piątek, 24 października 2014

Rozdział 12

"NIKT NIE MOŻE MI POMÓC!" 


 Zrezygnowana poszłam wolniejszym krokiem do swojego domu. Kiedy otworzyłam drzwi od razu w oczy rzuciło mi się, że rodzice siedzą w salonie. Postanowiłam wejść głębiej, ale kiedy zobaczyłam z kim rodzice siedzą odebrało mi mowę i zapał na resztę dnia...
-Co ty tutaj robisz?!-krzyknęłam w stronę Rafała, który jakby nigdy nic, siedzi sobie z moją mamą i tatą oraz pije herbatkę. Ten zaśmiał się tylko i wstał.
-Dziękuję, że Państwo mnie wysłuchali. Teraz pozostaje rozmowa z Naszą Wiki. Do widzenia!-odparł oraz minął mnie w progu mówiąc jeszcze cicho do mojego ucha.-Mówiłem, że się zemszczę.-i wyszedł. Ja natomiast stałam jak głupia i nie wiedziałam kompletnie o co mu chodzi? Jak on niby się zemścił.
-Możecie mi wyjaśnić co się dzieje?-zwróciłam się do rodziców, ale żadne mi nie odpowiedziało tylko gwałtownie i nerwowo zaczęli chodzić w kółko po salonie. Wtedy to już się naprawdę przestraszyłam.-Słyszycie mnie?!
-Jak ty się dziewczyno zachowujesz!-odezwała się pierwsza mama.
-Co? Możesz jaśniej?-kompletnie nie rozumiałam o co chodzi.
-Jak możesz sypiać z przypadkową osobą w łóżku!!!-mój tata wybuchł. Więc chodzi o to? Chodzi o to, że Rafał przyłapał mnie z Marco. Jak on mógł?! Przecież to jest tak dziecinne zachowanie, że to aż śmieszne.
-Wy nic nie rozumiecie!-stać było mnie tylko na tyle, albo jak kto woli na aż tyle.
-Czyli to jednak prawda?!-krzyknęła moja matka. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie było mi to dane, bo przerwano mi.
-Masz 18 lat! W głowie powinnaś mieć naukę i szkołę, a nie za chłopakami się uganiasz i dupy im dajesz!!! Ja nie mam już córki.-krzyknęła moja mama, a te słowa mnie cholernie zabolały. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Żyję na tym świecie 18 i ludzie mówili mi wiele przykrych rzeczy, ale nigdy czegoś takiego. Dobrowolnie opadłam na kanapę i siedziałam tak bez wyrazu twarzy. Nagle usłyszałam głos mojego brata. Zauważyłam go kłócącego się z mamą i tatą.
-...to Twoja córka, a ty się jej wypierasz? Powinnaś się wstydzić!-krzyczał, a po chwili podszedł do mnie i mnie przytulił. Mój tata złapał się za głowę i powiedział.
-Co się z nimi dzieję? Nie tak ich wychowaliśmy.-powiedział, a mi puściły emocję i wybuchłam.
-Wychowaliście?! Ciekawe kiedy?! Jak możecie mówić, że nas wychowaliście jak dobrze wiecie, że to nie prawda! Was interesuje tylko praca i kariera! Nas macie gdzieś! Jesteśmy tylko przeszkodą dla Was! To my sami musieliśmy się sobą zająć. Gdzie byliście kiedy przeżywaliśmy ważne chwile w naszym życiu? No gdzie? W pracy! Tylko to was interesuje! Teraz tak nagle udajecie takich kochanych rodziców. Myślicie, że jak dacie mi teraz jakąś karę to zostaniecie mamą i tatą roku? Śmieszni jesteście...-mówiłam z zażenowaniem.-Nie znacie ani mnie ani Kuby. Wydaje Wam się, że ja taka jestem? Że pierwszemu lepszemu wskakuję do łóżka? Gówno prawda! Nie wiecie jakie mam teraz problemy. Nic nie wiecie! Mój nauczyciel wie więcej od was! To jemu wolę się wyżalić niż Wam! To my powinniśmy powiedzieć, że nie mamy rodziców!-skończyłam i oboje z bratem udaliśmy się na górę do mojego pokoju. Ja położyłam się na łóżku, a brat usiadł obok mnie. Oczywiście z bezsilności zaczęłam płakać - ostatnio to moje ulubione zajęcie. Chwilę tak nic nie mówiliśmy, lecz kiedy się już trochę uspokoiłam Kuba mnie zapytał:
-Wiki...czy ty i Marco...-pytał delikatnie patrząc w podłogę.
-Kocham go. Rozumiesz kocham.-powiedziałam pewnie, bo po rozmowie z Panem Lukasem nie boję się tego mówić.-To nie jest tak jak mówią rodzice...
-Co... co teraz będzie?-zapytał cicho.
-Nie wiem Kuba...-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Nie mam pojęcia...
-Myślisz, że oni się zmienią?
-Wątpię.-syknęłam pod nosem. Na ten moment rodzice stali się moimi wrogami. Za to co powiedzieli dzisiaj i za te wszystkie poprzednie lata. Nie mogę zostać tutaj, a przynajmniej teraz.-Kuba...ja nie mogę tu na razie mieszkać.-powiedziałam.
-Co?-zdziwił się.
-Nie mogę mieszkać z nimi pod jednym dachem.
-Idę z Tobą.-powiedział pewnie,
-Nie Kuba, nie możesz. Masz 14 lat, a ja 18. Moja wyprowadzka jest zgodna z prawem, Twoja już nie. Obiecuję, że zabiorę Cię stąd kiedyś. Obiecuję, ale nie teraz.
-Dokąd pójdziesz?-zadawał ciągłe pytania.
-Teraz pójdę do Mario. Może mnie przyjmie. Potem postaram znaleźć coś dla siebie.-odparłam, a Kuba się do mnie mocno przytulił oraz zaczął płakać.
-Kocham Cię.-powiedział. Sama się wzruszyłam i moje oczy zaszkliły się, a po chwili było mnóstwo łez.
-Też Cię kocham braciszku.-dodałam, a po chwili czułości złapałam jakąś małą torbę i schowałam tam najpotrzebniejsze rzeczy oraz kilka ubrań. Powoli zeszłam na dół z moim bratem oraz zobaczyliśmy rodziców w kuchni z papierosami. Generalnie to nie palą, ale musieli się poważnie zdenerwować.
-A ty dokąd?-zapytał ojciec.
-Jak najdalej od Was.-odparłam i zaczęłam ubierać buty.
-Wyprowadzasz się?!-krzyknęła moja rodzicielka.
-Nie interesujcie się.-odpowiedziałam i żałowałam, bo poczułam silny ból na moim prawym policzku. Otóż mój własny ojciec mnie uderzył. Pierwszy raz. Nigdy to mu się wcześniej nie zdarzyło. Złapałam się szybko za miejsce uderzenia.
-Nienawidzę Was. Obiecuję, że za jakiś czas zabiorę Kubę z tego piekła.-krzyknęłam jeszcze i szybko wybiegłam z domu. Szkoda mi było zostawać brata wtedy, ale zdążyłam mu wcześniej powiedzieć, że jak coś będzie się działo ma iść do Felixa, albo nawet do Mario, gdzie możliwe, ze będę. W sumie sama nie wiem dlaczego wybrałam właśnie piłkarza, a nie Anie. U Mario jest Ann, a wiadomo jak ją lubię. Jednak czuję, że lepiej będzie jak właśnie do niego tam pójdę. Nogi same mnie tam kierowały. Przez całą drogę do domu Götze płakałam. Ludzie patrzeli się na mnie jak na wariatkę. Jednak nie mogłam się opanować. W ciągu kilku godzin moje całe życie się rozwaliło. Marco, rodzice, Rafał....Nie mam już siły na to wszystko. Teraz tak myślę, że miałam rację na początku. Zostanie w Gdańsku byłoby prostsze. Może i żyłabym w kłamstwie i nie spotkałabym tych wszystkich wspaniałych ludzi, ale byłoby spokojniej. Teraz wszystko się wali...

Po jakimś czasie znalazłam się pod rezydencją Mario i Ann. Widziałam jak pali się światło, więc ktoś jest na pewno. Wahałam się czy pójść tam. Bałam się, chociaż nie bardzo wiem czego. Mario jest moim przyjacielem, więc na pewno by mi pomógł. Postanowiłam, że jednak spróbuję. Nie pewnie zapukałam do drzwi. Czekałam moment, aż nagle drzwi się otworzyły, a konkretnie otworzyła mi Ann. Była bardzo zdziwiona, ale też i zmartwiona.
-Boże Wiktoria! Co się stało?!-krzyknęła jak zobaczyła w jakim jestem stanie.-Szybko wejdź do środka, bo jest zimno.-powiedziała szybko i przepuściła mnie w drzwiach. ja natomiast bez słowa weszłam głębiej do domu. Nie odzywałam się za bardzo, bo w sumie co miałam powiedzieć, a szczególnie Ann?-Chodź do salonu. Poczekaj tam na mnie. Zrobię herbatę i rozgrzejesz się trochę.-powiedziała, a ja poczłapałam się do pokoju dziennego i usiadłam oraz czekałam. Nie należę do cierpliwych osób i zwykłe 5 minut czekania na kogoś mnie denerwuję, ale wtedy to było dla mnie bez znaczenia. Siedziałam z nogami skulonymi pod brodą. Nie płakałam. Starałam się przy modelce pokazać, że jestem silna. Nie za bardzo wiem dlaczego. Po kilku minutach Ann przyszła z gorącym kubkiem herbaty. Podała mi go i usiadła obok mnie.
-Opowiesz mi co się stało?-zapytała, a ja nie odpowiedziałam nic tylko dalej tępo patrzałam w jeden punkt.-Mogę Ci pomóc.-dodała.
-Nikt nie może mi pomóc!-podniosłam głos.-A szczególnie ty!-wskazałam na Niemkę.-Myślisz, ze pozjadałaś wszystkie rozumy? Co możesz wiedzieć życiu księżniczko!?
-Dlaczego sądzisz, że moje życie jest idealne.-mówiła spokojnie.-Pamiętasz jak wtedy w pizzerii nakrzyczałam na Mario, bo pobrudził mi moją chustkę?-kiwnęłam twierdząco głową.-Należała do mojej ukochanej babci. Babci, z którą miałam świetny kontakt. Nawet lepszy niż z rodzicami. W sumie to ja nie traktowałam ich jak rodziców, bo ciągle pracowali. Rzadko bywali w domu. To babcia była dla mnie jak matka. Doradzała, pomagała, uczyła...Kochałam ją najbardziej na świecie.-kiedy tak wspominałam zobaczyłam, że jej oczy się lekko zaszkliły.-To ona wspierała mnie w modelingu, Namawiała mnie bym robiła to co kocham. Nie tak jak rodzice, którzy chcieli bym została prawniczką jak oni. To dzięki niej znalazłam się w kolejnej edycji top model i odniosłam sukces. To właśnie jej zawdzięczam wszystko. Nie mamie, czy tacie, tylko właśnie jej. Jednak kilka lat temu, kiedy byłam w Paryżu na sesji zdjęciowej zadzwonił do mnie lekarz i powiedział, że babcia jest w szpitalu. Nic więcej od niego nie wyciągnęłam, bo powiedział, że to nie rozmowa na telefon oraz powinnam jak najszybciej zjawić się w Niemczech. Nie myśląc długo rzuciłam wszystko i wsiadłam do najbliższego samolotu, który leciał do kraju. W szpitalu powiedzieli mi, że babcia ma raka i może nie przeżyć tej nocy.-nagle na jej twarzy dostrzegłam pojedyncze łzy. Zrobiło mi się jej strasznie szkoda i złapałam ją za rękę by poczuła się pewniej. Ona natomiast ścisnęła ją mocniej.-Poczułam się strasznie z myślą, że już nigdy więcej jej nie zobaczę, nie usłyszę, nie poczuję. Najgorsze było to, że mi nie powiedziała kompletnie nic. Była na tyle dobra, że nie chciała mnie martwić. Wszystko musiała ukrywać już jakiś czas, bo przecież raka nie dostaje się od tak z dnia na dzień. Pomyślałam wtedy, że nie dam jej umrzeć, że będę walczyć razem z nią. Niestety, ale cały ten czas była nieprzytomna. Całą noc spędziłam z nieprzytomną babcią, aż nad ranem, kiedy przysypiałam, chciałam wypić kawę, by nie zasnąć wyszłam. Wyszłam tylko na 5 minut do automatu po kawę. Po głupią kawę-Ann płakała coraz bardziej.- a kiedy wróciłam, to już nie żyła. Zostawiła mnie. Samą. Byłam wściekła za to na nią. Płakałam, krzyczałam...lekarze nie mogli mnie uspokoić. Nagle jedna z pielęgniarek dała mi list właśnie od babci. Napisała w nim, że o raku wie już od 2 lat. Starała się to przede mną ukryć, bo nie chciała mnie martwić, kiedy to spełniałam swoje marzenia. Nie chciała też bym ją wspominała i kiedy już czuła się coraz gorzej spaliła wszystkie zdjęcia, ubrania... Wszystko co mogło kojarzyć mi się z nią. Chciała, żebym o niej zapomniała, bo nie chciała, żebym pogłębiała się w rozpaczy. Jednak zapomniała o jednej rzeczy. Właśnie o tej różowej chustce. Jest dla mnie ważna, bo kiedy ją mam czuję babcię przy sobie. Nigdy o niej nie zapomnę. Mimo wszystko. Wiki... Ja wiem, że może wydaję Ci się zwykłą, głupią, pustą, zapatrzoną w siebie modelką bez problemów, ale każdy je ma. Musimy tylko się z nimi stawić. Stawić czoła problemom. Ja na początku byłam kompletnie załamana, ale po kilku miesiącach od śmierci babci poznałam Mario i to on pomógł mi się podnieść. Kocham go. Wiem, że jesteś jego przyjaciółką i masz prawo się o niego martwić, ale pamiętaj, że nie skrzywdzę go. Kocham go i jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie.-skończyła swoją opowieść, a ja właśnie wtedy zrozumiałam, że Ann nie jest wcale złą osobą. Miała podobne problemy do moich teraz. Też rodzice nie interesowali się nią. Ma też rację. Martwię się o Mario. Nie kocham go tak jak Marco, ale też jest dla mnie ważny. Może i rzeczywiście jakaś tam część mnie coś do niego czuję, ale może to tylko cząstka tego pierwszego zauroczenia? Wracając do Ann to myślę, że postaram sie zmienić do niej nastawienie, a w szczególności po tym co mi opowiedziała, bo z tego wynika, że dużo nas łączy.
-Nie martw się Wiki. Nie jesteś sama. Ja z Mario ci na pewno pomożemy. Ania i wszyscy inni również Ci pomogą.-odpowiedziała modelka, kiedy to ja skończyłam opowiadać wszystko po kolei. Zaczynając od feralnego końca imprezy u Lewego, kończąc na tym jak wyszłam z domu.-Możesz tu zostać ile chcesz.-przytuliła mnie na koniec.
-Dziękuję.-powiedziałam przez łzy, które podczas opowiadania tej historii ponownie naleciały mi do oczu.-Tak w ogóle, to gdzie jest Mario?-zapytałam po krótkiej chwili, bo zauważyłam, ze Götze chyba jest po za domem.
-Jest...-zaczęła, ale przerwała, kiedy to usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i wesołe gwizdanie piłkarza wchodzącego do pomieszczenia.-...w domu.-dodała, a po chwili.
-Hej kochanie!-krzyknął.-Jestem strasznie głodny. Może zamówi...-przerwał kiedy to zobaczył mnie oraz mój i Ann stan.-...my coś...Boże co się stało?!-podszedł do nas.
-To ja zostawię Was samych i pójdę coś zamówić.-powiedziała modelka.-Mario Wiki zostanie u nas na parę dni, dobrze?-zapytała, a ten kiwnął głową ze zdumieniem. Przytuliłam się do niego i zaczęłam opowiadać to samo co Ann.


*******
Nie miałem pojęcia co Wiki musiała przejść. Jak jej własny ojciec mógł ją uderzyć? Nie mogę sobie teraz tego nawet wyobrazić. Dobrze, że przyszła do mnie i Ann. Dobrze, że właśnie Kathrin nie chciała iść ze mną do Jürgena, na tą pogadankę o nadchodzących meczach. Tylko nie wiemy co jeszcze z jej bratem. Nie wiem czy to, że został tam z nimi to jest dobry pomysł. Kurczę, może powinienem Reusowi powiedzieć, żeby zajrzał do niego, ale chyba lepiej nie, bo jej ojciec jeszcze mu coś zrobi. Może wyślę Felixa. Tak, to dobry pomysł. Jest 19, ale sądzę, że Felix poświęci się. Złapałem szybko telefon i zadzwoniłem do młodszego brata.
-Halo?
-Felix jest sprawa.-powiedziałem.
-Co jest? Dlaczego masz taki głos?-zmartwił się.
-Jak byś mógł idź do Kuby i siedź tam jak najdłużej byś mógł. Okej? 
-Ale coś się stało?
-Po prostu idź... On zapewne Ci wszystko wyjaśni. Dobrze?-zapytałem.
-Jasne, już tam lecę!-krzyknął i się rozłączył.
Zajrzałem jeszcze do pokoju, w którym leży Wiktoria. Spała. Jest pewnie bardzo zmęczona, więc to nawet lepiej. Jeśli mam być szczery to w tej historii jest też coś pozytywnego, bo Wiktoria i Ann pogodziły się. Cieszę się, że tak to wszystko się skończyło, a nie jak w historii z Caro...
Kocham Ann i jestem szczęśliwy, że Polka w końcu to zrozumiała. Tylko dlaczego nie lubiła jej już na początku? Czyżby była zazdrosna? Nie, przecież ona kocha Marco, a Marco kocha ją. A ja? Ja muszę się odsunąć od tego, bo nie chce skrzywdzić Ann. Dlaczego? Bo czasami mam ochotę pocałować Wiki tak jak wtedy. Jak przed imprezą u Roberta. Jednak wiem, że Müller nic nie czuję do mnie. Może się wydawać, ze jestem niepewny w uczuciach, ale tak nie jest. Na 100% kocham Ann, ale moje serce należy też do Wiki. Dlaczego? Bo jest ważna dla mnie. Jest moja przyjaciółką, najlepszą, ale to wszystko nie może zajść za daleko, bo skrzywdził bym kilka osób na raz. Ann. Wiki i Marco, który jest w niej szalenie zakochany. Mam nadzieję, że kiedy oboje wyznają sobie miłość to wszyscy będziemy szczęśliwi. Przynajmniej mam nadzieję...


*******
Obudziłam się około 8 rano. Nie idę dzisiaj do szkoły, bo nie jestem w stanie. Muszę odpocząć dzisiaj i pomyśleć co dalej. Poszłam do łazienki i po chwili wychodziłam z niej już ubrana. Nie planowałam dzisiaj nigdzie wychodzić, a przynajmniej na razie, więc ubrałam się na luźno. Zeszłam na śniadanie, gdzie siedzieli już tam Mario z Ann.
-Hej.-przywitałam się cicho i usiadłam obok modelki.
-Hej.-odpowiedzieli równo.
-Częstuj się.-powiedział Mario oraz dodał.-Czuj się jak u siebie.
-Spróbuję.-odparłam. Śniadanie minęło nam nawet miło. Oboje starali się mnie pocieszyć, ale jakąś nie mogłam. Dzisiejszy dzień dodatkowo spędzę sama, bo Mario ma zaraz trening, Ann ma jakąś sesję i musi wyjechać do Stuttgartu. Brömmel właśnie już wyszła i zostałam sama z Götze. Razem sprzątaliśmy po śniadaniu.
-Jakie masz na dzisiaj plany?-zapytał.
-Nic w sumie.-odpowiedziałam bez wyrazu twarzy.
-Trening kończymy o 14. Powiem Marco by pojechał od razu do domu. Pojedź dzisiaj do niego i pogadaj. Obiecałaś mi coś wczoraj.-przypomniał mi wczorajszą rozmowę.
-Jeszcze mnie rodzice zobaczą.-odparłam.
-Przejmujesz się nimi?
-Zastanowię się dobrze?-odpowiedziałam i popatrzałam w stronę piłkarza. 
-Dobrze.-powiedział i pocałował mnie w policzek.-Ja już wychodzę. Pamiętaj mój dom teraz też należy do Ciebie. Pa!-dodał i wyszedł. Zostałam sama. Usiadłam w salonie na kanapie i myślałam. Nad wszystkim. Mario ma rację. Powinnam porozmawiać w końcu z Marco. Tak też zrobię i to teraz. Idę do niego na trening. Szybko pognałam do mojego tymczasowego pokoju i przebrałam się (buty).  Szybko wybiegłam z domu, ale oczywiście zamknęłam drzwi na klucz. Nie znałam dokładnej drogi na stadion i to był właśnie problem. Po jakimś czasie znalazłam się w centrum miasta. Przechodziłam właśnie koło hotelu, kiedy zauważyłam znajomą twarz. Ona również mnie poznała.
-Wiki?-zapytała, bo chyba nie była pewna.
-Yyy...tak. Ty też na zawodach?-zapytałam moją znajoma z Polski, z którą chodziłam na karate. 
-Tak ostatni dzień jesteśmy tutaj.-powiedziała, a ja postanowiłam się jej coś zapytać.
-Kasiu...wiesz może gdzie jest Rafał?
-Noo...-zdziwiła się.-W środku. Ostatnio widziałam go w głównym holu.-powiedziała, a ja ruszyłam szybko do środka. Wiem, że powinnam kierować się gdzie indziej, ale czuję, że muszę porozmawiać z nim, ale są też ostatni dzień, więc więcej nie może być okazji do spotkania. Kiedy weszłam do środka wzrokiem szukałam Rafała i znalazłam go. Przytulał się z Niną. Ja nie wytrzymałam. Podbiegłam do nich i mocno uderzyłam Rafała. 
-Wiktoria! Przestań! Co ty robisz?-przeraziła się Nina, ale ja ją zignorowałam.
-Jesteś pieprzonym tchórzem. Jak mogłeś iść z tym do moich rodziców? Zachowałeś się jak dziecko, a to tylko dlatego, bo Cię spławiłam?
-Rafał? O czym ona mówi?-zapytała Nina.
-Tak Nina. Rafał wczoraj przyszedł do mnie i wyznał miłość. Mówił, ze nic dla niego nie znaczysz.-powiedziałam.
-Zamknij się!-Rafał mi pogroził.-Przestań niszczyć mi życie!
-A ty możesz mi je niszczyć? Nie masz pojęcia przez co ja teraz przechodzę! Nie masz pojęcia, że ja GO kocham, a ty wszystko zepsułeś!-krzyknęłam i wybiegłam z hotelu. Rafał z Niną zaczęli mnie gonić. Szybko znalazłam się już przed budynkiem i nie patrząc na nic biegłam przed siebie. Nagle usłyszałam krzyk Niny i Rafała, a po chwili ogromny ból. Potem była już tylko ciemność...
________________________________________________________________
ZAPRASZAM KOCHANI NA ROZDZIAŁ 12 Z DEDYKACJĄ DLA KARU, KTÓRA ZGADŁA KTO SIEDZI Z RODZICAMI WIKI :* SERDECZNIE CIĘ POZDRAWIAM <3

Szczerze? Podoba mi się ten rozdział i jestem z niego jak najbardziej zadowolona :)
Nagły zwrot akcji...Mówiłam, że wydarzy się coś ;)

Tak jeszcze jak mam okazję to chciałabym Wam po raz kolejny serdecznie podziękować!
Komentarzy, wyświetleń i obserwatorów z każdą chwilą rośnie! Bardzo Wam za to dziękuję!
W szczególności dziękuję za te motywujące komentarze, które dają mi mocnego kopa na pisanie. Dzięki Wam chce mi pisać kolejne rozdziały <3

JESTEŚCIE WSPANIAŁE ♥

Dzisiaj swoje urodzinki obchodzi Ilkay!!!


Alles Gute!

Gratulację również dla chłopaków za wygrany mecz w LM <3
Teraz to za ligę się brać! Wierzymy w Was! Prawda? :)


Ostatnio zrobiliśmy coś takigo 7 komentarzy = kolejny rozdział :)
Udało Wam się bardzo szybko :* 
Co wy na to aby tym razem zrobić podobnie?
8 komentarzy = 13 rozdział?
Dacie radę?  ♥

ENJOY ♥

8 komentarzy:

  1. O Boże :O
    Koniec rozdziału straszny :(
    Mam nadzieję, że Wiki nic nie będzie i znajdzie sie przy jej boku Marco <3
    A temu Rafałowi to też bym przywaliła xDD
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny !
    No, no , nie źle .
    Ale się porobiło !
    Ale z Rafała dupek , Wiki dobrze zrobiła, że przyłożyła mu i wygarnęła .
    No i Ann i Wiki dogadały się , żal mi i Ann i Wiki , los ich nie oszczędza .
    Jejku.. Wiki , mam nadzieję, że to nic poważnego i wyjdzie z tego .
    I myślę, że w końcu Wiki i Marco wyznają sobie miłość i będą razem :)
    Mam taką nadzieję :*
    Z nie cierpliwością czekam nn :*
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział! <3
    Nie spodziewałam się, że to właśnie Rafał będzie rozmawiał z rodzicami Wiktorii. Zachował się jak dzieciak. Chciał zrobić jej na złość? Udało mu się to, ale przecież to logiczne, że nie odzyska jej ponownie, jeżeli będzie robił takie rzeczy. :/
    Rodzice Wiktorii też zachowują się bezmyślnie. Powinni porozmawiać z córką, a nie wyzywać od nie wiadomo jakich. :(
    Ann okazała się naprawdę fajna. Polubiłam ją. Jest zupełnie inna niż myślałam. I dobrze. :)
    Czekam na kolejny rozdział. :*
    Buziaki :*
    PS. Dziś ukarze się nowy rozdział na moim blogu. Zapraszam! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej :D Dziękuję :** <3 Dobrze, że Wiki uciekła z domu tylko mogła od razu brata zabrać ze sobą, ale mam nadzieję, że niedługo po niego wróci :))) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D I jeszcze raz dziękuję :))) <3 Pozdrawiam gorąco - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. I jestem :3
    Co ten Rafał się miesza tak nagle? Obudził się nagle po tak długim czasie? No zabiłabym na miejscu. A co do rodziców to się zawiodłam i to na maxa, jak można tak postępować względem swojego dziecka?.
    Najwidoczniej kontakty z Ann, ulegną zmianie. I dobrze:) Popłakałam się jak opowiadała o Babci, naprawdę. To bardzo smutne :c
    Czekam na nn
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział ! :)
    Strasznie mnie wkurza ten Rafał.
    Nagle przypomniał sobie o Wiki.
    Jeszcze ci rodzice.
    Nie wiem jak można tak traktować swoje dziecko.
    Mam nadzieję, że w końcu Wiki polubi Ann. :)
    Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ;)
    czekam na następny
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczęłam czytać tego bloga dzisiaj i z pewnością mogę stwierdzić, że jest świetny! Kocham go! ♥ Mam nadzieję, że Wiktorii nic poważnego się nie stanie i że Rafał da jej spokój. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń