środa, 26 listopada 2014

Rozdział 18

"CAŁY CZAS ROZMAWIAMY"


-Wchodź Mario!-usłyszałam jak drzwi się powoli otwierają, a ja dalej mówiłam nie patrząc i zakładając buty.-Dlaczego dzwoniłeś? Zawsze wparowywałeś krzycząc, że niejaki Götze wchodzi.-zaśmiałam się, ale nie usłyszałam odpowiedzi.-Co nic nie mówisz?-wreszcie popatrzałam na, jak mi się wydawało piłkarza, ale jakie było moje zdziwienie, gdy stał tam zupełnie ktoś inny. Osoba, której nie widziałam już jakiś czas, ale zupełnie się jej nie spodziewałam...
-Caro? Co ty tu robisz?-zdziwiłam się.
-Przeszkadzam?-zapytała.
-No właśnie zaraz będę wychodziła, ale jeżeli to coś ważnego to mam jeszcze chwilkę.-odparłam.
-Nie zajmę Ci dużo czasu. Przyszłam tu, bo chcę Ci coś po prostu powiedzieć.-oznajmiła.
-Dobrze...Chodź do salonu.-dodałam i pozwoliłam blondynce wejść głębiej pierwszej. Przez cały czas miałam w głowie pomysły co ona mogła tu chcieć. Czyżby dowiedziała się skądś, że jak i Marco jesteśmy razem? Tylko skąd? Przecież nawet Mario o tym nawet nie wie. Żadne gazety nie pisały jeszcze on nas, więc skąd? Może jednak przyszła ty w zupełnie innej sprawie tyle, że nie mam kompletnie pomysłu po co... W ogóle nie widziałam jej dawno. Ostatnio to było pierwszego dnia szkoły jak przyszła z Marco do pizzerii i zaczęła kłócić się z Ann.
Blondynka usiadła na sofie, a ja postanowiłam zrobić podobnie do niej.
-Więc...-zaczęłam.-Co chciałaś mi powiedzieć?
-Jesteś z Marco prawda?-bardziej stwierdziła niż spytała. Cholera, czyli wie. Moje najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Tylko skąd, skąd wie?
-Ja...-zwiesiłam się.-Skąd...?
-Dowiedziałam się przez przypadek, bo wczoraj byłam w parku i widziałam Ciebie z Marco.-odpowiedziała jakby za mnie.
-No to dobrze widziałaś.-oznajmiłam bez wyrazu twarzy, jednak zaraz potem dodałam trochę ostrzej.-Przyszłaś tutaj teraz i chcesz mi powiedzieć, że nie dasz za wygraną, i Marco będzie mimo wszystko Twój? Zapomnij! Rozumiem Cię, że jest Ci źle, ale ja kocham Marco. Jestem szczęśliwa i nie pozwolę Ci tego zniszczyć!-krzyknęłam na koniec. No, tak. Powróciła stara dobra Wiki. Carolinie była przez chwilę jakby oszołomiona tymi słowami.
-Dlaczego myślisz, że przyszłam tu po to?-zapytała po chwili.
-A nie?
-Nie.-odpowiedziała, co mnie trochę zdziwiło.-Przyszłam tu, by Ci pogratulować.-oznajmiła, a mnie po prostu zatkało. Pomyślałam o samych najgorszych rzeczach, a Caro tak po prostu przyszłam mi pogratulować tego, że związałam z jej byłym chłopakiem? Nie pasuję mi coś tutaj.
-Caro... Nie oszukujmy się. Powiedź po co tu przyszłaś, ale szybko, bo Mario będzie tu za chwilę.-stwierdziłam.
-Nie każę Ci byś mi uwierzyła. Chcę byś wiedziała, że nie mam do Ciebie żalu. Wiem, że jak ostatnio się widziałyśmy to zachowywałam się jak idiotka. Przepraszam Cię za teraz.-mówiła.-Jak się poznałyśmy to polubiłam Cię od razu i ostatnio doszłam do wniosku, że powinnam Cię przeprosić i wyjaśnić wszystko. Ty i Marco pasujecie do siebie. Kochacie się i dobrze. Dobrze, że Marco kogoś kocha, bo ze mną nie mógł doświadczyć tego uczucia. Życzę Wam szczęścia i  wszystkiego dobrego. Nie będę dla Was problemem.-powiedziała i wstała oraz od razu udała się do wyjścia. Ja przez chwile siedziałam i analizowałam słowa Caro. Może jednak mówi prawdę? Może jednak na prawdę nie ma złych zamiarów. W ostatniej chwili poderwałam się z miejsca i pobiegłam do blondynki, która właśnie otwierała drzwi.
-Caro!-krzyknęłam, a ona zatrzymała się. Podeszłam do niej i bez słowa się przytuliłam.-Przepraszam, że taka byłam dla Ciebie. Dziękuję za takie słowa. Nie jedna na twoim miejscu zamordowała by mnie od razu. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze. Mieszkasz dalej w Dortmundzie?
-Tak, ale za jakiś czas wyprowadzam się do Hamburga. Jednak będę przyjeżdżała do rodziców.-odpowiedziała.
-Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze. Mam tam dziadków, więc jest szansa na spotkanie.
-Na pewno.-uśmiechnęła się.-Muszę już iść Wiki. Do zobaczenia! A! Mogłabyś pozdrowić ode mnie Marco? Przeproś go jakbyś mogła. Wiem, że to ja powinnam zrobić, ale na razie nie jestem jeszcze gotowa. Zrobisz to dla mnie?-popatrzała w moją stronę.
-Jasne.-uśmiechnęłam się.
-To do zobaczenia!-krzyknęła i zaczęła się kierować w swoją stronę.
-Oh, Caro! Czekaj jeszcze!
-Tak?-odkrzyknęła.
-Na razie nic nie wiesz. To ma być niespodzianka!
-Spokojnie! Nikomu nie powiem.-dokrzyczała i już powoli odchodziła. Natomiast ja weszłam do domu. Nie jestem w 100% pewna, że to co Caroline powiedział to prawda, ale w sumie nie ma powodu by kłamać, ale nigdy nie wiadomo do czego może się posunąć kobieta, która kogoś kocha. Nagle moje przemyślenia przerwał nikt inny jak Götze.
-Zgadnij kto przyszedł!-wydarł się na cały dom. Czyli jak mówiłam. Cała dzielnica powinna wiedzieć jakiego mam gościa u siebie.
-Co się tak drzesz! Wiem, że to ty.-odparłam i podeszłam do niego oraz przywitałam się całusem w policzek.-To co idziemy?-zaproponowałam.
-Skąd wiesz gdzie się wybieramy? Skąd w ogóle wiedziałaś, że przyjdę po Ciebie?-zapytał, a ja musiałam improwizować.
-No, wiesz...Na mecz to normalne, że idę. Miałam jechać z Anią, ale ona mi mówi, że ty po mnie przyjedziesz. Nie wiem skąd, ale jak widać miała rację.
-No, tak. Dobra to zbieramy się.-klasnął w ręce, a ja ucieszyłam się, że można mu wcisnąć najtańszy kit, a on i tak to kupi. Zaśmiałam się w duchu, ale po chwili ogarnęłam, że skoro chłopaki grają mecz to dlaczego Mario nie jest z nimi?
-Ej, ale dlaczego ty nie jesteś z resztą drużyny? Nie śpieszy Ci się na własny mecz?!-zapytałam, gdy siedzieliśmy już w jego samochodzie. Na co on się tylko uśmiechnął.
-Nie gram w dzisiejszym meczy, bo dostałem lekkiej kontuzji. To nic takiego, wiec w następnym meczu powinienem grać.-oznajmił. Resztę drogi na stadion spędziliśmy na rozmowie o wszystkim i o niczym w sumie. O dziwo, Mario nic nie wspomniał o imprezie u Marco. Ciekawa jestem jak ma mi to powiedzieć. Wspomniał też o tym, że widział Caroline, którą widział na mojej i Marco dzielnicy. Gadał jak najęty o tym, że pewnie przyszła do Reusa i ma wielką nadzieję, że więcej przy Marco jej nie zobaczy. Nie dziwię się Mario, bo Caro bardzo namieszała i w pewnym sensie skłóciła tą dwójkę. Po jakimś czasie dojechaliśmy pod SIP i powolutku, tylnym wejściem weszliśmy na trybuny. Nasze miejsca były w loży VIP, gdzie siedziały partnerki piłkarzy i wszystkie inne ważne postacie. Wchodząc z Mario zauważyłam Marco, który siedział w raz Kuba i Nurim, którzy również mają kontuzje.
-Idziemy do chłopaków?-zapytał Mario, a ja popatrzałam w stronę, gdzie się właśnie znajdowali i udawałam, że analizuję kto tam siedzi.
-Ja tam nie idę.-zrobiłam kwaśną minę.
-Ponieważ...?
-Ponieważ siedzi tam Reus, a ja nie zamierzam być tam gdzie on.-oznajmiłam.
-Kiedy wy się w końcu dogadacie? Zaczyna mnie to już powoli irytować.-irytował się Mario.
-Jakoś mało mnie to interesuje.-odparłam i założyłam ręce na piersi.-Jak chcesz to idź se do nich, a ja idę do dziewczyn.-powiedziałam i odwróciłam się w stronę WAG's.
-Czekaj!-złapał mnie za rękę.-Po prostu obiecałaś mi coś. Miałaś z nim porozmawiać.-mówił z pretensjami.
-Wiem Mario, ale jeszcze nie teraz. Proszę...Daj mi czas.-poprosiłam.
-Dobrze.-westchnął, a ja postanowiłam iść usiąść tam, gdzie siedzą już Ania, Agata, Ewa, Riri, Lisa, Cathy i Sila. Nagle zauważyła, że Mario idzie za mną.
-Siadasz z nami?-zdziwiłam się.
-Muszę mieć Cię na oku.-mrugnął do mnie. Obydwoje przywitaliśmy się z dziewczynami i usiedliśmy wygodnie. Reszta kobiet trochę się zdziwiła, że Götze siada z nami, a nie idzie do chłopaków. Czekając na rozpoczęcie meczu w duchu byłam z siebie dumna i śmiało mogłabym zostać aktorką. świetnie udało mi się zdenerwować Mario. Jeszcze nie wiemy z Marco jak powiemy o tym reszcie, ale czuje, że wyjdzie to nam na prawdę fajnie.
Spojrzała na chwilę w stronę blondyna i tak się złożyło, że on też popatrzał na mnie. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie, ale tak by nikt po za nami tego nie zauważył. Po chwili czekania piłkarze zaczęli wychodzić na boisko.
-No chłopaki liczymy na zwycięstwo! Macie wygrać, bo impreza się nie uda.-myślałam w głębi, a za chwilę usłyszeliśmy pierwszy gwizdek.

Właśnie mecz dobiegł końca i niestety nie był dla nas za bardzo korzystny. Przegraliśmy i to 2:0. Widziałam jak chłopaki, którzy nie grali są strasznie zawiedzeni, ale to wiadome. Każdy kibic ma czasami ochotę wejść na boisko, a tym bardziej piłkarz. Już bałam się, że coś z tej imprezy nie wyjdzie, ale pisałam z Marco, bo rozmawiać raczej nie mogłam, i powiedział, że nic się nie zmieniło. Tylko, że ja jeszcze w pewnym sensie "nie wiem" nic o tej imprezie.
-Nie martw się.-pocieszałam Götze.-Następnym razem będzie lepiej.
-Wiem.-odparł i popatrzał na mnie.-Musi.
-Dobra! Koniec tego ociągania!-krzyknęłam do większości.-To jakie mamy plany na teraz?-zapytałam i zobaczyłam, że niektórzy mieli trochę zdezorientowanie miny, czyli nasz plan idzie w coraz lepszym kierunku.
-Chodź Wiki na bok, dobrze?-poprosił Mario.
-W porządku. Coś się stało?-"martwiłam się".
-Nie, ale... Chodzi o to, że mam propozycję dla Ciebie.
-Jaka?-podpytywałam.
-Pójdziesz ze mną na imprezę do Marco? PROSZĘ...-zrobił maślane oczka w moją stronę, a ja już chciałam wybuchnąć ogromnym śmiechem, ale musiałam się powstrzymać.
-Chyba śnisz...-zakpiłam.-Nie możesz iść z Ann?-no właśnie... Gdzie jest Ann?
-Też będzie, ale przyjedzie trochę później. No Wikuś zrobię wszystko obiecuję!
-Mario, zapomnij! Nie chcę tam iść!-odparłam, a ten debil zrobił coś czego bym się po nim nigdy nie spodziewała. Uklęknął przede mną i złapał się moich rąk.
-Kochana, najwspanialsza, najmądrzejsza, najlepsza przyjaciółko Wiktorio proszę chodź ze mną do Reusa.-błagał, a każdy dosłownie każdy patrzał się na nas. Marco to myślałam, że zdechnie ze śmiechu. Kurcze, mam nadzieję, że nic nie zepsuł.
-Götze! Wstawaj!-zarządziła, ale na serio, bo to wyglądało komicznie.
-Nie dopóki się nie zgodzisz!-zaprotestował.
-Dobra! Okej, idę!-odpowiedziałam szybko.
-Hm.. myślałem, że dłużej mi to zajmie. Szkoda, bo miałem fajny pomysł w zanadrzu.
-Jaki?-przeraziłam się.
-Chciałem Cię złapać i zacząć z Tobą biegać w okół boiska, a potem Klopp...
-Dobra nie kończ!-odparłam i potem wszyscy zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia, gdzie następny każdy pojechał prawdopodobnie już do Reusa.

Pod domem Marco byliśmy dopiero po jakiejś godzinie. Dlaczego? Musieliśmy wstąpić jeszcze do sklepu po procenty, a właśnie dla Mario przypadło to zadanie. Oczywiście same zakupy do normalnych i prostych nie należały. Byliśmy godzinami wieczornymi, a wyszło tak, że było dość sporo ludzi, a wiadomo po meczy, również kibiców. Nie obyło się bez zdjęć, autografów i nawet podrywania Mario, któremu to się nawet podobało. Sama musiałam robić prawie cały czas za fotografa. Nie przeszkadzało mi to strasznie, bo rozumiem tych ludzi - widzą swojego idola, tylko troszkę nam się śpieszyło. Sam piłkarz nie ułatwiał zadania. Stal przy stoisku i zastanawiał sie cholernie długo, co wybrać. Kiedy w końcu wybraliśmy to zaczęło mu się nudzić i w drodze do kasy wjeżdżał we mnie wózkiem i rzucał paczkami chipsów, żelków innymi przekąskami, które kupiliśmy "w razie czego".
Obładowani zakupami weszliśmy do domu Marco, gdzie dało się już wyczuć imprezę. Na razie było spokojnie, bo chłopaki gadali o meczu i wyniku, co dało się usłyszeć.
-Mamy prowiant!-krzyknął Götze.
-No na reszcie! Co tak długo?-zapytał gospodarz. Chciałam się z nim przywitać, ale przypomniałam sobie o planie.
-No, tak wyszło. Nie Wiki?-odpowiedział Mario i zwrócił sie do mnie.
-Ta..-odparłam markotnie.-Idę to rozpakować.-dodałam i ruszyłam z zakupami do kuchni. Była pusta, bo wszyscy byli w salonie. Wypakowując przekąski poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
-Marco, bo ktoś Nas zauważy. Zapomniałeś o planie?-powiedziałam, bo wiedziałam, że to blondyn, bo za tym katem oka zauważyłam jego wytatuowaną rękę.
-Trudno...-powiedział i pocałował mnie w szyje. Nagle na nasze nie szczęście do kuchni ktoś wszedł.
-Marco, gdzie masz te paluszki....O przepraszam.-powiedział... No właśnie nie wiem kto, bo widzę go chyba pierwszy raz na oczy. Możliwe, że to jakiś przyjaciel Marco?
-No i widzisz? Zepsułeś wszystko.-zwróciłam się do piłkarza z lekkimi pretensjami.
-Spokojnie.-uśmiechnął się Reus.-Marcel o wszystkim wie. Wy sie chyba nie znacie? Wiktorio poznaj Marcela, mojego przyjaciel. Marcel poznaj Wiktorie.-przedstawił nas Marco.
-Hej, Marcel. Miło mi poznać w końcu tą słynną Wiktorię, która namieszała w głowie Reusa.
-Wiktoria, również mi miło.-odpowiedziałam.-O! Jestem bardzo ciekawa co Marco gadał na mój temat?-zaśmiałam się.
-Przysięgam, że same dobre rzeczy.
Marco poszedł do reszty gości, a ja z Marcelem zajęłam się przekąskami. Doszłam do wniosku, że jest to bardzo sympatyczny i towarzyski facet.  Opowiadał dużo o sobie i o Marco. Było tez nawet dość zabawnie, kiedy to mówił o przygodach z młodości. Strasznie fajnie mi się z nim rozmawiało, ale musieliśmy już kończyć i udać się z jedzeniem do reszty. Na szczęście nikt nic nie zauważył, więc ja i Reus nienawidzimy się dalej.

Impreza trwa w najlepsze. Wszyscy z zaproszonych gości rozmawiają, pocieszają i rozśmieszają. Większość z nich wie co się stało i chcą mi pomóc, ale powtarza, że jest już dobrze. Chłopaki są troszkę jeszcze przybici przegraną, ale próbują zapomnieć i skupić się na kolejnym spotkaniu.
Stałam teraz sobie razem Mario i gadaliśmy o jego lekkiej kontuzji, gdy nagle podszedł do Nas Marco. Wiedziałam co sie szykuję, więc byłam przygotowana. Przed chwilą zgadałam się z blondynem, że wkurzymy naszym zachowaniem Mario, co do najtrudniejszych rzeczy nie należy. Powinno być zabawnie.
-Hej Wam! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.-zaczął, na co ja dość głośno prychnęłam, co nie uszło uwadze Mario.
-Wiki.-zganił mnie Mario i popatrzał jak na najgorszego wroga.
-No co?-zapytałam głupio.
-Zachowuj się...-powiedział ciszej i przez zęby.
-Będę się zachowywała jak chcę i Tobie nic to tego.-podniosłam głos, ale na szczęście nikt tego nie słyszał, albo nie chciał słyszeć.-I nie zamierzam być miła dla kogoś dla kogo nie chcę.-dodałam.
-Nie przestajesz mnie zadziwiać.-włączył się blondyn.-Raz mówisz co innego teraz co innego. Sama chyba nie wiesz czego chcesz. Zastanów się nad sobą!
-Ja? Lepiej ty! Zobacz co zrobiłeś z moim życiem!-akcja coraz bardziej się rozkręcała i niektórzy już zaciekawili się naszą "kłótnią".
-Posłuchaj mnie...-Marco chciał coś dodać, ale niestety nie było mu to dane, bo przerwał mu Mario. Brunet był strasznie zdenerwowany.
-Dobra dość!-krzyknął i złapał naszą dwójkę za ręce, i wyprowadził z salonu oraz zaczął kierować w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Mario...? Co ty?-zapytałam, kiedy zorientowałam się, że prowadzi nas na górę. Götze nic nie odpowiedział tylko wprowadził do pokoju gościnnego. Kiedy zdezorientowani stanęliśmy na środku pomieszczenia i czekaliśmy na kolejny ruch pomocnika. Niestety to co zrobił później to chyba przerosło nasze oczekiwania, bo kiedy tak staliśmy on sam szybko opuścił pokój i zamknął nas na klucz.
-Mario!-krzyknął Reus i zaczął pukać w drzwi.-Co ty robisz?!
-Nie wyjdziecie stąd dopóki się  nie pogodzicie!-krzyknął za drzwi.
-Mario, ale słuchaj...bo mi się pogodziliśmy! To miała być niespodzianka.-próbowałam ratować sytuację.
-Jasne. Jeszcze taki głupi to nie jestem. Zajrzę tu później!
-Mario kretynie wracaj tu! Nie możesz nas tu więzić! Mario! Mario!-krzyczałam jeszcze, ale to na nic, bo piłkarz już prawdopodobnie jest na dole.-No świetnie!-rzekłam.
-Co za idiota... Plan chyba trochę nie wypalił.-podrapał się po głowie Marco.
-Trochę?! Jesteśmy zamknięci!-krzyknęłam.
-Masz może telefon? Ja swój zostawiłem na dole.
-Mam, ale do kogo zadzwonić?-zapytałam.
-Weź do Ani.-powiedział, a ja wykonałam plecenie, ale niestety Lewandowska miała wyłączony telefon.
-To do kogo teraz?
-To do Roberta wtedy.-zaproponował. Wzięłam telefon na głośnik i oboje z Marco czekaliśmy na odpowiedź od Lewego. Po kilku sygnałach usłyszeliśmy głos piłkarza.
-Halo?-zaczął.
-Robert! Pomóż nam proszę!-ze względu na Niemca obok mówiłam po niemiecku.
-Nie otworzę Wam drzwi.-oznajmił po prostu.
-Co?!-oburzył się Marco.-Robert ty nic nie rozumiesz. My pogodziliśmy się już wcześniej! Spytaj się Ani i Marcela.-dodał.
-Ta? Czekajcie.-odparł i prawdopodobnie zwrócił się do swojej żony i przyjaciela Marco. Po kilku chwilach ponownie go usłyszeliśmy.-Mówią, że nic nie wiedzą. 
-A to oszuści...-powiedziałam.
-Przestańcie się wykręcać, tylko zacznijcie rozmawiać to szybciej stamtąd wyjdziecie.-oznajmił i się rozłączył.
-Nie... Wszyscy przeciwko nam...-dodałam i rzuciłam telefon na łóżko.-W ogóle skąd on miał klucz?-zapytałam.
-W pewnym sensie ten pokój był kiedyś jego. Bywał tu częściej niż u siebie.-westchnął Marco.-Moja własna impreza, a ja siedzę zamknięty w pokoju.
-Ej! Towarzystwo Ci nie odpowiada?-zapytałam "oburzona".
-Pytanie... jasne, że NIE odpowiada.-odpowiedział poważnie, a po chwili wybuchnął śmiechem oraz przybliżył się i mnie pocałował.-W sumie, to nie jest tu tak źle...-uśmiechnął się.
No i w taki oto sposób zostaliśmy zamknięci w pokoju na imprezie Reusa. Co robiliśmy? Leżeliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy... wszystko by tylko skrócić czas. Jednak nie było, aż tak źle, bo całkiem przyjemnie. Jednak ile można siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu.
-Jak Mario się tylko tu pojawi, to obiecuję, że go rozszarpię na miejscu.-powiedział blondyn rzucając się jednocześnie na łóżko. Natomiast ja po prostu głośno westchnęłam.
-Przypomnij mi, żeby następnym razem nie brać udziału w Twoich głupich pomysłach.
-Skąd wiedziałem, że Mario tak zareaguję.-bronił swego.-Plan byłby idealny, gdyby nie to, że za bardzo wczułaś się w rolę.-powiedział na co dostał ode mnie poduszką prosto w głowę.
-Masz za swoje.-wystawiłam mu język, Na co Marco rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Nagle usłyszeliśmy, że drzwi się otwierają. Odeszliśmy od siebie i myśląc, że to Götze byliśmy gotowi do "ataku". Jednak za drzwiami nie stał piłkarz, tylko jego partnerka.
-Żyjecie!?-wparowała do naszego pokoju.
-Jezu Ann!-krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę oraz rzuciłam się na nią.-Dzięki Ci!
-Dlaczego Mario Was tu zamknął?-zapytała.
-Nie powiedział Ci?-odpowiedział pytaniem na pytanie Reus.
-Jak przed chwilą przyszłam to spytałam się Mario, gdzie jesteście, bo od razu zauważyłam, że kogoś brakuje. Powiedział coś w stylu, że "odbywacie karę", "wyjdziecie jak się pogodzicie".-tłumaczyła.
-Skąd wiedziałaś, że jesteśmy tutaj?-dopytywałam.
-Zauważyłam, że Mario ma w kieszeni klucz, więc zabrałam mu go i intuicyjnie poszłam na górę.
-Jesteś wybawcą!-powiedział Marco, a po chwili dodał.-Ale Twojego chłopaka to chyba zatłukę na śmierć.-zdążył powiedzieć, a w pomieszczeniu pojawili się Mario, Ania z Robertem i Marcel.
-Po jaką cholerę ich wypuściłaś?-wtargnął zdenerwowany Mario.-Mieli wyjść jak się pogodzą!
-Ślepy jesteś? Nie wyglądają jakby byli pokłóceni.-wskazała na nas partnerka Mario, a on popatrzał na nas poważna min, lecz po chwili podbiegł do Nas i przytulił.
-Wiedziałem, że mój plan jest niezastąpiony!-krzyknął, nasza dwójka oraz Marcel i Ania wybuchli śmiechem.
Wyjaśniliśmy Mario, Robertowi i Ann jak tak na prawdę to wszystko wyglądało. Götze oczywiście bardzo się zawiódł, bo dowiedział się, że wcale nie dzięki niemu udało mu się nas pojednać. Oczywiście Ania i Marcel dostali zjebkę od nas za to, że dali Mario zamknąć nas w pokoju. Później zeszliśmy na dół i oficjalnie ogłosiliśmy, że jesteśmy parą. Gratulacją nie było końca, a na koniec każdy wypił za nasze zdrowie. Impreza rozkręcała się jeszcze bardziej. Jestem szczęśliwa, że tak to się właśnie wszystko skończyło. Po jakimś czasie zobaczyłam, że nie mam przy sobie już jakiś czas telefonu. Zaczęłam go szukać, a pomagała mi Ania i Agata. jednak przypomniałam sobie, że prawdopodobni zostawiłam go w pokoju, gdzie byliśmy zamknięci z Marco. Mówiąc tylko Ani i Agacie, że idę na górę po telefon udałam się na schody. Weszłam pewnie do pokoju, ale jak się okazało nie był pusty.
-Co ty tu robisz?-zapytałam.

*******
Dlaczego czasami człowiek mówi co innego, a co innego czuje? Dlaczego czasami trudno odkryć samego siebie? Kiedy Wiktoria i Marco powiedzieli, że są razem poczułem się dziwnie, choć nie dałem po sobie tego poznać. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, bo sam chciałem wcześniej by ta dwójka się zeszła ze sobą. To więc dlaczego teraz się tak dziwnie czuję?
Kocham Wiktorię, ale tylko jak siostrę. Siostrę, której nigdy nie miałem. Znaczy staram się. Przyznaję, że czasami chciałbym powrócić do tego dnia, w którym pocałowałem ją, ale wiem, że nie mogę. Mam Ann, którą szczerze kocham i nie mógłbym jej skrzywdzić. Nie żałuję, że oboje się ze sobą zeszliśmy tylko... Sam nie wiem. Sam nic już nie wiem. Może powinien porozmawiać z Wiktorią? Tylko kiedy?
Siedząc samemu, po ciemku w pokoju, gdzie wcześniej zamknąłem Reusa i Müller, ktoś wszedł, a tym ktosiem na moje nieszczęście była właśnie Wiki.
-Co ty tu robisz?-zdziwiła się jak mnie zobaczyła.
-Ja?-głupio zapytałem.
-Widzisz tu kogoś jeszcze?-powiedziała z ironią.
-No, nie.-westchnąłem, a po chwili poczułem jak Polka siada obok mnie.
-Mario?-dotknęła mojego ramienia.-Co się dzieję? Coś Cię trapi, widzę to.-oznajmiła.
-Ja po prostu się cieszę, że w końcu ułożyło Wam się z Marco.-odpowiedziałem.
-Coś dziwnie wygląda ta twoja euforia.-ponownie złożyła zdanie z nutką ironii.
-Może porozmawiamy teraz?-zaproponowałem.
-Cały czas rozmawiamy.-zaśmiała się.
-Tak, ale chciałbym porozmawiać o ... nas.-zawiesiłem się na chwilę, ale potem odpowiedziałem pewnie.
-O "nas"?-powtórzyła zdziwiona.-Mario? O co chodzi?-zmartwiła się.
-Uwierz mi, że bardzo się cieszę, że jesteś z Marco i jesteście szczęśliwi. Jednak czuję teraz coś dziwnego. Coś jakby zazdrość... Wiki.-złapałem ją za ręce.-Kocham Ann. Kocham ją najbardziej na świecie, ale... Nie umiem się czasami...
-...oprzeć?-odpowiedziała za mnie.
-Dokładnie. Czasami kiedy zasypiam to myślę o tym dniu, kiedy się... pocałowaliśmy. Nie żałuję tego, ale to już nigdy nie może się wydarzyć. Mimo,  że mam czasami taką potrzebę.
-Wiesz Mario... Ja czasami mam podobnie. To strasznie dziwnie. Mamy osoby, które kochamy, a ciągnie nas do siebie.-tym razem oboje zaśmialiśmy się.
-Jesteśmy rodzeństwem, przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi...-mówiłem.-Tak musi zostać.-uśmiechnąłem się na koniec i przytuliliśmy się.
-Dobrze, że wyjaśniliśmy to sobie. Nie ma to jak szczera rozmowa.-szepnęła na co ja pocałowałem ją w policzek. Chwilę jeszcze posiedzieliśmy, ale zaraz potem zeszliśmy już na dół do reszty.


*******
W domu Marco zostałam już tylko ja i właśnie blondyn. Jest już po 2, a ostatni goście wyszli jakieś 10 minut temu. Pomagałam Marco sprzątać po imprezie, która nie była wcale, aż tak pijacka jak to czasami było. 
-No to chyba wszystko.-powiedziałam na koniec w kuchni. 
-Na to wygląda.-powiedział i podszedł do mnie i mocno przytulił, że aż przeszedł mnie dreszcz.-Kocham Cię, wiesz?-popatrzał mi prosto w oczy. 
-Wiem, wiem.-odpowiedziałam i postanowiłam pierwsza go pocałować. Najpierw delikatnie, ale potem sam piłkarz przejął inicjatywę i wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. 
-Może jednak zostaniesz dzisiaj u mnie?-uśmiechnął się chytrze.
-No, nie wiem. Daleko nie mam, więc nawet nie musisz mnie odprowadzać.
-Może jednak?-namawiał mnie ciągle.
-Marco...Ja wiem i rozumiem Cię, że jesteś starszy ode mnie i oczekujesz więcej, ale ja po tym wszystkim.... po ciąży...
-Hej, ja nic od Ciebie oprócz miłości nie oczekuję.-złapał moją twarz w swoje dłonie.-Rozumiem, ale proszę Cię byś została, bo chciałbym się do kogoś poprzytulać w nocy.-zaśmiał się, a ja... uległam. Napisałam szybko SMS do mamy, by się nie martwiła. 
Marco w domu ma dwie łazienki, więc każdy z nas zajął jedną. Ja nie myłam się długo, bo jestem troszkę zmęczona po dzisiejszym dniu. Kiedy weszłam do sypiali, w której już w sumie byłam, zastałam leżącego blondyna.
-A myślałam, że to ja szybko się umyłam.
-Ładnie Ci w mojej koszulce.-uśmiechnął się uroczo. No, tak. Nie miałam za bardzo w co się ubrać, więc chłopak musiał użyczyć mi coś ze swojej garderoby. Zmęczona dzisiejszym dniem walnęłam się na łóżko. Po sekundzie poczułam jak ktoś się do mnie przytula, ale wiadomo kto był tym ktosiem. 
-Zdecydowanie wolę tak zasypiać.-ziewnął. 
-Marco, zapomniałam Ci coś powiedzieć.-ocknęłam się, bo nie powiadomiłam Marco o wizycie Caroline. 
-Stało się coś?
-Nie, ale Caro była dzisiaj u mnie.-odparłam i odwróciłam się w jego stronę.
-Czego od Ciebie chciała?-wkurzył się.-Pewnie znowu chce coś nagadać jak poprzednio.
-Nie Marco. Ona przyszła mnie przeprosić. Powiedziała, że nie jest dla nas problemem i życzy nam szczęścia. Chciała Ciebie też przeprosić, ale boi się.-broniłam Niemki.
-Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć.-powiedział markotnie.-Nie ufam jej po ostatniej akcji i Tobie też radzę, ale jeżeli to prawda to miło z jej strony. Wiki... Nie zaprzątajmy sobie nią głowy.-dodał i położył się ponownie na łóżko, a ja obok niego. 
-Nie martw się i tak wyjeżdża do Hamburga. Nie będzie z nią problemu.-dopowiedziałam.
-Pamiętaj, że kocham Ciebie i tylko Ciebie... Dobranoc.-szepnął na koniec. W tym momencie poczułam ogromne ciepło i taką dobroć bijącą od niego. To wspaniałe jak ma się taką osobę. Osobę, która kochasz i zrobiłbyś dla niej wszystko. Wiem, że kocham właśnie blondyna, a nie jego przyjaciela - Mario, który jest też i moim przyjacielem. Jestem pewna co do swoich uczuć, choć nie kryję, że czasami ciągnie mnie do bruneta. Jednak mogę się powstrzymać, bo mam dla kogo. 
-Też Cię kocham...Dobranoc.-odszepnęłam po momencie i przytuliłam się do Marco, a po chwili zasnęłam.
_________________________________________________________________
W KOŃCU 18!

Po krótkiej przerwie mam dla Was kolejny rozdział!
Wybaczcie, że właśnie nie dodawałam, ale nie miałam zupełnie czasu na pisanie i strasznie mi to się dłużyło. Jednak zabrałam się raz i porządnie no, i jest!
Wiem, wiem jest strasznie długi, ale to tylko dlatego, że nie chciałam go urywać, choć w dwóch miejscach miałam możliwość. Można nawet zauważyć, w których ;)
Uznałam, że zakończę w końcu jakby jeden wątek, by w końcu zacząć nowe i myślę, że ciekawsze :*
Już nie mogę się doczekać efektów :D

Tak btw. w następnym tygodniu są próbne egzaminy, które będę pisać :/ Odczuwam lekki stres, ale powtarzam sobie, że "będzie dobrze" :)
Grunt to pozytywne myślenie!
Powiem też, że jako język wybrałam niemiecki :) Jednak mój wybór był przez to, że akurat ten język mam jako podstawowy. Chociaż z językiem sąsiadów radzę sobie nawet ok, jednak z angielskim jest 100 razy lepiej. Z niemieckim mam problem z tworzeniem zdań, a z angielskim takiego problemu nie ma za bardzo. Dość dobrze się nim posługuję, co mogłam sprawdzić :D
Pewne są również jakieś osoby co piszą, więc życzę Wam już teraz powodzenia i połamania długopisów!
Jak najlepszych wyników! ♥


Czyli jednak Caro? Jak myślicie, mówi prawdę?
Jak to jest z tymi uczuciami Mario i Wiki?

Będzie dobrze :) 
Musi!
Get well soon!

11 komentarzy:

  1. Rozdział świetny! Myślałam, że Caro już coś namiesza, ale jestem zaskoczona,że jednak nie. Cieszę się. Nie stresuj się egzaminami! Ja pisałam rok temu i podeszłam do tego totalnie na luzie. Też pisałam niemiecki. Bardzo lubię ten język, ale wolałam go niż angielski, który w gimnazjum całkowicie olałam. Życzę powodzenia! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Też uwielbiam niemiecki. Strasznie podoba mi się w nim akcent, niektóre słowa. Podobnie ciągnie mnie do rosyjskiego. Strasznie chciałabym w przyszłości nauczyć się tego języka. Uwielbiam te dwa języki, a angielsku? Lubię i potrafię, ale jest taki zwykły XD
      Oczywiście dziękuję! <3

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że Caro nie mówi prawdy :/ A co do wielkości rozdziału - my się naprawdę nie gniewamy, że jest taki długi :D :D A jeśli mogę spytać, to w której klasie jesteś? :))) I życzę powodzenia na próbnych :** Weny i do następnego :D - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam 15 lat i jestem w 3 klasie gimnazjum :)
      Dziękuje i również do następnego :3

      Usuń
    2. Kochana! Nie masz się czym przejmować :D Gimnazjalny egzamin nie jest taki straszny :P A próbny tym bardziej :D Tylko pamiętaj żeby coś zjeść porządnego, bo ja w dni prawdziwych egzaminów śniadania jadłam mało, a później na całą salę wstyd, bo mi w brzuchu burczało :P >.< - Karu ;d

      Usuń
    3. Hahah XD Dziękuję za radę :*

      Usuń
  3. No nareszcie jest rozdział <3
    Rozdział świetny <3
    Muszę przyznać, że pomysł Mario fajny xDD
    Co do Caro, nie jestem pewna czy mówi prawdę :/
    Życzę Ci połamania długopisu i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny :*
    Hahaha xd Mario i te jego pomysły xD
    Nie spodziewałam się, że może to być Caro a tu proszę takie zaskoczenia :)
    Nie wiem co sądzić o Caro z jednej strony może mówi prawdę i naprawdę życzy szczęścia ale z drugiej nie zaufałabym jej tak od razu .
    Nie po tym co się wydarzyło .
    Czekam nn :* Połamania długopisu :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no! Zaszalałaś. :*
    Coś nie chce mi się wierzyć, że Caro tak bardzo się zmieniła. Wydaje mi się, że to wszystko to kolejna gra z jej strony. Ja na miejscu Wiki byłabym czujna i nie ufałabym Caro.
    Co do planu... Fajny. Szkoda, że nie wyszło tak, jak miało. :( Ale powiem szczerze, że bardzo poprawiłaś mi humor tym rozdziałem. Marco i Wiki są tacy słodcy... <3 W końcu jest tak, jak mi się podoba. ^^
    Czekam na kolejny rozdział :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten blog jest świetny. Bardzo fajny się go czyta. Też pisze próbne i życzę ci powodzenia ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ! :)
    Te pomysły Marco i Mario. :p
    Wiedziałam, że Mario coś wymyśli.
    Do następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń