środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 1

"BO TO JEST WYZWANIE"


-Wiki wstawaj!-usłyszałam wołanie mojego młodszego brata.-Lądujemy zaraz.
-Co.. już?-mówiłam zaspanym głosem. Przetarłam oczy i zrozumiałam, że zasnęłam. Dziwne, bo latałam już parę razy samolotem i NIGDY nie udało mi się zasnąć. Może to przez emocje...
Kilka chwil później razem z bratem byliśmy już na lotnisku i szukaliśmy wzorkiem rodziców. Za moment zobaczyliśmy ich jak zmierzali w naszą stronę.
-No to co dzieci. Gotowi?-zapytała mama pełna entuzjazmu.
-TAK! Chodźmy!-krzyczał uradowany Kuba. Jego radość działała na mnie kojącą. Wiem, że cieszy się z tego wyjazdu. No, bo kto nie byłby zadowolony z wyjazdu do miasta swojej ulubionej drużyny piłkarskiej. Przez ostatni tydzień to dzień w dzień gadał o tym jak to spotka, któregoś z piłkarzy i jak to będzie chodził na ich mecze. Koledzy z Polski strasznie mu zazdrościli, co oczywiście podobało się Kubie, bo kto jak kto, ale on uwielbia być w centrum uwagi.
Kiedy wszyscy odebraliśmy swoje walizki, a trochę ich było, udaliśmy się przed lotnisko i wsiedliśmy do taksówki. Jechaliśmy około 30 minut, bo na ulicach był mały ruch mimo, że są godziny wieczorne. Taksówka wjechała w dzielnicę luksusowych domów. Każdy z nich robił wrażenie, a przed każdym domem stało jakieś drogie auto.
W końcu taksówka zatrzymuję się przed okazałym domem. No nie powiem... zrobił na mnie wrażenie. Rodzice byli już tu kilka razy, więc zaprowadzili nas do domu i oprowadzili po nim. Wnętrze było już umeblowane. Prezentował się nowocześnie i luksusowo. Razem z Kubą poszliśmy na piętro, by poszukać swoich pokoi, które podobno również mają być już umeblowane. Złapałam za jedne drzwi, ale to była prawdopodobnie sypialnia rodziców. Szczerze, to bardzo mi sie podobała. Złapałam za kolejną klamkę, a tam ukazał mi się żółto - czarny pokój. Na nim pełno plakatów gwiazd tutejszego klubu, a na środku logo BVB. Były tam też drzwi balkonowe, z którego widać było całą okolice. Zazdrościłam mu, bo sama uwielbiam przesiadywać na balkonie. Tak po prostu.. by pomyśleć.
-To pewnie Twój pokój.- skierowałam się do mojego brata z uśmiechem, który stał za mną i chyba zaniemówił z wrażenia.-Tylko skąd oni wiedzieli o Borussii?
-Aż tak to mnie chyba nie mają w dupie.-odpowiedział brat, który odzyskał mowę.-Pokój jest piękny, a twój?-skierował się do mnie.-Widziałaś już swój pokój?
-Idę.-powiedziałam krótko i zostawiłam Kubę samego w swojej świątyni.
Podeszłam do ostatnich drzwi jakie zostały i z niepewnością pociągnęłam uchwyt klamki, a moim oczom ukazał się pokój moich marzeń. W pomieszczeniu dominował kolor biały oraz jasny różowy. Była duża przestrzeń, co mi się strasznie podobało, ale też i ogromne łóżko, na które się od razu rzuciłam. Potem zauważyłam kolejne dwa pomieszczenia. Otworzyłam pierwsze drzwi, a moim oczom ukazała sie piękna i co najważniejsze własną łazienka. Prysznic, ale też i wanna.
-No rodzice się postarali.-mówiłam sama do siebie.
Postanowiłam sprawdzić ostatnie pomieszczenie w moim pokoju, a tam... sama już nie mogę w to uwierzyć. To była wielka garderoba z wielkim lustrem. Były tam zupełnie nowe ubrania kupione prawdopodobnie przez mamę, bo muszę przyznać, moja rodzicielka ma gust. Sama ubiera się modnie i nie widać po niej tego ile ma lat. Wychodząc z garderoby dopiero teraz dostrzegłam ..
-BALKON!!-krzyknęłam i wyszłam na zewnątrz. Był duży, większy od tego, który ma Kuba, ale ja miałam widok na dom obok wraz z balkonem. Od jednego balkonu do drugiego było może z 6 metrów. Niby nie miałam wielkiej prywatności, ale ważne, że w ogóle mam takie miejsce. Usiadłam na fotelu i postanowiłam zadzwonić do Rafała. Wybrałam numer, a chłopak odebrał po paru sygnałach.
-Hej kochanie! Właśnie dojechałam, a nawet już zwiedziłam dom. 
-Tak? Jak wrażenia?
-Dom jest niesamowity, miasto chyba też, chociaż nie miałam okazji dokładniej się jemu przyjrzeć, ale spokojnie dopiero jestem tutaj z godzinę.-zaśmiałam się 
-Jasne, słuchaj skarbie nie mogę już rozmawiać, bo wychodzę na imprezę. Przepraszam... Zdzwonimy się jeszcze. PA! 
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Rafał się rozłączył. Czyli już zaczyna się. Oddalamy się od siebie, a ja jestem tutaj dopiero pierwszy dzień. Może lepiej zakończyć to, nim jedno nas sobie znajdzie kogoś innego? Żebyśmy nawzajem nie cierpieli.
-Wow! Nieźle tu!-z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego brata, który krzątał się po moim pokoju i dokładnie wszystko oglądał. Dołączyłam do niego.
-Wiem! Strasznie mi tu się podoba, ale dalej uważam, że lepiej było by zostać w Gdańsku...
-A ta dalej swoje.- mojego brata najwidoczniej irytowało moje ciągłe narzekanie.-Wiki tak w ogóle to ja mam do Ciebie prośbę.
-Co jest?
-No, bo pojedziesz ze mną na Idunę?-zapytał niepewnie
-Po co?-dziwiłam się
-Załatwiłbym dzisiaj wszystkie formalności co do klubu i może już jutro bym trenował.
-Myślałam, że rodzice już wszystko załatwili.-po raz kolejny dziwiłam się.-Okej, ale po co Ci ja tam?
-Trochę niepewnie jeszcze się niemieckim posługuję. Pomogłabyś mi... Poza tym chciałbym, żebyś była tam ze mną.-dodał uśmiechając się słodko na końcu.
-Dla ciebie wszystko, tylko poczekaj trochę, bo muszę się przebrać.
-Jasne! Czekam!-krzyczał już z korytarza.

Nie pozostało mi nic innego jak szybko się ogarnąć. Włosy postanowiłam rozpuścić i po 20 minutach byliśmy już z bratem w moim samochodzie, który dostałam na moje osiemnaste urodziny. Prawo jazdy miałam od kilku miesięcy, ale czułam się już pewnie za kółkiem. Jadąc mieliśmy okazję podziwiać miasto wieczorem. Była godzina 18 i mamy sierpień, więc powoli robiło się już ciemno. Z oddali było widać stadion, który był ślicznie oświetlony. W końcu dojechaliśmy. Na parkingu było dość dużo samochodów. Kuba mówił, że prawdopodobnie jego ulubieńcy mają trening, co jeszcze bardziej mu się spodobało, bo jest jakaś tam szansa, że kogoś spotka. Weszliśmy na Idunę i kierowaliśmy się do biura.
Wyszliśmy po jakiejś godzinie. Trener młodzików strasznie się rozgadał. Kuba dostał strój z numerem 11. Mieliśmy już wychodzić, ale trener zaproponował Kubie, że go oprowadzi po stadionie. Mnie się jakoś nie chciało chodzić, więc postanowiłam poczekać na niego przed stadionem obok samochodu. Stojąc tak oparta o samochód myślałam o wszystkim. O rodzicach, o Rafale, o Kubie, o mnie, o mojej przyszłości. Nagle poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się i ujrzałam przystojnego bruneta z przerażoną miną. Kogoś mi on przypominał, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Za nim zobaczyłam większą grupkę młodych mężczyzn. Staliśmy tak chwile patrząc na siebie. Ja ze zdziwieniem, a on z zamieszaniem i lekkim przerażeniem. Dopiero potem zauważyłam, że w ręku trzyma odkręcona butelkę z wodą. Chyba musiał zauważyć, że spojrzałam się na nią, bo postanowił coś w końcu powiedzieć.
-Jaa.. eee..-jąkał się.
-Tyyy...?-próbowałam się dowiedzieć czegoś od niego.
-Bo to jest wyzwanie.- odpowiedział po czym spuścił głowę, a ja na niego patrzałam jak na idiotę.
-Wyzwanie? Jakie wyzwanie? Możesz jaśniej.
-Nudzi nam się, znaczy im.-wskazał na swoich kumpli, którzy to zobaczyli postanowili spoważnieć, bo przez cały ten czas uśmiech nie schodził im z twarz.-Dali mi za zadanie oblać Cię wodą. Wybacz.. Nie zamierzam tego zrobić.
-Ile wy macie lat?-podniosłam głos.-Który Ci to kazał?-zapytałam już spokojniej.
-Serioo?-przeciągnął, bo nie chciał chyba wydać swojego kolegi. Kiwnęłam głową.-Ahhhh! Nie mam życia...-mówił do siebie, po czym krzyknął.-MARCO! Chodź tu na chwilę!
Tym kreatywnym kolegą okazał się niejaki Marco. Był wysokim blondynem z dość ciekawymi włosami. Zaraz, zaraz! Marco? Już wiem skąd ich znam! Przecież ten chłopak z wodą to Mario Götze, a ten geniusz to Marco Reus. Świetnie! Po prostu marzyłam o takim spotkaniu gwiazd Bundesligi. Nudzi im się to zaraz przestanie, a przynajmniej Marco.
-Jestem.-podbiegł blondyn.-Jak tam Mario, wymiękasz?-zaśmiał się.
-Ughhh.-musiałam dać jakiś znak, że też tu jestem.-To ty wymyśliłeś to zadanie?-skierowałam to pytanie do Reusa.
-Jak najbardziej.-dodał tak pewnie, że mnie po prostu tym tak zirytował, że byłam jeszcze bardziej pewna tego co chce zrobić. Marco miał cały czas się uśmiech na twarzy, jego kolega chyba już wyczuwał, co planuje zrobić. Podniosłam rękę i z całej siły uderzyłam go w policzek. Reus się chyba tego nie spodziewał, bo miał mine jakby zobaczył ducha. Odruchowo złapał się za policzek. Jego koledzy też byli w szoku, ale po chwili tarzali się ze śmiechu. Mario też się śmiał.
-Następnym razem jak ci się będzie nudzić to pomyślisz dwa razy.-odparłam po czym wsiadłam do auta i odjechałam kawałek dalej, bo stał tam mój brat i przyglądał się całej sytuacji. Wsiadając do samochodu Kuba miał minę w stylu "WTF".
-Wiesz kim oni byli?-zapytał.-Wiesz kim ON był?!
-Wiem, ale niech się dupek nauczy, że wylewanie wody na przypadkową osobę może, źle się skończyć.
-Mogę już zapomnieć o autografie od Marco Reusa.-powiedział cicho i chyba myślał, że ja nie słyszałam, ale doskonale wiedziałam co powiedział. Resztę drogi minęliśmy w ciszy.
W domu zjedliśmy wszyscy kolacje, potem każdy udał się do siebie. Postanowiłam pójść jeszcze na balkon. Usiadłam na fotelu i patrzałam w gwiazdy. Lubię to robić. Czasami zdarzyło się, że zobaczyłam jakąś spadającą gwiazdę. Nie za bardzo w to wierzę, że życzenia mogą się spełnić, ale nie zaszkodzi spróbować. Patrząc tak, spostrzegłam, ze ktoś z balkonu obok, mnie obserwuję. Spojrzałam na tego mężczyznę i o mało nie dostałam zawału...
-Witam sąsiadkę!- powiedział mężczyzna z bananem na twarzy.

________________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział!
Nie wstawiałam zdjęć pomieszczeń domu, bo uważam, że to bezsensu. Niech działa Wasza wyobraźnia :) Macie tylko ogólny zarys domu ;)

Zachęcam do komentowania ^^

Enjoy! :))))

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny. Główna bohaterka jest twarda i stanowcza co nadaję pewnego aromatu temu opowiadaniu.
    Z niecierpliwością czekam na nexta!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy tym sąsiadem będzie Marco? :o
    Na pewno tak! Na pewno tak! :D
    Jak na razie muszę się zbierać do szkoły, ale obiecuję, że jak tylko z niej wrócę to wezmę się za 2 rozdział. ^^
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń