"DLACZEGO ONA MI TAK KOMPLIKUJE ŻYCIE..."
Oboje leżeliśmy obok siebie na łóżku, a ja byłam w samej bieliźnie. Przebudziłam się przytulona do Niemca. Ostatnio, kiedy byłam w takiej sytuacji nakrzyczałam na niego i nie odzywaliśmy się prawie dwa tygodnie. Teraz tak nie jest, bo tego, co stało się w nocy byłam jak najbardziej pewna i świadoma. Chciałabym mu teraz wyjaśnić wszystko. W sumie on też powinien powiedzieć mi co nie co. Obróciłam się bardziej w jego stronę i zaczęłam obserwować jak śpi. Zauważyłam, że uroczo się uśmiecha. Odruchowo zaczęłam gładzić jego policzki wskazującym palcem. Po chwili Marco powoli się wybudzał, wiec przestałam go głaskać.
-Hej.-powiedziałam cicho, kiedy zobaczyłam, że otworzył już szerzej oczy.
-Dzień dobry.-odpowiedział i zbliżył się do mnie i pocałował. Nie wiem, co to oznacza, ale chyba oboje jesteśmy na dobrej drodze do porozumienia.
-Która godzina?-zapytał, gdy oderwał się ode mnie.
-Po 12.-odparłam i położyłam się bliżej niego. Można powiedzieć, że leżałam w jego ramionach.
-Co ty taka teraz jesteś miła, co?-zadał mi pytanie, na które sama nie wiem czy znałam odpowiedź. Jednak ja naprawdę chce jego bliskości. Kocham go, ale dalej nie wiem czy on coś do mnie czuje. Muszę się dowiedzieć teraz. Tak, teraz. W tej chwili.
-Marco...-zaczęłam.-Czy to co zrobiliśmy dzisiaj oraz wtedy po imprezie u Roberta, tooo...
-Tak?
-Ma lub miało dla ciebie jakiś sens? Znaczyło coś?-zapytałam delikatnie, na co Marco lekko westchnął i poczułam jak łapie mnie za rękę. Nagle podniósł się i spojrzał głęboko w moje oczy. Powoli zbliżał się do mojej twarzy. Ujął ją w obie dłonie i po chwili zachłannie pocałował.
-Wiki... ja muszę ci coś powiedzieć.-odparł, gdy oderwał się od mojej twarzy.
-Mów.-odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Bo chodzi o to, że... Może inaczej. Na początek chciałbym cię bardzo przeprosić. Za to jaki byłem. Jakim byłem chamem i prostakiem w stosunku do ciebie. Jeszcze ta noc po urodzinach Roberta. Żałuję, że zaszło to tak daleko. Żałuję, że tak źle o mnie pomyślałaś, ale ja taki nie jestem. Mam uczucia.-mówił z przejęciem.-Właśnie... Co do moich uczuć. Wiktoria, bo...-Reus widocznie nie bardzo wiedział jak się za to zabrać. Kurczę, czy on chce mi powiedzieć to, co ja sama próbuję od rana?-Wiktoria, bo ja cię...
-Yyy Wiktoria?!-usłyszałam głos za swoimi plecami. Kiedy odwróciłam się zobaczyłam tam... RAFAŁA? Co on tu do cholery robi? Jak tu wszedł??
-Co ty tu robisz!-krzyknęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi, bo chłopak wyszedł z pokoju. Natomiast ja złapałam swoje wczorajsze ubrania i najszybciej jak potrafiłam ubrałam się oraz wybiegłam za moim byłym chłopakiem.
-Gdzie ty idziesz? W ogóle kto to był?
-Zaraz przyjdę!-odparłam tylko tyle i po chwili już mnie nie było. Szybko zbiegłam po schodach i zauważyłam Rafała, który właśnie otwierał drzwi.
-Czekaj słyszysz?!-krzyknęłam stanowczo.
-Co to było?-mówił do mnie.
-Pozwól, że to ja cię o coś zapytam.-powiedziałam.-Więc, jak się ty tu do cholery dostałeś?!
-Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś, więc postanowiłem cię odwiedzić, póki jestem jeszcze w Niemczech. Dzwoniłem dzwonkiem, ale chyba jest zepsuty. Pukałem nawet do drzwi. Już chciałem odpuścić, ale odruchowo nacisnąłem klamkę, a drzwi były otwarte.-noo tak! Wczoraj z całej tej "afery" zapomniałam zamknąć drzwi.
-Boże.-westchnęłam.-Musiałeś wchodzić?!
-Myślałem, że coś ci się stało, ale widzę, że nieźle sobie radzisz po rozstaniu.
-Nie twoja sprawa.-syknęłam.
-Może i nie, ale to nie zmienia faktu, że właśnie przyłapałem cię pół nagą w łóżku z Marco Reusem.
-Zamknij się słyszysz!-krzyczałam.-Mówiłeś, że chciałeś pogadać, więc słucham.
-Kocham Cię.-powiedział bez większego wstępu.
-Słucham?!-krzyknęłam z wielkim zdziwieniem.
-Wiki, ja zrozumiałem swój błąd. Nie kocham Niny. Ona nic dla mnie nie znaczy. Kocham i kochałem tylko ciebie i nic tego nie zmieni.
-Jesteś żałosny. Przychodzisz tu z podkulonym ogonem i mówisz, że mnie kochasz po tym jak przez ciebie cierpiałam.-mówiłam z łamiącym głosem, bo nagle wszystko sobie przypomniałam. Nagle na dół zszedł ubrany Marco. Kiedy Rafał go zauważył widziałam po jego twarzy, że jest coraz bardziej wściekły. Jednak Reus nie mógł być przy tej rozmowie. Sama musiałam się z nim policzyć.
-Wiki, coś się dzieje?-zapytał z troską.
-Nie, nic się nie dzieje. Proszę daj nam porozmawiać.
-Ale...
-Proszę.-powiedziałam stanowczo, a blondyn posłusznie opuścił korytarz.
-Jakby co, jestem na górze.-dodał i schował się w moim pokoju, a my wróciliśmy do naszej wcześniejszej rozmowy.
-Ja... ja nie wiedziałem, że tak bardzo to wszystko przeżyłaś.-spuścił głowę.
-I bardzo dobrze, że nie wiedziałeś. Proszę, zejdź mi z oczu!-chciałam się jak najszybciej go pozbyć.
-Nie rozumiesz, że kocham cię jak szalony!-również krzyczał i próbował mnie pocałować. Niestety, ale mu się udało. Ja sama na początku odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili się opamiętałam i z całej siły go uderzyłam w policzek.
-Jesteś dupkiem!-krzyknęłam. On natomiast popatrzał się na mnie swoim najgorszym spojrzeniem, którego nigdy nie widziałam. Kiedy zobaczyłam te oczy przeszedł mnie dreszcz po całym ciele.
-Pożałujesz tego.-odparł i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Ja natomiast jeszcze stałam chwilę i zastanawiałam się co właściwie zaszło przed chwilą. Nagle przypomniałam sobie, że na górze jest Marco. Szybkimi krokami poszłam na górę do mojego pokoju. Piłkarz siedział na krześle od biurka. Miał obojętny wyraz twarzy. Usiadłam na skraju łóżka i przez jakiś czas żadne z nas nic nie mówiło.
-Kochasz go jeszcze?-zapytał nagle, a ja zrobiłam wielkie oczy ze zdumienia. Dlaczego on zadaje mi takie dziwne pytania?
-Dlaczego pytasz?-odpowiedziałam pytaniem.
-Po prostu. Chcę wiedzieć.-oznajmił.
-Nie... Chyba nie...-odparłam. Sama nie wiem dlaczego nie odpowiedziałam mu, że nie. Przecież kocham go. Może ja sama nie wiem czego chcę?
-Świetnie.-powiedział z ironią oraz wstał i podszedł pod moje okno.
-O co ci chodzi?
-O co mi chodzi?!-krzyknął.-O to, że zachowujesz się jak dzi...-opamiętał się.
-Słucham?!-krzyknęłam.-Uważasz mnie za dziwkę?! Na jakiej podstawie to stwierdzasz?!
-Bo sypiasz ze mną, a nie potrafisz powiedzieć, że nie kochasz już swojego byłego!-dołączył się do kłótni.
-Skąd wiesz o moich uczuciach? Gówno o mnie wiesz. Myślisz, że jak pójdziesz ze mną dwa razy do łóżka to już znasz mnie na wylot? Nie masz pojęcia co ja przeżyłam, kiedy Rafał mnie zdradził z Niną. To nie ty siedziałeś ze mną i paliłeś zdjęcia, tylko Mario. To nie ty płakałeś ze mną kiedy wszystko sobie przypomniałam, tylko Ania. Gówno zrobiłeś dla mnie!!!-mój głos robił się coraz bardziej łamliwy przez podchodzące do moich oczu łzy.
-Wiesz co? Myślałem, że się zmieniłaś. Zmieniłaś zdanie na mój temat, ale widzę, że ty jesteś taka sama. Taka sama jak wszystkie dziewczyny. Uważacie mnie za człowieka bez uczuć. Jakiegoś pieprzonego bezdusznika. Myślisz, że moje życie jest usłane różami jak to sobie wyobrażasz? Myślisz, że jak jestem bogaty i sławny to jest pięknie? Nic do cholery nie wiesz!
-Widzę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.-stwierdziłam.-Więc tam masz drzwi.-Marco nie odpowiedział nic tylko wyszedł szybkim krokiem z mojego pokoju, a potem trzasnął drzwiami na dole. Ja natomiast oparłam się i ścianę i ssunełam się po niej oraz zaczęłam głośno płakać. Dlaczego my nie potrafimy rozmawiać? Dlaczego tak trudno jest mi wyjawić swoje uczucia? Dlaczego nie powiedziałam, że nie kocham już Rafała tylko jego? Dlaczego jak jest już dobrze to zawsze coś musi się spierdolić? Mam dość. Mam dość tego dnia, Marco, Rafała i mojego życia. Nie mam siły już na nic. Nie pozostaje mi nic innego jak przepłakać cały dzień, a przynajmniej do puki rodzice z Kuba nie wrócą z Hamburga. Mam nadzieję, że prędko to nie nastąpi.
*******
Czy wyznanie miłości drugiej osoby jest naprawdę takie trudne? Dlaczego wszystko musi się chrzanić? Brakowało tylko chwili bym powiedział jej dwa słowa-"Kocham cię!". Jednak musiał zjawić się jej ten chłopak. Może jednak to jest jakiś znak? Może mój związek rzeczywiście nie ma najmniejszego sensu i... przyszłości...
Kiedy wyszedłem od niej z domu to najszybciej jak potrafiłem wparowałem do swojego domu. Pierwsze co zrobiłem to usiadłem na kanapie w salonie i zacząłem myśleć. Znowu. Ostatnio nic innego nie robię jak myślę o tej dziewczynie i użalam się na sobą. Kocham ją, ale to nie może tak wyglądać, że będzie co chwile naskakiwać na mnie z byle powodu. Zarzuca mi, że jej nie znam, ale czy ona pozwala mi się lepiej poznać? No właśnie. Zaczyna mi strasznie działać na nerwach. Dobra Marco, dość! Zadzwoń do chłopaków i umów się na męskie popołudnie przy fifie. Złapałem swój telefon i wykręciłem numer do Mario.
-No co jest?-zapytał ja odebrał.
-Zbierz chłopaków i za pół godziny u mnie.-powiedziałem bez większych wyjaśnień, w sumie zawsze tak się umawiamy.
-No dobra. Kupić coś po drodze?
-Jak byś mógł.-odpowiedziałem i uśmiechnąłem się sam do siebie. Mario to niezwykły przyjaciel. Zna mnie juz na wylot.
-Dobrze wiesz, że mogę. Słyszę jeszcze, że nie najlepiej z Tobą jest, więc postaram się sam przyjść szybciej.
-Dziękuję.-odpowiedziałem.
-Dobra, to za 10, 15 minut będę. Cześć.-odparł i się rozłączył.
Cieszy mnie to, że Mario już nie ma mi za złe tego incydentu. Mam nadzieję, że nie będziemy już tego wypominać, a jeżeli już to obrócimy to w żart jak wszytko niemiłe związane z naszą dwójką. Postanowiłem iść do łazienki na szybki prysznic. Kiedy umyłem się szybko ubrałem w coś luźnego, zszedłem na dół gdzie zobaczyłem Mario leżącego na mojej kanapie z puszką piwa w ręku.
-A Tobie nie za wygodnie?-zapytałem z uśmiechem.
-Troszkę.-również się uśmiechnął.-Roberta dzisiaj nie będzie, bo Ania ma oficjalnie urodziny i chciał z nie trochę posiedzieć.-oznajmił.
-Spoko.-odparłem bez większego wysiłku.
-Dobra, opowiadaj lepiej co Cię gryzie, bo widzę, że nie jest najlepiej.-dodał, a ja głośno westchnąłem oraz opadłem na kanapę.-O, kochany.-krzyknął.-Niech zgadnę...Wiktoria?-ja nic nie odpowiedziałem tylko westchnąłem jeszcze bardziej na co Mario pokręcił z niezadowoleniem głową.
-Mario, co ja robię źle?-zapytałem po chwili.
-No wiesz... Chciałbym Ci pomóc, ale ja nie za bardzo wiem co ty w ogóle robisz.-zaśmiał się, a ja zabrałem się za opowiadanie.
-Wczoraj jak postanowiłem ja odprowadzić to podczas drogi nie było tak źle. Może na początku było trochę niezręcznie, ale po chwili ona sama przerwała ciszę i chciała, żebym coś o sobie poopowiadał. I tak w sumie spędziliśmy resztę drogi. Na opowiadaniu o sobie nawzajem.
-No to chyba dobrze.-wtrącił.
-No właśnie słuchaj dalej.-powiedziałem i kontynuowałem.-Pod drzwiami ona stała tak blisko mnie. Ona... ona sama mnie pocałowała. Rozumiesz sama! Później to impreza skończyła się podobnie jak poprzednia...-odparłem trochę ciszej na co Mario zrobił wielkie oczy ze zdumienia. Nie chcąc słyszeć od przyjaciela zbędnych komentarzy czy pytań postanowiłem opowiadać dalej.-Jak rano się obudziłem ona już nie nie spała. Była taka radosna. To było zupełnie inne niż wtedy u mnie. Teraz jakby tego nią żałowała. Była taka ciepła dla mnie, przytulała się do mnie. Chciałem już jej powiedzieć co czuję, wszystko rozumiesz? Wszystko. Wtedy nagle do pokoju wszedł jej były. Ona poszła do niego kłócili się, a potem kiedy on odszedł my zaczęliśmy się kłócić. Znowu! Rozumiesz to? Może rzeczywiście powiedziałem coś nie bardzo na miejscu, ale ona też nie ma prawa być taka dla mnie. Zaczęła zarzucać mi, że jej nie znam, ale czy ona pozwala mi się poznać? Albo czy ona zna mnie? Wiesz Mario, myślałem, że Wiki jest taka wyjątkowa. Inna niż wszystkie dziewczyny, które się kręciły w okół mnie. Jednak doszedłem do wniosku, że jest taka sama.-skończyłem opowiadać, a Mario przez jakiś czas nic nie mówił. Podobnie do mnie.
-Wow.-tylko tyle usłyszałem od przyjaciela po długiej chwili.
-Tylko tyle powiesz?-zapytałem nie patrząc nawet na niego.
-Stary wybacz, ale ja jestem w szoku. Bardzo dużym szoku.-mówił i kręcił lekko głową.-No...nie wiem co powiedzieć.-oznajmił.
-To co myślisz.-odpowiedziałem.
-Kurde Marco nie wiem, ale nie możesz się poddać.-powiedział.-Może to wszystko idzie za szybko? Nie pomyślałeś o tym?
-To znaczy?
-Już drugi raz spędziliście ze sobą noc mimo, że nie jesteście parą. Ja rozumiem, że ciągnie Was obojga do siebie, ale to troszkę za wcześnie. Wiktoria może po prostu nie radzi sobie z tak nagłą sytuacją. Uwierz mi. Jest wspaniałą dziewczyną. Wprost idealną dla Ciebie, ale OBOJE musicie się ogarnąć. Też z nią pogadam. Powiem jej, żeby była troszkę łagodniejsza dla Ciebie, ale ty sam Marco musisz wiedzieć czego chcesz. Pragniesz być z nią czy wycofujesz się?-zadał mi pytanie, które było z jednej strony oczywiste, a z drugiej nie bardzo.
-Kocham ją, ale czy związek miałby sens?-zapytałem przyjaciela.
-To ty musisz o tym zadecydować. To Twoja decyzja Marco.
-Dlaczego ona tak mi komplikuje życie...-westchnąłem głośno na co Mario się szeroko uśmiechnął, a po momencie dodał.
-Wiesz dlaczego jeszcze się tak często kłócicie?
-No dawaj.
-Jesteście identyczni!-krzyknął wesoło.
-Co?
-Macie wręcz takie same charaktery. Obydwoje uparci, jeden wie lepiej od drugiego, zachowujecie się czasami bardzo podobnie, denerwujecie się szybko-wymieniał.-Po prostu konflikt osobowości.-uśmiechnął się. Potem włączyliśmy grę i zaczekaliśmy na przyjście kolegów.
-Mario?-zwróciłem się do niego.
-Tak?
-Dziękuję.-powiedziałem po prostu.
-Nie ma za co. W końcu jesteśmy ja bracia.-odprał i poklepał mnie po plecach.-Wszystko się ułoży zobaczysz.-dodał, co dało mi trochę pewności. Za chwilę już przyszli koledzy i na kilka najbliższych godzin zapomniałem o problemach.
-No co jest?-zapytał ja odebrał.
-Zbierz chłopaków i za pół godziny u mnie.-powiedziałem bez większych wyjaśnień, w sumie zawsze tak się umawiamy.
-No dobra. Kupić coś po drodze?
-Jak byś mógł.-odpowiedziałem i uśmiechnąłem się sam do siebie. Mario to niezwykły przyjaciel. Zna mnie juz na wylot.
-Dobrze wiesz, że mogę. Słyszę jeszcze, że nie najlepiej z Tobą jest, więc postaram się sam przyjść szybciej.
-Dziękuję.-odpowiedziałem.
-Dobra, to za 10, 15 minut będę. Cześć.-odparł i się rozłączył.
Cieszy mnie to, że Mario już nie ma mi za złe tego incydentu. Mam nadzieję, że nie będziemy już tego wypominać, a jeżeli już to obrócimy to w żart jak wszytko niemiłe związane z naszą dwójką. Postanowiłem iść do łazienki na szybki prysznic. Kiedy umyłem się szybko ubrałem w coś luźnego, zszedłem na dół gdzie zobaczyłem Mario leżącego na mojej kanapie z puszką piwa w ręku.
-A Tobie nie za wygodnie?-zapytałem z uśmiechem.
-Troszkę.-również się uśmiechnął.-Roberta dzisiaj nie będzie, bo Ania ma oficjalnie urodziny i chciał z nie trochę posiedzieć.-oznajmił.
-Spoko.-odparłem bez większego wysiłku.
-Dobra, opowiadaj lepiej co Cię gryzie, bo widzę, że nie jest najlepiej.-dodał, a ja głośno westchnąłem oraz opadłem na kanapę.-O, kochany.-krzyknął.-Niech zgadnę...Wiktoria?-ja nic nie odpowiedziałem tylko westchnąłem jeszcze bardziej na co Mario pokręcił z niezadowoleniem głową.
-Mario, co ja robię źle?-zapytałem po chwili.
-No wiesz... Chciałbym Ci pomóc, ale ja nie za bardzo wiem co ty w ogóle robisz.-zaśmiał się, a ja zabrałem się za opowiadanie.
-Wczoraj jak postanowiłem ja odprowadzić to podczas drogi nie było tak źle. Może na początku było trochę niezręcznie, ale po chwili ona sama przerwała ciszę i chciała, żebym coś o sobie poopowiadał. I tak w sumie spędziliśmy resztę drogi. Na opowiadaniu o sobie nawzajem.
-No to chyba dobrze.-wtrącił.
-No właśnie słuchaj dalej.-powiedziałem i kontynuowałem.-Pod drzwiami ona stała tak blisko mnie. Ona... ona sama mnie pocałowała. Rozumiesz sama! Później to impreza skończyła się podobnie jak poprzednia...-odparłem trochę ciszej na co Mario zrobił wielkie oczy ze zdumienia. Nie chcąc słyszeć od przyjaciela zbędnych komentarzy czy pytań postanowiłem opowiadać dalej.-Jak rano się obudziłem ona już nie nie spała. Była taka radosna. To było zupełnie inne niż wtedy u mnie. Teraz jakby tego nią żałowała. Była taka ciepła dla mnie, przytulała się do mnie. Chciałem już jej powiedzieć co czuję, wszystko rozumiesz? Wszystko. Wtedy nagle do pokoju wszedł jej były. Ona poszła do niego kłócili się, a potem kiedy on odszedł my zaczęliśmy się kłócić. Znowu! Rozumiesz to? Może rzeczywiście powiedziałem coś nie bardzo na miejscu, ale ona też nie ma prawa być taka dla mnie. Zaczęła zarzucać mi, że jej nie znam, ale czy ona pozwala mi się poznać? Albo czy ona zna mnie? Wiesz Mario, myślałem, że Wiki jest taka wyjątkowa. Inna niż wszystkie dziewczyny, które się kręciły w okół mnie. Jednak doszedłem do wniosku, że jest taka sama.-skończyłem opowiadać, a Mario przez jakiś czas nic nie mówił. Podobnie do mnie.
-Wow.-tylko tyle usłyszałem od przyjaciela po długiej chwili.
-Tylko tyle powiesz?-zapytałem nie patrząc nawet na niego.
-Stary wybacz, ale ja jestem w szoku. Bardzo dużym szoku.-mówił i kręcił lekko głową.-No...nie wiem co powiedzieć.-oznajmił.
-To co myślisz.-odpowiedziałem.
-Kurde Marco nie wiem, ale nie możesz się poddać.-powiedział.-Może to wszystko idzie za szybko? Nie pomyślałeś o tym?
-To znaczy?
-Już drugi raz spędziliście ze sobą noc mimo, że nie jesteście parą. Ja rozumiem, że ciągnie Was obojga do siebie, ale to troszkę za wcześnie. Wiktoria może po prostu nie radzi sobie z tak nagłą sytuacją. Uwierz mi. Jest wspaniałą dziewczyną. Wprost idealną dla Ciebie, ale OBOJE musicie się ogarnąć. Też z nią pogadam. Powiem jej, żeby była troszkę łagodniejsza dla Ciebie, ale ty sam Marco musisz wiedzieć czego chcesz. Pragniesz być z nią czy wycofujesz się?-zadał mi pytanie, które było z jednej strony oczywiste, a z drugiej nie bardzo.
-Kocham ją, ale czy związek miałby sens?-zapytałem przyjaciela.
-To ty musisz o tym zadecydować. To Twoja decyzja Marco.
-Dlaczego ona tak mi komplikuje życie...-westchnąłem głośno na co Mario się szeroko uśmiechnął, a po momencie dodał.
-Wiesz dlaczego jeszcze się tak często kłócicie?
-No dawaj.
-Jesteście identyczni!-krzyknął wesoło.
-Co?
-Macie wręcz takie same charaktery. Obydwoje uparci, jeden wie lepiej od drugiego, zachowujecie się czasami bardzo podobnie, denerwujecie się szybko-wymieniał.-Po prostu konflikt osobowości.-uśmiechnął się. Potem włączyliśmy grę i zaczekaliśmy na przyjście kolegów.
-Mario?-zwróciłem się do niego.
-Tak?
-Dziękuję.-powiedziałem po prostu.
-Nie ma za co. W końcu jesteśmy ja bracia.-odprał i poklepał mnie po plecach.-Wszystko się ułoży zobaczysz.-dodał, co dało mi trochę pewności. Za chwilę już przyszli koledzy i na kilka najbliższych godzin zapomniałem o problemach.
*******
Cały wczorajszy dzień spędziłam na myśleniu. Większość czasu spędziłam w pokoju. Rodzice nie za bardzo zauważyli co ze mną jest, co było mi wtedy na rękę, bo nie mam zamiaru z nimi rozmawiać. Gorzej było z Kubą, który od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Spławiałam go na każdy możliwy sposób, ale mimo, że odpuścił to i tak mi nie uwierzył.
Wstałam dzisiaj trochę później niż zamierzałam. Musiałam się śpieszyć, bo to dzisiaj tata zawozi mnie do szkoły, bo mój samochód stoi u Lewandowskich. Jak wspomniałam wcześniej nie miałam za bardzo wczoraj głowy na odebranie go. W łazience siedziałam już jakieś 20 minut, gdy usłyszałam za drzwiami mojego tatę.
-Wiki proszę pośpiesz się, bo spóźnię się do pracy.-mówił. Praca, praca i praca. Tylko to jest ważne. chciałam powiedzieć coś uszczypliwego, ale w porę się ugryzłam w język i po kilku minutach wyszłam z pomieszczenia i udałam się na dół, gdzie czekał na mnie zniecierpliwiony ojciec.
-Jeszcze chwila i byś szła na piechotę.-odparł. Ja ponownie przemilczałam to wszystko i zaczęłam ubierać buty.
-A Kuba nie jedzie?-zapytałam po chwili.
-Wyszedł już wcześniej z Felixem. Uważa, ze zdrowiej będzie się przejść.-powiedział, a ja właśnie skończyłam wiązać sznurowadła. Chwyciłam jeszcze torbę i oboje kierowaliśmy się do samochodu.
Mija już 3 godzina lekcyjna, a ja dalej nie potrafię skupić swoich myśli. W głowie mam tylko jedno-Marco. Nie potrafię przestać o nim myśleć. Jak zamykam oczy to widzę jego. Jak wtedy oboje leżeliśmy u mnie w łóżku, jak byliśmy tacy beztroscy. Jak zwykle wszystko musiało się spieprzyć.
Dodatkowo w szkole jak zwykle musi się dziać na przekór mnie. Na pierwszej lekcji, a konkretnie na matematyce była zapowiedziana kartkówka, na którą oczywiście nic nie potrafiłam, bo wczoraj w ogóle nie zajrzałam do książek. Na drugiej lekcji miałam chemię, a akurat tego dnia mieliśmy być pytani z wzorów. Naturalnie nic nie umiałam. Natomiast na polskim mieliśmy oddać rozprawki, które zadała nam nauczycielka w piątek. Jak łatwo się domyślić-nie miałam jej. Żeby tego było mało Jessica nie daje mi dzisiaj wyjątkowo spokoju. Kręci się koło mnie i zaprasza na swoją kolejną imprezę oraz prosi mnie o numer do Marco. Na początku spławiałam ją delikatnie, ale zaczęłam ją po prostu wyganiać. Mam nadzieję, że w końcu odpuści.
Aktualnie siedzę na długiej przerwie na krzesełkach razem z Laurą, Emmą, Oliverem i Martinem. Wszyscy rześko rozmawiają tylko ja siedzę, jakby nieobecna.
-WIKI!-krzyknął do mnie Oliver.-Co jest dzisiaj z Tobą?
-Nic..-powiedziałam obojętnie.
-Coś Cie gryzie?-zapytała Emma.
-Chodzi Ci o oceny? Spokojnie poprawisz je.-odparła Laura.
-Super...-odparłam.
-Wiki jeżeli coś Cię trapi to możesz nam zaufać.-powiedziała Laura i poklepała mnie po ramieniu. To miło z ich strony, ale co oni mi pomogą. Dadzą mi tajemną moc, dzięki której będę mogła w końcu dogadać się z Reusem?
-Dzięki Wam, ale poradzę sobie sama.
-Jasne, ale nie zapomnij o nas.-dodał Martin. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy udaliśmy się pod klasę. Miał być angielski z Panem Lukasem. Mam nadzieję, że chociaż on nie będzie na przekór mnie dzisiejszego dnia. Kiedy staliśmy wszyscy pod klasą i rozmawialiśmy ponownie podeszła do mnie Jessica.
-Wiki kochanie!-zapiszczała w moja stronę.-Bo co do tej imprezy, na którą idziesz. Nie zapomnij zabrać Reusika okej?-Reusika? Co to kurde ma być?!-bardzo zależy mi na tym by go poznać. Dodatkowo jest wolny, więc i ja ma drogę wolną.-zaśmiała się, a ja nie wytrzymała.,
-Posłuchaj mnie ty głupia idiotko!-krzyknęłam i nagle wszyscy co byli w pobliży przyglądali się naszej dwójce i powoli podchodzili bliżej.-Nie przyjdę na żadną Twoją imprezę! Rozumiesz? Ani ja, ani Marco! Mam gdzieś twoje plany na przyszłość co do niego. Uwierz mi, kto jak kto, ale on nie upadł jeszcze tak nisko, by z Tobą w ogóle porozmawiać.-zaśmiałam się.-A na koniec oświadczam Ci, że jeżeli jeszcze raz przynajmniej poczuję twoje perfumy w pobliżu mnie, to obiję Ci tą twarz, że nawet własny ojciec Cię nie rozpozna!-dodałam. Wszyscy inni byli w szoku. Prawdopodobnie nie widzieli nikogo, kto mógł by się postawić córeczce dyrektora.
-Ty głupia suko.-powiedziała oraz zamachnęła się by mnie uderzyć, ale ja byłam szybsza i z całej siły uderzyłam ją w twarz, że upadła. Nikt nic nie mówił, tylko się przyglądał,
-Ostrzegłam Cię.-powiedziałam w kierunku leżącej.
-Pożałujesz tego.-odparła dość cicho, ale ja i chyba większość doskonale słyszała co powiedziała, następnie blondynka wstała i zniknęła gdzieś za ścianami szkoły. Już drugi raz ktoś mi groził. Po chwili przyszedł Pan Lukas.
-Co to za zamieszanie? No już zmykajcie, a wy do klasy.-zwrócił się do naszej grupy. Na angielskim siedzę z Laurą. Dziewczyna nie odzywała się, bo była zbyt zszokowana. Przez chwilę pomyślałam, że się mnie boi.
-Hej, masz mi za złe to co zrobiłam Jessice?-zapytałam niepewnie. Ona natomiast popatrzała na mnie bardzo poważnie, a po chwili jej grobowa mina zmieniła się w wielki uśmiech.
-No coś ty! To co zrobiłaś... Było zajebiste!-podniosła głos.
-Laura! Już uspokój się.-zwrócił uwagę Pan Wolf.-Dobrze moi drodzy. Na dzisiejszej lekcji poćwiczymy wszystkie czasy przeszłe. Także zaczniemy od...-nie było mu dane dokończyć, bo do sali wpadł wściekły dyrektor. Pan Lukas było bardzo zdziwiony.-Coś się stało Panie dyrektorze?
-Która to Wiktoria Müller?!-krzyknął. Czyli już było jasne czego chciał. Ta blond suka naskarżyła się swojemu ojczulkowi. Cholerny tchórz.
-To ja!-powiedziałam pewnie. Nie mam zamiaru się ukrywać. Moje życie już wystarczająco jest spieprzone, więc nie mam tak za dużo do stracenia.
-Co ty robisz?-szepnęła do mnie Laura, ale zignorowałam ją.
-Pójdziesz ze mną.-powiedział stanowczo. Ja natomiast bez słowa wstałam, spakowałam się i udałam się za Panem Neumanem. Kiedy wychodziłam z klasy słyszałam różne szepty, zapewne na mój temat. Po 5 minutach byłam już w gabinecie dyrektora. Kazał mi usiąść na krześle i chwilę poczekać na niego. Moment później siedział już na przeciwko mnie.
-Dobrze, możesz mi moja droga wyjaśnić swoje zachowanie?-zapytał dość łagodnie.
-To znaczy?
-Dobrze wiesz o co mi chodzi!-taa, jego łagodny ton już minął.-Dlaczego uderzyłaś moją córkę?
-Bo sobie na to zasłużyła!-odkrzyknęłam.
-Niby czym?
-Kręciła się cały czas w okół mnie. Kiedy powiedziałam jej, żeby się odczepiła SAMA zamachnęła się by mnie uderzyć, ale byłam szybsza...-siedziałam u dyrektora do końca lekcji. Rozmawialiśmy, albo raczej krzyczeliśmy o całej tej sytuacji. Próbowałam mu wytłumaczyć, że jego córka wcale taka święta nie jest, ale gdzie tam cudowny ojczulek uwierzy obcej dziewczynie. Prawie wygarnęłam mu co o nim sądzę, ale w porę w gabinecie pojawił się Pan Lukas i teraz on sie z nim męczy, natomiast ja czekam na zewnątrz na wynik tej rozmowy. Po 20 minutach ujrzałam twarz wychowawcy.
-I jak?-zapytałam z nadzieję w głosie.
-Rodzice nie będą wzywani, ale obniżono Ci zachowanie.-odpowiedział.
-Mogło być gorzej.-odparłam pod nosem.
-No mogło Wiki, mogło. Dyrektor chciał na policji złożyć zawiadomienie o pobicie! Myślałem, że Laura wyjaśniła Ci, że Neuman jest przewrażliwiony na punkcie swojej córeczki.-widać, że nie tylko uczniowie maja dość takiego zachowania dyrektora, ale też i nauczyciele.
-Ja wiem, ale...
-Ale?-usiadł obok mnie na krześle.-Wiktorio? Czy coś się dzieje?-zapytał z troską w głosie?
-Wszystko jest nie tak...-powiedziałam i zaczęłam płakać. Znowu. Jak kiedyś przez kilka lat nie uroniłam ani jednej łzy, tak teraz zdarza to się za często. Poczułam jak nauczyciel obejmuję mnie ramieniem. Poczułam się wtedy pewniej. Pan Lukas jest świetnym pedagogiem. Jego lekcje są ciekawe, ale też i jest niesamowitym człowiekiem. Czuję, że mogę mu wyjawić co mnie gryzie.
-Pamiętaj, że mi możesz wszystko powiedzieć.-dodał.
-Dlaczego miłość tak boli?-zaczęłam, ale nie skończyłam, bo ponownie zalałam się łzami.
-Cii..uspokój się i zacznij od początku.-zaproponował, natomiast ja wytarłam łzy i zabrałam się za opowiadanie mojego problemu.
-Chodzi o to, że się zakochałam. Zakochałam się w chłopaku, który wydawał mi się na początku dupkiem, egoistą i zwykłym chamem, ale się myliłam. Zakochiwałam się w nim coraz bardziej z dnia na dzień. Na początku myślałam, że bez wzajemności, bo każda nasza rozmowa kończyła sie kłótnią. Nigdy nie potrafiliśmy się dogadać. jednak kiedy ostatnio było lepiej wszystko musiało się schrzanić. Ja wszystko musiałam schrzanić!-kolejne strumienie łez spływały po moich policzkach.-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mu nawet nie możemy być razem.
-Dlaczego?-zapytał bardzo zdziwiony.
-Bo...bo-wahałam się czy powiedzieć kim jest ten mężczyzna, o którym mówię, ale Panu Wolf mogę zaufać.-Ten mężczyzna, o którym mówię ma na imię...nazywa się Marco, Marco Reus.-wydusiłam z siebie w końcu na co Pan głośno westchnął.
-Dalej nie rozumiem.
-Jak Pan to sobie wyobraża? 18-latka z dorosłym mężczyzną, który jest piłkarzem? To nie mój świat...
-Nie możesz tak mówić, ani nawet myśleć! Wiktoria posłuchaj. Musisz wiedzieć czego chcesz.-powiedział.-Miłości, przyjaźni czy może chcesz zyskać nowego wroga.-mówił, a ja słuchałam go uważnie.
-Ma Pan rację, bo ja kocham go...
-Czy on kocha Cię?-zapytał.
-Nie jestem w 100% pewna, ale wydaję mi się, że tak.
-Więc?
-Nie wiem...-powiedziałam zrezygnowana.-Nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak.-załamałam się.
-A może ty po prostu się boisz miłości? Boisz się odrzucenia.
-Może...-westchnęła,
-Pamiętaj Wiktorio, że strach przed miłością nie jest niczym złym, ale życie bez miłości jest puste, nie uważasz?
-To co mam zrobić?
-Idź do niego i powiedź mu o swoich uczuciach.-odparł szybko.
-Tak po prostu?-zdziwiłam się.
-No możesz zaśpiewać mu, zatańczyć dla większego efektu, ale wydaje mi się, że rozmowa w zupełności wystarczy-zaśmiał sie, a ja razem z nim.
-Ma Pan rację.-otarłam łzy.-Pójdę do niego.-powiedziałam pewnie, a potem zwróciłam się do nauczyciela.-Dziękuję Panu bardzo za wszystko. Za pomoc w tym incydencie, za rozmowę...
-Nie ma za co, a teraz zmykaj na ostatnią lekcje, a potem wiesz co masz załatwić.-odparł.
-Wiem, wiem. Dziękuję jeszcze raz.
Na biologi byłam tylko 10 minut. Do sali weszłam bez żadnych wstępów. Po prostu usiadłam sobie z tyłu sama i próbowałam się skupić na lekcji, lecz było to trudniejsze niż mi się wydawało. W głowie układałam sobie cały plan rozmowy z Reusem. O dziwo w klasie nie było Panny Neuman.
-Pewnie tatuś ją zwolnił....-myślałam. Nagle usłyszałam dzwonek kończący lekcje. Migiem się spakowałam i wyleciałam z klasy ja torpeda. Słyszałam w oddali wołanie Laury i reszty, ale nie mam za bardzo czasu na tłumaczenie tego co ze mną itd. Wyskoczyłam ze szkoły i prawie całą drogę do domu biegłam. Na szczęście z moja kondycją nie jest źle, więc wytrzymałam i po około 20 minutach biegu byłam pod domem Marco. Zauważyłam, że przed bramą nie stoi żaden samochód, więc mogło go nie być, ale ciągle w duchu wierzyłam, że zastanę go. Podbiegłam do drzwi frontowych i zadzwoniła raz...drugi, trzeci. Nic... Nikt mi nie otworzył. Zrezygnowana poszłam, wolniejszym krokiem do swojego domu. Kiedy otworzyłam drzwi od razu w oczy rzuciło mi się, że rodzice siedzą w salonie. Postanowiłam wejść głębiej, ale kiedy zobaczyłam z kim siedzą odebrało mi mowę i zapał na resztę dnia...
________________________________________________________________
BYŁO 7 KOMENTARZY, WIĘC ODDAJE ROZDZIAŁ 11 :*
Mam nadzieje, że spodoba Wam się to na górze :) Nie jest to 8 cud świata, ale sądzę, że powinno się Wam spodobać. Jeśli nie, to przepraszam, że zawiodłam kogoś co oczekiwał czegoś innego :)
Pewnie wiele osób myślało, że nadszedł moment pogodzenia się czy wyznania sobie miłości, ale nie! Zła ja muszę zepsuć, ale napisałam kiedyś, że ta dwójka szybko się nie pogodzi :\
Jako taki malutki spojler dodam, że w następnym rozdziale coś się wydarzy i raczej nie będzie to należało to pozytywnych rzeczy ;)
Wyczekujcie następnego rozdziału!
Jak myślicie, kto znajduję się z rodzicami w salonie oraz dlaczego Wiktoria tak zareagowała?
Kiedy Marco i Wiki powiedzą w końcu o swoich uczuciach?
Dzisiaj mecz z Kolonią! Cieszę się, bo w końcu wraca Marco i Ilkay <3 Jeszcze trochę więcej niż godzinka!
Wstałam dzisiaj trochę później niż zamierzałam. Musiałam się śpieszyć, bo to dzisiaj tata zawozi mnie do szkoły, bo mój samochód stoi u Lewandowskich. Jak wspomniałam wcześniej nie miałam za bardzo wczoraj głowy na odebranie go. W łazience siedziałam już jakieś 20 minut, gdy usłyszałam za drzwiami mojego tatę.
-Wiki proszę pośpiesz się, bo spóźnię się do pracy.-mówił. Praca, praca i praca. Tylko to jest ważne. chciałam powiedzieć coś uszczypliwego, ale w porę się ugryzłam w język i po kilku minutach wyszłam z pomieszczenia i udałam się na dół, gdzie czekał na mnie zniecierpliwiony ojciec.
-Jeszcze chwila i byś szła na piechotę.-odparł. Ja ponownie przemilczałam to wszystko i zaczęłam ubierać buty.
-A Kuba nie jedzie?-zapytałam po chwili.
-Wyszedł już wcześniej z Felixem. Uważa, ze zdrowiej będzie się przejść.-powiedział, a ja właśnie skończyłam wiązać sznurowadła. Chwyciłam jeszcze torbę i oboje kierowaliśmy się do samochodu.
Mija już 3 godzina lekcyjna, a ja dalej nie potrafię skupić swoich myśli. W głowie mam tylko jedno-Marco. Nie potrafię przestać o nim myśleć. Jak zamykam oczy to widzę jego. Jak wtedy oboje leżeliśmy u mnie w łóżku, jak byliśmy tacy beztroscy. Jak zwykle wszystko musiało się spieprzyć.
Dodatkowo w szkole jak zwykle musi się dziać na przekór mnie. Na pierwszej lekcji, a konkretnie na matematyce była zapowiedziana kartkówka, na którą oczywiście nic nie potrafiłam, bo wczoraj w ogóle nie zajrzałam do książek. Na drugiej lekcji miałam chemię, a akurat tego dnia mieliśmy być pytani z wzorów. Naturalnie nic nie umiałam. Natomiast na polskim mieliśmy oddać rozprawki, które zadała nam nauczycielka w piątek. Jak łatwo się domyślić-nie miałam jej. Żeby tego było mało Jessica nie daje mi dzisiaj wyjątkowo spokoju. Kręci się koło mnie i zaprasza na swoją kolejną imprezę oraz prosi mnie o numer do Marco. Na początku spławiałam ją delikatnie, ale zaczęłam ją po prostu wyganiać. Mam nadzieję, że w końcu odpuści.
Aktualnie siedzę na długiej przerwie na krzesełkach razem z Laurą, Emmą, Oliverem i Martinem. Wszyscy rześko rozmawiają tylko ja siedzę, jakby nieobecna.
-WIKI!-krzyknął do mnie Oliver.-Co jest dzisiaj z Tobą?
-Nic..-powiedziałam obojętnie.
-Coś Cie gryzie?-zapytała Emma.
-Chodzi Ci o oceny? Spokojnie poprawisz je.-odparła Laura.
-Super...-odparłam.
-Wiki jeżeli coś Cię trapi to możesz nam zaufać.-powiedziała Laura i poklepała mnie po ramieniu. To miło z ich strony, ale co oni mi pomogą. Dadzą mi tajemną moc, dzięki której będę mogła w końcu dogadać się z Reusem?
-Dzięki Wam, ale poradzę sobie sama.
-Jasne, ale nie zapomnij o nas.-dodał Martin. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy udaliśmy się pod klasę. Miał być angielski z Panem Lukasem. Mam nadzieję, że chociaż on nie będzie na przekór mnie dzisiejszego dnia. Kiedy staliśmy wszyscy pod klasą i rozmawialiśmy ponownie podeszła do mnie Jessica.
-Wiki kochanie!-zapiszczała w moja stronę.-Bo co do tej imprezy, na którą idziesz. Nie zapomnij zabrać Reusika okej?-Reusika? Co to kurde ma być?!-bardzo zależy mi na tym by go poznać. Dodatkowo jest wolny, więc i ja ma drogę wolną.-zaśmiała się, a ja nie wytrzymała.,
-Posłuchaj mnie ty głupia idiotko!-krzyknęłam i nagle wszyscy co byli w pobliży przyglądali się naszej dwójce i powoli podchodzili bliżej.-Nie przyjdę na żadną Twoją imprezę! Rozumiesz? Ani ja, ani Marco! Mam gdzieś twoje plany na przyszłość co do niego. Uwierz mi, kto jak kto, ale on nie upadł jeszcze tak nisko, by z Tobą w ogóle porozmawiać.-zaśmiałam się.-A na koniec oświadczam Ci, że jeżeli jeszcze raz przynajmniej poczuję twoje perfumy w pobliżu mnie, to obiję Ci tą twarz, że nawet własny ojciec Cię nie rozpozna!-dodałam. Wszyscy inni byli w szoku. Prawdopodobnie nie widzieli nikogo, kto mógł by się postawić córeczce dyrektora.
-Ty głupia suko.-powiedziała oraz zamachnęła się by mnie uderzyć, ale ja byłam szybsza i z całej siły uderzyłam ją w twarz, że upadła. Nikt nic nie mówił, tylko się przyglądał,
-Ostrzegłam Cię.-powiedziałam w kierunku leżącej.
-Pożałujesz tego.-odparła dość cicho, ale ja i chyba większość doskonale słyszała co powiedziała, następnie blondynka wstała i zniknęła gdzieś za ścianami szkoły. Już drugi raz ktoś mi groził. Po chwili przyszedł Pan Lukas.
-Co to za zamieszanie? No już zmykajcie, a wy do klasy.-zwrócił się do naszej grupy. Na angielskim siedzę z Laurą. Dziewczyna nie odzywała się, bo była zbyt zszokowana. Przez chwilę pomyślałam, że się mnie boi.
-Hej, masz mi za złe to co zrobiłam Jessice?-zapytałam niepewnie. Ona natomiast popatrzała na mnie bardzo poważnie, a po chwili jej grobowa mina zmieniła się w wielki uśmiech.
-No coś ty! To co zrobiłaś... Było zajebiste!-podniosła głos.
-Laura! Już uspokój się.-zwrócił uwagę Pan Wolf.-Dobrze moi drodzy. Na dzisiejszej lekcji poćwiczymy wszystkie czasy przeszłe. Także zaczniemy od...-nie było mu dane dokończyć, bo do sali wpadł wściekły dyrektor. Pan Lukas było bardzo zdziwiony.-Coś się stało Panie dyrektorze?
-Która to Wiktoria Müller?!-krzyknął. Czyli już było jasne czego chciał. Ta blond suka naskarżyła się swojemu ojczulkowi. Cholerny tchórz.
-To ja!-powiedziałam pewnie. Nie mam zamiaru się ukrywać. Moje życie już wystarczająco jest spieprzone, więc nie mam tak za dużo do stracenia.
-Co ty robisz?-szepnęła do mnie Laura, ale zignorowałam ją.
-Pójdziesz ze mną.-powiedział stanowczo. Ja natomiast bez słowa wstałam, spakowałam się i udałam się za Panem Neumanem. Kiedy wychodziłam z klasy słyszałam różne szepty, zapewne na mój temat. Po 5 minutach byłam już w gabinecie dyrektora. Kazał mi usiąść na krześle i chwilę poczekać na niego. Moment później siedział już na przeciwko mnie.
-Dobrze, możesz mi moja droga wyjaśnić swoje zachowanie?-zapytał dość łagodnie.
-To znaczy?
-Dobrze wiesz o co mi chodzi!-taa, jego łagodny ton już minął.-Dlaczego uderzyłaś moją córkę?
-Bo sobie na to zasłużyła!-odkrzyknęłam.
-Niby czym?
-Kręciła się cały czas w okół mnie. Kiedy powiedziałam jej, żeby się odczepiła SAMA zamachnęła się by mnie uderzyć, ale byłam szybsza...-siedziałam u dyrektora do końca lekcji. Rozmawialiśmy, albo raczej krzyczeliśmy o całej tej sytuacji. Próbowałam mu wytłumaczyć, że jego córka wcale taka święta nie jest, ale gdzie tam cudowny ojczulek uwierzy obcej dziewczynie. Prawie wygarnęłam mu co o nim sądzę, ale w porę w gabinecie pojawił się Pan Lukas i teraz on sie z nim męczy, natomiast ja czekam na zewnątrz na wynik tej rozmowy. Po 20 minutach ujrzałam twarz wychowawcy.
-I jak?-zapytałam z nadzieję w głosie.
-Rodzice nie będą wzywani, ale obniżono Ci zachowanie.-odpowiedział.
-Mogło być gorzej.-odparłam pod nosem.
-No mogło Wiki, mogło. Dyrektor chciał na policji złożyć zawiadomienie o pobicie! Myślałem, że Laura wyjaśniła Ci, że Neuman jest przewrażliwiony na punkcie swojej córeczki.-widać, że nie tylko uczniowie maja dość takiego zachowania dyrektora, ale też i nauczyciele.
-Ja wiem, ale...
-Ale?-usiadł obok mnie na krześle.-Wiktorio? Czy coś się dzieje?-zapytał z troską w głosie?
-Wszystko jest nie tak...-powiedziałam i zaczęłam płakać. Znowu. Jak kiedyś przez kilka lat nie uroniłam ani jednej łzy, tak teraz zdarza to się za często. Poczułam jak nauczyciel obejmuję mnie ramieniem. Poczułam się wtedy pewniej. Pan Lukas jest świetnym pedagogiem. Jego lekcje są ciekawe, ale też i jest niesamowitym człowiekiem. Czuję, że mogę mu wyjawić co mnie gryzie.
-Pamiętaj, że mi możesz wszystko powiedzieć.-dodał.
-Dlaczego miłość tak boli?-zaczęłam, ale nie skończyłam, bo ponownie zalałam się łzami.
-Cii..uspokój się i zacznij od początku.-zaproponował, natomiast ja wytarłam łzy i zabrałam się za opowiadanie mojego problemu.
-Chodzi o to, że się zakochałam. Zakochałam się w chłopaku, który wydawał mi się na początku dupkiem, egoistą i zwykłym chamem, ale się myliłam. Zakochiwałam się w nim coraz bardziej z dnia na dzień. Na początku myślałam, że bez wzajemności, bo każda nasza rozmowa kończyła sie kłótnią. Nigdy nie potrafiliśmy się dogadać. jednak kiedy ostatnio było lepiej wszystko musiało się schrzanić. Ja wszystko musiałam schrzanić!-kolejne strumienie łez spływały po moich policzkach.-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mu nawet nie możemy być razem.
-Dlaczego?-zapytał bardzo zdziwiony.
-Bo...bo-wahałam się czy powiedzieć kim jest ten mężczyzna, o którym mówię, ale Panu Wolf mogę zaufać.-Ten mężczyzna, o którym mówię ma na imię...nazywa się Marco, Marco Reus.-wydusiłam z siebie w końcu na co Pan głośno westchnął.
-Dalej nie rozumiem.
-Jak Pan to sobie wyobraża? 18-latka z dorosłym mężczyzną, który jest piłkarzem? To nie mój świat...
-Nie możesz tak mówić, ani nawet myśleć! Wiktoria posłuchaj. Musisz wiedzieć czego chcesz.-powiedział.-Miłości, przyjaźni czy może chcesz zyskać nowego wroga.-mówił, a ja słuchałam go uważnie.
-Ma Pan rację, bo ja kocham go...
-Czy on kocha Cię?-zapytał.
-Nie jestem w 100% pewna, ale wydaję mi się, że tak.
-Więc?
-Nie wiem...-powiedziałam zrezygnowana.-Nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak.-załamałam się.
-A może ty po prostu się boisz miłości? Boisz się odrzucenia.
-Może...-westchnęła,
-Pamiętaj Wiktorio, że strach przed miłością nie jest niczym złym, ale życie bez miłości jest puste, nie uważasz?
-To co mam zrobić?
-Idź do niego i powiedź mu o swoich uczuciach.-odparł szybko.
-Tak po prostu?-zdziwiłam się.
-No możesz zaśpiewać mu, zatańczyć dla większego efektu, ale wydaje mi się, że rozmowa w zupełności wystarczy-zaśmiał sie, a ja razem z nim.
-Ma Pan rację.-otarłam łzy.-Pójdę do niego.-powiedziałam pewnie, a potem zwróciłam się do nauczyciela.-Dziękuję Panu bardzo za wszystko. Za pomoc w tym incydencie, za rozmowę...
-Nie ma za co, a teraz zmykaj na ostatnią lekcje, a potem wiesz co masz załatwić.-odparł.
-Wiem, wiem. Dziękuję jeszcze raz.
Na biologi byłam tylko 10 minut. Do sali weszłam bez żadnych wstępów. Po prostu usiadłam sobie z tyłu sama i próbowałam się skupić na lekcji, lecz było to trudniejsze niż mi się wydawało. W głowie układałam sobie cały plan rozmowy z Reusem. O dziwo w klasie nie było Panny Neuman.
-Pewnie tatuś ją zwolnił....-myślałam. Nagle usłyszałam dzwonek kończący lekcje. Migiem się spakowałam i wyleciałam z klasy ja torpeda. Słyszałam w oddali wołanie Laury i reszty, ale nie mam za bardzo czasu na tłumaczenie tego co ze mną itd. Wyskoczyłam ze szkoły i prawie całą drogę do domu biegłam. Na szczęście z moja kondycją nie jest źle, więc wytrzymałam i po około 20 minutach biegu byłam pod domem Marco. Zauważyłam, że przed bramą nie stoi żaden samochód, więc mogło go nie być, ale ciągle w duchu wierzyłam, że zastanę go. Podbiegłam do drzwi frontowych i zadzwoniła raz...drugi, trzeci. Nic... Nikt mi nie otworzył. Zrezygnowana poszłam, wolniejszym krokiem do swojego domu. Kiedy otworzyłam drzwi od razu w oczy rzuciło mi się, że rodzice siedzą w salonie. Postanowiłam wejść głębiej, ale kiedy zobaczyłam z kim siedzą odebrało mi mowę i zapał na resztę dnia...
________________________________________________________________
BYŁO 7 KOMENTARZY, WIĘC ODDAJE ROZDZIAŁ 11 :*
Mam nadzieje, że spodoba Wam się to na górze :) Nie jest to 8 cud świata, ale sądzę, że powinno się Wam spodobać. Jeśli nie, to przepraszam, że zawiodłam kogoś co oczekiwał czegoś innego :)
Pewnie wiele osób myślało, że nadszedł moment pogodzenia się czy wyznania sobie miłości, ale nie! Zła ja muszę zepsuć, ale napisałam kiedyś, że ta dwójka szybko się nie pogodzi :\
Jako taki malutki spojler dodam, że w następnym rozdziale coś się wydarzy i raczej nie będzie to należało to pozytywnych rzeczy ;)
Wyczekujcie następnego rozdziału!
Jak myślicie, kto znajduję się z rodzicami w salonie oraz dlaczego Wiktoria tak zareagowała?
Kiedy Marco i Wiki powiedzą w końcu o swoich uczuciach?
Dzisiaj mecz z Kolonią! Cieszę się, bo w końcu wraca Marco i Ilkay <3 Jeszcze trochę więcej niż godzinka!
Takie pytanie z innej beczki XD
Mamy tu jakiś fanów The Walking Dead?
Albo przynajmniej ogląda ktoś?
Jeśli tak to jak wrażenia po premierze 5 sezonu :D
Zapraszam do komentowania ♥
ENJOY!
Wow ! No to się porobiło nie źle ! :)
OdpowiedzUsuńKurcze już wszystko szło na dobrej drodze, ale musiał się pojawić Rafał :/
Ale akcja z Jessicą , ale należało jej się :)
Sama chyba bym tak zrobiła :)
O kurcze ale zaciekawiłaś mnie strasznie tym kto przyszedł do domu Wiki ! :D
W ogóle rozdział świetny :)
Nie wiem jak wytrzymam do kolejnego :)
Czekam nn :*
Pozdrawiam <3
SUPER ROZDZIAŁ :D No ja myślałam, że się juz pogodzą, ale ten Rafa :/ Coś czuję, że nie będzie fajnie ;/ Podejrzewam, że z rodzicami siedzi Marco lub ww. Rafał ;p
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział :D Mam nadzieję, że dodasz go juz niedługo :D :D :D :D Pozdrawiam - Karu ;d
Już myślałam, że choćby przez chwilę będzie ok. Mario ma chyba rację. "Trafiła kosa na kamień". Podobieństwo charakterów bywa naprawdę okrutne. :/ ja jednak z całego serca im kibicuję. <3
OdpowiedzUsuńWierzę, że będzie cudownie. I mam nadzieję, że już niedługo. :)
Sądzę, że w salonie razem z rodzicami Wiki siedzi pan dyrektor razem z córka bądź też sam. :(
Czekam na nn. :3
Buziaki :*
Wow, rozdział cudowny i długi <3
OdpowiedzUsuńMarco i Wiki pasują do siebie, tylko oboje muszą wykazać inicjatywę :)
Chyba wiem, kto siedzi z rodzicami Wiki... -.-
Czekam na nexta i serdecznie Cie pozdrawiam :***
Świetny blog ;)
OdpowiedzUsuńkocham go po prostu, czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
Jaki cudooooowny rozdział. Zaczytałam się i nawet nie zorientowałam się kiedy się skończył.
OdpowiedzUsuńDlaczego Oni się tak wiecznie kłócą? Ok, może i Wiki powinna od razu powiedzieć, że nic nie czuje do Rafała ale tym razem trzymam Jej stronę bo Reus nie powinioen Ją zwyzywać od różnych. No co On teraz>?
Bukiet kwiatów i na kolana! Czekam na nn<3
Super rozdział !
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już będą razem, ale jak zawsze musi się coś popsuć. :/
Mam zadzieję, że się pogodzą, bo bardzo pasują do siebie. :)
Wkurza mnie ta Jessica. :/
Robi wszystko tylko żeby poznać Reusa.
Nie dziwię się dla Wiki tej reakcji.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńJutro :)
Usuń