"DORTMUND JEST NASZ"
Chciałabym ten rozdział dedykować єυρнσяу я. która dodała ostatnio wspaniały komentarz przy którym prawie się popłakałam :')
Pisząc ten rozdział i przy każdych kolejnych problemach z weną, a właściwie jej braku, czytałam go jeszcze raz, a Twoje słowa miałam w głowie przez cały czas.
Pisząc ten rozdział i przy każdych kolejnych problemach z weną, a właściwie jej braku, czytałam go jeszcze raz, a Twoje słowa miałam w głowie przez cały czas.
Dziękuję ♥
*******
-Mogłabyś uważać jak leziesz?-powiedział mężczyzna w średnim wieku. Ja zamiast mu wrednie odpyskować, zwyczajnie głupio się uśmiechnęłam. Facet pokiwał tylko głową z niedowierzaniem i odszedł. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się z powodu, że ktoś na mnie nawrzeszczał. Cieszyłam się, bo ten koleś powiedział to w moim ojczystym języku. W polskim. Witam w Gdańsku, Wiktoria.
Wróciłam, a właściwie to uciekłam. Wieczorem zabukowałam bilety na poranny lot. Całą noc się pakowałam, a i tak zostawiłam wiele rzeczy. Między innymi samochód, ale nie chciałam tracić pieniędzy na paliwo i wolałam polecieć samolotem. Co do pieniędzy, to mam ich trochę, bo rodzice, gdy skończyłam 18 lat aktywowali mi konto, na które wpłacali mi oszczędności. Trochę się ich uzbierało. Nigdy ich nie wydawałam, ale teraz wypłaciłam wszystko. Chciałam zacząć nowe życie. Od nowa. Tam robiłam każdemu problemy. Tam każdy cierpiał przeze mnie. Wiem, że ranię ich, ale przyzwyczają się. Marco znajdzie kogoś innego. Pokocha kogoś innego. Mario będzie szczęśliwy z Ann i z Dianą. A rodzice... Wiem. Ich ranię najbardziej, ale dadzą radę.
Wyłączyłam telefon. Kartę mam w portfelu, ale raczej wątpię, że ją jeszcze użyję. Zaczynam od nowa, ale na razie potrzebuję pomocy.
Wyszłam z budynku lotniska i pierwsze co, udałam się do pobliskiego kiosku po nową kartę do telefonu. Nie chcę, by mogli kontaktować się ze mną. Wzięłam i zapłaciłam kobiecie o ciemnych włosach, a następnie ruszyłam na postój taksówek.Wsiadłam do jednej i podałam adres mieszkania. Auto odpaliło, a ja oparłam się zmęczona o okno. Około godziny 4 na ranem wyszłam z domu i do 8 siedziałam na lotnisku. Nic nie spałam. Byłam wykończona.
Z przymrużonymi oczami obserwowałam jak moje miasto się zmieniło, albo raczej czy w ogóle to zrobiło. Wszystko zostało takie same. Nie byłam tu może z kilka miesięcy, bo ostatnio to było w dzień mojego wyjazdu. Jednak doskonale widzę, że wszystko jest takie same. Każda uliczka, po której chodziłam z przyjaciółmi, każda odwiedzona kawiarnia, każdy sklep. To jest moje miasto.
-Halo, proszę pani?-usłyszałam wołanie kierowcy. Gwałtownie się ocknęłam, a mężczyzna uśmiechnął się do mnie.-Jesteśmy na miejscu.
-Tak, tak.-odparłam szybko.-Dziękuję.
-Ciężka noc?-zagadał, a ja w tej chwili dawałam mu pieniądze.
-Żeby pan wiedział.-westchnęłam głośno.
-Mam nadzieję, że będzie lepiej.-dopowiedział i uśmiechnął się pocieszająco. Następnie, wyszedł razem ze mną, praktycznie równo, z auta i podeszliśmy do bagażnika. Wyjął z niego moją walizkę i podał mi ją. Podziękowałam mężczyźnie i oboje ruszyliśmy w swoje strony.
PS Też będzie długi nawet :D
-Mam nadzieję, że będzie lepiej.-dopowiedział i uśmiechnął się pocieszająco. Następnie, wyszedł razem ze mną, praktycznie równo, z auta i podeszliśmy do bagażnika. Wyjął z niego moją walizkę i podał mi ją. Podziękowałam mężczyźnie i oboje ruszyliśmy w swoje strony.
Weszłam do nowoczesnego budynku mieszkalnego. Pamiętałam go doskonale. Od razu ruszyłam w stronę windy, bo z wielką walizą będzie mi wygodniej. Gdy się w niej już znalazłam od razu wybrałam znajomy numer piętra i czekałam. Wszystko dłużyło mi się niemiłosiernie. Chciałam mieć to już za sobą. Bałam się tego spotkania, bo nie wiedziałam jak zareaguje na mój widok. Ucieszy się? Wygoni? Przyjmie mnie jako swoje zadośćuczynienie? Mimo, że nasz kontakt był praktycznie zerowy, bo ostatnio kontaktowałyśmy się zaraz na początku mojego związku z Reusem. Potem, to minęło.
Urządzenie w końcu się zatrzymało. Mogłam wyjść i niepewnie ruszyłam pod drzwi. Chciałam od razu zadzwonić dzwonkiem, ale wahałam się jeszcze czy dobrze robię. Może powinnam pójść do jakiegoś hotelu? Ale z drugiej strony powinnam oszczędzać pieniądze, bo mimo, że teraz jest jej dużo, to za chwilę może tak nie być. Ostatecznie zadzwoniłam, chociaż byłam niepewna. Chociaż nie chciałam i bałam się. Chyba każdy normalny człowiek by tak zareagował. Czekałam chwilę zanim zobaczyłam dawno niewidzianą twarz. Zadzwoniłam po raz drugi, ale w sumie nie wiem dlaczego. Może chciałam upewnić się, że usłyszy. W końcu do moich uszu dobiegły odgłosy kroków zmierzających w moją stronę.
-Idę, idę. Pali się czy co?-mówiła i stało się. Pociągnęła za klamkę, otworzyła drzwi. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zszokowanego człowieka. Oczy zrobiły się nagle tak wielkie, że określenie o pięciozłotówka jest zbyt małe. Jej malinowe usta powoli się otwierały, że odsłoniły białe zęby i aparat, który dbał o to by były one proste. Blondynka nic się nie zmieniła. Była sobą. Tak jak ją zapamiętałam. Jak zwykle jej blond włosy porozrzucane na wszystkie strony świata, a mimo to wyglądała świetnie. Obcisły podkoszulek, który podkreślał jej atuty i szare dresy, a na nogach białe skarpetki, które w sumie już nie były takie białe.
A ja? Stałam z kamienną twarzą. Chciałam się uśmiechnąć, ale zabrano mi jakoś tę możliwość. Dziwne. Postanowiłam się jednak przełamać.
-Cześć.-przywitałam się i lekko się uśmiechnęłam do niej. Nina miała kompletny mętlik w głowie. Nie miała pojęcia jak powinna się zachować.
-Hej.-odezwała się w końcu.-Co ty tu robisz?
-Potrzebuję pomocy.-wyjaśniłam. Sama się sobie dziwię, że od razu przedstawiłam sprawę jasno. Najwidoczniej chciałam mieć to już z głowy.
-Wejdź, proszę.-przepuściła mnie w drzwiach. Zachowywała się bardzo ostrożnie co do mnie. Nie miała za bardzo wiedzy, co mogę od niej chcieć. Weszłam głębiej i znalazłam się na korytarzu. Wcześniej musiałam pociągnąć za sobą wielką walizkę z potrzebnymi rzeczami. Polka bardzo uważnie odprowadzała wzrokiem mój bagaż. Zamknęła za mną drzwi, a zaraz potem się odwróciła twarzą do mnie.-W czym mogę ci pomóc?
-Wiem, że to wszystko jest dziwne. Ja... obiecuję ci wszystko wyjaśnię. Potrzebuje tylko tego, żebyś mnie przenocowała na kilka dni. Obiecuję, że jak tylko znajdę coś swojego, pozbędziesz się mnie.-opowiedziałam. Nowak nie kryła zdziwienia i jej błękitne oczy ponownie powiększyły się. Po raz kolejny dzisiejszego dnia. Widać było, że nie wiedziała jak ma się zachować. Właściwie nie dziwię się jej. Stawiam ją przed faktem dokonanym. Stoję tu z walizką i tylko najgorszy wróg powiedziałby, żebym się wynosiła i radziła sobie sama. Miałam nadzieję, że Nina jednak nie zachowa się tak i nie okaże tym najgorszym.
-Wiki...-wypowiedziała moje imię patrząc się centralnie na mnie.-... jasne.-to niesamowite jaką wtedy ulgę poczułam. Jeden problem miałam z głowy, ale ile jeszcze przed sobą.-Choć do pokoju.-zaprowadziła mnie do jednego z pomieszczeń, ale nie musiała mnie prowadzić. Znałam ten dom doskonale. Nina odkąd ukończyła pełnoletność mieszka sama. Rodzice, którzy do biednych nie należeli, kupili jej mieszkanie. Dziewczyna zawsze była samodzielna, pewna siebie i odważna. Jeśli porównać moją odwagę do jej, to jak porównywać mrówkę do słonia. Zawsze radzi sobie sama świetnie. Jest jedynaczką i jej mama wraz z tatą zawsze rozpieszczali córkę, ale jak widać jak się chce można wyjść na ludzi. Nina nigdy na nikogo nie liczyła. Zawsze na siebie. Pamiętam, że to ja byłam jej pierwszą przyjaciółką. Zawsze radziła sobie świetnie zazdrościłam jej wiele cech, które ma. Niekiedy uczyłam się od niej. Ta pewność siebie i czasami chamskość to właśnie skutek zadawania się z Nowakówną. Jednak nie żałuję. Dzięki niej stałam się kimś bardziej zawziętym i walczącym o swoje. Wiele jej zawdzięczam.
Kiedy mieszkałam w Polsce byłyśmy nierozłączne. Jak te dwie papużki. Zawsze robiłyśmy wszystko razem, a w tym domu czasami bywałam cały dzień, a w niektórych momentach i kilka dni. Często tu nocowałam, a wtedy byłyśmy w swoim świecie. Muzyka na fulla i tańce tylko we dwójkę i tylko my potrafiłyśmy się tak wyginać. Całonocne oglądanie filmów i straszenie się nawzajem. Potem nie mogłyśmy spać całą noc. Nasze relacje nie zmieniły się nawet od momentu, gdy zaczęłam chodzić z Rafałem. Nina go polubiła. Chyba nawet aż za bardzo...
Gdy rozgościłam się w pokoju, poszłam następnie do przestronnej kuchni. Urzędowała tam właśnie Nina i wstawiła wodę na herbaty. Grzebała coś w szafce, gdy weszłam do pomieszczenia.
-Pomoc ci w czymś?-zapytałam delikatnie. Nasza rozmowa i zachowanie... wszystko było na zasadzie delikatności. Jednak co się dziwić. Zwyzywałam ją, a ona zawiodła mnie, zabrała mi chłopaka. Jednak po przekroczeni progu to wszystko jakby się zmieniło. Powróciły wszystkie wspomnienia. Dziwnie to mówić, ale stęskniłam się i brakowało mi Niny.
-Nie, dzięki. Już mam wszystko. Usiądź.-powiedziała, a ja wykonałam o to, o co poprosiła. Zasiadłam na krześle i obserwowałam jak nalewa wody do kubków. Spojrzałam właśnie na okno i dostrzegłam ten piękny widok. Panoramę Gdańska i to morze w oddali. To dziwnie i niezwykłe jednocześnie, że jedna rzecz, jedno miejsce i od razu masz w głowie milion chwil i wspomnień związanych z tym przedmiotem czy miejscem. Ja tak mam, gdy tylko przynajmniej spojrzę na stolicę Pomorza. Jeżeli się dobrze przyjrzy dostrzec można dostrzec PGE Arenę. Stadion, na którym bywało się i to nie raz. I ten pamiętny mecz Lechii i Barcelony.
-Mam nadzieję, że nie zmieniłaś swoich nawyków?-usłyszałam jak mnie pyta. Wróciłam wtedy dopiero na ziemię. Zauważyła, że usiadła naprzeciwko mnie. Spojrzałam na nią marszcząc brwi.-Chodzi mi o herbatę. Nie słodzisz, czy coś?
-Nie.-uśmiechnęłam się odpowiadając.
-Uff...-odetchnęła.-Myślałam, że już całkiem tam zniemczałaś.-zaśmiałyśmy się.
-Dziękuję ci.-postanowiłam od razu zacząć temat.-Dziękuję, że mnie przyjęłaś. Wiem, że to co było... nie będzie już jak dawniej, ale dobrze, że potrafimy porozmawiać.
-Nie ma sprawy. Wiele razy ratowałaś mi tyłek. Jak mogłam cię wygonić?-pytała retorycznie.-Po za tym, to był właściwie mój obowiązek...
-Żaden obowiązek. Nie rozmawiajmy o tym, Nina. Stało się i jest okej. Rozumiem. Ważne jest szczęście drugiej, a mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.-mówiłam całkiem szczerze.
-Tak, tylko, że ja i Rafał nie jesteśmy już razem.-wyznała mniej pewniej. Teraz to mi oczy się powiększyły. Ale jak?
-Dlaczego?
-To jednak nie było chyba to, Wiki. Te dwa miesiące... te zdradzanie cię. Bolało mnie to, ale nie moja wina, że on mnie strasznie pociągał. Spodobał mi się i tak jakoś to wyszło. Potem wyjechałaś i myśleliśmy, że uda nam się. Jednak po twoim wypadku wyrzuty były silniejsze. Nie mogliśmy. Jesteśmy przyjaciółmi. Tak jest dobrze, a nawet lepiej. Najwidoczniej niektórzy nie mogą być razem.-opowiadała, a ja słuchałam z uwagą. Nie jestem osobą, która życzy źle drugiej. Co było najdziwniejsze... było mi szkoda ich. Jednak, jak Nina powiedziała, niektórzy nie mogą być ze sobą.
-Przykro mi.-wypowiedziałam.
-To mi powinno być przykro. Miałyśmy o tym nie wspominać, ale wiedz, że ja mam wyrzuty cały czas. Nie uwierzysz, ale dzisiaj nawet o tobie myślałam. Dlatego byłam taka zaskoczona, że cię zobaczyłam.-zaśmiała się.-Przepraszam. Tak oficjalnie.
-A ja oficjalnie przyjmuję przeprosiny.-odparłam i jednocześnie popiłyśmy gorące napoje.
-To mów, w takim razie co cię tu wywiało? Wyprowadziłaś się z Dortmundu?-zagadała pół żartem.
-Właściwie... to ja uciekłam.-wyznałam, a Polka zakrztusiła się piciem.
-Co?-mówiła z trudem.-Ty? No, nie wierzę! Uciekłaś od tego swojego faceta, czy rodziców?
-Właściwie, to od każdego. Chcę zacząć od nowa.
-Wiktoria, mów co się dzieje, bo o ile się nie mylę, to Marco Reus jest bardzo przystojny i cholernie bogaty, a ty uciekasz od takiego mężczyzny? Laska, co się z tobą dzieje?-dziewczyna zaczynała być coraz bardziej pewna. Ta niewidzialna otoczka, która była przedtem minęła.
-Narobiłam głupot. Wiele głupot...-wypowiedziałam i oparłam rękę o swoje czoło, głośne wzdychając przy tym.
-Nie mów, że go zdradziłaś?-zgadywała.
-Całowałam się z jego przyjacielem.-wyjaśniłam krótko nie patrząc na nią.
-Cholera.-W jej głosie dało wyczuć się kilka odczuć na raz. Słychać było zdziwienie, ale i też lekkie rozbawienie całą tą sytuacją. Było też czuć współczucie i zrozumienie.
-Dwa razy.-dodałam dobijając samą siebie.
-Müller! Co jest z tobą!?-pytała głośno, ale ja sama nie znałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, co jest ze mną. Ostatnimi czasy dostrzegłam, że jest coraz gorzej.
-To wszystko się zaczęło jak zerwałam z Rafałem. Wtedy byłam w starszym stanie. Nie potrafiłam zapanować nad złością i rozczarowaniem. Byłam sama, ale pojawił się nagle Mario. To jego poznałam najwcześniej i to jego polubiłam najbardziej. Był tak blisko. Ja byłam sama i on wtedy też...
-Zaraz, zaraz.-przerwała mi blondynka.-Mówimy o tym Mario Götze?-kiwnęłam twierdząco głową.-Ten Mario Götze, który jest z tą modelką?-pytała dalej.
-No, tak.-potwierdziłam jej słowa.
-To ten, który spodziewa się dziecka?
-Tak ten, ale skąd ty...-dziwiłam się dlaczego blondynka wie tak dużo na temat piłkarza. Mimo, że nie zna się na piłce za bardzo.
-Wiesz, ma się swoje źródła.-poruszała zabawnie brwiami, przerywając mi wcześniej.-Po za tym w Polsce dość bardzo interesują się niemieckimi zawodnikami.-tłumaczyła się.-Ale ty kontynuuj lepiej, co z tym drugim pocałunkiem.
-No... ten drugi... to on był niedawno... na wakacjach. Pokłóciłam się z Marco i spotkałam Mario. To było po śmierci Ani dodatkowo. Pocałował mnie nagle. Po prostu. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale podobno pozostały u niego jakieś uczucia z tego pierwszego zauroczenia. Pocałował mnie, a ja nie oparłam się mu. A powinnam.
-I dlatego się wyniosłaś? Chodzi tylko o pocałunek?-dopytywała zaciekawiona.
-Od tego się zaczęło. Razem z Mario postanowiliśmy to zachować tylko dla siebie. Nie chcieliśmy ranić Ann i Marco. Chcieliśmy zapomnieć, ale powiedziałam też Mario, że na razie nie powinniśmy się widywać.
-Co? Czemu mu to powiedziałaś?-nie rozumiała.
-Myślałam, że to będzie dobre wyjście. Tak szybciej zapomni o tym uczuciu. Myślałam, że ono wygaśnie. Ale Mario postanowił przenieść się dla mnie do Bayernu. Miał dzisiaj podpisywać kontrakt, ale mam nadzieję, że nie pojawi się żadna informacja.
-Czekaj, czekaj.-powiedziała i zaczęła gestykulować rękoma.-Chcesz powiedzieć mi, że zamiast, porozmawiać z Reusem i Mario, to ty wolałaś go na początku unikać, a teraz spieprzasz?-cała Nina. Nigdy nie zastanawia się nad dobranymi słowami, tylko mówi co jej ślina na język naniesie. W sumie, może właśnie tego potrzebowałam, prawdy.
-Skoro tak to dla ciebie wygląda, to tak.-zgodziłam się opierając dłońmi o blat stolika.
-Jednym słowem - jesteś nieźle pierdolnięta.-wydała ostateczną opinię.
-Dzięki.-odparłam z ironią.
-Ty mi tu nie dziękuj, tylko zastanów się co ty wyrabiasz!-pouczała mnie, a mi nie pozostało nic innego do zrobienia, a słuchania jej.-Miałaś zajebiste życie. Nawet nie wiesz ile dziewczyn w Gdańsku było zazdrosne o to jakiego masz faceta. Nie dość, że skubany jest niesamowicie przystojny i bogaty... W ogóle ile to on ma samochodów?-przerwała i spojrzała na mnie pytająco.
-W sumie sama nie wiem.-poruszyłam ramionami. Chyba cztery...-odpowiedziałam na pytanie.
-Cztery!? Laska!-Nina zachowywała się jakby chciała mi włosy powyrywać z głowy. Ale ona tak się zawsze zachowuje, gdy chce pokazać mi, że nie mam racji.-Ale wracając do Marco, to nie dość, że jest tam sobie piłkarzem, ale jeszcze jest troskliwy i wskoczył by za ciebie w ogień! Wiem, co mówię. Nie widziałaś go w jakim stanie był, gdy miałaś wypadek i lekarze walczyli o twoje życie. Przecież w Dortmundzie miałaś wszystko, co chciałaś. Żyłaś jak w bajce, a ty uciekasz, bo nie chcesz się przyznać do niewinnego pocałunku?! Myślałaś, że to jak zaczniesz unikać Mario, to jego uczucia wyparują? To tak nie działa, Wiki. Jakbyś tylko z nim rozmawiała, nawet codziennie, wyjawilibyście prawdę, to wszystko by wróciło do normalności. Zobacz gdzie jesteś? To już przesada! Nawet jak na mnie.-słuchając jej, wiedziałam, że ma racje. Całkowitą rację. Ucieczka nic nie da, ale teraz jest już za późno.
-Jeżeli miałam wybierać miedzy Mario czy zostaje a mną, to oczywiste, że nie pozwolę wyjechać na siłę z jego miasta. Dortmund jest jego. Należy do niego, To tam się wychował. Nie ja. Teraz jest już za późno, Nina.
-Na nic nie jest za późno. Możesz wsiąść do najbliższego samolotu i pojechać do domu. Powiesz wszystkim prawdę i każdy będzie szczęśliwy!-gadała.
-Nie Nina. To tak nie działa. Nie chcę ranić Mario. Po za tym nie wiesz, co działo się przez te kilka miesięcy. Nie wiesz przez co przeszłam i wcale nie żyłam jak w bajce. Zostaję tutaj. Już postanowione.-stawiałam na swoim.
-Pomyślałaś w ogóle o Marco? Co on w tym momencie czuje? Zostawiłaś go, a przecież to on jest twoim chłopakiem, a nie Mario!
-Ale Mario jest też dla mnie ważny. Pomyślałam o nim. Cały czas o nim myślę, ale czasami trzeba podejmować pewne decyzje. Zrobiłam to, bo nie chcę by cierpieli przeze mnie. Poświęciłam się dla Götze, bo chcę by był szczęśliwy.
-No, a co ze szkołą?
-Nic. Nie ukończę jej. Znajdę pracę i jakoś będę żyła.-odparłam.
-Gdzie? Przecież nie masz wtedy nawet średniego wykształcenia! W takim wypadku nie wiadomo, czy przyjmą cię na kasę do jakiegokolwiek sklepu, czy marketu. Przecież stać cię na coś więcej! Masz większe ambicje niż kasa w biedronce!
-Nina!-podniosłam również głos.-Nie proszę cię o nic więcej jak uszanowanie mojej decyzji. Myślisz, że ja sobie nie zdaję sprawy, że ranię ich?-moje oczy zaszklił się, ale nie płakałam. Nie miałam zamiaru się rozbeczeć.-Mario chciał odejść przeze mnie, a ja mu nie pozwoliłam. Jeżeli w Dortmundzie nie ma miejsca na naszą dwójkę, to wolę ja się wynieść. Ja, bo przyjechałam bez zaproszenia. To ich bajka. Nie moja.-z każdym słowem ściszałam głos.
-Ale...-dawna przyjaciółka szukała kolejnych argumentów, ale jak na dzisiaj to starczy.
-Proszę!-przerwałam jej.-Proszę cię tylko o przenocowanie mnie na kilka dni. O nic więcej. Wyniosę się jak tylko znajdę pracę. Chcę pomocy. Chcę byś trzymała moją stronę, proszę.-mówiąc, patrzałam się w jej niebieskie oczy. Widziałam niezdecydowanie i wiem, że gdyby nasze relacje były lepsze, to by zdzieliła mnie z kilka razy i siłą wysłała do Niemiec. Teraz jednak powinna się zgodzić.
-Dobrze.-zgodziła się.-Wiki, możesz zostać tu ile tylko chcesz. Nawet jak najdłużej. Przynajmniej nie będę samotna. Brakowało mi twojego towarzystwa. Przepraszam jeszcze raz za wszystko.-dodała i wstała. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Również wstałam. Stałyśmy i tuliłyśmy się. Jak za dawnych lat. Wszystkie wspomnienia ponownie powróciły. Powróciło dzieciństwo. Powróciły te szalone młodzieńcze lata z tą wariatką. Też za nią tęskniłam.
Gdy tak stałyśmy, ktoś zadzwonił do jej drzwi, ale potem je zwyczajnie otworzył. Oderwałyśmy się od siebie i popatrzałyśmy.
-Nina? Jesteś?-usłyszałam. Poznałam ten głos. Poznałabym go wszędzie.
-W kuchni.-odkrzyknęła i nie minęło 10 sekund jak pojawił się w tym samym pomieszczeniu co ja. Zdziwienie Laury nie mogło się równać z jego zdziwieniem.
Jedna z osób napisała też, że ten wątek o wyjeździe jest nawet dziwny. Ja oczywiście nie odbieram tego w negatywny sposób. Wręcz przeciwnie, ale na jej komentarz odpowiedziałam wyjaśniając. Teraz wam zacytuje:
Jak myślicie? Co przyniesie kolejny rozdział i ostatni zarazem?
Wiktoria się odnajdzie?
Mario odejdzie?
Tajemnica wyjdzie na jaw?
Przygotujcie się na ostatni rozdział i na dużo emocji :)
A ja? Stałam z kamienną twarzą. Chciałam się uśmiechnąć, ale zabrano mi jakoś tę możliwość. Dziwne. Postanowiłam się jednak przełamać.
-Cześć.-przywitałam się i lekko się uśmiechnęłam do niej. Nina miała kompletny mętlik w głowie. Nie miała pojęcia jak powinna się zachować.
-Hej.-odezwała się w końcu.-Co ty tu robisz?
-Potrzebuję pomocy.-wyjaśniłam. Sama się sobie dziwię, że od razu przedstawiłam sprawę jasno. Najwidoczniej chciałam mieć to już z głowy.
-Wejdź, proszę.-przepuściła mnie w drzwiach. Zachowywała się bardzo ostrożnie co do mnie. Nie miała za bardzo wiedzy, co mogę od niej chcieć. Weszłam głębiej i znalazłam się na korytarzu. Wcześniej musiałam pociągnąć za sobą wielką walizkę z potrzebnymi rzeczami. Polka bardzo uważnie odprowadzała wzrokiem mój bagaż. Zamknęła za mną drzwi, a zaraz potem się odwróciła twarzą do mnie.-W czym mogę ci pomóc?
-Wiem, że to wszystko jest dziwne. Ja... obiecuję ci wszystko wyjaśnię. Potrzebuje tylko tego, żebyś mnie przenocowała na kilka dni. Obiecuję, że jak tylko znajdę coś swojego, pozbędziesz się mnie.-opowiedziałam. Nowak nie kryła zdziwienia i jej błękitne oczy ponownie powiększyły się. Po raz kolejny dzisiejszego dnia. Widać było, że nie wiedziała jak ma się zachować. Właściwie nie dziwię się jej. Stawiam ją przed faktem dokonanym. Stoję tu z walizką i tylko najgorszy wróg powiedziałby, żebym się wynosiła i radziła sobie sama. Miałam nadzieję, że Nina jednak nie zachowa się tak i nie okaże tym najgorszym.
-Wiki...-wypowiedziała moje imię patrząc się centralnie na mnie.-... jasne.-to niesamowite jaką wtedy ulgę poczułam. Jeden problem miałam z głowy, ale ile jeszcze przed sobą.-Choć do pokoju.-zaprowadziła mnie do jednego z pomieszczeń, ale nie musiała mnie prowadzić. Znałam ten dom doskonale. Nina odkąd ukończyła pełnoletność mieszka sama. Rodzice, którzy do biednych nie należeli, kupili jej mieszkanie. Dziewczyna zawsze była samodzielna, pewna siebie i odważna. Jeśli porównać moją odwagę do jej, to jak porównywać mrówkę do słonia. Zawsze radzi sobie sama świetnie. Jest jedynaczką i jej mama wraz z tatą zawsze rozpieszczali córkę, ale jak widać jak się chce można wyjść na ludzi. Nina nigdy na nikogo nie liczyła. Zawsze na siebie. Pamiętam, że to ja byłam jej pierwszą przyjaciółką. Zawsze radziła sobie świetnie zazdrościłam jej wiele cech, które ma. Niekiedy uczyłam się od niej. Ta pewność siebie i czasami chamskość to właśnie skutek zadawania się z Nowakówną. Jednak nie żałuję. Dzięki niej stałam się kimś bardziej zawziętym i walczącym o swoje. Wiele jej zawdzięczam.
Kiedy mieszkałam w Polsce byłyśmy nierozłączne. Jak te dwie papużki. Zawsze robiłyśmy wszystko razem, a w tym domu czasami bywałam cały dzień, a w niektórych momentach i kilka dni. Często tu nocowałam, a wtedy byłyśmy w swoim świecie. Muzyka na fulla i tańce tylko we dwójkę i tylko my potrafiłyśmy się tak wyginać. Całonocne oglądanie filmów i straszenie się nawzajem. Potem nie mogłyśmy spać całą noc. Nasze relacje nie zmieniły się nawet od momentu, gdy zaczęłam chodzić z Rafałem. Nina go polubiła. Chyba nawet aż za bardzo...
Gdy rozgościłam się w pokoju, poszłam następnie do przestronnej kuchni. Urzędowała tam właśnie Nina i wstawiła wodę na herbaty. Grzebała coś w szafce, gdy weszłam do pomieszczenia.
-Pomoc ci w czymś?-zapytałam delikatnie. Nasza rozmowa i zachowanie... wszystko było na zasadzie delikatności. Jednak co się dziwić. Zwyzywałam ją, a ona zawiodła mnie, zabrała mi chłopaka. Jednak po przekroczeni progu to wszystko jakby się zmieniło. Powróciły wszystkie wspomnienia. Dziwnie to mówić, ale stęskniłam się i brakowało mi Niny.
-Nie, dzięki. Już mam wszystko. Usiądź.-powiedziała, a ja wykonałam o to, o co poprosiła. Zasiadłam na krześle i obserwowałam jak nalewa wody do kubków. Spojrzałam właśnie na okno i dostrzegłam ten piękny widok. Panoramę Gdańska i to morze w oddali. To dziwnie i niezwykłe jednocześnie, że jedna rzecz, jedno miejsce i od razu masz w głowie milion chwil i wspomnień związanych z tym przedmiotem czy miejscem. Ja tak mam, gdy tylko przynajmniej spojrzę na stolicę Pomorza. Jeżeli się dobrze przyjrzy dostrzec można dostrzec PGE Arenę. Stadion, na którym bywało się i to nie raz. I ten pamiętny mecz Lechii i Barcelony.
-Mam nadzieję, że nie zmieniłaś swoich nawyków?-usłyszałam jak mnie pyta. Wróciłam wtedy dopiero na ziemię. Zauważyła, że usiadła naprzeciwko mnie. Spojrzałam na nią marszcząc brwi.-Chodzi mi o herbatę. Nie słodzisz, czy coś?
-Nie.-uśmiechnęłam się odpowiadając.
-Uff...-odetchnęła.-Myślałam, że już całkiem tam zniemczałaś.-zaśmiałyśmy się.
-Dziękuję ci.-postanowiłam od razu zacząć temat.-Dziękuję, że mnie przyjęłaś. Wiem, że to co było... nie będzie już jak dawniej, ale dobrze, że potrafimy porozmawiać.
-Nie ma sprawy. Wiele razy ratowałaś mi tyłek. Jak mogłam cię wygonić?-pytała retorycznie.-Po za tym, to był właściwie mój obowiązek...
-Żaden obowiązek. Nie rozmawiajmy o tym, Nina. Stało się i jest okej. Rozumiem. Ważne jest szczęście drugiej, a mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.-mówiłam całkiem szczerze.
-Tak, tylko, że ja i Rafał nie jesteśmy już razem.-wyznała mniej pewniej. Teraz to mi oczy się powiększyły. Ale jak?
-Dlaczego?
-To jednak nie było chyba to, Wiki. Te dwa miesiące... te zdradzanie cię. Bolało mnie to, ale nie moja wina, że on mnie strasznie pociągał. Spodobał mi się i tak jakoś to wyszło. Potem wyjechałaś i myśleliśmy, że uda nam się. Jednak po twoim wypadku wyrzuty były silniejsze. Nie mogliśmy. Jesteśmy przyjaciółmi. Tak jest dobrze, a nawet lepiej. Najwidoczniej niektórzy nie mogą być razem.-opowiadała, a ja słuchałam z uwagą. Nie jestem osobą, która życzy źle drugiej. Co było najdziwniejsze... było mi szkoda ich. Jednak, jak Nina powiedziała, niektórzy nie mogą być ze sobą.
-Przykro mi.-wypowiedziałam.
-To mi powinno być przykro. Miałyśmy o tym nie wspominać, ale wiedz, że ja mam wyrzuty cały czas. Nie uwierzysz, ale dzisiaj nawet o tobie myślałam. Dlatego byłam taka zaskoczona, że cię zobaczyłam.-zaśmiała się.-Przepraszam. Tak oficjalnie.
-A ja oficjalnie przyjmuję przeprosiny.-odparłam i jednocześnie popiłyśmy gorące napoje.
-To mów, w takim razie co cię tu wywiało? Wyprowadziłaś się z Dortmundu?-zagadała pół żartem.
-Właściwie... to ja uciekłam.-wyznałam, a Polka zakrztusiła się piciem.
-Co?-mówiła z trudem.-Ty? No, nie wierzę! Uciekłaś od tego swojego faceta, czy rodziców?
-Właściwie, to od każdego. Chcę zacząć od nowa.
-Wiktoria, mów co się dzieje, bo o ile się nie mylę, to Marco Reus jest bardzo przystojny i cholernie bogaty, a ty uciekasz od takiego mężczyzny? Laska, co się z tobą dzieje?-dziewczyna zaczynała być coraz bardziej pewna. Ta niewidzialna otoczka, która była przedtem minęła.
-Narobiłam głupot. Wiele głupot...-wypowiedziałam i oparłam rękę o swoje czoło, głośne wzdychając przy tym.
-Nie mów, że go zdradziłaś?-zgadywała.
-Całowałam się z jego przyjacielem.-wyjaśniłam krótko nie patrząc na nią.
-Cholera.-W jej głosie dało wyczuć się kilka odczuć na raz. Słychać było zdziwienie, ale i też lekkie rozbawienie całą tą sytuacją. Było też czuć współczucie i zrozumienie.
-Dwa razy.-dodałam dobijając samą siebie.
-Müller! Co jest z tobą!?-pytała głośno, ale ja sama nie znałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, co jest ze mną. Ostatnimi czasy dostrzegłam, że jest coraz gorzej.
-To wszystko się zaczęło jak zerwałam z Rafałem. Wtedy byłam w starszym stanie. Nie potrafiłam zapanować nad złością i rozczarowaniem. Byłam sama, ale pojawił się nagle Mario. To jego poznałam najwcześniej i to jego polubiłam najbardziej. Był tak blisko. Ja byłam sama i on wtedy też...
-Zaraz, zaraz.-przerwała mi blondynka.-Mówimy o tym Mario Götze?-kiwnęłam twierdząco głową.-Ten Mario Götze, który jest z tą modelką?-pytała dalej.
-No, tak.-potwierdziłam jej słowa.
-To ten, który spodziewa się dziecka?
-Tak ten, ale skąd ty...-dziwiłam się dlaczego blondynka wie tak dużo na temat piłkarza. Mimo, że nie zna się na piłce za bardzo.
-Wiesz, ma się swoje źródła.-poruszała zabawnie brwiami, przerywając mi wcześniej.-Po za tym w Polsce dość bardzo interesują się niemieckimi zawodnikami.-tłumaczyła się.-Ale ty kontynuuj lepiej, co z tym drugim pocałunkiem.
-No... ten drugi... to on był niedawno... na wakacjach. Pokłóciłam się z Marco i spotkałam Mario. To było po śmierci Ani dodatkowo. Pocałował mnie nagle. Po prostu. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale podobno pozostały u niego jakieś uczucia z tego pierwszego zauroczenia. Pocałował mnie, a ja nie oparłam się mu. A powinnam.
-I dlatego się wyniosłaś? Chodzi tylko o pocałunek?-dopytywała zaciekawiona.
-Od tego się zaczęło. Razem z Mario postanowiliśmy to zachować tylko dla siebie. Nie chcieliśmy ranić Ann i Marco. Chcieliśmy zapomnieć, ale powiedziałam też Mario, że na razie nie powinniśmy się widywać.
-Co? Czemu mu to powiedziałaś?-nie rozumiała.
-Myślałam, że to będzie dobre wyjście. Tak szybciej zapomni o tym uczuciu. Myślałam, że ono wygaśnie. Ale Mario postanowił przenieść się dla mnie do Bayernu. Miał dzisiaj podpisywać kontrakt, ale mam nadzieję, że nie pojawi się żadna informacja.
-Czekaj, czekaj.-powiedziała i zaczęła gestykulować rękoma.-Chcesz powiedzieć mi, że zamiast, porozmawiać z Reusem i Mario, to ty wolałaś go na początku unikać, a teraz spieprzasz?-cała Nina. Nigdy nie zastanawia się nad dobranymi słowami, tylko mówi co jej ślina na język naniesie. W sumie, może właśnie tego potrzebowałam, prawdy.
-Skoro tak to dla ciebie wygląda, to tak.-zgodziłam się opierając dłońmi o blat stolika.
-Jednym słowem - jesteś nieźle pierdolnięta.-wydała ostateczną opinię.
-Dzięki.-odparłam z ironią.
