy się jej oświadczę. Bez słowa podszedłem do niej i przytuliłem. Była zdziwiona moim zachowaniem, ale odwzajemniła uścisk. Katem okaz zauważyłem, że rodzice i siostry nam się przyglądają.
-O czym tak zawzięcie dyskutowaliście na górze?-zapytała moja mama jak w końcu usiedliśmy do stołu.
-A troszkę o tym i o tamtym.-odpowiedziałem i porozumiewawczo uśmiechnąłem się do taty.
-Testy?-zapytał tym razem mój ojciec.-Wiktoria studiuje?
-No, własnie.-lekko westchnąłem.-Chodzi o to, że Wiki chodzi jeszcze do szkoły. Kończy liceum. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam, że ma 18 lat.
-Skoro ja kochasz, to dlaczego mamy mieć jakiś problem?-stwierdził tata.-Wiek to tylko liczba, Zawsze Ci to powtarzaliśmy.-dodał. Rozmawialiśmy we trójkę jeszcze chwilkę. Potem Nico poprosił Bastiana by poszedł z nim do łazienki. Wtedy mój tata poprosił bym poszedł z nim na chwilkę. Nie powiedział gdzie, tylko kazał mi kierować się za nim. Okazało się, że zaprowadził mnie do jego i mamy sypialni.
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?-zapytałem ciekawy.
-Usiądź synu proszę.-odparł nie patrząc na mnie, tylko zaczął grzebać gdzieś po szufladach. ja natomiast usiadłem na łóżku. Gdy prawdopodobnie znalazł co chciał dosiadł się do mnie.-Marco pamiętasz, że jak byłeś mały zawsze powtarzaliśmy, że miłość jest najwspanialszym i najtrwalszym uczuciem?
-Pamiętam. Pamiętam też, że nie wierzyłem wam.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a mój tata zdziwił się.-Tato... Wstyd się przyznać, ale ja nigdy nie wierzyłem w miłość jak byłem małym chłopaczkiem. Późniejsze wydarzenia tylko mnie w tym utwierdziły. Tak, wiem. Miałem Caro, ale ja nie kochałem jej. Byłem z nią tylko dlatego, bo chciałem Wam i kumplom coś udowodnić. Nie wierzyłem w miłość Znaczy... Kiedyś tak, ale...
-...zawiodłeś się.-odpowiedział za mnie.
-Tak. Nigdy Wam, ani nikomu innemu nie mówiłem o tym. Teraz też nie chce za bardzo o tym rozmawiać, ale powiem tylko tyle, że stało się to jak byłem jeszcze w Ahlen.-spuściłem głowę.
-Ta dziewczyna zmieniła Cię, ale Wiktoria zrobiła to również. Tylko jej zmiana wyszła Ci na dobre.-dodał.-Ja i mama zawsze chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej. Chcieliśmy byś miał przy sobie kobietę, którą będziesz kochał. Tak na prawdę czuliśmy w głębi serca, że związek z Caroline to coś niepoważnego. Dlatego nigdy nie dałem Ci pewnej rzeczy. Jednak teraz widzę, że kochasz tą dziewczynę. Kochasz ją całym sercem i nie pozwolisz by stało się jej coś złego. Daj mi rękę.-rozkazał, a ja z pytającą mina wykonałem polecenie. Mój ojciec włożył mi do ręki pierścionek.
-Co to jest?-zapytałem.
-To pierścionek zaręczynowy, który dałem twojej mamie w dniu zaręczyn. Już wtedy postanowiliśmy, że jeżeli będziemy mieli syna to dostanie od nas ten pierścionek, by mógł dać go swojej ukochanej.-uśmiechnął się na koniec.
-Tato... ja nie wiem co powiedzieć.-byłem w szoku.
-To nic nie mów. Ja wiem, że to jeszcze za szybko, ale za parę lat, kiedy będziesz gotowy to nie musisz się już martwić o pierścionek.-odpowiedział, a my nagle usłyszeliśmy głos mojej mamy.
-Thomas! Marco! Chodźcie na obiad!-krzyczała.
-Idziemy!-odpowiedział tata.-Pamiętaj co Ci powiedziałem. Masz wspaniałą dziewczynę. Nie schrzań tego.-dodał i oboje postanowiliśmy schodzić na dól. W kuchni zobaczyłem uśmiechniętą Wiktorię. Trochę rozmarzyłem się i zacząłem wyobrażać sobie ten dzień kiedy się jej oświadczę. Bez słowa podszedłem do niej i przytuliłem. Była zdziwiona moim zachowaniem, ale odwzajemniła uścisk. Katem okaz zauważyłem, że rodzice i siostry nam się przyglądają.
-O czym tak zawzięcie dyskutowaliście na górze?-zapytała moja mama jak w końcu usiedliśmy do stołu.
-A troszkę o tym i o tamtym.-odpowiedziałem i porozumiewawczo uśmiechnąłem się do taty.
*******
Spotkanie z rodziną Marco było jednak dobrym pomysłem. Nie wiem dlaczego tak się bałam. Rodzice, siostry i przede wszystkim Nico są sympatyczni.
Reus i Nico postanowili wyjść na dwór i pograć w piłkę. Kidy byli w ogrodzie, zaczęłam chwilę obserwować ten cudny obrazek. Piłkarz ma wspaniały kontakt z malcem. Zaczęłam myśleć o tym jak wyglądało by moje życie, gdyby dziecko się urodziło. Wiem, że zajął by się nim najlepiej jak tylko by mógł.
-Piękny widok prawda?-usłyszałam głos najstarszej siostry Marco.
-Tak.-szepnęłam i uśmiechnęłam sie. Ciągle miałam obraz blondyna i naszego nienarodzonego dziecka.
-Marco jest w nim zakochany. Czasami sam porywa gdzieś Nico na przykład rano, a wraca z nim dopiero wieczorem.-opowiadała, a ja się zaśmiałam.-On kocha dzieci. Może to dziwnie zabrzmi, ale wiesz... jeżeli kiedyś będziecie planować potomstwo to nie martw się o Reusa. Nie ma możliwości by się wycofał z wychowania.
-Wiem to.-odpowiedziałam cicho.
-Hm?-mruknęła do mnie Yvonne.
-Mówię, że ufam mu. Bardzo chciałabym założyć kiedyś rodzinę. Będąc z piłkarzem może to być trochę trudne, ale jeżeli ludzie się kochają to przezwyciężą wszystko.-odparłam.
-Jesteś w nim szalenie zakochana, co?-zapytała i jednocześnie objęła mnie ramieniem.
-Na to wygląda.-odparłam,
Pobyt u rodziców Marco powoli dochodził końca. Mieliśmy się już zbierać, ale blondyn poprosił mnie bym poszukała na górze w łazience maskotki Nico, a z racji tego, że tylko ja miałam wolne ręce musiałam pójść. Na górze nie wiedziałam za bardzo, które drzwi są od łazienki, więc musiałam strzelać. Pociągnęłam za klamkę i prawdopodobnie trafiłam na sypialnie rodziców Marco. Następne - jakaś sypialnia. Kolejne - kolejna sypialnia, jednak ta nie była zwykłym pomieszczeniem. Był to niewielki i na pewno męski pokój. Można powiedzieć, że typowego nastolatka.Na ścianach było pełno plakatów starych gwiazd tutejszego klubu. Zauważyłam, że z drugiej strony drzwi jest plakietka z imieniem "MARCO". Tak jak myślałam. To stary pokój Reusa. Chciałam wyjść, by nie pomyślał o mnie nikt nic złego, ale jakoś nie potrafiłam, Zapatrzała się w niego. Może to dziwne, ale w tamtej chwili był dla mnie taki magiczny.
-Zabłądziłaś?-usłyszałam ten charakterystyczny głos. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na blondyna, który się lekko uśmiechał, z przepraszająca miną.
-Wybacz, ale nie wiedziałam, które drzwi są od łazienki. Trafiłam tutaj i ... tak wyszło, że zostałam.-spuściłam lekko głowę.
-Nie szkodzi.-powiedział i wszedł głębiej.-Dawno tu nie byłem.-dodał i rozejrzał się po pokoju.-Od mojego wyjazdy nic tu się nie zmieniło.-westchnął.
-Nie lubisz tu przebywać? Dlaczego?
-Powiedźmy, że przeszłość do mnie powraca.-odpowiedział tajemniczo.
-Przeszłość? Jaka przeszłość?-zaniepokoiłam się. Marco natomiast usiadł na swoim dawnym łóżku i ponownie westchnął. Ja usiadłam obok niego i przytuliłam go.-Jeśli nie chcesz to nie mów. Pamiętaj jednak, że jeżeli chcesz uciec od przeszłości to musisz odpowiednio zamknąć tamten rozdział.
-Od przeszłości nie da się uciec Wiki.-odparł.-Chodźmy na dół. Nico czeka na maskotkę.-dodał i oboje wstaliśmy.
-Marco?
-Tak?-odwrócił się w moją stronę.
-Powiesz mi kiedyś co sie stało?-zapytałam, a on popatrzał na mnie z troską i pocałował w czoło oraz dopowiedział.
-Kiedyś.
_________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA SPOKOJNĄ 22 :)
Jak Wam sie podoba ten rozdział?
Przepraszam, że ponownie musieliście troszkę czekać, ale gdyby nie święta byłby wcześniej :)
No własnie... Pochwalcie się co Mikołaj Wam przyniósł? Zadowolone?
Rozdział taki trochę lekki, spokojny. Czyżby to była cisza przed burzą?
Nie mówię nie, nie mówię tak ;)
Musiałam dodać kolejny wątek XD
Szczerze to wszystko wyjdzie trochę inaczej niż myślałam na początku ;)
Kiedy nowy rozdział?
Zapewne po nowym roku :(
-Piękny widok prawda?-usłyszałam głos najstarszej siostry Marco.
-Tak.-szepnęłam i uśmiechnęłam sie. Ciągle miałam obraz blondyna i naszego nienarodzonego dziecka.
-Marco jest w nim zakochany. Czasami sam porywa gdzieś Nico na przykład rano, a wraca z nim dopiero wieczorem.-opowiadała, a ja się zaśmiałam.-On kocha dzieci. Może to dziwnie zabrzmi, ale wiesz... jeżeli kiedyś będziecie planować potomstwo to nie martw się o Reusa. Nie ma możliwości by się wycofał z wychowania.
-Wiem to.-odpowiedziałam cicho.
-Hm?-mruknęła do mnie Yvonne.
-Mówię, że ufam mu. Bardzo chciałabym założyć kiedyś rodzinę. Będąc z piłkarzem może to być trochę trudne, ale jeżeli ludzie się kochają to przezwyciężą wszystko.-odparłam.
-Jesteś w nim szalenie zakochana, co?-zapytała i jednocześnie objęła mnie ramieniem.
-Na to wygląda.-odparłam,
Pobyt u rodziców Marco powoli dochodził końca. Mieliśmy się już zbierać, ale blondyn poprosił mnie bym poszukała na górze w łazience maskotki Nico, a z racji tego, że tylko ja miałam wolne ręce musiałam pójść. Na górze nie wiedziałam za bardzo, które drzwi są od łazienki, więc musiałam strzelać. Pociągnęłam za klamkę i prawdopodobnie trafiłam na sypialnie rodziców Marco. Następne - jakaś sypialnia. Kolejne - kolejna sypialnia, jednak ta nie była zwykłym pomieszczeniem. Był to niewielki i na pewno męski pokój. Można powiedzieć, że typowego nastolatka.Na ścianach było pełno plakatów starych gwiazd tutejszego klubu. Zauważyłam, że z drugiej strony drzwi jest plakietka z imieniem "MARCO". Tak jak myślałam. To stary pokój Reusa. Chciałam wyjść, by nie pomyślał o mnie nikt nic złego, ale jakoś nie potrafiłam, Zapatrzała się w niego. Może to dziwne, ale w tamtej chwili był dla mnie taki magiczny.
-Zabłądziłaś?-usłyszałam ten charakterystyczny głos. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na blondyna, który się lekko uśmiechał, z przepraszająca miną.
-Wybacz, ale nie wiedziałam, które drzwi są od łazienki. Trafiłam tutaj i ... tak wyszło, że zostałam.-spuściłam lekko głowę.
-Nie szkodzi.-powiedział i wszedł głębiej.-Dawno tu nie byłem.-dodał i rozejrzał się po pokoju.-Od mojego wyjazdy nic tu się nie zmieniło.-westchnął.
-Nie lubisz tu przebywać? Dlaczego?
-Powiedźmy, że przeszłość do mnie powraca.-odpowiedział tajemniczo.
-Przeszłość? Jaka przeszłość?-zaniepokoiłam się. Marco natomiast usiadł na swoim dawnym łóżku i ponownie westchnął. Ja usiadłam obok niego i przytuliłam go.-Jeśli nie chcesz to nie mów. Pamiętaj jednak, że jeżeli chcesz uciec od przeszłości to musisz odpowiednio zamknąć tamten rozdział.
-Od przeszłości nie da się uciec Wiki.-odparł.-Chodźmy na dół. Nico czeka na maskotkę.-dodał i oboje wstaliśmy.
-Marco?
-Tak?-odwrócił się w moją stronę.
-Powiesz mi kiedyś co sie stało?-zapytałam, a on popatrzał na mnie z troską i pocałował w czoło oraz dopowiedział.
-Kiedyś.
_________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA SPOKOJNĄ 22 :)
Jak Wam sie podoba ten rozdział?
Przepraszam, że ponownie musieliście troszkę czekać, ale gdyby nie święta byłby wcześniej :)
No własnie... Pochwalcie się co Mikołaj Wam przyniósł? Zadowolone?
Rozdział taki trochę lekki, spokojny. Czyżby to była cisza przed burzą?
Nie mówię nie, nie mówię tak ;)
Musiałam dodać kolejny wątek XD
Szczerze to wszystko wyjdzie trochę inaczej niż myślałam na początku ;)
Kiedy nowy rozdział?
Zapewne po nowym roku :(
/Kiedy?/
Nawet Marco jest niezadowolony. Schlebia mi to XD
A tak na poważnie to spokojnie :) Szybko zleci. Teraz nie chodzimy do szkoły to mogę nocą pisać :) Tak uwielbiam chodzić późno spać! :*
Tak, więc... Jak myślicie co takiego przygotowałam?
A co z Marco? Ukrywa coś strasznego?
Jako malutki spojler dodam, że przygotowujemy, albo już wylecą (zależy jak długi mi wyjdzie rozdział) do Polski :)
Powinnyście pamiętać dlaczego, a jak nie to odsyłam do poprzednich rozdziałów :D
POZDRAWIAM GORĄCO I DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ ♥
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
BY 2015 BYŁ JESZCZE LEPSZY!
SUKCESÓW I SZCZĘŚCIA KOCHANE <3
ENJOY ♥