czwartek, 4 września 2014

Rozdział 3

"MARIO PRAWIE CIĘ ZGWAŁCIŁ, A TY MÓWISZ, ŻE NIE JEST ŹLE?"


*******
Zbliżała się godzina 17, a ja dalej stałam w garderobie i myślałam co mam założyć. Z jednej strony jest to zwykłe wyjście ze znajomą. Postawiłam więc na zwykły zestaw. Poszłam do łazienki, żeby jakoś wyglądać. Włosy spięłam w luźnego koka oraz lekko się pomalowałam. Kiedy byłam w łazience słyszałam, jak ktoś wszedł do domu, ale raczej na pewno nie była to Caroline, tylko chyba rodzice. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. To już raczej była Caro. Postanowiłam robić wszystko 3 razy szybciej. Nagle moja mama weszła do pokoju i zapukała do łazienki. 
-Wiki! Ktoś czeka na Ciebie na dole.-usłyszałam za drzwiami.
-Idę!-odkrzyknęłam 
Gotowa wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Zobaczyłam tam moją mamę rozmawiającą w najlepsze z Caroline. 
-O! Już gotowa?-bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Jasne.-uśmiechnęłam się najładniej, jak tylko potrafiłam.
-No to ruszamy na podbój Dortmundu!-krzyknęła uradowana dziewczyna Reusa.

Z Caro spędziłam naprawdę miło czas. Byłyśmy w parku, pozwiedzałyśmy trochę centrum miasta, byłyśmy na zakupach w galerii, a teraz idziemy do kawiarni, która również znajduję się w centrum handlowym. Po dłuższym przebywaniu z Caroline doszłam do wniosku, że jest bardzo przyjacielska i miła. Rozmawiałyśmy ze sobą, jakbyśmy znały się od lat, a prawda jest taka, że zaledwie jeden dzień. Każda z nas opowiedziała trochę o sobie. Kobieta nie mogła oczywiście oprzeć się opowieściami o tym, jak poznała Marco. Było mi jej trochę szkoda, bo zauważyłam jaki jest piłkarz. Nie wydaje mi się,  że jest z nią szczery i traktuje ten związek jakoś szczerze i poważnie. Pare razy chciałam jej powiedzieć jaki jest jej partner, jak mnie podrywał, ale w porę ugryzłam się w język, bo jest kilka opcji co by zrobiła. Pierwsza wygląda tak, że mi nie uwierzy i się obrazi. Nie uwierzy i mnie wyśmieje, albo pomyśli, że chcę jej zabrać chłopaka, albo uwierzy i rozpocznie się histeria, płacz i zepsuję jej tym humor oraz przy okazji sobie. Postanowiłam to na razie zostawić i nie myśleć o tym.
Wchodząc do kawiarni planowałyśmy usiąść do stolika obok okna, ale Caro pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do stolika, gdzie siedziała już jakaś kobieta.
-Ania?!-zapytała Caroline do niej, na co ona się odwróciła i uśmiechnęła, a ja oniemiałam.-Co ty tutaj sama robisz?
-O hej! Wiesz, wracam właśnie z małych zakupów. Byłam z Cathy, ale musiała pójść wcześniej, ale ja jeszcze postanowiłam wypić w spokoju kawę. Widzę nowa koleżanka.-wtedy kobieta zwróciła się do mnie, a mi automatycznie uśmiech pojawił się na twarzy.
-Tak, to jest moja nowa znajoma - Wiktoria Müller. To wy sobie pogadajcie w    tym waszym, pięknym języku, a ja skoczę po coś do picia.-powiedziała i ruszyła do kasy.
-W "naszym" pięknym języku?-Ania powtórzyła to co Caro powiedziała przed chwilą.-Zaraz, zaraz! Polka?-zapytała niepewnie.
Ja tylko pokiwałam głową ze szczerym uśmiechem, na co Ania wstała i mnie przytuliła.
-Ania Lewandowska.-odparła, kiedy się ode mnie odkleiła, po czym podała mi rękę, a ja odwzajemniłam gest i usiadłyśmy przy stole czekając na Caro, która poszła jeszcze do łazienki.
-To opowiadaj, co cię tutaj sprowadza?-zapytała Ania.-Skąd się znasz z Carolinie?
-Przyleciałam wczoraj z rodzicami i bratem, a Caro jest moją sąsiadką.
-Serio?-zapytała zdziwiona.-No proszę. Trafiłaś na fajnych sąsiadów.
-Oj, na pewno. Szczególnie jeśli chodzi o pewnego blondyna.-zaczęłam, a skończyłam na tym, że opowiedziałam całą historię z Marco i Mario w roli głównej.
-Hahahahahha!-Ania ledwo panowała nad śmiechem.-Chciałabym zobaczyć minę Reusa. Haha. Caro wie?
-Nie, jest święcie przekonana do tego, że jej chłopak jest aniołkiem.
-Widzę, że też poznałaś już prawdziwe "ja" Marco Reusa?-zapytała już poważniej.
-Tak, podrywał mnie już nawet, ale potem podeszła Caro i zaczął się z nią całować tak przy mnie.-krzywiłam się. Nie żeby mnie brzydziło samo całowanie, ale brzydziło mnie zachowanie Marco.
-Marco taki jest.-stwierdziła.-Jest po prostu kobieciarzem jakich mało. On jest z Caroline tylko dlatego, by pokazać swoim kolegą i rodzicom, jak potrafi się ustatkować. Ale on jest naprawdę bardzo fajnym chłopakiem, tylko dość specyficznym. To wszystko jest na pokaz...-rozmawiałyśmy jeszcze chwilę z Ania na temat Marco i Caro, ale musiałyśmy przerwać, bo pojawiła się blondynka. Cieszę się, że w końcu z kimś mogłam porozmawiać o tym. Mimo, że bardzo krótko znam Anię, to wiem, że to co powiedziałyśmy sobie zostanie między nami. Cieszy mnie też to, że Polka mi tak szybko zaufała mówiąc o tym.
-Wspominałaś, że twój brat trenuje w Borussii, a ty masz jakieś zainteresowania?-zapytała Ania, by móc o czymś rozmawiać przy Caroline. Akurat na to pytanie uśmiechnęłam się szeroko do Polki. Lewandowska tylko spojrzała na mnie pytającą, więc postanowiłam wyjawić swoją pasję.
-Otóż w Polsce trenowałam...-tu przerwałam, ale zaraz musiałam dopowiedzieć, bo Ania mnie poganiała.-Karate!-krzyknęła.
-Żartujesz!-Ania aż podskoczyła z radości. Caro się tylko uśmiechnęła, bo już o tym wiedziała.-Jezu to świetnie! Coraz więcej nas łączy kochana! To by też wyjaśniało to twoje uderzenie Rrr...-w tym momencie chciała powiedzieć o sytuacji obok stadionu, ale w porę się zorientowała, kto koło niej siedzi i w dość nietrafiony sposób wybrnęła z sytuacji.-Roberta...
-Roberta? Twojego Roberta?-pytała zdziwiona Niemka.
-Tak, znaczy nie... znaczy tak!-zdecydowała się w końcu żona piłkarza.
-Kiedy?-pytała dalej Caroline.
-Wczoraj, jak byłam na stadionie z bratem to ktoś na mnie wpadł. Myślałam, że to jakiś złodziej, to użyłam swoich umiejętności.-tym razem to ja przejęłam przebieg historii.
-Dobra słuchajcie, ja się będę już zbierać.-Ania postanowiła wybrnąć z tej  mało komfortowej sytuacji, kiedy zobaczyła, że Caro otwiera już buzię, by po raz kolejny zapytać o tę sprawę z Robertem.-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.-tym razem Ania skierowała się tylko do mnie. Postanowiłyśmy wymienić się numerami i spotkać przy najbliższej okazji. Podczas tego dość krótkiego spotkania bardzo polubiłam Lewandowską. W Polsce wiele osób zarzuca jej, że za bardzo gwiazdorzy. Dla mnie, ona nigdy nie gwiazdorzyła, tylko po prostu wykorzystuje, to że jest rozpoznawalna w Polsce i w Niemczech za sprawą Roberta, ale mi to nie przeszkadza. Wtedy w kawiarni nie była dla mnie Anią Lewandowską - żoną Roberta Lewandowskiego, najlepszego polskiego napastnika. Mistrzyni karate. Osoba, która ma fanów i jest znana w całej Polsce oraz Niemczech, tylko była dla mnie Anią Lewandowską - sympatyczną kobietą, pełną energii i optymizmu, bratnią duszą. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy.
Kiedy Ania wyszła, z Caroline również postanowiłyśmy udać się już do domu. Chciałyśmy zamówić taksówkę, ale jak zobaczyłyśmy, że pogoda jest bardzo ładna, chociaż jest trochę późno, bo 20.30 i powoli robi się trochę ciemno, to i tak uznałyśmy, że zdrowiej będzie się przejść. Po 50 minutach spaceru byłyśmy pod naszymi domami. Przechodząc obok domu Caro było słychać muzykę, czyli idealny chłopak zrobił sobie imprezę pod nieobecność partnerki. Widziałam smutek Caro w oczach, połączony ze złością. Pożegnałyśmy się buziakiem w policzek i każda poszła do siebie. Gdy weszłam zobaczyłam rodziców w salonie jak oglądali jakieś niemieckie seriale.
-Cześć.-rzuciłam tylko tyle. Chciałam wrócić do siebie, ale nie było mi to dane.
-Jak było z Caroline?-zapytała mama, co mnie bardzo zdziwiło, bo rzadko ze mną rozmawiała co ja robiłam.
-Okeej.-przeciągnęłam. Mama powiedział wtedy tylko zwykle "ok" i wróciła do oglądania TV. Czyli na tyle z tej jej dzisiejszej troski. Poszłam na górę po schodach, chcąc udać się do siebie, ale postanowiłam zahaczyć jeszcze o pokój Kuby. Zapukałam, a gdy usłyszałam "proszę" weszłam do środka. Kuba leżał na łóżku i czytaj jakiś magazyn sportowy. Pogadaliśmy chwile w miarę normalnie, ale potem zaczęliśmy się wygłupiać, a na koniec rzucać poduszkami. Bitwa skończyła się wtedy kiedy spadła doniczka z kwiatem. Oczywiście się potłukła. Postanowiliśmy, że razem z bratem to posprzątamy. Naturalnie sprzątanie też do normalnych nie nie należało. Kuba zaczął małą zmiotką jeździć mi po twarzy, po czym oberwał szufelką pełną piachu. Dopiero po 20 minutach udało nam się to wszystko ogarnąć i mogłam wrócić do siebie. Chciałam usiąść na balkonie, ale bałam się, że znowu spotkam tam swojego sąsiada. Po głębszym zastanowieniu, postanowiłam jednak wyjść, bo przecież impreza trwa w najlepsze i pewnie wszyscy siedzą na dole, i piją. Siedząc tak myślałam o Kubie. Cieszę się, że go mam. Wiele osób w Polsce zazdrościło nam tych relacji. Zazwyczaj rodzeństwo ze sobą rywalizuję, a my sobie nawzajem pomagamy. Nagle moje myśli zeszły na Ninę i Rafała, którzy nie kontaktowali się ze mną dzisiaj. Olali mnie. Najbardziej w świcie mnie olali. Najdziwniejsze jest to w tym wszystkim, że ja jakby tego nie przeżywam. Jestem wrażliwą osobą i to nawet bardzo, ale jakoś mnie nie dziwi oraz nie szokuje zachowanie mojej przyjaciółki i chłopaka. Może dlatego, że już wcześniej oswoiłam się z tym faktem, a może mi już na nich nie zależy? No, bo w sumie mam tutaj Kubę. Teraz poznałam Caro, Anię, no i Mario. Chociaż z tym ostatnim to mam wątpliwości, co do dalszej znajomości, ale kto tam wie. Ciekawe jak się zachowają, jak tu przyjadą. No tak, nie wspomniałam o tym. Nina i Rafał mają przyjechać do Dortmundu na zawody w karate. Też miałam jechać, ale wyjazd przekreślił wszystko. Może ten wyjazd tutaj nie był wcale takim złym pomysłem...
-O czym tak myślisz.-usłyszałam męski głos. Odruchowo spojrzałam przed siebie i zważyłam twarz Marco.
-Znowu ty?-odburknęłam.-Dlaczego mnie obserwujesz?
-Dlaczego taka jesteś?
-Jaka?!
-No taka wredna dla mnie, a Caro tak cię chwaliła.-mówił z ciągłym uśmiechem. Ja nie wiem, jak go gęba może nie boleć od tego ciągłego uśmiechu.
-Daj mi spokój.-odpowiedziałam już spokojniej, ale po chwili postanowiłam dodać.-To dowiem się dlaczego mnie obserwujesz?
-Ładna jesteś to Cię obserwuję.-mówił pieszcząc swój głos
-Przepraszam bardzo!-nie wytrzymałam.-Ty nie masz przypadkiem dziewczyny?
-Mam.-dodał z coraz to większym bananem na twarzy i z wielką pewnością siebie.
Chwilę nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale pomyślałam, co on tu robi, na balkonie skoro impreza trwa na dole.
-Dlaczego nie jesteś na swojej własnej imprezie?
-Chcesz wpaść?-zapytał i popił swojego drinka, którego cały czas trzymał w lewej ręce.
-Ty na wszystko masz odpowiedź?-zapytałam z irytacją w głosie.
-Oczywiście, że tak!-krzyknął, że chyba obudził połowę mieszkańców w dzielnicy.
-Zamknij się!-odkrzyknęłam, ale zdecydowanie ciszej.
-Nie mów tak do mnie.-udawał, że się obraża i odwrócił się. Ja korzystając z okazji, że Marco nie patrzy, postanowiłam wracać już do środka. Właśnie przekraczałam próg mojego pokoju, gdy nagle usłyszałam:
-Ej księżniczko!-tak, to był Marco, któremu minął już foch.-A ty dokąd?!
Ja tylko się odwróciłam i pokazałam środkowy palec oraz weszłam do środka nie czekając na reakcję Reusa. Ten człowiek dział mi coraz bardziej na nerwy. Weszłam do łazienki i wzięłam długi, odprężający prysznic. Postanowiłam położyć się od razu spać, zmęczona dzisiejszym dniem i wrażeniami od razu usnęłam.


*******
Caro właśnie wyszła do Wiktorii, a ja zabrałem się za przygotowanie do dzisiejszej imprezy. Nie planowaliśmy wielkiego melanżu, tylko zwykłe męskie spotkanie. Fifa, muzyka, piwo... nic więcej. Szczerze cieszyłem się, że Caro już wyszła. Męczyła mnie. Męczył mnie ten związek. Byłem, znaczy jestem z nią tylko dlatego, by chłopaki z drużyny wraz z rodzicami, zobaczyli, że potrafię się ustatkować, ale oni i tak chyba nie uwierzyli. Kiedy poznałem Caroline, ja naprawdę myślałem, że to ta jedyna, ale to było chyba tylko chwilowe zauroczenie. Wiele razy chciałem z nią zerwać, powiedzieć, że to koniec, ale jakoś brak mi odwagi. Nie wiem czemu w sumie, bo z reguły jestem bardzo pewny siebie. Bardzo chciałbym związać się z kimś na dłużej i tak na poważni, ale ja nie wiem czy potrafię. Prawie każdy z drużyny opowiada w szatni o swoich partnerkach, mówiąc same komplementy, a ja? Ja nie potrafię. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłem i okazało się, że pierwszymi gośćmi są Mario i Robert.
-Siema!-przywitałem się z każdym.-Wchodźcie!
-Stary, tylko pamiętaj, żebyśmy dzisiaj nie przesadzali z alkoholem. Jutro o 14 trening, a jak Klopp zobaczy w jakim jesteśmy stanie, to nas na miejscu pozabija.-zaczął ostrzegać mnie Robert.
-Tak, jak było ostatnio.-przypomniał Mario poprzednią sytuację, jak zabalowaliśmy na innych urodzinach. Na samą myśl o tym co Klopp z nami zrobił przeszły Nas ciarki.

Po upływie 30 minut w moim domu było już pełno kolegów z drużyny. Generalnie każdy miał wypić najwięcej 2 piwa, ale oczywiście tak nie było. Znaleźli się i tacy, co umiaru nie znają. Do tego grona zaliczał się Kuba, Łukasz, Mats i oczywiście Mario, który chyba przepił pozostałą 3 pijaków. Kiedy Kuba postanowił puścić muzykę głośniej, Mario wszedł na stół i zaczął robić striptiz. Siłą musiałem go ściągać ze stołu. Nie wiem jak on to zrobił, ale wyszło na to, że oboje spadliśmy. Ja leżałem na podłodze, na plecach, a Mario na mnie. Próbowałem, go zrzucić, ale głupek zasnął. Robert z Sokratisem mi pomogli. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem trochę zdenerwowaną Caro. Podszedłem do niej i zaprowadziłem do kuchni, byśmy spokojnie "porozmawiali".
-Hej, kochanie jak było?-zapytałem najmilej, jak potrafiłem.
-Świetnie, Wiktoria to fantastyczna dziewczyna.-odpowiedziała ze spokojem.
-To super, ale dlaczego masz taki wyraz twarzy?-zapytałem, chociaż wiedziałem jaka będzie odpowiedź.
-Dlaczego zawsze jak mnie nie ma, to ty urządzasz tutaj libacje alkoholowe?-denerwowała się.
-Oj, nie przesadzaj.-próbowałem ją uspokoić.-Przecież nie jest tak źle.
-Nie jest tak źle?!-krzyknęła.-Marco! Mario prawie Cię zgwałcił, a ty mówisz, że nie jest źle?
-Słuchaj dom jest mój i mogę robić imprezy codziennie!- również zdenerwowałem się.
-Aha, czyli to, że jesteśmy razem, nie ma dla Ciebie znaczenia?-powiedziała i udała się na górę do pokoju gościnnego. Zapewne tam spędzi dzisiejszą noc. To nawet lepiej... 
Po kłótni poszedłem do kolegów, którzy nawet nie zauważyli mojego zniknięcia i dalej się bawiliśmy. Po jakimś czasie, chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza i udałem sie na górę do sypialni. Chciałem wejść na balkon, ale zauważyłem, że po drugiej stronie siedzi tak samo, jak wczoraj Wiktoria. Muszę przyznać, że jest ona naprawdę piękną dziewczyną. Postanowiłem wejść po cichu i ją poobserwować. Wiem, że jej to się raczej nie spodoba, a wręcz może na mnie naskoczyć, tak jak wczoraj, ale nie moja wina, że mnie strasznie ciekawi jej postać. Stałem tak z 5 minut dokładnie jej się przyglądając. Nagle postanowiłem odezwać się. Oczywiście nie obyło się bez kłótni. Nie mam pojęcia co oczekuję po podrywaniu jej. Może liczę na kolejną przygodę? Tak, słynny Marco Reus, który ma dziewczynę, zdradza ją, ale to nie moja wina, że jestem nieszczęśliwy w związku. To nie wygląda tak, że co noc mam inną kobietę. Po prostu, kiedy nadarzy się okazja, wykorzystuje ją. Nie było ich wiele. Podczas tego 2-letniego związku miałem może z 6,7 dziewczyn na noc. Wracając do Wiktorii, nie wiem czego oczekuję. Nie wygląda na taką, co leci na kasę, jak prawie wszystkie te laski, z którymi poszedłem do łóżka. Może dlatego, że jej rodzice zarabiają nie mało, ale nie wygląda na pustą. Wtedy, kiedy graliśmy w wyzwania i mnie uderzyła poczułem się słusznie ukarany. Boże! Co się ze mną dzieje. Ta dziewczyna wywraca moje życie do góry nogami. Kiedy ją widzę nie panuję nad sobą. Bardzo chciałbym ją pocałować. Może nawet coś więcej. Po prostu chciałbym mieć ja na własność. Kiedy wchodziła do środka bardzo chciałem, żeby zawróciła, a najlepiej stanęła obok mnie. Bardzo mnie irytuję jej zachowanie, ale jednocześnie bardzo intryguję.


*******
Wstałam dość wcześnie, bo była 8. Nie chciało mi się już spać, więc postanowiłam pójść pobiegać. Przebrałam się się w strój do biegania i zeszłam na dół. Rodzice jedli śniadania, a ja postanowiłam na płatki zbożowe z mlekiem. Po 10 minutach byłam już gotowa. Złapałam za słuchawki od mojego iPhone i zaczęłam kierować się w stronę parku. Nie do końca znałam jeszcze tę okolicę, ale pamiętałam tę trasę z wczoraj, jak byłam z Caroline. Biegałam już dobrą godzinę. Postanowiłam wstąpić do sklepu po wodę. Gdy kupiłam ponownie pobiegłam w stronę parku. Nagle, zauważyłam, że na ławce siedziała dobrze znana mi osoba. Postanowiłam podejść do niej.
-Hej!-krzyknęłam siadając, na co osoba obok prawie na zawał zeszła.
-Boże! Nie strasz mnie dziewczyno, a tym bardziej proszę nie krzycz.-błagał mnie Mario i przy okazji złapał się za głowę.
-Widzę impreza u Reusa udała się.-stwierdziłam, po czym wzięłam łyk wody.
-Skąd wiesz, że była u niego impreza?
-Nie wiem czy wiesz, ale jestem jego sąsiadką, a po za tym powiedzmy, że "zapraszał" mnie?
-To czemu nie wpadłaś?-zapytał trochę smutny, ale jednocześnie zdziwiony.
-Chyba sobie żartujesz?-zakpiłam.-Prędzej przefarbuję się na różowo, zanim dobrowolnie pójdę na imprezę u niego.
-Ale wy się kochacie.-powiedział z sarkazmem Mario.
-Tak w ogóle, to co ty tutaj robisz? Do tego jeszcze z kolegą?-zapytałam.
-Kolegą?-Niemiec nie bardzo rozumiał o co chodzi.
-No z kacem.-odpowiedziałam i zaśmiałam się głośno.
-Proszę, ciszej.-błagał.-Tylko troszeczkę ciszej.
-Jasne.-postanowiłam odpuścić.-To w takim razie, co tu robisz? Biegałeś?-zapytałam, bo dopiero teraz zauważyłam, że ma strój do biegania.
-Dzięki.-uśmiechnął się zabójczo.-Wiesz na kaca najlepsze jest bieganie, a ty biegasz bo...
-Bo lubię, dla siebie, dla przyjemności, dla zdrowia, dla relaksu.-wymieniałam.
-To może, pobiegamy razem. Co ty na to?-zapytał po raz kolejny ze swoim firmowym uśmiechem.
-Jasne!-zgodziłam, że bez wahania.
Biegaliśmy razem chyba ze 2 godziny. Strasznie podobało mi się spędzanie z nim czasu. Był mega pozytywnym kolesiem. Podobnie jak Ania. Jego energia przelewała się na mnie. Polubiłam go. Nie był taki jak Marco. Myliłam się co do niego. Całą drogę wygłupialiśmy się, śmialiśmy i opowiadaliśmy jakieś zabawne historię. Co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać, bo fani zaczepiali Mario z prośbą o autografy. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się to, że Mario zgadzał sie na wszystkie podpisy czy też zdjęcia. Ja sama pewnie, jakbym zobaczyła kilka tygodni temu kogoś z Borussen zrobiłabym to samo. Teraz można powiedzieć, że znam dwóch z nich, a do tego z jednym dogaduję się wyśmienicie. Czuję, że nasze relacje będą coraz lepsze. Bardzo, ale to bardzo polubiłam bruneta.
Kiedy byliśmy zmęczeni, postanowiliśmy wracać. Oczywiście Mario uparł się, że mnie odprowadzi.
-Słuchaj mam prośbę do Ciebie.-zapytał trochę nieśmiało.
-Do mnie?-dziwiłam się.
-Tak, no bo wiesz Robert ma jutro urodziny i razem z Anią robią imprezę. Kojarzysz ich? Lewandowscy. Może poszlibyśmy razem? Poznasz ich i moich innych kolegów z klubu?-chciałam mu powiedzieć, że ja już zdążyłam poznać Anię, ale wolałam zobaczyć jego reakcję.
-Nie za dużo tego imprezowania?-zapytałam.
-Oj tam.-odparł i się zaśmiał. Boże, kocham ten jego uśmiech.-No, proszę. Obiecuję, nie będę pił.-postanowił przysiądź.
-A prezent?
-Mam już kupiony. Powiemy, że jest od nas dwojga.-uśmiechnął sie zalotnie.
-Pod warunkiem, że pozwolisz mi się chodź trochę dorzucić się do prezentu.
-JASNE!-powiedział pewnie.-Czyli zgadzasz się?-zrobił maślane oczka.
-Okej, chętnie.-powiedziałam uśmiechając się.
-Serio?-krzyknął, jak byliśmy już pod moim domem i przytulił mnie mocno, że prawie się udusiłam.
-Mario!
-Co jest?-zapytał, nie odrywając się ode mnie.
-Dusisz mnie.
-Wybacz.-przeprosił.
-Dobra, to ja wtedy lecę. Do jutra, a może i nawet wcześniej.-pożegnałam się, już chciałam iść, ale Mario złapał mnie jedną ręką za polik i mocno pocałował w drugi...


________________________________________________________________
Mamy trzeci rozdział!

Czy miedzy Mario a Wiktorią coś zajdzie?  A co z Marco?

Wczoraj był mecz towarzyski Niemiec z Argentyną!
Oczywiście byłam za Niemcami, ale niestety to Argentyna była lepsza. Przyznam, że Di Maria zagrał świetny mecz.
Bardzo szkoda było mi Marco, bo bardzo się starał... Niestety nie udało mu się strzelić gola, a wiele brakowało. Gol Mario był dla mnie pocieszeniem :*


Zapraszam do komentowania!!!

Enjoy ♥





5 komentarzy:

  1. Wow! Cudowny rozdział :) Marco zachowuje się jak kretyn, no ale cóż.. uwielbiam go na tyle, że byłabym za tym, żeby był z Wiki. Mario to Mario.. duże dziecko, haha Marco to samo. XD
    No nic, dziekuje za to, ze mnie poinformowalas i oczywiscie rob to dalej na moim asku. Jak ja cos dodam, to tez Ci napisze ;) Pozdrawiam, Alex.

    Xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za taki motywujacy komentarz! :*
      Pewnie pisz śmiało do mnie o nowych rozdziałach :)))
      Równiez pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. No no no w sumie, to ja bardziej widzę Wiktorię z Mario <3
    A o Marco też się nie obrażę xD
    Świetny rozdział i cały blog <3
    Pozdrawiam i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko! :o
    Wpadłam tuta przez przypadek, ale bardzo się z tego cieszę ;)
    Blog zapowiada się naprawdę ciekawie. ^^
    Czekam na nn. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :**
      Mam nadzieję, że zagościsz tutaj na dlużej <3
      Pozdrawiam i cąłuję :***

      Usuń