"TO NIC NIE ZNACZYŁO"
*******
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że obok mnie ktoś leży. Nie była to Caro, bo wczoraj wyjechała do rodziców. Dodatkowo ta kobieta, co ze mną leży jest brunetką. Przetarłem oczy i chwyciłem za telefon, i sprawdziłem godzinę. Było po 10. Caroline przyjeżdża dzisiaj o 14, więc lepiej jakby naga piękność leżąca obok się już przebudziła. Zacząłem bawić się jej włosami, a jednocześnie próbowałem sobie przypomnieć jak ją poznałem. A! No, tak. Wczoraj z Mario poszliśmy do klubu. Ja poznałem... podajże ma na imię Natalie. No, poznałem Natalie, a Mario próbował, ale od czasu rozstania z Ann nie ma głowy do kobiet. Chłopina po prostu ciągle ją kocha chociaż wmawia nam co innego. Nagle dziewczyna zaczęła się przebudzać.
-Hej.-powiedziała i przytuliła sie do mnie. Trochę mnie to zirytowało, bo chyba jasno się wczoraj wyraziłem, że to nic dla mnie nie będzie znaczyło.
-Hej.-odpowiedziałem.-Nie chce nic mówić, ale moja dziewczyna zaraz powinna wrócić.
-Wyganiasz mnie?-dodała słodkim głosikiem.
-Nazywaj to jak chcesz.-odparłem i odkleiłem się od niej oraz zacząłem ubierać ciuchy.
-Wczoraj byłeś milszy...
-Wczoraj byłem prawdopodobnie pijany. Ty też.-odparłem nie patrząc na nią w ogóle.
-Było nam dobrze...-mówiła ciągle swoim charakterystycznym głosem
-Wyraziłem sie chyba jasno, tak? To nic nie znaczyło. To nic nie znaczący seks. Nie będzie drugiej takiej sytuacji. TY zaraz stąd wyjdziesz i wrócisz do swojego narzeczonego oraz zapomnisz, a JA zrobię identycznie to samo.-krzyknąłem.
-Mógłbyś być trochę milszy, bo to może źle się skończyć dla Ciebie. W każdej chwili mogę iść do Twojej dziewczyny i jej wszystko powiedzieć, albo nawet dziennikarzom.-odpowiedziała cwaniacko, ale ja mam sposoby na takie jak ona.
-Nie zrobisz tego kochana.-powiedziałem pewnie.
-Niby dlaczego?
-Niby dlatego, bo ja mogę pierwszy powiedzieć o Nas Twojemu narzeczonemu. Ciekawe wtedy, kto by Cię utrzymywał? Po za tym nie masz żadnego dowodu, a ja tak.-i wyjąłem telefon oraz pokazałem jej zdjęcie, które zrobiłem wczoraj, chociaż to mogło być już dzisiaj. Natalie zrobiła skwaszona minę i zaczęła się ubierać. Po około 10 minutach była już na dole i ubierała buty.
-Zanim wyjdę, mogę się Ciebie coś zapytać?-powiedziała.
-No słucham.-odparłem oraz wziąłem łyk świeżej kawy, którą przed chwilą sobie zrobiłem.
-Dlaczego zdradzasz swoją dziewczynę? Jest aż taka zła?-zapytała, a ja się tylko sztucznie uśmiechnąłem oraz otworzyłem jej drzwi i pokazałem gestem ręki by już wyszła.
Dziewczyna wykonała moje polecenie i śladu już po niej nie było. Wyjrzałem przez okno i zauważyłem, że do domu obok podjeżdżają ciężarówki z meblami.
-Pewnie jakaś nowa rodzina się wprowadza.-pomyślałem, a po chwili zadzwonił telefon, gdzie dzwoniła Caroline.
Właśnie ta sytuacja przypomniała mi się jak wracaliśmy już z parku. To był tydzień przed przyjazdem Wiktorii i jej rodziny do Dortmundu. Nie mogę w to jeszcze uwierzyć jak mnie zmieniła. Jeszcze kilka tygodni temu nie traktowałem dziewczyn poważnie, a teraz? Teraz idę za rękę z dziewczyną, którą wiem, że kocham. Jestem tego pewny i wiem, że teraz wszystko się zmieni. Zmieni się, bo mam Wiki. Nagle zauważyłem jak dziewczyna uśmiecha się pod nosem.
-Dlaczego się śmiejesz?-zapytałem, ale również się uśmiechnąłem.
-To zabawne, ale my się na początku przecież nienawidziliśmy.-oznajmiła i popatrzała na mnie, a ja się zaśmiałem.
-No, a teraz się kochamy.-powiedziałem i pocałowałem ja.-W końcu mogę to robić bez problemu.-dodałem.
-Marco, a tak w ogóle to, kiedy powiemy reszcie o nas?-zapytała, kiedy byliśmy już pod jej domem.
-Może potrzymamy ich trochę w niepewności?
-Byłoby świetnie, ale Ani będę musiała powiedzieć, bo jako jedyna wiedziała, że się spotkamy dzisiaj.
-Tak, wiem, że była u Ciebie.-odparłem.
-Skąd?-zdziwiła się.
-Nie zapomnij, że mieszkam obok Ciebie.-uśmiechnąłem się.-Będę miał Cię na oku.-puściłem jej oczko.-Po za tym mam pewien pomysł.
-Jaki?
-Może po meczu*, który jest jutro zorganizujemy imprezę u mnie? Namówię Mario, żeby zabrał Cię ze sobą, bo ty sama z własnej woli nie przyjdziesz do mnie.-zaproponowałem.
-Czyli rozumiem, że gramy jak bardzo się nienawidzimy?-upewniła się.
-Dokładnie.-uśmiechnąłem się szeroko.
-Jestem jak najbardziej za. Może być ciekawie.-dodała, a ja ponownie ją pocałowałem. Kochałem to robić, a teraz kiedy w końcu jesteśmy razem będę mógł smakować jej ust częściej.
-Dlaczego ciągle mnie całujesz?-zapytała kiedy się od siebie odkleiliśmy.
-Bo tak.
-To nie odpowiedź.-oznajmiła, a ja ponownie ją pocałowałem.
-Po prostu kocham Cię i cieszę się, że to wszystko właśnie tak się skończyło.-dodałem.
-Nie znałam Cię od tej strony. Wydawałeś mi się takim zapatrzonym w siebie dupkiem, a tu teraz przede mną taki romantyk stoi.-zaśmiała się. Staliśmy pod jej domem jeszcze chwile, ale Wiki zaczęła odczuwać chłód, więc postanowiła udać się do domu. Oczywiście chwila minęła zanim się "pożegnaliśmy". Kiedy odeszła poczułem się bardzo dziwnie. Tak jakby jakaś część odeszła ode mnie. Wtedy zrozumiałem, że po prostu wpadłem po same uszy. Po prostu się zakochałem. Zakochałem się w dużo młodszej od siebie dziewczynie, ale to nie jest dla mnie problemem i mam nadzieję, że dla nikogo innego też nie będzie. Dopiero teraz czuję co to znaczy kochać. Co znaczy to uczucie. Teraz wiem, że mimo, że moje życie zmieniło się przez Wiki doszczętnie to ta zmiana będzie jeszcze większa. Jednak nie boje się tego, wiem, że poradzimy sobie ze wszystkim. Nie boje się, bo mam ją.
-Hej.-powiedziała i przytuliła sie do mnie. Trochę mnie to zirytowało, bo chyba jasno się wczoraj wyraziłem, że to nic dla mnie nie będzie znaczyło.
-Hej.-odpowiedziałem.-Nie chce nic mówić, ale moja dziewczyna zaraz powinna wrócić.
-Wyganiasz mnie?-dodała słodkim głosikiem.
-Nazywaj to jak chcesz.-odparłem i odkleiłem się od niej oraz zacząłem ubierać ciuchy.
-Wczoraj byłeś milszy...
-Wczoraj byłem prawdopodobnie pijany. Ty też.-odparłem nie patrząc na nią w ogóle.
-Było nam dobrze...-mówiła ciągle swoim charakterystycznym głosem
-Wyraziłem sie chyba jasno, tak? To nic nie znaczyło. To nic nie znaczący seks. Nie będzie drugiej takiej sytuacji. TY zaraz stąd wyjdziesz i wrócisz do swojego narzeczonego oraz zapomnisz, a JA zrobię identycznie to samo.-krzyknąłem.
-Mógłbyś być trochę milszy, bo to może źle się skończyć dla Ciebie. W każdej chwili mogę iść do Twojej dziewczyny i jej wszystko powiedzieć, albo nawet dziennikarzom.-odpowiedziała cwaniacko, ale ja mam sposoby na takie jak ona.
-Nie zrobisz tego kochana.-powiedziałem pewnie.
-Niby dlaczego?
-Niby dlatego, bo ja mogę pierwszy powiedzieć o Nas Twojemu narzeczonemu. Ciekawe wtedy, kto by Cię utrzymywał? Po za tym nie masz żadnego dowodu, a ja tak.-i wyjąłem telefon oraz pokazałem jej zdjęcie, które zrobiłem wczoraj, chociaż to mogło być już dzisiaj. Natalie zrobiła skwaszona minę i zaczęła się ubierać. Po około 10 minutach była już na dole i ubierała buty.
-Zanim wyjdę, mogę się Ciebie coś zapytać?-powiedziała.
-No słucham.-odparłem oraz wziąłem łyk świeżej kawy, którą przed chwilą sobie zrobiłem.
-Dlaczego zdradzasz swoją dziewczynę? Jest aż taka zła?-zapytała, a ja się tylko sztucznie uśmiechnąłem oraz otworzyłem jej drzwi i pokazałem gestem ręki by już wyszła.
Dziewczyna wykonała moje polecenie i śladu już po niej nie było. Wyjrzałem przez okno i zauważyłem, że do domu obok podjeżdżają ciężarówki z meblami.
-Pewnie jakaś nowa rodzina się wprowadza.-pomyślałem, a po chwili zadzwonił telefon, gdzie dzwoniła Caroline.
Właśnie ta sytuacja przypomniała mi się jak wracaliśmy już z parku. To był tydzień przed przyjazdem Wiktorii i jej rodziny do Dortmundu. Nie mogę w to jeszcze uwierzyć jak mnie zmieniła. Jeszcze kilka tygodni temu nie traktowałem dziewczyn poważnie, a teraz? Teraz idę za rękę z dziewczyną, którą wiem, że kocham. Jestem tego pewny i wiem, że teraz wszystko się zmieni. Zmieni się, bo mam Wiki. Nagle zauważyłem jak dziewczyna uśmiecha się pod nosem.
-Dlaczego się śmiejesz?-zapytałem, ale również się uśmiechnąłem.
-To zabawne, ale my się na początku przecież nienawidziliśmy.-oznajmiła i popatrzała na mnie, a ja się zaśmiałem.
-No, a teraz się kochamy.-powiedziałem i pocałowałem ja.-W końcu mogę to robić bez problemu.-dodałem.
-Marco, a tak w ogóle to, kiedy powiemy reszcie o nas?-zapytała, kiedy byliśmy już pod jej domem.
-Może potrzymamy ich trochę w niepewności?
-Byłoby świetnie, ale Ani będę musiała powiedzieć, bo jako jedyna wiedziała, że się spotkamy dzisiaj.
-Tak, wiem, że była u Ciebie.-odparłem.
-Skąd?-zdziwiła się.
-Nie zapomnij, że mieszkam obok Ciebie.-uśmiechnąłem się.-Będę miał Cię na oku.-puściłem jej oczko.-Po za tym mam pewien pomysł.
-Jaki?
-Może po meczu*, który jest jutro zorganizujemy imprezę u mnie? Namówię Mario, żeby zabrał Cię ze sobą, bo ty sama z własnej woli nie przyjdziesz do mnie.-zaproponowałem.
-Czyli rozumiem, że gramy jak bardzo się nienawidzimy?-upewniła się.
-Dokładnie.-uśmiechnąłem się szeroko.
-Jestem jak najbardziej za. Może być ciekawie.-dodała, a ja ponownie ją pocałowałem. Kochałem to robić, a teraz kiedy w końcu jesteśmy razem będę mógł smakować jej ust częściej.
-Dlaczego ciągle mnie całujesz?-zapytała kiedy się od siebie odkleiliśmy.
-Bo tak.
-To nie odpowiedź.-oznajmiła, a ja ponownie ją pocałowałem.
-Po prostu kocham Cię i cieszę się, że to wszystko właśnie tak się skończyło.-dodałem.
-Nie znałam Cię od tej strony. Wydawałeś mi się takim zapatrzonym w siebie dupkiem, a tu teraz przede mną taki romantyk stoi.-zaśmiała się. Staliśmy pod jej domem jeszcze chwile, ale Wiki zaczęła odczuwać chłód, więc postanowiła udać się do domu. Oczywiście chwila minęła zanim się "pożegnaliśmy". Kiedy odeszła poczułem się bardzo dziwnie. Tak jakby jakaś część odeszła ode mnie. Wtedy zrozumiałem, że po prostu wpadłem po same uszy. Po prostu się zakochałem. Zakochałem się w dużo młodszej od siebie dziewczynie, ale to nie jest dla mnie problemem i mam nadzieję, że dla nikogo innego też nie będzie. Dopiero teraz czuję co to znaczy kochać. Co znaczy to uczucie. Teraz wiem, że mimo, że moje życie zmieniło się przez Wiki doszczętnie to ta zmiana będzie jeszcze większa. Jednak nie boje się tego, wiem, że poradzimy sobie ze wszystkim. Nie boje się, bo mam ją.
*******
Nie sądziłam, że ten dzień w końcu nadejdzie. Ale, jednak! Ja i Marco nareszcie się dogadaliśmy i to z jakim rezultatem. Teraz moje życie na pewno sie zmieni chociaż już uległo wielkiej zmianie. Zauważyłam, że właśnie przez Marco mój charakter gruntownie się zmienił. Nie jestem już tak bardzo wybuchowa, wredna, arogancka. Stałam się strasznie wrażliwa...
Na razie nasz związek będzie się rozwijał powoli. Małymi kroczkami, bo tak jest zdecydowanie ciekawiej i lepiej dla nas. Po jakimś czasie na pewno dziennikarze się do nas przylepią, ale to normalne, bo rozumiem ich - dziennikarzy. Mniej więcej dlatego, że sama planuję wiązać przyszłość z właśnie tym zawodem.
Muszę brać też pod uwagę, że Marco jest dużo starszy. Mimo, że miałam już chłopaka to zdecydowanie nasz związek będzie czymś innym. Niemiec jest bardziej doświadczony w związkach. Zapewne będzie oczekiwał ode mnie zdecydowanie więcej niż Rafał.
Cala uradowana weszłam do domu. Rodzice jeszcze siedzieli w salonie.
-Cześć.-powiedziałam i zajęłam się ściąganiem butów,
-Hej i jak?-zapytała mama, na co ja się tylko uśmiechnęłam i poszłam na górę. Nie miałam za bardzo głowy do czegokolwiek, więc postanowiłam udać się już tylko do łazienki oraz do łóżka. Kiedy leżałam już w cieplutkim łożu postanowiłam w końcu zadzwonić do Ani i powiedzieć jej co się dzisiaj wydarzyło.
-No halo!-powiedziała zaraz kiedy odebrała.
-Hej, właśnie niedawno wróciłam z spotkania.-powiedziałam.
-No to na co czekasz? Opowiadaj!-rozkazała.
-Więc...Marco przyszedł do mnie równo o 18, potem poszliśmy do parku, rozmawialiśmy, aż w końcu...
-Kurde Wiki! Gadaj, bo nie wytrzymam!-krzyczała przez słuchawkę.
-Haha spokojnie.-zaśmiałam się.-To na czym ja...? A! Już wiem! Więc rozmawialiśmy i Marco powiedział, że zmieniłam go, że z Caro tak nie było, bo jej nie kochał, ale...
-Powiedział Ci, że Cię kocha czy nie?!-niecierpliwiła się Ania.
-Nooo...
-MÓW!
-Tak, powiedział tak.-odparłam i uśmiechnęłam sie do słuchawki.
-Jejku!-zapiszczała.-Ale... proszę powiedź mi, że nie zrobiłaś nic głupiego. Wiki proszę...
-No wiesz...
-WIKTORIA!
-Powiedziałam to samo i jesteśmy razem!-krzyknęłam jej do telefonu, a przez moment odpowiadała mi głucha cisza.-Ania? Jesteś?
-Żartujesz czy mówisz serio?-upewniła się.
-Z takich rzeczy się raczej nie żartuje, no nie?
-WIKI! NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ CIESZĘ! NORMALNIE BYM CIĘ UŚCISKAŁA, ALE NIE BARDZO MOGĘ...
Ania ekscytowała się przez jakiś czas. Gratulowała mi i mówiła, że wiedziała, ze tak to sie skończy, bo jeżeli ludzie się kochają to kończą tak wcześniej czy później. Oczywiście wdrążyłam ją w Nasz plan odnośnie imprezki po meczu oraz mojej ciągłej nienawiści do Marco. Dodatkowo jutro umówiłyśmy się na wspólny trening, więc jutrzejszy dzień będzie bardzo ciekawy. Natomiast ten dzień na pewno zapadnie mi w pamięć i może nawet być jednym z najważniejszych w moim życiu. Zmęczona dzisiejszym dniem szybko zapadłam w sen.
Powoli zaczęłam otwierać powieki. Nie wiem, która mogłaby być, ale jest chyba dość wcześnie, chociażby dlatego, że poszłam spać około 22. Niestety, ale należę do strasznych śpiochów i nawet jak jestem wyspana muszę poleżeć przynajmniej chwilkę w ciepłym łóżku. Leżąc tak myślałam nad wczorajszym dniem. Przez chwilę pomyślałam, że to tylko sen, ale jednak nie. To wszystko to prawda. Ja sama w ogóle nie ogarniam co się dzieję. Przez jeden wyjazd straciłam tak wiele. Dom, starych przyjaciół, chłopaka, pasję. Jednak zyskałam zupełnie nowy dom, do którego już powoli się przyzwyczajam, nowych, jeszcze lepszych przyjaciół, nowego chłopaka, z którym łączy mnie już tak wiele, zyskałam kontakt z rodzicami. Stali się po prostu lepsi. Za chwilę może wrócę do karate i razem z Anią Lewandowską będziemy trenować maluchy. Czasami się zastanawiam czym zasłużyłam sobie na takie szczęście. Nigdy nie należałam do osób, które robią zawsze wszystko według zasad, są niesamowicie mili, pomagają itp. Przyznaję się do tego bez bicia, bo byłam wredna osobą. Od czasu do czasu pomogłam jakiemuś bliższemu znajomemu i na tym moja dobroć się kończyła. Tak szczerze to byłam dobra tylko dla mojego brata. Nawet dla Rafała czy Niny potrafiłam być chamska. Jednak Dortmund mnie zdecydowanie zmienił. Przecież pierwszego dnia nakrzyczałam na Reusa, a potem? Potem przez niego płakałam, a teraz? Teraz go kocham i wiem, że oboje musimy się poprawić. Marco sam przyznał, że również zmienił się. Myślę, że jeżeli każde z nas będzie pielęgnować ten związek to każdy dobrze na tym wyjdzie. Na razie jest zdecydowanie za wcześnie by mówić o naszej przyszłości. Jednak wiem, że to co nas łączy jest prawdziwe. Traktuje ten związek poważnie i liczę, że Marco również. Będzie to trudne. Oboje będziemy musieli się starać. Postarać się by tego nie zepsuć. Czy uda nam się?
Dla mnie samej jest to coś nowego, bo jak już wcześniej wspomniałam dziennikarze na pewno zainteresują się moja skromną osobą. Marco jest przyzwyczajony do tego, że paparazzi są częścią jego życia, ale ja nie za bardzo. Nikt nigdy nie musiał mi robić zdjęć jak robię zakupy. Dodatkowo wyjazdy, treningi, mecze... Marco większość czasu będzie spędzał czas właśnie z ludźmi z piłkarskiego świata. Czy ja tam się odnajdę? Reus mógłby mieć każdą modelkę, aktorkę, piosenkarkę, czy kogo tam sobie jeszcze wymyśli, ale to jednak ja jestem tą wybranką, więc może powinnam sobie poradzić? W tym wszystkim jest jeszcze mnóstwo pytań bez odpowiedzi, bo nikt nie zna przyszłości. Między innymi to jak będzie wyglądało w szkole. Niektórzy zapewne będą uważali, że jestem dla kasy, na pewno zyskam nowych "przyjaciół" oraz Jess jeszcze bardziej mnie znienawidzi. Uhg... Nie chciałabym jej w najbliższym czasie spotkać. Po za tym nie pomyślałam jeszcze o jego rodzicach. Moich powiedźmy, że mam już z głowy, ale co z Państwem Reus. Co jak mnie nie polubią albo pomyślą, że jestem dla niego za młoda lub właśnie, że dla kasy? Najgorszą z możliwych opcji jest to, że Caroline mogła być ich ulubienicą, a wtedy to już na 100% byłabym na przegranej pozycji. W tym momencie w głowie mam mnóstwo pytań, ale powinnam przynajmniej na część z nich odpowiedzieć w najbliższym czasie.
Po jakimś czasie zmotywowałam się i w końcu zeszłam na dół zjeść śniadanie. Akurat złożyło się tak, że wszyscy już tam byli i jedli.
-Cześć wam!-powiedziałam jak weszłam i od razu zasiadłam do stołu, bo były już tam wyłożone różne przysmaki na kanapki.
-Hej!-odpowiedzieli niemal równo. Jedliśmy w ciszy, co mnie trochę zdziwiło, bo zanim tu przyszłam rozmawiali w najlepsze. Poczułam też jak wszystkie czy zostały skierowane w moja stronę i tak przez cały czas, dopóki się nie odezwałam.
-O co Wam chodzi?-popatrzałam na nich.
-Nie, nic.-odparła mama i powróciła do jedzenia, a reszta poszła w jej ślady. Jednak po chwili Kuba postanowił przerwać ponownie ciszę.
-Masz zamiar to przed Nami ukrywać?-zapytał.
-Co ukrywać?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-No, że jesteś z Marco!-krzyknął oburzony na co ja się po prostu uśmiechnęłam i zrobiłam niewinną minę. Wyglądało to dość dziwnie.
-No, to nie było jeszcze wczoraj nic pewne...
-A dzisiaj jest?-dodał tata. W sumie nie wiem czemu nie chciałam im tak oficjalnie potwierdzić tej wiadomości.
-Noooo...chyba tak.-ponownie zrobiłam głupią minę, a reszta na mnie jak na idiotkę. Po chwili mama podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Cieszę się, że w końcu będziesz szczęśliwa.-szepnęła do ucha, na co ja się uśmiechnęłam. Następnie kolejno podeszli tata i na koniec Kuba, który szczególnie był na mnie "zły", że mu nie powiedziałam, ale dał się przekupić propozycją wspólnej gry.
Także zaraz po obiedzie poszłam na górę, by przebrać jakieś luźniejsze ubrania do gry na podwórku. Przy okazji złapałam jeszcze za telefon i zauważyłam nieodczytaną wiadomość od...Marco. Napisał mi ją wczoraj, ale nie jej nie zauważyłam, bo poszłam już spać.
Na razie nasz związek będzie się rozwijał powoli. Małymi kroczkami, bo tak jest zdecydowanie ciekawiej i lepiej dla nas. Po jakimś czasie na pewno dziennikarze się do nas przylepią, ale to normalne, bo rozumiem ich - dziennikarzy. Mniej więcej dlatego, że sama planuję wiązać przyszłość z właśnie tym zawodem.
Muszę brać też pod uwagę, że Marco jest dużo starszy. Mimo, że miałam już chłopaka to zdecydowanie nasz związek będzie czymś innym. Niemiec jest bardziej doświadczony w związkach. Zapewne będzie oczekiwał ode mnie zdecydowanie więcej niż Rafał.
Cala uradowana weszłam do domu. Rodzice jeszcze siedzieli w salonie.
-Cześć.-powiedziałam i zajęłam się ściąganiem butów,
-Hej i jak?-zapytała mama, na co ja się tylko uśmiechnęłam i poszłam na górę. Nie miałam za bardzo głowy do czegokolwiek, więc postanowiłam udać się już tylko do łazienki oraz do łóżka. Kiedy leżałam już w cieplutkim łożu postanowiłam w końcu zadzwonić do Ani i powiedzieć jej co się dzisiaj wydarzyło.
-No halo!-powiedziała zaraz kiedy odebrała.
-Hej, właśnie niedawno wróciłam z spotkania.-powiedziałam.
-No to na co czekasz? Opowiadaj!-rozkazała.
-Więc...Marco przyszedł do mnie równo o 18, potem poszliśmy do parku, rozmawialiśmy, aż w końcu...
-Kurde Wiki! Gadaj, bo nie wytrzymam!-krzyczała przez słuchawkę.
-Haha spokojnie.-zaśmiałam się.-To na czym ja...? A! Już wiem! Więc rozmawialiśmy i Marco powiedział, że zmieniłam go, że z Caro tak nie było, bo jej nie kochał, ale...
-Powiedział Ci, że Cię kocha czy nie?!-niecierpliwiła się Ania.
-Nooo...
-MÓW!
-Tak, powiedział tak.-odparłam i uśmiechnęłam sie do słuchawki.
-Jejku!-zapiszczała.-Ale... proszę powiedź mi, że nie zrobiłaś nic głupiego. Wiki proszę...
-No wiesz...
-WIKTORIA!
-Powiedziałam to samo i jesteśmy razem!-krzyknęłam jej do telefonu, a przez moment odpowiadała mi głucha cisza.-Ania? Jesteś?
-Żartujesz czy mówisz serio?-upewniła się.
-Z takich rzeczy się raczej nie żartuje, no nie?
-WIKI! NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ CIESZĘ! NORMALNIE BYM CIĘ UŚCISKAŁA, ALE NIE BARDZO MOGĘ...
Ania ekscytowała się przez jakiś czas. Gratulowała mi i mówiła, że wiedziała, ze tak to sie skończy, bo jeżeli ludzie się kochają to kończą tak wcześniej czy później. Oczywiście wdrążyłam ją w Nasz plan odnośnie imprezki po meczu oraz mojej ciągłej nienawiści do Marco. Dodatkowo jutro umówiłyśmy się na wspólny trening, więc jutrzejszy dzień będzie bardzo ciekawy. Natomiast ten dzień na pewno zapadnie mi w pamięć i może nawet być jednym z najważniejszych w moim życiu. Zmęczona dzisiejszym dniem szybko zapadłam w sen.
Powoli zaczęłam otwierać powieki. Nie wiem, która mogłaby być, ale jest chyba dość wcześnie, chociażby dlatego, że poszłam spać około 22. Niestety, ale należę do strasznych śpiochów i nawet jak jestem wyspana muszę poleżeć przynajmniej chwilkę w ciepłym łóżku. Leżąc tak myślałam nad wczorajszym dniem. Przez chwilę pomyślałam, że to tylko sen, ale jednak nie. To wszystko to prawda. Ja sama w ogóle nie ogarniam co się dzieję. Przez jeden wyjazd straciłam tak wiele. Dom, starych przyjaciół, chłopaka, pasję. Jednak zyskałam zupełnie nowy dom, do którego już powoli się przyzwyczajam, nowych, jeszcze lepszych przyjaciół, nowego chłopaka, z którym łączy mnie już tak wiele, zyskałam kontakt z rodzicami. Stali się po prostu lepsi. Za chwilę może wrócę do karate i razem z Anią Lewandowską będziemy trenować maluchy. Czasami się zastanawiam czym zasłużyłam sobie na takie szczęście. Nigdy nie należałam do osób, które robią zawsze wszystko według zasad, są niesamowicie mili, pomagają itp. Przyznaję się do tego bez bicia, bo byłam wredna osobą. Od czasu do czasu pomogłam jakiemuś bliższemu znajomemu i na tym moja dobroć się kończyła. Tak szczerze to byłam dobra tylko dla mojego brata. Nawet dla Rafała czy Niny potrafiłam być chamska. Jednak Dortmund mnie zdecydowanie zmienił. Przecież pierwszego dnia nakrzyczałam na Reusa, a potem? Potem przez niego płakałam, a teraz? Teraz go kocham i wiem, że oboje musimy się poprawić. Marco sam przyznał, że również zmienił się. Myślę, że jeżeli każde z nas będzie pielęgnować ten związek to każdy dobrze na tym wyjdzie. Na razie jest zdecydowanie za wcześnie by mówić o naszej przyszłości. Jednak wiem, że to co nas łączy jest prawdziwe. Traktuje ten związek poważnie i liczę, że Marco również. Będzie to trudne. Oboje będziemy musieli się starać. Postarać się by tego nie zepsuć. Czy uda nam się?
Dla mnie samej jest to coś nowego, bo jak już wcześniej wspomniałam dziennikarze na pewno zainteresują się moja skromną osobą. Marco jest przyzwyczajony do tego, że paparazzi są częścią jego życia, ale ja nie za bardzo. Nikt nigdy nie musiał mi robić zdjęć jak robię zakupy. Dodatkowo wyjazdy, treningi, mecze... Marco większość czasu będzie spędzał czas właśnie z ludźmi z piłkarskiego świata. Czy ja tam się odnajdę? Reus mógłby mieć każdą modelkę, aktorkę, piosenkarkę, czy kogo tam sobie jeszcze wymyśli, ale to jednak ja jestem tą wybranką, więc może powinnam sobie poradzić? W tym wszystkim jest jeszcze mnóstwo pytań bez odpowiedzi, bo nikt nie zna przyszłości. Między innymi to jak będzie wyglądało w szkole. Niektórzy zapewne będą uważali, że jestem dla kasy, na pewno zyskam nowych "przyjaciół" oraz Jess jeszcze bardziej mnie znienawidzi. Uhg... Nie chciałabym jej w najbliższym czasie spotkać. Po za tym nie pomyślałam jeszcze o jego rodzicach. Moich powiedźmy, że mam już z głowy, ale co z Państwem Reus. Co jak mnie nie polubią albo pomyślą, że jestem dla niego za młoda lub właśnie, że dla kasy? Najgorszą z możliwych opcji jest to, że Caroline mogła być ich ulubienicą, a wtedy to już na 100% byłabym na przegranej pozycji. W tym momencie w głowie mam mnóstwo pytań, ale powinnam przynajmniej na część z nich odpowiedzieć w najbliższym czasie.
Po jakimś czasie zmotywowałam się i w końcu zeszłam na dół zjeść śniadanie. Akurat złożyło się tak, że wszyscy już tam byli i jedli.
-Cześć wam!-powiedziałam jak weszłam i od razu zasiadłam do stołu, bo były już tam wyłożone różne przysmaki na kanapki.
-Hej!-odpowiedzieli niemal równo. Jedliśmy w ciszy, co mnie trochę zdziwiło, bo zanim tu przyszłam rozmawiali w najlepsze. Poczułam też jak wszystkie czy zostały skierowane w moja stronę i tak przez cały czas, dopóki się nie odezwałam.
-O co Wam chodzi?-popatrzałam na nich.
-Nie, nic.-odparła mama i powróciła do jedzenia, a reszta poszła w jej ślady. Jednak po chwili Kuba postanowił przerwać ponownie ciszę.
-Masz zamiar to przed Nami ukrywać?-zapytał.
-Co ukrywać?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-No, że jesteś z Marco!-krzyknął oburzony na co ja się po prostu uśmiechnęłam i zrobiłam niewinną minę. Wyglądało to dość dziwnie.
-No, to nie było jeszcze wczoraj nic pewne...
-A dzisiaj jest?-dodał tata. W sumie nie wiem czemu nie chciałam im tak oficjalnie potwierdzić tej wiadomości.
-Noooo...chyba tak.-ponownie zrobiłam głupią minę, a reszta na mnie jak na idiotkę. Po chwili mama podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Cieszę się, że w końcu będziesz szczęśliwa.-szepnęła do ucha, na co ja się uśmiechnęłam. Następnie kolejno podeszli tata i na koniec Kuba, który szczególnie był na mnie "zły", że mu nie powiedziałam, ale dał się przekupić propozycją wspólnej gry.
Także zaraz po obiedzie poszłam na górę, by przebrać jakieś luźniejsze ubrania do gry na podwórku. Przy okazji złapałam jeszcze za telefon i zauważyłam nieodczytaną wiadomość od...Marco. Napisał mi ją wczoraj, ale nie jej nie zauważyłam, bo poszłam już spać.
"Dziękuję Ci jeszcze raz za wszystko. Za szansę. Dobranoc :*"
Jak to przeczytałam od razy poczułam się lepiej. Marco wyszedł tu na niesamowitego romantyka. Jestem ogromnie szczęśliwa, że mam go.
"Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale zasnęłam wczoraj szybko. Wiesz...emocję :) Ja też dziękuję :)
Teraz to w sumie już dzień dobry :*"
Odpisałam i szybko ruszyłam na dwór, gdzie czeka już mój brat. Szybko do niego dołączyłam i zaczęliśmy wykonywać różne strzały na bramkę. Dodatkowo Kuba zapragnął, że nauczy mnie jak wykonywać Rainbow. Oczywiście już na starcie zapowiedziałam mu, że nie będzie to należało do najprostszych rzeczy, ale się uparł, a jak on sobie coś postanowi to musi i tak być.
Ćwiczyliśmy już jakiś czas, aż nagle poczułam jak mój telefon w kieszeni wibruje. Oczywiście dostałam SMS od Reusa.
"Nic nie szkodzi :) Gadałem z Mario i przyjdzie po Ciebie o 17.
Nieźle Ci idzie ;)"
Przez moment nie wiedziałam o co chodzi mu z tym ostatnim, ale potem zrozumiałam, że prawdopodobnie widział mnie przez okno. Hmm.. Rzeczywiście będzie miał mnie na oku.
Po godzinie grania musiałam już niestety się zbierać, bo umówiłam się z Ania na wspólny trening. Przebrałam się w odpowiedni strój i ruszyłam z domu. Akurat jak wychodziłam widziałam już Anię, która zmierzała do mnie.
Trening jak trening. Jednak z Anią jest on zupełni inny. Przez całą drogę oczywiście Ania domagała się, bym opowiedziała jej jak wyglądała moja wczorajsza rozmowa z Marco i jak przebiegała. Oczywiście nie odbyło się bez ponownych gratulacji. Kiedy po 2 godzinach postanowiłyśmy już przestać biegać, Ania zaproponowałaby potrenować trochę nasz ulubiony sport, czyli karate. Poszłyśmy na trawę, w parku i zaczęłyśmy. Przez moment bałam się trochę, że Ania mi coś zrobi, bo w końcu to Mistrzyni. Jednak dość dobrze sobie poradziłam. Szczerze to było nawet zabawnie, bo obie z Anią nie traktowałyśmy tego na poważnie. Nim się obejrzałyśmy, a zegar wskazywał 15 godzinę, a o 17 ma być u mnie Mario. Niby jeszcze dwie godziny, ale wiadomo jak to u mnie wygląda z przygotowaniem się. Lewandowska odprowadziła mnie kawałek, a potem sama pobiegła do siebie się przygotować do meczu.
Weszłam do domu i zobaczyłam rodziców i Kubę, którzy również przygotowują sie do meczu, bo jak się dowiedziałam to także się tam wybierają tylko, że wychodzą wcześniej ode mnie. Najpierw poszłam do łazienki i zdjęłam z siebie spocone ubrania oraz wzięłam chłodny prysznic. Troszkę mi to zajęło, ale zobaczyłam, że na zegarku widniała godzina 15.40 postanowiła nie śpieszyć się jakoś specjalnie.W samym szlafroku usiadłam na łóżko i wzięłam laptopa oraz zaczęłam przeglądać różne strony. Na Facebooku dostałam wiadomość od Niny:
ZAPRASZAM SERDECZNIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ! :) :) :)
Skromnie powiem, że podoba mi się ten rozdział i jestem z niego nawet zadowolona, ale ostateczna ocena należy do Was :*
Weszłam do domu i zobaczyłam rodziców i Kubę, którzy również przygotowują sie do meczu, bo jak się dowiedziałam to także się tam wybierają tylko, że wychodzą wcześniej ode mnie. Najpierw poszłam do łazienki i zdjęłam z siebie spocone ubrania oraz wzięłam chłodny prysznic. Troszkę mi to zajęło, ale zobaczyłam, że na zegarku widniała godzina 15.40 postanowiła nie śpieszyć się jakoś specjalnie.W samym szlafroku usiadłam na łóżko i wzięłam laptopa oraz zaczęłam przeglądać różne strony. Na Facebooku dostałam wiadomość od Niny:
"Hej! Wybacz, że się nie odzywaliśmy wcześniej, ale mieliśmy problemy z przyjazdem :( Małe zamieszanie, ale nie ważne. Twoja mama dzwoniła do mnie jak się wybudziłaś. Mam nadzieję, że dobrze się już czujesz :)"
No, tak zapomniałam z tego całego zamieszania, że w pewnym sensie pogodziliśmy, chociaż przy tym nie było mnie nawet...Powinnam sie do nich odezwać. Na szczęście Nina była dostępna do napisałam do niej.
Z dawną przyjaciółką z Polski popisałam dość długo. Wyjaśniłyśmy sobie wszystko i powinno być między nami ok. Może nie nazywajmy tego powrotem do przyjaźni, ale nie chcę, żeby było miedzy nami napiętej atmosfery. Nie należę do osób, które lubią być długo pokłócone, a mimo wszystko Nina była dla mnie przez długi czas jak siostra. Mam jej za złe to co zrobiła i to bardzo, i raczej wątpię bym jeszcze kiedykolwiek jej w pełni wybaczyła czy zapomniała. Nie, tego na 100% nie zrobię, bo za bardzo mnie skrzywdziła, jednak chciałabym przynajmniej czasami z nią porozmawiać, spotkać...Po prostu wspomnieć stare, dobre czasy...
Oczywiście straciłam poczucie czasu i dopiero o 16.30 skończyłam z nią pisać. Podeszłam, więc szybko do garderoby i zaczęłam szukać coś co mogłabym założyć. To miało być coś na stadion i jednocześnie na imprezę u Marco, bo jedziemy od razu do niego. W sumie mogłabym przecież przebrać się u siebie, bo daleko nie mam, ale szczerze to jakoś mi sie nie chce. Sama się sobie dziwiłam, ale bardzo szybko znalazłam coś odpowiedniego. Przebrałam się szybko, umalowałam, uczesałam i byłam gotowa. Poszło mi to bardzo szybko, aż sama byłam w szoku. Zauważyłam też, że Marco już wyjeżdża z domu, więc Mario powinien być lada chwila. Rodziców i Kuby już nie było, wiec byłam sama w domu. Nie bardzo miałam pomysł co porobić przez ten czas, więc...zaczęłam przeglądać notatki z dni, w których mnie nie było! Ponownie dzisiejszego dnia zaskakuje samą siebie. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Trochę zdziwiło mnie to dlaczego Mario nie wszedł od razu, bo zazwyczaj nigdy nie dzwonił, ale nie zastanawiałam sie jakoś nad tym tylko podbiegłam do drzwi. Pewna, że własnie za nimi stoi przyjaciel krzyknęłam.
-Wchodź Mario!-usłyszałam jak drzwi się powoli otwierają, a ja dalej mówiłam nie patrząc i zakładając buty.-Dlaczego dzwoniłeś? Zawsze wparowywałeś krzycząc już od dworu, że niejaki Götze wchodzi.-zaśmiałam się, ale nie słyszałam odpowiedzi.-Co nic nie mówisz?-wreszcie popatrzałam na, jak mi się wydawało piłkarza, ale jakie było moje zdziwienie, gdy stał tam zupełnie ktoś inny. Osoba, której nie widziałam już jakiś czas, ale zupełnie sie jej nie spodziewałam...
________________________________________________________________ZAPRASZAM SERDECZNIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ! :) :) :)
Skromnie powiem, że podoba mi się ten rozdział i jestem z niego nawet zadowolona, ale ostateczna ocena należy do Was :*
*Ten mecz z Mainz była tak naprawdę właśnie w ich mieście, ale ponownie dla dobra opowiadania zmieniłam i mecz jest w Dortmundzie :D
Jak myślicie, kto przyszedł do Wiktorii i w jakiej sprawie?
Czy coś wydarzy się na imprezie u Marco?
Jak zareagują inni na ich związek?
Jak zareaguje Mario?
Czy coś wydarzy się na imprezie u Marco?
Jak zareagują inni na ich związek?
Jak zareaguje Mario?
Piękny widok! ♥
Zachęcam do komentowania ♥
ENJOY!
ENJOY!
Noooooo doczekałam się :D Hmm. no właśnie ciekawe kto do Wiki przyszedł :D Myślę, że to udawanie nienawiści Marco i Wiktorii będzie zabawne :D :D Czekam na następny rozdział. a ten jest super! Z resztą jak zawsze :D :D Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością :D :** - Karu ;d
OdpowiedzUsuńRozdział super :)
OdpowiedzUsuńNo ciekawie , ciekawie , ale będzie ubaw na imprezie :p
Kurcze akurat w takim momencie przerwałaś :p
Jestem bardzo ciekawa kto przyszedł do Wiki :)
Z nie cierpliwością czekam nn :*
Pozdrawiam <3
Nonono, bardzo ciekawi mnie, kto przyszedł do Wiki :)
OdpowiedzUsuńNareszcie są razme z Reusem i to mnie cieszy :)
Mam nadzieję, że nie będą udawać zbyt długo :)
Pozdrawiam i czekam na nexta :***
No i co narobiłaś?! :o
OdpowiedzUsuńJestem tak ciekawa jak dawno nie byłam!! :(
Nie mam zielonego pojęcia kto mógł zjawić się tak nieoczekiwanie w domu Wiktorii.
Niesamowicie ciekawi mnie, co będzie działo się na imprezie i jaka będzie reakcja wszystkich znajomych odnośnie tej odmiany w życiu Wiki jak i za równo Marco. :)
Czekam na kolejny rozdział. :3
Buziaki :*
Super rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńWiki i Marco razem <3
I ten pomysł z udawaniem.
Jestem bardzo ciekawa kto jest tą osobą :)
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWidok naprawdę piękny! Najwięcej punktów, najwięcej zwycięstw, bez porażki, najwięcej zdobytych, najmniej straconych bramek!! Prezentujemy się normalnie tak, jak Niemcy powinni się prezentować, wspaniale! ♥ I jeszcze ten kwadracik przy liderze, zakochać się można *-*
OdpowiedzUsuńA rozdział prawie tak wspaniały jak miejsce w tabeli... żartuję;) Niesamowity jest po prostu. Przeczytałam co prawda trzy do tyłu, ale tak mnie zaciekawiłaś, że niedługo z całą pewnością nadrobię;) Sama zobaczysz. Albo i nie... Nie wiem;) W każdym bądź razie, oby tak dalej, bo niesamowicie mnie zaciekawiłaś i choć to nie jest jakoś piekielnie trudne, to czuję taki niedosyt, że hej. Co z Mario no?! I kto to jest?! Po prostu pięknie to opisałaś pozostawiając coś, po czym każdy będzie chciał tu wrócić;)
Czekam z wielką niecierpliwością na następny i zapraszam w wolnej chwili do siebie:
http://hip-hip-hurra-borussia.blogspot.com/
suenos;**
Dziękuję bardzo :*
UsuńNa pewno zajrzę!
Super rozdział. Aż się boję co to za osoba. Nie mogę doczekać się tej imprezy. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń