poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 47


"... CZASAMI MUSIMY ROBIĆ COŚ WBREW SOBIE"


Po chwili znalazłam się w pokoju. Myślałam, że Reus śpi, więc zachowywałam się jak najciszej mogłam. Jakie było moje zdziwienie, gdy poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę. Nie była to obca ręka. Był to Marco...
-Wiktoria...-powiedział i po sekundzie zapalił światło.-Martwiłem się...
-Marco...-szepnęłam na jego widok i po prostu wtuliłam się w jego ciało. Brakowało mi tego. Brakowało mi jego osoby, jego obecności, zapachu i zwyczajnie tego poczucia, że to właśnie on jest obok mnie. Mimo to, czułam się okropnie. Zraniłam go tym pocałunkiem. Bardzo żałuję, chociaż wiem, że moje słowa na ten moment są puste. Bo co mogą zdziałać? Nic. Zrobiłam i powinnam zapłacić za ten błąd.-Przepraszam cię...-mówiłam ciągle przytulona do Niemca. Zostawiłam blondyna w stanie po alkoholowym, ale teraz wydaje się być trzeźwiejszy. Jakby ta sytuacja przywróciła go na nogi.-Przepraszam za wszystko...-nie wiedziałam nawet kiedy moje oczu zrobiły się wilgotne i po chwili wyleciał z nich słony płyn.
-Ja też cię kochanie przepraszam...-usłyszałam jego zachrypnięty głos.-Sam zachowałem się nie lepiej. Nie miałem prawa wymagać od ciebie zbliżenia. Nie miałem prawa mówić ci takich przykrych rzeczy, wiedząc po jakich problemach jesteś.-tłumaczył się i odruchowo przyciągnął moje ciało bliżej swojego.-Nie płacz...-uspokajał mnie.-Nie płacz... nie lubię, gdy to robisz i do tego przeze mnie.
-Nie płaczę przez ciebie...-odpowiedziałam, ale dobrze wiem, że nie mogłam powiedzieć mu całej prawdy. A przynajmniej nie teraz.-Marco... nie przepraszaj mnie za te słowa.-odparłam i popatrzałam w jego tęczówki.-Powiedziałeś prawdę, którą już dawno powinnam usłyszeć.
-Choć, usiądziemy i porozmawiamy.-zaproponował, a ja skinęłam tylko twierdząco głową i oboje skierowaliśmy się na brzeg łóżka. Usiedliśmy i od razu Reus złapał mnie za rękę, mocno ściskając ją.
-To, co powiedziałeś... było prawdą, Marco. Miałeś rację. Cały czas zwalam winę na wszystko inne, tylko nie na mnie. Ania była dla mnie bardzo ważną osobą, ale moja rozpacz nie przywróci jej życia.-mówiłam i wytarłam łzy z policzków, bo już się uspokoiłam. Piłkarz zauważył ten ruch i mi pomógł.-Gadałam z Robertem. Taka rozmowa pomogła nam obojga, bo każde z nas przeżywa jej brak. Zrozumiałam, że muszę być silna, bo mam dla kogo.-wtedy ponownie spojrzałam się w jego oczy. Dwudziestopięciolatek uśmiechnął się lekko do mnie i postanowił ponownie mnie przytulić. Byłam bardzo blisko jego serca, które spokojnie biło. On sam natomiast, zatopił się w moich włosach, które prawdopodobnie nie wyglądały za najlepiej, przez to, że byłam na dworze i co tam robiłam.
-Jesteś dzielna, Wiki...-zaczął cicho, ciągle pozostając w tej samej pozycji.-Przeżyłaś bardzo wiele ciężkich chwil, a mimo to się trzymasz. Nie jesteś słaba. Każdy ma w życiu gorsze chwile. To, co powiedziałem....-wtedy postanowił porozmawiać ze mną patrząc się na siebie nawzajem. Zmieniając pozycję pocałował mnie w czoło, a potem dłońmi złapał za moją twarz i pocałował mnie delikatnie. To było to. Tutaj czułam się przyjemnie i po prostu za jego ruchem, zwykłym ruchem, czuję motylki w brzuchu, które próbują się wydostać. To nie to samo co z Götze, ale ja w ogóle nie powinnam porównywać tego, a już tym bardziej mieć, co porównywać. Było mi głupio i wstyd. Zachowałam się okropnie w stosunku do mojego narzeczonego.-... nie mam pojęcia dlaczego to usłyszałaś i w dodatku z moich ust. Jest mi wstyd. Wstyd za te słowa i za to, co chciałem na ciebie wymusić.-spuścił głowę. Rzeczywiście bardzo żałował swojego zachowania. Chciałam dodać mu otuchy, więc zmusiłam go by zerknął na mnie. Złapałam za jego twarz oboma rękoma, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały uśmiechnęłam się do niego i sama pocałowałam. Było to wspaniałe. Mimo, że jesteśmy już długi czas ze sobą, to i tak każdy kolejny pocałunek jest dla nas nowym doświadczeniem, z którego uwielbiamy korzystać.
-Nie myślmy już o tym co było.-stwierdziłam.-Zapomnijmy o tym.
-Prawda jest taka, że próbuje ci wmówić byś się ogarnęła, ale ja sam jestem w nie lepszej sytuacji. Trzymasz się Wiki lepiej ode mnie. Ja już nie wyrabiam. Znałem Anię tak długo i nie mogę ciągle uwierzyć, że jej nie ma. Nie będzie już tych jej rad, jej uśmiechu... Brakuje mi jej...
-Przejdziemy przez to razem...-wypowiedziałam, a nasze ciała po raz kolejny, znalazły się blisko siebie. Reus głaskał mnie po włosach, po plecach. Byłam ciągle blisko niego. Może to jest dobry moment? Może warto mu teraz o tym powiedzieć?-Marco...-zawołałam go cicho, a on w odpowiedzi zamruczał. Wtedy głośno westchnęłam i przygotowywałam się moralnie do wyznania prawdy.-...kocham cię bardzo i jesteś najlepszym, co mogło mnie spotkać.-głupia! Wiedziałam! To było oczywiste, że nie dam rady tego zrobić! Czego ja się spodziewałam? Nie mogę, po prostu jest to dla mnie za trudne, by wyznać mu taką rzecz, jaką zrobiłam. Może właśnie... tak będzie lepiej?Zostanie to między mną a Mario i zabierzemy tę tajemnice do grobu? Chore, ale boję się. Boję się jaka będzie reakcja blondyna. Nie chcę by cierpiał przeze mnie. Nie chcę tego... Postaram się zapomnieć.
-Też cię kocham i też jesteś dla mnie najważniejsza.-odpowiedział i pocałował mnie w czoło.-Chodźmy już spać, co?-zaproponował, a ja przystałam na jego propozycję.
-Dobrze, ale muszę się jeszcze umyć.-stwierdziłam, rozluźniając lekko uścisk i podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Rano się umyjesz.-odparł.-A teraz przebieraj się wskakuj do łóżka.-w sumie? Czemu nie? Podeszłam do swojej walizki i wyjęłam z niej piżamę, którą była zwyczajnie koszulka Reusa. Zdjęłam swoje stare ciuchy i położyłam je na bok, a potem narzuciłam na siebie bluzkę, która była kilka razy większa ode mnie.
-Ślicznie ci w niej.-skomplementował mnie, a ja natomiast zaśmiałam się lekko i po chwili leżałam wtulona w tors blondyna. Przytulił mnie mocno i szepnął do ucha:
-Kolorowych snów o mnie. Dobranoc.-pocałował szybko w policzek, a ja na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Dobranoc.-odpowiedziałam i zmęczona dzisiejszymi wrażeniami, zasnęłam szybko.

Pod wpływem różnych, dziecięcych odgłosów zaczęłam się przebudzać. Otworzyłam powoli zmęczone oczy i pierwsze, co zobaczyłam, to mała Sara, która stała tuż przy moim łóżku. Uśmiechnęłam się od razu na jej widok. Potem do moich oczu doszedł obraz Oliwki, która bawiła się przy mojej torbie zabawkami.
-Cześć dziewczynki.-powiedziałam cicho.
-Ceść!-odpowiedziała.-Mogę poleżeć z tobą?-zapytała wraz ze swoim urokiem osobistym, więc jak mogłam się nie zgodzić. Tylko żebyśmy nie obudziły Marco. Odwróciłam się więc do mojego narzeczonego, ale jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jestem sama. Najwidoczniej musiał wstać wcześniej. Złapałam za telefon, który był pod poduszką i zobaczyłam, że jest 9.49. Byłam zła na siebie, bo pewnie wszyscy już powstawali, a tylko ja siedzę pod kołdrą i się wyleguję. Powinnam wstać i pomóc innym w przygotowywaniu śniadania.
-Wskakuj, ale tylko chwilę leżymy, bo zaraz musimy zejść na śniadanie.-uprzedziłam dziewczynkę, a ta bez żadnych "ale" się zgodziła i wskoczyła do mnie. Mała Błaszczykowska, która zauważyła, co wyprawia jej koleżanka, podbiegła do nas i również wdrapała się na moje łóżko. Zaczęłyśmy, więc sobie odpoczywać, a przy tym rozmawiać. Wypytałam małe i spytałam się, co robi reszta i wywnioskowałam, że na moje szczęście, wszyscy powstawali dość niedawno. Pewnie każdy odpoczywał po podróży i zmianie czasowej. Gdy na moim iPhonie, czas wynosił 10.00 musiałam pożegnać się z ciepłym łożem i udać się do łazienki, wziąć prysznic, bo wczoraj nie wzięłam. Powiedziałam dziewczynkom, żeby grzecznie bawiły się w pokoju, a ja zaraz przyjdę. Złapałam za nowe ubrania i moją kosmetyczkę, a po kilku minutach byłam już pod prysznicem, z którego leciała chłodna woda. Tego było mi trzeba. Wzięłam przygotowane ciuchy i bieliznę. Potem umyłam zęby i zajęłam się wszystkimi innymi porannymi czynnościami. Po 30 minutach, wychodziłam odświeżona, a swoje włosy postanowiłam rozpuścić. Weszłam do pokoju i zastałam w nim ten sam widok, co poprzednio. Dziewczynki są naprawdę zawsze bardzo grzeczne. Posłuchały mnie, więc w nagrodę pobawiłam się z nimi chwilę. Nagle do pokoju weszła Ewa.
-Proszę! Znalazły się zguby!-krzyknęła uśmiechnięta. Oliwka i Sara nawet nie zwróciły na nią uwagi, tylko poważnie konwersowały ze mną na temat tego, jak powinny ubrać swoją lalkę na bal. Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam w stronę Polki, która powoli zaczęła się do mnie zbliżać.-Wybacz, jeżeli ci przeszkodziły.
-Daj spokój. Gdyby nie o on, to pewnie bym jeszcze spała.-odparłam nie tracąc uśmiechu z ust.
-Przepraszam za nie. Zajęłyśmy się śniadaniem, a je pozostawiłyśmy wolne losowi. Nie sądziłyśmy, że zajdą aż tutaj do pokoi.-opowiedziała.
-Nic się nie stało. Pamiętaj, że to sama przyjemność się nimi zajmować.-oznajmiłam.
-Choć, zejdziemy już na dól, bo chyba Ann z Łukaszem i Kubą wróciła z zakupów.-powiedziała, gdy usłyszałam trzask drzwiami.
-Kuba i Łukasz?-zdziwiłam się.-A nie miałyśmy czasem tylko my chodzić do sklepu?
-Miałyśmy, ale Robert powiedział, żebyśmy nie przejmowali się tak tą anonimowością i zaczęli żyć.-wyjaśniła.-Spodobało mi się to jak powiedział. Widać, że zależy mu na tym, by żyć na nowo. Przestać pogrążać się w żałobie. To tak, jakby chciał walczyć.-mówiła, a ja tylko nasłuchiwałam się jej słowom i co jakiś czas potakiwałam.-W ogóle ciekawe o której wczoraj wrócił?-pytała jakby siebie.
-Pewnie późno.-stwierdziłam.-Idziemy na dół?-zapytałam Piszczkowej, a ona od razu się zgodziła i złapała Sarę za rękę, a ja wzięłam do siebie Oliwkę i zeszłam razem z nią. Na dole było słychać głosy reszty domowników. Gdy stąpałam na ostatnim schodku, zauważyłam Reusa, który wchodził drzwiami z Robertem. Byli mokrzy, więc łatwo można było się domyśleć, że byli popływać. Jak tylko mnie zobaczył, od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech. U mnie było podobnie.
-Dzień dobry!-powiedział i ukazał ten swój charakterystyczny uśmiech, który w pewnych momentach rozkładał mnie na kilka kawałków.
-Cześć.-odpowiedziałam również się uśmiechając.
-Dlacego Marco jest mokry, Wiki?-zapytała ciekawska córka Kuby, która wcześniej cały czas, bacznie obserwowała Reusa.
-Nie wiem, skarbie, więc niech nam tu się Marco spowiada.-skierowałam do niej i puściłam oczko do blondyna.
-Właśnie!-krzyknęła, a przy tym śmiesznie gestykulowała rączkami.-Musisz nam powiedzieć!
-Wiesz Oliwka, poszedłem wraz z wujkiem Robertem popływać i gdy tak sobie pływaliśmy, zaatakował nas wieeelki rekin. Musieliśmy z nim walczyć.-opowiadał, a wszyscy uważnie mu się przyglądali.
-I wygraliście?-mała dziewczynka zaciekawiła się zmyślonymi opowieściami Niemca.
-Tak, ale mało brakowało, a byśmy zostali pożarci przez niego. Wujka Roberta, to złapał nawet za nogę, ale gdyby nie ja, to by nie mógł już grać w piłkę.-taaa... Gdyby Reus nie został piłkarzem, to śmiało mógłby pisać książki. Swoim opowiadaniem rozbawił większość towarzystwa, a najbardziej zaciekawił najmłodszą część.
-A mój tata pewnie by sobie nie poradził.-skomentowała smutna Oliwka i bezradnie opuściła ręce, a wtedy całe towarzystwo wybuchło gromkim śmiechem. Nawet Kuba.
-Będziesz chciała nową zabawkę.-odpowiedział do córki Błaszczykowski, a my wycieraliśmy łzy, które nam poleciały przez śmiech.
Gdy już się wszyscy pośmialiśmy, Robert z Marco, poszli się przebrać w normalne ciuchy i zaraz mieli do nas dołączyć. Kuba z Agatą i Ewą zajęli się przygotowywaniem śniadania dla wszystkich, a Ann i ja zajęłyśmy się dziećmi Polaków. Potem dołączył do nas Łukasz i w trójkę bawiliśmy się w rożne zabawy wymyślane przez dzieciaki. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie ma z nami Mario. Zdziwiłam się, ale nie pytałam Ann. W sumie to nie wiem dlaczego. Po prostu, teraz dla mnie każdy wzmianka o Gotze, będzie się wydawała podejrzana. Ale i też nie chciałam rozmawiać z modelką o nim, bo nie chciałam czuć większych wyrzutów sumienia niż mam. Zerkam, co jakiś czas na nią i widzę z jakim oddaniem bawi się z małą Leną. Będzie wspaniałą matką. Mam nadzieję tylko, że nie zniszczyłam jej rodziny.
Nagle usłyszałyśmy śmiechy chłopaków. Słyszałam głos Marco, Lewego, ale i też... Mario? Tak, to był on. To jego głos. Utwierdził mnie w przekonaniu jego obraz. Był uśmiechnięty. Rozmawiał sobie normalnie z Reusem, jakby nic się nie stało. Naprawdę jest aż takim dobrym aktorem? W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiech od razu znikł. Jego twarz przybrała neutralny charakter. Stał chwilę i mi się przyglądał. Na szczęście nikt tego nie zauważył. Po kilku sekundach, coś przywróciło go na ziemię i ruszył w moim kierunku. Podszedł najpierw do Ann i przywitał się z nią całusem w usta.
-Cześć skarbie.-powiedział.
-Cześć, cześć.-uśmiechnęła się. Niemka jest w nim szalenie zakochana i jego obecność, zawsze wywołuje u niej uśmiech. Ah... Wiki... dlaczego to jemu nie strzeliłaś w twarz w odpowiednim momencie? Chyba pomyliły ci się osoby...-Pospałeś sobie dzisiaj.-zagadała.
-Tak się kończą wieczorne spacery.-odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. Poczułam się dziwnie. Jakby to na mnie teraz zrzucił całą winę. Po tym stwierdzeniu, tylko zmierzyłam go spojrzeniem i powróciłam do zabawy z Sarą. Na moje szczęście, Agata powiadomiła, że śniadanie jest już gotowe. Wstałam i złapałam malutką za rączkę i obie poszłyśmy do stołu. Po drodze, dołączył do nas Marco i objął mnie w talii i razem poszliśmy do wielkiego stołu. Zasiedliśmy i zaczęliśmy smakować się przekąskami. Było tam wszystko. Bułki i chleb każdego rodzaju. Różne masła, dżemy, nutella. Owoce, płatki zbożowe, tosty. Wszystko. Ja stawiłam na płatki z zimnym mlekiem oraz herbatę, a do tego dołożyłam sobie dwa kawałki arbuza. Reus, jak na Niemca przystało... kanapki z nutellą.
Skończyliśmy jeść po około 40 minutach. Rozmawiało nam się tak przyjemnie, że straciliśmy poczucie czasu, a tym bardziej, że podczas śniadania dowiedzieliśmy się, że idziemy dzisiaj na wycieczkę do miasta. Zaczęliśmy wszyscy sprzątać po jedzeniu, a gdy udało nam się, mieliśmy po prostu udać się i spakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Marco nawet, oprócz telefonu i portfela, który schował u mnie w torebce, nie brał nic więcej. A nie, wziął jeszcze okulary. Wyszliśmy z domu i stanęliśmy przy samochodach, kiedy przypomniało mi się, że też powinnam wziąć ze sobą ten sam dodatek, co Reus. Powiadomiłam, że za chwilę wrócę i pognałam do pokoju. Z torby wyciągnęłam potrzebną rzecz i już miałam wstawać, gdy nagle, będąc odwrócona, usłyszałam go.
-Tak to ma teraz wyglądać?-zapytał, a ja powoli się obracałam. W końcu popatrzeliśmy sobie w oczy.-Będziemy się unikać i udawać, że nic się nie stało?
-A ma być niby jak dawniej? Ja nie wiem, czy po tym wszystkim będę potrafiła z tobą pogadać.-odparłam, marszcząc czoło.
-Kiedy się pocałowaliśmy wcześniej, potrafiłaś zapomnieć, a teraz?-podchodził do mnie bliżej.
-Wtedy Mario, żadne z nas nie miało partnera. Zdradziliśmy ich. Nie dociera to do ciebie?
-Dociera, ale cholera... zapomnijmy o tym, tak? Żałuję i to bardzo, ale nie mogłem się po prostu oprzeć. Tak jak wtedy...
-To może przestańmy się zadawać, byś nie ulegał pokusom.-syknęłam, bo zdenerwowało mnie gadanie Mario.
-Wiki, daj spokój.-spanikował lekko.-To, to wszystko. Moje uczucia się zmieniły. Pamiętasz, jak u Reusa rozmawialiśmy? Powiedziałaś, że też czasami nie możesz się oprzeć. U mnie to po prostu pozostało z pierwszego zauroczenia do ciebie.-wyznał. Zdziwiłam się. Mario nigdy nie powiedział mi o tym tak w prost. Wiedziałam, podejrzewałam, ale nie miałam dowodów. Teraz moim dowodem jest sam Götze.
-To było kiedyś, Mario. Kocham Marco i tylko go. Ty jesteś dla mnie jak brat, ale to nie może zajść za daleko i w tym problem, że wczoraj przerwaliśmy pewną granicę.-wyjaśniłam swoje zdanie.
-I to się już nie powtórzy.
-Mario, to nigdy nie miało się prawa powtórzy! Ranimy swoich bliskich! Nie widzisz tego?-podniosłam głos.
-Dlaczego mam wrażenie, że chcesz zerwać kontakt?
-Nie chcę, ale czasami musimy robić coś wbrew sobie.-opuściłam głowę i mówiąc to ściszyłam głos. Bruneta zamurowało. Nie spodziewał się takich słów ode mnie, ale powiedziałam to, co leżało mi na sercu.
-Czyli od dzisiaj się nie znamy?-zapytał zdenerwowany.
-Może na razie przestańmy się spotykać, a potem zobaczymy... Nie wchodźmy sobie w drogę. Tak będzie lepiej. Może twoje uczucia względem mnie się wyzerują. Postarajmy się też o tym zapomnieć i nie mówmy nic ani Marco, ani Ann.-sądziłam, że to będzie najlepsze wyjście. Mario spędzi więcej czasu z Niemką i zrozumie, że uczucie do mnie musi zniknąć natychmiast i wyzerować się. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. I tak ma pozostać. Nie obwiniam oczywiście tutaj Mario, bo najwyraźniej pokusa u mnie też była silniejsza, ale skoro u piłkarza pozostały jeszcze jakieś uczucia, to niech lepiej je wymaże doszczętnie, bo nie chce być powodem rozpadu rodziny.
Gdy, powiedziałam, co miałam powiedzieć, wyszłam po prostu z pokoju, zostawiając go. Było mi przykro. Było mi żal Mario, ale czasami trzeba być twardym. Trzeba umieć powiedzieć, co się myśli. Czyżby powraca stara Wiktoria? Ta, która była zawsze silna?
-No nareszcie?-rzekł mój narzeczony, gdy tylko mnie zobaczył.-Co ty produkowałaś te okulary?-zaśmiał się, a ja tylko odpowiedziałam mu uśmiechem.
-Nie widziałaś może Mario?-zapytała Ann.
-Tak, już idzie.-odparłam, a po chwili wszyscy zobaczyli zawodnika BVB. Wsiedliśmy do samochodów i na moje nieszczęście siedziałam razem z Mario w samochodzie. Chociaż tyle, że siedział z przodu i prowadził. Ja oparłam się o okno i zaczęłam myśleć. Nie wiedzieć czemu wspomniałam, tę sytuację, jak pocałowaliśmy się. To wszystko wróciło, a poczucie winy się zwiększyło.

-Nie mam nikogo...
-Wiki! Nie mów tak. Masz i to masz wiele osób.-pocieszał mnie.-W szczególności masz mnie.-po tych słowach popatrzał mi w oczy. Nasze twarze dzieliły milimetry. Jego usta były coraz bliżej moich. Wiedziałam co chce zrobić, ale nie chciałam tego przerwać. Nie czułam do niego miłości takiej, jak kiedyś do Rafała, ale pociągał mnie, a ja nie potrafiłam się jemu oprzeć. Tak, pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam. Mario zaczął mnie całować najpierw delikatnie, potem zaczął być już pewny. W sumie ja też. Założyłam ręce na jego szyi, a on trzymał mnie w biodrach. Położyłam się na łóżku, a piłkarz na mnie. Nie myślałam o niczym w tym momencie. Liczyła się tylko ta chwila i to, co oboje razem robimy. Podobało mi się to i to bardzo. Mam nadzieję, że piłkarzowi również to się podobało, ale ktoś musiał to w końcu przerwać. Nie miałam najmniejszego zamiaru być tą osobą, więc jeszcze bardziej pochłaniałam się jego ustom. Trwaliśmy tak chyba z 10 minut, gdzie nagle zauważyłam, że byłam ubrana tylko w większą czarną koszulkę oraz bieliznę. Kiedy poczułam, że chłopak jeździ ręką po moim udzie uznałam, że to może zajść za daleko. Postanowiłam w końcu oderwać się od niego. Kiedy to zrobiłam, ponownie zapatrzyłam się w jego oczy.

Wycieczka jaką zorganizowali nam Kuba z Agatą była świetna i każdy dobrze się bawił. Nawet ja zapomniałam o tym przykrym incydencie. Na początku, zaczęliśmy zwiedzać miasto. Poszliśmy do starożytnego amfiteatru. Zwiedziliśmy różne stare budynki i kościoły, a co najlepsze dla dziewczyn - poszłyśmy na zakupy. Następnie wybraliśmy się do wypożyczalni łodzi i wypożyczyliśmy odpowiedniej wielkości i pływaliśmy przez około 3 godziny. Tam leżakowaliśmy, opalaliśmy się i nawet skakaliśmy do wody. Mieliśmy też możliwość zjedzenia tam obiadokolacji. Około godziny 17 wróciliśmy z powrotem do portu, ale postanowiliśmy wybrać się jeszcze na dwie godzinki na plażę. Odpoczęłam i to bardzo. Mario nie odzywał się do mnie całą drogę, ale właśnie o to mi chodziło. Był cały czas blisko Ann. I dobrze. 
Przed 19, byliśmy już wszyscy w domu. Byliśmy jednocześnie bardzo zrelaksowani, ale z drugiej strony bardzo zmęczeni. Ociągaliśmy się przy samochodach i nikt nie chciał iść pierwszy do domu, więc postanowiłam, że ja będę tą osobą. Zaraz za mną doczłapał się Marco. Weszliśmy do pokoju, a ja zawiadomiłam go, że idę do łazienki. Powiedział tylko zwykle "dobra" i walną się na łóżko. Po dosłownie 5 minutach już wyszłam i pierwsze, co zrobiłam to poszłam do naszego pokoju, ale nie było w nim piłkarza. Zdziwiłam się, bo nie słyszałam, żeby wychodził. Spojrzałam na łóżko i w oczy rzuciła mi się średniej wielkości karteczka, na której było coś napisane. Zmarszczyłam brwi i złapałam ją do ręki.
"Wiem kochanie, że jesteś zmęczona, ale to nie koniec atrakcji dla ciebie. Przygotuj się na interesujący wieczór i ubierz, proszę tę sukienkę ode mnie. 
Całuję. Twój Marco ♥"
Bardzo dawno ktoś wywołał u mnie takie zdziwienie. Interesujący wieczór? Sukienka? Co on kombinuje? I skąd niby mam wziąć tę sukienkę, co dostałam od niego na święta, jak jej nie spakowałam? Nagle rozejrzałam się po pokoju i po raz kolejny myślałam, że mi oczy wyjdą. Była tam. Powieszona na szafie. Zupełnie, jakby nigdy nic. Podeszłam do niej i musiałam dotknąć ją, bo nie wierzyłam. Wtedy do pokoju wparowały Agata, Ewa i Ann. One wiedziały o wszystkim? 
-Dobra, co tu jest grane?-zapytałam poważnie, ale one tylko zachichotały. 
-Nic, kochana nic.-odpowiedziała Polka o jasnych włosach.
-Ale teraz idziesz do łazienki, bierzesz prysznic i widzimy cię tu za chwilę.-rozkazały, a ja nie mogłam nic zrobić, tylko posłuchać się ich. Weszłam do pomieszczenia z prysznicem i zaczęłam zmywać z siebie pot z całego, męczącego dnia. Umyłam włosy i szybko je wysuszyłam, a potem w śnieżnobiałym szlafroku wyszłam do dziewczyn, ubrana pod spodem tylko w koronkową, białą bieliznę.
-Siadaj. Ja się zajmę włosami, a wy makijażem.-rozkazała Brömmel. Nie wierzyłam, co oni kombinują. Byłam zdziwiona, ale i też podekscytowana, bo czułam, że dzisiejszy wieczór będzie bardzo, bardzo wyjątkowy.
Dziewczyny, tak jak powiedziały, zajęły się robieniem makijażu oraz odpowiednim ułożeniem włosów. Z natury mam je prawie idealnie proste, ale często, gdy gdzieś wychodzę podkręcam je, co u mnie robi  się to dość szybko. Modelka również postanowiła mi ułożyć je w podobny sposób. Złapała za prostownicę i zaczęła je układać w taki sposób, że po paru minutach miałam lekkie loki na całej głowie. Polki, robiące makijaż nie przesadzały. Zrobiły mi go bardzo delikatnie, przez co nie zabierały naturalności.
Gdy uznały, że wyglądam już dobrze, pozwoliły mi ubrać sukienkę. Dały mi wysokie, białe buty na szpilkach z odsłoniętymi palcami. Nie zapomniały naturalnie o dodatkach. Na moim palcu błyszczał pierścionek od Marco, który towarzyszył mi przez cały ostatni czas. Postanowiły, że moją rękę będzie zdobiła złota bransoletka, którą dostałam kiedyś od mamy na urodziny.
-Wyglądasz ślicznie.-komplementowały, gdy już byłam gotowa, a ja przyglądałam się w lustrze. Rzeczywiście, nie było najgorzej.
-Marco będzie zachwycony.-dodały, a ja, gdy usłyszałam jego imię od razu się odwróciłam w ich stronę.
-Wy wiecie, co on kombinuje?-zapytałam, ale i tak widziałam, że nie doczekam się odpowiedzi. Za Chiny by mi nie powiedziały, nawet gdybym je torturowała.
-Może tak, może nie. Ale za niedługo się wszystkiego dowiesz, więc zapraszam panią. Już ktoś na ciebie czeka.-dodała tajemniczo żona Błaszczykowskiego i łapiąc mnie za rękę, poprowadziła na dół. Szłam zdziwiona, ale i jednocześnie zainteresowana, co wydarzy się dalej. Schodząc po schodach, myślałam, co mnie jeszcze czeka i gdzie zawiezie mnie Marco, bo przecież byłam prawie pewna, że to on stoi na dole, wcale nie lepiej wystrojony ode mnie i za chwilę pokaże mi ten swój charakterystyczny uśmiech, a potem porwie mnie gdzieś daleko.
Wyszłyśmy z domu i po raz któryś dzisiejszego dnia nie wiedziałam, co mam powiedzieć. To nie był Marco. To nie on stał  obok pięknego samochodu, tylko jakiś obcy facet również nienagannie ubrany. Jak mnie zobaczył, to uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej oraz otworzył drzwi do samochodu, do tylnych siedzeń. Przystanęłam i patrzałam się na tego kolesia jak na wariata. Zerknęłam wtedy na dziewczyny, u których malował się uśmiech.
-To wtedy miłej zabawy, Wiki.-powiedziały i wskazały głową bym wsiadła do auta. Nic nie rozumiałam. Nie wiedziała, co mam powiedzieć i czy wsiąść, ale w sumie... Skoro to wszystko wymyślił Reus, to wiedziałam, że czeka mnie dzisiaj chyba niezła przygoda. Westchnęłam głośno i wsiadłam. Przyjaciółki machały do mnie, a ja im tylko szybko odmachałam. Kierowca, był młodym mężczyzną o ciemnych włosach z dobrze opaloną skórą. Na 100 procent był mieszkańcem Puli. Tylko jak Marco go ogarnął? Jadąc próbowałam swoim angielskim wyciągnąć coś od niego, ale milczał jak grób. Właśnie wtedy dotarła do mnie pewna rzecz. Nie mam ze sobą nic! Ani telefonu, portfelu. Niczego! To było wszystko zaplanowane z dokładnością. Przeklęty Reus.
Po 10 minutach, jeździliśmy już drogami w mieście. Byliśmy właśnie na bardzo ruchliwej ulicy z wieloma sklepani po bokach. Rozglądałam się dookoła, w sumie nie wiem dlaczego. Może myślałam, że zobaczę gdzieś blondyna. Po minucie, chłopak parkował już na jednym z parkingu obok drogi. Rozejrzałam się i nie widziałam nigdzie Marco. Chorwat odwrócił się i uśmiechnął do mnie, mówiąc:
-Jesteśmy na miejscu.-powiedział i wysiadł z samochodu, a potem podszedł do moich drzwi, które mi otworzył.
-Gdzie jest Marco?-zapytałam, bo to było oczywiste, że on go zna.
-Wkrótce się spotkacie, a to dla ciebie.-podał mi złożoną karteczkę. Moje zszokowanie całą tą sprawą bywało coraz większe. Niepewnie wzięłam ją od niego, a ten od razu wziął moją prawą rękę i pocałował.-Miłego wieczoru Wiktorio.-uśmiechnął się ponownie i zasiadł za kierownicą i odjechał. Zostałam sama w obcym mieście, bez telefonu. Super. Reus to ma chyba jednak poczucie humoru.
Nie pozostało mi nic innego, jak przeczytać tę wiadomość. Odwinęłam ją i zabrałam się za czytanie.
"Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie strasznie zła, że jesteś sama, ale zobaczymy się wkrótce.
Idź prosto :)"
Marco zna mnie jednak bardziej niż myślałam. To wszystko było bardzo dziwne, ale nie ukrywam, że mi się podobało. Ruszyłam, więc do przodu. Szłam i obserwowałam miasto, które żyło bardzo głośno. Gwar był aż zbyt głośny dla mnie. Było słychać też muzykę z okolicznych klubów, które znajdowały się na innych ulicach.
-Przepraszam?-usłyszałam nagle głos starszego pana, który pracował w kwiaciarni. Przystanęłam i popatrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.-Ty jesteś Wiktoria?-zapytał.
-Yy... tak. To ja.-odpowiedziałam nieśmiało się uśmiechając.
-Proszę, to dla ciebie.-podał mi białą różę. Była piękna. Zerkałam co chwilę, to na niego, to na kwiat. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej, dodając mi otuchy i wtedy wzięłam prezent do ręki.
-Dziękuję.-odpowiedziałam patrząc cały czas na roślinę.
-Nie dziękuj mi, tylko temu przystojnemu młodzieńcowi. Jeszcze nie wiedziałem, żeby ktoś mówił tak z zachwytem o drugiej osobie, będąc tak młodym.-opowiadał, a mi zrobiło się ogromnie miło na sercu. Jak nigdy.-A, zapomniałbym. Jest jeszcze dla ciebie...-nie kończył, bo szukał jej w kieszeni.
-Karteczka?-dopowiedziałam za niego.
-Tak i już ją mam.-podarował mi ją.
-Dziękuję.-powiedziałam do niego, a on obdarował mnie ponownie swoim uśmiechem.
-Nie dziękuj. Miłego wieczoru.-pożegnał się i zniknął za drzwiami swojej kwiaciarni, a ja tylko odwróciłam się o tworzyłam skrawek papieru.
"Jak rozmawiało się z Panem Ivanem? 
Nie masz ochoty się teraz trochę pobawić? 
Rozejrzyj się :)" 
-Pobawić?-śmiałam się w myślach, ale tak jak poprosił, rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam, że niedaleko, obok wejścia do parku znajduje się mały plac zabaw. Jest praktycznie pusty, bo jest już trochę późno, ale jest parę dzieci z rodzicami, co bawią się na karuzeli. Pomyślałam, że to tam powinnam się udać, więc pośpiesznie i z różą, ruszyłam w stronę placu zabaw. 
Gdy już się tam znalazłam, zastanawiałam się czy wejść do środka, czy poczekać, aż ktoś sam mnie znajdzie i da kolejną karteczkę. Postanowiłam, że jednak wejdę przez bramkę i zaraz znalazłam się na terenie bawialni. Weszłam i rozejrzałam się. Dostrzegłam młodych rodziców, co ze sobą rozmawiali i co chwila zerkali na rozbrykane rodzeństwo. Podeszłam niepewnie do nich i zapytałam:
-Przepraszam?-odezwałam się po angielsku, a oni popatrzeli od razy na mnie i od razu pojawił się u nich szczery uśmiech.-Nie wiedzieliście państwo może...-nie było dane mi dokończyć, bo prawdopodobnie ojciec dzieci krzyknął do nich coś w swoim ojczystym języku. Młoda kobieta nie przestawała się we mnie wpatrywać. Trochę mnie to krępowało, ale stwarzałam pozory i byłam dla niej miła. Dzieci podbiegły do mężczyzny, on powiedział im coś i w końcu one podeszły do mnie. Przykucnęłam, by być na ich poziomie. 
-Pan Marco kazał nam pani przekazać tego misia.-i wręczył mi małą, pluszową maskotkę. Była urocza i co najważniejsze, była odpowiednio tematycznie przypasowana do sytuacji i miejsca.
-Dziękuję.-odparłam i złapałam za zabawkę i w ramach podziękowania przytuliłam chłopca, a potem dziewczynkę. 
-Mamy jeszcze dla ciebie karteczkę.-dodała mała brunetka i podała mi papierek. Uśmiechnęłam się do niej dziękując.
-Mam nadzieję, że miło spędzisz wieczór.-odezwała się kobieta, która wcześniej wpatrywała się we mnie jak w obrazek.
-Już jest cudownie.-odpowiedziałam i wstałam na równe nogi. Podziękowałam wszystkim i wyszłam z placu zabaw. Stanęłam przed bramą i rozłożyłam kartkę.
"Jestem już blisko :) 
Widzisz drogę do parku?"
Czyli teraz park? Uwielbiam parki, a ten już mi się spodobał, bo kamienna droga prowadząca w nieznane spodobała mi. Ruszyłam i czekałam aż go zobaczę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio nie mogłam się tak doczekać spotkania z Marco. Kroczyłam i słyszałam tylko tupanie swoich obcasów. Już chciałam go spotkać. Bardzo. Chciałam się wtulić w niego i nigdy nie wypuścić się z jego objęć. 
Nagle zauważyłam jak na jednym z drzew wisi coś białego. Byłam prawie pewna, że to kolejna wiadomość od Marco. Podeszłam do niej szybciej i zdjęłam ją.
"Dobry wieczór, kochanie ♥"
Zmarszczyłam brwi i przyglądałam się jej. Gdy chciałam się rozejrzeć dookoła, poczułam jak ktoś zasłania mi oczy. Wiedziałam, że to on. To był na pewno on. Czułam jego obecność. Te jego charakterystyczne perfumy z Hugo Bossa. Jego dotyk, pod którym się rozpływam.
-Znalazłaś mnie.-szepnął mi do ucha, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Tylko on tak potrafi zadziałać. Odłożyłam kwiat i misia na dół, a sama złapałam za jego dłonie i delikatnie ściągnęłam z moich oczu. Odwróciłam się i ujrzałam go. Miałam rację. Ubrany jak zwykle perfekcyjnie. Perfekcyjnie ułożone włosy. Czarna koszula z podwiniętymi rękawami, które odsłaniały jego tatuaże. I jeszcze ten zegarek, który mu kupiłam. Czarne, zwężane jeansy i trampki, które uwielbia ubierać. Perfekcyjny. 
Nie odpowiedziałam nic na jego stwierdzenie, tylko od razu mocno się w niego wtuliłam. Nie może do mnie dojść jeszcze, co on zrobił, a to dopiero początek. Nie mogę w to uwierzyć, jaką ja jestem szczęściarą. Jak oderwałam się od niego, blondyn złapał mnie za podbródek i zachłannie pocałował. Jakby nigdy tego wcześniej nie robił. 
-Znalazłam i nie wypuszczę na resztę wakacji.-skomentowała, jak się od siebie oderwaliśmy.
-Nie mam nawet najmniejszego zamiaru uciekać ci.-odparł rozbawiony.-A teraz chodź za mną.-powiedział i złapał mnie mocno za rękę, jakby to on się bał, że go zostawię. Wzięłam ze sobą odstawione rzeczy i ruszyliśmy. Szliśmy razem i całą drogę rozmawialiśmy. Marco wypytywał się z troską o moją drogę, czy nic się nie stało, czy nikt mnie nie zaczepiał? Cały on. Dowiedziałam się, że mimo wszystko dbał o mnie, choć nie było go obok, ale nie chciał jeszcze wyjaśniać wszystkiego, bo powiedział, że na to wszystko przyjdzie pora. 
Po chwili, piłkarz przystanął i stanął za mną.
-Wiem, że tego nie lubisz, ale mogę zasłonić ci oczy?-spytał.
-Dziś wyjątkowo możesz.-roześmiałam się, a pomocnik Borussii ze mną. Wyjął chustkę i zawiązał mi ją na oczy, ale tym razem był cały czas przede mną i mnie prowadził oraz rozmawiał. Pamiętał. Po bliżej nieokreślonym czasie, ale krótkim, przystanęliśmy. 
-Gotowa?-usłyszałam.
-Gotowa.-odpowiedziałam i wtedy Reus zdjął z moich oczu apaszkę. Gdy to zobaczyłam, zabrało mi dech w piersiach. Znaleźliśmy się na mini tarasie w tym parku z widokiem na morze. Dookoła drzewa, krzewy, ale i też świece. Pełno małych świec. W tym mały stolik zapełniony śródziemnomorskim jedzeniem oraz winem, które stało schładzane. Dwa krzesełka dla nas i my wraz z zachodem słońca. Tylko my. Nikt więcej. 
Odwróciłam się do swojego narzeczonego z otwartą buzią i po prostu się na niego rzuciłam.
-Jesteś najlepszy!-powiedziałam głośno. Piłkarz mnie lekko podniósł i okręcił dookoła. Cały czas podniesiona spojrzałam w jego oczy.
-Czyli się podoba?-bardziej stwierdził.
-Podoba? Tu jest pięknie. To, co zrobiłeś... wymyśliłeś... Nie wierzę. Ten wieczór był wspaniały, a on dopiero się zaczyna.
-Sam sobie bym nie poradził.-odpowiedział i postawił mnie na ziemię oraz poprowadził do stolika. Odsunął krzesełko i nalał nam po lampce czerwonego wina. Kwiat wsadził do wazonu, a pluszaka odłożył obok. Potem sam usiadł, obok mnie i złapał za rękę.-Cieszę się, że ci się podoba, bo planowałem to odkąd dowiedziałem się, że wyjeżdżamy.
-Jak to wszystko zaplanowałeś? Wziąłeś tych ludzi...-pytałam.
-Kuba i Agata mi pomogli. Tak naprawdę, to wszyscy byli w zaangażowani. Dziewczyny miały cię przystroić, a ja w tym czasie jeździłem z chłopakami i załatwiałem ludzi. Tutaj jest każdy miły i zna Kubę, więc nie było problemu. Ten kierowca, był też cały czas z tobą. Poprosiłem go by miał cię na oku, bo byłaś sama w mieście. Chodził za tobą, a dopiero w parku, jak nas zobaczył odszedł. Stolik przygotował Mario i Lewy.-oniemiałam. Miał to wszystko idealnie zaplanowane. Wszystko. Nie wierzę też, że wszyscy tak nam pomogli. Nawet Mario. Nie dociera, że mam takich ludzi u boku.
-Jesteście najlepsi, a ty przebiłeś już chyba wszystko.-skomentowałam i pocałowałam mężczyznę.
Czy ten wieczór można sobie lepiej wyobrazić. Ja i mężczyzna mojego życia. Siedzimy razem i po zjedzonej kolacji, siedzimy razem, przytuleni i patrzymy jak ostatnie promienie słońca znikają za horyzontem. Siedzimy i popijamy wino. Rozmawiamy, całujemy... Jest wspaniale.
-Powiem ci coś.-zawiadomił mnie cicho. Popatrzałam na niego, a on zerkał dalej na słońce.-Nie wiem, czy gdybym cię nie poznał, potrafiłbym zrobić coś takiego dla dziewczyny.-wyjawił, a na końcu zerknął na mnie.
-Jeżeli byś się zakochał, to na pewno byś zrobił.-odparłam i pogładziłam rękę jego policzek.
-Po akcji z tą dziewczyną, w Ahlen jak zwątpiłem w miłość...-wspominał. Widać, że było to dla niego trudne, a szczególnie po akcji z Carolin.
-Marco...-złapałam go za dłoń.-Nie wspominaj o tym. To już przeszłość.-powiedziałam.
-Wiem, ale należy umieć o tym rozmawiać. Wcześniej się bałem, ale teraz jest już lepiej. Musimy czasami zamknąć pewne rozdziały, ale to nie znaczy, że uda nam się je doszczętnie wymazać.-och... Marco... nie kopie się leżącego.
-Coś o tym wiem.-szepnęłam cicho, prawie niesłyszalnie.
-Żałuję jaki byłem. Wstydzę się tego, ale dzięki tobie... -ścisnął moją dłoń i zmusił bym wstała. Podeszliśmy do ogrodzenia w okół tarasu i staliśmy tak.-Nauczyłaś mnie kochać, Wiki.
-Ty też nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Dorosłam szybciej i tak naprawdę nauczyłam się dorośle kochać. To nie tylko spacerki, całuski i wyjścia do kina. To poważny etap w życiu.
-Właśnie...-podrapał się lekko po głowie.-Wiem, że moje oświadczyny nie były za najlepsze.-zaśmiał się.
-Marco...-również się rozbawiłam.-Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć. Najlepsze są spontaniczne decyzję. Ten dzień zapamiętam do końca życia.-wyznałam i zbliżyłam się do piłkarza, a on lekko musnął moje usta, by potem pogłębiać się w pocałunki. Jedną ręką złapał mnie za policzek, a drugą położył na moich udach, którą jechał coraz wyżej.
-Wyjdziesz za mnie?-zapytał, gdy przestał mnie całować. Popatrzałam na niego, jak na wariata.
-Słucham? Przecież już pytałeś się mnie o to i odpowiedź była pozytywna.
-Tak, ale teraz jest bardziej romantycznie.-odparł, a ja zaśmiałam się.-Po za tym, chcę wiedzieć, czy zrobiłabyś to drugi raz.
-Zrobiłabym. Nawet trzeci i czwarty raz.-odparłam i pocałowałam go w policzek. Nagle Marco wyciągnął z kieszeni pudełeczko, ale to było większe, więc nie ma tam pierścionka. Patrzałam na niego z zaciekawieniem. Po chwili wyjął z niego naszyjnik w kształcie serca. Zerknęłam na moment na firmę i wiedziałam, że wydał dużo. Zbyt dużo na ten prezent. Wiem, że dla niego pewnie i tak nie będzie różnicy, ale nie lubię takich sytuacji.
-Kochanie, to w ramach drugich oświadczyn.-uśmiechnął się po raz kolejny w ten sposób, że rozbroił mnie po raz milionowy. 
-Marco...-westchnęłam.-Wiem, że masz dużo pieniędzy i nie masz, co z nimi robić, ale proszę... nie lubię, gdy kupujesz mi prezenty za grube tysiące.-wyznałam.
-Wiki... daj spokój. Moja kasa i robię z nią co chce, a nie moja wina, że lubię kupować ci prezenty. Pomysł, że dałem za niego 5 euro na jakimś targu.-zażartował, a ja mu uległam. Poprosił bym się odwróciła i zapiął mi ten śliczny naszyjnik. Fakt, jest piękny.
Przez moment, gdy byłam odwrócona oglądałam biżuterie, a Marco objął mnie od tyłu i całował w szyję. Zna mój czuły punkt.
-"Dla najważniejszej osoby w moim życiu. Marco"-przeczytałam, co było napisanie na odwrocie. Popatrzałam tylko na niego, a on się zwyczajnie uśmiechnął. Objęłam go rękoma w okół szyi i ponownie zatopiłam się w jego ustach.
-Kocham cię.-powiedziałam pierwsza.
-Ja ciebie też kocham.-wypowiedział, gdy jego usta były cały czas blisko moich. Znowu zaczął mnie całować namiętnie. Gładził mnie rękoma po całym moich ciele, zaczynając od pleców, a kończąc na moich nogach. Z ust zjechał niżej i zaczął całować moją szyję. Znowu. Cicho jęknęłam, bo dobrze wiedział, że uwielbiam, gdy to robi. Jego ruchy, było coraz odważniejsze, a dłonie podchodziły coraz wyżej ud.
-Reus...-zaśmiałam się cicho.-Nie przesadzaj. Możemy dokończyć w domu, w łóżku.-mówiłam z uśmiechem na ustach.
-Dlaczego niby?-odpowiedział zdziwiony.-Jesteśmy młodzi! Korzystajmy.
-Przecież jesteśmy w miejscu publicznym. Ktoś nas może przyłapać.-broniłam swojej racji.
-Jesteśmy tu od dobrej godziny i ani żywej duszy.-argumentował.-Po za tym... nie wytrzymam już.-stwierdził i całując, pociągnął mnie do najbliższego drzewa. Przyparł mnie swoim ciałem do drzewa i zaczął zachłannie całować.
-Debil... niewyżyty debil...-skomentowałam i powoli oddawałam się przyjemnością. Piłkarz złapał mnie za pośladki i podciągnął do góry. Objęłam go swoimi nogami w okół bioder. Wbiłam się swoimi palcami w jego włosy i przez to pewnie zniszczyłam jego fryzurę. Chociaż mężczyzna się tym nie przejmował. Rozpiął swoje spodnie i własnymi rękoma pozbył się mojej bielizny. Szybkim ruchem połączył się ze mną. Z rozkoszy jęknęłam mu cicho do ust, a swoje paznokcie wbiłam w jego plecy, bo moje ręce zmieniły położenie.
Nie mam pojęcia ile tam jeszcze byliśmy. Po skończonych przyjemnościach, udaliśmy się jeszcze na spacer w okół plaży, a potem poszliśmy spacerkiem do domu. Tam też nie mogłam ulec mu. Ale co mogę zrobić, gdy już tak na mnie działa?


*******
Siedziałem przy oknie i spoglądałem na krajobraz. Wiki i Marco pewnie teraz spędzają ze sobą czas. Są szczęśliwi. Ah... Wiktoria ma rację. To nie powinno było mieć miejsca. Nie mogłem jej pocałować. To był błąd i żałuję. Ma też racje co do tego, że moje uczucia względem jej muszą się wyzerować. Jest dla mnie ważna i to bardzo, ale moimi pozostałościami po pierwszym zauroczeniu, niszczę jej związek i mój. Ale nie mogę mieszkać z nią w jednym mieście i jednocześnie ignorować, bo ranimy wtedy siebie. Jestem w kropce. Ale... chociaż jest jedno wyjście...
Złapałem za swój telefon i niepewnie wykręciłem numer. Zwlekałem, gdy słyszałem sygnał, ale uważałem to za słuszne. Sama Wiktoria powiedziała, że czasami musimy robić coś wbrew sobie. Po chwili czekania, usłyszałem głos mężczyzny.
-No proszę, proszę.-usłyszałem jego głos.-Kto to do mnie dzwoni?
-Cześć. Dzwonię, bo chciałem się spytać, czy twoje ostanie pytanie jest ciągle aktualne?
-Co się stało, że tak nagle zmieniasz zdanie? Jeszcze kilka dni temu nie chciałeś słyszeć o jakichkolwiek ofertach.
-Po prostu. Tak jakoś. 
-Dobrze, nie wnikam. Jakieś szczególne wymagania?
-Nie.-odparłem zwyczajnie.
-Jak coś załatwię, to odezwę się nawet jutro. Dobranoc.
-Dobranoc.-pożegnałem się. W tym samym momencie przyszła do pokoju Ann, która wróciła z łazienki. Podeszła do mnie i mnie objęła.
-Z kim rozmawiałeś, kochanie?-zaciekawiła się.
-Ann, musimy pogadać...
_________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ ♥

Witajcie kochane, ja dzisiaj szybko, zwięźle i na temat, bo dodaje i tak spóźniony rozdział :)
Chciałabym podziękować, za tak duży i pozytywny odzew w ostatnim poście na temat kontynuacji opowiadania. Jesteście wspaniałe i dziękuję za wszystkie miłe słowa ♥
Ale i tak przypominam, że kto jeszcze nie brał udziału w ankiecie, to niech zagłosuje!

Co do rozdziału, do za to, że jestem spóźniona daje nico dłuższy i chyba przyjemniejszy :)
Jestem nawet z niego zadowolona, ale proszę Was serdecznie o opinię :)

Czy tajemnica się nie wyda?
To koniec problemów Wiki i Marco?
Jak oceniacie niespodziankę Reusa?
Co kombinuje Mario?

10 komentarzy = następny rozdział! 
Dacie radę laski? 
Jasne, że tak ♥

ENJOY ♥

9 komentarzy:

  1. NO CUDO!!! GENIALNE!!! <333
    ZAKOCHAŁAM SIĘ! Oczywiście w tym rozdziale :*
    Marco jaki romantyk, hahaha :D
    Wydaje mi się, że Mario będzie chciał przejść do Bayernu, dobrze myślę? :)
    Aby ten pocałunek się nie wydał!!! Normalnie wtedy obiecuje, że zabije Mario. Jeszcze nie wiem jak, ale zabiję :P
    No to kochana wenyyy przede wszystkim <3
    Do następnego :* <3
    Zdradzisz mi jeszcze kiedy będzie kolejny? :*
    Buziaki i jeszcze raz, WWWEEENNNNYYYYYY <3

    +W wolnej chwili zapraszam do siebie :
    http://milosciniewybierasz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałabym widzieć, ale mam nadzieję, że szybko ❤️
      Dziękuję bardzo :*

      Usuń
  2. Gdy skończyłam czytać rozdział to wyszłam z miną :o i reakcją 'Wow!'. Brak mi słów żeby opisać ten rozdział...Po prostu piękny a zarazem smutny:( Mario...Co on kombinuje? Nie jestem z tego zadowolona... Coś mi śmierdzi transferem?:( Sama nie wiem ehh;/ A Marco? Brak słow po prostu genialnie!!!<3 Cąły rozdział siedziałam z miną :o Haha naprawdę :) Dodawaj szybko następny i czekam na nexta!;* A i zapraszam do siebie -http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/2015/07/rozdzia-13-w-ostatnie-dni-czerwca-kazdy.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no jak Mario ma zamiar gdzieś się przenieść to ZAMORDUJĘ!
    Marcooo jaki romantyk! <3
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju swietny.oplacalo sie tyle czekac.marco jest taki slodki ale ja na miejscu wiki nie moglabym przy nim udawac ze wszystko jest ok, wyrzuty sumienia by mnie zezarly

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana! Cudeńko!
    Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo jestem zadowolona z tego rozdziału! :)
    Jednak, mimo iż rozdział jest genialny to i tak jestem zdegustowana... :/ Nie rozdziałem, oczywiście, ale zachowaniem Wiktorii. Dlaczego nie powiedziała Reusowi prawdy? :/ Ona i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw. :(
    Sara i Oliwka są takie urocze... ^^
    Wiki odcięła się od Mario? Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale na pewno skutecznie. Czy mi się wydaje czy on odejdzie do Bayernu?
    A ten wieczór z Marco... Poezja! ❤ Postarał się chłopak, trzeba mu to przyznać. ^^
    Nie wiem czy tajemnica Mario i Wiki zostanie tylko między nimi, ale obu im życzę jak najlepiej. :))
    Czekam na kolejny! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Supeeeer! Po prostu super :D
    Szczerze? Jeden z najlepszych rozdziałow, jaki napisałaś! Od początku do końca :D
    Okropnie mi się podobała ta 'gra', którą Marco zorganizował dla Wiki. Na początku bałam się, że to jakaś ściema i ktoś chce zrobić jej krzywdę, ale jak przeczytałam, że wszystko było zaplanowane, to mi ulżyło :p Tak romantycznego Reusa jeszcze w tym opowiadaniu nie miałyśmy i świetnie, że się pojawił :D Powtórzę to pewnie milion razy, ale dla mnie genialne :D
    A co do incydentu pomiędzy Mario a Wiki... Myślę, że oboje źle postępują. Powinni spróbować sobie wybaczyć, bo zdają sobie sprawę, że to była chwila słabości. Wiktoria powinna też przyznać się przed Marco, bo skoro otwarcie rozmawia o tym z Götze, zawsze on albo Ann mogą coś usłyszeć... I wtedy byłby problem... Ach, no i Mario powinien jeszcze raz, poważnie i dokładnie przemyśleć swoją decyzję z tym telefonem do miasta, którego nazwy nawet nie napiszę (bo pewnie tam zadzwonił) :p Uciekanie od problemów nie pomoże!
    Cóż, czekam na następny z jeszcze większą niecierpliwością, niż dotychczas :) Więcej takich rozdziałów! *.* Pozdrawiam i uciekam szukać tej ankiety, bo chyba coś mnie ominęło ostatnio :( ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera! Mario żadnego Bayernu, żadnego transferu!!! Ehh, no można było się spodziewać czegoś takiego z jego strony.. Mam nadzieje, ze to jednak nie zmieni kontaktów między nim a jego przyjaciółmi, a co najważniejsze Ann! Ciekawa jestem, czy powie jej dlaczego tak nagle postanowił zmienić klub...
    Co do Marco, no to kurcze, niezły romantyk z niego, nie ma co! :D
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wpadłam przez przypadek, ale zostaję *o*
    Przeczytałam już wszystkie rozdziały i z niecierpliwością czekam na następny ;*
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń