"MOŻE ZAWIEŹĆ CIĘ DO SZPITALA?"
Postanowiłam pójść jeszcze na balkon. Usiadłam na fotelu i patrzałam w gwiazdy. Lubię to robić. Czasami zdążyło się, że zobaczyłam jakąś spadającą gwiazdę. Nie za bardzo w to wierzę, że życzenia mogą się spełnić, ale nie zaszkodzi spróbować. Patrząc tak, spostrzegłam, ze ktoś z balkonu obok, mnie obserwuje. Spojrzałam na tego mężczyznę i o mało nie dostałam zawału...
-Witam sąsiadkę!- powiedział mężczyzna z bananem na twarzy.
-Witam sąsiadkę!- powiedział mężczyzna z bananem na twarzy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wstałam jak oparzona z fotela i patrzałam na mężczyznę z przerażeniem.
-Co... co ty tu robisz?!-krzyknęłam, by mógł usłyszeć, ale też by zobaczył moje zdenerwowanie.
-No nie wiem, czekaj....-udawał, że myśli.- A no tak! Mieszkam.
-Czyli TY jesteś moim sąsiadem?-pytałam chociaż odpowiedź była oczywista.
-No brawo!-klasnął w dłonie.-Tak w ogóle to powinienem być obrażony na ciebie za to co zrobiłaś przed stadionem, ale że jesteśmy sąsiadami to ci wybaczę, a po za tym taka piękna sąsiadka to skarb.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Reus moim sąsiadem?
-Mam nadzieję skarbię, że będziemy się spotykać u siebie na "kawie"?-dodał uśmiechając się od ucha do ucha. Mi do śmiechu wcale nie było.
-Kochanie?!-usłyszała wołanie kobiety.
-"Kochanie"? Co tu jest grane do cholery.-myślałam
-Z kim rozmawiasz?-dodała, a po chwili była już obok piłkarza.
-Z naszą nową sąsiadka.- odpowiedział i zaraz pocałował ją namiętnie.- Wypadało by się przedstawić. Ja jestem Marco, ale to już chyba wiesz, a to moja dziewczyna Caroline.
-Cześć!-przywitała się przyjaźnie i pomachała jednocześnie.
-Hej... -odpowiedziałam niepewnie.-Wiktoria.
-Wiktorio, może wyskoczymy jutro gdzieś razem?-krzyknęła Caroline.-Poznamy się bliżej. Nie znasz pewnie jeszcze miasta. Co ty na to?
-O nie! tylko nie to.-pomyślałam.-Tak, jasne... Pewnie.-co ja najlepszego robię...
-To przyjdę po ciebie wieczorem. Pa!-krzyknęła i weszła do pokoju.
-Uuu no proszę.-zawył Reus.-Będę miał cię bliżej siebie.
-Spierdalaj!-wykrzyczałam i również weszłam do pokoju, zatrzaskując przy tym drzwi balkonowe. Dlaczego ja mam takiego pecha i trafiłam na takich sąsiadów? No może sąsiada, bo ta Caroline jest nawet miła, przynajmniej stara się, ale to co robi Reus, to jest po prostu świństwo. Najpierw podrywa mnie, a potem liże się ze swoją dziewczyną i udaje potulnego chłopaka. Szkoda mi tej kobiety, że musi się z nim użerać. Wątpię by traktował ją jakąś poważnie. W sumie fajnie, że kogoś poznałam tutaj, ale nie jestem pewna tej znajomości z dziewczyną Reusa.
Była chyba już 22, a mi nie chciało się spać, więc postanowiłam sprawdzić czy Nina jest dostępna na Skype. Była, więc zadzwoniłam do niej. Nie odbierała dość długo, ale po jakimś czasie ukazała mi się twarz blondynki, ale była jakaś dziwna... Taka jakby zestresowana.
-No hej blondi!-powitałam się z nią.
-Hej, hej! Co tam w wielkim świecie?
-Wszystko w porządku...
Gadałam z Niną jeszcze z 15 minut, bo wyjątkowo nie była zbyt rozmowna. Tak jakby coś ukrywała, a może po prostu nie chciała ze mną rozmawiać. No nic, dalej nie chciało mi się spać, więc postanowiłam obejrzeć jakiś film na laptopie. Około 2 w nocy skończyłam maraton, bo obejrzałam jeszcze drugi film. Nie pozostało mi nic innego jak pójść do łazienki i wziąć szybki prysznic. Przebrałam się w jakąś większą koszulę i położyłam się spać.
Obudziłam się jakoś o 11. No tak... samotny maraton filmowy udany. Zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania, a w salonie widziałam Kubę jak grał w FIFĘ.
-Hej!-przywitałam się.-Gdzie rodzice?
-No hej!-odpowiedział.-A jak myślisz? W pracy.
-Już? Przecież wczoraj przyjechaliśmy.
-Mnie nie pytaj.-odpowiedział i wrócił dalej do gry.
Postanowiłam odpuścić i nie pytać nic więcej. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, a tam zastała mnie pustka. Najpierw muszę się przebrać, a potem wybrać się do jakiegoś marketu po jedzenie. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i przebrałam się. Spytałam się Kuby, czy jedzie ze mną, ale okazało się, że za godzinę ma trening. Nie pozostało mi nic innego jak wyruszyć samej do najbliższego supermarketu.
W sklepie kupiłam pełno rzeczy. Wiedziałam, że rodzice o takich sprawach na razie raczej nie myślą, więc kupiłam również rzeczy na obiad. Zakupy zajęły mi prawie 2 godziny. Sama nie wierzę, że tyle mi to wszystko zajęło. Postanowiłam wstąpić do jakiegoś baru i zamówić coś sobie do jedzenia na szybko, bo głód dawał się we znaki. W domu, jak wróciłam, nie było już Kuby, więc pewnie już wyszedł na swój pierwszy trening. Do wieczora jeszcze trochę zostało, dlatego postanowiłam poleżeć na leżaku w ogródku z książką. Ogród jest dość duży, kolorowy, bo pełno w nim kwiatów. Ciekawa jestem, kto będzie o nie dbał, bo mama to chyba prędzej stanie na głowie, niż weźmie się za pielęgnacje kwiatków. Leżałam tak chyba z kolejną godzinę. O 14 poszłam do kuchni i zabrałam się za gotowanie obiadu. Kiedy przygotowywałam składniki na spaghetti, do domu wszedł Kuba, który o dziwno nie był sam.
-Heeej!-krzyknął z korytarzu mój młodszy brat.
-Cześć!-wtedy do kuchni wszedł Kuba z jakimś chłopakiem.-Wiedzę nie jesteś sam?-uśmiechnęłam się.
-Tak, Wiktoria to jest Felix, Felix to jest moja siostra Wiktoria.
-Siemka! Felix Götze, miło mi.- uśmiechnął się blondyn i podał rękę.
-Mi również, Wiktoria.-odwzajemniłam gest.-Zjesz z nami obiad?
-Jeśli to nie problem.-odpowiedział, a po chwili Kuba zabrał go do siebie do pokoju, a ja wzięłam się za przyrządzanie spaghetti. Gotując przypomniałam sobie co powiedział Felix. Miał na nazwisko Götze, czyli..
Nie, to chyba musi być jakiś dziwny zbieg okoliczności. Postanowiłam o tym nie myśleć tyko gotować dalej. Po 40 minutach obiad było gotowy. Zawołałam chłopaków i w trójkę zjedliśmy posiłek. Felix okazał się być bardzo sympatycznym i miłym chłopakiem. Opowiadali mi o tym jak "ochrzcili" dzisiaj Kubę. Wylanie lodowatej wody z nienacka to raczej niezbyt przyjemne przeżycie. Wszyscy śmialiśmy się bez opamiętania. Kuba zakolegował się z każdym z młodych Borussen, ale to chyba z Felixem będzie trzymał się najbardziej. Po skończonym obiedzie chciałam posprzątać, ale Felix zobowiązał się, że posprząta razem z Kubą, przez co jeszcze bardziej go polubiłam. Później chłopaki poszli do ogrodu grać w piłkę, bo Kuba miał tam średniej wielkości bramkę, a sama usiadłam w salonie w celu obejrzenia TV. Oglądając jakieś nudne niemieckiego programy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przez chwilę myślałam, że to Caroline, ale jest zdecydowanie za wcześnie. Powolnym krokiem zwlekłam się z kanapy i otworzyłam drzwi, a tam ujrzałam...
-Cze...-przerwał, bo zobaczył, kto mu otworzył. Chwile tak staliśmy, aż w końcu chłopak się ocknął.-Ja po brata.-dodał już pewniej oraz wymusił uśmiech.
-Jasne, chłopaki są w ogrodzie i grają. Wejdź.-lekko się uśmiechnęłam i poszłam po brata piłkarza. Czyli to jednak nie przypadek. Felix jest bratem Mario, mojego wczorajszego niedoszłego oprawcy.
-Felix!-krzyknęłam.-Twój brat po ciebie przyszedł!
-Zajmij się nim, a my tylko dokończymy grę.-odpowiedział, a Kuba spojrzał na mnie tylko błagalnym wzrokiem, bym na serio zajęła się bratem Felixa. Pewnie przypomniała mu się wczorajsza sytuacja i zrozumiał mnie trochę. Przewróciłam tylko oczyma i weszłam do środka, a tam ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Mario. Podeszłam bliżej, ale nie wiedziałam za bardzo jak zacząć dialog, jednak mój problem wyjaśnij się po chwili sam.
-Słyszałem, że masz się mną zająć.-zaczął, a uśmiech nie schodził mu dalej z twarzy.-No, więc co planujesz?
-Wylanie na Ciebie wody, pasuje?-zapytałam z nutką ironii.
-Oj dalej będziesz się na mnie za to gniewać? Przecież do niczego nie doszło.-mówił błagalnie.
-I masz szczęście.-dodałam, a na końcu sama, z własnej woli uśmiechnęłam się do Mario.-Napijesz się czegoś?
-Wody jeśli masz.-odpowiedział bez zastanowienia na co ja skarciłam go poważnym wzrokiem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.-To może być sok.-dodał śmiejąc się dalej
Oboje usiedliśmy w jadalni i postanowiliśmy zacząć naszą znajomość od nowa. Gadając chwilę z Mario doszłam do wniosku, że nie jest wcale taki zły. W sumie nie wiem dlaczego ja w ogóle czułam do niego jakąś niechęć, bo szczerze to nie jego pomysł, tylko Reusa, przeprosił mnie, a co najważniejsze do niczego nie doszło, także nie mam podstaw, by go nie trawić, a poza tym przecież to nic takiego, tylko niewinna gra.
-Twój brat jest naprawdę dobry.-nagle rozmowa zeszła na naszych braci.
-Tak, wiem to. Szczerze, gdyby nie ja to na pewno nie grałby w Borussii.
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.
-To był mój pomysł, żeby zaczął trenować piłkę nożna, bo uważałam, że ma wrodzony talent i jak widać nie myliłam się.-mówiłam dumnie.
-A Wasi rodzice?-zadał pytanie, które szczerze bałam się odpowiedzieć.
Nic nie powiedziałam tylko spuściłam głowę. Trochę się tego wstydziłam. Tego, że moi rodzice mają mnie i Kubę głęboko w dupie.
-Powiedziałem coś nie tak?-zapytał ciszej oraz położył swoją dłoń na moim ramieniu, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Nie, chodzi o to, że to w pewnym sensie ja wychowuję Kubę, a oni ciągle pracują. Nie interesują się nami, ale Mario proszę... Nie rozmawiajmy o tym. Przynajmniej na razie.
-Jasne nie ma problemu.-powiedział, po czym obdarował mnie uroczym uśmiechem.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale Felix już wrócił. Pożegnałam się z chłopakami, a kiedy wyszli postanowiłam szykować sie na przyjście Caro.
-Heeej!-krzyknął z korytarzu mój młodszy brat.
-Cześć!-wtedy do kuchni wszedł Kuba z jakimś chłopakiem.-Wiedzę nie jesteś sam?-uśmiechnęłam się.
-Tak, Wiktoria to jest Felix, Felix to jest moja siostra Wiktoria.
-Siemka! Felix Götze, miło mi.- uśmiechnął się blondyn i podał rękę.
-Mi również, Wiktoria.-odwzajemniłam gest.-Zjesz z nami obiad?
-Jeśli to nie problem.-odpowiedział, a po chwili Kuba zabrał go do siebie do pokoju, a ja wzięłam się za przyrządzanie spaghetti. Gotując przypomniałam sobie co powiedział Felix. Miał na nazwisko Götze, czyli..
Nie, to chyba musi być jakiś dziwny zbieg okoliczności. Postanowiłam o tym nie myśleć tyko gotować dalej. Po 40 minutach obiad było gotowy. Zawołałam chłopaków i w trójkę zjedliśmy posiłek. Felix okazał się być bardzo sympatycznym i miłym chłopakiem. Opowiadali mi o tym jak "ochrzcili" dzisiaj Kubę. Wylanie lodowatej wody z nienacka to raczej niezbyt przyjemne przeżycie. Wszyscy śmialiśmy się bez opamiętania. Kuba zakolegował się z każdym z młodych Borussen, ale to chyba z Felixem będzie trzymał się najbardziej. Po skończonym obiedzie chciałam posprzątać, ale Felix zobowiązał się, że posprząta razem z Kubą, przez co jeszcze bardziej go polubiłam. Później chłopaki poszli do ogrodu grać w piłkę, bo Kuba miał tam średniej wielkości bramkę, a sama usiadłam w salonie w celu obejrzenia TV. Oglądając jakieś nudne niemieckiego programy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przez chwilę myślałam, że to Caroline, ale jest zdecydowanie za wcześnie. Powolnym krokiem zwlekłam się z kanapy i otworzyłam drzwi, a tam ujrzałam...
-Cze...-przerwał, bo zobaczył, kto mu otworzył. Chwile tak staliśmy, aż w końcu chłopak się ocknął.-Ja po brata.-dodał już pewniej oraz wymusił uśmiech.
-Jasne, chłopaki są w ogrodzie i grają. Wejdź.-lekko się uśmiechnęłam i poszłam po brata piłkarza. Czyli to jednak nie przypadek. Felix jest bratem Mario, mojego wczorajszego niedoszłego oprawcy.
-Felix!-krzyknęłam.-Twój brat po ciebie przyszedł!
-Zajmij się nim, a my tylko dokończymy grę.-odpowiedział, a Kuba spojrzał na mnie tylko błagalnym wzrokiem, bym na serio zajęła się bratem Felixa. Pewnie przypomniała mu się wczorajsza sytuacja i zrozumiał mnie trochę. Przewróciłam tylko oczyma i weszłam do środka, a tam ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Mario. Podeszłam bliżej, ale nie wiedziałam za bardzo jak zacząć dialog, jednak mój problem wyjaśnij się po chwili sam.
-Słyszałem, że masz się mną zająć.-zaczął, a uśmiech nie schodził mu dalej z twarzy.-No, więc co planujesz?
-Wylanie na Ciebie wody, pasuje?-zapytałam z nutką ironii.
-Oj dalej będziesz się na mnie za to gniewać? Przecież do niczego nie doszło.-mówił błagalnie.
-I masz szczęście.-dodałam, a na końcu sama, z własnej woli uśmiechnęłam się do Mario.-Napijesz się czegoś?
-Wody jeśli masz.-odpowiedział bez zastanowienia na co ja skarciłam go poważnym wzrokiem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.-To może być sok.-dodał śmiejąc się dalej
Oboje usiedliśmy w jadalni i postanowiliśmy zacząć naszą znajomość od nowa. Gadając chwilę z Mario doszłam do wniosku, że nie jest wcale taki zły. W sumie nie wiem dlaczego ja w ogóle czułam do niego jakąś niechęć, bo szczerze to nie jego pomysł, tylko Reusa, przeprosił mnie, a co najważniejsze do niczego nie doszło, także nie mam podstaw, by go nie trawić, a poza tym przecież to nic takiego, tylko niewinna gra.
-Twój brat jest naprawdę dobry.-nagle rozmowa zeszła na naszych braci.
-Tak, wiem to. Szczerze, gdyby nie ja to na pewno nie grałby w Borussii.
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.
-To był mój pomysł, żeby zaczął trenować piłkę nożna, bo uważałam, że ma wrodzony talent i jak widać nie myliłam się.-mówiłam dumnie.
-A Wasi rodzice?-zadał pytanie, które szczerze bałam się odpowiedzieć.
Nic nie powiedziałam tylko spuściłam głowę. Trochę się tego wstydziłam. Tego, że moi rodzice mają mnie i Kubę głęboko w dupie.
-Powiedziałem coś nie tak?-zapytał ciszej oraz położył swoją dłoń na moim ramieniu, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Nie, chodzi o to, że to w pewnym sensie ja wychowuję Kubę, a oni ciągle pracują. Nie interesują się nami, ale Mario proszę... Nie rozmawiajmy o tym. Przynajmniej na razie.
-Jasne nie ma problemu.-powiedział, po czym obdarował mnie uroczym uśmiechem.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale Felix już wrócił. Pożegnałam się z chłopakami, a kiedy wyszli postanowiłam szykować sie na przyjście Caro.
*******
Rodzice zadzwonili do mnie po treningu, że Felix jest u jakiegoś kolegi oraz, że mam po niego podjechać. Niezbyt mi to odpowiadało, bo planowałem odpocząć dzisiaj po cholernie męczącym treningu, no ale jak mus to mus. SMS'em wysłali mi adres i nie zwracając uwagi na nic jechałem do celu, by jak najszybciej załatwić to co mam i wrócić do siebie. Zatrzymałem się przed bardzo ładnym domem. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem. Chwile musiałem czekać zanim ktoś otworzył mi, ale po chwili ktoś pociągnął za klamkę, a moim oczom ukazała się ta sama dziewczyna co wczoraj pobiła Reusa. Wyglądała jeszcze piękniej niż wcześniej, bo w sumie jest jasno i mogę zobaczyć ją całą, a wtedy było ciemno. Jest naprawdę piękna i bardzo kobieca. Widzę już ją drugi raz i drugi raz nie mogę nic przy niej powiedzieć. Na szczęście udało mi się jakoś wyjaśnić, że przyszedłem po Felixa. Kiedy go wołała, usłyszałem jaj mój młodszy brat krzyczy, by się mną zajęła. Nie ukrywam, byłbym bardzo zadowolony, gdyby ta dziewczyna się mną zaopiekowała. No właśnie, ja nawet nie wiem jak ona ma na imię. Gdy wróciła postanowiłem się trochę wyluzować, bo widać, że ona też jest trochę zmieszana całą tą sytuacją z wczoraj. Nie moja wina, że Kuba, Łukasz, Robert, Auba i Marco nudzili się. Normalnie zrobiłbym to co muszę, ale kiedy ją zobaczyłem nie mogłem się ruszyć. Sparaliżowało mnie... Trochę pożartowaliśmy o wczorajszej sytuacji i atmosfera się bardzo rozluźniła. Dowiedziałem się, że nazywa się Wiktoria. Jest Polką, ale jej babcia jest Niemką. Nasze klubowe polskie trio wiele razy mówiło nam, że Polki są najpiękniejsze na świecie. Będę musiał przyznać im rację przy najbliższej okazji. Przeprowadziła się tu, ze względu na rodziców, ale też wspominała niechętnie, że są bardzo pochłonięci pracą. Współczuję jej. Sama musi się wszystkim zająć. Zająć Kubą... Co z tego, że mają pieniądze. Widać, ze nie jest typową laską, która jak ma bogatych rodziców, to wywyższa się. Widać też po niej, że oddała by wszystkie pieniądze jakie ma, za to by tylko jej rodzice chociaż trochę zainteresowali się nimi. Dowidziałem się, że w Polsce trochę nam kibicowała, ale to jej brat jest najwierniejszym fanem. Powiedziała, że pogrywa też w piłkę, co oczywiście mnie bardzo uszczęśliwiło, bo dziewczyna grająca w nogę to skarb. Wyjawiła, że trenuje karate, a Anna Lewandowska jest jej inspiracją. Powiedziałem, że teraz w Dortmundzie i znając MNIE, tak musiałem to wykorzystać, może ją poznać w każdej chwili. Miałem nadzieję, że skorzysta z mojej propozycji. Chociaż w niedalekiej przyszłości.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale zaraz pojawili się chłopaki i musiałem się zwijać. Pożegnałem się z nią i ruszyłem za Felixem do samochodu. Koło bramy przypomniało mi się, że nie wziąłem od niej numeru.
-Szlag by to!-powiedziałem dość głośno, a Felix gwałtownie się odwrócił.
-Co jest?-zapytał zdziwiony.
-Nic. Tak gadam sobie pod nosem.
-Gadasz sam do siebie? To objawy choroby.-powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Dobra, nie denerwuj mnie.-mówiłem z irytacją, bo młodszy brat pytaniami działał mi już na nerwy.
-Mario?!-usłyszałem wołanie.Odwróciłem się, a tam zobaczyłem Marco na podwórku obok domu Wiki. Zdziwiłem się. Co on by tu robił? Czyżby tutaj mieszkała jego kolejna kochanka?
-Co ty tutaj robisz?-zapytałem bardzo zdziwiony, na co Marco zrobił ogromne oczy.
-Dobrze się czujesz?-zapytał z troską.-Może zawieźć Cię do szpitala?
-Czemu?-zapytałem nie rozumiejąc, dlaczego Marco tak do mnie mówi.
-No, może dlatego, że jestem na SWOIM podwórku, od SWOJEGO domu, w którym mieszkam od ROKU. Dodatkowo bywasz u mnie częściej niż u siebie, a ty się jeszcze pytasz co ja tu robię?!-rzeczywiście z całej tej "afery" z Wiktorią, zapomniałem, że jestem w dzielnicy, w której mieszka Marco z Caroline. Czyli Wiki i Marco są sąsiadami. Ciekawe czy już się widzieli po tej akcji z wczoraj. Śmialiśmy się razem z chłopakami z Marco całą drogę, że go laska pobiła. Chociaż, tak naprawdę, tylko mocno uderzyła, ale to nie zmienia faktu, że było bardzo zabawnie zobaczyć Marco, jak dziewczyna daje mu nauczkę. Co świadczy tylko o tym, że Wiktoria potrafi postawić na swoim, bez względu czy stoi przed nią zwykły chłopak czy gwiazda Bundesligi.
-A no taa... tak tylko się zgrywam z Tobą.-próbowałem wybrnąć z całej tej dziwnej sytuacji.
-Taaa..-przeciągnął trochę zdezorientowany Reus, po czym na moje szczęście zmienił temat.-A co ty tu robisz?
-Taaa..-przeciągnął trochę zdezorientowany Reus, po czym na moje szczęście zmienił temat.-A co ty tu robisz?
-Musiałem odebrać mojego brata od kolegi.-odpowiedziałem pewnie oraz ruchem głowy wskazałem na dom Wiki i Kuby.
-Tam?-zapytał zdziwiony i również gestem pokazał dom obok.-Wiesz kto tam mieszka?-uśmiechnął się, co mnie trochę zdziwiło.
-Tak i nawet porozmawialiśmy chwilę. Jest naprawdę sympatyczną i fajną dziewczyną. Trenuje karate, więc uważaj zanim ponownie będziesz chciał grać w wyzwania.-zaśmiałem sie na końcu przypominając sobie minę Marco, po uderzeniu Wiktorii.
-Ha ha ha!-zaśmiał się sarkastycznie.- Wiesz co jest najlepsze?-dodał po chwili.
-Dawaj.
-Caro dzisiaj z nią wychodzi.-dodał pełen entuzjazmu.
-Co w związku z tym?-zapytałem, co po sekundzie żałowałem, bo dostałem w tył głowy od mojego przyjaciela.
-Jak to co debilu? Nie poznaję Cię dzisiaj... Co ty zakochałeś się?-po tym pytaniu sam nie wiedziałem co czuję do Wiktorii. Niby nie znamy się długo, ale przy niej zachowuję się jak nastolatek, który pierwszy raz się zakochał. Ostatnio zerwałem z Ann. Rozstaliśmy się w zgodzie, ale ja to ogromnie przeżyłem mimo, że nie kochałem jej. Albo po prostu tak sobie wmawiam. Jednak czyżbym zakochał się w Polce od pierwszego wejrzenia? Sam nie wiem...-Halo? Jesteś?-z rozmyśleń wyrwał mnie Marco.
-Tak, tak.-postanowiłem odpowiedzieć jak najpewniej, by Reus czegoś nie podejrzewał.
-No, więc mówiłem, że Caroline porywa gdzieś naszą bojową sąsiadkę, czyli chata wolna. Zaprosiłem już chłopaków i robimy męski wieczór. Przyjdziesz nie?-bardziej stwierdził niż spytał.
-Miałem na dzisiaj inne plany...
-MARIO!
-No dobra! Tak będę. Pasuję?
-No w końcu wraca stary, dobry Mario Götze. Widzimy się o 18. Cześć!-krzyknął i odszedł, a ja wsiadłem do samochodu, w którym już od jakiegoś czasu siedział Felix. Nie pozostało mi nic innego jak odwieźć mojego brata, wrócić do siebie i szykować się na imprezę u Reusa..
________________________________________________________________
Kolejny rozdział oddaje w Wasze ręce. Trochę mieliśmy tutaj o uczuciach Mario i Wiktorii.
Mam nadzieję, że podoba Wam się ten blog, a jeżeli go czytacie to zapraszam do komentowana i oceniania, bo chcę wiedzieć, że ktoś to czyta :)))
Chłopaki wczoraj wygrali mecz z Ausburgiem!!! Jeszcze ta bramka Marco!!! Powinien powoli wracać do formy po kontuzji. Do szczytowej formy mu jeszcze trochę brakuję, ale powoli się rozkręca :)))))
Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam dostępu do internetu od tygodnia :) Cieszę się, że mnie tu zaprosiłaś a przez to nie przegapiłam tak świetnego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, Marco to dupek, już widze, jak będzie mieszał w życiu głównej bohaterki : ) Ciekawe, czy Caroline naprawdę jest taka miła czy tez tylko udaje ..
Bracia Goetze na plus, zdecydowanie jestem na tak i im kibicuję, Mario zwłaszcza w podbijaniu serca uroczej siostry Kuby :)
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i pozdrawiam : * Dodaj szybciutko bo jestem pewna, że wiele może zdarzyć się na imprezie u Reusa ! :)
Bardzo dziękuje za taki motywujący komentarz :)
UsuńPostaram dodac się jak najszybciej :3
Równiez pozdrawiam :*