piątek, 12 września 2014

Rozdział 5

"KOCHAM CIE MARIO!"


Wieczór minął mi spokojnie. O 21 postanowiłam się umyć. Chciałam jeszcze iść na balkon, ale tym razem zrezygnowałam, bo nie chciałam Reusem psuć sobie humoru. Wzięłam laptopa na łóżko i postanowiłam sprawdzić, co tam słychać w Polsce, więc weszłam na Facebooka. Przeglądając tablice, natrafiłam na pewne zdjęcie... 
Kiedy je zobaczyłam, w moich oczach automatycznie pojawiły się łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak oni mogli mi to zrobić? Byli moimi przyjaciółmi do cholery!
Było to zdjęcie dodane u Niny. Była tam ona i Rafał jak się całują z podpisem: "W końcu odnaleźliśmy siebie :* <3". Pod zdjęciem było pełno komentarzy ludzi, których uważałam za moich kolegów. Pisali, że życzą im szczęścia, cieszą się, że są razem, jak bardzo do siebie pasują i widać, że kochają się. Zabolało mnie to. Na większość tych osób mogłam zawsze liczyć. Sama im wiele razy pomagałam, gdy potrzebowali pomocy. Jak Nina i Rafał mogli mi to zrobić i do tego jeszcze w taki sposób? Płakałam coraz bardziej, nie dlatego, bo zostałam zdradzona przez Rafała, jako chłopaka, bo pogodziłam się z tym już wcześniej, że to nie wyjdzie. Płaczę, bo zostałam zdradzona przez najlepszego przyjaciela i przyjaciółkę. Czuję się upokorzona i skrzywdzona. Cała zapłakana złapałam za telefon i wybrałam numer do mojego już "byłego" chłopaka. 
-Halo? Wiki?-zapytał trochę zaspanym głosem.
-JAK MOGLIŚCIE MI TO ZROBIĆ!-krzyczałam, bo nie panowałam już nad sobą. Oczywiście mój płacz nie ustawał.
-Wiki, to nie tak.-tłumaczył się, bo od razu zrozumiał o co mi chodzi.-Nasz związek i tak nie miał już sensu.
-GÓWNO MNIE TO OBCHODZI! DLACZEGO MI NIE POWIEDZIELIŚCIE?
-Baliśmy się. Nie chcieliśmy cię stracić. 
-To straciliście mnie teraz!-powiedziałam i się rozłączyłam. 
Po skończonej rozmowie położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nie, ja ryczałam. Jak małe dziecko. Szczerze mówiąc, nie pamiętam kiedy ostatnio uroniłam jakąś łzę. Starałam się być zawsze twarda, ale teraz to już było dla mnie bez znaczenia. Postanowiłam napisać, jeszcze SMS'a do Niny. Trudno mi było cokolwiek wystukać na wyświetlaczu iPhone'a, bo łzy zamazywały mi kompletnie obraz. Musiałam je co jakiś czas przecierać. Ostatecznie jego treść wyglądała tak:
"Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką. Traktowałam Cię jak siostrę, a ty zrobiłaś mi takie świństwo?"
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. 
"Przepraszam Cię! Wiki to po prostu tak wyszło. Dla mnie dalej jesteś jak siostra :("

"Dla mnie jesteś zwykłą szmatą! Ile to trwa?"
Napisałam to, co uważałam za słuszne. Tak, uważam ją teraz za szmatę. Za zdrajczynię. Nie mam zamiaru z nią już więcej pisać. Chciałam tylko dowiedzieć się, ile trwa ich związek. Bałam się tego, bo co jeżeli oni byli ze sobą, jak ja i Rafał... Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Niepewnie złapałam za niego i odblokowałam. 
"2 miesiące... proszę wybacz Nam :(" 
Jak to zobaczyłam, mimowolnie opadłam na łóżko. Kiedy leżałam i płakałam, usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam nic. Na ten moment chciałam być sama. Nagle do pomieszczenia, ktoś wszedł. Przez łzy poznałam sylwetkę Kuby. 
-Wiktoria?-zapytał z troską.-Co się dzieję?
-Nic ... Kuba.. proszę...-błagałam przez płacz.
-Nie odejdę, póki nie powiesz mi co się dzieję.-powiedział stanowczo. Po krótkiej chwili postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Nina... Rafał... Oni...-z trudem mówiłam.- Są .. razem..-powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-A to sukinsyn.-syknął cicho, bym nie słyszała, bo wiedział, że nie lubię gdy przeklina. 
Mój brat już nic więcej nie powiedział, tylko mnie przytulił. 
-Kuba, proszę chce być sama.-odparłam, kiedy przytulał mnie już jakiś czas.
-Jasne, ale jakby coś się działo, to jestem obok.-powiedział i wyszedł. Cieszyło mnie to, że mimo, że jest młodszy, potrafi się o mnie troszczyć. Przykryłam się kołdrą i usiłowałam zasnąć. Niestety, ale nie udawało mi się to, bo do mojej głowy ciągle powracały wspomnienia. W końcu zasnęłam około drugiej.

Obudziły mnie promienie słońca. Było już długo po 13, a o 18 z Mario mam iść do Ani i Roberta. Szczerze, to nie wiem czy teraz gdziekolwiek wyjdę. Nie mam jakoś ochoty bawić się na imprezach. Najchętniej, to resztę tego dnia przeleżałabym w łóżku. Złapałam za telefon i zobaczyła 20 nieodebranych połączeń właśnie od Götze. Nie miałam siły z nim teraz gadać. W sumie, na nic nie miałam siły i ochoty. Z telefonu zrobiłam na moment lusterko, by sprawdzić jak wyglądam.
-Boże...-powiedziałam cicho sama do siebie. Czerwone, podkrążone oczy od płaczu, nieułożone włosy. W ogóle wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście, ale miałam to teraz w dupie. Ponownie położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. W ciszy leżałam i nie myślałam dosłownie o niczym. Po prostu leżałam. Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, ale nawet się nie odwróciłam, by sprawdzić kto to. 
-Wiki?-to był głos mojego brata.-Jak się czujesz?-nie odpowiedziałam nic, tylko patrzałam tępo w okno, które w tym momencie wydawało mi się bardzo ciekawe i interesujące.
-Za chwilę Felix przyjdzie i jedziemy na trening. Zrobić Ci śniadanie?
-...
-Potrzebujesz czegoś?
-...
-Okej, rozumiem.-Kuba postanowił odpuścić, bo wiedział, że teraz ze mną się nikt nie dogada.-Wrócę o 20, bo potem idziemy z kolegami z klubu do jednego z nich. Trzymaj się!-wyszedł z pokoju. Kiedy drzwi się zamknęły, ponownie pogrążyłam się w rozpaczy. Z moich oczu łza, leciała jedna za drugą, a końca nie było widać. Nie wiem ile tak leżałam. Nagle usłyszałam, że ktoś ponownie wchodzi do mnie do pokoju. Byłam pewna, że to mój brat, więc nie przerywałam, a może i nawet płakałam coraz bardziej. Poczułam, że osoba, która weszła do pokoju, usiadła na łóżku. Czułam jego wzrok, wiec odwróciłam się w jego stronę. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to nie Kuba jest u mnie w pokoju, tylko Mario!
Patrzał na mnie z wielkim smutkiem. Samej zrobiło mi się go szkoda... Wstałam z łóżka i popatrzałam na niego. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, ale chyba w końcu nie wytrzymał i przerwał ją.
-Wiki... Co się dzieję.-po tych słowach podsunął się do mnie bliżej i złapał za rękę. Szczerze, to bardzo mi pomogło, bo poczułam się pewniej, bezpieczniej.
Nie odpowiedziałam nic tylko wstałam po laptopa. Zalogowałam się przy nim na Facebooku i odszukałam zdjęcia. Pokazałam mu je, a sama ponownie położyłam się na łóżku bez wyrazu twarzy. Chłopak uważnie przyglądał się zdjęciu, ale chyba nie rozumiał za bardzo o co chodzi, więc postanowiłam mu prosto wytłumaczyć.
-To mój chłopak z moją najlepszą przyjaciółką.-powiedziałam i cicho łkałam. Nagle, Mario odłożył laptopa i podszedł do mnie. Złapał mnie w tali, tak bym zmieniała swoją pozycję z leżącej na siedzącą. Przytulił się do mnie mocno, a ja mogłam się w końcu komuś wypłakać. Tego właśnie potrzebowałam. Zrozumiałam, że bliskość jest mi teraz potrzebna. Dopiero teraz kiedy się uspokoiłam, potrzebowałam drugiej osoby. Nie wczoraj, kiedy byłam w zbyt wielkim szoku, tylko teraz w tym momencie, w tej chwili.
-Ciii...-uspokajał mnie.-Nie jest ciebie wart.
-Tylko, że ja już go nie kocham. Płaczę, bo zostałam zdradzona przez przyjaciół. W Polsce każdemu pomagałam, wszyscy kręcili się wokół mnie. Teraz, te same osoby życzą im szczęścia i wytrwałości. Dowiedziałam się nawet, że są ze sobą od dwóch miesięcy. Rozumiesz od dwóch miesięcy? Od dwóch miesięcy mnie oszukują!-wykrzyczałam z siebie wszystko, co miałam na sercu.-Nie mam nikogo...
-Wiki! Nie mów tak. Masz i to masz wiele osób.-pocieszał mnie.-W szczególności masz mnie.-po tych słowach popatrzał mi w oczy. Nasze twarze dzieliły milimetry. Jego usta były coraz bliżej moich. Wiedziałam co chce zrobić, ale nie chciałam tego przerwać. Nie czułam do niego miłości takiej, jak kiedyś do Rafała, ale pociągał mnie, a ja nie potrafiłam się jemu oprzeć. Tak, pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam. Mario zaczął mnie całować najpierw delikatnie, potem zaczął być już pewny. W sumie ja też. Założyłam ręce na jego szyi, a on trzymał mnie w biodrach. Położyłam się na łóżku, a piłkarz na mnie. Nie myślałam o niczym w tym momencie. Liczyła się tylko ta chwila i to, co oboje razem robimy. Podobało mi się to i to bardzo. Mam nadzieję, że piłkarzowi również to się podobało, ale ktoś musiał to w końcu przerwać. Nie miałam najmniejszego zamiaru być tą osobą, więc jeszcze bardziej pochłaniałam się jego ustom. Trwaliśmy tak chyba z 10 minut, gdzie nagle zauważyłam, że byłam ubrana tylko w większą czarną koszulkę oraz bieliznę. Kiedy poczułam, że chłopak jeździ ręką po moim udzie uznałam, że to może zajść za daleko. Postanowiłam w końcu oderwać się od niego. Kiedy to zrobiłam, ponownie zapatrzyłam się w jego oczy.
-Mario...-zaczęłam po chwili.-My chyba... zapędziliśmy się.-spuściłam wzrok.
-Wiem...-powiedział i wstał ze mnie. Również wróciłam do pozycji siedzącej.- Przepraszam, ale ja...-spojrzałam na niego pytająco.
-Musiałem.-powiedział stanowczo.-Nie mogłem się oprzeć. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.-powiedział i uśmiechnął się słodko.
-Zostańmy przyjaciółmi. Nie psujmy tego.-zaproponowałam.
-Jasne.-powiedział, a ja zrobiłam coś, o co bym się nigdy nie podejrzewała. Przysunęłam się do niego i ponownie pocałowałam go. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. To był impuls, bo skoro już nigdy nie miałam posmakować jego ust, to chciałam zrobić to ostatni raz. Götze był trochę zdziwiony, ale odwzajemnił pocałunek. Kiedy skończyłam, postanowiłam się lekko się uśmiechnąć i zmienić jak najszybciej temat.
-Chodź, zrobimy coś do jedzenia.
-Mam lepszy pomysł. Ty idź się ubierz, a ja coś dla ciebie przyszykuję, bo już jadłem. Hm?-zaproponował.
-No dobrze.-odparłam.-Poradzisz sobie w mojej kuchni?
-Spokojnie. Przecież nazywam się Mario Götze.-zaśmiał się, przez co mi również poprawił humor. Wstałam i udałam się do łazienki, a Mario do mojej kuchni.


*******
Obudziłem się dzisiaj dość wcześnie, bo o 9. Jednak postanowiłem poleżeć jeszcze w łóżku. Tak, to już dzisiaj. Dzisiaj jest 21 sierpnia. Urodziny Roberta. Szczerze, to nie cieszy mnie jakoś sama impreza, tylko to, że idę na tę imprezę z Wiktorią. Prezent kupiłem już wcześniej i damy go razem z Wiki. Było po 9 i myślałem, czy może nie zadzwonić do Polki. W sumie, nie miałem jakiegoś wielkiego powodu, ale pretekstem mogły by być urodziny. Ja po prostu chciałem usłyszeć jej głos. Jej wspaniały głos. Wziąłem z szafki swój telefon i wykręciłem numer do niej. Niestety nie odebrała. Zadzwoniłem drugi raz i ponownie odpowiedział mi tylko sygnał. Pomyślałem, że Wiktoria  jeszcze śpi, więc odpuściłem. Zwlekłem się z łóżka i udałem do łazienki. Kiedy wykonałem wszystkie poranne czynności, postanowiłem zjeść jakieś śniadanie. Po drodze złapałem jeszcze telefon i sprawdziłem, czy może Wiki nie oddzwaniała, ale niestety. Na śniadanie wybrałem tosty z serem i kawę. Oczywiście iPhone'a miałem cały czas przy sobie, gdyby siostra Kuby zadzwoniła do mnie, ale niestety podczas śniadania telefon milczał... 
Kiedy skończyłem sprzątać po jedzeniu, było już po 10. Ponownie postanowiłem zadzwonić do niej. Tym razem próbowałem z 3 razy, ale dalej nic. Przez chwile myślałem, że może ma mi za złe ten całus, ale szybko odgoniłem te myśli, bo przecież to nic takiego. Wiele osób się tak żegna, chociaż może dla niej za wcześnie się znamy? Pomyślałem, że na chwile odpuszczę jej i udałem się do salonu w celu obejrzenia jakiegoś programu. Akurat leciał magazyn sportowy. Była mowa o Borussii. Z zaciekawieniem oglądałem to, jak wychwalali nas z zeszłego sezonu i liczą, że teraz też tak będzie. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Myślałem, że to Wiktoria, wiec zerwałem się szybko i pogrzałem do kuchni, gdzie znajdowała się moja komórka. Niestety na wyświetlaczu zobaczyłem, że to Felix. 
-No co jest młody?-zapytałem, kiedy odebrałem. 
-No hej! Właśnie mam sprawę do ciebie.-oznajmił.
-No, zamieniam się w słuch...
-Mógłbyś mnie i Kubę podwieźć na trening. Podobno ty nie masz dzisiaj. 
-Nooo...
-No weź! Mario proszę! Chyba nie będziemy Wiki co chwilę wykorzystywać!-tak Felix trafił w mój czuły punkt.
-No dobra.-zgodziłem się szybko.
-Wiedziałem, że to na ciebie zadziała.-zaśmiał się.-To czekam na ciebie o 13.30.
-Oke... zaraz! Jak to ty na mnie czekasz?-zapytałem.- Przepraszam bardzo, a czy nie możesz TY do mnie podejść? 
-Mam taki kawał iść z buta? Czekam o 13.30. 
-Młody, słuch...
-Też cię kocham braciszku! Czekam! Pa!-przerwał mi i szybko się rozłączył.
-Co ja z nim mam..-pomyślałem. Powróciłem ponownie do oglądania TV, ale magazyn się już skończył i leciał jakiś denny serial. Nie miałem zielonego pojęcia co mam robić do 13.30. Nudziło mi się dzisiaj cholernie. Pomyślałem, że ponownie zadzwonię do Wiktorii. Dzwoniłem do niej kilka razy, ale nie odpowiadała. Wtedy to się już zmartwiłem, ale uznałem, że to nic poważnego skoro Kuba umawiał się z Felixem. Usiadłem na kanapie z myślą nudzenia się pół dnia, ale nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałem, więc nie miałem pojęcia kto to może być. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazała się Ann- Kathrin.
-Cześć.-powiedziałem zdziwiony i gestem ręki zaprosiłem ją do środka.
-Nie przeszkadzam?-zapytała niepewnie.
-Nie jasne, że nie. W sumie, to mi się trochę nudziło.-powiedziałem zgodnie z prawdą, przy czym lekko się uśmiechnąłem.-Napijesz się czegoś?
-Może być herbata.-odpowiedziała.-Tylko bez cukru.-dodała po chwili.
-Spokojnie, pamiętam.-odparłem i udałem się do kuchni.Trochę smutno zrobiło mi się, kiedy to powiedziałem. Nie wiem czemu, ale jak ją zobaczyłem to wszystkie wspomnienia wróciły. Ja i Brömmel byliśmy parą dość długo. Kochaliśmy się i świata po za sobą nie widzieliśmy. Zaczęliśmy dość często się kłócić o byle błahostkę. Po pewnym czasie uznaliśmy, że lepiej dla nas będzie jak się rozstaniemy w zgodzie. To było przed mundialem w Brazylii. Same mistrzostwa były dla mnie ciężkie, ze względu własnie na Ann jak i Marco, który przez kontuzję nie pojawił się. Tak też zrobiliśmy. Rozstaliśmy się. Ja zostałem w Dortmundzie i zająłem się swoją karierą, a Ann wyjechała do Berlina. Tęskniłem za nią. Codziennie o niej myślałem, co świadczy o tym, że jeszcze coś do niej czułem. Z dwóch bramek jakie zdobyłem na mundialu to jedną dedykowałem właśnie jej, tylko, że o tym wiem tylko ja. W głębi serca cieszyłem się, że ją zobaczyłem ponownie. Możliwe jest jeszcze to, że ją kocham? Tylko, gdzie w tym wszystkim jest Wiktoria?
-Proszę.-powiedziałem kładąc kubek na stoliku w salonie.
-Dziękuje.
-No, więc co cię tu sprowadza?-postanowiłem zapytać.-Nie powinnaś być w Berlinie?
-Powinnam, ale zrezygnowałam z kontraktu.-powiedziała pewnie, ale ja wyczułem w jej głosie, trochę smutku.
-Dlaczego?-zapytałem bardzo zdziwiony.
-Nie czułam się dobrze w stolicy. Nikogo tam nie znałam i czułam się strasznie samotna. Dortmund... to w tym mieście się zakochałam. Postanowiłam tu wrócić i tu pracować. Mam już mieszkanie i wysłałam już wszystkie potrzebne dokumenty do agencji. Pozostaje mi tylko czekać, ale jestem dobrej myśli, bo jak odchodziłam to powiedzieli, że drzwi są zawsze otwarte i mogę wrócić.-powiedziała promienie.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-zapytałem z wyrzutami.
-Noo... teraz ci mówię.-powiedziała, po czym oboje się zaśmialiśmy.
Rozmawialiśmy bardzo długo ze sobą. Tego mi brakowało. Czasami odchodziłem, albo jak Ann wychodziła to dzwoniłem do Wiktorii, ale nie odbierała. Zmartwiłem się, ale tłumaczyłem to sobie, że śpi. Po za tym Kuba by mi powiedział, jakby coś się działo. Chyba... Ann wróciła i dalej włączaliśmy się do rozmowy. Opowiadaliśmy, co się u nas zmieniło. W sumie niewiele tego było, lecz tematów nie brakowało. Kiedy tak kończyłem opowiadać historię o tym jak Felix z Fabianem pomylili budynki i weszli do domu publicznego, zobaczyłem godzinę - 13.20.
-Cholera jasna!-zerwałem się z fotela.
-Co się stało?-zapytała Ann-Kathrin z przerażeniem.
-Nic strasznego.-uspokoiłem ją, bo chyba troszkę swoim wrzaskiem ją wystraszyłem.-Muszę podjechać do Felixa i jego kolegi, a potem zawieźć ich na stadion.
-Przepraszam, to moja wina. Zasiedziałam się.-Niemka się tłumaczyła.
-Daj spokój, a teraz chodź.
-Słucham?-zapytała.
-No pojedziesz ze mną po Felixa, a potem zawiozę cię do domu.-wytłumaczyłem.
-Mario, ja nie chcę robić problemu...
-Nie robisz.-mówiłem zakładając buty.-A teraz dawaj!

-To gdzie cię zawieźć?-zapytałem będąc już w samochodzie i odpalając go.
-Wiesz co, zawieź mnie do galerii. Pójdę na zakupy.-odpowiedziała. Po jakiś 15 minutach byliśmy pod domem moich rodziców. Felix wsiadając do samochodu, był tak zdenerwowany na mnie za to, że się spóźniłem, że nawet nie zauważył dodatkowego pasażera. Dopiero kiedy zorientował się, że nie jedziemy pod dom Kuby, tylko do centrum zauważył Ann. Powiem szczerze, to oni nie za bardzo się lubili. Znaczy Brömmel starała się być miła, ale mój młodszy brat nigdy nie darzył ją sympatią i tego nie krył. Z jednej strony to dobrze, że jest szczery, ale z drugiej denerwowały mnie te jego ciągłe uwagi na temat Kathrin.
-No w końcu.-powiedział kiedy modelka wyszła z samochodu.
-Musiałeś taki być?-zapytałem z wyrzutami brata.
-Musiałem.-odpowiedział pewnie.-W ogóle, co ona tu robi? Nie miała być w Berlinie?
-Miała, ale wróciła do Dortmundu.
-CO?!-krzyknął.
-To co słyszysz. Mam nadzieję, że następnym razem będziesz dla niej milszy.
-A ja mam nadzieję, że już następnego razu nie będzie.
Resztę drogi minęliśmy w ciszy. Felix był na mnie zły o Ann, ale tak naprawdę, co ja zawiniłem? Mój brat jest bardzo miłym i przyjaznym nastolatkiem, ale jej to on nie trawi jak nikogo innego. Jak byliśmy razem to przykro mi było w związku z tym, że jej nie akceptował i docinał na każdym kroku. Teraz, kiedy Ann znowu jest w Dortmundzie to mam cichą nadzieję, że chłopakowi nic nie odbije, bo raczej wątpię by to było nasze ostanie spotkanie. Kiedy byliśmy pod domem Kuby i Wiktorii, postanowiliśmy z Felixem, że wejdziemy do środka. Zapukaliśmy do drzwi i bez czekania na odpowiedź weszliśmy. Kuba właśnie schodził z góry. Był jakiś taki smutny, ale kiedy zobaczył nas wymusił uśmiech.
-Cześć Felix!-skierował się do mojego brata.- Hej Mario!-tym razem to było do mnie.
-Wszystko okej?-zapytałem, bo widziałem, że coś go trapi. Miałem rację. Kuba nic nie odpowiedział, tylko spojrzał w inną stronę, jakby chciał, żebym gdzieś znikł.- Kuba?-zapytałem niepewnie.
-Próbowałem wszystkiego... może tobie się uda.-powiedział, a potem skierował się do blondyna.-Wezwiemy taksówkę.-Mój brat tylko kiwnął głową i zaraz już ich obu nie było. Powoli udałem się do pokoju brunetki. Po cichu otworzyłem drzwi i zobaczyłem okropny widok. Płacząca Wiktoria, leżąca na łóżku. To było strasznie. Kiedy ją zobaczyłem sam prawie uroniłem łzę. Podszedłem do jej łóżka, ale dziewczyna nie słyszała mnie. Bezszelestnie usiadłem i przyglądałem się jej chwilę. Nagle dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Była trochę zdziwiona, jak mnie zobaczyła, ale po sekundzie usiadła na łóżku. Możliwe, że chciała coś powiedzieć, ale żadne z nas nie potrafiło, cokolwiek wydusić z siebie. Osiemnastolatka patrzała ślepo na jakiś punkt za mną. Dawało mi to szansę jej się dokładnie przyjrzeć. Mimo, że miała czerwone i podkrążone oczy oraz nieułożone włosy, to i tak według mnie wyglądała przepięknie, ale nie mogłem obserwować jej w nieskończoność. Postanowiłem zapytać jej, o co chodzi. W głębi duszy miałem cichą nadzieję, że to nie chodzi o ten buziak, co miał miejsce wczoraj. Podszedłem do niej bliżej i złapałem ją za rękę. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale czułem, że dzięki temu może czuć się pewniej. Kiedy jej się zapytałem, co się dzieję, to ona bez słowa wstała i poszła po laptopa. Zalogowała się na Facebooka. Odszukała jakieś zdjęcie i mi je pokazała, a potem bez słowa położyła sie ponownie na łóżku. Uważnie przyglądałem się zdjęciu, w celu zobaczenia czegoś, co doprowadziło do takiego stanu Wiktorię, ale nie wiedziałem co mam szukać. Po jakimś czasie dziewczyna mi wszystko wytłumaczyła. To był jej już teraz "były" chłopak z jej najlepszą przyjaciółką. Kiedy to powiedziała nie miałem pojęcia jak zareagować. Było mi jej strasznie żal. Jak, ja się pytam, jak można potraktować taką wspaniałą dziewczynę, jaką jest Wiktoria. Przecież to skarb mieć taką dziewczynę u boku, a ten koleś nie mógł tego docenić. Pomyślałem, że pocieszanie jej nic nie da. Teraz najważniejsza jest bliskość drugiej osoby. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem lekko do siebie by usiadła. Potem postanowiłem ją przytulić. Widać było, że tego właśnie potrzebowała. Oparcia, a ja cieszyłem się, że to ja jestem tym szczęściarzem. Wiki wytłumaczyła mi dokładniej o co chodzi w jej uczuciach. Powiedziała, że już nie kocha tego Rafała, ale czuje się strasznie będąc zdradzona przez najbliższe jej osoby. W pewnym momencie byłem bardzo blisko jej twarzy. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło nas od siebie. Nagle poczułem, że muszę ją pocałować, tylko tym razem w usta. Bałem się jak zareaguję, ale z drugiej strony to było ode mnie silniejsze. Pragnąłem jej ust... tak bardzo chciałem ich posmakować. W końcu odważyłem się na pierwszy krok i już po chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. To było niesamowite. Jeszcze nigdy nie czułem się tak świetnie. Wydawało mi się, że to jest mój pierwszy w życiu pocałunek, a ja jestem zwykłym nastolatkiem, który się zakochał. Chociaż tego, czy ja jestem zakochany to nie wiem. Jestem bardzo zagubiony w swoich uczuciach. Wiktoria, a teraz jeszcze Ann-Kathrin. Chociaż teraz to już nie było ważne. Chociaż na chwilę chciałem o wszystkim zapomnieć i delektować się jej różowymi ustami. Wiktoria oddawała wszystkie pocałunki, co cieszyło mnie jeszcze bardziej. Nagle to ona przejęła inicjatywę i położyła się na łóżku,a ja na niej. Oboje czuliśmy się cudownie. Nikt nie mógł przerwać nam tej chwili. Było nam dobrze. Boże, najlepiej na świecie! Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna jest w samej koszulce i bieliźnie. Odruchowo położyłem rękę na jej udzie i delikatnie jeździłem. Szczerze to trochę żałowałem tego ruchu, bo Wiktoria oderwała się ode mnie.
-Mario...-zaczęła po drobnej ciszy.- My chyba... zapędziliśmy się.-spuściła wzrok.
-Wiem...-odparłem i wstałem z niej. Sam nie wiedziałem dlaczego to powiedziałem, bo tak w rzeczywistości w ogóle nie myślałem.-Przepraszam, ale ja...-nie dokończyłem, bo nie bardzo wiedziałem, co mam dalej mówić. Miałem jej powiedzieć, że mnie pociąga, zauroczyła mnie, a może nawet ja się w niej zakochałem? Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja wiedziałem, że oczekuje odpowiedzi.
-Musiałem. Nie mogłem się oprzeć. Nie wiem co mam o tym myśleć. Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.- powiedziałem co mogłem. Nie wiem co Wiki do mnie czuję, ale raczej nie to samo co ja. Bardzo chciałbym wrócić do tego, co przed chwilą się zdarzyło, ale wiem, że to nie możliwe.
-Zostańmy przyjaciółmi. Nie psujmy tego.-zaproponowała, a mi zrobiło sie bardzo smutno, ale nie mogłem tego ukazać.
-Jasne.-odpowiedziałem pewnie, ale to co się wydarzyło za chwilę przerosło moje najśmielsze oczekiwania. POCAŁOWAŁA MNIE! SAMA! Podeszła do mnie i... i... ponownie mogłem posmakować jej ust. Jej wspaniałych, delikatnych ust. Nie miałem pojęcia, dlaczego to zrobiła, ale nie przeczę... podobało mi się. Po paru pięknych minutach oderwaliśmy się ponownie od siebie. Ponownie mogłem popatrzeć w jej oczy. Niestety ta chwila długo nie trwała, bo Wiktoria zmieniła szybko temat. Prawdopodobnie zgłodniała i chciała, żebyśmy oboje poszli zrobić śniadanioobiad. Jednak zaoferowałem się, że to ja sam zrobię coś do jedzenia.
Dziewczyna poszła do łazienki, a ja do kuchni. Szczerze to nie miałem zielonego pojęcia, co zrobić oraz nie wiedziałem gdzie, co jest, ale na blacie zauważyłem gofrownicę, więc pomyślałem o gofrach. Zabrałem się, więc za robienie posiłku. Po jakiś 20 minutach po schodach zeszła ubrana Wiktoria.
-O! Gofry!-powiedziała optymistycznie wchodząc do kuchni.-Pomóc ci w czymś?
-Możesz wyjąć talerze.-zaproponowałem. Dziewczyna wzięła talerze, a z lodówki wyciągnęła bitą śmietanę, nutellę i sok jabłkowy. Po 5 minutach oboje zasiedliśmy do stołu. Postanowiłem skusić się chociaż na jednego gofra, bo w sumie kto mi zabroni? No tak, Klopp... Gdyby tu był oczywiście, ale na moje szczęście nie widzi jak grzeszę. Jedliśmy w ciszy, co mnie trochę irytowało. Wiki była dalej trochę przygnębiona i smutna.
-We wrześniu idziesz do szkoły?-postanowiłem zacząć temat.
-Tak, do ostatniej klasy liceum.-odpowiedziała obojętnie.
-A potem? Masz jakieś plany?
-Chciałabym zostać dziennikarką sportową, ale to jeszcze nic pewnego.
-Mam nadzieję, że będę miał ten zaszczyt i ze mną pierwszym przeprowadzisz wywiad.-uśmiechnąłem się. Kiedy zjedliśmy, posprzątaliśmy po jedzeniu. Nawet nie wiem kiedy moja przyjaciółka zniknęła. Nie miałem pojęcia, gdzie zacząć jej szukać, ale moje nogi kierowały mnie do jej pokoju. O dziwno nie pomyliły się, bo brunetka tam siedziała. Miała w rękach jakiś album i cicho płakała. Podszedłem do niej bez słowa, usiadłem obok na łóżku i przytuliłem ją. Byliśmy tak jakiś czas, aż w końcu dziewczyna się odezwała:
-Muszę to spalić. Będzie mi lepiej.-powiedziała szeptem.
-Jasne, chodź.-odpowiedziałem i złapałem ją za rękę. Poszliśmy na dół do salonu. Wiki powiedziała mi gdzie mogę znaleźć coś do spalenia zdjęć. Poszukałem i znalazłem czerwoną zapalniczkę. Podałem jej ją, a ona niepewnie wzięła w swoją drobną dłoń.
-Mario?-zapytała niepewnie i cicho.
-Tak?
-Zrobisz to ze mną?
-Jasne mała.-powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.-Pamiętaj, że ja zawsze ci pomogę.-wziąłem od niej zapalniczkę i odpaliłem, a Polka wyciągnęła pierwsze zdjęcie ze swoim byłym chłopakiem.
-Nie będę więcej przez ciebie cierpiała.-mówiła łamiącym głosem i spaliła zdjęcie. Podczas tego rytuału nie zabrakło łez. Najwięcej ich było przy zdjęciach, gdzie była ona, jej były i ta jej "przyjaciółka". Kiedy skończyliśmy usiedliśmy na sofie. Wiktoria przytuliła się do mnie i siedzieliśmy tak w spokoju przez jakiś czas.
-Dziękuję.-powiedziała nagle Müller.
-Za co?-spytałem zdziwiony.
-Za to, że jesteś, pomogłeś mi, przytuliłeś. Po prostu. Kocham Cię Mario. Nigdy nie miałam kogoś takiego jak ty. Takiego przyjaciela. Teraz to widzę i wiem, że Nina, i Rafał nie mogą się z tobą równać.-powiedziała, a mi się zrobiło się bardzo ciepło na sercu. Mimo, że wyraźnie powiedziała, że jestem dla niej TYLKO przyjacielem to wiem, że jestem już tą ważniejszą częścią. W ramach wdzięczności przytuliłem ją mocniej do siebie. Ponownie trwaliśmy tak w uścisku, kiedy nagle COŚ, a raczej KTOŚ nam przerwał.
-Yyy... Wiktoria?-usłyszałem za sobą męski głos, który już gdzieś słyszałem. Dziewczyna gwałtownie oderwała się ode mnie i zrobiła dziwną minę. Nie mogłem wyczytać co ona mówi. Było to złość połączona z lekkim zawstydzeniem. Odwróciłem się ujrzałem tego samego faceta, co ostatnio jest dość często w naszym klubie. Klopp mówił, że to jakiś przedstawiciel Pumy.
-Tato... co ty tu robisz?-zapytała, a ja w końcu zrozumiałem. To jest jej ojciec.
-Z tego co wiem to mieszkam.-uśmiechnął się.-A ty widzę...-teraz spojrzał na mnie, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Tato to jest...
-Mario.-przerwał jej.-Mario Götze. Kochanie, przecież doskonale wiesz o tym, że jestem częstym gościem w Borussii. Jednak nie miałem pojęcia, że masz takie znajomości.-mówił uśmiechając się przy tym. Wyglądał na miłego.
-Tak, jakoś wyszło.-tym razem to ja się odezwałem. Wiktoria wyglądała na zdenerwowaną.
-Kochanie mamy gościa?-zapytała jakaś kobieta o blond włosach. To była prawdopodobnie jej rodzicielka.
-Nie, tylko kolega przyjechał do Wiktorii.
-Dzień dobry!-powiedziałem z najładniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać.
-Słuchajcie ja dzisiaj z Mario idę do jego kolegi na imprezę. Nie wiem o której wrócę.-zwróciła się do rodziców, a potem ciszej do mnie.-Chodź na górę.
-Dobrze skarbie.-powiedziała jej mama jak byliśmy już na schodach.
-Przepraszam cię za nich.-powiedziała, gdy byliśmy już sami.
-Nic się nie stało przecież.-stwierdziłem z uśmiechem.-Nie mówiłaś, że twój tata pracuje jako przedstawiciel Pumy i jest dość często w Borussii.
-Bo nie pytałeś.-uśmiechnęła się słodko.-Po za tym, nie lubię o nich rozmawiać. Sam widziełeś... żyją tylko pracą. Nawet nie pytali się gdzie jest ta impreza, kto tam będzie, czy będzie alkohol.-wymieniała.
-Nawet nie wiesz ile osób dałoby wszystko, by tylko ominąć tych pytań u rodziców.-zaśmiałem się. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Starałem się jak mogę poprawić jej humor. Z reguły mi się to udawało, ale czasem Wiki powracały wspomnienia.
-Boże Mario!-krzyknęła Wiktoria.
-Co się stało?-zapytałem z przejęciem.
-Zobacz, która godzina.-na zegarku była 16.30. No, nie powiem, nie najlepszy czas.
-Słuchaj ja lecę do łazienki się przyszykować. Nie powinno zająć mi to długo, więc jak chcesz to zostań.
-Z chęcią.-odparłem kładąc się na łóżko.-Potem jedziemy do mnie i ja się przebieram.
Kiedy Wiki zniknęła za drzwiami łazienki wziąłem jej laptopa i zacząłem sprawdzać różne portale. Gdy włączyłem Facebooka zauważyłem, że Wiktoria nie wylogowała się. Ja jak to ja nie mogłem zmarnować tej sytuacji.
"Kocham Mario Götze! Jestem jego napaloną fanką, która codziennie śni o nim. Zapamiętajcie sobie mnie, bo kiedyś będę u jego boku <333 Mario zostań moim mężem! ♥ ♥ ♥ ♥"
Taki o to post zagościł na jej tablicy. Po paru sekundach był bardzo popularny, został polubiony nawet przez tego całego Rafała i Ninę. Niestety, nie miałem możliwości poczytania komentarzy, bo były one po Polsku, a jedyne co mnie chłopaki nauczyli to "kurwa"(XD). Wylogowałem się i zalogowałem na swojego Facebooka. Posiedziałem, poczytałem wiadomości od fanów i wyłączyłem laptopa. Właśnie kiedy go zamykałem, z łazienki wyszła dziewczyna, która wyglądała niesamowicie.
-WOW!-tylko tyle udało mi się wydusić z siebie. 
-Dziękuję.-odpowiedziała i zaśmiała się uroczo. Miała na sobie bardzo seksowną sukienkę i wysokie szpilki. Jej włosy były rozpuszczone, ale też i lekko podkręcone. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na dół, gdzie w kuchni byli jej rodzice i doskonale wszystko wiedzieli.
-Ślicznie wyglądasz córeczko.-powiedziała jej mama.
-Dzięki.-odparła bez emocji.- To idę!
-Do widzenia!-odpowiedziałem jak wychodziliśmy. Oboje wsiedliśmy do mojego samochodu i udaliśmy się do mnie. Była już godzina 17.20, więc musieliśmy się pośpieszyć. Wszedłeem, chociaż bardziej wbiegłem do domu jak wariat.
-Mario!?-usłyszałem wołanie przyjaciółki.
-Jestem w sypialni!-odkrzyknąłem.-Trzecie drzwi od lewej!
-Słuchaj, ty może idź się przyszykuj, a ja pójdę do sklepu i kupię coś Robertowi.-kiedy skończyła była już w moim pokoju. Jak weszła uśmiechnęła się lekko. Na początku nie bardzo wiedziałem o co chodzi, ale zrozumiałem, że jestem bez koszulki. 
-Nieźle wyglądasz.-powiedziała dalej z uśmiechem.-To jak wtedy będzie? Mamy mało czasu.
-W pobliżu nie ma żadnego sklepu.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą na co dziewczyna posmutniała.-Ale weź mój samochód.
-Serio?-odpowiedział zdziwiona.-Nie, Mario...
-Nie gadaj tylko bierz kluczyki. Są w kuchni na blacie. Ja idę się przebrać.-odpowiedziałem i zniknąłem za drzwiami łazienki. 
Wiktoria pojechała do sklepu, a ja poszedłem do łazienki. Po jakimś czasie wyszedłem z niej w samym ręczniku,bo przyszykowany zestaw  zostawiłem na komodzie. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju, a na łóżku leżała Wiktoria, a obok niej była wielka czekolada oraz zapakowana butelka wina. Jak mnie zobaczyła uśmiechnęła się oraz zmierzyła z góry do dołu.
-Zachowujesz się jak facet.-powiedziałem podchodząc do komody, gdzie leżały ciuchy.
-Dlaczego?-spytała zdziwiona.
-Bo tak faceci zachowują się, jak zobaczą pół nagą kobietę.-uśmiechnąłem się i ponownie wszedłem do łazienki. Ubrałem czarne rurki i biały t-shirt oraz zwykłe nike.
-No, no! Co za przystojniak!-krzyknęła Wiki. Ciszyło mnie to, że wrócił jej humor, bo zaledwie kilka godzin wstecz była cała zapłakana. Schodząc na dół po schodach cały czas się śmialiśmy. Nigdzie nam się nie śpieszyło. Nagle postanowiłem sprawdzić godzinę. 18.15!!! No tak, będziemy ostatni. Szybko złapaliśmy prezent i pognaliśmy do mojego samochodu. Droga również minęła nam miło. W radiu leciały piosenki, które każde z nas znało i oczywiście nie obyło się bez wspólnego śpiewania. Przyznam szczerze wypadło to całkiem nieźle. Po 20 minutach, byliśmy pod domem Lewandowskich. Na podjeździe było już mnóstwo samochodów, co oznaczało, że naprawdę jesteśmy ostatni. Jak na dżentelmena przystało szybciej wysiadłem z auta i otworzyłem jej drzwi. Wzięliśmy prezenty i udaliśmy się do domu. Słychać już było głośną muzykę. Nie musieliśmy nawet dzwonić do drzwi, bo jak do nich podeszliśmy to otworzył nam je gospodarz.
-No witamy, witamy spóźnialskich!-powiedział na przywitanie Robert.
________________________________________________________________
TA DAM!!!
No więc zostawiam Wam rozdział 5 :) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Tak, wiem chcielibyście już imprezę u Roberta, ale następny rozdział będzie jej poświęcony w całości, więc cierpliwości :) 
Po za tym mamy nową bohaterkę!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, akcja coraz bardziej się rozkręca.
Z góry dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i obserwacje. To na prawdę wiele dla mnie znaczy i bardzo motywuję :))



Zapraszam do komentowania ♥

ENJOY ! ♥

3 komentarze:

  1. Jezu, jak ja to uwielbiam <3
    Mario, nieładnie nieładnie xDD
    Czekam na nexta i życzę weny :***
    Ps: zostałaś nominowana do Libster Award szczegóły: http://lp-bvb-my-love-and-my-drugs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujee za nominację :* ♥
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Świtnee <3
    Czekam na nn :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń