piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 16

 "ZABIJE CIĘ..."


Kolejnego dnia obudziłam się bardzo późno, no ale z wiadomych przyczyn. Zeszłam na dół w
piżamie i jakie było moje zdziwienie jak zauważyłam Kubę. Siedział w salonie i grał w Fifę.
-Co tu robisz? Dlaczego nie jesteś w szkole?-zapytałam zdziwiona.
-No właśnie nie wiem.-powiedział, a ja popatrzałam na niego jak na idiotę. Nie wie dlaczego nie poszedł do szkoły?-Wstałem normalnie o 7, ale kiedy zszedłem, mama powiedziała, że mogę spać dalej, bo dzisiaj nie idę do szkoły.-dodał po chwili.
-A rodzice są w pracy?
-No tu też się zdziwiłem, ale nie. Oboje wyszli z jakąś godzinę temu po zakupy.-odpowiedział, a ja już nie chciałam mu przerywać gry, więc poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie. Postawiłam na zwykłe kanapki z serem i pomidorem. Najprostsze, ale za to jakie dobre. Robiąc je myślałam tak nad tym co opowiedział Kuba. Coś mi tu się nie zgadza...Dlaczego nie kazali mu iść do szkoły, a sami nie poszli do pracy? Może coś kombinują?
Powoli już kończyłam jeść, aż nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. 
-O już wstałaś!-powiedział tata jak mnie zobaczył. Miał chyba z trzy siaty pełne jedzenia.
-Wy chcecie wojsko wykarmić?-zapytałam.
-Oj tam!-machnął ręką.-Nie przesadzajmy. Nie jest tego, aż tak wiele.
-Cześć kochanie!-powiedziała pierwsze co mama jak weszła do kuchni.-Do której wczoraj siedzieliście?
-No właśnie, czemu nie uświadomiliście nam która jest godzina? Dopiero o w pół do pierwszej się ogarnęliśmy.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Tak się dobrze bawiliście to nie chciałam Wam przerywać. 
-Po za tym obydwoje żyjecie?-dodał tato.-Bo słyszałem jakiś huk, właśnie tak około drugiej.
-Aaaa...-zaśmiałam się.-To Mario miał spotkanie ze ścianą.-odarłam i wszyscy się zaśmiali. Pomogłam przy okazji jeszcze rodzicom w rozpakowaniu reklamówek.
-Tak w ogóle to dlaczego Kuba dzisiaj nie poszedł do szkoły, a wy do pracy?-zapytałam w końcu, bo nie dawało mi to spokoju. 
-Bo mamy dla Was propozycję.-powiedziała tajemniczo mama.
-A dokładniej?-zapytał Kuba, który pojawił się nagle w kuchni.
-Chcieliśmy dzisiaj Was zabrać do centrum. Najpierw poszlibyśmy do kina na jakiś fajny film, a potem na kręgle. Spędzilibyśmy trochę czasu razem. Chyba zasłużyliśmy na to?-odparł ojciec.
-SERIO?!-powiedziałam razem z bratem.
-No raczej Was nie kłamiemy-uśmiechnęła się mama.
-Dziękujemy!-ponownie zgraliśmy się z bratem i przytuliliśmy rodziców.
-No to na co czekacie? Już ubierać się!-rozkazał rodziciel. Oboje jak na zawołanie pognaliśmy do swoich pokoi. Ja sama musiałam jeszcze wziąć prysznic i poranną toaletę. Umyta i czyściutka pobiegłam do pokoju w poszukiwaniu jakiś ubrań. Zajęło mi to chwilkę, ale w końcu znalazłam coś odpowiedniego. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam oraz lekko się pomalowałam. Gotowa zeszłam na dół gdzie niestety, ale czekali już na mnie.

Wczorajszy dzień minął niesamowicie. Z rodzicami spędziliśmy przemiło czas. Nawet nie sądziliśmy, że są aż tak wyluzowani i towarzyscy. W pewnym sensie wszyscy poznawaliśmy się na nowo. Przestałam myśleć o wszystkim co złe i skupiłam się na rodzinie, bo jak to mówią "rodzina jest najważniejsza na świecie". Nigdy wcześniej nie rozumiałam tych słów jednak z każdym dniem zaczynam je pojmować. Szkoda, że dopiero teraz rodzice zrozumieli swój błąd, ale lepiej późno niż wcale. Nigdy wcześniej z Kubą się tak dobrze nie bawiliśmy w ich towarzystwie. Z mamą poszłam nawet na zakupy. Nigdy wcześniej tego nie robiłyśmy. Kuba też wyciągnął tatę na mały shopping. Oczywiście piłkarski shopping. Kupił podajże nowe korki, nową piłkę oraz zapragnął nowy case na swój telefon oczywiście z BVB. Wróciliśmy około godziny 18 wieczorem. Zabraliśmy się wtedy za wspólne gotowanie. Postanowiliśmy zrobić pizzę. Każdy miał swoje zadanie, a przy okazji się świetnie bawił. Potem zasiedliśmy razem w salonie i razem graliśmy na Xbox'ie w przeróżne gry. Nawet w fifę. Ten dzień z pewnością zaliczę do udany i ważnych. Długo go nie zapomnę...

Kolejnego dnia nie pospałam już tak długo jak wcześniejszego. Dzisiaj miałam pewien plan, by wybrać się do szkoły, ale nie lekcję rzecz jasna tylko po zeszyty i po prostu dowiedzieć się co w szkole. Zeszłam na dół i zobaczyłam moją mamę w salonie z laptopem.
-Hej!-krzyknęłam z kuchni.-Co robisz?
-Muszę tutaj wysłać pismo do sądu. Wyobraź sobie, że chłopak pobił swojego sąsiada, bo nie chciał pożyczyć mu pieniędzy. Co się dzieję z tymi ludźmi...-odpowiedziała. No, tak. Adwokat nie należy do najprostszych zwodów. Mama opowiadała mi czasem jakie ma spawy i jakich czasem ludzi musi bronić. Kiedyś chciałam pójść w jej ślady, ale szybko wymazałam ten pomysł z mojej głowy. To zdecydowanie nie na moje nerwy. 
Zrobiłam sobie płatki na mleku i zaczęłam się zajadać. Kiedy skończyłam jeść była dopiero 10, więc miałam jeszcze trochę czasu to postanowiłam pójść jeszcze do siebie na górę, i posprawdzałam różne portale. Nim się obejrzałam, a była już 11. Poszłam, więc do łazienki i naturalnie zabrałam się za poranną toaletę. Ubrałam się i przejrzałam się szybko w dużym lustrze w garderobie. Dzisiaj na dworze porównując do poprzednich dni jest bardzo ciepło, więc mogłam sobie pozwolić na taki strój. Zeszłam powoli na dół i zobaczyłam mamę. Trochę zdziwiła się jak mnie zauważyła.
-Wybierasz się gdzieś?-zapytała.
-Tak idę się przejść do szkoły. Zobaczyć co słychać.-odparłam i zaczęłam ubierać buty.
-Samochodem jedziesz?
-Wolę się przejść.
-Tylko proszę, uważaj na siebie.-dodała, kiedy już wychodziłam.
-Spokojnie. Pa!-krzyknęłam i powoli oddalałam się od mojego miejsca zamieszkania.
Szłam spokojnie ulicami Dortmundu ze słuchawkami w uszach. Ostatnio polubiłam właśnie chodzić niż jeździć samochodem. Możliwe, że to dzięki Ani, która zaraziła we mnie ten zdrowy styl życia. Po prostu wolałam się przejść, posłuchać muzyki w słuchawkach oraz pomyśleć po drodze. Jednak tym razem byłam bardzo czujna. Uważałam na drodze i zawsze się oglądałam jak przechodziłam na druga stronę.
-Byłoby śmiesznie jakby znowu potrącił mnie samochód.-pomyślałam i zaśmiałam się pod nosem. Tak, uwielbiam swój czarny humor. Po chwili byłam już przed budynkiem szkoły. Właśnie jak wchodziłam była przerwa. Spokojnie weszłam do środka i wzrokiem szukałam kogoś z mojej klasy. Od razu zauważyłam Laurę i resztę. Szybko skierowałam się do nich. Zaszłam od tyłu blondynkę i zakryłam jej oczy.
-Ej!-krzyknęła.-Złaź ze mnie Michael!
-To nie on.-powiedział rozbawiony Martin.
-Zaraz...kobiece dłonie...Claudia?
-Pudło!-krzyknęli na równi Emma z Oliverem.
-Dobra poddaję się.-odparła i odwróciła się w moja stronę.-WIKI?!
-Nie...wydaje Cię się...-odparłam z ironią i po chwili każdy rzucił się na mnie oraz przytulił.
-Właśnie się do Ciebie wybieraliśmy.-powiedziała Laura.
-Skończyliście już lekcje?-zdziwiłam się, bo zazwyczaj w piątek kończyliśmy później.
-Tak, nie mieliśmy ostatniej lekcji....-zaczęliśmy rozmawiać ze sobą, bo dość dawno się nie widzieliśmy. Zabrakło mi tego towarzystwa. Bardzo lubię spędzać czas z nimi. Kiedy zadzwonił dzwonek na kolejną lekcje, zaproponowali, że odprowadzą powoli mnie do domu. Dodatkowo będziemy mogli spędzić razem więcej czasu. Kiedy powoli kierowaliśmy się do wyjścia, zauważyłam wchodzącego Pana Lukasa. Jak mnie zauważył od razu się uśmiechnęłam. Odeszłam na chwilę od mojej grupy i podeszłam do wychowawcy.
-Jak dobrze Cie widzieć Wiki.-uśmiechnął się szczerze.-Jak się czujesz?
-Coraz lepiej. Dziękuję.-odpowiedziałam i przez chwilę się zaczęłam się zastanawiać czy wie o ciąży.
-A co Cię do nas sprowadza?-zapytał.
-Przyszłam odwiedzić znajomych. Trochę się za nimi stęskniłam. Spokojnie, w poniedziałek powinnam już wrócić.
-Nie śpiesz się. Powinnaś dużo odpoczywać. Nauczyciele wiedzą o Twoim stanie, więc nie będą naciskać. Powoli nadrabiaj wszystko.
-Dziękuję Panu bardzo.-uśmiechnęłam się.-Na prawdę wiele Panu zawdzięczam.
-Wiesz, ja po prostu wykonuje moją pracę, ale trochę w inny sposób. Mój tata też był nauczycielem i zawsze powtarzał, żeby do każdego podejść indywidualnie. Należy zachowywać się tak, jakby uczniowie byli Twoimi przyjaciółmi.
-Dlaczego Pana tata już nie uczy?-zaciekawiła mnie historia Pana Wolfa.
-Zmarł na raka kilka lat temu.-odpowiedział.
-Przepraszam...Nie widziałam,-zrobiło mi się trochę głupio.
-Nie przejmuj się. Skąd mogłaś Wiki wiedzieć. Przepraszam, ale muszę już lecieć. Możemy porozmawiać w poniedziałek, ale ty chyba też się śpieszysz.-uśmiechnął się tajemniczo.
-Tak idziemy z Laurą, Emmą i chłopakami. Chcą mnie odprowadzić.-odparłam zgodnie z prawdą.
-Aaa...To ty nie wiesz?-zadał kolejne dziwne dla mnie pytanie. O co mu chodziło?
-Ale o czym?-dziwiłam się.
-Zobaczysz przed szkolą. Do zobaczenia!-krzyknął i powoli odszedł. Kurczę...O co mu chodziło. Myślałam i szybko podeszłam do przyjaciół z klasy.
-Nad czym tak myślisz?-zapytała Emma i zaczęła mi sie uważnie przyglądać.
-No właśnie chodźmy zobaczyć...-odparłam i zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia.
Kiedy byliśmy już na dworze zauważyliśmy niemałe zamieszanie. Pełno ludzi zupełnie jakby chcieli się do kogoś dopchać. Nagle zrobiło się w jednym miejscu trochę luzu i zauważyłam, że to całe zamieszanie spowodował przyjazd...Marco. Stałam jak wryta, ale jak go zobaczyłam to jednocześnie kąciki moich ust się podniosły. On po chwili też mnie zauważył i przeprosił fanów, i powoli się do mnie kierował. Ja też zaczęłam się do niego zbliżać.
-Co ty tu robisz?-zapytałam, kiedy w końcu znaleźliśmy się blisko siebie.
-Byłem u Ciebie, ale Twoja mama powiedziała, że poszłaś do szkoły na chwilę. No, więc jestem.-uśmiechnął się uroczo.
-Dzię...dziękuję.-powiedziałam. Było mi niezmiernie miło, że przyjechał tu specjalnie dla mnie po...No właśnie. Po co?-Ale dlaczego tu przyjechałeś?
-Bo...Mam dla Ciebie propozycję.
-Można wiedzieć jaką?
-Wiki...Bo...-chciał coś, powiedzieć, ale jestem już przyzwyczajona, że los raczej nie jest po naszej stronie. Jak zwykle coś, albo ktoś musi nam przerwać. Tym razem trafiło na Jess...
-Marco!-zapiszczała oraz podbiegła do niego i mocno go przytuliła. Zupełnie jakby znali się od lat.-Dobrze cię widzieć!
-Yyy.. Mi Ciebie też, ale .... Znamy się?-zapytał bardzo zdziwiony.
-Noo jeszcze nie, ale możemy. Jestem Jessica, ale mów mi Jess.-powiedziała i podała mu rękę. Marco odwzajemnił gest.-Skoro już tu jesteś to może byśmy spotkali się dzisiaj na kawie...
-Ej Jess!-podszedł do nas Oliver i objął ja ramieniem.-Chodź idziemy sprawdzić czy nie ma czasem Ciebie na stołówce.-dodał i próbował ją odciągnąć od nas.
-Zostaw mnie zboczeńcu!-krzyknęła.-Idę z Marco na kawę.-powiedziała pewna swego.
-Wybacz, ale na dzisiaj mam trochę inne plany... z Wiktorią.-odparł, a ja się pozytywnie zdziwiłam. Natomiast córeczka dyrektora aż poczerwieniała ze złości. Nie było mi jej ani trochę szkoda. Należało sie jej za poprzednie akcje.
-Suka.-skierowała do mnie i odeszła szybkim krokiem do swoich przyjaciółeczek. Oliver cały czas stal obok.
-Dobra, to chyba nie musimy się już Tobą zajmować.-zapytał, a Marco odpowiedział mu szczerym uśmiechem,-To powodzenia, a ja idę po wkurzać jeszcze Jessice, puki jest taka wściekła. Cześć Wam!-dopowiedział i już był koło zdenerwowanej blondynce.
-Wow...-westchnął Marco.-Co to było? Ta laska...Ona jest...
-...nienormalna?
-Dokładnie.
-Mogę wiedzieć jakie masz plany względem mnie i o których nic nie wiem?-uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Chodź do samochodu może? Podwiozę Cię do domu przy okazji i przynajmniej będziemy mieli pewność, że nikt nam nie przeszkodzi.-powiedział i objął mnie w talii oraz zaczął prowadzić do samochodu, który stał kawałek dalej. Trochę dziwnie się czułam, bo każdy kto był na placu patrzał własnie na naszą dwóję. Marco jest już do tego przyzwyczajony, ale ja nie za bardzo, po za tym to wygląda jednoznacznie, a my razem nie jesteśmy...
Wsiedliśmy już do samochodu, Marco go odpalił i powoli ruszył.
-No wiec...odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie?-zapytałam po krótkiej ciszy.
-Chodzi o to, że...znaczy....chciałabyś się dzisiaj spotkać?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Z chęcią.-odpowiedziałam od razu, bo bardzo tego chciałam. Bardzo chciałam spotkania z Reusem. Cieszę się, że to on przejął inicjatywę.
-Poszlibyśmy do parku...porozmawiali...
-To bardzo dobry pomysł.

