piątek, 26 września 2014

Rozdział 7

"WEŹ JAKIEŚ DOBRE WINO I CHODŹ TUTAJ"


POD NOTKA JEST MAŁE PYTANIE DO WAS. ZAJRZYJCIE TAM :)

-Poszukujesz transportu?-usłyszałam za sobą. To był Marco.
-Nie.-skłamałam, ale tak naprawdę potrzebowałam pomocy i to bardzo.-Poradzę sobie.
-Znam Mario i uwierz mi, nawet ja mam problemy by go położyć spać, a co dopiero ty.-zaśmiał się na końcu.
-Czy ty mnie obrażasz?-tak, koniecznie próbowałam zmienić temat.
-Wiki...-powiedział stanowczo.-Nie zmieniaj tematu, tylko wstawaj i idziemy do samochodu.-zupełnie jakby czytał w moich myślach.
-Może i tak...-wahałam się. Jednak za wszelką cenę nie chciałam być w jednym aucie z Reusem, ale jak inaczej miałam wrócić do domu?
-Nie marudź, tylko pomóż mi go podnieść.-powiedział po czym oboje złapaliśmy piłkarza z klubowym numerem 10 i powolnym krokiem podążaliśmy w stronę drzwi.
-To my lecimy!-skierował Marco do Ani, która właśnie prowadziła pijanego Roberta na górę do sypialni.
-Jasne!-powiedziała energicznie. Ja ją podziwiam. Mimo, że właśnie trzyma dorosłego i do tego pijanego faceta, od którego na kilometr czuć alkohol, to optymizm jej nie opuszczał.-Powodzenia!
-Nawzajem! Pa Aniu!-pożegnałam się z przyjaciółką.
-Pa pa!-odkrzyknęła i skierowała się na górę po schodach.

-Marco.... ja cię kurde... ssszanuję..-bełkotał Götze, kiedy byliśmy już koło wozu Reusa.-Kochamm cie.. daj! Daj mi ... pyszczka...-powiedział po czym zbliżył się do niego, by mógł pocałować swojego przyjaciela. Był to dla mnie dość śmieszny i dziwny widok, bo pierwszy raz mam do czynienia z pijanym Götze i mam nadzieję, że ostatni.
-Mario!-wyrywał mu się Marco.-Wsiadaj do tego samochodu i zamknij się już!
-No dobsssze mój ty buntowniku...
Kiedy w końcu udało nam się opanować sytuacje z pijanym chłopakiem, oboje wsiedliśmy do samochodu i kierowaliśmy się do domu Marco, bo jak powiedział, tam spędzi noc razem z przyjacielem, bo nie mamy zielonego pojęcia gdzie ma klucze od swojego domu, a samochód odbierze przy okazji. Po za tym, ttak będzie wygodniej.
Oboje jechaliśmy w ciszy. Co jakiś czas było słychać jakieś mamrotanie Mario, który prawdopodobnie zasypiał na tylnich siedzeniach. Oparłam głowę o szybę i oglądałam panoramę miasta. Ulice były puste i pięknie oświetlone. Mimo, że nie jestem tu nawet tydzień, to już zakochałam się w tym mieście. Bardzo mi tu się podoba i coraz mocniej jestem przekonana, że przyjazd do Niemiec był najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.
-Już jesteśmy.-z rozmyśleń wyrwał mnie głos Marco. Tak, byliśmy już pod jego domem.
-To dzięki za podwózkę.-wymusiłam uśmiech. Już chciałam wychodzić, gdy nagle poczułam, że blondyn łapie mnie za rękę.
-Nie poradzę sobie z nim sam.-powiedział spokojnie.-Pomóż mi tylko zanieść go do sypialni.-nie bardzo miałam ochotę mu pomóc, bo szczerze to jestem mega zmęczona i najchętniej, to położyłabym się do łóżka, ale piłkarz mnie podwiózł, więc chociaż tak się mu odwdzięczę. Niechętnie, ale się zgodziłam.
-Ania jakoś sobie sama poradziła.-powiedziałam po polsku pod nosem i wysiadłam z auta.
-Co?-zapytał zdezorientowany blondyn.
-Nie, nic. Dawaj, zanosimy go.-odparłam i otworzyłam drzwi od samochodu, po czym oboje chwyciliśmy bruneta "pod rękę" oraz powolnym krokiem ruszyliśmy do domu, a potem do sypialni dla gości.
Po jakiś 20 minutach wyszliśmy z pomieszczenia, w którym przebywał Götze. Zeszłam pierwsza na dół po schodach, a za mną szedł Marco.
-To ja się będę zbierać.-powiedziałam.
-Szkoda...-stwierdził i wyraźnie posmutniał, co mnie trochę zdziwiło.
-No, ale chyba nie będziesz sam. Jest przecież Caroline.-powiedziałam, a Marco mimowolnie upadł na kanapie w salonie i głośno westchnął.-Powiedziałam coś nie tak?-sama się sobie dziwiłam, ale zaciekawiłam się i usiadłam obok chłopaka.
-No, bo my już chyba nie jesteśmy razem.-powiedział i spojrzał na mnie. Przyglądałam się jego oczom, w których malował się smutek. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zrobiło mi się go strasznie szkoda. Tylko dlaczego? Przecież dobrze wszyscy wiemy jak traktował Caroline oraz, że nie był z nią na poważnie.
-Chyba?-zapytałam, bo tylko na to mnie było stać.
-Wiki ja nie wiem od czego zacząć...-powiedział, a głupia ja odrapałam:
-Mamy czas. Weź jakieś dobre wino i chodź tutaj.-poklepałam miejsce obok siebie. Reus bez słowa podszedł do baru i wyjął jakąś butelkę oraz dwa kieliszki. Nalał nam obojgu i zaczął opowiadać o sytuacji, która miała miejsce na imprezie, że dziewczyna była zazdrosna o mnie, co mnie trochę zdziwiło, bo przecież ja i Caro, trochę się znałyśmy i może nawet polubiliśmy, ale ona i tak podejrzewa mnie o takie rzeczy. Od razu szacunek do niej u mnie spadł.
-... no i powiedziałem jej, że lepiej będzie jak się rozstaniemy, a ona mnie uderzyła i wyszła.-skończył, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Z jednej strony, to jest mi go bardzo szkoda, bo sama przeżyłam coś podobnego, ale z drugiej, dlaczego on się tak przejmuje skoro podobno związek z Caroline był tylko na pokaz?
-Bardzo mi przykro.-zdołałam tylko tyle powiedzieć.-Ale Marco...twój związek z nią był poważny?
-Sam nie wiem.... -westchnął.-Bo tak, czuję trochę ulgę, że to już jest koniec, ale przyzwyczaiłem się do tego. Lubię Caroline, ale jak przyjaciel, a nie partner.
-To czym się przejmujesz? Sam powiedziałeś, że nie kochasz jej. Chyba lepiej będzie jak zostaniecie przyjaciółmi, bo związek nie wychodzi już wam na dobre, a szczególnie ci.
-Tylko, że ja się boję rutyny i samotności. Boję się, że każdy mój dzień będzie wyglądał tak samo, a dodatkowo będę przychodził do pustego domu.
-Musisz nauczyć się tak żyć. Żyć bez dziewczyny u boku, a nim się obejrzysz miłość sama do ciebie przyjdzie.-uśmiechnęłam się na koniec. Kurczę... co ten alkohol robi z ludźmi?
-Dzięki.-powiedział.-To wiele dla mnie znaczy.
-Wiesz, sama wczoraj rozstałam się ze swoim chłopakiem z Polski. Było mi ciężko, ale dzięki Mario i Ani oswoiłam się z tym.
-Również mi przykro.-odparł po czym położył swoją rękę na moim udzie, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.-Ty i Mario jesteście sobie bliscy?
-Przyjaźnimy się.-powiedziałam, po czym blondyn przysunął się do mnie, jakby to znaczyło "jest wolna, możesz działać".
-Wiki ja...-zaczął niepewnie.-Ja chciałbym cię przeprosić. Jak powiedziałaś mi dzisiaj, że tak cię  irytowałem i denerwowałem, to miałem nadzieję, że będzie jeszcze taka okazja do poprawienia tych relacji. Mam nadzieję, że nie jest za późno?
-Na nic nigdy nie jest za późno.-powiedziałam cicho, spokojnie i z lekkim uśmiechem. Czułam się coraz lepiej w towarzystwie Marco. Kiedy patrzył się na mnie czułam jakby motylki w brzuchy. Dziwne, wiem. Mam wrażenie, że czuję coś więcej do niego niż tylko nienawiść, która, mam nadzieję, jest tylko przykrywką, którą narzucam samej sobie.
-To może zacznijmy od początku?-zaproponował i zbliżył się do mnie.
-Hmmm...-myślałam.-No nie wiem...
-Proszę.-zrobił maślane oczy i popatrzał się na mnie swoim firmowym wzrokiem, który niestety działał na mnie.
-No, niech ci będzie.-powiedziałam już pewniej.
-W takim razie, nazywam się Marco Reus.-uśmiechnął się zabójczo.
-Wiktoria Müller.-również postanowiłam przedstawi się "nowemu" koledze. Nagle Marco zrobił coś, co mogłam podejrzewać już od początku. Przysunął się do mnie bardzo blisko. Moje i jego usta były coraz bliżej. Powoli przysuwał się do mnie, a ja nie wiedzieć czemu, czekałam z niecierpliwością, aż mnie pocałuje. Strasznie mi to się dłużyło. W końcu poczułam jego usta na moich.To było coś niezwykłego. Ten pocałunek był zupełnie inny niż ten z Mario. Teraz... aż głupio mi się przyznać... Podobało mi się. Po jakimś czasie przerwał pocałunek i powiedział.
-Miło mi ciebie poznać Wiktorio.-i powrócił do bardzo przyjemnej czynności. Nasze pocałunki były coraz bardziej zachłanne, namiętniejsze. Mimo, że całowałam prawdopodobnie "byłego" już faceta swojej koleżanki, nie czułam wyrzutów sumienia. Możliwe, że będę je mieć jutro, ale teraz to nie ważne. Nie wiedząc kiedy, byliśmy już w drodze do jego sypialni. Tak, do jego SYPIALNI. Mogłam coś zrobić, ale nie alkohol mi nie pozwalał. Chociaż wszystkiego na niego nie mogę zwalić, bo trochę kontrolowałam. Chciałam tego... po prostu chciałam. 
Kiedy byliśmy już w pomieszczeniu, Marco dorwał się do mojej sukienki i po chwili już jej nie było. Sama również pozbywałam się ubrań Reusa. Wkrótce byliśmy w samej bieliźnie i tak położyliśmy się na łóżku. Blondyn zaczął całować każdy milimetr mojego ciała, zaczynając od szyi, kończąc na moim brzuchu. Zaraz potem ponownie zbliżył się do mnie i po raz kolejny pocałował w usta. Moment później byliśmy już nadzy, a po chwili zajęci sobą przez najbliższe godziny. Poszliśmy spać dopiero nad ranem.

Powoli otwierałam oczy, a kiedy w końcu udało mi się poczułam chorobliwy ból głowy. Po prostu mi pękała. Chciałam wstać i udać się do łazienki po jakieś tabletki na kaca, ale zauważyła, że nie jestem w swoim pokoju. Zmarszczyłam brwi i przyglądałam się pomieszczeniu. Nagle poczułam, że w łóżku nie jestem sama. Powoli spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam śpiącego blondyna.
-CHOLERA!-krzyknęłam i gwałtownie odsunęłam się od chłopaka.-Co ja najlepszego zrobiłam?-mówiłam do siebie i złapałam za głowę. Marco spał dalej. Nawet nie obudził go mój krzyk. Byłam wściekła na niego, ale najbardziej na siebie. Jak mogłam się z nim przespać?! Okej, niby sie pogodziliśmy, ale przecież był z Caroline, a jakby nie patrzeć to trochę się znałyśmy. Cholera! Po co ja zostałam? Po co zainteresowałam się jego stanem? Po co się z nim całowałam i dlaczego ja tego nie przerwałam?! Chociaż, muszę przyznać, że podobało mi się to. Ten pocałunek był inny niż ten z Mario. Tam czułam jakbym całowała brata, a tutaj? Nie, nawet tak Wiki nie myśl. To zwykły dupek, który po prostu chciał cię zaliczyć. Tak jak na początku sobie postawił. To nic dla ciebie nie znaczy, a już tym bardziej dla niego. Mimo to czuję się z tym okropnie. Teraz muszę się szybko ogarnąć i wyjść stąd, puki piłkarz jeszcze śpi. Zobaczyłam, że w pokoju, który najprawdopodobniej należał właśnie do Reusa, leży moja sukienka. Szybko złapałam ją, jak i też bieliznę, która leżała obok. Pognałam do łazienki, którą znalazłam zupełnie przypadkowo i za pierwszym razem, bo w sumie była połączona z sypialnią. Szybko przebrałam się w to, co byłam ubrana wcześniej i wyszłam z łazienki. Na moje nieszczęście Marco już nie spał, tylko uważnie mi się przyglądał.
-Wychodzisz już?-zapytał trochę ospałym głosem.
-Jak widać.-odpowiedziałam obojętnie nawet na niego nie patrząc.
-Znowu jesteś taka dla mnie?-zapytał smutnym głosem, a ja wtedy nie wytrzymałam.
-A jaka mam być dla ciebie, skoro zachowujesz się jak skończony kretyn? Specjalnie mnie upiłeś, a potem wykorzystałeś!-prawie krzyczałam.
-Nie mów tak!-powiedział i podniósł się, bo wcześniej cały czas leżał.-Może rzeczywiście to trochę za daleko zaszło, ale co ja poradzę, że nie potrafiłem się temu oprzeć.-odparł, a ja przypomniałam sobie, że Mario powiedział identycznie to samo.
-Zapomnijmy o tym.-stwierdziłam bez wyrazu twarzy.
-Chcesz tego?-zapytał.-Chcesz o tym zapomnieć?
-Tak.-powiedziałam pewnie, ale tak na prawdę skłamałam. Nie chciałam o tym zapomnieć, a nawet chciałabym budzić się u jego boku codziennie. Jednak to nie może tak wyglądać.-Najlepiej nie wchodźmy sobie w drogę. Pa!-odparłam i wyszłam z pokoju, a potem z mieszkania. Może to trochę dziwnie będzie wyglądać jak wychodzę z jednego domu, a wchodzę do drugiego, który jest zaraz obok, ale to nie było dla mnie ważnie i nie obchodziło mnie. Miałam więcej problemów na głowie. Poszłam na tę imprezę by odreagować, by odpocząć, czy zapomnieć, ale to przysporzyło mi tylko więcej problemów. Weszłam do domu, a w kuchni zauważyłam moją mamę i tatę. Zdziwiłam się, co oni tam robią. Przecież jest piątek i powinni być w pracy.
-O! Już jesteś?-zapytała mama.
-Nie powinniście być w pracy?-zignorowałam pytanie mojej mamy.
-Powinniśmy, ale mamy wolne.-wolne? Moi rodzice w ogóle wiedzą co to znaczy?
-A gdzie spędziłaś noc?-zapytała "troskliwa" rodzicielka.
-U Ani i Roberta. Nie chciało mi się wczoraj wracać. Przepraszam, ale zmęczona jestem. Cześć!-powiedziałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju, a potem własnej łazienki. Nalałam sobie wody do wanny, weszłam do niej i długo w niej siedziałam oraz rozmyślałam, co się ze mną dzieję. Mario, Marco... Dwaj mężczyźni strasznie namieszali mi w życiu. Mario - najlepszy przyjaciel, który prawdopodobnie coś do mnie czuję, ale ja nie odwzajemniam tych uczuć. Marco -  drań i wróg, do którego najprawdopodobniej coś poczułam tylko, że bez wzajemności. Tak, poczułam coś do niego. Możliwe, że przez cały ten czas nie był mi obojętny tylko, że ja po prostu udawałam sama przed sobą, że go nienawidzę. Cóż... prawda okazała się inna.
Po godzinie wyszłam z wanny i przebrałam się w coś letniego, bo na dworze jest z chyba 30 stopni. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc wzięłam laptopa na łóżko i weszłam na Facebooka. Od razu w oczy rzuciło mi się kilka rzeczy. Po pierwsze miałam dużo zaproszeń. Kiedy je zobaczyłam to większość była od ludzi, których poznałam wczoraj na imprezie u Lewandowskich. Przyjęłam te co miałam przyjąć i postanowiłam sprawdzić powiadomienia, które było druga rzeczą co przykuły moją uwagę. Było ich ponad 1000. Kiedy kliknęłam je, zobaczyłam miniaturkę zdjęcia. Otworzyłam je, a moim oczom ukazało się zdjęcie, co wstawił Robert. Byliśmy tam wszyscy. Powiem, że wyszło bardzo rodzinnie, a najlepsze jest to, że stoję obok Mario i w jakimś stopniu zabawnie się przytulamy. Kilka innych osób dodało to samo zdjęcie lub jakieś indywidualne z solenizantem. W trzeciej kolejności to sprawdziłam wiadomości, których również miałam dość dużo, ale jak się spodziewałam dotyczyło to tego, że poznałam piłkarzy i nagle wszyscy stali się moimi przyjaciółmi, nawet ci zdrajcy co "życzą szczęścia Ninie i Rafałowi". Sprawdziłam telefon czy może nie mam jakiś fajnych zdjęć z wczorajszej imprezy, ale niestety żadne nie nadawało się do tego. Chociaż jedno było bardzo fajne. Był tam Mario, który widocznie był już "pod wpływem" i dawał mi słodkiego buziaka w policzek oraz oczywiście ja. Jednak uważam, że te zdjęcie za bardzo kompromituje piłkarza, więc darowałam mu. Chciałam już wyłączać FB, gdy nagle dostałam powiadomienie, że ktoś polubił mój post.
-Jaki post?-myślałam, bo przecież nic nie wstawiałam. Weszłam na swoją tablice, a moim oczom ukazał się tzw. karniak od samego Mario. Pomyślałam wtedy, że kara musi być i postanowiłam jednak, że wstawię to zdjęcie z pijanym piłkarzem.
"Nie jestem, aż taka zła, więc chciałam to zdjęcie zatrzymać dla siebie, ale kara za karnego musi być! Pozdrowienia z wczorajszej imprezy u Lewandowskich!
 Jak widać, dla niektórych impreza skończyła się szybciej! 
KC MARIO :* XD"
Zdjęcie z takim opisem szybko zagościło na mojej tablicy, a odzew był niemal natychmiastowy. Osobiście nie mogłam się doczekać, aż Mario wstanie i zobaczy to zdjęcie. Kiedy tak siedziałam, nagle do mojego pokoju wszedł Kuba.
-Hej!-przywitał się.-Jak impreza?
-Świetnie.-chociaż nie byłam do końca pewna swoich słów.
-Dla Mario chyba skończyło się nie najlepiej. Tak widziałem zdjęcie.-powiedział, kiedy zobaczył moje zdziwienie.-Idziesz ze mną na kort?-zaproponował.-Felix przyjdzie i może ktoś jeszcze z drużyny.
-Hmm-zastanawiałam się głośno.-W sumie czemu nie? 
-To chodźmy!-krzyknął po czym oboje zeszliśmy na dół, ubraliśmy odpowiednie obuwie i na pieszo udaliśmy się na kort, który był bardzo blisko naszego miejsca zamieszkania. Powoli dochodząc do boiska oboje z bratem dostrzegliśmy Felixa i jakiegoś kolegę.


*******
-Idiota! Idiota! Idiota!-mówiłem sam do siebie, kiedy to Wiktoria wyszła do swojego domu. Miałem idealną okazję by się do niej zbliżyć, ale jako przyjaciel. Nie! Musiałem się z nią przespać! Musiałem! Widać było, że jest na mnie wściekła, ale przecież nie wypiła tak dużo. Kontrolowała chyba chociaż trochę? Dlaczego, więc nie przerwała? Chociaż teraz to już bezsensu. Nie mam zamiaru się starać o nią skoro wyraźnie podkreśliła, że to dla niej nic nie znaczy, że lepiej będzie, jak nie będziemy wchodzić sobie w drogę.
Postanowiłem wstać i zrobić sobie coś do jedzenia, bo głód zżerał mnie od środka. Powolnym krokiem poszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać jajecznice. Chwilę później usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach. Tym ktosiem był nie kto inny jak Mario. Nie wyglądał za najlepiej. Wszedł do kuchni i pierwsze co zrobił to złapał za wodę, która stała na szafce. Wypił CAŁĄ butelkę za jednym łykiem.
-Jak ja się tu znalazłem?-zapytał ospale.
-Twój najlepszy przyjaciel jak zwykle zadbał o to, abyś nie spał na ulicy. Tylko musisz wybrać się do Roberta po samochód, bo został.-mówiłem.-Tylko nie dzisiaj. Wytrzeźwiej do końca.-ostrzegłem.
-Więcej nie piję.-oznajmił i usiadł na krześle.
-Nie mówiłeś tak ostatnio?-zapytałem.
-Noooo...-przeciągnął.-Niby tak, ale teraz to już tak na poważnie.
-No zobaczymy.-zaśmiałem się lekko.-Masz jedz. Wszystko ma mi tu zniknąć.
-Tak jest tato!-zasalutował.
Śniadanie zjedliśmy w miłej atmosferze, a przynajmniej dla mnie, bo cały czas śmiałem się z wczorajszej imprezy i zachowania Mario. Oczywiście pokazałem mu filmik jak wywija na parkiecie.
-Ahh te twoje kocie ruchy.-śmiałem się.
-Aj tam... po prostu chciałem sprawić przyjemność dziewczyną.-tłumaczył się.
-I na pewno ci się udało, kocie.-nie dawałem spokoju chłopakowi.
-Dobra, nie denerwuj mnie.-Mario powoli tracił cierpliwość i właśnie dlatego kocham go denerwować, bo wyglądał strasznie śmiesznie jak się złościł.
-Jasne, ale idź się ubierz, a nie w samych gaciach mi paradujesz!
-No idę przecież.-mówił, ale w rzeczywistości był zajęty siedzeniem na FB.
-Ruszaj się!-poganiałem go, a ten posłusznie wstał, lecz dalej spoglądał na swój telefon. Mario powoli wchodził na górę po schodach, a ja zabrałem się za sprzątanie po śniadaniu, gdy nagle usłyszałem krzyk Mario. Zerwałem się i popędziłem w jego stronę, a on z przerażeniem patrzył się w ekran swojego iPhona.
-Co się dzieję?-zapytałem z przerażaniem.
-Nigdy nie wstawiaj karnika osobie, z którą będziesz balować. Nigdy...
________________________________________________________________
NADCHODZI ROZDZIAŁ 7!!!
Kurczę szybko to leci :) Pamiętam jak pisałam bohaterów i bałam się czy ktokolwiek będzie to czytał. Jednak widzę, że są osoby co czytają moje opowiadanie, co mnie bardzo cieszy! ♥

Myślałyście, że będzie już wszystko okej, ale ZŁA ja musiałam coś zepsuć. Na "pocieszenie" dodam, że nie prędko ta dwójka dojdzie do prozumienia :))))

MAŁE PYTANIE;
Czy długie rozdziały Wam pasują? Ja wiem, że jeżeli się wciągnie i podoba blog to chce się jak najwięcej, ale czasem taka długość jak moja jest męcząca.
Więc napiszcie w komentarzach czy rozdziały mają być krótsze czy jest dobrze jak jest :)
Bedę wdzięczna :*

Pochwalę się wam jeszcze, że mam FIFE 15!!!
Super się nią gra. Zdecydowanie widać różnicę :)) Oczywiście pierwszy mecz BVB-Bayern wygrałam 2:0 :)))


SO SWEET :*
Zapraszam do komentowania ♥

ENJOY♥

6 komentarzy:

  1. No kurczaczki :/
    Mogli by razem być no :(
    Długość rozdziałów jak dla mnie jest idealna <3
    Czekam na kolejny i pozdrawiam serdecznie :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej.. Chciałabym żeby byli razem ;-; A tu nope! Dzięki ;-; ;-; ;-; Tak liczyłam na ten związek :((
    Tu Mario ma racje, nigdy karniaków osobą z którymi się baluje. Nigdy.
    Świetny rozdział wgl :) Nwm co pisać przepraszam ;-; xD
    Czekam na nexta ♥
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurczaki! A już tak pięknie było!
    Miałam nadzieje, że sie obudzą wyznają sobie miłość i taka BIG LOVE będzie a tu NIE!
    No dlaczego?!
    Co do rozdziałów tak jak jest teraz jest dobrze:) Jeśli masz zamiar pisać dłuższe nie pogniewam się tylko przy tym musisz uważać, żeby nie zrobiły się flaki z olejem:)
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no... rozczarowałaś mnie koleżanko.. :(
    Ale ponoć nadzieja zawsze umiera ostatnia, więc... :)
    Świetny rozdział, naprawdę :*
    Czekam na kolejny. :3
    Życzę weny.
    Buziaki :*

    No i zapraszam do siebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział, serdecznie zapraszam :*
      http://footballismydope.blogspot.com/2014/10/rozdzia-14-dla-ciebie-wszystko.html

      Usuń