wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 28


"PROSZĘ... WYBACZ MI"


*******
Gdy odprowadziłem Wiktorię pod dom, sam szybko udałem się do siebie i ruszyłem w drogę do Düsseldorfu, gdzie mieszkają rodzice Ann. Przez całą drogą układałem sobie w głowie co mam powiedzieć jak ją zobaczę, ale ostatecznie postawiłem na spontan. Jak byłem już w mieście, po drodze wstąpiłem do kwiaciarni i kupiłem najpiękniejszy bukiet kwiatów jaki był. Następnie ruszyłem do domu państwa Brommel, gdzie jest tymczasowo Ann. Niepewnie podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Serce strasznie mi waliło. Cholernie bałem się, że mogę ją stracić, przez swoje tchórzostwo. Po chwili usłyszałem kroki, które zbliżały się do drzwi. Nagle powili się otworzyły, a przede mną stała Ann. Nie wyglądała z najlepiej. Miała podkrążone oczy, nieułożone włosy i była ubrana w jakiś dres. Zupełnie nie przypominała mi tej samej kobiety, ale i tak ciągle w moich oczach była piękna. 
-Czego tu chcesz?-zapytała z pogarda.
-Ann... kochanie. Porozmawiajmy.-błagałem ją.
-Teraz się nagle taki rozmowny zrobiłeś?! Wynoś się stąd! Nie chcę Cię widzieć! Sama wychowam to dziecko i ty nie będziesz mi do niczego potrzebny!-krzyczała i już chciała zamknąć mi drzwi przed nosem, ale uprzedziłem ją i nie pozwoliłem jej na ten krok. 
-Ann! Posłuchaj mnie, proszę!-powiedziałem, a ona popatrzała na mnie.-Ja wiem, że zachowałem się jak ostatni kretyn i zraniłem Cię, ale zrozum proszę też mnie. Nie codziennie dowiaduję się, że zostanie się ojcem. Spanikowałem i bałem się tej odpowiedzialności. 
-Wiesz jak ja się poczułam!?-spojrzała na mnie, a ja dostrzegłem, że ma zaszklone oczy. Chciałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie. 
-Wiem i przepraszam Cię za to. Już mówiłem Ci kilka razy, że jestem idiotom i tego nie zmienisz! Ale ten idiota kocha Cię i kocha to dziecko, które wychowamy RAZEM!  Rozumiesz! Przemyślałem to wszystko, porozmawiałem z Wiktorią i jestem debilem, że nie zrozumiałem tego od razu.-dodałem i jednocześnie klęknąłem przed nią i złapałem za jej kruche dłonie.-Błagam! Wybacz mi! Ja wiem, że może ty nie potrzebujesz mnie, ale JA Cię potrzebuję! 
-Mario, wstań!-odparła łagodnie, co mnie bardzo cieszyło. Wykonałem polecenie i ponownie popatrzałem na nią. Wtedy już nie mogłem się oprzeć i pocałowałem ją namiętnie. Brakowało mi tego.
-Będziemy mieli ślicznego syna, który odziedziczy po mnie te wspaniałe geny.-zaśmiałem się.
-A kto powiedział, że będzie chłopiec?
-Ja. Innej możliwości skarbie nie ma.-odpowiedziałem ponownie wbiłem się w jej usta. Dziewczyna pociągnęła mnie do siebie, a ja jednym kopnięciem zamknąłem drzwi.-A co z Twoimi rodzicami?
-Nie ma ich.-powiedziała i ruszyliśmy do jej sypialni. Ann wspominała mi, że jej rodzice dużo pracują i raczej nie można nazwać tego zaletą, ale w tej sytuacji... 
-Kocham Cię, a i tu proszę, kwiaty dla Ciebie.-dodałem jak byliśmy już na górze w sypialni. Ann je złapała i rzuciła na stół.
-Wolę Ciebie od jakiś durnych kwiatów.-odpowiedziała i zajęliśmy się sobą na kilka godzin. 


*******
-W końcu koniec drogi!-krzyknęłam, gdy byliśmy już pod naszym domem. Tak, dopiero wróciliśmy od dziadków i dopiero teraz myślę jak uda mi się nadrobić lekcję z tego tygodnia jak byłam w Polsce. Czuję, że czeka mnie dużo roboty.
Jeśli chodzi o sam pobyt w Hamburgu to powiem, że udał się nawet bardzo. Dawno nie widziałam dziadków i strasznie się za nimi stęskniłam. Opowiedziałam im o Marco i obiecałam, że następnym razem przyjadę wraz z nim, bo bardzo chcieli go poznać. Przyjemnie było się tak oderwać od tego zgiełku i spotkać się rodziną. A co do spotkań, to w Hamburgu natknęłam się na pewną osobę.

Ruszyłam chodnikiem do najbliższego supermarketu. 
-Zachciało im się czekolady.-myślałam. Babcia z mamą wysłały mnie do sklepu po jakieś słodycze, bo nie wyobrażają sobie kawy "na sucho". Miasto znam dość dobrze, bo babcia, która jest też jednocześnie mamą mojego taty, mieszka tu od urodzenia i jest rodowitą Niemką. Często przyjeżdżaliśmy tutaj jak jeszcze mieszkaliśmy w Polsce. Jak byłam mała to uwielbiałam to miasto. Uwielbiałam z kuzynami bawić się na pewnym placu zabaw. Tak, mimo wszystko moje wczesne dzieciństwo wspominam nawet dobrze. Mniej ciekawie było jak dorosłam. 
Gdy po około 20 minutach byłam już w markecie kupiłam potrzebne rzeczy i powoli kierowałam się do kasy, wpadłam na kogoś.
-Auć.-syknęłam i spojrzałam, kto został moją przeszkodą. Okazało się, że jest nią... Caroline? 
-Wiki?-upewniła się, a ja uśmiechnęłam się. Dziewczyna podeszła bliżej i przytuliła mnie.-Co Cię tu sprowadza? A, czekaj. Masz tu dziadków przecież.-przypomniała sobie prawdopodobnie naszą ostatnią rozmowę. 
-Tak, właśnie przyjechałam z rodzicami i bratem ich odwiedzić.-wyjaśniłam.
-Słuchaj, może masz chwilkę wolną. Pójdziemy do jakiejś kawiarni i pogadamy? Dawno Cię nie widziałam. Co ty na to?-zaproponowała, a ja zgodziłam się. Obie poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za nasze zakupy oraz udałyśmy się razem do celu. 
-To opowiadaj, jak Ci się żyje w Hamburgu?-zaczęłam, kiedy dostałyśmy swoje ciepłe napoje. 
-W porządku, a nawet bardzo dobrze. Znalazłam tutaj pracę w szpitalu, poznałam nowych ludzi. Nie narzekam. Jakoś się żyje. Lepiej opowiadaj jak jest u Ciebie i u Marco.-powiem szczerze, że nie wiedziałam jak mam z nią rozmawiać. Przecież blondynka była z Marco dwa lata, więc czy na pewno na miejscu jest opowiadanie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku?
-Okej, dobrze, a nawet bardzo dobrze.-odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Spokojnie, wiem, że jest dziwnie Ci przy mnie o nim rozmawiać, ale jest w porządku. Już pogodziłam się z tym, że Marco to jest przeszłość. Oboje pasujecie do siebie.-uśmiechnęła się do mnie. 
-Nigdy Ci tego nie mówiłam, ale czasami jest mi głupio, bo ty i Marco byliście ze sobą tak długo... Ja nie chcę mieć dodatkowego wroga.
-I nie masz. Mój związek z Reusem nie układał się już dawno. To była tylko kwestia czasu zanim się rozstaniemy. Przez jakiś czas to prawda kochałam go, ale co poradzić, gdy ktoś inny nie odwzajemnia uczucia? Dodatkowo okłamałam go jeszcze. Tak wstyd mi jest jak sobie o tym przypomnę co narobiłam.-oparła głowę o rękę.
-Każdy popełnia głupstwa.-broniłam ją.-Po prostu go kochałaś.
-A on mnie nie. Wiesz, z jedne strony może to i dobrze, że się tak to wszystko zakończyło. Teraz, kto wiem... Może tutaj w Hamburgu zakocham się na nowo.
-Życzę Ci tego.-uśmiechnęłam się szczerze.
-Ja również mam nadzieję, że Twój związek z Marco będzie kwitł. Zasłużyliście na to.


Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do Marco i opowiedziałam mu o spotkaniu z jego byłą. Nie był zadowolony, ale docenił to jej zachowanie. Niestety, ale już chyba jej nie zaufa nigdy, ale nie dziwię mu się, bo Caroline rzeczywiście narobiła trochę problemów sobie tym kłamstwem, ale tak jak powiedziałam: każdy popełnia błędy. Cieszę się też, że przynajmniej jedna Caro nie ma zamiaru zepsuć mi mojego związku. Cenię to u niej i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy oraz by była dziewczyna Marco spotkała tego jedynego. 

Wysiadłam z samochodu i od razu poszłam do swojego pokoju oraz rozpakowałam się. Najchętniej położyłabym się na łóżku i odpoczęła po podróży, ale niestety nie mogę, bo muszę wybrać się do Laury po notatki z lekcji. Złapałam za kluczyki od swojego samochodu i pojechałam do koleżanki. Gdy już tam dojechałam porozmawiałam chwilę z dziewczyną, która opowiedziała mi co się wydarzyło w szkole. Powiedziała, że na moje szczęście poprzedni, ale też i nadchodzący tydzień będzie łaskawy dla nas. Mamy zapowiedzianą tylko jedną kartkówkę, która jest jutro i do tego z WOS'u. Jest to dla mnie jeden z najłatwiejszych przedmiotów, więc nie będę musiała poświecić na niego szczególnie dużo czasu. W dobrym nastroju po pół godzinie opuściłam dom blondynki i wróciłam spokojnie do domu, zahaczając przy okazji o sklep. Kupiłam sobie jakieś przekąski na naukę i drukowanie notatek.
W domu zasiadłam spokojnie do komputera i podłączyłam drukarkę i zaczęło się... Niestety tylko wydawało mi się, że to takie łatwe. Po pewnym czasie wszystko zaczęło mi się mieszać i nie bardzo mogłam połapać, co do czego należy. Dopiero o 16 skończyłam wszystko. Musiałam jeszcze ponownie odwiedzić koleżankę z klasy i oddać zeszyty, ale na szczęście uratowała mnie mama, która jechała do znajomej właśnie w tamtym kierunki i zaproponowała oddanie zeszytów za mnie, co było mi bardzo na rękę, bo mogłam w spokoju zająć się WOS'em i przeglądaniem innych jutrzejszych lekcji. W pokoju najlepszym miejscem na naukę był parapet, na którym uwielbiałam siadać i pogłębiać się w nauce. Kiedy zaczytałam się w tajniki działania gospodarki usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam, a po chwili wyłonił się Reus.-Co ty tu robisz?-zdziwiłam się.
-Też za Tobą tęskniłem.-odparł "obrażony".-Co tam czytasz?-zapytał i podszedł do mnie bliżej całując przy tym moje usta.
-Uczę się na kartkówkę z WOS'u, a przed chwilą ogarnęłam wszystkie zaległe notatki.-westchnęłam.-Trochę tego było, ale nie żałuję tego wyjazdu.-zaśmiałam się.
-Dużo Ci jeszcze tego zostało?
-A co?
-Bo właśnie niedawno Mario do mnie dzwonił i zaprosił nas do siebie. Nie wiem, kto będzie i o co chodzi, ale mówił, że to ważne.-odparł i położył się na moim łóżku. Gdy powiedział, że to coś ważnego od razu domyśliłam się, że chodzi o dziecko Mario. Uśmiechnęłam się pod nosem, a Reus coś wyczuł, że wiem o co chodzi.-Czyżbyś była wtajemniczona?-zapytał podejrzliwie.
-Ja? No coś ty!-udawałam głupią.
-Nie umiesz kłamać.-skomentował.
-Ale ja na prawdę nie mam pojęcia o co mogło chodzić Mario.-broniłam się, a Marco wstał z łóżka i zaczął podchodzić do mnie. Był coraz bliżej.
-Masz ostatnią szansę, albo zaraz mi wszystko powiesz, albo pożałujesz.
-Grozisz mi?-zapytałam i odłożyłam książkę.
-Nie. Ostrzegam.-zaśmiał się.
-Mówię poważnie: nic nie wiem.
-Ostatnia szansa.-dodał i objął mnie w pasie.
-Marco... co ty kombinujesz?-zaniepokoiłam się, a piłkarz wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Potem rzucił mnie na nie i zaczął gilgotać. Nie mam jakiś strasznych łaskotek, ale i tak była to dla mnie męczarnia.
-Przestań debilu!-krzyczałam.
-A odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie?
-Nie, bo nic hahah nie wiem.
-To nie.-odparł.
-Dobra! Wygrałeś hahah, ale proszę przestań.-chłopak posłuchał mnie i przestał łaskotać.
-No, więc słucham.-zapytał, a w odpowiedzi uzyskał poduszkę, którą rzuciłam mu w twarz.
-Może i mojej mamy nie ma, ale jest tata i brat.-powiedziałam najpierw.
-Co z tego. Oboje lubią mnie, a już tym bardziej twój brat.-odpowiedział z dumą w głosie, a ja zaśmiałam się głośno.
-Dobry żart!
-Dobry, czy nie, to teraz nie ważne. Mów o co chodzi z Mario.-wrócił do tematu.
-Okej, ale jak tam będziemy to o niczym nie wiesz.-upewniłam się.
-Słowo harcerza!-przysiągł.
-Bo... Mario i Ann... spodziewają się dziecka.-odparłam i uśmiechnęłam się.
-Co?!-krzyknął zdziwiony.-Mario i ojcem? Nie wierzę...
-Ale to prawda. Znaczy ja wiedziałam już w Polsce od Ann. Powiedziała mi i Ani, a w piątek, właśnie wtedy jak byłam z Mario, gdy dzwoniłeś to powiedział mi o tym. Był lekko mówiąc przerażony i niepewny, ale prawdopodobnie pogadał z Ann - Kathrin. Wyjaśnili i teraz chcą innych o tym powiadomić.
-Nie dochodzi do mnie jeszcze to, że Mario będzie miał dziecko. Nie pasuje to do niego.
-Dziecko go zmieni Marco. Też uważam, że nie jest jeszcze w pełni gotowy na potomstwo, ale nie ma wyjścia. Musi wydorośleć.-oznajmiłam i przytuliłam się do swojego chłopaka. W sumie nie wiem dlaczego, ale tak nagle przypomniało mi się wszystko. Mniej więcej to, że sama zostałabym matką, gdyby nie wypadek. Reus odwzajemnił uścisk, a nawet pogłębił go.
-Zobaczysz, że w niedalekiej przyszłości też będziesz nosiła dziecko na rękach.-szepnął mi do ucha.-Razem będziemy.
-Wiem, ale... Ja ciągle się o to obwiniam. Nie potrafię sobie tego wybaczyć...
-Przestań. Proszę, przestać się obwiniać, bo to nie jest twoja wina. To był wypadek i nie ma sensu tego rozpamiętywać.-odparł.
-Kocham Cię Marco.-powiedziałam, a chłopak podniósł moją głowę i zachłannie pocałował.
-Kochanie... co z tą wizytą u Mario i Ann?-przerwałam po chwili trwania w pocałunku.
-Jest 16.10, a mamy być tam na w pół do piątą, więc jest czas. Sam muszę się przebrać jeszcze i ty chyba też, co?
-Ta... nie wyglądam za najlepiej.-stwierdziłam.
-Tego nie powiedziałem.-pocałował mnie w policzek.-Wyglądasz pięknie tak jak zawsze, ale znam cię już trochę i wiem, że musisz wyglądać jeszcze lepiej dla siebie.-zaśmiał się.-No i dla mnie, bym mógł się tobą każdemu pochwalić.
-Kochamy jesteś, ale idź już, bo spóźnimy się jak zwykle.-dodałam. Po chwili żegnałam się już z piłkarzem i ruszyłam do garderoby coś wybrać. Jakoś nie miałam problemu ze znalezieniem odpowiedniego stroju. Podeszłam do łazienki, gdzie szybko się odmyłam i pomalowałam. Włosy postanowiłam nie ruszać i po prostu je rozpuściłam. Gotowa zeszłam na dół i ubrałam parkę. Powiadomiłam tatę, bo mamy jeszcze nie było, że wychodzę i wrócę wieczorem. Gdy otworzyła frontowe drzwi, właśnie do nich podchodził już blondyn.
-Co za zgranie.-powiedzieliśmy niemal równo, po czym zaśmialiśmy się i ruszyliśmy do samochodu piłkarza, który zawiózł nas do domu Mario, który w sumie daleko nie był, ale jednak postanowiliśmy wyruszyć samochodem, bo wieczorem będzie zimno. Równo o 16.30 wysiedliśmy z samochodu, który zaparkowaliśmy pod jego domem, gdzie stało już trochę pojazdów. Weszliśmy po schodkach i bez pukania weszliśmy do domu. Było już tam trochę głośno, ale na szczęście Gotze wychodził z salonu.
-No witam!-krzyknął-Cieszę się, że jesteście.-brakuje jeszcze tylko Jürgena z żona i jesteśmy w komplecie.-powiedział.
-Ściągnąłeś też trenera?-zdziwił się piłkarz z numerem jedenaście.
-Wiesz... zobaczysz później.-powiedział wymijająco. Z Marco postanowiliśmy wybrać się do salonu, ale zobaczyłam, że w kuchni jest Ann z Anią.
-Idź sam. Ja idę do dziewczyn.-oznajmiłam i rozstaliśmy się.-Dzień dobry paniom!-uśmiechnęłam się i weszłam głębiej.
-Witamy Panią Reus!-zaśmiała się przyszła mama, a my razem z nią.
-Jeszcze nie Reus.-odparłam z uśmiechem i usiadłam na krzesełku obok Lewandowskiej.
-Może i nie, ale kto wie co będzie za kilka lat.-dopowiedziała przyjaciółka.
-Czy wy mi już ślub planujecie?
-Hmm Wiktoria Reus... pasuje i to bardzo.-dodała Ann. Zaczęłyśmy chwilę gadać o stanie zdrowa dziewczyny Mario, aż nagle do kuchni weszły Lisa, Cathy i ... Carolin. Jak tylko ją zobaczyłam od razu posłałam jej moje najgorsze spojrzenie. W sumie nie zdziwiłam się, że tutaj się znalazła. Mario i Kevin przyjaźnią się, a Carolin to w końcu dziewczyna Grosskreutza. Chwilę posiedziały, ale do domu wszedł już trener z żona i mogliśmy powoli iść do salonu, gdzie Mario z Ann powiadomią nas o ciąży.
-Wiki.-usłyszałam głos Ann - Kathrin. Odwróciłam się w jej stronę z pytającą miną.-Przepraszam, że jest Caro, ale to Kevin ją zabrał. Mario chciał mu powiedzieć, by nie brał jej ze sobą, ale baliśmy się, że obrazi się.-tłumaczyła mi.
-Ann, spokojnie.-uśmiechnęłam się do niej szczerze.-Rozumiem Cię i to bardzo. Nic się nie stało.
-Na pewno? Nie jesteś zła?-dopytywała się.
-Jasne, że nie. Chyba hormony już na Ciebie działają.-powiedziałam i zaczęliśmy powoli kierować się do salonu.


*******
Kiedy Wiktoria poszła do Ann i Ani, ja zostałem z Mario i podążyliśmy do salonu, gdzie było już trochę gości. Usiedliśmy i zaczęliśmy wszyscy rozmawiać. Chciałem nawet powiedzieć przyjacielowi, że wiem, o co to całe zamieszanie, ale obiecałem coś Wiki. W pewnym momencie zobaczyłem, że z Kevin siedzi jego dziewczyna - Carolin. Patrzała się na mnie i obserwowała. Gdy ocknęła się i dostrzegła, że zauważyłem ją, szybko się odwróciła. Od wyjazdu nie miałem z nią w ogóle kontaktu. Po tym jak mnie okłamała nie chciałem z nią rozmawiać i słuchać jej tłumaczeń. Po jakimś czasie wyszła, gdzieś z dziewczynami prawdopodobnie do kuchni. Miałem tylko nadzieję, że nie pokłóci się z Wiktorią. Po chwili w domu pojawił się trener z Ullą. Wszyscy się zebrali i w wielkim salonie, a Wiki usiadła obok mnie. Pocałowałam ją nawet w policzek, by Caro widziała, że między nami jest dobrze i niczego nie zepsuła. Nagle Mario stanął na środku wraz z Ann i po chwili niepewności ogłosili nam, że spodziewają się dziecka. Wtedy wszyscy zaczęli im gratulować, a dziewczyny porwały Ann do siebie i zaczęły plotkować o wiadomych, kobiecych sprawach. Natomiast my - faceci przeprowadziliśmy poważną męską rozmowę. Oczywiście nie zabrakło rad Kloppa, który dawał swoje mądre i życiowe porady. Myślałem szczerze, że Mario nie będzie chciał za bardzo go słuchać, ale nie dość, że to robił to jeszcze dopytywał się innych rzeczy odnośnie rodzicielstwa. Po jakiejś godzinie czasu, każdy powoli wychodził do siebie, bo jutro z samego rana mamy wszyscy stawić się w klubie na jakimś spotkaniu, ale za to trening mamy dopiero wieczorem. Aktualnie siedziałem z Mario i Robertem w kuchni i czekałem na Wiki, która cały czas siedzi z dziewczynami na górze w sypialni. 
-Wiesz, co? Już nie mogę się doczekać jak będę nosił małego Mario.-zaśmiałem się. 
-Dziecko będzie miało najlepszych wujków na świecie.-dodał Lewy.
-Ta... aż wstyd się przyznać, ale ja na początku spanikowałem.-wyznał przyjaciel.
-To nic takiego.-obronił go Robert.-Dziecko to odpowiedzialność na całe życie, ale wierzę, że będziecie najlepszymi rodzicami na świecie.
-Mam nadzieję. Boję się trochę, ale chyba mam was? Co nie?-popatrzał na naszą dwójkę, a my go po prostu przytuliliśmy. 
-O jak słodko!-rozczulała się Wiktoria, która już zeszła na dół. 
-Chcesz się dołączyć?-zapytał Robert.
-Z chęcią, ale niestety muszę porwać wam Marco. Możemy już jechać, chyba, że jak chcesz to zostań, to ja się przejdę.-teraz zwróciła się do mnie. 
-Nie żartuj. Już ubieram się.-szybko zaprzeczyłem i ruszyłem po kurtkę. Po sekundzie znalazłem się już obok dziewczyny, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy pod dom.
Droga minęła nam szybko, ale nie dlatego, że było to blisko, tylko dlatego, że w towarzystwie Wiktorii czas upływa mi nie ubłagalnie. U niektórych po jakimś czasie związek traci na sile. Przestaje być już tak ciekawie, traci się uczucie namiętności, miłości. U nas jest zupełnie na odwrót. Z każdym kolejnym dniem zakochuje się coraz bardziej. Z każdą sekundą, gdy jej nie widzę tęsknie coraz bardziej. Kocham Wiktorię i myślę co by było gdybyśmy się nie poznali, gdyby nie wyprowadziła się do Niemiec. Przez przypadek zakochałem się po uszy i jestem w końcu szczęśliwy. Gdy tata dał mi pierścionek zaręczynowy mojej mamy pomyślałem jak wyglądałyby moje zaręczyny, a co przede wszystkim kiedy by były. Wtedy myślałem, że dopiero za kilka lat, ale teraz czuję, że zrobię to nawet szybciej. Może nawet jak skończy szkołę? Na razie mam jeszcze czas, ale chciałbym to zrobić nawet teraz w samochodzie. Marzę byśmy kiedyś przed ołtarzem powiedzieli sakramentalne "tak". Kiedy to będzie?
-Dziękuję za podwózkę.-uśmiechnęła się uroczo, gdy byliśmy już pod moim domem.
-Polecam się na przyszłość.-odparłem i przybliżyłem się do niej by pocałować ją. Zrobiłem to, a świat zatrzymał się na chwilę. Kocham to robić i chyba nigdy nie przestanie to być takie pełnie uczuć i miłości.-Kocham Cię.-powiedziałem na koniec i odsunąłem się od niej.
-Ja Ciebie też, ale pani od WOS'u nie bardzo i powinnam iść jeszcze trochę się douczyć.-westchnęła.
-A ja powinienem wybrać się na zakupy, bo w lodówce pustka.
-Widzę, że w domu brak kobiecej ręki. Chyba będę musiała u Ciebie częściej przebywać.
-Nie obrażę się.-odparłem i ponownie pocałowałem ją w usta.
-Dobra zmykam. Miłych zakupów i może do jutra.-dodała i powoli otwierała drzwi.
-Nie chyba tylko na pewno. Jutro mam wieczorny trening, więc mogę po Ciebie przyjechać i możemy pójść na jakiś obiad we dwoje.-zaproponowałem.
-Chcesz przyjechać do mnie pod szkołę? Nie boisz się, że jakaś napalona fanka Cię zaatakuje?
-Mam już wprawę w te sprawy, a po za tym jedna napalona fanka mi wystarczy.-uśmiechnąłem się.
-Uroczy jesteś.-cmoknęła mnie w policzek.-Kończę po 14. Pa i dobranoc!
-Dobranoc!-dziewczyna wysiadła, a ja ruszyłem do jakiegoś marketu.

Mimo godzin wieczornych nie było jakoś strasznie dużo ludzi. Co jakiś czas tylko podchodziły tylko pojedyncze osoby w celu zrobienia sobie zdjęcia czy zdobycia autografu. Po 20 minutach wychodziłem już ze sklepu. Podchodziłem do samochodu, gdy nagle usłyszałem swoje imię. Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się Carolin. Ta sama, co jeszcze niedawno prawie rozwaliła mi związek.
-Cześć.-powiedziała cicho.
-Hej.-odparłem obojętnie.-Stało się coś, bo trochę się śpieszę.
-Ja... muszę Cię przeprosić Marco.-spuściła głowę.-Zachowałam się okropnie. Zraniłam Cię, a przecież jesteś moim przyjacielem. Polubiłam Cię od razu, a... a ja tak po prostu Cię okłamałam.
-Caro, ale ty masz w ogóle pojęcie, co żeś narobiła? Przez Ciebie prawie rozwaliłem swój związek, na który tak długo pracowałem. Dlaczego to zrobiłaś?
-Po prostu uważałam Wiktorię za złą partię dla ciebie, jednak teraz widzę, że ją kochasz, a ona Ciebie.
-I nagle tak o zrozumiałaś to?
-Marco... Ja wiem, że to dziwne, ale tak. A od Ciebie nie oczekuję zrozumienia, ale wybaczenia. Byłeś i ciągle jesteś dla mnie ważny. Proszę... wybacz mi.
-Nie wiem, czy ja tak potrafię zapomnieć.-odparłem.
-Przyjmij chociaż moje przeprosiny.-wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja po chwili zawahania ścisnąłem ją.
-Wybacz, ale śpieszę się już.
-Myślisz, że jest jeszcze szansa, żeby było jak dawniej?-zapytała, gdy wsiadałem już do auta.
-Szansa zawsze jest Caro...
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!

Nie jest on za ciekawy, wiem to, ale następny to już jest ta zapowiedziana burza, więc szykujcie się ;)
Kilka kolejnych rozdziałów będzie mocne i pełne emocji!
Już nie mogę się doczekać waszych reakcji, bo czekam na to już dwa miesiące :D



WIADOMOŚĆ DNIA! 
Marco podpisał nowy kontrakt! 

O ludu! Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę! Powiem szczerze, że byłam przygotowana, że Reus opuści BVB w zimowych oknie transferowym, a tu takie zdziwienie!
Wiem, że to nie oznacza, że nie może odejść już nawet latem, ale przynajmniej nie za te marne 25 mln czy więcej.
Możliwie, że odejdzie po jakimś czasie do wymarzonej Barcelony, co moim skromnym zdaniem było by fajne, bo również lubię ten klub. 
Jednak teraz to nie ważne, bo Marco  NA RAZIE zostaje i to się liczy <3


Zachęcam do komentowania ♥


ENJOY ♥

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Wiki i Marco, tacy słodcy! ♥
    Fajnie, że Ann wybaczyła Mario ;) Na pewno będą tworzyć bardzo kochającą się rodzinę.
    Co do spotkania Wiki i byłej Marco, nawet ją zaczęłam lubić. Ale za to Marco i Carolin. Ja na miejscu Kevina bym już z nią dawno zerwała! Nie trawie jej :/
    Boje się tej burzy w następnym rozdziale ;)
    Co do realnego świata! Widzę, że nie tylko ja skaczę z radości bo Marco podpisał nowy kontrakt z BVB :D
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Życzę bardzo dużoooooooooo weny ;)
    Do następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny, wszystko tak cudownie się układa, że aż szkoda to wszystko zniszczyć... Ale z drugiej strony, nie mogę się doczekać tego, co stanie się w następnym rozdziale :) Myślę, że spotkanie Marco i Carolin będzie miało jakieś konsekwencje i od tego się zacznie. Cieszę się też ze szczęścia Mario i Ann-Kathrin, chociaż u nich wszystko układa się tak, jak sobie wymarzyli i na pewno będą mieli wsparcie ze strony klubowych przyjaciół Mario. Reus i Lewy bez wątpienia będą najlepszymi wujkami na świecie :p A co do dzisiejszego newsa... No cóż, nie można przejść obok niego obojętnie, bo to wiadomość dnia, a nawet tygodnia! :D Ale myślę, że on ma w tym jakiś interes... Pogra tutaj, odbuduje formę, i za rok, dwa odejdzie do Barcelony. Ale ważne, że teraz jest w Dortmundzie ❤
    Już się uciszam, koniec produkcji :p Pozdrowienia ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tez tak uważam, bo spójrz na to w ten sposób:
      Marco jest wychowankiem klubu, wiadomo Borussia jest dla niego ważna, ale kiedyś wspomniał, że liczą się dla niego trofea. Czy w BVB ma taką szansę? Do młodych już też się nie zalicza, więc pewnie pogra jakiś czas, Barcelonie odblokują zakaz, a może i nawet ktoś odejdzie i on będzie miał drogę wolną. Bo jeżeli nie podpisał by tego kontaktu to odszedł by za te 25 mln, gdzie jest zdecydowanie więcej wart, a tak to i on będzie miał z tego korzyści, bo będzie w światowym klubie i BVB, bo będzie miało z niego dobrą kasę :)

      Usuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że ta cała sytuacja z Carolin jest trochę... Trochę dziwna. Nagle teraz zrozumiała swój błąd? Mam nadzieję, że nie knuje niczego "niecnego".
    Natomiast sytuacja między Wiktorią i Caro w Hamburgu naprawdę mnie zdziwiła. I chyba lubię byłą dziewczynę Reusa. Czasami chyba trzeba dorosnąć do pewnych rzeczy i ona wydaje mi się dorosła. ;)
    A Mario jaki słodziak... Nie dziwię się, że Ann z początku nie chciała z nim rozmawiać. Zachował się.. co najmniej nietaktownie. Ale wszystko się wyjaśniło i bardzo dobrze.
    Czekam na więcej. :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, była dziewczyna Marco nie miała być w moim opowiadaniu nie wiadomo jaką sukę, gdzie większość blogów ją taką opisuje ;d Chciałam coś oryginalnego i zapewniam, że była Marco już nie namiesza, ale nie mogę powiedzieć tego samo o aktualnej dziewczynie Kevina :)
      Równiez całuje :*

      Usuń