Pożegnałam się z Marco, który podwiózł mnie pod dom. Poszłam szybko do środka. Drzwi były zamknięte, ale to dlatego, że rodzice są w pracy, a Kuba w szkole. O 18 jestem umówiona z Reusem, że przyjdzie po mnie. Niby mam dużo czasu, ale to strasznie szybko zleci. Wparowałam, więc do kuchni i przyszykowałam sobie coś do zjedzenia. Padło na kanaki, ale że byłam trochę bardziej głodna to zjadłam "trochę" więcej kanapek. Po posiłku usiadłam jeszcze przed telewizorem i chwilę pooglądałam jakieś programy. Niestety telewizja jako zjadacz czasu zabrała mi go zupełnie za dużo. Poszłam, więc do swojego pokoju i wzięłam długą, relaksująca kąpiel. Stanęłam w ręczniku w garderobie i załamałam się.
-Co ja mam założyć?!-powiedziałam sama do siebie. Niby mam dużo ciuchów, ale zawsze, kiedy jest jakieś ważne spotkanie to nigdy ich nie ma. Wpadłam na pomysł, by zadzwonić do Lewandowskiej. Może ona by mi coś pomogła.
-Tak?-usłyszałam głos Polki.
-Halo, Aniu?-krzyknęłam.
-Wiki, co się stało?-przejęła się.
-Mogłabyś do mnie przyjść? Szybko!
-Jejku już jadę! Będę za 5 minut.-dodała i szybko się rozłączyła.
Ja natomiast zaczęłam przeglądać jakieś ciuchy, przymierzać, dopasowywać, ale skończyło się na tym, że łóżko wyglądało jak szafa. Bezwładnie opadłam na moje łoże i głośno westchnęłam. Nagle do pokoju wparowała żona Roberta.
-Gadaj co się stało?!-krzyknęła od razu.
-No, bo umówiłam się z Marco na 18, ale nie mam kompletnie pomysłu w co się mam ubrać.-powiedziałam szybko, a Ania popatrzała na mnie jak na wariatkę.-Co?
-To ja jadę jak szalona przez całe miasto, boję się, że coś Ci się stało, a ty mówisz, że nie masz w co się ubrać?
-No dokładnie...
-Zabiję Cię....Zabije Cię kiedyś Wiki...-powiedziała poważnie, ale po chwili wybuchła niepohamowanym śmiechem, a zaraz po niej ja. Potem obie leżałyśmy na łóżku, gdzie leżało mnóstwo ubrań.-Super, że w końcu spotkasz się z nim.
-Wiem...Też jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że już wszystko się wyjaśni i ...kto wie...-uśmiechnęłam się.
-Dobra, to czas coś poszukać....-i zaczęło się. Jeszcze nigdy nie spędziłam tyle czasy przed szafą. Pokój wyglądaj jak po przejściu tornada, zanim z Anią znalazłyśmy w końcu coś, w czym mogłabym pokazać się Reusowi. Oczywiście zrobiłyśmy sobie mnóstwo zdjęć. Jedno nawet dodała Ania na swój profil na FB. Około godziny 17 znalazłyśmy coś odpowiedniego. Razem z Ania posiedziałyśmy jeszcze jakiś czas i dopiero przed 18 przyjaciółka opuściła "mój"dom i skierowała się do siebie.
Z niecierpliwością czekałam na godzinę przyjścia Marco. Mama pytała się mnie dlaczego tak sie ubrałam i dlaczego się denerwuję. W skrócie opowiedziałam jej co się dzisiaj stało. Dodatkowo do Kuby przyszedł Felix i obydwoje spędzali ze mną ostatnie chwilę, zanim Reus zapukał do moich drzwi. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Wiki! Do Ciebie!-usłyszałam wołanie mamy. Poczułam lekki ból w brzuchu. Bałam się chociaż nie wiem czego.
-No to powodzenia!-krzyknęli Kuba z bratem Mario. Najwolniej jak się dało zeszłam z góry. Marco stał oparty o drzwi i grzebał coś w telefonie. Odruchowo spojrzał w moja stronę i od razu się uśmiechnął.
-Hej.-również uśmiechnęłam się.-Jestem już gotowa.
-Hej. Ślicznie wyglądasz.-pocałował mnie w policzek.-No to idziemy.

Nasza dwójka zaczęła kierować się w stronę parku. Było dość ciemno, ale bez przesady. Dawało to swój urok. Przez całą drogę gadaliśmy o w sumie niczym ważnym. Nagle Marco się zatrzymał na malutkim moście.
-Dlaczego stoisz?-zapytałam.
-Ładnie tutaj.-powiedział i oparł się o barierkę. Powtórzyłam jego gest. Staliśmy tak dość długo nic nie mówiąc, ale nie przeszkadzało to nam. Było fantastycznie. Czułam jego perfumy, jego obecność...To jest niesamowite...Nienawidziliśmy się, a teraz stoimy tutaj jakby nigdy nic.
-Marco...?-zawołałam go.
-Tak?-popatrzał na mnie.
-Mogę Cię o coś zapytać?
-Jasne.-odwrócił się bardziej w moja stronę.
-Czy...czy gdybym dowiedziała się o ciąży i to dziecko...żyłoby...Wychowałbyś je ze mną?-zapytałam w końcu i poczułam jak leci mi jedna, mała, samotna łza. Marco szybko ją zauważył i wytarł palcem, a następnie się mocno do mnie przytulił.
-Oczywiście, że bym Ci pomógł. Wychowałbym je najlepiej jakbym mógł. Nie martw się. Nie zapomnimy o nim. Nigdy...-szepnął, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.-Mogę Ci teraz ja coś powiedzieć?
-Proszę...
-Chodzi o to, że zmieniłaś mnie. Nie jestem już tym samym człowiekiem, którym byłem. Poznając Ciebie zacząłem dostrzegać ważne rzeczy i ważne dla mnie osoby. Będą z Caro tak nie było, bo nie kochałem jej...
-Chcesz powiedzieć, że...-chciałam dokończyć, ale nie było mi to dane, bo przerwał mi pocałunkiem. Długim i bardzo namiętnym.
-Tak, kocham Cię. Od początku coś do Ciebie czułe, ale byłem idiotą i tego nie zauważyłem.-wyszeptał i oparł się swoim czołem i moje. Zupełnie jak w moim śnie.
-Ja Ciebie też kocham. Idioto.,.-odpowiedziałam i ponownie zastygliśmy w pocałunku. Tylko tym razem na dłużej...
________________________________________________________________
W KOŃCU ROZDZIAŁ 16!

Podoba się? Zadowoleni?
W końcu Wiki i Marco powiedzieli coś co powinni już dawno :)

A wy jakbyście zareagowali jakby Marco przyjechał pod Waszą szkołę i podwiózł do domu? :D

Czy to koniec? Czy to koniec problemów? Koniec wylanych łez? Koniec zmartwień?
Czy to koniec historii o Wiki i Marco?


~to dopiero początek~

Następny rozdział: 
9 Waszych komentarzy :) 
Dacie radę? :)
Najlepiej było by jeżeli każdy kto czyta niech go również komentuję :) Wtedy będę miała większą motywację do pisania rozdziałów :) 
Więc zapraszam wszystkich co czytają (anonimów również) do komentowania! 
Ale oczywiście nikogo do niczego nie zmuszam :*

ENJOY ♥

11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział <3
    Nareszcie jest tak jak być powinno :D
    Cieszę się, że pogodzili się :)
    Mam nadzieję,że tak zostanie może nie zostanie tak na zawsze ale chociaż na trochę :)
    Jess nie daje za wygraną ale mam nadzieję, że odpuści :)
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O luju!! :D Jak ja się cieszę!!!!! :D W końcu to sobie powiedzieli! :D
    Aaaa!! :D :D :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D
    Pozdrawiam Cię gorąco ;* -Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze fenomenalny czekam z niecierpliwością na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiło się tak cudownie... ;)
    Nie mogę uwierzyć, że rodzice Wiki potrafią żyć bez pracy. :o Jednak cuda się zdarzają. Rzadko, bo rzadko, ale się zdarzają. ^^
    Co do sytuacji w szkole...
    Uwielbiam pana Lukasa. ♥ Jest taki uroczy i współczujący. Sama chciałabym mieć takiego nauczyciela. Choć Ci moi wcale nie są tacy straszni... ^^
    Jess jak zwykle podniosła mi ciśnienie, ale ucieszyło mnie to, że w oczach Marco wyszła na idiotkę. Należało się jej. Taki plastik jak ona to tylko do segregacji...
    Co zrobiłabym jakby gwiazda Bundesligi wbił pod moją szkołę? Padłabym chyba. xD
    Cieszę się, że Marco zdecydował się na ten krok. Uważam, że zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Niby w XXI w zaginęło coś takiego, jak to iż chłopak powinien starać się o względy dziewczyny, ale jak dla mnie to nadal ma znaczenie. Jestem staroświecka? Być może. Ale faktem jest, że uroczo jest, gdy to chłopak stara się o dziewczynę. ^^
    No rozdział po prostu bomba. :D
    Czekam na kolejny. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staroświecka? No co ty :D Tak powinno być kochana :*
      Dziękuję Ci jeszcze za długi, wspaniały i motywujący komentarz <3

      Usuń
  5. We,tyle na to czekałam i wrescie jest!Są razem :D
    Rozdział jest świetny,o dziwo nie mam żadnych zastrzeżeń,a uwierz mi ze często się czegoś czepiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ja naprawdę dobrze przeczytałam? Czy to może moja zbyt wubujała wyobraźnia?
    Oni są razem! Tralalalalala ♥
    Jezu! Tak długo czekałam aż to nastanie, że teraz sama w to nie wierzę! Myślałam, że przez incydent z ciążą nigdy nie dopuści do siebie blondyna. A jednak! Miłość przezwycięża wszytko! Dziękuję dziękuję!
    Wspaniały rozdział, uwielbiam w Nim dosłownie wzystko a zwłaszcza to, że nie dzieje się w Nim nic zbyt szybko. Tak dokładnie jak powinno być w prawdziwym życiu.
    Czekam na nn i zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebisty rozdzial :) czekam z niecierpliwoscia na nastepny :) Gabi

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest cudwony <3
    Marco i Wiki nareszcie są razem <3
    Oni tak sie kochają <3
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział !
    Nareszcie Wiki i Marco są razem <3
    Nie mogłam się tego po prostu doczekać.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku super że to powiedzieli. Oby im się udało. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń