piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 20

"GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ!?"


PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :)
Wyjęłam telefon i spojrzałam, kto dzwoni. Dziwne... To Robert.
-Tak?-powiedziałam zdziwiona, gdy odebrałam.
-Hej, przepraszam, że przeszkadzam na zakupach, ale Wiki ja na prawdę nalegam na spotkanie.-mówił bardzo przejęty. Przeraziłam się.
-Ja właśnie już wracam do domu, ale Robert... Stało się coś?
-To nie jest rozmowa na telefon.-powiedział po prostu.
-Okej, może spotkajmy się gdzieś?-zaproponowałam.
-Słuchaj w centrum miasta jest taka mała restauracja. Nikt nam nie będzie przeszkadzał. Przyjechać po Ciebie czy sama trafisz?-zapytał.
-Podaj adres to trafię.-odpowiedziałam.
Robert podał mi adres tej restauracji i z racji tego, że jest ona niedaleko postanowiłam się przejść. Całą drogę zastanawiałam się o co Lewemu mogło chodzić. Był strasznie przejęty i zmartwiony. Boje się, że może chodzić o Anie. Całą drogę od galerii do tej właśnie restauracji zajęło mi nie dużo czasu. W końcu znalazłam się pod odpowiednim budynkiem i powoli do niej weszłam. Nie była to typowa restauracja, gdzie przychodzą piłkarze. Była to skromna, malutka, ale bardzo przytulna restauracyjka. Myślałam, że jestem przed Robertem, ale zauważyłam bruneta siedzącego w kącie. Szybko podeszłam do niego i usiadłam na przeciwko.
-Hej!-przywitałam się z nim.
-Cześć.-odpowiedział smutno. Pierwszy raz widzę go takiego. Zawsze był uśmiechnięty, pełny energii i szczęśliwy, a teraz?
-Robert, powiedz mi proszę co się dzieję.-powiedziałam.-Zmartwiłeś mnie tym telefonem.
-Przepraszam, ale nie miałem już pomysłu do kogo zadzwonić.-schował twarz w dłonie,
-Nie przepraszaj, tylko opowiadaj co jest grane.-rozkazałam.
-Chodzi o Anię... Ja nie wiem, co się dzieje ostatnio. Jest jakaś dziwna, chłodna... Unika mnie, mojego dotyku. Znika ostatnio na całe dnie, a jak zostaje w domu to siedzi w pokoju i leży. Ostatnio słyszałem nawet jak płakała. Zanim zadzwoniłem do Ciebie pokłóciliśmy się znowu, a poszło tylko o to, że za głośno oglądałem telewizję! Wiki... Ja nie wiem co mam robić.-skończył, a ja zamarłam na chwile. Przecież Lewandowscy zawsze byli dla mnie szczęśliwym i zgodnym małżeństwem. Nagle tak teraz coś się pogorszyło? Najgorsze jest to, że jak to powiedział Robert Ania płakała. Co to mogło oznaczać?
-Robert ja... nie wiem co powiedzieć.-odparłam i podeszłam do niego bliżej oraz przytuliłam się do niego. Nie jestem dobrym psychologiem, ale wiem, że kiedy jest źle każdy potrzebuje bliskości drugiej osoby.-Nie mam zielonego pojęcia jak Ci pomóc.
-Wiki, ja się boję, że ona kogoś ma.-dodał nie patrząc nawet na mnie.
-Nawet tak nie myśl do cholery!-podniosłam głos.-Ania kocha Cię i jestem tego w 100% pewna!
-No, to co się z nią dzieję?-zapytał.
-Musisz z nią jeszcze dzisiaj porozmawiać. Szczerze, delikatnie, spokojnie. Nie naciskaj na nic.
-Kiedy ja już nie raz próbowałem z nią rozmawiać. Zawsze mnie zbywała albo nawet gorzej. Może ty... spróbujesz z nią pogadać?
-Ja?-zdziwiłam się, ale w sumie Lewy ma rację. Może mi uda się coś od niej wyciągnąć.
-Wiki, proszę. Ja już nie radzę sobie z tym wszystkim. Proszę pogadaj z nią jutro przed meczem. Proszę.
-Dobrze Robert. Dobrze...
-Dziękuję.-popatrzał w końcu na mnie, a w jego oczach widziałam łzy. Było mi go w tym momencie ogromnie szkoda. Nie mogłam znieść tego widoku. Przytuliłam go ponownie, ale tym razem na dłużej. Postaram się mu pomóc, bo wiem, że zrobiłby to samo na moim miejscu.-Nie wiem co bym zrobił bez Cibie. Przyjazd do Dortmundu był Twoją najlepszą decyzją w życiu.-w końcu się uśmiechnął.
-Wiem, nie raz sobie to powtarzam.
Razem z Lewym postanowiliśmy zamówić coś do picia. Robert poprosił o Late, a ja jako, że już piłam wzięłam zwykłą herbatę. Siedząc tak doszłam do wniosku, że będę musiała jeszcze tu wrócić. ta mała restauracja jest świetna. Urocza i ma w sobie taki klimat, że nie chce się wychodzić.
Rozmawiając z Robertem starałam się gadać tylko o jakiś miłych rzeczach, bo chłopak mi się już całkiem rozklei. Dopiero po jakiejś godzince postanowiliśmy się zbierać. Kiedy Robert chciał wychodzić kelnerki poprosiły nieśmiało o autograf i zdjęcie. Naturalnie robiłam za fotografa, ale jakoś nie przeszkadzało mi to. Najlepsze okazało się to, że na koniec dziewczyny chciały również zdjęcie ze mną. Oczywiście nie odmówiłam im. Po wyjściu Robert zawiózł mnie do domu, a sam odjechał.

Kolejnego dnia obudziłam się około 11. Moja pora wstania jest taka, bo jeszcze wczoraj gadałam z Marco do późna. Opowiedziałam mu o spotkaniu z Lewym i sam powiedział, że przed meczem pogada z Robertem.
Następnie wykonałam wszystkie poranne czynności. Na dół zeszłam ubrana w zwykły dres i jakąś większa koszulkę na krótki rękaw. Zjadłam śniadanie z rodzinką, a potem oboje z bratem zaczęliśmy oglądać Scooby-Doo. Może to dziwne, ale mimo mojego wieku to i tak uwielbiam ta bajkę. Gdy kreskówka dobiegła końca była 13, więc postanowiłam zadzwonić do Ani i umówić się z nią.
-Cześć Aniu!-powiedziałam zanim karateczka zdążyła coś powiedzieć.
-O, hej.-odparła.
-Wybierasz się dzisiaj na mecz?-zapytałam.
-Jeszcze nie wiem...
-To świetnie! Będę u Ciebie za pół godziny. Zanim pojedziemy na mecz pójdziemy jeszcze na jakiś obiad, okej?-odpowiedziałam zanim przyjaciółka powiedziała coś, co bym nie chciała usłyszeć.
-Ahhh...-westchnęła głośno.-No dobrze, to ja idę się przyszykować.-dodała.
-Dobrze to do za chwilę!-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Do za chwilę.-odpowiedziałam i jednocześnie się rozłączyliśmy.
Po skończonej rozmowie szybko udałam się na górę do pokoju, by wybrać coś w czym mogłabym się pokazać. Trafiło na to, więc bez żadnego "ale" skoczyłam do łazienki i przebrałam się, a włosy spięłam w koka. Pożegnałam się z rodzicami i bratem, których na meczu nie będzie, ale Kuba jedzie wraz z Felixem, i jego rodziną.
-Witam sąsiadkę!-usłyszałam za sobą. Był to oczywiście Marco.-Nawet się ze mną nie przywita.-marudził, a potem podszedł i wbił się w moje usta.
-Lepiej Ci?-uśmiechnęłam się.
-Lepiej.-powtórzył gest.-Wybierasz się sama na mecz i-spojrzał na zegarek.-tak wcześnie?
-Jadę po Anię, a potem idziemy coś zjeść i na meczyk.-odpowiedziałam. Z Marco pogadałam jeszcze chwilkę, bo oboje nie potrafimy przestać spędzać czas ze sobą. Oczywiście na koniec nie obyło się bez malutkiego buziaka. Kiedy Reus odszedł wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Ani i Lewego.

Po 10 minutach zaparkowałam pod domem sportowców. Chciałam już wychodzić i pójść po Anię, ale nie było to konieczne, bo już wychodziła.
-Cześć!-powiedziała uśmiechnięta, ale ja od razu wyczułam, że coś jest nie tak. To nie jest ta Ania co zawsze. Ten uśmiech jest wymuszony i sztuczny. Może ktoś, kto nie zna Lewandowskiej by tego nie wyczuł, ale ja znam ją bardzo dobrze.
Drogę do naszej ulubionej restauracji spędziliśmy na rozmowach o meczu, formie chłopaków etc.
Gdy już w końcu dotarłyśmy to usiadłyśmy na miejscach i zamówiłyśmy jakieś jedzonko. Po raz kolejny dzisiejszego zostałam zaskoczona. Otóż Ania zamówiła bardzo kaloryczny obiad.
-Ania, wszystko okej?-zapytałam.
-Tak. Czemu pytasz?
-Pierwszy raz widzę Cię z kotletem. Normalnym kotletem.
-Czasami można.-zaśmiała się, a ja już nie wnikałam. Kiedy powoli kończyłyśmy jeść postanowiłam dowiedzieć się w końcu co się dzieję.
-Aniu może pogadamy tak szczerze?-zaczęłam.
-To znaczy? Nie bardzo rozumiem.-odpowiedziała zdziwiona.
-Co się dzieje z Tobą i Robertem? Gadałam z nim wczoraj i martwi się o Ciebie.-oznajmiłam.
-Dlaczego wy wszyscy jesteście tacy upierdliwi? Nic mi nie jest. Jest wszystko w porządku.
-To dlaczego zachowujesz się tak jak zachowujesz?-nie dawałam za wygraną.
-Wiktora, ja rozumiem Cię, że się martwisz, ale powtarzam: NIC-MI-NIE-JEST!-podniosła głos. Skończmy temat i chodźmy na mecz, bo sie spóźnimy.-dodała i bez słowa zaczęła ubierać się ubierać, a ja powtórzyłam po niej.
W drodze na stadion nie rozmawiałam już z Lewandowską. Dziwnie, jest to wszystko. Wydaję mi się, że chce cały czas mnie zbyć. O co do cholery w tym chodzi? Czyżby Ania coś ukrywała? A może Robert ma rację i zdradza go? Tym zapytaniem skończyłam swoje rozmyślenia, bo byłyśmy już pod Signal Iduna Park. bez słowa wysiadłyśmy z samochodu i zaczęłyśmy kierować się na trybuny, gdzie większość już była.
-O! Popatrzcie, kto zaszczycił nas swoją obecnością!-krzyknęła Riri.
-No cześć!-odparła Ania i zajęła się rozmowami z dziewczynami. Ja natomiast postanowiłam podejść do Marco i Nuriego, którzy podobnie jak wcześniej goszczą na trybunach. Ania najwyraźniej nie miała zamiaru już ze mną rozmawiać, więc ja nie miałam zamiaru być pierwszą, która się odezwie.
-Jestem.-powiedziałam i usiadłam obok Marco, który to od razu się uśmiechnął oraz mnie objął.
-Coś taka nie w humorze?-zapytał Nuri.
-Pokłóciłam się z Anią...-westchnęłam.-Teraz jest z resztą to ja nie będę jej wchodzić w drogę.
-To Ania tu jest?-zdziwił się piłkarz. Potem nasza trójka odwróciła się jednocześni do tyłu i zobaczyliśmy śmiejącą się Lewandowską.
-Widzę, że świetnie się bawi z resztą.-zdenerwowałam się.
-Oj, nie przejmuj się nią. Pewnie to tylko chwilowe, a za moment będziecie już się z tego śmiały.-pocieszałam mnie blondyn.
-Wiecie co. Idę do sklepiku coś kupić, bo chce mi się pić. Przynieść Wam coś?-zapytał Sahin.
-Nie, dzięki.-odpowiedzieliśmy wspólnie, a zawodnik BVB zniknął.
-Rozmawiałaś z Anią o Robercie?-bardziej stwierdził niż spytał.
-Strasznie się wkurzyła. Zaczęła na mnie krzyczeć i mówić, że wszystko jest ok, ale ja wiem, że nie.
-Też gadałem z Lewym o tym. Mówił, że już nawet nie śpią razem w sypialni. Kurde, a może ona ma kogoś...
-Myślałam też o tym, ale to nie możliwe. Nie Ania. Przecież ona kocha Roberta.-stwierdziłam.
-Różnie bywa...-westchnął, ale po chwili dodał.-Jednak pamiętaj, że ja nigdy czegoś takiego Ci nie zrobię.-uśmiechnął się.
-Oboje nigdy tego nie zrobimy.-powiedziała, a Marco pocałował mnie w usta, a po chwili już piłkarze wychodzili na murawę.

"Borussia wygrała kolejny mecz w lidze..." Jak dawno nikt tego nie powiedział. Po raz kolejny przegrywamy. Owszem zostało jeszcze trochę czasu do końca, ale nie wydaje mi się, że doprowadzą przynajmniej do remisu. Marco jest wyjątkowo nie w humorze. Jak przed meczem gęba mu się nie zamykała tak teraz siedzi cicho i nawet nie komentuje niczego. Podobnie Nuri. Obydwoje są po prostu załamani.
Nagle odruchowo odwróciłam się do tyłu i zauważyłam, że nie ma Ani. Wstałam bez słowa i podeszłam do dziewczyn.
-Hej, Ania już poszła?-zapytałam.
-No, właśnie było coś dziwnego, bo zadzwonił telefon, poszła odebrać i powiedziała, że musi już iść.-odparła Lisa.
-Tak po prostu?-zdziwiłam się.
-Niestety...-powiedziała Riri.
-A dawno to było?-dopytywałam.
-Nie, jakieś 2 minuty temu.-dodała Cathy. Kiedy to powiedziała do głowy wpadł mi pewien pomysł. Szybko wbiegłam z trybun, nie mówiąc nic do do nikogo. Wpadłam na parking, odszukałam swój samochód i ruszyłam. Zauważyłam właśnie Lewandowską, która wsiadała do taksówki. Może to co robię, a raczej chcę zrobić, czyli śledzić Anię nie jest za bardzo w porządku, ale nie mam innego wyjścia. Muszę dowiedzieć się co jest grane. Jadąc za taksówką, modliłam się w duchu, by tylko nie zauważyła czegoś, ale byłam odpowiednio oddalona od taksówki. Po jakiś 10 minutach taksówka zatrzymała się pod luksusową restauracją.
-Ania...Co ty wyprawiasz...-powiedziałam sama do siebie.
Zaparkowałam trochę dalej od budynku, by mnie nie rozpoznała. Wysiadłam z auta i powędrowałam do restauracji. Weszłam tak, by nie zauważyła mnie, ale na szczęście usiadła dalej, lecz na nieszczęście nie była sama. Siedział już tam młody i przystojny brunet. Jak to zauważyłam poczułam okropny ból. Bardzo zżyłam się ostatnio z Robertem. Nie mogę uwierzyć, że najgorsze przypuszczenia sie sprawdzają. Lewandowska podeszła do niego i pocałowała go w policzek. tego było już za wiele. Musiałam już stamtąd wyjść. Nie chciałam wiedzieć więcej. Wychodząc zauważyłam małą ławeczkę. Postanowiłam przysiąść na chwilę na niej i pomyśleć. Ania jest moją przyjaciółką, ale to co robi... Nie będę jej bronić. Nie mam nawet takiego zamiaru... Ale z drugiej strony może ma jakiś powód, dla którego zdradza Roberta. Chociaż ja tak w sumie nie widziałam za wiele. To nie musi oznaczać najgorszego. Ja już sama nic nie wiem... Nagle przypomniałam sobie, że z tego wszystkiego zapomniałam powiedzieć Reusowi, o tym, że wychodzę. Wyjmując telefon zauważyłam mnóstwo SMS i nieodebranych połączeń od niego. Postanowiłam do niego szybko zadzwonić.
-Wiki! Gdzie ty do cholery jesteś!?-powiedział na początek.
-Wiem. Przepraszam, że wyszłam, ale musiałam pójść za Anią.-westchnęłam.-Przepraszam Cię, ale byłeś taki smutny to nie chciałam...W sumie nie wiem co ja chciałam, a czego nie...
-Przestań. Ja też Cię przepraszam... Kochanie...Coś się stało, tak?-zapytał.
-Chcesz, żebym jeszcze bardziej zepsuła Ci humor?
-Ania... Czy ona...?-Marco zaczynał podejrzewać.
-Jest teraz w drogiej restauracji z jakimś chłopakiem.-powiedziałam.
-Żartujesz sobie?!
-Marco, z takich rzeczy się nie żartuje!-krzyknęłam. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Chciałabym po prostu położyć się spać.
-Ja właśnie jestem u Roberta z Mario. On jest załamany i dodatkowo cały czas mówi, że to jego wina, że przegrali mecz. Co ja mam mu powiedzieć?-zapytał.
-Nie mam pojęcia...-opuściłam głowę
-Dobra coś wymyśle...
-Okej. To pa... Marco!-dodałam szybko by piłkarz się nie rozłączy.
-Tak?
-Kocham Cię...-szepnęłam.
-Ja Ciebie też.-wyczulam, że się uśmiecha.-Przyjedź zaraz do Roberta.
-Postaram się. Pa.
-Pa mała.
Postanowiłam posiedzieć jeszcze chwilę na ławce i pomyśleć. Jednak zaczęło robić mi się już zimno i zaczęłam wstawać, by udać się do samochodu, gdy usłyszałam kobiece wołanie. Nie rozpoznałam na początku głosu, ale błagałam by to nie była Ania. Kiedy powoli się odwróciłam, owszem zobaczyłam idącą w moim kierunku Anię, ale niemiecką.
-Hej, co ty tu robisz?-zapytała dziewczyna Mario.
-Ach... szkoda gadać.-westchnęłam i ponownie opadłam na ławkę.
-Pokłóciłaś się z Marco?-dopytywała.
-Nie, z Marco jest wszystko w porządku. Chodzi o Anie.-oznajmiłam, a po chwili zaczęłam opowiadać jej całą historię.
-Nie, to nie możliwe... ANIA?-modelka nie potrafiła przyjąć tej informacji.
-Zobacz!-powiedziałam szybko.-To właśnie ona i ten facet.
-Kurde.-powiedziała pod nosem Niemka.-Szkoda, że nie jestem samochodem to byśmy pojechali za nimi.
-Ale przecież ja jestem.-dopowiedziałam szybko.
-No, tak!-ocknęła się Brommel i obie pobiegłyśmy szybko do mojego samochodu.
Za Anią i tajemniczym kolesiem jechaliśmy dość długo. Żadna z nas nie miała pojęcia, gdzie oni mogą sie kierować. To wszystko zaczynało być coraz bardziej dziwne.
-Prędzej paliwo mi się skończy, nim oni dojadą na miejsce.-westchnęłam.
-Cholera wie, gdzie on ją ciągnie.-dodała Ann. Nagle samochód zaczął się zatrzymywać przed pewną willą.
-No, nie mów, że oni idą do niego.-powiedziałam przerażona.
-Chwila...-powiedziała modelka i zaczęła się przyglądać dokładnie temu domowi.-Zaraz, przecież ja byłam tu już kiedyś.
-Co?-podniosłam głos zdziwiona.
-Bo to jest prywatna klinika doktora Hansa Brauna, a ten chłopak to jego syn. Jest studentem medycyny. Pamiętam go.
-Co ona by tu robiła?-zapytałam.
-Nie chcesz wiedzieć, co właśnie pomyślałam.-odparła blondynka.
-Masz rację, ale powiedź.
-Może być tak, że Ania i ten studencik mieli romans i zaszła w ciąże.
-Chcesz powiedzieć, że Ania ma zamiar usunąć dziecko?
-Nie, ale może tak być.-odpowiedziała.
-Boże...Co się dzieje...-złapałam się za głowę.
-Poczekamy tu, aż wyjdzie i...
-Podejdziemy do niej. Musimy to wyjaśnić raz na zawsze.-przerwałam wypowiedź dziewczyny Mario i dopowiedziałam za nią.
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Nie, ale musimy to wyjaśnić.-odparłam.
Wizyta Ani w klinice dłużyła się niemiłosiernie. Marco dzwonił do mnie już kilka razy, a ja powiedziałam mu, że jestem z Ann i robię coś bardzo ważnego. Nie zdradziłam, co dokładnie, bo powiedziałby Robertowi, a z nim jest już coraz gorzej. Nagle zauważyłyśmy, że drzwi się otwierają i oboje wychodzą.
-Dobra, idziemy.-zarządziłam i oboje wyszłyśmy z auta i szybkim krokiem podeszłyśmy do Lewandowskiej. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałam znać prawdę, ale bałam się jej. Kiedy byłyśmy już bliżej zauważyłam po ich minie, że nie są za szczęśliwi. Czyżby usunięcie dziecka się nie udała?
-Ania wyjaśnisz nam to?-powiedziałam poważnie, a Lewandowska aż poskoczyła. Była bardzo przerażona.
-Wiki? Ann? Co wy tu robicie?-zapytała sparaliżowana.
________________________________________________________________
W KOŃCU ROZDZIAŁ 20!

Na początku chciałabym BARDZO przeprosić za prawie dwu tygodniową przerwę.
Nie była ona specjalna, bo bardzo chciałam dodać rozdział, ale czasy brak :(
Wcześniejszy tydzień był zawalony egzaminami, a ten poprawami. Sama już nie wyrabiam :(((
Tak strasznie czekam na tą przerwę długa, bo już jestem tym wszystkim cholernie zmęczona :/
Od razu też mówię, że kolejny rozdział pojawi się dopiero po 19, bo za niedługo semestr się kończy i trzeba poprawiać co można :)
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to :( Sam rozdział nie jest jakiś specjalny, ale to tylko co udało mi się napisać w ciągu tych właśnie dwóch tygodni.
Przepraszam też, że nie komentowałam Waszych blogów, ale ostatnio tez nie miałam głowy do tego.
Na początki jeszcze coś komentowałam, ale w ostatnich dniach nie miałam już siły na nic :(
Jeszcze chyba choroba zaczyna mnie coś brać...Grrr
Mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej :)

A i mam tu wiadomość jeszcze dla KARU  
Pamiętasz jak pisałaś mi bym przed egzaminami porządnie się najadła, bo będzie mi burczało w brzuchu?
Chyba wykrakałaś, bo drugiego dnia na matematyce zaczął doskwierać mi głód i cholernie głośno burczeć :(
Ja i mój kolega obok prawie płakaliśmy ze śmiechu :D
Oczywiście od razu ty mi się przypomniałaś XD
HAHAHAHHAH
Pozdrawiam Cię! :*

No to o co chodzi z Anią?
Kim dla niej jest ten mężczyzna?
Czy wyjaśni to Wiki i Robertowi?


DOWIECIE SIĘ ZA TYDZIEŃ :) 

Komentujemy! 

ENJOY ♥

9 komentarzy:

  1. No kochana dwutygodniowa przerwa rewelacyjnie na Ciebie wpłynęła. :D
    Podoba mi się ten rozdział. Jest taki tajemniczy i... detektywistyczny. xD
    Jakoś nie mogę przyzwyczaić się do takiej Ani... Ona nie pasuje mi w tym opowiadaniu na taką zołzę. A to wszystko Twoja wina. Za dobrze ją wykreowałaś. ^^
    Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Coś nie pasuje mi do Anki zdrada...
    A może to dziecko jest Roberta? Może ona chce je usunąć, bo dziecko zaszkodziłoby jej karierze? Taką opcję jestem w stanie przyjąć, ale tą ze zdradą już niekoniecznie... :x
    Naprawdę mnie zaciekawiłaś tym rozdziałem. Chylę czoła i głośno klaszczę! ♥
    Czekam na następny rozdział. :3
    Buziaki :*
    PS. Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział do mnie. ;) Ja też rozdział dodałam nieco spóźniony, ale zostałam zawalona obowiązkami. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest cudowny :)
    To całe zdradzanie nie pasuje mi do Lewandowskiej :C
    Żal mi Roberta, widać, że bardzo się martwi o swoją żonę :C
    Powiem tak, rozdział boski i nie mogę doczekać się kolejnego <3
    Życzę weny i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny <3
    Kurcze.. nie no Ania nie mogłaby zdradzić Roberta , mam nadzieję jednak, że chodzi tu o coś innego..
    Bardzo szkoda mi Roberta nie wie co się dzieje , cierpi :(
    Bardzo jestem ciekawa co będzie dalej i co ukrywa Ania .
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, jak mogłaś urwać w takim momencie? I jeszcze nas zostawiasz na tyle dni :( Rozdział mega! Jestem tak strasznie ciekawa o co chodzi z Anią. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział super :) Mam pytanie: masz może link do bloga o Romanie(chodzi o tego z bvb)i jego "córce"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :*
      http://walcz99.blogspot.com/ Chodzi Ci o ten blog? ;)

      Usuń
  6. Hahahahahahaha :D Widzisz - OSTRZEGAŁAM! :DDD Mi na próbnych nie burczało, ale własnie na tych oficjalnych, to taki wstyd ... ;P Rozdział świetny, życzę weny i weny w poprawianie ocen :D Do następnego, pozdrawiam :** - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Anka? Boże!
    To na pewno nie może być to co myślę! Ona jest taka porządna i przecież kocha Roberta prawda?
    Nie będę snuć głupich domysłów i poczekam aż się to wszystko powyjaśnia.
    Czekam na nn i zapraszam do siebie ^^
    <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurcze jak ten rozdział trzyma w napięciu. Ciekawa jestem o co chodzi w tym wszystkim. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń