"DOBRA, PÓŹNIEJ SIĘ POLICZYMY"
*******
Kilka dniu później...Minął już jakiś czas odkąd jestem i mieszkam w Dortmundzie. Czy wiele się zmieniło w moim życiu? Trochę, ale zacznijmy od początku.
Jeżeli chodzi o mnie i o Mario to nasza przyjaźń kwitnie. Przez poprzednie dni bardzo dużo spędzaliśmy ze sobą czasu. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej i już nie boję się przed nim otworzyć. Oboje staramy się zapomnieć o tym incydencie przed imprezą u Roberta. Nie rozpamiętujemy tego, ale Mario kiedyś, kiedy szczerze rozmawialiśmy, powiedział, że nie żałuje i nigdy nie będzie tego żałował. Podobnie jak ja... W życiu samego Mario również się trochę zmieniło. Otóż ma nową - starą dziewczynę, czyli Ann-Kathrin Brömmel. Tak, zeszli się ponownie. Nie do końca znam szczegóły jak to wyglądało. Pewnego dnia, Mario po prostu przyszedł mnie odwiedzić właśnie z nią i oboje oznajmili mi, że są razem. Wtedy też miałam okazję poznać ją i zobaczyć po raz pierwszy, bo Götze wcześniej mi nie przedstawił jej. Ba! Nawet nie powiedział, że się widują. Jeśli mam być szczera, to nie przepadam za nią. Nie wiem czemu, ale kiedy jest przy nim to czuję... zazdrość? Nie mam pojęcia dlaczego, ale po prostu to uczucie pojawia się samo, kiedy widzę ich razem...
Moje relację z Anią również uległy zmianie. Z dnia na dzień poznajemy się coraz lepiej. Robimy dużo wspólnych rzeczy, takich jak zakupy, wspólne plotkowanie, spacerowanie oraz trenujemy nawet razem. Pomogła mi wraz z Mario podnieść się po rozstaniu. Wiele jej zawdzięczam. Traktuję ją trochę jak taką starszą siostrę, na którą zawsze mogę liczyć. Można powiedzieć, że złapałam dzięki temu dobry kontakt z jej mężem oraz z pozostałymi Polakami w Dortmundzie, czyli Piszczkami i Błaszczykowskimi, ale oczywiście ze wszystkimi w klubie mam doskonały kontakt, bo bywam czasami na treningach oraz nawet byłam raz na meczu. Powiedźmy, że odżyłam tutaj i już nie myślę o tym co zrobili mi Nina i Rafał... No właśnie Nina i Rafał...
Oboje są w Dortmundzie na zawodach. Widziałam ich kilka razy i nawet dzwonili też do mnie, w celu spotkania się, ale ja już nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Obojgu życzę szczęścia, lecz ja nie chcę mieć w tym udziału.
Jest jeszcze jedna sprawa, a właściwie osoba, o której powinnam wspomnieć. Konkretnie chodzi tu o Marco. Od feralnego ranka nie odzywamy się siebie, a wręcz mijamy szerokim łukiem. Szczerze to mnie to wszystko boli, bo bardzo chciałabym jego bliskości, ale sama jestem sobie winna, bo to ja chciałam zerwać z nim kontakt. Ta cała sytuacja mnie jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że blondyn nie jest wcale dla mnie obojętny, a wręcz przeciwnie. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że on i Carolinie zeszli się ponownie ze sobą. Nikt, dosłownie nikt, nie zna przyczyny tak nagłego powrotu do siebie tej dwójki. Nawet Mario - najlepszy przyjaciel Marco.
Dzisiaj jest pierwszy września i godzina 8.00. To właśnie tego dnia idę do szkoły na ostatni rok nauki. Tak na poważnie, to jestem mega zestresowana. Po pierwsze to będzie nowa szkoła, nowi ludzie, nowi nauczyciele, a do tego matura. Aktualnie to leżę w łóżku i obijam się. Nie mam najmniejszej ochoty wstawać mimo, że spać już też nie mogę.
-Wiktoria?!-wpadł do mnie zdenerwowany Kuba.-Ty jeszcze nie gotowa?
-No,
jak widać.-odpowiedziałam z głupim uśmieszkiem.-Spokojnie, przecież rozpoczęcie mamy o 9.
-Może i ty masz, ale ja mam na 8.30!-krzyczał dalej.
-CO?!-zerwałam się, bo zupełnie o tym zapomniałam. Mam zawieźć mojego brata do szkoły, bo rodzice naturalnie są w pracy. Natychmiast pognałam do łazienki i wzięłam najszybszy w swoim życiu prysznic. Kiedy już byłam sucha, zaczęłam ubierać wcześniej przygotowany zestaw. Wszystkie czynności starałam się wykonywać trzy razy szybciej. Gdy wychodziłam z łazienki była 8.15.
-No nieźle.-myślałam i szybko pobiegłam na dół do mojego brata, który był już dawno gotowy.
-Ja Cię Wiki kiedyś zabiję!-oznajmił, kiedy zakładałam szpilki.
-Dobra, dobra. Dawaj jak nie chcesz się spóźnić, mój ty przystojniaku.-powiedziałam i lekko załagodziłam sytuację. Szybko wsiedliśmy do mojego auta i pognaliśmy do budynku szkoły, która może nie znajdowała się daleko, ale nigdy nie wiadomo jak będzie droga wyglądała, a szczególnie pierwszego września. Na nasze szczęście po 10 minutach byliśmy już pod szkołą, gdzie czekał na niego już zniecierpliwiony kolega.
-Tak, wiem spóźniłem się, ale miej pretensje do Wiki, a nie do mnie.-zaczął Kuba, gdy wysiadł z samochodu, bo wiedział, że Felix nie toleruję spóźnień.
-Dobra, później się policzymy.-zwrócił się do mnie z uśmiechem, bo właśnie wychyliłam się z okna pojazdu, na co ja odparłam szczerym uśmiechem. Uwielbiam tego dzieciaka. Był naprawdę dobrym kolegą dla Kuby. Nie wspominałam o tym, ale oboje prawie codziennie się widują i spotykają. A to na treningach, a to jedne u siebie, a to u nas. Teraz jeszcze będą chodzili razem do klasy. Może nie znają się kilka lat, żeby nazwać to jakąś wielką przyjaźnią, ale oni naprawdę są sobie bliscy. Podobnie jak ja i Mario oraz ja z Anią.
Gdy obaj zniknęli za murami szkoły, zobaczyłam godzinę. Za chwilę miała być 8.30. Pomyślałam, że mam jeszcze czas, więc postanowiłam wpaść do jakieś knajpki, bo rano nic nie jadłam. Ruszyłam i po paru minutach byłam pod ulubioną restauracją Ani. Serwowano tu same zdrowe jedzenie, więc kiedy bywałam z Lewandowską to zazwyczaj tutaj jadłyśmy. Powiedźmy, że właśnie dzięki karateczce, wkręciłam się w te zdrowe odżywianie. Ania wiele razy mówiła, że dzięki temu będziemy się lepiej czuli i w sumie tak jest w rzeczywistości. Jednak przyznam się, że jak to mówi Mario, zdarza mi się czasami grzeszyć. No, ale kto nie lubi zjeść od czasu do czasu jakiegoś fast fooda, albo czekoladkę na poprawę humoru?
Szybko zjadłam swoją sałatkę i postanowiłam, że pojadę już pod szkołę. Jadąc, chciałam, żeby droga się bardzo dłużyła, ponieważ stresowałam się tym pierwszym dniem. Nie miałam pojęcia jak ludzie mnie tu zaakceptują oraz czy nie będą się zachowywali w stosunku do mnie tylko pod względem "koleżanki piłkarzy". Niestety, ale droga była bardzo przejezdna, więc po pewnym czasie wjeżdżałam już na szkolny parking. Zauważyłam tam kilkoro ludzi, którzy uważnie przyglądali się mi, a raczej mojemu samochodowi. Kuba miał o tyle dobrze, że ma i zna Felixa. Ja tu jestem zupełnie sama.
Wyszłam z auta i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Czułam na sobie wzrok wszystkich, ale nie przejmowałam się tym tylko szłam dalej. W środku budynku było już pełno uczniów. Czułam się bardzo nieswojo, pierwszy raz od bardzo dawna. Postanowiłam udać się już pod swoją klasę, jak się później okazało, sala nosi numer 21. Przed pomieszczeniem było już kilka osób. Normalnie w świecie podeszłabym do nich i zagadała, bo jestem bardzo towarzyska, ale teraz jakaś nie mogłam. Najnormalniej w świecie bałam się. Nagle usłyszałam za sobą głos.
-To ty jesteś Wiktoria?-zapytała blondynka z uśmiechem na twarzy.
-Tak.-odpowiedziałam i również odwzajemniłam gest.
-Nazywam się Laura Wanke.-przedstawiła się.- Miło mi.
-Wiktoria Müller. Mnie również.
-No to oficjalnie cię witam w naszej szkole! Jak ci się tu podoba?
-Jest naprawdę okej. Szkoła jest ładna. Niestety, ale jeszcze nie miała okazji poznać kogokolwiek.
-Nie przejmuj się.-odparła.- Chodzimy razem do klasy i uwierz mi, na lepszą nie mogłaś trafić. Nooo, chociaż są pewne wyjątki.
-To znaczy?-zapytałam zainteresowana.
-Widzisz je?-odparła trochę ciszej i wskazała na trójkę dziewczyn idących w naszą stronę. Kiwnęłam głową na znak, że je widzę.
-To są właśnie nasze wyjątki.-zaśmiała się cicho.-To Katy, Sophie i nasza największa gwiazdka Jessica. Uważaj na nie, a szczególnie na Jessice, bo jest córeczką dyrektora...-ostrzegła mnie Laura, a za chwilę już koło mnie pojawiły się wspomniane wcześniej dziewczyny.
-Cześć!-przywitała się.-Jestem Jessica, ale mów na mnie Jess.
-Hej.-odpowiedziałam.
-Witamy w naszej szkole!-powiedziała i zapiszczały wszystkie trzy.-Mam nadzieję, że spodoba Ci sie u nas. Kurczę, co ja gadam? To oczywiste, że Ci się tu spodoba, a szczególnie, że MY jesteśmy razem w klasie.
-My?-zapytałam.
-No ja, Katy i Sophie. Mogłabyś dołączyć do naszej paczki najlepszych przyjaciółek. Byłoby świetnie! Dodatkowo w piątek robię małą imprezkę z okazji rozpoczęcia roku i oczywiście jesteś zaproszona.-dziwiło mnie, że od razu pojawiłam się na liście gości. Przecież ona widzi mnie pierwszy raz na oczy.-Jeszcze lepiej było by jakbyś zabrała ze sobą tego blondaska. No jak mu tam...-myślała. No tak. Co taka dziewczyna jak Jessica mogłaby ode mnie chcieć?
-Marco?
-O właśnie! No, więc mam nadzieję, że się zobaczymy u mnie, a może teraz przejdziemy się po szkole? Co ty na to?
-Wiesz... ja wolę posiedzę z Laurą. Może kiedy indziej.-powiedziałam obojętnie.
-Jak wolisz.-powiedziała mniej słodko i miło, a po chwili już jej nie było. Przed salą poznałam już resztę klasy i doszłam do wniosku, że nowa koleżanka miała jak najbardziej racje, bo ludzie są strasznie mili. No wiadomo... są trzy wyjątki. Wychowawca też okazał się w porządku. Był to dość młody mężczyzna, około trzydziestki i uczył języka angielskiego - mojego ulubionego przedmiotu. Laura i reszta znajomych powiedzieli mi, że jest najbardziej w porządku nauczycielem w całej szkole i nie jedna klasa zazdrości nam wychowawcy. Jest bardzo wyrozumiały i zawsze pomoże, ale jak trzeba to potrafi się złościć. W klasie musiałam przedstawić się przy wszystkich i przed Panem Lukasem Wolf, bo tak się nazywał nasz wychowawca. Przez wszystkich zostałam ciepło przyjęta co mi się bardzo podobało i żałowałam, że tak się przestraszyłam wcześniej. Pan Lukas powiedział nawet klasie, żeby każdy pozadawał mi jedno pytanie. Podobno taki zwyczaj w jego klasach, jak ktoś nowy sie przyłącza. Wszyscy zadawali mi przeróżne pytania odnośnie mnie lub tego jak jest w Polsce. Pochwaliłam się nawet, że mam czarny pas w karate. Wszystko było jak najbardziej na miejscu, ale Jess i te jej koleżanki oczywiście musiały się dopytać o moich relacjach z piłkarzami z BVB. Cholera! Ta laska działa mi już na nerwy. Co jej do tego kogo znam, a kogo nie i z kim się przyjaźnie, a z kim nie? Postanowiłam nie odpowiadać na takie pytania, co reszcie się bardzo spodobało, bo zauważyli, że nie mam najmniejszego zamiaru chwalić się tym. Pan Lukas również pochwalił moje zachowanie szczerym uśmiechem. Za chwilę poszliśmy wszyscy na uroczysty apel otwierający nowy rok szkolny. Potem zostało jeszcze tylko udanie się do klas, rozdanie planu lekcji, krótkie gadani wychowawcy i wszyscy mogliśmy udać się w swoją stronę.
-WIKI!-usłyszałam wołanie, kiedy to wychodziłam z klasy. Odwróciłam się, a tam zobaczyłam Laurę z Emmą, Oliverem i Martinem.
-Idziesz z nami na pizzę?-zapytała Laura.
-Uczcimy nowy rok szkolny!-krzyknął Oliver. Mega pozytywny chłopak. Taki trochę wieczny chłopiec. Z charakteru przypomina mi Mario.
-Nie będę wam przeszkadzać?-wolałam się upewnić.
-Jasne, że nie!-krzyknęła Emma.
-Idziesz z nami bez gadania.-powiedział Martin, który nic nie mówił przez ten czas.
Postanowiliśmy iść do jakieś pizzerii. Wychodząc z budynku zauważyłam znajome mi twarze. To byli Ania z Robertem, Kuba z Agatą, Łukasz z Ewą i Mario z Ann.
-Co wy tu robicie?-zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Zrobiliśmy ci niespodziankę i przyjechaliśmy cię porwać!-krzyknął Mario i podszedł do mnie oraz mnie przytulił. Ogromnie się cieszyłam, że mam takich ludzi jak oni. Są wspaniałymi przyjaciółmi. Tylko co teraz z Laurą i resztą? Natychmiast oderwałam się od piłkarza i popatrzałam w stronę nowych znajomych. Wszyscy mieli uśmiech na twarzy.
-Idź!-nie musiałam nic powiedzieć
-Na pewno?-postanowiłam się upewnić.
-Na pewno!-powiedzieli równo, a ja na pożegnanie ich przytuliłam i udałam się z piłkarzami i ich partnerkami do samochodów. Zauważyłam, że wiele osób nam się przygląda, a w tej grupce była oczywiście Jessica.
-Musimy podjechać jeszcze do mnie.-powiedziałam kiedy zbliżałam się do swojego samochodu.
-Po co?-zapytał się Mario.
-Odstawię samochód, bo chyba nie będziemy się trzema autami poruszać. To raz, a dwa przebiorę się, bo nie wygodnie mi w sukience i tych butach.-odparłam.
-Ale...-Mario chciał się już ze mną licytować, ale Agata w porę mnie obroniła.
-Götze! Daj dziewczynie spokój. Wiesz jaka to męczarnia chodzić cały dzień w TAKICH szpilkach.
-Dziewczyny...-powiedział pod nosem i wsiadł do samochodu Roberta razem z Ann i Ania, a Agata z Kubą do samochodu Piszczków. Ja również wsiadłam do siebie i wyjechałam pierwsza oraz udałam się pod swój dom. Droga zajęła nam może z 20 minut. Szybko zaparkowałam samochód i wbiegłam do mieszkania, słyszałam jeszcze jak Mario coś krzyczał, ale nie słuchałam już go, bo pewnie chodziło o to, bym się pośpieszyła. Podbiegłam do garderoby i złapałam pierwsze lepsze ubrania oraz szybko ubrałam się w pokoju, bo z racji tego, że byłam sama w domu nie miałam się obawiać tego, że zaraz ktoś wejdzie mi do pomieszczenia. Po 10 minutach wybiegłam z domu, zamknęłam go i kierowałam się do furtki. Teraz pozostał mi wybór samochodu. Postanowiłam pojechać z Piszczkami i Błaszczykowskimi. Z racji tego, że w drugim znajdowała się Brömmel. Jak wspominałam wcześniej to jej nie darzę wielką sympatią i Mario o tym doskonale wie. Wiele razy kazał mi się do niej przekonać, ale nie mogłam. Sama nie wiem, dlaczego jej tak nie trawię, ale po prostu z samej siebie nie mogę się do niej przełamać.
Po 30 minutach, w świetnej atmosferze, drogi w końcu byliśmy pod galerią, w której znajduję się ulubiona pizzeria Mario. Weszliśmy do środka i znaleźliśmy stolik z odpowiednią ilością miejsc dla naszej dziewiątki.
-Aniu, tak w ogóle, to co się stało, że zgodziłaś się na przyjście tutaj?-zapytałam, gdy zajęliśmy swoje miejsca. Siedziałam od okna, przez które idealnie można było obserwować ludzi w centrum handlowym, a obok mnie siedział Kuba, a na przeciwko Ann z Mario, który poszedł zamówić dla nas posiłek.
-Myślisz, że prosto było nam ją namówić?-wtrącił Kuba.
-Kilka dni ją błagaliśmy.-dopowiedziała Ewa. Potem przyszedł Götze i zaczęliśmy rozmawiać o głupotach.
-... i wtedy Łukasz zgubił te gacie w morzu!-śmiała się Ewa z historii swojego męża na Ibizie. Wszyscy umieraliśmy ze śmiechu, nawet Łukasz.
-Dobra dość!-krzyczałam.-Umieram!
-Musimy się tam kiedyś wybrać.-zaproponowała Ann.-Wszyscy.
-No to jest całkiem dobry pomysł.-mówił z pełną buzią Mario
-Jak ty jesz...-komentowała z lekkim uśmiechem Ann.
-Normalnie kochanie.-powiedział z dziecięcym głosem. Zbliżył się z pizzą w ręku do dziewczyny i poplamił jej chustkę, którą miała na szyi.
-MARIO!-krzyknęła.-Coś ty zrobił!?
-Kurczę, Ann nie chciałem.-usprawiedliwiał się chłopak, reszta tylko patrzała na nich z zainteresowaniem.
-Poplamiłeś ją! Jaki ty głupi jesteś!-krzyczała prawie ze łzami w oczach, co mnie bardzo tym zdenerwowała, bo to tylko głupia chustka.
-Nie krzycz tak na niego, a tym bardziej nie wyżywaj!-również podniosłam głos.-To głupia chustka, a ty się nią przejmujesz jakby to był jakiś skarb.
-Wiki nie. Proszę.-mówił do mnie Mario.
-Nic nie rozumiesz.-powiedziała spokojniej.
-A co tu jest do rozumienie?! Zwykła szmata, która znając ciebie kosztowała jakieś 10000 tysięcy, ale to nie zmienia faktu, że będziesz się teraz tak na nim wyżywać i płakać, bo masz jakąś plamkę!
-Wiktoria!-Mario krzyknął na mnie, co mnie trochę zdziwiło. Pierwszy raz podniósł na mnie głos.
-Może dla ciebie jest zwykłą szmatą, ale dla mnie to jedyna pamiątka po mojej babci, która zmarła.-odparła ze stoickim spokojem, a mi zrobiło się trochę głupio, ale nie potrafię się do tego przyznać. Tak, moją największą wadą jest to, że nie potrafię się przyznać do błędu. Zawsze będę ciągnęła swoja rację.
-To nie znaczy, że masz tak panikować. Wypierze się.-powiedziałam.
-Dobra dziewczyny. Koniec!-zakończył naszą kłótnię Mario i wszyscy bez problemu wróciliśmy do dalszych rozmów.
-O nie!- po chwili usłyszałam głos Ann, która wyglądała przez okno i dostrzegłam Marco z Caroline idących w stronę pizzerii.
-O nie!-powtórzyłam to samo co modelka. Jak zobaczyłam tę dwójkę, to poczułam ból. Takie ukłucie w sercu.
-Może i ty masz, ale ja mam na 8.30!-krzyczał dalej.
-CO?!-zerwałam się, bo zupełnie o tym zapomniałam. Mam zawieźć mojego brata do szkoły, bo rodzice naturalnie są w pracy. Natychmiast pognałam do łazienki i wzięłam najszybszy w swoim życiu prysznic. Kiedy już byłam sucha, zaczęłam ubierać wcześniej przygotowany zestaw. Wszystkie czynności starałam się wykonywać trzy razy szybciej. Gdy wychodziłam z łazienki była 8.15.
-No nieźle.-myślałam i szybko pobiegłam na dół do mojego brata, który był już dawno gotowy.
-Ja Cię Wiki kiedyś zabiję!-oznajmił, kiedy zakładałam szpilki.
-Dobra, dobra. Dawaj jak nie chcesz się spóźnić, mój ty przystojniaku.-powiedziałam i lekko załagodziłam sytuację. Szybko wsiedliśmy do mojego auta i pognaliśmy do budynku szkoły, która może nie znajdowała się daleko, ale nigdy nie wiadomo jak będzie droga wyglądała, a szczególnie pierwszego września. Na nasze szczęście po 10 minutach byliśmy już pod szkołą, gdzie czekał na niego już zniecierpliwiony kolega.
-Tak, wiem spóźniłem się, ale miej pretensje do Wiki, a nie do mnie.-zaczął Kuba, gdy wysiadł z samochodu, bo wiedział, że Felix nie toleruję spóźnień.
-Dobra, później się policzymy.-zwrócił się do mnie z uśmiechem, bo właśnie wychyliłam się z okna pojazdu, na co ja odparłam szczerym uśmiechem. Uwielbiam tego dzieciaka. Był naprawdę dobrym kolegą dla Kuby. Nie wspominałam o tym, ale oboje prawie codziennie się widują i spotykają. A to na treningach, a to jedne u siebie, a to u nas. Teraz jeszcze będą chodzili razem do klasy. Może nie znają się kilka lat, żeby nazwać to jakąś wielką przyjaźnią, ale oni naprawdę są sobie bliscy. Podobnie jak ja i Mario oraz ja z Anią.
Gdy obaj zniknęli za murami szkoły, zobaczyłam godzinę. Za chwilę miała być 8.30. Pomyślałam, że mam jeszcze czas, więc postanowiłam wpaść do jakieś knajpki, bo rano nic nie jadłam. Ruszyłam i po paru minutach byłam pod ulubioną restauracją Ani. Serwowano tu same zdrowe jedzenie, więc kiedy bywałam z Lewandowską to zazwyczaj tutaj jadłyśmy. Powiedźmy, że właśnie dzięki karateczce, wkręciłam się w te zdrowe odżywianie. Ania wiele razy mówiła, że dzięki temu będziemy się lepiej czuli i w sumie tak jest w rzeczywistości. Jednak przyznam się, że jak to mówi Mario, zdarza mi się czasami grzeszyć. No, ale kto nie lubi zjeść od czasu do czasu jakiegoś fast fooda, albo czekoladkę na poprawę humoru?
Szybko zjadłam swoją sałatkę i postanowiłam, że pojadę już pod szkołę. Jadąc, chciałam, żeby droga się bardzo dłużyła, ponieważ stresowałam się tym pierwszym dniem. Nie miałam pojęcia jak ludzie mnie tu zaakceptują oraz czy nie będą się zachowywali w stosunku do mnie tylko pod względem "koleżanki piłkarzy". Niestety, ale droga była bardzo przejezdna, więc po pewnym czasie wjeżdżałam już na szkolny parking. Zauważyłam tam kilkoro ludzi, którzy uważnie przyglądali się mi, a raczej mojemu samochodowi. Kuba miał o tyle dobrze, że ma i zna Felixa. Ja tu jestem zupełnie sama.
Wyszłam z auta i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Czułam na sobie wzrok wszystkich, ale nie przejmowałam się tym tylko szłam dalej. W środku budynku było już pełno uczniów. Czułam się bardzo nieswojo, pierwszy raz od bardzo dawna. Postanowiłam udać się już pod swoją klasę, jak się później okazało, sala nosi numer 21. Przed pomieszczeniem było już kilka osób. Normalnie w świecie podeszłabym do nich i zagadała, bo jestem bardzo towarzyska, ale teraz jakaś nie mogłam. Najnormalniej w świecie bałam się. Nagle usłyszałam za sobą głos.
-To ty jesteś Wiktoria?-zapytała blondynka z uśmiechem na twarzy.
-Tak.-odpowiedziałam i również odwzajemniłam gest.
-Nazywam się Laura Wanke.-przedstawiła się.- Miło mi.
-Wiktoria Müller. Mnie również.
-No to oficjalnie cię witam w naszej szkole! Jak ci się tu podoba?
-Jest naprawdę okej. Szkoła jest ładna. Niestety, ale jeszcze nie miała okazji poznać kogokolwiek.
-Nie przejmuj się.-odparła.- Chodzimy razem do klasy i uwierz mi, na lepszą nie mogłaś trafić. Nooo, chociaż są pewne wyjątki.
-To znaczy?-zapytałam zainteresowana.
-Widzisz je?-odparła trochę ciszej i wskazała na trójkę dziewczyn idących w naszą stronę. Kiwnęłam głową na znak, że je widzę.
-To są właśnie nasze wyjątki.-zaśmiała się cicho.-To Katy, Sophie i nasza największa gwiazdka Jessica. Uważaj na nie, a szczególnie na Jessice, bo jest córeczką dyrektora...-ostrzegła mnie Laura, a za chwilę już koło mnie pojawiły się wspomniane wcześniej dziewczyny.
-Cześć!-przywitała się.-Jestem Jessica, ale mów na mnie Jess.
-Hej.-odpowiedziałam.
-Witamy w naszej szkole!-powiedziała i zapiszczały wszystkie trzy.-Mam nadzieję, że spodoba Ci sie u nas. Kurczę, co ja gadam? To oczywiste, że Ci się tu spodoba, a szczególnie, że MY jesteśmy razem w klasie.
-My?-zapytałam.
-No ja, Katy i Sophie. Mogłabyś dołączyć do naszej paczki najlepszych przyjaciółek. Byłoby świetnie! Dodatkowo w piątek robię małą imprezkę z okazji rozpoczęcia roku i oczywiście jesteś zaproszona.-dziwiło mnie, że od razu pojawiłam się na liście gości. Przecież ona widzi mnie pierwszy raz na oczy.-Jeszcze lepiej było by jakbyś zabrała ze sobą tego blondaska. No jak mu tam...-myślała. No tak. Co taka dziewczyna jak Jessica mogłaby ode mnie chcieć?
-Marco?
-O właśnie! No, więc mam nadzieję, że się zobaczymy u mnie, a może teraz przejdziemy się po szkole? Co ty na to?
-Wiesz... ja wolę posiedzę z Laurą. Może kiedy indziej.-powiedziałam obojętnie.
-Jak wolisz.-powiedziała mniej słodko i miło, a po chwili już jej nie było. Przed salą poznałam już resztę klasy i doszłam do wniosku, że nowa koleżanka miała jak najbardziej racje, bo ludzie są strasznie mili. No wiadomo... są trzy wyjątki. Wychowawca też okazał się w porządku. Był to dość młody mężczyzna, około trzydziestki i uczył języka angielskiego - mojego ulubionego przedmiotu. Laura i reszta znajomych powiedzieli mi, że jest najbardziej w porządku nauczycielem w całej szkole i nie jedna klasa zazdrości nam wychowawcy. Jest bardzo wyrozumiały i zawsze pomoże, ale jak trzeba to potrafi się złościć. W klasie musiałam przedstawić się przy wszystkich i przed Panem Lukasem Wolf, bo tak się nazywał nasz wychowawca. Przez wszystkich zostałam ciepło przyjęta co mi się bardzo podobało i żałowałam, że tak się przestraszyłam wcześniej. Pan Lukas powiedział nawet klasie, żeby każdy pozadawał mi jedno pytanie. Podobno taki zwyczaj w jego klasach, jak ktoś nowy sie przyłącza. Wszyscy zadawali mi przeróżne pytania odnośnie mnie lub tego jak jest w Polsce. Pochwaliłam się nawet, że mam czarny pas w karate. Wszystko było jak najbardziej na miejscu, ale Jess i te jej koleżanki oczywiście musiały się dopytać o moich relacjach z piłkarzami z BVB. Cholera! Ta laska działa mi już na nerwy. Co jej do tego kogo znam, a kogo nie i z kim się przyjaźnie, a z kim nie? Postanowiłam nie odpowiadać na takie pytania, co reszcie się bardzo spodobało, bo zauważyli, że nie mam najmniejszego zamiaru chwalić się tym. Pan Lukas również pochwalił moje zachowanie szczerym uśmiechem. Za chwilę poszliśmy wszyscy na uroczysty apel otwierający nowy rok szkolny. Potem zostało jeszcze tylko udanie się do klas, rozdanie planu lekcji, krótkie gadani wychowawcy i wszyscy mogliśmy udać się w swoją stronę.
-WIKI!-usłyszałam wołanie, kiedy to wychodziłam z klasy. Odwróciłam się, a tam zobaczyłam Laurę z Emmą, Oliverem i Martinem.
-Idziesz z nami na pizzę?-zapytała Laura.
-Uczcimy nowy rok szkolny!-krzyknął Oliver. Mega pozytywny chłopak. Taki trochę wieczny chłopiec. Z charakteru przypomina mi Mario.
-Nie będę wam przeszkadzać?-wolałam się upewnić.
-Jasne, że nie!-krzyknęła Emma.
-Idziesz z nami bez gadania.-powiedział Martin, który nic nie mówił przez ten czas.
Postanowiliśmy iść do jakieś pizzerii. Wychodząc z budynku zauważyłam znajome mi twarze. To byli Ania z Robertem, Kuba z Agatą, Łukasz z Ewą i Mario z Ann.
-Co wy tu robicie?-zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Zrobiliśmy ci niespodziankę i przyjechaliśmy cię porwać!-krzyknął Mario i podszedł do mnie oraz mnie przytulił. Ogromnie się cieszyłam, że mam takich ludzi jak oni. Są wspaniałymi przyjaciółmi. Tylko co teraz z Laurą i resztą? Natychmiast oderwałam się od piłkarza i popatrzałam w stronę nowych znajomych. Wszyscy mieli uśmiech na twarzy.
-Idź!-nie musiałam nic powiedzieć
-Na pewno?-postanowiłam się upewnić.
-Na pewno!-powiedzieli równo, a ja na pożegnanie ich przytuliłam i udałam się z piłkarzami i ich partnerkami do samochodów. Zauważyłam, że wiele osób nam się przygląda, a w tej grupce była oczywiście Jessica.
-Musimy podjechać jeszcze do mnie.-powiedziałam kiedy zbliżałam się do swojego samochodu.
-Po co?-zapytał się Mario.
-Odstawię samochód, bo chyba nie będziemy się trzema autami poruszać. To raz, a dwa przebiorę się, bo nie wygodnie mi w sukience i tych butach.-odparłam.
-Ale...-Mario chciał się już ze mną licytować, ale Agata w porę mnie obroniła.
-Götze! Daj dziewczynie spokój. Wiesz jaka to męczarnia chodzić cały dzień w TAKICH szpilkach.
-Dziewczyny...-powiedział pod nosem i wsiadł do samochodu Roberta razem z Ann i Ania, a Agata z Kubą do samochodu Piszczków. Ja również wsiadłam do siebie i wyjechałam pierwsza oraz udałam się pod swój dom. Droga zajęła nam może z 20 minut. Szybko zaparkowałam samochód i wbiegłam do mieszkania, słyszałam jeszcze jak Mario coś krzyczał, ale nie słuchałam już go, bo pewnie chodziło o to, bym się pośpieszyła. Podbiegłam do garderoby i złapałam pierwsze lepsze ubrania oraz szybko ubrałam się w pokoju, bo z racji tego, że byłam sama w domu nie miałam się obawiać tego, że zaraz ktoś wejdzie mi do pomieszczenia. Po 10 minutach wybiegłam z domu, zamknęłam go i kierowałam się do furtki. Teraz pozostał mi wybór samochodu. Postanowiłam pojechać z Piszczkami i Błaszczykowskimi. Z racji tego, że w drugim znajdowała się Brömmel. Jak wspominałam wcześniej to jej nie darzę wielką sympatią i Mario o tym doskonale wie. Wiele razy kazał mi się do niej przekonać, ale nie mogłam. Sama nie wiem, dlaczego jej tak nie trawię, ale po prostu z samej siebie nie mogę się do niej przełamać.
Po 30 minutach, w świetnej atmosferze, drogi w końcu byliśmy pod galerią, w której znajduję się ulubiona pizzeria Mario. Weszliśmy do środka i znaleźliśmy stolik z odpowiednią ilością miejsc dla naszej dziewiątki.
-Aniu, tak w ogóle, to co się stało, że zgodziłaś się na przyjście tutaj?-zapytałam, gdy zajęliśmy swoje miejsca. Siedziałam od okna, przez które idealnie można było obserwować ludzi w centrum handlowym, a obok mnie siedział Kuba, a na przeciwko Ann z Mario, który poszedł zamówić dla nas posiłek.
-Myślisz, że prosto było nam ją namówić?-wtrącił Kuba.
-Kilka dni ją błagaliśmy.-dopowiedziała Ewa. Potem przyszedł Götze i zaczęliśmy rozmawiać o głupotach.
-... i wtedy Łukasz zgubił te gacie w morzu!-śmiała się Ewa z historii swojego męża na Ibizie. Wszyscy umieraliśmy ze śmiechu, nawet Łukasz.
-Dobra dość!-krzyczałam.-Umieram!
-Musimy się tam kiedyś wybrać.-zaproponowała Ann.-Wszyscy.
-No to jest całkiem dobry pomysł.-mówił z pełną buzią Mario
-Jak ty jesz...-komentowała z lekkim uśmiechem Ann.
-Normalnie kochanie.-powiedział z dziecięcym głosem. Zbliżył się z pizzą w ręku do dziewczyny i poplamił jej chustkę, którą miała na szyi.
-MARIO!-krzyknęła.-Coś ty zrobił!?
-Kurczę, Ann nie chciałem.-usprawiedliwiał się chłopak, reszta tylko patrzała na nich z zainteresowaniem.
-Poplamiłeś ją! Jaki ty głupi jesteś!-krzyczała prawie ze łzami w oczach, co mnie bardzo tym zdenerwowała, bo to tylko głupia chustka.
-Nie krzycz tak na niego, a tym bardziej nie wyżywaj!-również podniosłam głos.-To głupia chustka, a ty się nią przejmujesz jakby to był jakiś skarb.
-Wiki nie. Proszę.-mówił do mnie Mario.
-Nic nie rozumiesz.-powiedziała spokojniej.
-A co tu jest do rozumienie?! Zwykła szmata, która znając ciebie kosztowała jakieś 10000 tysięcy, ale to nie zmienia faktu, że będziesz się teraz tak na nim wyżywać i płakać, bo masz jakąś plamkę!
-Wiktoria!-Mario krzyknął na mnie, co mnie trochę zdziwiło. Pierwszy raz podniósł na mnie głos.
-Może dla ciebie jest zwykłą szmatą, ale dla mnie to jedyna pamiątka po mojej babci, która zmarła.-odparła ze stoickim spokojem, a mi zrobiło się trochę głupio, ale nie potrafię się do tego przyznać. Tak, moją największą wadą jest to, że nie potrafię się przyznać do błędu. Zawsze będę ciągnęła swoja rację.
-To nie znaczy, że masz tak panikować. Wypierze się.-powiedziałam.
-Dobra dziewczyny. Koniec!-zakończył naszą kłótnię Mario i wszyscy bez problemu wróciliśmy do dalszych rozmów.
-O nie!- po chwili usłyszałam głos Ann, która wyglądała przez okno i dostrzegłam Marco z Caroline idących w stronę pizzerii.
-O nie!-powtórzyłam to samo co modelka. Jak zobaczyłam tę dwójkę, to poczułam ból. Takie ukłucie w sercu.
-Patrzcie.-powiedział Łukasz.-To nie czasem Marco z Caro?-zauważył ich wchodzących do restauracji.-Hej!-krzyknął Piszczek w stronę tej dwójki, a oboje skierowali się do nas. Cały czas trzymali się za ręce, a jak Marco zobaczył mnie to chyba ścisnął tę rękę jeszcze bardziej.
-Łukasz...-powiedziała z irytacją jego żona i złapała się za głowę.
-Co?-zapytał zdezorientowany.
-Jaki ty jesteś głupi...-powiedział Robert i podobnie jak Ewa, złapał się za głowę, bo wiedział co za chwile się wydarzy.
-O cc...-Łukasz nie dokończył, ponieważ Reus i Böhs podeszli już do stolika.
-Cześć Wam!-krzyknęła Carolinie jednocześnie przerywając wcześniejsze pytanie Piszczka.-Widzę spotkanie z kaloriami.-powiedziała i się zaśmiała. W pewnym momencie zauważyłam jak Marco uważnie się na mnie patrzy.-Nawet ty Aniu?
-Oj czasami można sobie zaszaleć.-zaśmiała się sztucznie Lewandowska.
-No, no! Nawet sama Ann - Kathrin Brömmel.-powiedziała uszczypliwie.
-Ocho! Zaczyna się...-powiedział z sarkazmem Kuba i oparł głowę o rękę, jakby czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
-Właśnie dlatego Łukasz. Właśnie dlatego jesteś głupi.-powiedział Robert, a Piszczek w końcu zrozumiał, a bardziej przypomniał sobie jakie relacje łączą Carolinie i Ann.
-Aniu nie zapomnij wziąć naszej top model na wspólny trening.-Caro dalej była wredna dla dziewczyny Mario i ignorowała to co przed chwila dość głośno powiedział Kuba z Robertem.
-Możesz zamknąć swoją krzywą mordę!-podniosła w końcu głos Ann.
-Tylko nie krzywą ty głupia małpo!
-Caro!-tym razem to Mario wkroczył do akcji.-Weź się opamiętaj co!
-A ty nie krzycz na nią!-bronił swojej dziewczyny blondyn.
-Ej, ej, ej! Spokojnie chłopaki.-Robert próbował załagodzić sytuację.
-Weź się ogarnij Marco!-tym razem to ja postanowiłam dodać swoje 3 gorsze.-Nie widzisz jak ona się zachowuję?
-Co ci do tego, co?!
-To, że nisko się cenisz.-powiedziałam to dość głośno, co nie uszło uwadze Carolinie i innym.
-I ty też?! Myślałam, że się lubimy, ale widzę, że jesteś taka sama jak ta suka.-wskazała na na Ann i zaczęła się mocna kłótnia między dwoma WAG's. Ja natomiast dalej "rozmawiałam" z Marco.
-Gadasz tak, bo co zazdrościsz?-chłopak trafił w mój czuły punkt. Nic nie odpowiedziałam, bo taka była prawda. Zazdrościłam Caro, że ma Reusa. Ja sie w nim naprawdę zakochałam. Tylko, że on nie odwzajemnia tych uczuć. Postanowiłam jak najszybciej się stąd wynosić. Już wstałam z krzesła, gdzie nagle Kuba pociągnął mnie za rękę i odciągnął na bok od tego zamieszania. W tym czasie Ann postanowiła podobnie jak ja wyjść, ale jej się udało. Agata i Ewa poszły za nią, natomiast Mario i Marco intensywnie rozmawiali na uboczu, a do mnie i do Kuby podeszli Lewandowscy z Łukaszem. Natomiast Caroline wyszła nie patrząc na swojego chłopaka.
-Wiecie co, ja już chyba wrócę do domu.-powiedziałam.
-Jasne, zaraz cię odwieziemy.-odparł Robert.
-Nie, ja się przejdę, albo taksówkę wezwę.
-Daj spokój. Chodź!-Ania złapała mnie za rękę jakby bała się, że ucieknę jej.
-Słuchajcie, dziękuję wam za takie spotkanie. Mimo wszystko, było bardzo miło. Przekażecie reszcie to?
-Jasne!-obiecał Łukasz. Potem przytuliłam się z nim i Kubą. Chciałam podejść też do Mario, ale stał z Reusem i chyba poważnie rozmawiali, to nie chciałam im przerywać.
-Gotowa?-zapytał Robert i udaliśmy się do wyjścia.
-Łukasz...-powiedziała z irytacją jego żona i złapała się za głowę.
-Co?-zapytał zdezorientowany.
-Jaki ty jesteś głupi...-powiedział Robert i podobnie jak Ewa, złapał się za głowę, bo wiedział co za chwile się wydarzy.
-O cc...-Łukasz nie dokończył, ponieważ Reus i Böhs podeszli już do stolika.
-Cześć Wam!-krzyknęła Carolinie jednocześnie przerywając wcześniejsze pytanie Piszczka.-Widzę spotkanie z kaloriami.-powiedziała i się zaśmiała. W pewnym momencie zauważyłam jak Marco uważnie się na mnie patrzy.-Nawet ty Aniu?
-Oj czasami można sobie zaszaleć.-zaśmiała się sztucznie Lewandowska.
-No, no! Nawet sama Ann - Kathrin Brömmel.-powiedziała uszczypliwie.
-Ocho! Zaczyna się...-powiedział z sarkazmem Kuba i oparł głowę o rękę, jakby czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
-Właśnie dlatego Łukasz. Właśnie dlatego jesteś głupi.-powiedział Robert, a Piszczek w końcu zrozumiał, a bardziej przypomniał sobie jakie relacje łączą Carolinie i Ann.
-Aniu nie zapomnij wziąć naszej top model na wspólny trening.-Caro dalej była wredna dla dziewczyny Mario i ignorowała to co przed chwila dość głośno powiedział Kuba z Robertem.
-Możesz zamknąć swoją krzywą mordę!-podniosła w końcu głos Ann.
-Tylko nie krzywą ty głupia małpo!
-Caro!-tym razem to Mario wkroczył do akcji.-Weź się opamiętaj co!
-A ty nie krzycz na nią!-bronił swojej dziewczyny blondyn.
-Ej, ej, ej! Spokojnie chłopaki.-Robert próbował załagodzić sytuację.
-Weź się ogarnij Marco!-tym razem to ja postanowiłam dodać swoje 3 gorsze.-Nie widzisz jak ona się zachowuję?
-Co ci do tego, co?!
-To, że nisko się cenisz.-powiedziałam to dość głośno, co nie uszło uwadze Carolinie i innym.
-I ty też?! Myślałam, że się lubimy, ale widzę, że jesteś taka sama jak ta suka.-wskazała na na Ann i zaczęła się mocna kłótnia między dwoma WAG's. Ja natomiast dalej "rozmawiałam" z Marco.
-Gadasz tak, bo co zazdrościsz?-chłopak trafił w mój czuły punkt. Nic nie odpowiedziałam, bo taka była prawda. Zazdrościłam Caro, że ma Reusa. Ja sie w nim naprawdę zakochałam. Tylko, że on nie odwzajemnia tych uczuć. Postanowiłam jak najszybciej się stąd wynosić. Już wstałam z krzesła, gdzie nagle Kuba pociągnął mnie za rękę i odciągnął na bok od tego zamieszania. W tym czasie Ann postanowiła podobnie jak ja wyjść, ale jej się udało. Agata i Ewa poszły za nią, natomiast Mario i Marco intensywnie rozmawiali na uboczu, a do mnie i do Kuby podeszli Lewandowscy z Łukaszem. Natomiast Caroline wyszła nie patrząc na swojego chłopaka.
-Wiecie co, ja już chyba wrócę do domu.-powiedziałam.
-Jasne, zaraz cię odwieziemy.-odparł Robert.
-Nie, ja się przejdę, albo taksówkę wezwę.
-Daj spokój. Chodź!-Ania złapała mnie za rękę jakby bała się, że ucieknę jej.
-Słuchajcie, dziękuję wam za takie spotkanie. Mimo wszystko, było bardzo miło. Przekażecie reszcie to?
-Jasne!-obiecał Łukasz. Potem przytuliłam się z nim i Kubą. Chciałam podejść też do Mario, ale stał z Reusem i chyba poważnie rozmawiali, to nie chciałam im przerywać.
-Gotowa?-zapytał Robert i udaliśmy się do wyjścia.
*******
-Widzisz co narobiłeś?-zapytał mnie Mario, bo właśnie dziewczyny przyszły z roztrzęsioną Ann. Mario bez zastanowienia podszedł do niej i mocno przytulił.
-Niby to moja wina?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie, na co zostałem skarcony surowym wzrokiem przez Mario.
-Mam do was prośbę.-zwrócił się do Polaków.-Moglibyście ją zawieźć do domu? Ja muszę chyba z kimś poważnie porozmawiać.-Tak chodziło o mnie. Usiadłem więc przy jakimś mniejszym stoliku i czekałem, aż Götze do mnie podejdzie.
-Dobra stary-zaczął-wyjaśnij mi o co się z tobą dzieje?
-Co ma się dziać? Nic. Jest wszystko okej.
-Kogo jak kogo, ale mnie nie okłamuj. Robert mi mówił, że rozmawiałeś z nim na urodzinach o tym jak zerwać z Caro, a Wiktoria mówiła mi, że po imprezie powiedziałeś jej, że zerwaliście.
-Wiktoria...-wypowiedziałem jej imię co nie uszło uwadze przyjaciela.
-Co z nią nie tak?
-WSZYSTKO!-krzyknąłem i postanowiłem powiedzieć mu wszystko.
-...kiedy ona powiedziała, że chce o tym zapomnieć i lepiej będzie jak nie będziemy wchodzić w sobie w drogę to byłem tak zły... Mario... Ja się poczułem jakbym został zdradzony. Ja coś do niej czułem już od początku, ale ona ma mnie w dupie.
-A Caro? Jaki ona ma w tym udział.-zapytał.
-Po tym odrzuceniu chciałem zapomnieć. Myślałem, że jak będę z Caroline i powrócę do swojego poprzedniego trybu to zapomnę, ale nie! Było nawet jeszcze gorzej.
-Ty ją serio kochasz.-oznajmił.
-Ale ona nie kocha mnie...
-Powiedziała ci to?-zapytał.
-Powiedziała, że nie chce mnie widzieć. Wystarczy?!
-Marco, ja wiem, że to może być trudne, ale ona jest w szoku. Wydaje mi się, że ty też nie jesteś dla niej obojętny. Musisz z nią pogadać, albo jeśli chcesz to ja mogę z nią też porozmawiać. Teraz jednak jest ważniejsza rzecz do załatwienia.-popatrzałem na niego pytająco.-Caro.-odpowiedział.
-Wiem, wiem, wiem...-schowałem twarz w dłoniach..
-Chodź. Weźmiemy twój samochód i jedziemy do ciebie. Pogadasz z Carolinie i powiesz jej, że to definitywny koniec. Nie będziesz się już męczył z nią. Jasne?!-zapytał stanowczo, a ja kiwnąłem tylko głową i oboje wstaliśmy od stołu oraz udaliśmy się do mojego auta. Postanowiliśmy, że lepiej będzie jak Mario poprowadzi. Całą drogę siedzieliśmy cicho. Ja myślałem cały czas, jak mam porozmawiać z Caro oraz czy w ogóle powinienem gadać z Wiktorią. Nim się obejrzałem, a Götze już parkował na moim podjeździe i bez słowa wysiedliśmy z samochodu.
-Dobra stary-zaczął-wyjaśnij mi o co się z tobą dzieje?
-Co ma się dziać? Nic. Jest wszystko okej.
-Kogo jak kogo, ale mnie nie okłamuj. Robert mi mówił, że rozmawiałeś z nim na urodzinach o tym jak zerwać z Caro, a Wiktoria mówiła mi, że po imprezie powiedziałeś jej, że zerwaliście.
-Wiktoria...-wypowiedziałem jej imię co nie uszło uwadze przyjaciela.
-Co z nią nie tak?
-WSZYSTKO!-krzyknąłem i postanowiłem powiedzieć mu wszystko.
-...kiedy ona powiedziała, że chce o tym zapomnieć i lepiej będzie jak nie będziemy wchodzić w sobie w drogę to byłem tak zły... Mario... Ja się poczułem jakbym został zdradzony. Ja coś do niej czułem już od początku, ale ona ma mnie w dupie.
-A Caro? Jaki ona ma w tym udział.-zapytał.
-Po tym odrzuceniu chciałem zapomnieć. Myślałem, że jak będę z Caroline i powrócę do swojego poprzedniego trybu to zapomnę, ale nie! Było nawet jeszcze gorzej.
-Ty ją serio kochasz.-oznajmił.
-Ale ona nie kocha mnie...
-Powiedziała ci to?-zapytał.
-Powiedziała, że nie chce mnie widzieć. Wystarczy?!
-Marco, ja wiem, że to może być trudne, ale ona jest w szoku. Wydaje mi się, że ty też nie jesteś dla niej obojętny. Musisz z nią pogadać, albo jeśli chcesz to ja mogę z nią też porozmawiać. Teraz jednak jest ważniejsza rzecz do załatwienia.-popatrzałem na niego pytająco.-Caro.-odpowiedział.
-Wiem, wiem, wiem...-schowałem twarz w dłoniach..
-Chodź. Weźmiemy twój samochód i jedziemy do ciebie. Pogadasz z Carolinie i powiesz jej, że to definitywny koniec. Nie będziesz się już męczył z nią. Jasne?!-zapytał stanowczo, a ja kiwnąłem tylko głową i oboje wstaliśmy od stołu oraz udaliśmy się do mojego auta. Postanowiliśmy, że lepiej będzie jak Mario poprowadzi. Całą drogę siedzieliśmy cicho. Ja myślałem cały czas, jak mam porozmawiać z Caro oraz czy w ogóle powinienem gadać z Wiktorią. Nim się obejrzałem, a Götze już parkował na moim podjeździe i bez słowa wysiedliśmy z samochodu.
-Marco...-zwrócił się do mnie przyjaciel.-Powodzenia.-powiedział i mnie przytulił. Następnie udał się spacerkiem w kierunku swojego domu, który był może z 10 minut drogi stąd. Powolnym krokiem wszedłem do środka i zauważyłem Carolinie, która siedziała w salonie z założonymi rękoma. Podszedłem do niej bliżej i usiadłem na przeciwko. Oboje nic nie mówiliśmy. Jednak postanowiłem zakończyć to raz na zawsze.
-Caro... posłuchaj mnie...-zacząłem, ale blondynka mi już przerwała.
-Nie Marco, to ty mnie posłuchaj. Wiem co za chwile powiesz. "Że to koniec". Już się spakowałam.-mówiła ze spokojem, a ja patrzałem na nią z wielkim zdziwieniem.-Chcę powiedzieć ci tylko tyle, że ja o wszystkim wiem. Wiem o każdej twojej zdradzie. Wiem nawet kim są te dziewczyny. Od dawna też wiem, że próbujesz ze mną zerwać.
-Caro? Jak?-pytałem.
-Po prostu wiem. Wiem też, że mnie już nie kochasz. U mnie też to uczucie już dawno wygasło.
-CO?!-podniosłem głos.-To dlaczego ze mną ciągle jesteś? Dla kasy, sławy?
-A dlaczego ty ze mną ciągle jesteś?-zapytała spokojnie, a mnie zatkało.-No właśnie... Można zarzucić mi wiele. Że jestem wredna, fałszywa, egoistyczna, zapatrzona w siebie. Jednak nikt nie może zarzucić mi, że jestem materialistką. Dobrze wiesz jaka jestem, W jakim domu się wychowałam. Nigdy pieniądze nie stały na pierwszym miejscu. Byłam z tobą, bo cię kochałam. Właśnie kochałam. Uczucie wygasło, ale ja ciągle wierzyłam, że może powróci. Nie chciałam się z tobą rozstawać, bo byłeś i będziesz dla mnie ważny. Kocham cię może już nie jak partnera, ale przynajmniej jak przyjaciela.-rozpłakała się, a ja nie miałem pojęcia co powiedzieć. Może znowu mam darować sobie to zerwanie? Nie, Marco! Opanuj się!
-Lepiej będzie jak pójdziesz już.-powiedziałem, bo wiedziałem, żejak Caro zostanie tutaj dłużej, to mogę się rozmyślić. Dziewczyna posłusznie wstała i udała się do sypialni po walizki. Chciałem jej pomoc, ale stanowczo odmówiła.
-Marco.-zwróciła się do mnie jak była już koło drzwi.
-Tak?
-Jest coś, co musisz wiedzieć.-powiedziała i spuściła głowę.
-Tak?
-Ja... też cię zdradziłam...-odparła, a ja poczułem się dziwnie. Nie mogę nawet opisać tego uczucia.
-Caro... posłuchaj mnie...-zacząłem, ale blondynka mi już przerwała.
-Nie Marco, to ty mnie posłuchaj. Wiem co za chwile powiesz. "Że to koniec". Już się spakowałam.-mówiła ze spokojem, a ja patrzałem na nią z wielkim zdziwieniem.-Chcę powiedzieć ci tylko tyle, że ja o wszystkim wiem. Wiem o każdej twojej zdradzie. Wiem nawet kim są te dziewczyny. Od dawna też wiem, że próbujesz ze mną zerwać.
-Caro? Jak?-pytałem.
-Po prostu wiem. Wiem też, że mnie już nie kochasz. U mnie też to uczucie już dawno wygasło.
-CO?!-podniosłem głos.-To dlaczego ze mną ciągle jesteś? Dla kasy, sławy?
-A dlaczego ty ze mną ciągle jesteś?-zapytała spokojnie, a mnie zatkało.-No właśnie... Można zarzucić mi wiele. Że jestem wredna, fałszywa, egoistyczna, zapatrzona w siebie. Jednak nikt nie może zarzucić mi, że jestem materialistką. Dobrze wiesz jaka jestem, W jakim domu się wychowałam. Nigdy pieniądze nie stały na pierwszym miejscu. Byłam z tobą, bo cię kochałam. Właśnie kochałam. Uczucie wygasło, ale ja ciągle wierzyłam, że może powróci. Nie chciałam się z tobą rozstawać, bo byłeś i będziesz dla mnie ważny. Kocham cię może już nie jak partnera, ale przynajmniej jak przyjaciela.-rozpłakała się, a ja nie miałem pojęcia co powiedzieć. Może znowu mam darować sobie to zerwanie? Nie, Marco! Opanuj się!
-Lepiej będzie jak pójdziesz już.-powiedziałem, bo wiedziałem, żejak Caro zostanie tutaj dłużej, to mogę się rozmyślić. Dziewczyna posłusznie wstała i udała się do sypialni po walizki. Chciałem jej pomoc, ale stanowczo odmówiła.
-Marco.-zwróciła się do mnie jak była już koło drzwi.
-Tak?
-Jest coś, co musisz wiedzieć.-powiedziała i spuściła głowę.
-Tak?
-Ja... też cię zdradziłam...-odparła, a ja poczułem się dziwnie. Nie mogę nawet opisać tego uczucia.
-Kto... kto... z kim?-zapytałem
-Mario.-odparła i wyszła bez słowa.
________________________________________________________________
WITAMY ROZDZIAŁ 8!!!
Także oddaje w wasze takie coś. Nie mam pojęcia jak Wam się to spodoba. Nie jestem co do tego pewna, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi to wszystko.
Kurczę znowu wyszedł mi długi rozdział ://
Niestety, ale jak sie rozpiszę to nie mogę przerwać :)
Następny obiecuję będzie krótszy XD
Troszkę poplątało się nam w życiu bohaterów.
Czy Wiktoria i Marco dojdą w końcu do porozumienia?
Jest jeszcze zdrada Caroline... i Mario :(
-Mario.-odparła i wyszła bez słowa.
________________________________________________________________
WITAMY ROZDZIAŁ 8!!!
Także oddaje w wasze takie coś. Nie mam pojęcia jak Wam się to spodoba. Nie jestem co do tego pewna, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi to wszystko.
Kurczę znowu wyszedł mi długi rozdział ://
Niestety, ale jak sie rozpiszę to nie mogę przerwać :)
Następny obiecuję będzie krótszy XD
Troszkę poplątało się nam w życiu bohaterów.
Czy Wiktoria i Marco dojdą w końcu do porozumienia?
Jest jeszcze zdrada Caroline... i Mario :(
Zazdrościmy? *,*
Zapraszam do komentowania ♥
ENJOY!
O kurde. :o
OdpowiedzUsuńCaro i Marco? To chyba nie możliwe.
A może ona powiedziała tak tylko, żeby skłócić ze sobą przyjaciół? Szczerze, mam taką nadzieję. Wydaje mi się, że Mario nie byłby do tego zdolny. Tym bardziej, że Caro i Ann się nie lubią od dawna... Hm.. intrygujące. ;) Ciekawość zżera mnie także na myśl o tym, jak Marco zareaguje.
Czekam na kolejny rozdział. :*
Buziaki :*
Zapraszam do siebie. ^^
No to się porobiło na maxa :/
OdpowiedzUsuńMyślę, że Wiki i Marco dojdą do porozumienia w końcu się kochają <3
Wkurza mnie ta Jess -.-
I coś mi się wydaje, że jeszcze tu namiesza niestety :/
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nexta :***
Super rozdział !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Wiki i Marco porozumieją się :)
Ach, nie lubię tej Jess -_-
Czekam na następny rozdział :)
Zapraszam na mojego nowego bloga :) http://nigdy-nie-trac-nadziei-na-lepsze-dni.blogspot.com/?m=1
Wiktorię troszkę poniosła wydzierajac się tak na Ann. Ale rozumiem Jej oburzenie. Jejst zazdrosna o Mario? Dziwne, skoro kocha Marco to przecież nie powinna.
OdpowiedzUsuńCo do blondyna to wkurzylam się na to, że znów z Caro kręci i to tylko po to by zrobić na zlosc Wiki.
Czekam na nn <3
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńWłaśnie planuję dodać dzisiaj, ale jeżeli się nie wyrobię to na 100% jutro przed południem :)
UsuńMyślałam, że Wiki wystartuje do Mario, a tutaj wskakuje do łóżka Marco, po czym obaj chłopcy wracają do swoich partnerek... Porobiło się :) Czytam dalej, by zobaczyć, kogo ostatecznie wybierze dziewczyna. Jeśli Carolin zdradziła Reusa i rozstali się, być może da szansę właśnie jemu..? Uciekam nadrabiać :)
OdpowiedzUsuń