-Ty mi tu nie dziękuj, tylko zastanów się co ty wyrabiasz!-pouczała mnie, a mi nie pozostało nic innego do zrobienia, a słuchania jej.-Miałaś zajebiste życie. Nawet nie wiesz ile dziewczyn w Gdańsku było zazdrosne o to jakiego masz faceta. Nie dość, że skubany jest niesamowicie przystojny i bogaty... W ogóle ile to on ma samochodów?-przerwała i spojrzała na mnie pytająco.
-W sumie sama nie wiem.-poruszyłam ramionami. Chyba cztery...-odpowiedziałam na pytanie.
-Cztery!? Laska!-Nina zachowywała się jakby chciała mi włosy powyrywać z głowy. Ale ona tak się zawsze zachowuje, gdy chce pokazać mi, że nie mam racji.-Ale wracając do Marco, to nie dość, że jest tam sobie piłkarzem, ale jeszcze jest troskliwy i wskoczył by za ciebie w ogień! Wiem, co mówię. Nie widziałaś go w jakim stanie był, gdy miałaś wypadek i lekarze walczyli o twoje życie. Przecież w Dortmundzie miałaś wszystko, co chciałaś. Żyłaś jak w bajce, a ty uciekasz, bo nie chcesz się przyznać do niewinnego pocałunku?! Myślałaś, że to jak zaczniesz unikać Mario, to jego uczucia wyparują? To tak nie działa, Wiki. Jakbyś tylko z nim rozmawiała, nawet codziennie, wyjawilibyście prawdę, to wszystko by wróciło do normalności. Zobacz gdzie jesteś? To już przesada! Nawet jak na mnie.-słuchając jej, wiedziałam, że ma racje. Całkowitą rację. Ucieczka nic nie da, ale teraz jest już za późno.
-Jeżeli miałam wybierać miedzy Mario czy zostaje a mną, to oczywiste, że nie pozwolę wyjechać na siłę z jego miasta. Dortmund jest jego. Należy do niego, To tam się wychował. Nie ja. Teraz jest już za późno, Nina.
-Na nic nie jest za późno. Możesz wsiąść do najbliższego samolotu i pojechać do domu. Powiesz wszystkim prawdę i każdy będzie szczęśliwy!-gadała.
-Nie Nina. To tak nie działa. Nie chcę ranić Mario. Po za tym nie wiesz, co działo się przez te kilka miesięcy. Nie wiesz przez co przeszłam i wcale nie żyłam jak w bajce. Zostaję tutaj. Już postanowione.-stawiałam na swoim.
-Pomyślałaś w ogóle o Marco? Co on w tym momencie czuje? Zostawiłaś go, a przecież to on jest twoim chłopakiem, a nie Mario!
-Ale Mario jest też dla mnie ważny. Pomyślałam o nim. Cały czas o nim myślę, ale czasami trzeba podejmować pewne decyzje. Zrobiłam to, bo nie chcę by cierpieli przeze mnie. Poświęciłam się dla Götze, bo chcę by był szczęśliwy.
-No, a co ze szkołą?
-Nic. Nie ukończę jej. Znajdę pracę i jakoś będę żyła.-odparłam.
-Gdzie? Przecież nie masz wtedy nawet średniego wykształcenia! W takim wypadku nie wiadomo, czy przyjmą cię na kasę do jakiegokolwiek sklepu, czy marketu. Przecież stać cię na coś więcej! Masz większe ambicje niż kasa w biedronce!
-Nina!-podniosłam również głos.-Nie proszę cię o nic więcej jak uszanowanie mojej decyzji. Myślisz, że ja sobie nie zdaję sprawy, że ranię ich?-moje oczy zaszklił się, ale nie płakałam. Nie miałam zamiaru się rozbeczeć.-Mario chciał odejść przeze mnie, a ja mu nie pozwoliłam. Jeżeli w Dortmundzie nie ma miejsca na naszą dwójkę, to wolę ja się wynieść. Ja, bo przyjechałam bez zaproszenia. To ich bajka. Nie moja.-z każdym słowem ściszałam głos.
-Ale...-dawna przyjaciółka szukała kolejnych argumentów, ale jak na dzisiaj to starczy.
-Proszę!-przerwałam jej.-Proszę cię tylko o przenocowanie mnie na kilka dni. O nic więcej. Wyniosę się jak tylko znajdę pracę. Chcę pomocy. Chcę byś trzymała moją stronę, proszę.-mówiąc, patrzałam się w jej niebieskie oczy. Widziałam niezdecydowanie i wiem, że gdyby nasze relacje były lepsze, to by zdzieliła mnie z kilka razy i siłą wysłała do Niemiec. Teraz jednak powinna się zgodzić.
-Dobrze.-zgodziła się.-Wiki, możesz zostać tu ile tylko chcesz. Nawet jak najdłużej. Przynajmniej nie będę samotna. Brakowało mi twojego towarzystwa. Przepraszam jeszcze raz za wszystko.-dodała i wstała. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Również wstałam. Stałyśmy i tuliłyśmy się. Jak za dawnych lat. Wszystkie wspomnienia ponownie powróciły. Powróciło dzieciństwo. Powróciły te szalone młodzieńcze lata z tą wariatką. Też za nią tęskniłam.
Gdy tak stałyśmy, ktoś zadzwonił do jej drzwi, ale potem je zwyczajnie otworzył. Oderwałyśmy się od siebie i popatrzałyśmy.
-Nina? Jesteś?-usłyszałam. Poznałam ten głos. Poznałabym go wszędzie.
-W kuchni.-odkrzyknęła i nie minęło 10 sekund jak pojawił się w tym samym pomieszczeniu co ja. Zdziwienie Laury nie mogło się równać z jego zdziwieniem.
*******
-Dobrze... powiem wam...-powiedziałem prosto do Marco, ale zwróciłem się do każdego w salonie. Ann postanowiła usiąść, a każdy na mnie zerkał. Reus patrzał się na mnie tym swoim surowym wzrokiem. Marzyłem tylko o tym by się gdzieś ukryć. To spojrzenie było niczym rentgen. Prześwietlało mnie. Miałem go dość. Chciałem mieć to już za sobą. Chciałem to powiedzieć.
-Czekamy.-odezwał się surowym tonem jej ojciec, który przez cały ten czas siedział cicho.
-Chodzi o to... że ja i Wiki...-przeciągałem.-...pocałowaliśmy się... kiedyś na początku. To było jak zerwała z Rafałem. Płakała, a ja byłem przy niej. Nie byliśmy wtedy w związku z wami. Na wakacjach pokłóciliśmy się o ten pocałunek i powiedzieliśmy o kilka słów za dużo...-mówiłem. Kłamałem jak z nut. To było okropne. Okropnie się czułem. Miałem dość. Jednak nie odważyłem się. Wykorzystałem sytuację z przeszłości i umyślnie ją przekręciłem. Kłamałem ich. Kłamałem moich najbliższych. Ann...spojrzałem na nią i widziałem ten ból. Była zmartwiona. Nie patrzała na mnie, tylko tępo w podłogę. Wiem, że teraz Reus pewnie mnie rozrywa wzrokiem, ale ważniejsza była w tym momencie moja Ann. Moja kobieta, którą kocham.
-Kochanie...-przykucnąłem do niej. Wtedy coś we mnie jakby strzeliło. Zrozumiałem, że to ona jest kobietą mojego życia. Wiedziałem to już wcześniej, ale wtedy... to było coś niezwykłego. Okłamałem ją i wiem, że nigdy nie mogę tego powtórzyć. A te uczucia do Wiki... wyparowały. Nie było już ich. Tak nagle? Niezwykłe. Nawet bardzo niezwykłe, ale prawdziwe.-Kochanie...-zwróciłem się do niej jeszcze raz. Nagle jakby zmarszczyła czoło i złapała się kurczowo za brzuch.-Ann!-krzyknąłem i lekko ją szturchnąłem.
-Aua!-wyznała i skurczyła się.-Boli... mój brzuch... Mario! Zrób coś...-błagała mnie, a ja momentalnie pobladłem. Wystraszyłem się, że może coś stać się Ann, albo mojej Dianie. Nie wybaczyłbym sobie, bo to przeze mnie. Dlatego, bo powiedziałem o pocałunku, a i tak była to zupełnie inna wersja, którą miałem im wyznać. Wtedy po raz pierwszy byłem szczęśliwy, że ich okłamałem.
Złapałem dziewczynę i pomogłem się jej podnieść. Wszyscy zaczęli koło nas skakać, ale to blondyn był najbliżej i pomagał mi ją zanieść do samochodu. Mama Wiktorii uspakajała modelkę i dodawała jej różnych rad. Po chwili byliśmy już koło mojego samochodu. Wsadziłem kobietę do tyłu, a pani Müller usiadła razem z nią. Ann coraz ciężej oddychała, a z oczu wyleciały jej łzy. Chciałem szybko udać do na miejsce kierowcy, ale wyprzedził mnie Marco.
-Siadaj do niej. Musisz być przy niej.-powiedział, a ja tylko kiwnąłem głową i przyznałem mu rację. Usiadłem obok ukochanej i złapałem ją za rękę. Moje serce o mały włos by nie eksplodowało. Przyjaciel ruszył z piskiem opon i pognał do kliniki, w której blondynka ma rodzić.
-Kochanie, nie denerwuj się. Oddychaj spokojnie. Jestem tu obok ciebie.-mówiłem cały czas do niej i jednocześnie wytarłem jej łzy.
-Ann, skarbie.-usłyszałem teraz głos mamy Wiki.-Popatrz na mnie.-wykonała polecenie.-Jedziemy do szpitala. Jesteś bezpieczna. Musisz zacząć oddychać spokojnie i głęboko, dobrze? Zrobimy to razem. Uwaga: wdech... i wydech...-rodzicielka Wiktorii jako, że jest po dwóch porodach, świetnie zna się na tym i znakomicie sobie poradziła. Zanim dojechaliśmy ból u Ann zmalałam i oddychała już poprawnie.
Na miejscy wysiedliśmy pierwsi z auta i zaraz z moim klubowym kolegą pomogliśmy wyjść Ann. Weszliśmy do środka i od razu zajął się nami lekarz. Już mogłem trochę odetchnąć, bo moja dziewczyna funkcjonowała normalnie. Pielęgniarki podały jej wózek, na którym usiadła i zawieźli ją do sali. Podążaliśmy we trójkę za nimi, ale musieliśmy już poczekać przed drzwiami, gdy Ann - Kathrin wjechała do środka z lekarzem.
-Proszę się już nie niepokoić.-pocieszał mnie starszy mężczyzna.-Wszystko jest już w porządku. Proszę podziękować tej pani.-wskazał z uśmiechem na mamę Wiktorii. Ja wtedy bez zahamowania podszedłem do niej i ją przytuliłem. Blondynka oczywiście oddała uścisk.
-Dziękuję. Nie wiem co by się stało gdyby nie pani.-dziękowałem.
-Każdy by zrobił na moim miejscu to samo.-uśmiechnęła się.-Ważne, że już wszystko będzie dobrze.-dodała.
-Muszę napisać jeszcze do Strutha.-wyjaśniłem zebranym.
-Dlaczego?-zapytał blondyn.
-Nie pojadę dzisiaj podpisać tego pieprzonego kontraktu, zostawiając ją. Po za tym Wiktoria się też jeszcze nie znalazła.-odparłem wyjmując telefon z kieszeni. Wybrałem do niego numer i czekałem aż usłyszę jego głos.
-Moja gwiazda Bayernu dzwoni.-ekscytował się. Miewałem wrażenie, że bardziej ode mnie cieszył się z moich przenosin.-Jesteś już na lotnisku?
-Właśnie ja w tej sprawie.-mówiłem.-Nie mogę dzisiaj podpisać kontraktu. Musimy to przełożyć.-wyjaśniłem. Miałem nadzieję, że to wystarczy.
-Czy ty sobie w tym momencie żartujesz?! Myślisz, że takie spotkania można przekładać kilka razy dziennie?! To nie jest, do jasnej cholery, jakieś Stuttgarter Kickers, tylko Bayern Monachium. Jeden z najlepszych klubów świata! Zdajesz sobie z tego sprawę, czy ty jeszcze nie dorosłeś do takiej roli?!-krzyczał zdenerwowany.
-Ann jest w szpitalu! Nie zostawię jej!-również podniosłem głos. W słuchawce nastała cisza.
-Oddzwonię.-powiedział tylko tyle. Odetchnąłem ze zdenerwowania. Nagle poczułem, jak czyjaś ręka spoczywa na moim ramieniu. Odwróciłem się w celu zidentyfikowania kim jest ta osoba. Był to Marco.
-Spokojnie, bo zaraz ciebie będziemy musieli do lekarzy odsyłać.-zażartował, a ja wymusiłem lekki uśmiech.
-Marco, zabierz go na dwór. Niech odetchnie świeżym powietrzem. Ja tu poczekam i w razie czego dam znać.-poradziła najstarsza z nas. Blondyn się zgodził i zabrał mnie na dwór. Wyszliśmy na zewnątrz i pierwsze co, to oparłem się o barierki. Westchnąłem głośno i czekałem, aż Marco ochrzani mnie za ten pocałunek.
-Ja wiedziałem o tym.-odezwał się nagle. Zerknąłem na niego zdziwiony i oczekiwałem rozwinięcia. O czym wiedział?- Wiedziałem, że się pocałowaliście.Wiki mi powiedziała...-dopiero teraz zauważyłem, że opiera się podobnie do mnie. Patrzał się w dal jak ja. Jesteśmy jak bracia. Myśl, że już za chwilę tego nie będzie przerażała mnie.
-Przepraszam...-stać mnie było tylko na tyle. Nawet na niego nie spojrzałem.
-Nie przepraszaj. Przecież wtedy nie byliśmy razem. Ani ja z Wiki, ani ty z Ann. Było minęło.-stwierdził, a ja głośno westchnąłem. Bolało mnie to, że nie powiedziałem mu całej prawdy. Najchętniej to bym teraz podobnie jak Wiki uciekł, albo przynajmniej od Marco, ale na moje szczęście szybko zmienił temat.
-Boję się, że Wiktoria nie wróci. Że przepadła na dobre.-chociaż, czy ten temat jest dobry?
-Chciałbym powiedzieć ci coś pocieszającego, ale nie mogę.-nie chcę kłamać cię drugi raz.-Musimy wierzyć, że się znajdzie. Kocha cię i nie powinna długo wytrzymać bez twojej obecności.
-Ale dlaczego? Było wszystko dobrze, a ten pocałunek...-spojrzał nagle na mnie.-Dlaczego nagle teraz o niego się pokłóciliście?
-Sam nie wiem do końca jak to wyszło. Maro... ja nie wiem...-mieszałem się. Chciałem mu powiedzieć prawdę, ale się bałem. Bałem się, że mnie znienawidzi. Kłamstwo ma krótkie nogi, ale... na ten moment nie widzę lepszego rozwiązania.
Na moje szczęście poczułem jak telefon wibruje. Dostałem SMS'a. Wziąłem do ręki urządzenie i odczytałem. Był to mój manager.
Pod poprzednim postem, ale ogólnie ostatnio zauważyłam, że postać Wiktorii wywołuje dużo kontrowersji :) Ale to chyba dobrze, bo ja to sobie powtarzam zawsze tak: jeżeli w filmie, serialu, grze, książce, a w tym wypadku opowiadaniu na blogu, "postać wywołuje jakiekolwiek emocje, niekoniecznie pozytywne, znaczy, że jest (w tym wypadku) dobrze poprowadzona".-Czekamy.-odezwał się surowym tonem jej ojciec, który przez cały ten czas siedział cicho.
-Chodzi o to... że ja i Wiki...-przeciągałem.-...pocałowaliśmy się... kiedyś na początku. To było jak zerwała z Rafałem. Płakała, a ja byłem przy niej. Nie byliśmy wtedy w związku z wami. Na wakacjach pokłóciliśmy się o ten pocałunek i powiedzieliśmy o kilka słów za dużo...-mówiłem. Kłamałem jak z nut. To było okropne. Okropnie się czułem. Miałem dość. Jednak nie odważyłem się. Wykorzystałem sytuację z przeszłości i umyślnie ją przekręciłem. Kłamałem ich. Kłamałem moich najbliższych. Ann...spojrzałem na nią i widziałem ten ból. Była zmartwiona. Nie patrzała na mnie, tylko tępo w podłogę. Wiem, że teraz Reus pewnie mnie rozrywa wzrokiem, ale ważniejsza była w tym momencie moja Ann. Moja kobieta, którą kocham.
-Kochanie...-przykucnąłem do niej. Wtedy coś we mnie jakby strzeliło. Zrozumiałem, że to ona jest kobietą mojego życia. Wiedziałem to już wcześniej, ale wtedy... to było coś niezwykłego. Okłamałem ją i wiem, że nigdy nie mogę tego powtórzyć. A te uczucia do Wiki... wyparowały. Nie było już ich. Tak nagle? Niezwykłe. Nawet bardzo niezwykłe, ale prawdziwe.-Kochanie...-zwróciłem się do niej jeszcze raz. Nagle jakby zmarszczyła czoło i złapała się kurczowo za brzuch.-Ann!-krzyknąłem i lekko ją szturchnąłem.
-Aua!-wyznała i skurczyła się.-Boli... mój brzuch... Mario! Zrób coś...-błagała mnie, a ja momentalnie pobladłem. Wystraszyłem się, że może coś stać się Ann, albo mojej Dianie. Nie wybaczyłbym sobie, bo to przeze mnie. Dlatego, bo powiedziałem o pocałunku, a i tak była to zupełnie inna wersja, którą miałem im wyznać. Wtedy po raz pierwszy byłem szczęśliwy, że ich okłamałem.
Złapałem dziewczynę i pomogłem się jej podnieść. Wszyscy zaczęli koło nas skakać, ale to blondyn był najbliżej i pomagał mi ją zanieść do samochodu. Mama Wiktorii uspakajała modelkę i dodawała jej różnych rad. Po chwili byliśmy już koło mojego samochodu. Wsadziłem kobietę do tyłu, a pani Müller usiadła razem z nią. Ann coraz ciężej oddychała, a z oczu wyleciały jej łzy. Chciałem szybko udać do na miejsce kierowcy, ale wyprzedził mnie Marco.
-Siadaj do niej. Musisz być przy niej.-powiedział, a ja tylko kiwnąłem głową i przyznałem mu rację. Usiadłem obok ukochanej i złapałem ją za rękę. Moje serce o mały włos by nie eksplodowało. Przyjaciel ruszył z piskiem opon i pognał do kliniki, w której blondynka ma rodzić.
-Kochanie, nie denerwuj się. Oddychaj spokojnie. Jestem tu obok ciebie.-mówiłem cały czas do niej i jednocześnie wytarłem jej łzy.
-Ann, skarbie.-usłyszałem teraz głos mamy Wiki.-Popatrz na mnie.-wykonała polecenie.-Jedziemy do szpitala. Jesteś bezpieczna. Musisz zacząć oddychać spokojnie i głęboko, dobrze? Zrobimy to razem. Uwaga: wdech... i wydech...-rodzicielka Wiktorii jako, że jest po dwóch porodach, świetnie zna się na tym i znakomicie sobie poradziła. Zanim dojechaliśmy ból u Ann zmalałam i oddychała już poprawnie.
Na miejscy wysiedliśmy pierwsi z auta i zaraz z moim klubowym kolegą pomogliśmy wyjść Ann. Weszliśmy do środka i od razu zajął się nami lekarz. Już mogłem trochę odetchnąć, bo moja dziewczyna funkcjonowała normalnie. Pielęgniarki podały jej wózek, na którym usiadła i zawieźli ją do sali. Podążaliśmy we trójkę za nimi, ale musieliśmy już poczekać przed drzwiami, gdy Ann - Kathrin wjechała do środka z lekarzem.
-Proszę się już nie niepokoić.-pocieszał mnie starszy mężczyzna.-Wszystko jest już w porządku. Proszę podziękować tej pani.-wskazał z uśmiechem na mamę Wiktorii. Ja wtedy bez zahamowania podszedłem do niej i ją przytuliłem. Blondynka oczywiście oddała uścisk.
-Dziękuję. Nie wiem co by się stało gdyby nie pani.-dziękowałem.
-Każdy by zrobił na moim miejscu to samo.-uśmiechnęła się.-Ważne, że już wszystko będzie dobrze.-dodała.
-Muszę napisać jeszcze do Strutha.-wyjaśniłem zebranym.
-Dlaczego?-zapytał blondyn.
-Nie pojadę dzisiaj podpisać tego pieprzonego kontraktu, zostawiając ją. Po za tym Wiktoria się też jeszcze nie znalazła.-odparłem wyjmując telefon z kieszeni. Wybrałem do niego numer i czekałem aż usłyszę jego głos.
-Moja gwiazda Bayernu dzwoni.-ekscytował się. Miewałem wrażenie, że bardziej ode mnie cieszył się z moich przenosin.-Jesteś już na lotnisku?
-Właśnie ja w tej sprawie.-mówiłem.-Nie mogę dzisiaj podpisać kontraktu. Musimy to przełożyć.-wyjaśniłem. Miałem nadzieję, że to wystarczy.
-Czy ty sobie w tym momencie żartujesz?! Myślisz, że takie spotkania można przekładać kilka razy dziennie?! To nie jest, do jasnej cholery, jakieś Stuttgarter Kickers, tylko Bayern Monachium. Jeden z najlepszych klubów świata! Zdajesz sobie z tego sprawę, czy ty jeszcze nie dorosłeś do takiej roli?!-krzyczał zdenerwowany.
-Ann jest w szpitalu! Nie zostawię jej!-również podniosłem głos. W słuchawce nastała cisza.
-Oddzwonię.-powiedział tylko tyle. Odetchnąłem ze zdenerwowania. Nagle poczułem, jak czyjaś ręka spoczywa na moim ramieniu. Odwróciłem się w celu zidentyfikowania kim jest ta osoba. Był to Marco.
-Spokojnie, bo zaraz ciebie będziemy musieli do lekarzy odsyłać.-zażartował, a ja wymusiłem lekki uśmiech.
-Marco, zabierz go na dwór. Niech odetchnie świeżym powietrzem. Ja tu poczekam i w razie czego dam znać.-poradziła najstarsza z nas. Blondyn się zgodził i zabrał mnie na dwór. Wyszliśmy na zewnątrz i pierwsze co, to oparłem się o barierki. Westchnąłem głośno i czekałem, aż Marco ochrzani mnie za ten pocałunek.
-Ja wiedziałem o tym.-odezwał się nagle. Zerknąłem na niego zdziwiony i oczekiwałem rozwinięcia. O czym wiedział?- Wiedziałem, że się pocałowaliście.Wiki mi powiedziała...-dopiero teraz zauważyłem, że opiera się podobnie do mnie. Patrzał się w dal jak ja. Jesteśmy jak bracia. Myśl, że już za chwilę tego nie będzie przerażała mnie.
-Przepraszam...-stać mnie było tylko na tyle. Nawet na niego nie spojrzałem.
-Nie przepraszaj. Przecież wtedy nie byliśmy razem. Ani ja z Wiki, ani ty z Ann. Było minęło.-stwierdził, a ja głośno westchnąłem. Bolało mnie to, że nie powiedziałem mu całej prawdy. Najchętniej to bym teraz podobnie jak Wiki uciekł, albo przynajmniej od Marco, ale na moje szczęście szybko zmienił temat.
-Boję się, że Wiktoria nie wróci. Że przepadła na dobre.-chociaż, czy ten temat jest dobry?
-Chciałbym powiedzieć ci coś pocieszającego, ale nie mogę.-nie chcę kłamać cię drugi raz.-Musimy wierzyć, że się znajdzie. Kocha cię i nie powinna długo wytrzymać bez twojej obecności.
-Ale dlaczego? Było wszystko dobrze, a ten pocałunek...-spojrzał nagle na mnie.-Dlaczego nagle teraz o niego się pokłóciliście?
-Sam nie wiem do końca jak to wyszło. Maro... ja nie wiem...-mieszałem się. Chciałem mu powiedzieć prawdę, ale się bałem. Bałem się, że mnie znienawidzi. Kłamstwo ma krótkie nogi, ale... na ten moment nie widzę lepszego rozwiązania.
Na moje szczęście poczułem jak telefon wibruje. Dostałem SMS'a. Wziąłem do ręki urządzenie i odczytałem. Był to mój manager.
"Jutro o 14. Teraz do końca życia powinieneś mi dziękować."
-Kto to?-zapytał piłkarz z numerem jedenaście.
-Struth. Przełożył podpisanie kontraktu na jutro o 14.-wyjaśniłem.-Muszę zadzwonić do reszty i powiedzieć, że nie jadę dzisiaj.-dodałem.
-Idź do Ann lepiej, a ja napiszę. Potrzebuje cie teraz.-zaproponował, a ja tylko się do niego uśmiechnąłem i podziękowałem. Marco jest moim najlepszym przyjacielem i wiele mu zawdzięczam. Oboje możemy na siebie nawzajem liczyć. Nie możemy tego zniszczyć, a ja właśnie to robię.
Zostawiłem przyjaciela, a sam udałem się do tego miejsca, gdzie byłem przedtem.
-O Mario!-powiedziała mama Wiktorii, która była tu cały czas.-Miałam właśnie po ciebie iść. Ann została przewieziona na salę. Jest tam też lekarz i ma z tobą porozmawiać.
-Gdzie jest ta sala?-zapytałem.
-Powiedzieli, że po schodach i na prawo. Sala 65.-odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję pani za wszystko.-odparłem i przytuliłem ją jeszcze raz. Wolę nie wyobrażać sobie co by było, gdyby nie ona.
-Nie ma sprawy. Leć.-poradziła, a ja po chwili zniknąłem już i ruszyłem po schodach do sali, gdzie poleciła mi pani Müller. Zapukałem najpierw i gdy usłyszałem donośnie "proszę", wszedłem. Ann leżała na łóżku, a obok niej mężczyzna w podeszłym wieku robił jakieś badania i notował w swoim zeszycie.
-O pan Mario.-uśmiechnął się jak mnie zobaczył. Odstawił dotychczasowe zajęcie i poprawił tylko okulary, które spoczywały na jego nosie. Ja natomiast od razu podszedłem do mojej ukochanej i złapałem ją za rękę. Ścisnąłem ją, jakbym bał się, że ma zaraz uciec ode mnie. Na twarzy modelki było widać dużą ulgę. Gdy mnie zobaczyła to się nawet uśmiechnęła.
-Co z nią jest? Jak z dzieckiem?-pytałem.
-Proszę się nie martwić. Wszystko jest już w porządku. To był tylko lekki skurcz, które występuję, gdy kobieta w ciąży się zdenerwuje, albo zestresuje. Wszystko jest już opanowane. Ann dostała leki i już jutro powinna czuć się jak nigdy.-tłumaczył z wielkim uśmiechem, a jego siwa broda co jakiś czas się podnosiła i opadała pod wpływem pracy mięśni.
-Napędziłaś nam stracha, kochanie.-zwróciłem się do brzucha blondynki.
-A i jeszcze jedno. Ann zostanie z nami na noc. Chcemy mieć ją na oku. A gdy wróci musi pan na nią uważać i nie podpadać ukochanej, dobrze?-zaśmiał się.
-Dobrze. Będę o nią dbał.-zapewniłem i odwróciłem się ponownie do kobiety mojego życia. W tym czasie medyk opuścił pomieszczenie i wyszedł.-Jak się czujesz? Wiesz jak się bałem?-mówiłem do niej.
-Wiem. Przepraszam...-spuściła głowę.
-Za co ty przepraszasz? To ja powinien to zrobić. Nie potrzebnie... nie potrzebnie cię zestresowałem.-tym razem to ja opuściłem wzrok.
-Skarbie...-poczułem jak jej ręka spoczywa na mojej, by po chwili ją lekko pogładzić. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod wpływem jej ciepłego dotyku. Kocham ją. Powtarzam się. Wiem. Jednak czuję teraz coś takiego jak poczucie winy spowodowane tym, że czułem to zauroczenie. To pierwsze zauroczenie Wiktorią. Teraz już tego nie ma.-Porozmawiajmy o tym pocałunku.-zaproponowała, a ja podniosłem się i spojrzałem na nią. Mój uśmiech nie zniknął.
-Dobrze.-zgodziłem się.-Ann... ja cię kocham. Bardzo. Najbardziej na świecie i już nie mogę się doczekać, kiedy wspólnie zostaniemy rodzicami. Ten pocałunek był kiedyś.-mówiłem i.. kłamałem. jednak nie kłamałem na temat mojej miłości.
-Też cię kocham.-odpowiedziała mi tym, że lekko się podniosła i pocałowała mnie. Zrobiła to delikatnie w usta. Oderwaliśmy się od siebie i jednocześnie uśmiechnęliśmy.
-Kochanie... Ty nie chcesz wyjeżdżać, prawda?-poruszyłem tematy wyjazdu. Brömmel popatrzała na mnie ze zdziwieniem i zaskoczeniem. Widocznie zastanawiała się przez chwilę i analizowała swoją odpowiedź.
-Mario, jak powiedziałam wcześniej, kocham cię. Szanuję to, że jesteś piłkarzem i jeżeli będziesz chciał się gdziekolwiek przenieść, to ja będę zawsze tam, gdzie ty. Mimo wszystko i pomimo wszystko.
-Ale...
-Ale skoro pytasz, to wiedz, że to jest nasze miasto. Dortmund jest nasz. Teraz, gdy powiedziałeś, że chciałeś przenieść się dla Wiktorii... Musimy ją Mario znaleźć i zrobić wszystko by życie wróciło do normy.-dodała. Chciałem odpowiedzieć jej jeszcze, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi.
-Hej, nie przeszkadzam?-zapytał niepewnie Reus, który się powoli wyłonił.
-Nie.-zaprzeczyliśmy ponownie równo.-Coś się stało?
-Po prostu chodź. Nic się nie stało.-dodał i uspokajał mnie, ale chyba przede wszystkim Ann. Wstałem i pocałowałem jeszcze przelotem ukochaną. Wyszedłem i zobaczyłem, że doszło do nas parę osób, czyli tata Wiki i jej brat. Stali rozmawiali z panią Müller.
-Co jest?-spytałem zebranych.
-Chyba wiemy, gdzie jest Wiktoria.-odpowiedział Kuba.
________________________________________________________________
HEJ, CZEŚĆ I CZOŁEM :)
Witam i od razu przepraszam za spóźnienie, ale zaraz Wam wszystko wytłumaczę :)
Rozdziały niestety piszę na bieżąco, ale w drugiej części opowiadania powinnam to zmienić chyba i mam nadzieję, że tak się stanie :O
Słuchajcie, sam rozdział był na tyle ważny i istotny, że nie mogłam pisac go gdy nie miałam ochoty. Dlatego pisałam po częściach. Jeszcze raz przepraszam za wszelkie problemy, ale po prostu musiałam.
Rozdział sam w sobie jest dość długi, a byłby jeszcze dłuższy. Ucięłam go jednak w "super" momencie ;) Też Was kocham ♥
Jest też jeszcze jedna spawa :)
-Co z nią jest? Jak z dzieckiem?-pytałem.
-Proszę się nie martwić. Wszystko jest już w porządku. To był tylko lekki skurcz, które występuję, gdy kobieta w ciąży się zdenerwuje, albo zestresuje. Wszystko jest już opanowane. Ann dostała leki i już jutro powinna czuć się jak nigdy.-tłumaczył z wielkim uśmiechem, a jego siwa broda co jakiś czas się podnosiła i opadała pod wpływem pracy mięśni.
-Napędziłaś nam stracha, kochanie.-zwróciłem się do brzucha blondynki.
-A i jeszcze jedno. Ann zostanie z nami na noc. Chcemy mieć ją na oku. A gdy wróci musi pan na nią uważać i nie podpadać ukochanej, dobrze?-zaśmiał się.
-Dobrze. Będę o nią dbał.-zapewniłem i odwróciłem się ponownie do kobiety mojego życia. W tym czasie medyk opuścił pomieszczenie i wyszedł.-Jak się czujesz? Wiesz jak się bałem?-mówiłem do niej.
-Wiem. Przepraszam...-spuściła głowę.
-Za co ty przepraszasz? To ja powinien to zrobić. Nie potrzebnie... nie potrzebnie cię zestresowałem.-tym razem to ja opuściłem wzrok.
-Skarbie...-poczułem jak jej ręka spoczywa na mojej, by po chwili ją lekko pogładzić. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod wpływem jej ciepłego dotyku. Kocham ją. Powtarzam się. Wiem. Jednak czuję teraz coś takiego jak poczucie winy spowodowane tym, że czułem to zauroczenie. To pierwsze zauroczenie Wiktorią. Teraz już tego nie ma.-Porozmawiajmy o tym pocałunku.-zaproponowała, a ja podniosłem się i spojrzałem na nią. Mój uśmiech nie zniknął.
-Dobrze.-zgodziłem się.-Ann... ja cię kocham. Bardzo. Najbardziej na świecie i już nie mogę się doczekać, kiedy wspólnie zostaniemy rodzicami. Ten pocałunek był kiedyś.-mówiłem i.. kłamałem. jednak nie kłamałem na temat mojej miłości.
-Też cię kocham.-odpowiedziała mi tym, że lekko się podniosła i pocałowała mnie. Zrobiła to delikatnie w usta. Oderwaliśmy się od siebie i jednocześnie uśmiechnęliśmy.
-Kochanie... Ty nie chcesz wyjeżdżać, prawda?-poruszyłem tematy wyjazdu. Brömmel popatrzała na mnie ze zdziwieniem i zaskoczeniem. Widocznie zastanawiała się przez chwilę i analizowała swoją odpowiedź.
-Mario, jak powiedziałam wcześniej, kocham cię. Szanuję to, że jesteś piłkarzem i jeżeli będziesz chciał się gdziekolwiek przenieść, to ja będę zawsze tam, gdzie ty. Mimo wszystko i pomimo wszystko.
-Ale...
-Ale skoro pytasz, to wiedz, że to jest nasze miasto. Dortmund jest nasz. Teraz, gdy powiedziałeś, że chciałeś przenieść się dla Wiktorii... Musimy ją Mario znaleźć i zrobić wszystko by życie wróciło do normy.-dodała. Chciałem odpowiedzieć jej jeszcze, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi.
-Hej, nie przeszkadzam?-zapytał niepewnie Reus, który się powoli wyłonił.
-Nie.-zaprzeczyliśmy ponownie równo.-Coś się stało?
-Po prostu chodź. Nic się nie stało.-dodał i uspokajał mnie, ale chyba przede wszystkim Ann. Wstałem i pocałowałem jeszcze przelotem ukochaną. Wyszedłem i zobaczyłem, że doszło do nas parę osób, czyli tata Wiki i jej brat. Stali rozmawiali z panią Müller.
-Co jest?-spytałem zebranych.
-Chyba wiemy, gdzie jest Wiktoria.-odpowiedział Kuba.
________________________________________________________________
HEJ, CZEŚĆ I CZOŁEM :)
Witam i od razu przepraszam za spóźnienie, ale zaraz Wam wszystko wytłumaczę :)
Rozdziały niestety piszę na bieżąco, ale w drugiej części opowiadania powinnam to zmienić chyba i mam nadzieję, że tak się stanie :O
Słuchajcie, sam rozdział był na tyle ważny i istotny, że nie mogłam pisac go gdy nie miałam ochoty. Dlatego pisałam po częściach. Jeszcze raz przepraszam za wszelkie problemy, ale po prostu musiałam.
Rozdział sam w sobie jest dość długi, a byłby jeszcze dłuższy. Ucięłam go jednak w "super" momencie ;) Też Was kocham ♥
Jest też jeszcze jedna spawa :)
Jedna z osób napisała też, że ten wątek o wyjeździe jest nawet dziwny. Ja oczywiście nie odbieram tego w negatywny sposób. Wręcz przeciwnie, ale na jej komentarz odpowiedziałam wyjaśniając. Teraz wam zacytuje:
"Wiem, że ten wątek jest taki inny, ale właśnie chciałam nim pokazać, że główna bohaterka ma wady, a nawet dużo. Wieje od niej lekkomyślnością. Myślała szybko. Nie chciała by Mario odchodził i gdy powiedział, że wyjeżdża przez nią/dla niej, to jej pierwszym odruchem było właśnie to by nie pozwolić mu odejść. Widziała w sobie winię. Nie chciała tego, by Gotze zmuszał się do wyjazdu. To jest coś w stylu poświęcenia. To kłamstwo, które zostało spowodowane pocałunkiem, powędrowało za daleko i już było za późno na odkręcenie tego.
Wyjechała i zostawiła wszystkich. To głupie i może rzeczywiście "ma narąbane". Nie przeczę. Ona nie chciała tego robić, ale powiedźmy, że się poświęciła. Ten wyjazd jest poświęceniem, bo jak pisałam wcześniej widzi w sobie winę. Sądzi, że jak wyjedzie problemy i to wszystko minie. A czy na pewno? Wiktoria jest młoda i popełnia błędy. myśli impulsywnie i wiem, że was denerwuje jej zachowanie. Gdybym nie była autorką, a czytała po prostu, to pewnie irytowałaby mnie tak samo jak Was, a że tak jakby ja ją tworzę, to staram się ją bardziej rozumieć.Jednak nikt nie jest idealny i nie miałam zamiaru tworzyć pseudo wyidealizowanej laski z samymi plusami. Wiki popełnia mnóstwo błędów, ale się i też się na nich uczy, a przynajmniej teoretycznie :DJej postać jest specyficzna, a w kolejnym rozdziale, który jest spóźniony dowiecie się więcej co nią kierowało. Mam nadzieję, że nie znienawidzicie jej aż za bardzo, bo może... troszeczkę przesadziłam z niektórymi wątkami, ale ten wyjazd był od początku zaplanowany. Od początku planowałam pocałunek Mario i Wiki oraz od początku wiedziałam, że wyjedzie i nie chciałam z tego rezygnować. Cóż... Mam nadzieję, że mimo wszystko wytrzymacie jeszcze dwa rozdziały i przygotujecie się na nową część, która będzie inna od tej pod względem charakterów postaci. Spokojnie, Wiki już nie będzie taka, bo dorośnie :D W każdym bądź razie, mam nadzieję, ze mnie tez nie znienawidzicie za ten wątek, ale nie wszystko musi być idealne, prawda? :) "Jak myślicie? Co przyniesie kolejny rozdział i ostatni zarazem?
Wiktoria się odnajdzie?
Mario odejdzie?
Tajemnica wyjdzie na jaw?
Przygotujcie się na ostatni rozdział i na dużo emocji :)
PS Też będzie długi nawet :D
O nie! Co to za chory pojeb zniszczył nam idealne 100% ja się pytam? :O
I gdzie do cholery jest 1%?!
Oczywiście żartuje hahah musicie widzieć, że mam specyficzne poczucie humoru :DDD
Tym bardziej, że jest po 1 w nocy, a wtedy to już w ogóle dziwne się zachowuję 😄
A tym bardziej nie mam nic do osoby, która jest za nie, co nie znaczy, że dość śmiesznie to wygląda 😂
Kochane, przepraszam Was jeszcze raz za spóźnienie i do następnego ❤️
Zapraszam do komentowania!
ENJOY ❤️
Ojeju :'( ten rozdział jest taki cudowny, jezu! Nie wiem nawet jak go skomentować. Powiem Ci, że mam swoją koncepcję na zakończenie, ale zostawie ja dla siebie :D Mario faktycznie skłamał, podpisywanie przełożone... Ciekawe jak to się skończu. No i oczywiscie wątek Niny i Marco.
OdpowiedzUsuńW głupim momencie skończyłaś, no ale nic.
PISZ DRUGĄ CZĘŚĆ, OBOWIĄZKOWO!
pozdrawiam i z niecierpliwoscia czekam na ostatni rozdzial!!!
Mam nadzieję, że pod następnym komentarzem napiszesz swoją koncepcję :) chętnie bym przeczytała.
UsuńRównież pozdrawiam ❤️
Jezu... Dziękuję...Bardzo dziękuję za dedykację..Wiesz? Teraz ja ryczałam...Nie mam słów. Po prostu dziękuję...to dla mnie zaszczyt:) (screen już zrobiony:)
OdpowiedzUsuńEm... Nie umiem się zebrać i czegokolwiek napisać...
Może od początku...(jeszcze nigdy tak trudno nie pisało mi się komentarza..słów mi zabrakło)...
Rozdział piękny, długi,idealny... (spokojnie, zaraz się rozkręcę...cóż ty dziewczyno ze mną zrobiłaś?!)
Może spróbuję punktami.
1. Wiki pojechała do Gdańska (pozdrowienia z Gdańska-u nas właśnie burza przeszła->z pioruunami!:D) Dobrze, że Nina ją przyjęła i przemówiła do rozumu. Wiki powinna chociaż wyjaśnić wszystko Marco. Nie wiem czemu, ale zaczynając czytać fragment, że znalazła blok,nowe osiedle z widokiem na PGE Arenę, to zaczęłam sobie myśleć gdzie by to było i wybór padł na Gdańsk Przymorze osiedle Cztery Oceany.-zgadłam? :D Hahahahaha tak, jestem nienormalna Wracając! Miałam nadzieję, że Wiki spotka kogoś na drodze kto jej do łba przemówi i tak się stało.
2.Mario! Paskudny Mario! Jak śmie on kłamać! Choć Marco powinien powiedzieć prawdę! Wstyd! Mam nadzieję, że przyzna się w następnej części.Chociaż dobra ta sytuacja z Ann, że nie pojadą do Monachium-bo zrozumiałam, że tak będzie?
Szkoda, że następna będzie już ostatnią...Bardzo polubiłam tego blogaa..:< Nawet mam w okienkach szybkiego wybierania w przeglądarce i sprawdzam natarczywie co jakiś czas czy nie ma nexta..:D I będę musiała usunąć? :o Patrzę na ten komentarz i widzę coś pokracznego w opłakanym stanie... Pierniczę piąte przez dziesiąte...Jeśli nic z niego nie zrozumiałaś (bo ja nie..) to jednym słowem powiem...dwoma*, że ten rozdział jest idealny, piękny... Kurcze! Mam nadzieję, że Marco i Wiki się spotkają...I nie rozstaną się, prawda? Nie mogą!
Kończę! Bo majaczę! Kurczę, dałaś mi ogromneeego mega giga kopniaka i zastrzyk weny. Lecę pisać kolejne części bo w końcu wiem co i mam takie chęci jak nigdy dotąd! Dziękuję Ci jeszcze raz!<3 Przy następnej obiecuję napisać jakiś lepszy komentarz...
Ściskam mooocno kochana <33
Buziaki:**
Spokojnie, spokojnie :) wszystko przeczytałam :D nawet z kilka razy, ale nie dlatego, że go nie rozumiałam, a dlatego bo był świetny!
UsuńI oczywiście nie ma za co ❤️
Mieszkasz w Gdańsku?? Mam wielkie zazdroo! Uwielbiam Gdańsk i mimo, że byłam tam milon razy, bo mam nawet blisko to mogłabym tam zamieszkać, a kto wie co będzie za pare lat :)) ale chociaż tak na dobrą sprawę my, co mieszkamy na Pomorzu, a w każdym bądź razie trochę narzekam, bo wszystkie najlepsze koncerty są daleko od nas :( imagine Dragons w Łodzi. Super! Ale mamy za to Opener!
Dobra teraz ja dałam bez sensu komentarz :D
Rowniez moco ściskam!!
Buziaki <3
Mieszkam, mieszkam, ale coś ostatnio traci w moich oczach, a mnie coraz bardziej podoba się Gdynia♡... A co do koncertów to na ten sam problem ubolewam...nawet zwykłych koncertów polskich artystów nie ma, ew.w Pruszczu (nie wiem czy kojarzysz- 30km. od Gd.) bywają..akurat ja musiałam jechać aż do Ciechocinka, w zeszłym roku do Tczewa..ale jak się chce to potrafi! :D Na Openerze nie byłam...jakoś mnie tam nie ciągnie. Może kiedyś :D
UsuńBuziaki:**
Kojarzę, kojarzę. Okolice Gdańska to niedalekie tereny nawet 😁
UsuńJa wlasnie co roku mam zamiar jechać, ale nigdy ekipa nie potrafi się zorganizować 😕
Kto wie :)) może się kiedyś razem wybierzemy haha ❤️
Myślałam, że będę pierwsza, a jednak nie będę :p
OdpowiedzUsuńOczywiście nie trafiłam twierdząc, że Wiki zatrzymała się u Lewego, no ale to byłoby za proste ;) Mimo wszystko cieszę się, że trafiła do Niny i spróbowały (skutecznie!) się pogodzić. Bardzo dobrze też, że przyjaciółka trochę ją zbeształa. Może dzięki niej się ogarnie i wróci :D
Co do drugiego wątku, byłam niemalże przekonana, że Ann urodzi :D Jednak całe szczęście, że nic poważniejszego jej się nie stało i wyszła z tego cało :) Natomiast Götze... Tak, jak coraz mniej go lubiłam, tak teraz nie lubię go jeszcze bardziej :p Nie rozumiem, dlaczego nie powiedział prawdy. Może Marco by się wściekł, może Ann dostałaby skurczy, ale sytuacja ze zniknięciem Wiki była na tyle poważna, że mógł się przyznać. Ale przecież jest jeszcze jeden rozdział... :D
Właśnie i przez to, co stało się w obu wątkach, mam teraz milion wizji na zakończenie. Bo jeśli Marco będzie szukał Wiktorii w Gdańsku, a ona poleci z powrotem do Dortmundu, miną się w powietrzu... Pozostaje też kwestia rozwiązania Ann-Kathrin, kontraktu Mario z klubem z południa i gości, którzy odwiedzili Ninę... Tyle zagadek, a do końca tak niewiele! Coś czuję, że ten rozdział będzie dłuuuugi :D
Swoją drogą - serio, koniec? :( Czytałam to opowiadanie może nie od początku, bo musiałam nadrabiać 20-kilka rozdziałów (pamiętam :D), ale wystarczająco długo, by związać się z jego bohaterami. Dlatego z przyjemnością będę zaglądała na bloga z kontynuacją :)
Tymczasem czekam na SZCZĘŚLIWE zakończenie! Woow, tyle już napisałam, że chyba pobiłam rekord długości komentarza :p
Pozdrawiam, do usłyszenia ♡
Potwierdzam, że ten ostatni rozdział jest intensywny i zrobię wszytko co w mojej mocy by był jednym z lepszych :)
UsuńTeż pozdrawiam <3
Aaaaaaaaa!!! Zakochałam się! Oczywiście w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńMam miliony pytań. Pierwsze. Dlaczego Wiktoria wyjechała? Powinna zostać! Wyjaśnić, porozmawiać. No cokolwiek! Mario? Fajnie jak by został. Chociażby dla Ann. Jest w ciąży. Ale też i dla reszty. Niech zostanie w BVB. Jak przejdzie do tego Frajernu-Bayernu obiecuje, że do niego przyjadę osobiście i go utłukę na kotlety i usmażę, a no i z nienawiścią zjem xd
Fajnie, że Wiki i Kaja się pogodziły. I teraz czas na Marco! Jak tak można kłamać mojego Marco no?! Biedaczek. Na pewno musi przeżywać to, że Wiki uciekła.
Zaciekawiła mnie końcówka. Wiedzą gdzie jest Wiktoria? Niech ją znajdą, no!!!
Cudne opowiadanie. Nie możliwe, że jeszcze jeden rozdział! Pamiętam jak na nie trafiłam <3 Cudne chwile :D Kochana moja, weny przede wszystkim!
Buziole i do następnego!!! :* <3
O mój Boże... Nie wierzę! Prawie ze strachu umarłam jak Ann dostała skurczy i już myślałam, że urodzi, ale to byłoby chyba zbyt oczywiste. Rozdział jest długi i myślę, że też dlatego wzbudził we mnie tyle emocji. Najpierw to spotkanie Wiki z Niną. (tak jak przypuszczałam wróciła do Polski) .Cieszę się, że potrafią ze sobą normalnie rozmawiać po tym co przeszły i że ten mur, który był między nimi nagle runął. Gdańsk być może i jest miastem mojej imienniczki, ale bezsprzecznie stwierdzam, że powinna powrócić do Dortmundu. XD
OdpowiedzUsuńDruga sprawa to pocałunek i związane z nim konsekwencje. Gdzieś tam po cichu czułam, że Mario nie powie prawdy. Okazał się zwykłym tchórzem, ale poniekąd go rozumiem (i tutaj nie bardzo zgadzam się z moją przedmówczynią) Nie bronię Goetze, a rozumiem. Ja też nie potrafiłabym się chyba przyznać do winy w takiej sytuacji. A tym bardziej jest to zrozumiałe, iż była tam Ann. Powiedział o tym pierwszym pocałunku, a ona już dostała skurczy, więc nie wiadomo jakby się to wszystko skończyło gdyby wyznał całą prawdę. Uważam, że wszyscy wiedzą, że Wiki jest dorosła i że to była tylko i wyłącznie jej decyzja i co z tego, że wywołana przez skrajne emocje, ale jednak sama postanowiła to zrobić. Nikt jej nie kazał wyjeżdżać. Rozumiem także, że czuła się winna, ale nadal jestem zdania (i go nie zmienię, straszny uparciuch ze mnie), że nie powinna była tego robić, tylko po prostu zostać i porozmawiać. Bo rozmowa jest kluczem w takich sytuacjach i bez niej się nie obejdzie ta sprawa. Mario moim zdaniem (nie)dobrze postąpił. Z jednej strony okłamał wszystkich i w ogóle był nieuczciwy w tej sytuacji, ale z drugiej strony nie kierował się zwykłym egoizmem. Nie bał się najbardziej tego, że Marco się na niego rzuci i go rozszarpie czy poćwiartuje albo czy straci Ann. Najważniejsze było dla niego w tamtym momencie zdrowie jego dziewczyny i dziecka. To chyba akurat jest oczywiste. Nie wybaczyłby sobie gdyby im się coś stało. A Ann, jeżeliby nie daj Boże straciła to dziecko pogrążyłaby się w rozpaczy, nie mówiąc już o wyrzutach sumienia, jakieby dręczyły ja do końca życia. Myślał przede wszystkim o niej, z miłości do niej <3 Ja wiem, że Mario to wszystko ma na swoje własne życzenie, ale szanujmy się, jeśliby się nad tym dłużej zastanowić postąpił racjonalnie (o ile w tej sytuacji to dobre określenie). I podkreślam, że nie chcę tutaj nikogo obrażać, ale piszę po prostu to co myślę i czuję. Moim zdaniem Goetze wybrał lepsze zło. W podświadomości oświeciła się mu czerwona lampka, zawył alarm i zdał sobie sprawę, że co by w tym momencie nie zrobił kogoś by skrzywdził swoim wyborem. Do odważnych świat należy, może on nie posiada tej odwagi, ale na pewno zachował chłodną głowę i rozwagę. Wybrał tą opcję z krzywdzeniem siebie, bo przecież kłamał, a wcale tego nie chciał. Dręczą go te wyrzuty i jedyny sposób, aby się ich pobyć to wyznanie prawdy, ale to może się skończyć tragicznie. I naprawdę w tej sytuacji nie był zwykłym egoistą, ja to wiem!
Kolejna zmora męcząca mój umysł od dłuższego czasu to myśl jak zakończy się pierwsza część tego opowiadania. Skoro do końca pozostał już tylko jeden rozdział, to mam stuprocentową pewność, że wydarzy się w nim multum sytuacji i być może sprzeczności. Zresztą sama napisałaś, aby przygotować się na porządną dawkę emocji. (nie wiem czy mam brać chusteczki czy nie, lecz na wszelki wypadek pewnie zaopatrzę się w nie) Wolę jednak o tym teraz nie myśleć. Pozostawiam to tobie, bo wiem, że spod twoich palców wyjdzie najlepsze zakończenie, jakiego mogę oczekiwać. A więc czekam (nie)cierpliwie na wyjaśnienie wszystkich zagadek czyhających w moim umyśle.
I druga część (którą musiałam napisać), bo nie zmieściłam się w jednym komentarzu ;) Rozdział naprawdę jest wspaniały i nawet nie wiesz jak bardzo dał mi do myślenia. Krzywdzimy czasami samych siebie dla dobra innych. W pewnym sensie podziwiam Wiktorię, że potrafiła coś takiego zrobić, natomiast trochę mnie to irytuje (ale tylko odrobinkę), nie wiem może jestem dziwna XD W każdym bądź razie wierzę (jeszcze) w happy end.
UsuńJeżeli uraziłam kogoś tym komentarzem bardzo przepraszam. Wybaczcie, taka już jestem, ale nadal będę się trzymała swoich przekonań. Chyba po prostu lubię mówić (w tej sytuacji pisać) co mi ślina na język przyniesie (co palce wytańczą), mimo iż czasami powinnam się ugryźć w język. Ale spokojnie pracuję nad tym Xd.
Wiedz, ze podziwiam tego bloga, ale i przede wszystkim ciebie. Piszesz w oszałamiający sposób, którego nigdy nie przebiję.
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, potem epilogu (o ile taki planujesz), a może właśnie zastąpi go cała druga część tej historii...? Zdaję się na ciebie, kochana. <3
No cóż, KOCHAM TEGO BLOGA XOOO<3
Pozdrawiam i weny życzę ;***
P.S. Przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia (nad pisaniem składnych komentarzy też pracuję)...
A tak swoją drogą pisałam go ponad pół godziny(!) (a miał być szybki)... Najdłuższy kom w moim życiu... Historyczna chwila =D
A ja własnie dostałam taki długi komentarz po raz pierwszy!
UsuńDziękuje ogromnie za to wszystko i tak, został jeszcze jeden rozdział i epilog ❤️
Oczywiście każdy tutaj sie szanuje i raczej watpię by ktoś był zły za to co napisałaś. Żyjemy w teoretycznie wolnym kraju więc nie powinno być problemu z wyrażaniem swoich opinii :)))
Do Następnego i mocno, mocno ściskam ❤️
Całą wieczność czekałam za tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńI ta niepewność czy Mario powie prawdę czy nie? I nie pwoiedział! To oszust jeden! Nie no kocham tego pączusia ale przecież prawda zawsze wyjdzie na jaw i wtedy zrani jeszcze bardziej bliskie Mu osoby.
Biedna Ann, tak mi się jej żal zrobiło jak to czytałam, że aż odczułam ten pocałunek na swojej skórze( haha nie pytaj jak, bo sama nie ogarniam).
I Jezu! Wiedziałam! Chyba wywróżyłam Jej ten poród! Przepraszam Ann <3
Dobra, no może nie urodziła ale było blisko co nie?
O kurde! Uśmiałam się z tego pojeba haha, myślałam że mówisz powaznie. Też mam specyficzne poczucie humoru :)
No i ten czekam na kolejny!
Zapraszam do siebie:)
Jak dobrze widzieć, że specyficzne poczucie humoru nie jest takim rzadkim zjawiskiem :)
UsuńBuziaki :))
Na jednym z blogów spotkałam sie z określeniem, że jego autorka jest jak POLSAT. To idealnie pasuje do CIEBIE! :D No, jak mogłaś?! Przecież ja nie wytrzymam. ;))
OdpowiedzUsuńNo, ale chyba jakoś będę musiała... :))
Zaczynam moją OSTRĄ KRYTYKĘ. xD
Wiktoria w Gdańsku? Przez głowę przemknęła mi taka opcja, ale jednak nie byłam jej pewna w 100%. Co zdziwiło mnie znacznie bardziej? Wiktoria u Niny. Podoba mi się to, że wybaczyła dawnej przyjaciółce i pozwoliła jej naprawić ich kontakt. Podoba mi się to, że nie unosiła się swoją dumą i po prostu przyszła do osoby, która kiedyś była dla niej równie bliska, jak rodzina. Zachowanie Wiktorii w tym momencie bardzo mi się spodobało, bo sama nie jestem w stanie określić, czy ja miałabym w sobie tyle odwagi i tyle nieurażonej dumy, by przyjść i prosić o pomoc osobę, która niegdyś mnie tak bardzo zraniła. To musiało wymagać od niej wiele wysiłku, przemyślenia i wielkiej pracy nad zapanowaniem nad własnymi emocjami. I bardzo, bardzo mi się to podoba. :)
No, ale wszystko ma dwie strony i nie podoba mi się to, że wyjechała. Nie podobało mi się to od początku i nie podoba do teraz. Ale skoro serce podpowiada jej tak, a nie inaczej? Być może powinna nauczyć się słuchać nie tylko serca, ale i rozumu? A co wtedy, gdy serce i rozum jednogłośnie krzyczą "idź"? Wydaje mi się, że w takiej sytuacji znalazła się nasza Wiktoria.
Cieszę się, że Nina i Rafał nie są już razem. Tak, wiem. Zabrzmiało to bardzo, bardzo niefajnie. Ale co ja poradzę, że tak jest? Przekonali się, że budowanie związku na cudzym nieszczęściu nie zbuduje się niczego trwałego. Nie postawi się fundamentu domu na piasku. A Wiktoria była tym "piaskiem". W momencie, gdy dowiedziała się, że jej najlepsza przyjaciółka i chłopak spotykają się, serce jej pękło, a z pęknięcia wypadła cała masa drobnego piaseczku. A co to ten piasek? To wyrzuty sumienia Niny i Rafała. :) Cieszę się, że to zrozumieli. ;)
Mario? No chyba sobie kpi! -.- Jak napisałaś, jest wiele potępiania w wyborach Wiktorii, ale pana piłkarza nikt nie potępi? Przepraszam! ON WSZYSTKICH OKŁAMUJE! -.- OK. Rozumiem, on naprawdę kocha Ann, nie chce jej stracić, nie chce robić jej krzywdy, chce być szczęśliwy. Naprawdę to rozumiem, ale prędzej czy później może wydarzyć się to, co wydarzyło się z Rafałem i Niną. Przecież na kłamstwach niczego nie ugra. Nieważne jakiej rangi są to kłamstwa. NIEWAŻNE CZY SĄ MAŁE CZY DUŻE. W związku nie powinno ich być w ogóle. :/ Naprawdę staram się go zrozumieć i przyznam, że przychodzi mi to niesłychanie ciężko. Nie mogę zrozumieć tego, że nie mówi całej prawdy swojej kobiecie. Nie mogę zrozumieć tego, że nie mówi całej prawdy swojemu przyjacielowi. Przecież ten pocałunek był nic nieznaczący! Czy nie może w końcu tego powiedzieć na głos? Jeśli tego nie zroby, dopadną go wyrzuty sumienia, a w konsekwencji będzie czuł się osaczony przez te... niedopowiedzenia.
Staram się go zrozumieć, ale.... ugh.
Dobra, teraz pochwalę jego postawę w stosunku do Ann. :) Widać, że ją kocha. Widać to na kilometr. Podoba mi się to, jak bardzo opiekuje się nią i jak martwi się o ich potomka. Fajnie, że zapytał Ann czy chce zostać w Dortmundzie. Podoba mi się, że pyta ją o zdanie. Widać, że jest dla niego ważna. Gdyby tak nie było, w ogóle nie przejmowałby się jej odczuciami. Ann ma rację. Muszą odnaleźć Wiktorię.
Kuba wie gdzie jest?! No to dalej! GO! GO! GO! :D
MUSISZ dodać jak najszybciej nowy rozdział! Koniecznie! :)
Czekam! ♥
Buźka! :*
PS1 Bardzo dobrze rozumiem Twoją stronę. Ty jako autorka opowiadania wiesz, co chcesz przekazać czytelnikom. Wiesz jakie uczucia targają Wiktorią. Rozumiem to, bo mam to samo w swoim opowiadaniu. Olivia zniechęciła do siebie swoimi wyborami wielu czytelników, ale wydaje mi się, że to właśnie tacy bohaterowie są czymś istotnym w opowiadaniu. Czymś, co wzbudza emocje w czytelniku. :) Bardzo dobrze Cię rozumiem. :))
PS2 Rozumiem, że fanka Lechii? :))
Teraz wszyscy rzucą się na Mario :O ahaha przynajmniej Wiki ma spokój :D
UsuńAle tak na poważnie to fajnie, że rozumiesz i o co mi chodzi. My jak autorki mamy swój pewnien plan o chcemy zawsze opowiadanie ubarwić, bo nudne prowadzenie prostej postaci, kierowa jest idealna jest bez sensu, bo to strasznie monotonne. A błędne zachowania i decyzje bohaterów są ciekawe dla czytelnika.
Dlatego ja kiedy czytam chociażby twoje opowiadanie, to stram się usprawiedliwiać Olivie i nie najeżdżać na nią. Usprawiedliwiam ją i stramam się bardziej zrozumieć. Jesteśmy w podobnej sytuacji haha 😂
Fanka Lechii? Nie, nie. Mimo, że Gdańsk najbliżej to jakoś nigdy nie interesowałam sie tym klubem i nUE byłam ba ich meczach. Tylko tak dodałam do opowiadania. Mi jest bliżej... Tak wiem, że pewnie wiele osób znienawidzi mnie może, ale mi jest zdecydowanie bliżej do Legii. Nie wstydzę się tego :)) wiem, że tu jest dużo kibiców Lecha, ale ja nie jestem kibicem, który nienawidzi rywali. Ja jako fanka BVB nie wtem wrogo nastawiona na Bayern. Wczoraj, np. Oglądałam mecz Lecha i Basel. No, ale niestety nie udało sie mu :( a szkoda.
Chociaż ja tez nie mogę sie nazwać jakimś wielkim fanem Warszawy, bo niezbyt interesuje się Polską ekstraklasą. Bardziej Niemiecka jest mi bliższa. Niewiele brakowało, a pijechalabum wlasnie do Gdańska na mecz Wolfsburga, no ale wyszło jak wyszło. Nie ma kto z tobą jechać, komuś sie nie chce, ktoś nie może, bie ma hajsu, taty nie ma i skończyło sie na sprawdzeniu wyniku w necie. 💪
Ale sie rozpisałam :D
Pozdrawiam i ściskam mocnoo ❤️❤️
Powiadasz, że Legia? ;)) Ja Lech. :D Nie martw się, ja też nie jestem fanatykiem, ale mówiąc, że lubię Legię musiałabym skłamać. ;)
Usuń