piątek, 26 września 2014

Rozdział 7

"WEŹ JAKIEŚ DOBRE WINO I CHODŹ TUTAJ"


POD NOTKA JEST MAŁE PYTANIE DO WAS. ZAJRZYJCIE TAM :)

-Poszukujesz transportu?-usłyszałam za sobą. To był Marco.
-Nie.-skłamałam, ale tak naprawdę potrzebowałam pomocy i to bardzo.-Poradzę sobie.
-Znam Mario i uwierz mi, nawet ja mam problemy by go położyć spać, a co dopiero ty.-zaśmiał się na końcu.
-Czy ty mnie obrażasz?-tak, koniecznie próbowałam zmienić temat.
-Wiki...-powiedział stanowczo.-Nie zmieniaj tematu, tylko wstawaj i idziemy do samochodu.-zupełnie jakby czytał w moich myślach.
-Może i tak...-wahałam się. Jednak za wszelką cenę nie chciałam być w jednym aucie z Reusem, ale jak inaczej miałam wrócić do domu?
-Nie marudź, tylko pomóż mi go podnieść.-powiedział po czym oboje złapaliśmy piłkarza z klubowym numerem 10 i powolnym krokiem podążaliśmy w stronę drzwi.
-To my lecimy!-skierował Marco do Ani, która właśnie prowadziła pijanego Roberta na górę do sypialni.
-Jasne!-powiedziała energicznie. Ja ją podziwiam. Mimo, że właśnie trzyma dorosłego i do tego pijanego faceta, od którego na kilometr czuć alkohol, to optymizm jej nie opuszczał.-Powodzenia!
-Nawzajem! Pa Aniu!-pożegnałam się z przyjaciółką.
-Pa pa!-odkrzyknęła i skierowała się na górę po schodach.

-Marco.... ja cię kurde... ssszanuję..-bełkotał Götze, kiedy byliśmy już koło wozu Reusa.-Kochamm cie.. daj! Daj mi ... pyszczka...-powiedział po czym zbliżył się do niego, by mógł pocałować swojego przyjaciela. Był to dla mnie dość śmieszny i dziwny widok, bo pierwszy raz mam do czynienia z pijanym Götze i mam nadzieję, że ostatni.
-Mario!-wyrywał mu się Marco.-Wsiadaj do tego samochodu i zamknij się już!
-No dobsssze mój ty buntowniku...
Kiedy w końcu udało nam się opanować sytuacje z pijanym chłopakiem, oboje wsiedliśmy do samochodu i kierowaliśmy się do domu Marco, bo jak powiedział, tam spędzi noc razem z przyjacielem, bo nie mamy zielonego pojęcia gdzie ma klucze od swojego domu, a samochód odbierze przy okazji. Po za tym, ttak będzie wygodniej.
Oboje jechaliśmy w ciszy. Co jakiś czas było słychać jakieś mamrotanie Mario, który prawdopodobnie zasypiał na tylnich siedzeniach. Oparłam głowę o szybę i oglądałam panoramę miasta. Ulice były puste i pięknie oświetlone. Mimo, że nie jestem tu nawet tydzień, to już zakochałam się w tym mieście. Bardzo mi tu się podoba i coraz mocniej jestem przekonana, że przyjazd do Niemiec był najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.
-Już jesteśmy.-z rozmyśleń wyrwał mnie głos Marco. Tak, byliśmy już pod jego domem.
-To dzięki za podwózkę.-wymusiłam uśmiech. Już chciałam wychodzić, gdy nagle poczułam, że blondyn łapie mnie za rękę.
-Nie poradzę sobie z nim sam.-powiedział spokojnie.-Pomóż mi tylko zanieść go do sypialni.-nie bardzo miałam ochotę mu pomóc, bo szczerze to jestem mega zmęczona i najchętniej, to położyłabym się do łóżka, ale piłkarz mnie podwiózł, więc chociaż tak się mu odwdzięczę. Niechętnie, ale się zgodziłam.
-Ania jakoś sobie sama poradziła.-powiedziałam po polsku pod nosem i wysiadłam z auta.
-Co?-zapytał zdezorientowany blondyn.
-Nie, nic. Dawaj, zanosimy go.-odparłam i otworzyłam drzwi od samochodu, po czym oboje chwyciliśmy bruneta "pod rękę" oraz powolnym krokiem ruszyliśmy do domu, a potem do sypialni dla gości.
Po jakiś 20 minutach wyszliśmy z pomieszczenia, w którym przebywał Götze. Zeszłam pierwsza na dół po schodach, a za mną szedł Marco.
-To ja się będę zbierać.-powiedziałam.
-Szkoda...-stwierdził i wyraźnie posmutniał, co mnie trochę zdziwiło.
-No, ale chyba nie będziesz sam. Jest przecież Caroline.-powiedziałam, a Marco mimowolnie upadł na kanapie w salonie i głośno westchnął.-Powiedziałam coś nie tak?-sama się sobie dziwiłam, ale zaciekawiłam się i usiadłam obok chłopaka.
-No, bo my już chyba nie jesteśmy razem.-powiedział i spojrzał na mnie. Przyglądałam się jego oczom, w których malował się smutek. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zrobiło mi się go strasznie szkoda. Tylko dlaczego? Przecież dobrze wszyscy wiemy jak traktował Caroline oraz, że nie był z nią na poważnie.
-Chyba?-zapytałam, bo tylko na to mnie było stać.
-Wiki ja nie wiem od czego zacząć...-powiedział, a głupia ja odrapałam:
-Mamy czas. Weź jakieś dobre wino i chodź tutaj.-poklepałam miejsce obok siebie. Reus bez słowa podszedł do baru i wyjął jakąś butelkę oraz dwa kieliszki. Nalał nam obojgu i zaczął opowiadać o sytuacji, która miała miejsce na imprezie, że dziewczyna była zazdrosna o mnie, co mnie trochę zdziwiło, bo przecież ja i Caro, trochę się znałyśmy i może nawet polubiliśmy, ale ona i tak podejrzewa mnie o takie rzeczy. Od razu szacunek do niej u mnie spadł.
-... no i powiedziałem jej, że lepiej będzie jak się rozstaniemy, a ona mnie uderzyła i wyszła.-skończył, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Z jednej strony, to jest mi go bardzo szkoda, bo sama przeżyłam coś podobnego, ale z drugiej, dlaczego on się tak przejmuje skoro podobno związek z Caroline był tylko na pokaz?
-Bardzo mi przykro.-zdołałam tylko tyle powiedzieć.-Ale Marco...twój związek z nią był poważny?
-Sam nie wiem.... -westchnął.-Bo tak, czuję trochę ulgę, że to już jest koniec, ale przyzwyczaiłem się do tego. Lubię Caroline, ale jak przyjaciel, a nie partner.
-To czym się przejmujesz? Sam powiedziałeś, że nie kochasz jej. Chyba lepiej będzie jak zostaniecie przyjaciółmi, bo związek nie wychodzi już wam na dobre, a szczególnie ci.
-Tylko, że ja się boję rutyny i samotności. Boję się, że każdy mój dzień będzie wyglądał tak samo, a dodatkowo będę przychodził do pustego domu.
-Musisz nauczyć się tak żyć. Żyć bez dziewczyny u boku, a nim się obejrzysz miłość sama do ciebie przyjdzie.-uśmiechnęłam się na koniec. Kurczę... co ten alkohol robi z ludźmi?
-Dzięki.-powiedział.-To wiele dla mnie znaczy.
-Wiesz, sama wczoraj rozstałam się ze swoim chłopakiem z Polski. Było mi ciężko, ale dzięki Mario i Ani oswoiłam się z tym.
-Również mi przykro.-odparł po czym położył swoją rękę na moim udzie, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.-Ty i Mario jesteście sobie bliscy?
-Przyjaźnimy się.-powiedziałam, po czym blondyn przysunął się do mnie, jakby to znaczyło "jest wolna, możesz działać".
-Wiki ja...-zaczął niepewnie.-Ja chciałbym cię przeprosić. Jak powiedziałaś mi dzisiaj, że tak cię  irytowałem i denerwowałem, to miałem nadzieję, że będzie jeszcze taka okazja do poprawienia tych relacji. Mam nadzieję, że nie jest za późno?
-Na nic nigdy nie jest za późno.-powiedziałam cicho, spokojnie i z lekkim uśmiechem. Czułam się coraz lepiej w towarzystwie Marco. Kiedy patrzył się na mnie czułam jakby motylki w brzuchy. Dziwne, wiem. Mam wrażenie, że czuję coś więcej do niego niż tylko nienawiść, która, mam nadzieję, jest tylko przykrywką, którą narzucam samej sobie.
-To może zacznijmy od początku?-zaproponował i zbliżył się do mnie.
-Hmmm...-myślałam.-No nie wiem...
-Proszę.-zrobił maślane oczy i popatrzał się na mnie swoim firmowym wzrokiem, który niestety działał na mnie.
-No, niech ci będzie.-powiedziałam już pewniej.
-W takim razie, nazywam się Marco Reus.-uśmiechnął się zabójczo.
-Wiktoria Müller.-również postanowiłam przedstawi się "nowemu" koledze. Nagle Marco zrobił coś, co mogłam podejrzewać już od początku. Przysunął się do mnie bardzo blisko. Moje i jego usta były coraz bliżej. Powoli przysuwał się do mnie, a ja nie wiedzieć czemu, czekałam z niecierpliwością, aż mnie pocałuje. Strasznie mi to się dłużyło. W końcu poczułam jego usta na moich.To było coś niezwykłego. Ten pocałunek był zupełnie inny niż ten z Mario. Teraz... aż głupio mi się przyznać... Podobało mi się. Po jakimś czasie przerwał pocałunek i powiedział.
-Miło mi ciebie poznać Wiktorio.-i powrócił do bardzo przyjemnej czynności. Nasze pocałunki były coraz bardziej zachłanne, namiętniejsze. Mimo, że całowałam prawdopodobnie "byłego" już faceta swojej koleżanki, nie czułam wyrzutów sumienia. Możliwe, że będę je mieć jutro, ale teraz to nie ważne. Nie wiedząc kiedy, byliśmy już w drodze do jego sypialni. Tak, do jego SYPIALNI. Mogłam coś zrobić, ale nie alkohol mi nie pozwalał. Chociaż wszystkiego na niego nie mogę zwalić, bo trochę kontrolowałam. Chciałam tego... po prostu chciałam. 
Kiedy byliśmy już w pomieszczeniu, Marco dorwał się do mojej sukienki i po chwili już jej nie było. Sama również pozbywałam się ubrań Reusa. Wkrótce byliśmy w samej bieliźnie i tak położyliśmy się na łóżku. Blondyn zaczął całować każdy milimetr mojego ciała, zaczynając od szyi, kończąc na moim brzuchu. Zaraz potem ponownie zbliżył się do mnie i po raz kolejny pocałował w usta. Moment później byliśmy już nadzy, a po chwili zajęci sobą przez najbliższe godziny. Poszliśmy spać dopiero nad ranem.

Powoli otwierałam oczy, a kiedy w końcu udało mi się poczułam chorobliwy ból głowy. Po prostu mi pękała. Chciałam wstać i udać się do łazienki po jakieś tabletki na kaca, ale zauważyła, że nie jestem w swoim pokoju. Zmarszczyłam brwi i przyglądałam się pomieszczeniu. Nagle poczułam, że w łóżku nie jestem sama. Powoli spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam śpiącego blondyna.
-CHOLERA!-krzyknęłam i gwałtownie odsunęłam się od chłopaka.-Co ja najlepszego zrobiłam?-mówiłam do siebie i złapałam za głowę. Marco spał dalej. Nawet nie obudził go mój krzyk. Byłam wściekła na niego, ale najbardziej na siebie. Jak mogłam się z nim przespać?! Okej, niby sie pogodziliśmy, ale przecież był z Caroline, a jakby nie patrzeć to trochę się znałyśmy. Cholera! Po co ja zostałam? Po co zainteresowałam się jego stanem? Po co się z nim całowałam i dlaczego ja tego nie przerwałam?! Chociaż, muszę przyznać, że podobało mi się to. Ten pocałunek był inny niż ten z Mario. Tam czułam jakbym całowała brata, a tutaj? Nie, nawet tak Wiki nie myśl. To zwykły dupek, który po prostu chciał cię zaliczyć. Tak jak na początku sobie postawił. To nic dla ciebie nie znaczy, a już tym bardziej dla niego. Mimo to czuję się z tym okropnie. Teraz muszę się szybko ogarnąć i wyjść stąd, puki piłkarz jeszcze śpi. Zobaczyłam, że w pokoju, który najprawdopodobniej należał właśnie do Reusa, leży moja sukienka. Szybko złapałam ją, jak i też bieliznę, która leżała obok. Pognałam do łazienki, którą znalazłam zupełnie przypadkowo i za pierwszym razem, bo w sumie była połączona z sypialnią. Szybko przebrałam się w to, co byłam ubrana wcześniej i wyszłam z łazienki. Na moje nieszczęście Marco już nie spał, tylko uważnie mi się przyglądał.
-Wychodzisz już?-zapytał trochę ospałym głosem.
-Jak widać.-odpowiedziałam obojętnie nawet na niego nie patrząc.
-Znowu jesteś taka dla mnie?-zapytał smutnym głosem, a ja wtedy nie wytrzymałam.
-A jaka mam być dla ciebie, skoro zachowujesz się jak skończony kretyn? Specjalnie mnie upiłeś, a potem wykorzystałeś!-prawie krzyczałam.
-Nie mów tak!-powiedział i podniósł się, bo wcześniej cały czas leżał.-Może rzeczywiście to trochę za daleko zaszło, ale co ja poradzę, że nie potrafiłem się temu oprzeć.-odparł, a ja przypomniałam sobie, że Mario powiedział identycznie to samo.
-Zapomnijmy o tym.-stwierdziłam bez wyrazu twarzy.
-Chcesz tego?-zapytał.-Chcesz o tym zapomnieć?
-Tak.-powiedziałam pewnie, ale tak na prawdę skłamałam. Nie chciałam o tym zapomnieć, a nawet chciałabym budzić się u jego boku codziennie. Jednak to nie może tak wyglądać.-Najlepiej nie wchodźmy sobie w drogę. Pa!-odparłam i wyszłam z pokoju, a potem z mieszkania. Może to trochę dziwnie będzie wyglądać jak wychodzę z jednego domu, a wchodzę do drugiego, który jest zaraz obok, ale to nie było dla mnie ważnie i nie obchodziło mnie. Miałam więcej problemów na głowie. Poszłam na tę imprezę by odreagować, by odpocząć, czy zapomnieć, ale to przysporzyło mi tylko więcej problemów. Weszłam do domu, a w kuchni zauważyłam moją mamę i tatę. Zdziwiłam się, co oni tam robią. Przecież jest piątek i powinni być w pracy.
-O! Już jesteś?-zapytała mama.
-Nie powinniście być w pracy?-zignorowałam pytanie mojej mamy.
-Powinniśmy, ale mamy wolne.-wolne? Moi rodzice w ogóle wiedzą co to znaczy?
-A gdzie spędziłaś noc?-zapytała "troskliwa" rodzicielka.
-U Ani i Roberta. Nie chciało mi się wczoraj wracać. Przepraszam, ale zmęczona jestem. Cześć!-powiedziałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju, a potem własnej łazienki. Nalałam sobie wody do wanny, weszłam do niej i długo w niej siedziałam oraz rozmyślałam, co się ze mną dzieję. Mario, Marco... Dwaj mężczyźni strasznie namieszali mi w życiu. Mario - najlepszy przyjaciel, który prawdopodobnie coś do mnie czuję, ale ja nie odwzajemniam tych uczuć. Marco -  drań i wróg, do którego najprawdopodobniej coś poczułam tylko, że bez wzajemności. Tak, poczułam coś do niego. Możliwe, że przez cały ten czas nie był mi obojętny tylko, że ja po prostu udawałam sama przed sobą, że go nienawidzę. Cóż... prawda okazała się inna.
Po godzinie wyszłam z wanny i przebrałam się w coś letniego, bo na dworze jest z chyba 30 stopni. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc wzięłam laptopa na łóżko i weszłam na Facebooka. Od razu w oczy rzuciło mi się kilka rzeczy. Po pierwsze miałam dużo zaproszeń. Kiedy je zobaczyłam to większość była od ludzi, których poznałam wczoraj na imprezie u Lewandowskich. Przyjęłam te co miałam przyjąć i postanowiłam sprawdzić powiadomienia, które było druga rzeczą co przykuły moją uwagę. Było ich ponad 1000. Kiedy kliknęłam je, zobaczyłam miniaturkę zdjęcia. Otworzyłam je, a moim oczom ukazało się zdjęcie, co wstawił Robert. Byliśmy tam wszyscy. Powiem, że wyszło bardzo rodzinnie, a najlepsze jest to, że stoję obok Mario i w jakimś stopniu zabawnie się przytulamy. Kilka innych osób dodało to samo zdjęcie lub jakieś indywidualne z solenizantem. W trzeciej kolejności to sprawdziłam wiadomości, których również miałam dość dużo, ale jak się spodziewałam dotyczyło to tego, że poznałam piłkarzy i nagle wszyscy stali się moimi przyjaciółmi, nawet ci zdrajcy co "życzą szczęścia Ninie i Rafałowi". Sprawdziłam telefon czy może nie mam jakiś fajnych zdjęć z wczorajszej imprezy, ale niestety żadne nie nadawało się do tego. Chociaż jedno było bardzo fajne. Był tam Mario, który widocznie był już "pod wpływem" i dawał mi słodkiego buziaka w policzek oraz oczywiście ja. Jednak uważam, że te zdjęcie za bardzo kompromituje piłkarza, więc darowałam mu. Chciałam już wyłączać FB, gdy nagle dostałam powiadomienie, że ktoś polubił mój post.
-Jaki post?-myślałam, bo przecież nic nie wstawiałam. Weszłam na swoją tablice, a moim oczom ukazał się tzw. karniak od samego Mario. Pomyślałam wtedy, że kara musi być i postanowiłam jednak, że wstawię to zdjęcie z pijanym piłkarzem.
"Nie jestem, aż taka zła, więc chciałam to zdjęcie zatrzymać dla siebie, ale kara za karnego musi być! Pozdrowienia z wczorajszej imprezy u Lewandowskich!
 Jak widać, dla niektórych impreza skończyła się szybciej! 
KC MARIO :* XD"
Zdjęcie z takim opisem szybko zagościło na mojej tablicy, a odzew był niemal natychmiastowy. Osobiście nie mogłam się doczekać, aż Mario wstanie i zobaczy to zdjęcie. Kiedy tak siedziałam, nagle do mojego pokoju wszedł Kuba.
-Hej!-przywitał się.-Jak impreza?
-Świetnie.-chociaż nie byłam do końca pewna swoich słów.
-Dla Mario chyba skończyło się nie najlepiej. Tak widziałem zdjęcie.-powiedział, kiedy zobaczył moje zdziwienie.-Idziesz ze mną na kort?-zaproponował.-Felix przyjdzie i może ktoś jeszcze z drużyny.
-Hmm-zastanawiałam się głośno.-W sumie czemu nie? 
-To chodźmy!-krzyknął po czym oboje zeszliśmy na dół, ubraliśmy odpowiednie obuwie i na pieszo udaliśmy się na kort, który był bardzo blisko naszego miejsca zamieszkania. Powoli dochodząc do boiska oboje z bratem dostrzegliśmy Felixa i jakiegoś kolegę.


*******
-Idiota! Idiota! Idiota!-mówiłem sam do siebie, kiedy to Wiktoria wyszła do swojego domu. Miałem idealną okazję by się do niej zbliżyć, ale jako przyjaciel. Nie! Musiałem się z nią przespać! Musiałem! Widać było, że jest na mnie wściekła, ale przecież nie wypiła tak dużo. Kontrolowała chyba chociaż trochę? Dlaczego, więc nie przerwała? Chociaż teraz to już bezsensu. Nie mam zamiaru się starać o nią skoro wyraźnie podkreśliła, że to dla niej nic nie znaczy, że lepiej będzie, jak nie będziemy wchodzić sobie w drogę.
Postanowiłem wstać i zrobić sobie coś do jedzenia, bo głód zżerał mnie od środka. Powolnym krokiem poszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać jajecznice. Chwilę później usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach. Tym ktosiem był nie kto inny jak Mario. Nie wyglądał za najlepiej. Wszedł do kuchni i pierwsze co zrobił to złapał za wodę, która stała na szafce. Wypił CAŁĄ butelkę za jednym łykiem.
-Jak ja się tu znalazłem?-zapytał ospale.
-Twój najlepszy przyjaciel jak zwykle zadbał o to, abyś nie spał na ulicy. Tylko musisz wybrać się do Roberta po samochód, bo został.-mówiłem.-Tylko nie dzisiaj. Wytrzeźwiej do końca.-ostrzegłem.
-Więcej nie piję.-oznajmił i usiadł na krześle.
-Nie mówiłeś tak ostatnio?-zapytałem.
-Noooo...-przeciągnął.-Niby tak, ale teraz to już tak na poważnie.
-No zobaczymy.-zaśmiałem się lekko.-Masz jedz. Wszystko ma mi tu zniknąć.
-Tak jest tato!-zasalutował.
Śniadanie zjedliśmy w miłej atmosferze, a przynajmniej dla mnie, bo cały czas śmiałem się z wczorajszej imprezy i zachowania Mario. Oczywiście pokazałem mu filmik jak wywija na parkiecie.
-Ahh te twoje kocie ruchy.-śmiałem się.
-Aj tam... po prostu chciałem sprawić przyjemność dziewczyną.-tłumaczył się.
-I na pewno ci się udało, kocie.-nie dawałem spokoju chłopakowi.
-Dobra, nie denerwuj mnie.-Mario powoli tracił cierpliwość i właśnie dlatego kocham go denerwować, bo wyglądał strasznie śmiesznie jak się złościł.
-Jasne, ale idź się ubierz, a nie w samych gaciach mi paradujesz!
-No idę przecież.-mówił, ale w rzeczywistości był zajęty siedzeniem na FB.
-Ruszaj się!-poganiałem go, a ten posłusznie wstał, lecz dalej spoglądał na swój telefon. Mario powoli wchodził na górę po schodach, a ja zabrałem się za sprzątanie po śniadaniu, gdy nagle usłyszałem krzyk Mario. Zerwałem się i popędziłem w jego stronę, a on z przerażeniem patrzył się w ekran swojego iPhona.
-Co się dzieję?-zapytałem z przerażaniem.
-Nigdy nie wstawiaj karnika osobie, z którą będziesz balować. Nigdy...
________________________________________________________________
NADCHODZI ROZDZIAŁ 7!!!
Kurczę szybko to leci :) Pamiętam jak pisałam bohaterów i bałam się czy ktokolwiek będzie to czytał. Jednak widzę, że są osoby co czytają moje opowiadanie, co mnie bardzo cieszy! ♥

Myślałyście, że będzie już wszystko okej, ale ZŁA ja musiałam coś zepsuć. Na "pocieszenie" dodam, że nie prędko ta dwójka dojdzie do prozumienia :))))

MAŁE PYTANIE;
Czy długie rozdziały Wam pasują? Ja wiem, że jeżeli się wciągnie i podoba blog to chce się jak najwięcej, ale czasem taka długość jak moja jest męcząca.
Więc napiszcie w komentarzach czy rozdziały mają być krótsze czy jest dobrze jak jest :)
Bedę wdzięczna :*

Pochwalę się wam jeszcze, że mam FIFE 15!!!
Super się nią gra. Zdecydowanie widać różnicę :)) Oczywiście pierwszy mecz BVB-Bayern wygrałam 2:0 :)))


SO SWEET :*
Zapraszam do komentowania ♥

ENJOY♥

czwartek, 18 września 2014

Rozdział 6

"TAK BĘDZIE LEPIEJ. UWIERZ MI"


*******
Nic tak nie boli jak zdrada. W szczególności zdrada przyjaciół, jednych z najważniejszych osób w życiu. Jednak dzięki Mario odzyskałam wiarę w przyjaźń i zaufanie. Gdyby on wtedy nie przyszedł wcześniej, to nie wiem co bym zrobiła. Chociaż, gdyby nie przyszedł nie miało by miejsca to, co zrobiliśmy. Nie żałuję tego, bo podobało mi się, ale nie chcę się na razie z nikim wiązać, a szczególnie z nim, bo traktuje go jak brata. Nie czuję nic do Götze i mam nadzieję, że on to zrozumie. Mimo wszystko cieszę się, że poznałam go, bo jest wspaniałym człowiekiem i przyjacielem. Nie obchodzi mnie to, że jest światowej klasy piłkarzem, zarabia miliony i ma fanów. Dla mnie Mario Götze to normalny chłopak, który jest moim najwspanialszym przyjacielem. Teraz jestem już coraz bardziej przekonana, co do tego wyjazdu. 

-No witamy, witamy spóźnialskich!-przywitał nas z bananem na twarzy Lewy. Szczerze to widzę go dopiero pierwszy raz na żywo, a już wydaje mi się mega pozytywnym kolesiem.
-Robciu kochany!-powiedział Mario i wręczył mu prezent.-Zdrowia, szczęścia, małych Robercików w niedalekiej przyszłości, bramek i żebyś był jak naaajjjjdłuuużej w Borussii!
-Dzięki Mario!-odpowiedział i przytulił się do swojego kolegi z klubu. Ja natomiast stałam z boku i przyglądałam się tej dość słodkiej sytuacji. Widać, że wszyscy w klubie tutaj się kochają. Nagle chłopaki oderwali się od siebie i przyszła pora na mnie. Ja, jako, że jestem Polką złożyłam mu życzenia w naszym ojczystym języku.
-Hej, ja wiem, że nie mieliśmy okazji się bliżej poznać, ale że Mario i Ania mnie jednocześnie zaprosili to nie mogłam odmówić. Także, wszystkiego dobrego, radości z żony, z przyjaciół, udanej kariery piłkarskiej i podpisuję się do tego byś był jak najdłużej w BVB.-powiedziałam, a Robert przytulił się do mnie. Znam go zaledwie kilka minut, a już czuję, że się dogadamy. Boże! W Dortmundzie strasznie szybko można załapać znajomości, albo ja ma takie szczęście.- A to dla Ciebie.-wręczyłam mu wielką czekoladę i butelkę wina. 
-Dziękuję!-odpowiedział i uroczo się uśmiechnął.-To może teraz tak oficjalnie. Robert Lewandowski.-podał mi rękę 
-Wiktoria Müller.-odwzajemniłam gest. 
Po, jak to Robert nazwał, oficjalnym przedstawieniu, udaliśmy się do środka. Niestety Lewy musiał, gdzieś pójść i to Mario miał mnie przedstawić gościom Lewandowskiego. Kiedy weszliśmy do salonu, wszystkie oczy zostały zwrócone automatycznie na nas. Byłam trochę zdenerwowana, mimo, że nie mam problemu z poznawaniem nowych ludzi, to teraz odczuwam lekki niepokój i lęk. W sumie niecodziennie masz szansę poznać bliżej piłkarzy z Borussii Dortmund. Kątem oka widziałam Marco, który stał z Caroline. Mierzył mnie wzorkiem, co mnie bardzo zdenerwowało i posłałam mu mój najgorszy z możliwych wzroków. Kumple od razu popędzili w stronę Mario i mnie. Zadawali mnóstwo pytań m.in. jak się nazywam, skąd jestem, skąd się znamy lub czy nawet jestem jego nową dziewczyną. Głównie to Mario odpowiadał na pytania, ale ja też czasami włączyłam się do rozmowy.
-To wtedy skąd się znacie z Mario?-zapytał Łukasz po Polsku, bo dowiedział się, że jestem Polką.
-Ej!-oburzył się Gündogan.-Sami nie jesteście.
-To skąd sie znacie?-zapytał po niemiecku i z ironią polski obrońca.
-Przez naszych braci. Mój braciszek gra w składzie juniorów Borussii razem z Felixem. No i tak jakąś się złożyło, że poznałam tego tu.-wskazałam z uśmiechem na Mario.- Kuba, czyli właśnie mój brat, jest waszym wielkim fanem.-odpowiedziałam dumnie.
-Zaraz, zaraz.-powiedział Roman.-Ty masz brata?
-No tak.-uśmiechnęłam się.
-Twój brat to Kuba Müller?!-krzyknęli Łukasz, Kuba, Kevin, Roman, Mats, Eric i Mitch.
-No, tak.-ponownie się uśmiechnęłam,
-No to powiem ci, że twój brat ma niesamowity talent.-powiedział Marcel.
-Dokładnie. Wszyscy wiedzieliśmy go w akcji.-chwalił Kubę drugi Kuba.
-A götzüller to najlepszy duet ever!-krzyknął Piszczek.
-Nawet od götzeus?!-oburzył się Mario, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a ja w środku byłam dumna z tego, że piłkarze światowej klasy są zachwyceni grą mojego brata. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale przyszli gospodarze i trzeba było zaśpiewać Robertowi "sto lat". Kiedy śpiewaliśmy to stałam obok Mario i Ewy Piszczek. Ania była naprzeciwko mnie. Cały czas się do mnie uśmiechała. Miałyśmy plan, bo Mario nie ma zielonego pojęcia, że ja i Lewandowska się znamy. Obie jesteśmy ciekawe jego miny. Po paru minutach skończyliśmy śpiewać, a DJ Robert włączył jakąś muzykę. Wszyscy zaczęli tańczyć.
-Chodź!-powiedział do mnie Mario.-Powinnaś kogoś poznać.-wiedziałam, a wręcz byłam pewna, że chodzi tu o Anię. Tak właśnie było, bo chłopak kierował mnie w stronę kuchni, gdzie stała Lewandowska. Podeszliśmy do niej, a ja ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
-No Wiktoria!-powiedział bardzo optymistycznie.-To jest Ania, Aniu to jest Wiktoria!-obie patrzałyśmy się na siebie, a potem wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Mario patrzał na nas jak na idiotki.
-Yyy.. ja się chyba pogubiłem.-powiedział zmieszany, ale lekko się uśmiechał.
-My się znamy już głuptasie.-odparłam, gdy opanowałam już napad śmiechu.
-Serio?-Mario podrapał się po głowię i zrobił głupkowatą minę.-Jak? Kiedy?
-Tak, kochany, tak!-odpowiedziała pełna entuzjazmu Lewandowska.-Dobrze, chyba przyszliśmy tu się bawić, a nie się nudzić!-krzyknęła.

Impreza właśnie trwa, a ja kończę tańczyć z Matsem. Przyjście tutaj było świetną decyzją. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, czyli piłkarzy i ich partnerki, które są naprawdę fantastycznymi dziewczynami. Nie są typowymi WAG's jak opisują je np. portale plotkarskie. Są jak najbardziej normalnymi dziewczynami. Miłe, towarzyskie i przyjazne. Miło spędzałam z nimi czas, ale najbardziej dogadywałam się z Polakami. Bliżej poznałam chłopaków oraz ich żony. Ewa i Agata to naprawdę super dziewczyny. Jeśli chodzi o Anię, to podczas tej imprezy, zbliżyłyśmy się do siebie jeszcze bardziej. Powiedziałam jej nawet o moich problemach, czyli o Ninie i Rafale oraz o całowaniu się z Götze. Taka szczera rozmowa mi bardzo pomogła. Ania podpowiedziała mi bym porozmawiała jeszcze raz z Mario i upewniła się na 100%, że piłkarz nie czuję nic do mnie. Cieszyłam się, że mnie rozumie i oboje sobie zaufałyśmy.
Jeśli chodzi o resztę, to "generalnie" rozmawiałam z każdym i z każdym spędziłam pozytywnie czas. "Generalnie", bo unikałam mojego sąsiada. Szczerze, to nawet nie rozmawiałam szczególnie z Caro. Zamieniłyśmy może tylko z kilka zdań, ale nie była jakaś rozmowna. Wydawało mi się, że jest zajęta obserwowaniem Reusa. Każdy jego niewłaściwy ruch koło jakiejś dziewczyny, a ona już jest obok. Nie przejmowałam się tym jakoś szczególnie, bo to nie moja sprawa co robi Caroline, ale tak szczerze, to uważam, że trochę przesadza.

Towarzystwo było już nieźle podpite, więc było coraz głośniej. Co chwilę ktoś porywał mnie do tańca, a tańczyłam prawie z każdym. Najwięcej jak łatwo można się domyślić z Mario. Niemiec oczywiście przyrzekał mi, że nie tknie w ogóle alkoholu, ale niestety tak nie było. Götze wypił chyba najwięcej z nas wszystkich. 
Kiedy postanowiłam odpocząć podeszłam do Ani, która rozmawiała z Ewą i Agatą.
-Cześć!-przywitałam się zdyszana.-Nie przeszkadzam?
-Jasne, że nie!-odpowiedziała Agata.
-Ty nigdy.-dodała na równi Ewa z Anią, na co oczywiście się wszystkie zaśmiałyśmy. 
Ucinałyśmy sobie miła pogawędkę o pijanych chłopakach, gdzie nagle doszli do nas Łukasz, Kuba i Robert, którzy o dziwo nie byli jakoś strasznie pijani, co bardzo nas wszystkie zaskoczyli, ale oczywiście pozytywnie. Po paru minutach doszli do nas niespodziewanie Caro z Marco. Chłopak bardzo działał mi na nerwy, ale postanowiłam go ignorować. W sumie, to tak jak całą imprezę. Właśnie śmialiśmy się z historii Roberta, jak przeszedł do Borussii, gdy nagle Caro postanowiła coś powiedzieć.
-Hahaha-śmiała się z opowiadania Lewego.-To chyba ostatnio miałeś podobne przeżycie.-mówiąc to zwróciła się w moją stronę.
-Znaczy?-zapytał Robert.-Nie bardzo rozumiem.
-No twoje pierwsze spotkanie z Wiki, nie należało do przyjemnych.-powiedziała, a potem dodała.-No, nie ukrywaj już. Opowiadała z Anią, jak cię uderzyła przed stadionem.
Pech chciał, że obie z Anią w tym momencie piłyśmy drinki. Kiedy Caro to powiedziała, obie prawie udławiłyśmy się napojem. Anię ratował Robert, a mnie Kuba z Łukaszem. Kiedy w końcu zaczęłyśmy normalnie oddychać, wraz z Lewandowską popatrzałyśmy się po sobie, a Ania dała po kryjomu znak Robertowi, żeby nie żądał wyjaśnień tylko, nie zaprzeczał.
-Ochhh... no tak! Przecież!-mówił trochę zdziwiony Polak, ale gadał dalej.-Oj Wiki! Nie ładnie tak witać rodaków. Haha.-wymusił śmiech. Po odpowiedzi Roberta zapanowała niezręczna cisza między nami, ale Ewa wyczuła, że lepiej będzie, jak Caroline pójdzie, więc wzięła ją z Agatą pod rękę i poszły. Robert, Kuba, Łukasz i Marco patrzeli na nas dziwnym wzrokiem, co żądał wyjaśnień.
-No co?-zapytałam.-To Ania wymyśliła.-zrzuciłam winę na Anię, ale ona nie była zła, tylko po prostu się uśmiechnęła i zaśmiała lekko, a ja razem z nią.
-Chyba nie chcę znać szczegółów, ale mogę zadać Ci pewne pytanie?-zapytał Kuba.
-Jasne.-powiedziałam pewnie.
-To ty byłaś tą dziewczyną, co...-tu popatrzał na Reusa, który miał spokojny wyraz twarzy. Było to dość dziwne.-... no wiesz. Uderzyła?
-No, tak...-odpowiedziałam i niewinnie się uśmiechnęłam. Nie wiem czemu, ale spojrzałam wtedy na Marco, który odwzajemnił uśmiech. Chwile jeszcze staliśmy i rozmawialiśmy o tej sytuacji. Nawet Marco się śmiał się z tego, co mnie już w ogóle zbiło z tropu. Później poszliśmy do salonu, gdzie odbywała się główna impreza.
Najbliższą godzinę spędziłam na tańczeniu po kolei z Aubą, Robertem, Mario, Łukaszem, Sokratisem, Nevenem, Mario, Kubą, Mitchem, Mario, Sebastianem, Mario, Ciro. Ilkayem, Mario, Marcelem i znowu z Mario. Tak, pijany Götze, to naprawdę bardzo dobry tancerz. Gdy piosenka się skończyła uciekłam piłkarzowi i udałam się po drinka, którego zrobił mi Robert mówiąc, że gdyby nie był piłkarzem to barmanem. Chwilę jeszcze pogadałam z Lewym. Bardzo dobrze się rozumieliśmy i złapaliśmy wspólny kontakt. Gdy skończyłam rozmowę, poszłam z powrotem do salonu. Kiedy weszłam, zobaczyłam tańczącego Mario. Niby normalne, Mario tańczy... tylko, że to był bardziej taniec erotyczny. Piłkarz wyginał się w rytm muzyki, co doprowadziło do pisków dziewczyn, które oczywiście robiły to specjalnie. Podeszłam do nich bliżej.
-Ktoś mi wyjaśni, co on robi?!-krzyczałam, bo muzyka była bardzo głośna.
-Mats kazał mu tańczyć!-wyjaśniła Cathy.-Jak widać zgodził się!
-Tak po prostu?-dziwiłam się.
-Pijany Mario zgadza się na wszystko.-odpowiedziała Lisa.
-Zapamiętam sobie.-powiedziałam, na co reszta dziewczyn razem ze mną wybuchła jeszcze większym śmiechem. Po paru minutach dziki taniec chłopaka dobiegł ku końcowi, a na "parkiecie" ponownie zawitało mnóstwo ludzi. Ja już nie miałam sił to usiadłam na sofie.
-No witam!-przywitał mnie Marco i usiadł obok.
-Hej.-odpowiedziałam obojętnie.
-Myślałem, że już Ci przeszło...-powiedział "smutny".
-Bo przeszło. Tylko, że ty mnie po prostu denerwujesz.-powiedziałam szczerze.
-Jesteś pierwszą, która mi to mówi.
-Czuję się zaszczycona.-odpowiedziałam teatralnie i popiłam drinka Lewego, który rzeczywiście był bardzo dobry. Nagle doszłam do wniosku, że nie widziałam dzisiaj Reusa z jakimś napojem alkoholowy.-A ty co, w ciąży jesteś, że nic nie pijesz?
-No coś tak ostatnio przytyłem.-powiedział i przyglądał się swojemu brzuchowi z BARDZO poważną miną, co wywołało u mnie uśmiech. Chyba pierwszy raz, dzięki niemu.-Hej? Zatańczysz?-zapytał nagle Marco.
-Nie masz mnie jeszcze dość?
-Nie.-odparł.
-Czy jak odmówię, to mi dasz spokój?-zapytałam, ale jakoś nie wierzyłam w pozytywną dla mnie odpowiedź.
-Nie.-odpowiedział i pociągnął mnie na parkiet. Przyznam bardzo fajnie się z nim tańczyło. Niestety... nagle piosenka się skończyła i na moje nieszczęście włączyła się wolna nuta. Wszystkie pary w okół nas tańczyli mimo, że nie byli dobrani ze sobą. To znaczy np. Cathy tańczyła z Robertem, Ania z Łukaszem, Agata z Matsem, a Ewa z Kubą. Przez chwile im się przyglądałam, ale odruchowo spojrzałam na twarz blondyna. Malował się na nim uśmiech. Wiedziałam co chciał, wiec zgodziłam się, bo w końcu, to chyba nic takiego. Marco niepewnie złapał mnie w pasie, a ja oplotłam ręce na jego szyi. Kołysaliśmy się powoli, nie rozmawiając ze sobą. Nawet na siebie nie patrzeliśmy. Nagle Marco przerwał tę ciszę.
-Dlaczego mnie nienawidzisz?-zapytał, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Po prostu to przemilczałam.-Hej!-powiedział cicho i złapał mnie za podbródek, żebym na niego popatrzała. Patrzałam w jego oczy i chyba się zahipnotyzowałam.
-Nigdy nie powiedziałam, że Cię nienawidzę.-postanowiłam odpowiedzieć.
-Tylko?
-Tylko mnie czasami denerwujesz.-odparłam poważnie.
-To podobnie jak ty mnie.-po tym oboje zaśmialiśmy się. Ponownie zapanowała między nami cisza, ale tym razem wzrok miałam wyżej. Patrzałam czasami na Marco, a czasami na to, co jest z tyłu. Nagle w oddali zauważyłam stojącą Caro, która po minie nie wyglądała na zadowoloną. W końcu piosenka się skończyła i z Marco odsunęliśmy się od siebie równo.
-Dziękuję za taniec.-powiedział po "dżentelmeńsku".
-Również dziękuję i życzę powodzenia.-uśmiechnęłam się, ale Marco nie bardzo rozumiał o co chodzi. Niezauważalnie pokazałam głową Caro, która już zabijała go wzrokiem. Obydwoje odeszliśmy w swoje strony.


*******
Nie mogłem doczekać się imprezy u Lewandowskich. Nie tylko dlatego, że bardzo lubię tych dwoje, ale też dlatego, że w końcu będę mógł odpocząć od Caroline. Znaczy teoretycznie, bo w ostatniej chwili pogodziliśmy się ze sobą i nie wypadało mi jej zostawić samej w domu. Postanowiłem, że dzisiaj nie będę pić. W sumie, to nie ma pojęcia dlaczego, ale wolałem zachować zdrowy umysł. 
U Lewego i Ani byliśmy około 18 oraz jednymi z pierwszych gości. Caro poszła do Ani, a ja podszedłem do Lewego. Pogadaliśmy chwilę, a nagle Polak zaczął gadać coś o jakiejś nowej koleżance Ani i Mario.
-... no i dzisiaj przyjdzie z Mario, ale on nie ma bladego pojęcia, że znają się z Anią.-mówił
-No to fajnie.-odpowiedziałem obojętnie.
-Marco? Wszystko okej?-zapytał z troską i przejęciem.
-Tak.-wymusiłem uśmiech.
-Mnie nie oszukasz.-powiedział i pogroził mi palcem.
-Robert... są twoje urodziny. Nie będę ci psuł humoru.
-Jesteśmy przyjaciółmi.-powiedział.-Nie ważne czy są urodziny, mecz, czy ślub. Masz mi powiedzieć co cię gryzie. Zawsze i wszędzie ci pomogę.-postanowił być stanowczy.
-Jak mam zerwać z Caro?-zapytałem. Robert chwilę patrzał na mnie, a potem myślał.
-W końcu!-krzyknął uradowany, a ja spojrzałem na niego pytająco.-Nie chodzi o to, że jej nie lubię, bo tak szczerze, to jest mi ona obojętna.-mówił.-Chodzi o to, że ty męczysz się w tym związku już jakiś czas. Musisz spróbować czegoś nowego. Nowego związku, nowej osoby. Rozumiesz?-kiwnąłem twierdząco głową.
-Powiedź jej, że to nie ma sensu, że miłość między wami się wypaliła. Powiedź jej też coś w stylu, że zasługuje na kogoś innego. Może poczuje się dowartościowana.-po tym zaśmialiśmy się. Dzięki Robertowi zrozumiałem, że nie kocham już Caroline i muszę czym prędzej z nią zerwać. Po jakimś czasie goście zaczęli się schodzić i było już nas całkiem sporo. Brakowało tylko Mario i tej jego koleżanki.
-No co to Robciu!-krzyknął Roman.-Świętujemy?-krzyknął, na co wszyscy zgromadzeni odkrzyknęli twierdząco.
-Wybaczcie mi, ale nie jesteśmy w komplecie.-powiedział z nutką tajemniczości, napastnik z numerem 9.
-Jak to?-dziwił się Sebastian.-Przecież jest Marco, a jak jest Marco to jest i Mari..-nie dokończył, bo on i wszyscy inni zrozumieli kogo brakuje. 
-MARIO!-powiedzieliśmy wszyscy równo.
-Ale nie będzie sam.-dodała Ania, na co wszyscy spojrzeli po sobie. Zaledwie po chwili usłyszeliśmy dźwięk nadjeżdżającego samochodu Götze. Robert też to usłyszał i pognał do drzwi, zanim zdążyli zdzwonić. Słyszałem jak chwilę rozmawiali. Nagle Mario wszedł do salonu z... WIKTORIĄ?! Myślałem, że mi się wydaje, ale nie. To ona. Tylko skąd się tu wzięła? Wiem, że się znają dzięki swojemu rodzeństwu, tylko czy oni są ze sobą tak blisko, jak wyglądają. Wszyscy pognali poznać towarzyszkę Mario, ale ja z Caro staliśmy z boku, lecz cały czas się jej uważnie przyglądałem. Wyglądała naprawdę seksownie. Ta sukienka była jakby stworzona z myślą o niej. Musiała to zauważyć, bo spojrzała na mnie dziwnie. Przyjście na tę imprezę było lepszym pomysłem niż mi się to mogło wydawać na początku...

Urodziny Roberta mijają w przyjaznej i miłej atmosferze. Ja, tak jak sobie na początku powiedziałem, nie piłem i jakoś mnie do tego nie ciągnęło, mimo, że kumple namawiali mnie do wypicia chociaż drinka, kilka razy. Z Wiktorią nie zamieniłem ani słówka. Najwidoczniej mnie unikała, ale co się dziwić. Też bym się unikał po takim chamskim zachowaniu. Stałem i gadałem z Jenny, gdy podeszła do mnie Caro. Złapała mnie za rękę i pociągnęła.
-O co Ci chodzi?-zapytałem trochę zdenerwowany jej zachowaniem.
-Świetnie się bawisz?-mówiła z wyrzutami.
-Bardzo.-powiedziałem pewnie.
-Własnie widzę. Jak ci nie wstyd flirtować z żoną twojego kumpla?-powiedziała zła.
-"FLIRTOWAĆ"?-krzyknąłem.-Wiesz co?Man dosyć tych twoich ciągłych wyrzutów. Czy ja w ogóle mogę rozmawiać z jakąkolwiek kobietą?!
-Ja ci nie wystarczam?-powiedziała tym razem spokojnie.
-Caro...-powiedziałem i załamałem ręce.-Proszę cię, nie psujmy sobie humorów.-odpowiedziałem, by dała mi spokój, ale wiedziałem, że najpóźniej jutro będę musiał z nią zerwać.
Po naszej małej kłótni, z Caroline udaliśmy się oboje do Roberta, Ani, Ewy, Łukasza, Agaty, Kuby i Wiktorii. Staliśmy chwilę i słuchaliśmy opowiadań Roberta. Kątem oka, cały czas obserwowałem brunetkę. Bardzo podobało mi się to jak się uśmiecha czy rozmawia. Nagle, Caro wypaliła z jakimś tekstem o Robercie, który został zaatakowany przez Wiktorię. Dwie Polki, o mały włos nie udławiły się swoimi drinkami. Zrozumiałem, że chodziło o mnie i o to, że obie nie chciały mówić przy Caro o tym całym zdarzeniu. Szczerze to ucieszyłem się z takiego zachowania Wiktorii i postanowiłem sam się z tego śmiać. Najwyraźniej moje zachowanie trochę zdziwiło Wiktorię, ale mam nadzieję, że pozytywnie.

Impreza trwa na całego. Tańczyłem  chyba z każdą dziewczyną oprócz Wiktorii. Bardzo chciałbym zacząć od nowa tą znajomość. Pohamować się ze swoim zachowaniem. Czasu jednak nie cofnę. Müller uważa mnie za chamskiego i bezczelnego egoistę. Kiedy kończyłem tańczyć z Jessicą (Immobile), zauważyłem Wiktorię, która idzie do kuchni, gdzie chyba znajduje się Robert. Nagle, pijany Mats zaczął krzyczeć do towarzystwa.
-HALOO! Uwaga... mam dla naszeego kochaaniutkiego Mario wyzwanie.-bełkotał.-Mario zgadzasz siee?
-Ja miałbym się nie zgodzić?!-odkrzyknął, na co reszta odkrzyknęła z zadowolenia, że Mario zgodził się wykonać zadanie. Chwiejnym krokiem podszedł bliżej kolegi, a ten na ucho mu coś powiedział.
-Uwaga wszyscy!-krzyczał dalej Mats.-Robimy miejsce dla Götze!-skończył powiedzieć, gdzie nagle ktoś włączył piosenkę, do której Mario zaczął tańczyć i wywijać się w rytm muzyki, w co przyprawił nas o niepohamowany śmiech. Tak, pijany Mario zrobi wszytko, o co się go po prosi. Kiedyś Robert z Kubą kazali mu zaśpiewać jeden z jakiś polskich hitów. Tak, zrobił to i prawie wszyscy z klubu mają ten filmik. Zwijając się ze śmiechu zauważyłem Wiktorię, która stała z dziewczynami i również miała zabawę z tańca Mario. Nagle mój przyjaciel przestał tańczyć i wtedy wszyscy poszli na "parkiet". Zobaczyłem, że Polka usiadła na sofie i kończyła drinka, którego prawdopodobnie zrobił jej Lewy. Pomyślałem, że teraz, albo nigdy i poproszę ją do tańca. Może nasze stosunki się zmienią i polepszą. Na początku, dziewczyna była nie za bardzo zadowolona w ogóle moim przyjściem, ale postanowiłem trochę pożartować i być bardziej pewnym, więc pociągnąłem ją za rękę i... udało się. Wiktoria była dobrą tancerką i to z nią, przyznam, tańczyło mi się najlepiej. Niestety, chociaż i może stety, bo następną piosenką była jakaś wolna nuta. Wiki na początku była trochę zdziwiona i nie bardzo wiedziała jak ma się zachować. Postanowiłem wykonać pierwszy krok i kiedy brunetka spojrzała na mnie uśmiechnąłem się oraz powoli złapałem ją w pasie. Ona natomiast oplotła swoje ramiona wokół mojej szyi. Kołysaliśmy się lekko w rytm melodii. Polka jakby unikała mojego wzroku, więc postanowiłem zagadać pierwszy:
-Dlaczego mnie nienawidzisz?-zapytałem, ale nie prędko uzyskałem odpowiedź.-Hej!-powiedziałem bardzo cicho i złapałem ją za podbródek, żeby na mnie popatrzała. Zrobiła to. Patrzała się w moje oczy jakby były zaczarowane. Sam również zapomniałem o bożym świecie, kiedy ona była w pobliżu.
-Nigdy nie powiedziałam, że cię nienawidzę.-odpowiedziała, a ja poczułem się jakbym spełnił swoje największe marzenie. Czyli jest jeszcze szansa, że nie jestem stracony na starcie.
-Tylko?-przeciągnąłem, jakbym bał się odpowiedzi.
-Tylko mnie czasami denerwujesz.-odparła całkowicie pewnie i poważnie. Zrozumiałem, że swoim zachowaniem na początku, doprowadziłem do tego, że Wiktoria nie za bardzo za mną przepada. Na pewno nie tak, jak za Mario.
-To podobnie jak ty mnie.-powiedziałem również zgodnie z prawdą, bo Wiktoria jest bardzo niedostępna w stosunku do mnie, a to mnie irytowało najbardziej, bo było niewiele dziewczyn, o które musiałem się starać. Później już nic nie mówiliśmy. Jednak tym razem dziewczyna często zerkała na mnie i patrzała w moje oczy. Patrzała też czasami za mnie. Kiedy piosenka dobiegła końca, podziękowałem dziewczynie za taniec, a ona ostrzegła mnie przed Caro, która była wściekła jak osa. Niechętnie podszedłem do niej i złapałem ją za ramie, byśmy odeszli na bok i nikt nie przysłuchiwał się naszej "rozmowie".
-Wytłumaczysz mi to?-zaczęła.
-Co chcesz wiedzieć?-zapytałem z ironią i założyłem ręce na klatce piersiowej.
-Wolisz spędzać czas z Wiktorią, niż ze mną? Jak możesz? Myślałam, że to JA jestem twoją dziewczyną!
-Caro!-krzyknąłem.-Dlaczego, jak ja przynajmniej rozmawiam z jakąś dziewczyną, to ty snujesz jakieś podejrzenia!
-Ślepa nie jestem.-akcentowała.-Związek nie może tak wyglądać!
-No właśnie Caro.-powiedziałem spokojniej.-Skoro tworzymy związek, to ty nie powinnaś mi, co chwila prawić wyrzutów. Powinniśmy sobie ufać! Tak powinien wyglądać związek!
-Sugerujesz coś?-zapytała.
-Caro...-zacząłem, ale tak naprawdę bardzo się bałem.-Tak będzie lepiej. Uwierz mi.
-Czy ty właśnie ze mną zrywasz?-zapytała cała czerwona ze złości.
-Ahhh...-westchnąłem cicho.-Tak, Caroline zasługujesz na kogoś lepszego.-powiedziałem tak, jak podpowiedział mi Robert. Caro jak to usłyszała to uderzyła mnie w twarz i ruszyła w stronę drzwi.
-Nienawidzę cię Reus!-krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami. Na szczęście ludzie byli dość potpici i nie przejęli się, a raczej nawet nie zauważyli, że Caroline wyszła.


*******
Zbliżała się godzina 3 i byłam już trochę zmęczona. Większość gości już poszła, a pozostali, którzy nie byli w stanie, zasypiali tam, gdzie popadło. Chciałam już wracać do domu, ale jak? Przyjechałam tu z Götze, a on jest kompletnie nawalony.
-Mario...-powiedziałam cicho do chłopaka, który zasypiał na siedząco. Nie reagował.-Mariooo.-powiedziałam głośniej. 
-Nie obudzisz go teraz.-powiedział Łukasz, który właśnie zbierał się z Ewą.-Potrzebujesz transportu?
-Nie. Poradzę sobie. Wezwiemy taksówkę. Zabierzcie lepiej tych w bardziej zaawansowanym stanie.-powiedziałam i zaśmiałam się, bo Götze coś mamrotał pod nosem i przytulił się do mnie, jak małe dziecko do matki.
-Jesteś pewna?-upewniła się Ewa, która była kierowcą.
-Tak.-odpowiedziałam i pożegnałam się z Piszczkami. Szczerze, to nie miałam pojęcia jak zabrać dorosłego człowieka i do tego jeszcze pijanego, do samochodu, a przy okazji odstawić go do domu, a nawet nie mam pojęcia, gdzie ma klucze oraz nie znam jego dokładnego adresu, bo byłam tam tylko raz i to jeszcze dzisiaj. Tak, jestem w kropce... 
-Poszukujesz transportu?-usłyszałam za sobą.
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ 6!!!

W końcu nastała obiecana impreza u Lewandowski. Możliwe spodziewaliście się czegoś więcej, ale jest co jest. Generalnie to chyba cały ten rozdział nie za bardzo mi wyszedł.
No nic mam nadzieję, że spodoba Wam się to co jest :)

W ogóle dopadła mnie choroba :/ Masakrycznie pisze się z kaszlem i katarem :(

Wczoraj był mecz i BVB wygrało 2:0 z Arsenalem!!!
Najbardziej cieszył mnie gol Ciro, bo ludzie strasznie na niego narzekali, że niewupalił ten transfer, że nie sprawdzi się, a ja wierzyłam w niego od początku, a ta bramka mam nadzieję doda mu tylko pewności :)

Dodatkowo w lidzę również wygraliśmy z Freiburgiem, Kagawa zaliczył świetny początek.
Reasumując to sezon zaczyna się dość dobrze, ale nie zapeszajmy ;) 

Marco zaczyna czuć się chyba coraz lepiej :))


Zapraszam do komentowania ♥

ENJOY♥

niedziela, 14 września 2014

LIEBSTER AWARD

Bardzo dziękuje Szalona Fanatyczka za nominacje do LA. To dla mnie ogromne wyróżnienie! :)

1.Dlaczego piszesz bloga?
Kiedyś przypadkiem traiłam na blog w formie opowiadania. Bardzo mi się to spodobało i po pewnym czasie i po pewniej ilości przeczytania blogów postanowiłam, że sama spróbuję :)

2. Gdzie szukasz natchnienia do pisania?
Szczerze? To w moje sny dają mi bardzo dużo potrzebnego materiału XD Kiedyś np. śniło mi się coś, że Reus mieszkał obok mnie i tak właśnie powtasło to opowiadanie tylko z zdecydowanie rozbudowanym wątkiem. 
Dzięki nim mam już pełno nowych pomysłów na przyszłość, które mam nadzieję, że wykorzystam ;)

3. Wolisz pisać szczęśliwe chwile, czy raczej pełne grozy?
Lubię to ze sobą łączyć.

4. Czy kiedykolwiek pisząc, wzorowałaś się na prawdziwych wydarzeniach?
Raczej nie bardzo. Przynajmniej sobie nie przypominam :)

5. Twój idol?
Piłakarze Borussii i Robert z Mario. Mniej więcej, dlatego w moim opowiadaniu dalej są w Dortmundzie.

6. Wolisz pisać w domu, czy innych miejscach?
W domu, w moim pokoju i w moim łóżku. Tam mi najwięcej do głowy przychodzi :)

7. Czy często dopada Cię kryzys twórczy?
Czasami i to jest strasznie :/ Mam pomysł na dalsze rozdziały, a nie mam pojęcia jak zająć się aktualnym lub mam jakiś pomysł w głowie i za nic nie wiem jak to ubrać w słowa.

 8. Dlaczego wybrałaś właśnie tych bohaterów do bloga?
Nie ma w sumie wyjaśnienia dlaczego. Uważam, że postacie pasują do swoich "ról" i tak ich sobie wyobrażam w swojej historii.. Marco-zły (nie wiem czemu, ale lubie jak w opowiadaniach Marco nie jest grzeczny xd), Mario-wieczny chłopiec i najlepszy przyjaciel, Ania-dusza towarzystwa i zawsze pełna energi :) 

9. Czy zawieszałaś kiedyś swojego bloga? 
To jest dopiero mój pierwszy blog, więc nigdy nie miałam możliwości zawieszenia i mam nadzieję, że nigdy nie będę zmuszona :)

Ja nominuję: 
http://our-love-is-unconditionalx.blogspot.com/
http://nie-lekajcie-sie.blogspot.com/
http://humbabumba.blogspot.com/
http://my0life0is0one0big0dream.blogspot.com/

Moje pytania: 
1. Co daje Ci pisanie bloga/blogów?
2.Czy jakiś blog jest dla Ciebie inspiracją?
3.Tranujesz jakis sport?
4.Ulubiony klub piłkarski i dlaczego właśnie on?
5.Ulubiony piłkarz?
6.Masz jakiś autograf od sławnej osoby?
7.Największe marzenie?
8.Ile masz lat?
9.Plany na przyszłość?


 JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJE! :*



piątek, 12 września 2014

Rozdział 5

"KOCHAM CIE MARIO!"


Wieczór minął mi spokojnie. O 21 postanowiłam się umyć. Chciałam jeszcze iść na balkon, ale tym razem zrezygnowałam, bo nie chciałam Reusem psuć sobie humoru. Wzięłam laptopa na łóżko i postanowiłam sprawdzić, co tam słychać w Polsce, więc weszłam na Facebooka. Przeglądając tablice, natrafiłam na pewne zdjęcie... 
Kiedy je zobaczyłam, w moich oczach automatycznie pojawiły się łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak oni mogli mi to zrobić? Byli moimi przyjaciółmi do cholery!
Było to zdjęcie dodane u Niny. Była tam ona i Rafał jak się całują z podpisem: "W końcu odnaleźliśmy siebie :* <3". Pod zdjęciem było pełno komentarzy ludzi, których uważałam za moich kolegów. Pisali, że życzą im szczęścia, cieszą się, że są razem, jak bardzo do siebie pasują i widać, że kochają się. Zabolało mnie to. Na większość tych osób mogłam zawsze liczyć. Sama im wiele razy pomagałam, gdy potrzebowali pomocy. Jak Nina i Rafał mogli mi to zrobić i do tego jeszcze w taki sposób? Płakałam coraz bardziej, nie dlatego, bo zostałam zdradzona przez Rafała, jako chłopaka, bo pogodziłam się z tym już wcześniej, że to nie wyjdzie. Płaczę, bo zostałam zdradzona przez najlepszego przyjaciela i przyjaciółkę. Czuję się upokorzona i skrzywdzona. Cała zapłakana złapałam za telefon i wybrałam numer do mojego już "byłego" chłopaka. 
-Halo? Wiki?-zapytał trochę zaspanym głosem.
-JAK MOGLIŚCIE MI TO ZROBIĆ!-krzyczałam, bo nie panowałam już nad sobą. Oczywiście mój płacz nie ustawał.
-Wiki, to nie tak.-tłumaczył się, bo od razu zrozumiał o co mi chodzi.-Nasz związek i tak nie miał już sensu.
-GÓWNO MNIE TO OBCHODZI! DLACZEGO MI NIE POWIEDZIELIŚCIE?
-Baliśmy się. Nie chcieliśmy cię stracić. 
-To straciliście mnie teraz!-powiedziałam i się rozłączyłam. 
Po skończonej rozmowie położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nie, ja ryczałam. Jak małe dziecko. Szczerze mówiąc, nie pamiętam kiedy ostatnio uroniłam jakąś łzę. Starałam się być zawsze twarda, ale teraz to już było dla mnie bez znaczenia. Postanowiłam napisać, jeszcze SMS'a do Niny. Trudno mi było cokolwiek wystukać na wyświetlaczu iPhone'a, bo łzy zamazywały mi kompletnie obraz. Musiałam je co jakiś czas przecierać. Ostatecznie jego treść wyglądała tak:
"Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką. Traktowałam Cię jak siostrę, a ty zrobiłaś mi takie świństwo?"
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. 
"Przepraszam Cię! Wiki to po prostu tak wyszło. Dla mnie dalej jesteś jak siostra :("

"Dla mnie jesteś zwykłą szmatą! Ile to trwa?"
Napisałam to, co uważałam za słuszne. Tak, uważam ją teraz za szmatę. Za zdrajczynię. Nie mam zamiaru z nią już więcej pisać. Chciałam tylko dowiedzieć się, ile trwa ich związek. Bałam się tego, bo co jeżeli oni byli ze sobą, jak ja i Rafał... Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Niepewnie złapałam za niego i odblokowałam. 
"2 miesiące... proszę wybacz Nam :(" 
Jak to zobaczyłam, mimowolnie opadłam na łóżko. Kiedy leżałam i płakałam, usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam nic. Na ten moment chciałam być sama. Nagle do pomieszczenia, ktoś wszedł. Przez łzy poznałam sylwetkę Kuby. 
-Wiktoria?-zapytał z troską.-Co się dzieję?
-Nic ... Kuba.. proszę...-błagałam przez płacz.
-Nie odejdę, póki nie powiesz mi co się dzieję.-powiedział stanowczo. Po krótkiej chwili postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Nina... Rafał... Oni...-z trudem mówiłam.- Są .. razem..-powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-A to sukinsyn.-syknął cicho, bym nie słyszała, bo wiedział, że nie lubię gdy przeklina. 
Mój brat już nic więcej nie powiedział, tylko mnie przytulił. 
-Kuba, proszę chce być sama.-odparłam, kiedy przytulał mnie już jakiś czas.
-Jasne, ale jakby coś się działo, to jestem obok.-powiedział i wyszedł. Cieszyło mnie to, że mimo, że jest młodszy, potrafi się o mnie troszczyć. Przykryłam się kołdrą i usiłowałam zasnąć. Niestety, ale nie udawało mi się to, bo do mojej głowy ciągle powracały wspomnienia. W końcu zasnęłam około drugiej.

Obudziły mnie promienie słońca. Było już długo po 13, a o 18 z Mario mam iść do Ani i Roberta. Szczerze, to nie wiem czy teraz gdziekolwiek wyjdę. Nie mam jakoś ochoty bawić się na imprezach. Najchętniej, to resztę tego dnia przeleżałabym w łóżku. Złapałam za telefon i zobaczyła 20 nieodebranych połączeń właśnie od Götze. Nie miałam siły z nim teraz gadać. W sumie, na nic nie miałam siły i ochoty. Z telefonu zrobiłam na moment lusterko, by sprawdzić jak wyglądam.
-Boże...-powiedziałam cicho sama do siebie. Czerwone, podkrążone oczy od płaczu, nieułożone włosy. W ogóle wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście, ale miałam to teraz w dupie. Ponownie położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. W ciszy leżałam i nie myślałam dosłownie o niczym. Po prostu leżałam. Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, ale nawet się nie odwróciłam, by sprawdzić kto to. 
-Wiki?-to był głos mojego brata.-Jak się czujesz?-nie odpowiedziałam nic, tylko patrzałam tępo w okno, które w tym momencie wydawało mi się bardzo ciekawe i interesujące.
-Za chwilę Felix przyjdzie i jedziemy na trening. Zrobić Ci śniadanie?
-...
-Potrzebujesz czegoś?
-...
-Okej, rozumiem.-Kuba postanowił odpuścić, bo wiedział, że teraz ze mną się nikt nie dogada.-Wrócę o 20, bo potem idziemy z kolegami z klubu do jednego z nich. Trzymaj się!-wyszedł z pokoju. Kiedy drzwi się zamknęły, ponownie pogrążyłam się w rozpaczy. Z moich oczu łza, leciała jedna za drugą, a końca nie było widać. Nie wiem ile tak leżałam. Nagle usłyszałam, że ktoś ponownie wchodzi do mnie do pokoju. Byłam pewna, że to mój brat, więc nie przerywałam, a może i nawet płakałam coraz bardziej. Poczułam, że osoba, która weszła do pokoju, usiadła na łóżku. Czułam jego wzrok, wiec odwróciłam się w jego stronę. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to nie Kuba jest u mnie w pokoju, tylko Mario!
Patrzał na mnie z wielkim smutkiem. Samej zrobiło mi się go szkoda... Wstałam z łóżka i popatrzałam na niego. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, ale chyba w końcu nie wytrzymał i przerwał ją.
-Wiki... Co się dzieję.-po tych słowach podsunął się do mnie bliżej i złapał za rękę. Szczerze, to bardzo mi pomogło, bo poczułam się pewniej, bezpieczniej.
Nie odpowiedziałam nic tylko wstałam po laptopa. Zalogowałam się przy nim na Facebooku i odszukałam zdjęcia. Pokazałam mu je, a sama ponownie położyłam się na łóżku bez wyrazu twarzy. Chłopak uważnie przyglądał się zdjęciu, ale chyba nie rozumiał za bardzo o co chodzi, więc postanowiłam mu prosto wytłumaczyć.
-To mój chłopak z moją najlepszą przyjaciółką.-powiedziałam i cicho łkałam. Nagle, Mario odłożył laptopa i podszedł do mnie. Złapał mnie w tali, tak bym zmieniała swoją pozycję z leżącej na siedzącą. Przytulił się do mnie mocno, a ja mogłam się w końcu komuś wypłakać. Tego właśnie potrzebowałam. Zrozumiałam, że bliskość jest mi teraz potrzebna. Dopiero teraz kiedy się uspokoiłam, potrzebowałam drugiej osoby. Nie wczoraj, kiedy byłam w zbyt wielkim szoku, tylko teraz w tym momencie, w tej chwili.
-Ciii...-uspokajał mnie.-Nie jest ciebie wart.
-Tylko, że ja już go nie kocham. Płaczę, bo zostałam zdradzona przez przyjaciół. W Polsce każdemu pomagałam, wszyscy kręcili się wokół mnie. Teraz, te same osoby życzą im szczęścia i wytrwałości. Dowiedziałam się nawet, że są ze sobą od dwóch miesięcy. Rozumiesz od dwóch miesięcy? Od dwóch miesięcy mnie oszukują!-wykrzyczałam z siebie wszystko, co miałam na sercu.-Nie mam nikogo...
-Wiki! Nie mów tak. Masz i to masz wiele osób.-pocieszał mnie.-W szczególności masz mnie.-po tych słowach popatrzał mi w oczy. Nasze twarze dzieliły milimetry. Jego usta były coraz bliżej moich. Wiedziałam co chce zrobić, ale nie chciałam tego przerwać. Nie czułam do niego miłości takiej, jak kiedyś do Rafała, ale pociągał mnie, a ja nie potrafiłam się jemu oprzeć. Tak, pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam. Mario zaczął mnie całować najpierw delikatnie, potem zaczął być już pewny. W sumie ja też. Założyłam ręce na jego szyi, a on trzymał mnie w biodrach. Położyłam się na łóżku, a piłkarz na mnie. Nie myślałam o niczym w tym momencie. Liczyła się tylko ta chwila i to, co oboje razem robimy. Podobało mi się to i to bardzo. Mam nadzieję, że piłkarzowi również to się podobało, ale ktoś musiał to w końcu przerwać. Nie miałam najmniejszego zamiaru być tą osobą, więc jeszcze bardziej pochłaniałam się jego ustom. Trwaliśmy tak chyba z 10 minut, gdzie nagle zauważyłam, że byłam ubrana tylko w większą czarną koszulkę oraz bieliznę. Kiedy poczułam, że chłopak jeździ ręką po moim udzie uznałam, że to może zajść za daleko. Postanowiłam w końcu oderwać się od niego. Kiedy to zrobiłam, ponownie zapatrzyłam się w jego oczy.
-Mario...-zaczęłam po chwili.-My chyba... zapędziliśmy się.-spuściłam wzrok.
-Wiem...-powiedział i wstał ze mnie. Również wróciłam do pozycji siedzącej.- Przepraszam, ale ja...-spojrzałam na niego pytająco.
-Musiałem.-powiedział stanowczo.-Nie mogłem się oprzeć. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.-powiedział i uśmiechnął się słodko.
-Zostańmy przyjaciółmi. Nie psujmy tego.-zaproponowałam.
-Jasne.-powiedział, a ja zrobiłam coś, o co bym się nigdy nie podejrzewała. Przysunęłam się do niego i ponownie pocałowałam go. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. To był impuls, bo skoro już nigdy nie miałam posmakować jego ust, to chciałam zrobić to ostatni raz. Götze był trochę zdziwiony, ale odwzajemnił pocałunek. Kiedy skończyłam, postanowiłam się lekko się uśmiechnąć i zmienić jak najszybciej temat.
-Chodź, zrobimy coś do jedzenia.
-Mam lepszy pomysł. Ty idź się ubierz, a ja coś dla ciebie przyszykuję, bo już jadłem. Hm?-zaproponował.
-No dobrze.-odparłam.-Poradzisz sobie w mojej kuchni?
-Spokojnie. Przecież nazywam się Mario Götze.-zaśmiał się, przez co mi również poprawił humor. Wstałam i udałam się do łazienki, a Mario do mojej kuchni.


*******
Obudziłem się dzisiaj dość wcześnie, bo o 9. Jednak postanowiłem poleżeć jeszcze w łóżku. Tak, to już dzisiaj. Dzisiaj jest 21 sierpnia. Urodziny Roberta. Szczerze, to nie cieszy mnie jakoś sama impreza, tylko to, że idę na tę imprezę z Wiktorią. Prezent kupiłem już wcześniej i damy go razem z Wiki. Było po 9 i myślałem, czy może nie zadzwonić do Polki. W sumie, nie miałem jakiegoś wielkiego powodu, ale pretekstem mogły by być urodziny. Ja po prostu chciałem usłyszeć jej głos. Jej wspaniały głos. Wziąłem z szafki swój telefon i wykręciłem numer do niej. Niestety nie odebrała. Zadzwoniłem drugi raz i ponownie odpowiedział mi tylko sygnał. Pomyślałem, że Wiktoria  jeszcze śpi, więc odpuściłem. Zwlekłem się z łóżka i udałem do łazienki. Kiedy wykonałem wszystkie poranne czynności, postanowiłem zjeść jakieś śniadanie. Po drodze złapałem jeszcze telefon i sprawdziłem, czy może Wiki nie oddzwaniała, ale niestety. Na śniadanie wybrałem tosty z serem i kawę. Oczywiście iPhone'a miałem cały czas przy sobie, gdyby siostra Kuby zadzwoniła do mnie, ale niestety podczas śniadania telefon milczał... 
Kiedy skończyłem sprzątać po jedzeniu, było już po 10. Ponownie postanowiłem zadzwonić do niej. Tym razem próbowałem z 3 razy, ale dalej nic. Przez chwile myślałem, że może ma mi za złe ten całus, ale szybko odgoniłem te myśli, bo przecież to nic takiego. Wiele osób się tak żegna, chociaż może dla niej za wcześnie się znamy? Pomyślałem, że na chwile odpuszczę jej i udałem się do salonu w celu obejrzenia jakiegoś programu. Akurat leciał magazyn sportowy. Była mowa o Borussii. Z zaciekawieniem oglądałem to, jak wychwalali nas z zeszłego sezonu i liczą, że teraz też tak będzie. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Myślałem, że to Wiktoria, wiec zerwałem się szybko i pogrzałem do kuchni, gdzie znajdowała się moja komórka. Niestety na wyświetlaczu zobaczyłem, że to Felix. 
-No co jest młody?-zapytałem, kiedy odebrałem. 
-No hej! Właśnie mam sprawę do ciebie.-oznajmił.
-No, zamieniam się w słuch...
-Mógłbyś mnie i Kubę podwieźć na trening. Podobno ty nie masz dzisiaj. 
-Nooo...
-No weź! Mario proszę! Chyba nie będziemy Wiki co chwilę wykorzystywać!-tak Felix trafił w mój czuły punkt.
-No dobra.-zgodziłem się szybko.
-Wiedziałem, że to na ciebie zadziała.-zaśmiał się.-To czekam na ciebie o 13.30.
-Oke... zaraz! Jak to ty na mnie czekasz?-zapytałem.- Przepraszam bardzo, a czy nie możesz TY do mnie podejść? 
-Mam taki kawał iść z buta? Czekam o 13.30. 
-Młody, słuch...
-Też cię kocham braciszku! Czekam! Pa!-przerwał mi i szybko się rozłączył.
-Co ja z nim mam..-pomyślałem. Powróciłem ponownie do oglądania TV, ale magazyn się już skończył i leciał jakiś denny serial. Nie miałem zielonego pojęcia co mam robić do 13.30. Nudziło mi się dzisiaj cholernie. Pomyślałem, że ponownie zadzwonię do Wiktorii. Dzwoniłem do niej kilka razy, ale nie odpowiadała. Wtedy to się już zmartwiłem, ale uznałem, że to nic poważnego skoro Kuba umawiał się z Felixem. Usiadłem na kanapie z myślą nudzenia się pół dnia, ale nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałem, więc nie miałem pojęcia kto to może być. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazała się Ann- Kathrin.
-Cześć.-powiedziałem zdziwiony i gestem ręki zaprosiłem ją do środka.
-Nie przeszkadzam?-zapytała niepewnie.
-Nie jasne, że nie. W sumie, to mi się trochę nudziło.-powiedziałem zgodnie z prawdą, przy czym lekko się uśmiechnąłem.-Napijesz się czegoś?
-Może być herbata.-odpowiedziała.-Tylko bez cukru.-dodała po chwili.
-Spokojnie, pamiętam.-odparłem i udałem się do kuchni.Trochę smutno zrobiło mi się, kiedy to powiedziałem. Nie wiem czemu, ale jak ją zobaczyłem to wszystkie wspomnienia wróciły. Ja i Brömmel byliśmy parą dość długo. Kochaliśmy się i świata po za sobą nie widzieliśmy. Zaczęliśmy dość często się kłócić o byle błahostkę. Po pewnym czasie uznaliśmy, że lepiej dla nas będzie jak się rozstaniemy w zgodzie. To było przed mundialem w Brazylii. Same mistrzostwa były dla mnie ciężkie, ze względu własnie na Ann jak i Marco, który przez kontuzję nie pojawił się. Tak też zrobiliśmy. Rozstaliśmy się. Ja zostałem w Dortmundzie i zająłem się swoją karierą, a Ann wyjechała do Berlina. Tęskniłem za nią. Codziennie o niej myślałem, co świadczy o tym, że jeszcze coś do niej czułem. Z dwóch bramek jakie zdobyłem na mundialu to jedną dedykowałem właśnie jej, tylko, że o tym wiem tylko ja. W głębi serca cieszyłem się, że ją zobaczyłem ponownie. Możliwe jest jeszcze to, że ją kocham? Tylko, gdzie w tym wszystkim jest Wiktoria?
-Proszę.-powiedziałem kładąc kubek na stoliku w salonie.
-Dziękuje.
-No, więc co cię tu sprowadza?-postanowiłem zapytać.-Nie powinnaś być w Berlinie?
-Powinnam, ale zrezygnowałam z kontraktu.-powiedziała pewnie, ale ja wyczułem w jej głosie, trochę smutku.
-Dlaczego?-zapytałem bardzo zdziwiony.
-Nie czułam się dobrze w stolicy. Nikogo tam nie znałam i czułam się strasznie samotna. Dortmund... to w tym mieście się zakochałam. Postanowiłam tu wrócić i tu pracować. Mam już mieszkanie i wysłałam już wszystkie potrzebne dokumenty do agencji. Pozostaje mi tylko czekać, ale jestem dobrej myśli, bo jak odchodziłam to powiedzieli, że drzwi są zawsze otwarte i mogę wrócić.-powiedziała promienie.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-zapytałem z wyrzutami.
-Noo... teraz ci mówię.-powiedziała, po czym oboje się zaśmialiśmy.
Rozmawialiśmy bardzo długo ze sobą. Tego mi brakowało. Czasami odchodziłem, albo jak Ann wychodziła to dzwoniłem do Wiktorii, ale nie odbierała. Zmartwiłem się, ale tłumaczyłem to sobie, że śpi. Po za tym Kuba by mi powiedział, jakby coś się działo. Chyba... Ann wróciła i dalej włączaliśmy się do rozmowy. Opowiadaliśmy, co się u nas zmieniło. W sumie niewiele tego było, lecz tematów nie brakowało. Kiedy tak kończyłem opowiadać historię o tym jak Felix z Fabianem pomylili budynki i weszli do domu publicznego, zobaczyłem godzinę - 13.20.
-Cholera jasna!-zerwałem się z fotela.
-Co się stało?-zapytała Ann-Kathrin z przerażeniem.
-Nic strasznego.-uspokoiłem ją, bo chyba troszkę swoim wrzaskiem ją wystraszyłem.-Muszę podjechać do Felixa i jego kolegi, a potem zawieźć ich na stadion.
-Przepraszam, to moja wina. Zasiedziałam się.-Niemka się tłumaczyła.
-Daj spokój, a teraz chodź.
-Słucham?-zapytała.
-No pojedziesz ze mną po Felixa, a potem zawiozę cię do domu.-wytłumaczyłem.
-Mario, ja nie chcę robić problemu...
-Nie robisz.-mówiłem zakładając buty.-A teraz dawaj!

-To gdzie cię zawieźć?-zapytałem będąc już w samochodzie i odpalając go.
-Wiesz co, zawieź mnie do galerii. Pójdę na zakupy.-odpowiedziała. Po jakiś 15 minutach byliśmy pod domem moich rodziców. Felix wsiadając do samochodu, był tak zdenerwowany na mnie za to, że się spóźniłem, że nawet nie zauważył dodatkowego pasażera. Dopiero kiedy zorientował się, że nie jedziemy pod dom Kuby, tylko do centrum zauważył Ann. Powiem szczerze, to oni nie za bardzo się lubili. Znaczy Brömmel starała się być miła, ale mój młodszy brat nigdy nie darzył ją sympatią i tego nie krył. Z jednej strony to dobrze, że jest szczery, ale z drugiej denerwowały mnie te jego ciągłe uwagi na temat Kathrin.
-No w końcu.-powiedział kiedy modelka wyszła z samochodu.
-Musiałeś taki być?-zapytałem z wyrzutami brata.
-Musiałem.-odpowiedział pewnie.-W ogóle, co ona tu robi? Nie miała być w Berlinie?
-Miała, ale wróciła do Dortmundu.
-CO?!-krzyknął.
-To co słyszysz. Mam nadzieję, że następnym razem będziesz dla niej milszy.
-A ja mam nadzieję, że już następnego razu nie będzie.
Resztę drogi minęliśmy w ciszy. Felix był na mnie zły o Ann, ale tak naprawdę, co ja zawiniłem? Mój brat jest bardzo miłym i przyjaznym nastolatkiem, ale jej to on nie trawi jak nikogo innego. Jak byliśmy razem to przykro mi było w związku z tym, że jej nie akceptował i docinał na każdym kroku. Teraz, kiedy Ann znowu jest w Dortmundzie to mam cichą nadzieję, że chłopakowi nic nie odbije, bo raczej wątpię by to było nasze ostanie spotkanie. Kiedy byliśmy pod domem Kuby i Wiktorii, postanowiliśmy z Felixem, że wejdziemy do środka. Zapukaliśmy do drzwi i bez czekania na odpowiedź weszliśmy. Kuba właśnie schodził z góry. Był jakiś taki smutny, ale kiedy zobaczył nas wymusił uśmiech.
-Cześć Felix!-skierował się do mojego brata.- Hej Mario!-tym razem to było do mnie.
-Wszystko okej?-zapytałem, bo widziałem, że coś go trapi. Miałem rację. Kuba nic nie odpowiedział, tylko spojrzał w inną stronę, jakby chciał, żebym gdzieś znikł.- Kuba?-zapytałem niepewnie.
-Próbowałem wszystkiego... może tobie się uda.-powiedział, a potem skierował się do blondyna.-Wezwiemy taksówkę.-Mój brat tylko kiwnął głową i zaraz już ich obu nie było. Powoli udałem się do pokoju brunetki. Po cichu otworzyłem drzwi i zobaczyłem okropny widok. Płacząca Wiktoria, leżąca na łóżku. To było strasznie. Kiedy ją zobaczyłem sam prawie uroniłem łzę. Podszedłem do jej łóżka, ale dziewczyna nie słyszała mnie. Bezszelestnie usiadłem i przyglądałem się jej chwilę. Nagle dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Była trochę zdziwiona, jak mnie zobaczyła, ale po sekundzie usiadła na łóżku. Możliwe, że chciała coś powiedzieć, ale żadne z nas nie potrafiło, cokolwiek wydusić z siebie. Osiemnastolatka patrzała ślepo na jakiś punkt za mną. Dawało mi to szansę jej się dokładnie przyjrzeć. Mimo, że miała czerwone i podkrążone oczy oraz nieułożone włosy, to i tak według mnie wyglądała przepięknie, ale nie mogłem obserwować jej w nieskończoność. Postanowiłem zapytać jej, o co chodzi. W głębi duszy miałem cichą nadzieję, że to nie chodzi o ten buziak, co miał miejsce wczoraj. Podszedłem do niej bliżej i złapałem ją za rękę. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale czułem, że dzięki temu może czuć się pewniej. Kiedy jej się zapytałem, co się dzieję, to ona bez słowa wstała i poszła po laptopa. Zalogowała się na Facebooka. Odszukała jakieś zdjęcie i mi je pokazała, a potem bez słowa położyła sie ponownie na łóżku. Uważnie przyglądałem się zdjęciu, w celu zobaczenia czegoś, co doprowadziło do takiego stanu Wiktorię, ale nie wiedziałem co mam szukać. Po jakimś czasie dziewczyna mi wszystko wytłumaczyła. To był jej już teraz "były" chłopak z jej najlepszą przyjaciółką. Kiedy to powiedziała nie miałem pojęcia jak zareagować. Było mi jej strasznie żal. Jak, ja się pytam, jak można potraktować taką wspaniałą dziewczynę, jaką jest Wiktoria. Przecież to skarb mieć taką dziewczynę u boku, a ten koleś nie mógł tego docenić. Pomyślałem, że pocieszanie jej nic nie da. Teraz najważniejsza jest bliskość drugiej osoby. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem lekko do siebie by usiadła. Potem postanowiłem ją przytulić. Widać było, że tego właśnie potrzebowała. Oparcia, a ja cieszyłem się, że to ja jestem tym szczęściarzem. Wiki wytłumaczyła mi dokładniej o co chodzi w jej uczuciach. Powiedziała, że już nie kocha tego Rafała, ale czuje się strasznie będąc zdradzona przez najbliższe jej osoby. W pewnym momencie byłem bardzo blisko jej twarzy. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło nas od siebie. Nagle poczułem, że muszę ją pocałować, tylko tym razem w usta. Bałem się jak zareaguję, ale z drugiej strony to było ode mnie silniejsze. Pragnąłem jej ust... tak bardzo chciałem ich posmakować. W końcu odważyłem się na pierwszy krok i już po chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. To było niesamowite. Jeszcze nigdy nie czułem się tak świetnie. Wydawało mi się, że to jest mój pierwszy w życiu pocałunek, a ja jestem zwykłym nastolatkiem, który się zakochał. Chociaż tego, czy ja jestem zakochany to nie wiem. Jestem bardzo zagubiony w swoich uczuciach. Wiktoria, a teraz jeszcze Ann-Kathrin. Chociaż teraz to już nie było ważne. Chociaż na chwilę chciałem o wszystkim zapomnieć i delektować się jej różowymi ustami. Wiktoria oddawała wszystkie pocałunki, co cieszyło mnie jeszcze bardziej. Nagle to ona przejęła inicjatywę i położyła się na łóżku,a ja na niej. Oboje czuliśmy się cudownie. Nikt nie mógł przerwać nam tej chwili. Było nam dobrze. Boże, najlepiej na świecie! Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna jest w samej koszulce i bieliźnie. Odruchowo położyłem rękę na jej udzie i delikatnie jeździłem. Szczerze to trochę żałowałem tego ruchu, bo Wiktoria oderwała się ode mnie.
-Mario...-zaczęła po drobnej ciszy.- My chyba... zapędziliśmy się.-spuściła wzrok.
-Wiem...-odparłem i wstałem z niej. Sam nie wiedziałem dlaczego to powiedziałem, bo tak w rzeczywistości w ogóle nie myślałem.-Przepraszam, ale ja...-nie dokończyłem, bo nie bardzo wiedziałem, co mam dalej mówić. Miałem jej powiedzieć, że mnie pociąga, zauroczyła mnie, a może nawet ja się w niej zakochałem? Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja wiedziałem, że oczekuje odpowiedzi.
-Musiałem. Nie mogłem się oprzeć. Nie wiem co mam o tym myśleć. Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.- powiedziałem co mogłem. Nie wiem co Wiki do mnie czuję, ale raczej nie to samo co ja. Bardzo chciałbym wrócić do tego, co przed chwilą się zdarzyło, ale wiem, że to nie możliwe.
-Zostańmy przyjaciółmi. Nie psujmy tego.-zaproponowała, a mi zrobiło sie bardzo smutno, ale nie mogłem tego ukazać.
-Jasne.-odpowiedziałem pewnie, ale to co się wydarzyło za chwilę przerosło moje najśmielsze oczekiwania. POCAŁOWAŁA MNIE! SAMA! Podeszła do mnie i... i... ponownie mogłem posmakować jej ust. Jej wspaniałych, delikatnych ust. Nie miałem pojęcia, dlaczego to zrobiła, ale nie przeczę... podobało mi się. Po paru pięknych minutach oderwaliśmy się ponownie od siebie. Ponownie mogłem popatrzeć w jej oczy. Niestety ta chwila długo nie trwała, bo Wiktoria zmieniła szybko temat. Prawdopodobnie zgłodniała i chciała, żebyśmy oboje poszli zrobić śniadanioobiad. Jednak zaoferowałem się, że to ja sam zrobię coś do jedzenia.
Dziewczyna poszła do łazienki, a ja do kuchni. Szczerze to nie miałem zielonego pojęcia, co zrobić oraz nie wiedziałem gdzie, co jest, ale na blacie zauważyłem gofrownicę, więc pomyślałem o gofrach. Zabrałem się, więc za robienie posiłku. Po jakiś 20 minutach po schodach zeszła ubrana Wiktoria.
-O! Gofry!-powiedziała optymistycznie wchodząc do kuchni.-Pomóc ci w czymś?
-Możesz wyjąć talerze.-zaproponowałem. Dziewczyna wzięła talerze, a z lodówki wyciągnęła bitą śmietanę, nutellę i sok jabłkowy. Po 5 minutach oboje zasiedliśmy do stołu. Postanowiłem skusić się chociaż na jednego gofra, bo w sumie kto mi zabroni? No tak, Klopp... Gdyby tu był oczywiście, ale na moje szczęście nie widzi jak grzeszę. Jedliśmy w ciszy, co mnie trochę irytowało. Wiki była dalej trochę przygnębiona i smutna.
-We wrześniu idziesz do szkoły?-postanowiłem zacząć temat.
-Tak, do ostatniej klasy liceum.-odpowiedziała obojętnie.
-A potem? Masz jakieś plany?
-Chciałabym zostać dziennikarką sportową, ale to jeszcze nic pewnego.
-Mam nadzieję, że będę miał ten zaszczyt i ze mną pierwszym przeprowadzisz wywiad.-uśmiechnąłem się. Kiedy zjedliśmy, posprzątaliśmy po jedzeniu. Nawet nie wiem kiedy moja przyjaciółka zniknęła. Nie miałem pojęcia, gdzie zacząć jej szukać, ale moje nogi kierowały mnie do jej pokoju. O dziwno nie pomyliły się, bo brunetka tam siedziała. Miała w rękach jakiś album i cicho płakała. Podszedłem do niej bez słowa, usiadłem obok na łóżku i przytuliłem ją. Byliśmy tak jakiś czas, aż w końcu dziewczyna się odezwała:
-Muszę to spalić. Będzie mi lepiej.-powiedziała szeptem.
-Jasne, chodź.-odpowiedziałem i złapałem ją za rękę. Poszliśmy na dół do salonu. Wiki powiedziała mi gdzie mogę znaleźć coś do spalenia zdjęć. Poszukałem i znalazłem czerwoną zapalniczkę. Podałem jej ją, a ona niepewnie wzięła w swoją drobną dłoń.
-Mario?-zapytała niepewnie i cicho.
-Tak?
-Zrobisz to ze mną?
-Jasne mała.-powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.-Pamiętaj, że ja zawsze ci pomogę.-wziąłem od niej zapalniczkę i odpaliłem, a Polka wyciągnęła pierwsze zdjęcie ze swoim byłym chłopakiem.
-Nie będę więcej przez ciebie cierpiała.-mówiła łamiącym głosem i spaliła zdjęcie. Podczas tego rytuału nie zabrakło łez. Najwięcej ich było przy zdjęciach, gdzie była ona, jej były i ta jej "przyjaciółka". Kiedy skończyliśmy usiedliśmy na sofie. Wiktoria przytuliła się do mnie i siedzieliśmy tak w spokoju przez jakiś czas.
-Dziękuję.-powiedziała nagle Müller.
-Za co?-spytałem zdziwiony.
-Za to, że jesteś, pomogłeś mi, przytuliłeś. Po prostu. Kocham Cię Mario. Nigdy nie miałam kogoś takiego jak ty. Takiego przyjaciela. Teraz to widzę i wiem, że Nina, i Rafał nie mogą się z tobą równać.-powiedziała, a mi się zrobiło się bardzo ciepło na sercu. Mimo, że wyraźnie powiedziała, że jestem dla niej TYLKO przyjacielem to wiem, że jestem już tą ważniejszą częścią. W ramach wdzięczności przytuliłem ją mocniej do siebie. Ponownie trwaliśmy tak w uścisku, kiedy nagle COŚ, a raczej KTOŚ nam przerwał.
-Yyy... Wiktoria?-usłyszałem za sobą męski głos, który już gdzieś słyszałem. Dziewczyna gwałtownie oderwała się ode mnie i zrobiła dziwną minę. Nie mogłem wyczytać co ona mówi. Było to złość połączona z lekkim zawstydzeniem. Odwróciłem się ujrzałem tego samego faceta, co ostatnio jest dość często w naszym klubie. Klopp mówił, że to jakiś przedstawiciel Pumy.
-Tato... co ty tu robisz?-zapytała, a ja w końcu zrozumiałem. To jest jej ojciec.
-Z tego co wiem to mieszkam.-uśmiechnął się.-A ty widzę...-teraz spojrzał na mnie, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Tato to jest...
-Mario.-przerwał jej.-Mario Götze. Kochanie, przecież doskonale wiesz o tym, że jestem częstym gościem w Borussii. Jednak nie miałem pojęcia, że masz takie znajomości.-mówił uśmiechając się przy tym. Wyglądał na miłego.
-Tak, jakoś wyszło.-tym razem to ja się odezwałem. Wiktoria wyglądała na zdenerwowaną.
-Kochanie mamy gościa?-zapytała jakaś kobieta o blond włosach. To była prawdopodobnie jej rodzicielka.
-Nie, tylko kolega przyjechał do Wiktorii.
-Dzień dobry!-powiedziałem z najładniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać.
-Słuchajcie ja dzisiaj z Mario idę do jego kolegi na imprezę. Nie wiem o której wrócę.-zwróciła się do rodziców, a potem ciszej do mnie.-Chodź na górę.
-Dobrze skarbie.-powiedziała jej mama jak byliśmy już na schodach.
-Przepraszam cię za nich.-powiedziała, gdy byliśmy już sami.
-Nic się nie stało przecież.-stwierdziłem z uśmiechem.-Nie mówiłaś, że twój tata pracuje jako przedstawiciel Pumy i jest dość często w Borussii.
-Bo nie pytałeś.-uśmiechnęła się słodko.-Po za tym, nie lubię o nich rozmawiać. Sam widziełeś... żyją tylko pracą. Nawet nie pytali się gdzie jest ta impreza, kto tam będzie, czy będzie alkohol.-wymieniała.
-Nawet nie wiesz ile osób dałoby wszystko, by tylko ominąć tych pytań u rodziców.-zaśmiałem się. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Starałem się jak mogę poprawić jej humor. Z reguły mi się to udawało, ale czasem Wiki powracały wspomnienia.
-Boże Mario!-krzyknęła Wiktoria.
-Co się stało?-zapytałem z przejęciem.
-Zobacz, która godzina.-na zegarku była 16.30. No, nie powiem, nie najlepszy czas.
-Słuchaj ja lecę do łazienki się przyszykować. Nie powinno zająć mi to długo, więc jak chcesz to zostań.
-Z chęcią.-odparłem kładąc się na łóżko.-Potem jedziemy do mnie i ja się przebieram.
Kiedy Wiki zniknęła za drzwiami łazienki wziąłem jej laptopa i zacząłem sprawdzać różne portale. Gdy włączyłem Facebooka zauważyłem, że Wiktoria nie wylogowała się. Ja jak to ja nie mogłem zmarnować tej sytuacji.
"Kocham Mario Götze! Jestem jego napaloną fanką, która codziennie śni o nim. Zapamiętajcie sobie mnie, bo kiedyś będę u jego boku <333 Mario zostań moim mężem! ♥ ♥ ♥ ♥"
Taki o to post zagościł na jej tablicy. Po paru sekundach był bardzo popularny, został polubiony nawet przez tego całego Rafała i Ninę. Niestety, nie miałem możliwości poczytania komentarzy, bo były one po Polsku, a jedyne co mnie chłopaki nauczyli to "kurwa"(XD). Wylogowałem się i zalogowałem na swojego Facebooka. Posiedziałem, poczytałem wiadomości od fanów i wyłączyłem laptopa. Właśnie kiedy go zamykałem, z łazienki wyszła dziewczyna, która wyglądała niesamowicie.
-WOW!-tylko tyle udało mi się wydusić z siebie. 
-Dziękuję.-odpowiedziała i zaśmiała się uroczo. Miała na sobie bardzo seksowną sukienkę i wysokie szpilki. Jej włosy były rozpuszczone, ale też i lekko podkręcone. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na dół, gdzie w kuchni byli jej rodzice i doskonale wszystko wiedzieli.
-Ślicznie wyglądasz córeczko.-powiedziała jej mama.
-Dzięki.-odparła bez emocji.- To idę!
-Do widzenia!-odpowiedziałem jak wychodziliśmy. Oboje wsiedliśmy do mojego samochodu i udaliśmy się do mnie. Była już godzina 17.20, więc musieliśmy się pośpieszyć. Wszedłeem, chociaż bardziej wbiegłem do domu jak wariat.
-Mario!?-usłyszałem wołanie przyjaciółki.
-Jestem w sypialni!-odkrzyknąłem.-Trzecie drzwi od lewej!
-Słuchaj, ty może idź się przyszykuj, a ja pójdę do sklepu i kupię coś Robertowi.-kiedy skończyła była już w moim pokoju. Jak weszła uśmiechnęła się lekko. Na początku nie bardzo wiedziałem o co chodzi, ale zrozumiałem, że jestem bez koszulki. 
-Nieźle wyglądasz.-powiedziała dalej z uśmiechem.-To jak wtedy będzie? Mamy mało czasu.
-W pobliżu nie ma żadnego sklepu.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą na co dziewczyna posmutniała.-Ale weź mój samochód.
-Serio?-odpowiedział zdziwiona.-Nie, Mario...
-Nie gadaj tylko bierz kluczyki. Są w kuchni na blacie. Ja idę się przebrać.-odpowiedziałem i zniknąłem za drzwiami łazienki. 
Wiktoria pojechała do sklepu, a ja poszedłem do łazienki. Po jakimś czasie wyszedłem z niej w samym ręczniku,bo przyszykowany zestaw  zostawiłem na komodzie. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju, a na łóżku leżała Wiktoria, a obok niej była wielka czekolada oraz zapakowana butelka wina. Jak mnie zobaczyła uśmiechnęła się oraz zmierzyła z góry do dołu.
-Zachowujesz się jak facet.-powiedziałem podchodząc do komody, gdzie leżały ciuchy.
-Dlaczego?-spytała zdziwiona.
-Bo tak faceci zachowują się, jak zobaczą pół nagą kobietę.-uśmiechnąłem się i ponownie wszedłem do łazienki. Ubrałem czarne rurki i biały t-shirt oraz zwykłe nike.
-No, no! Co za przystojniak!-krzyknęła Wiki. Ciszyło mnie to, że wrócił jej humor, bo zaledwie kilka godzin wstecz była cała zapłakana. Schodząc na dół po schodach cały czas się śmialiśmy. Nigdzie nam się nie śpieszyło. Nagle postanowiłem sprawdzić godzinę. 18.15!!! No tak, będziemy ostatni. Szybko złapaliśmy prezent i pognaliśmy do mojego samochodu. Droga również minęła nam miło. W radiu leciały piosenki, które każde z nas znało i oczywiście nie obyło się bez wspólnego śpiewania. Przyznam szczerze wypadło to całkiem nieźle. Po 20 minutach, byliśmy pod domem Lewandowskich. Na podjeździe było już mnóstwo samochodów, co oznaczało, że naprawdę jesteśmy ostatni. Jak na dżentelmena przystało szybciej wysiadłem z auta i otworzyłem jej drzwi. Wzięliśmy prezenty i udaliśmy się do domu. Słychać już było głośną muzykę. Nie musieliśmy nawet dzwonić do drzwi, bo jak do nich podeszliśmy to otworzył nam je gospodarz.
-No witamy, witamy spóźnialskich!-powiedział na przywitanie Robert.
________________________________________________________________
TA DAM!!!
No więc zostawiam Wam rozdział 5 :) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Tak, wiem chcielibyście już imprezę u Roberta, ale następny rozdział będzie jej poświęcony w całości, więc cierpliwości :) 
Po za tym mamy nową bohaterkę!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba, akcja coraz bardziej się rozkręca.
Z góry dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i obserwacje. To na prawdę wiele dla mnie znaczy i bardzo motywuję :))



Zapraszam do komentowania ♥

ENJOY ! ♥

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 4

"JEŻELI KTOŚ POJAWIŁBY SIĘ W MOIM ŻYCIU, TO POWIEDZIAŁBYM TOBIE PIERWSZEMU"


-Dobra, to ja wtedy lecę. Do jutra, a może i nawet wcześniej.-pożegnałam się, już chciałam iść, ale Mario złapał mnie jedną ręką za policzek i mocno pocałował w drugi...
Kiedy się oderwał oboje patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Byłam trochę zmieszana całą tą sytuacją.
-Przepraszam... ja.-Mario jąkał się.
-Nic nie szkodzi.-postanowiłam uśmiechnąć się lekko. Nie ukrywam podobał mi się ten buziak.-Naprawdę muszę już lecieć. Zgadamy się. Pa Mario!
-Pa Wiki!-również odpowiedział i czekał, aż przekroczę próg mieszkania. Dopiero wtedy oddalił się, prawdopodobnie do siebie.
-No proszę, proszę...-usłyszałam głos mojego brata, który stał na korytarzu z założonymi rękoma. Miał na sobie taki chytry uśmieszek, który rzadko oznaczał coś dobrego.
-O co chodzi?-zapytałam trochę zdezorientowana i jeszcze zszokowana tym "pocałunkiem".
-Moja własna siostrzyczka zarywa z samym Mario Götze.-powiedział dumny.
-Co?-powiedziałam głośniej.
-Przecież widziałem jak się żegnacie. Nie mam 5 lat i to widać, że Mario na ciebie leci.-odpowiedział szybko po czym dodał trochę ciszej.-Po za tym, Felix coś mi mówił...
-Jezu, daj mi spokój!-wybuchłam, chociaż nie wiem dlaczego.-Zaraz! Co ci Felix mówił?
-Co?! A... Felix... Nie, nic...Tak mi się tylko powiedziało...-jąkał się i mieszał w tym co mówi oraz postanowił szybko zniknąć mi z oczu.
-Hej! Wracaj tu!-pobiegłam za nim, a ten zaczął uciekać przede mną jakbym byłam jakimś zabójcą.-Wracaj tchórzu!
Ganialiśmy się po ogrodzie z jakieś 15 minut, ale jak na "piłkarza" przystało, Kuba był dość szybki i zwinny, ale ja też taka zła nie byłam. W końcu mój brat potknął się o własne nogi i upadł. Wtedy go dorwałam i ledwo powstrzymując się od śmiechu powiedziałam:
-Teraz gadaj, albo powiem Felixowi jak w Polsce spałeś z misiem.-postawiłam na szantaż.
-Nie zrobisz tego!-mówił błagającym tonem.
-Chcesz się przekonać?
-NIE!-krzyknął.-Dobra... bo chodzi o to, że Mario BARDZO cię lubi. Powiedział to Felixowi wczoraj.-odpowiedział w końcu młodszy Müller.
-Tylko tyle?-trochę się dziwiłam, bo co w tym dziwnego, że Mario mnie bardzo lubi... chociaż wiedziałam o co chodzi tak naprawdę Kubie.
-Tak! Możesz mnie puścić?
Bez słowa puściłam mojego brata i powędrowałam do łazienki pod zimny prysznic, który trochę orzeźwił mój umysł. Myślałam nad tym co powiedział Kuba. "Mario BARDZO cię lubi". Co może to oznaczać. Czy Mario coś do mnie czuję? Ten pocałunek... STOP! Co ja gadam? Tego nawet nie można było nazwać pocałunkiem, tylko po prostu buziakiem Wiele osób tak się żegna, a ja przeżywam to jak jakaś nastolatka. 
Kiedy się umyłam, wykonałam jeszcze wszystkie poranne czynności. Ubrałam się i wyszłam na dwór, by pograć z Kubą w piłkę. Kiedy wkroczyłam do ogródka, zobaczyłam jak mój brat rozmawia z ... REUSEM!
-... więc to nie jest taki zły pomysł. O cześć Wiki!-krzyknął sąsiad.
Nie odpowiedziałam nic, tylko jak go zobaczyłam wróciłam z powrotem do domu, przewracając oczami przy okazji. Usiadłam na sofie i włączyłam TV. Kuba rozmawiał jeszcze z nim chwilę, a po 5 minutach siedział już obok mnie.
-Co nie jest złym pomysłem?-zapytałam mojego brata, przypominając sobie co mówił piłkarz.
-A co ty taka ciekawska?-również zapytał z uśmiechem Jakub. Na co ja tylko skarciłam go spojrzeniem, co jakby na niego zadziałało, bo postanowił opowiedzieć mi szczegóły rozmowy z piłkarzem.-Marco wpadł na pomysł, byśmy dzisiaj podczas treningu rozegrali mecz z nimi. Taki mieszany. Czy to nie wspaniałe?! Przed chwilą rozmawiałem z Marco Reusem, który jest moim sąsiadem, a za chwilę będę grał z resztą Borussen. Kocham nowe życie!-krzyknął.
-Gratuluję.-również się uśmiechnęłam i potem oboje zaczęliśmy oglądać niemiecki program.

Właśnie wiozę Kubę i Felixa na trening. Niemiec przed chwilą do nas przyszedł, co było mi na rękę, bo nie musiałam widzieć się z Mario, bo szczerze było mi trochę głupio po tym incydencie rano. Kiedy byłam pod stadionem, zadzwonił do mnie telefon. Była to Ania Lewandowska.
-No halo!-odebrałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-No witam! Słuchaj mam propozycje nie do odrzucenia!
-Zamieniam się w słuch.
-Co ty na to, abyśmy wybrały się do galerii na zakupy. Ja wiem, że wczoraj byłaś z Caro, ale kupimy coś specjalnego, bo mam KOLEJNĄ propozycje dla ciebie kochaniutka.-powiedziała Ania i wyczułam, że się uśmiechnęła.
-No jasne!-odpowiedziałam od razu.-To kiedy chcesz się spotkać?
-Możemy nawet teraz.-odpowiedziała szybko.
-Słuchaj, bo ja właśnie jestem pod stadionem, bo odwoziłam mojego brata, więc muszę tylko podjechać do domu, przebrać się i wtedy podjadę po ciebie. Co ty na to?
-Jasne! Świetny pomysł! To kiedy mam się ciebie spodziewać?
-Będę za 30 minut.-odpowiedziałam pewnie
-To czekam! Pa!

Bardzo cieszyłam się, że Ania zadzwoniła i poprosiła o spotkanie. Coś mam przeczucie, że to może chodzić o tę imprezę, na którą zapraszał mnie już Mario. Szybko podjechałam pod dom i przebrałam się migiem. Ania wysłała mi SMS'em adres, gdzie mam podjechać i udałam się w drogę do domu Lewandowskich.


*******
Obudziłem się w swoim domu, w swoim łóżku. Nie mam zielonego pojęcia, jak się tu znalazłem. Zapewne ktoś musiał mnie tu wczoraj, a może nawet jeszcze dzisiaj przywieźć. Głowa mi tak pulsowała, że myślałem, że ją wyrwę.
-Nie Mario! Więcej nie pijesz. Do tego jak cię Klopp dzisiaj zobaczy, to ci nogi z dupy powyrywa.-mówiłem do siebie. 
Musiałem naprawdę coś zrobić, bo wyglądałem jak 7 nieszczęść, albo gorzej. Robert mówił, że na kaca najlepszy jest poranny jogging. Nie pozostało mi nic innego jak ubrać się w coś wygodnego i ruszyć do parku pobiegać. Oczywiście ledwo chodziłem. Wziąłem jakieś tabletki i popiłem wodą po czym z butelką, okularami, telefonem i słuchawkami ruszyłem biegać. Nie oszukujmy się, strasznie mi się nie chciało. Ociągałem się i co chwilę robiłem przerwy. Już nawet chciałem nie iść na dzisiejszy trening ze względu na mój stan. Po raz kolejny usiadłem na ławce i popijałem wodę. Nagle usłyszałem, jak ktoś coś do mnie mówi. Szczerze to się wystraszyłem. Nie wiem nawet czego... Po prostu, zamyśliłem się trochę o Wiktorii. Znowu... Robert jutro ma urodziny i robi imprezę. Bardzo chciałbym, żeby poszła tam ze mną. Tylko, jak zagadać? Kiedy usłyszałem ten głos, prawie nie dostałem zawału. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że tą osobą jest sama WIKTORIA! Przyznam, że ucieszyło mnie jej spotkanie. Tak jakby ktoś mnie wysłuchał i zesłał ją w to miejsce. Najwidoczniej jak ja, również biegała, tylko ona trzymała się znacznie lepiej niż ja. Pogadaliśmy chwilę, pośmialiśmy się z mojego stanu i postanowiliśmy razem pobiegać. Świetnie spędzało mi się z nią czas. To wszystko jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest wspaniałą osobą. Chciałbym z nią spędzać każdą, wolną chwilę. Czy ja naprawdę, się w niej zakochałem? Tak szybko? Nie mam pojęcia co to jest za stan. Wiem tylko tyle, że uwielbiam być z nią w jednym miejscu. Podczas biegania wymieniliśmy się numerami. Tak! W końcu mam jej numer. Ogromnie cieszyło mnie też jej zachowanie co do fanów, którzy zatrzymywali nas z prośbą o autografy czy zdjęcia. Nie marudziła, nie pośpieszała mnie, tylko spokojnie czekała. Ona jest ideałem dziewczyny. Kiedy postanowiliśmy wracać, a ja zobowiązałem się, że ją odprowadzę zapytałem ją czy pójdzie ze mną na tę imprezę. O dziwo zgodziła się, bez zbędnego błagania jej, co oczywiście też miałem w planach w razie niepowodzenia. Tak się ucieszyłem, gdy sie zgodziła, że chyba przesadziłem z tym przytulasem. Prawie ją udusiłem. Kiedy się od niej odkleiłem, przypadkowo popatrzałem w jej śliczne, brązowe tęczówki. Ona chyba też poniosła się moim oczom. Wtedy emocje wzięły górę i chciałem ją pocałować. Pocałować w usta, ale wiem, że gdybym to zrobił to był bym już spisany ma straty. W ostatniej chwili moje usta zmieniły tor i wylądowały na jej policzku. Była najwyraźniej trochę zdziwiona tym wszystkim. Przeprosiłem ją za to, ale chyba nie gniewała się na mnie, co mnie bardzo ucieszyło. 

W świetnym humorze wszedłem do szatni, gdzie znajdowała się reszta zgrai. Wychodzi na to, że byłem ostatni. Kiedy wszedłem, koledzy wyglądali jakby nie spali, nie jedli i nie pili przez miesiąc. Tak się kończą imprezy w środku tygodnia. W sumie, gdyby nie Wiktoria, to zapewne też bym tak wyglądał.
-Cześć Wam!-powiedziałem energicznie i szybkim krokiem zająłem się przebieraniem. Wszystkie oczy zwrócone były w moją stronę, ale nie zwracałem na to uwagi. Kiedy byłem już gotowy, a zostały mi same buty nie wytrzymałem.
-O co wam kurde chodzi?-wkurzyłem się tym przyglądaniem mi się.
-Dobrze się czujesz?-zapytał Kevin.
-Takk...-przeciągnąłem.- Dlaczego pytasz?
-Wczoraj u Reusa przepiłeś chyba każdego z nas. Kiedy cię wczoraj odwoziliśmy to myśleliśmy, że nawet z łóżka nie wstaniesz.-odpowiedział Roman.
-Ale wstałem.-powiedziałem trochę chłodno, ale potem dodałem.-Wstałem, zjadłem śniadanie, poszedłem pobiegać i przyszedłem nawet na trening.-chłopaki chyba zrozumieli, że trochę mnie zdenerwowali, to postanowili odpuścić i każdy zajął się sobą. No, prawie każdy. Jeden z przyjaciół postanowił dowiedzieć się ciut więcej.
-Mario?-zapytał niepewnie Marco.- Wszystko w porządku?
-Tak!-podniosłem głos.- Co się z wami dzieje dzisiaj?
-Nie wiem. To ty mi powiedź. Jesteś inny. Weselszy... jakbyś odżył na nowo. Mario, a może ja o kimś nie wiem...
-Marco!-tym razem krzyknąłem.- Jeżeli ktoś pojawiłby się w moim życiu, to powiedziałbym tobie pierwszemu.-skłamałem, ale jakoś nie mogłem mu teraz o tym powiedzieć. Nie wiem czemu, ale uznałem, że lepiej będzie, jak nikt o tym nie będzie wiedział. Sam nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie wiem czy ja się w niej zakochałem, czy może zauroczyłem. Może też ja ją po prostu bardzo polubiłem, a te uczucia towarzyszą mi przez rozstanie z Ann. Nagle do szatni wparował Klopp i kazał się nam zbierać na murawę.

-Chłopaki! Chodźcie tutaj!-krzyknął trener, kiedy byliśmy już na boisku.-Ustawcie się w szeregu.-zarządził. Posłusznie wykonaliśmy polecenie. Oczywiście wychodziło to dość powolnie, bo kac nie był nikomu dłużny. Byłem chyba jedyny i jeszcze paru innych, których można by policzyć na palcach jednej ręki, co nie odczuwali aż tak wczorajszej imprezy.
-NO CHŁOPAKI!-krzyknął tak, że i ja nawet odczułem skutki picia, a co dopiero chłopcy, którzy zaczęli łapać się za głowy i jęczeć, by trener przestał.-MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE MOŻECIE DOCZEKAĆ SIĘ SPOTKANIA Z BAYERNEM W LIDZE.-krzyczał dalej, a chłopaki zaczęli nawet go błagać by przestał.-MECZ JEST BARDZO WAŻNY, A BAYERN TO BARDZO TRUDNY PRZECIWNIK, ALE OCZYWIŚCIE BĘDZIEMY WALCZYĆ O 3 PUNKTY!
-Trenerzeeee!!!-krzyknęli jednocześnie Mitch, Roman i Mats.
-My już więcej nie będziemy pić!-przekonywał Łukasz, który chyba sam w to nie wierzył.
-Obiecujemy!-tym razem to Auba i Eric błagali trenera.-Jürgen na to tylko złowieszczo się uśmiechnął i kontynuował swoją przemowę, ale ciszej.
-Mam nadzieję, że to ostatni raz kiedy pijecie mi w środku tygodnia i to jeszcze na początku sezonu! Za karę, dam Wam taki wycisk, że będę wam się śnił po nocach! A teraz 20 kółek.
-Co?!-krzyknęliśmy wszyscy.
-Mało Wam? To 25!
-Pan chyba żartuję!-krzyknął Lewy.
-Oj dobra skoro tak bardzo chcecie to 30 kółek.
-A...-parę chłopaków chciało krzyknąć, ale w porę ich uciszyliśmy.
Ahhh już czuję, że ten trening będzie jednym z najgorszych...


*******
A mogło być tak pięknie. Teraz te 20 kółek wygląda ubogo w stosunku do 30! Chłopakom zachciało się licytować z Kloppem. Powinni już chyba wiedzieć, jak to się zazwyczaj kończy. Dopiero po dwóch godzinach morderczego treningu trener zarządził przerwę. Usiedliśmy z chłopakami i rozmawialiśmy o głupotach. Szczerze, to nie słuchałem ich jakoś. Myślami błądziłem gdzieś indziej, a konkretnie nad swoim życiem prywatnym. Dzisiaj rano Caroline nie odzywała się do mnie za wczorajszą akcję. Mówiąc szczerze, to nie zależało mi na tym jakoś, aby się ze mną pogodziła. Liczyłem na to, że to ona mnie zostawi, a nie ja ją. Od dłuższego czasu próbuje zebrać się na odwagę, by powiedzieć jej, że to nie ma najmniejszego sensu, ale nie mogę. Najnormalniej w świecie nie potrafię.
Myślałem też o Wiktorii. Widziałem ją dzisiaj jak rozmawiałem z jej bratem. Jest to niesamowity dzieciak. Widać, że kocha Borussię i piłkę. Zaproponowałem, byśmy zagrali mecz. To było by wielkie przeżycie dla wielu dzieciaków. Wracając do Wiktorii to jak ją zobaczyłem ponownie oniemiałem. Mimo, że ubrała się bardziej na "luzie" to i tak wyglądała ślicznie. Nie mam pojęcia co ta dziewczyna ze mną robi. Jak mnie olała dzisiaj to strasznie się wkurzyłem. Irytowało mnie to, że jest taka niedostępna, ale to przez to, że pierwszy raz zdarzyła mi się taka trudna dziewczyna. Mimo wszystko, bardzo, ale to bardzo chciałem ją poznać lepiej.
-MARCO!!!-krzyknęli nagle wszyscy koledzy, z którymi spędzałem przerwę.
-CO?!-również krzyknąłem-Co się tak drzecie?
-Bo mówimy do ciebie od kilku minut, a ty nic.-tłumaczył Ilkay.
-Oj, zamyśliłem się.-odpowiedziałem przy czym machnąłem ręką.
-O czym tak myślałeś?-zapytał poważnie Kuba.
-Może nie o czym, ale o kim.-swoje trzy grosze musiał dodać Robert.-nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo Klopp zaczął już nas wołać na zbiórkę. 
-Dobra chłopaki!-zaczął.-Mam nadzieję, że to da wam nauczkę na przyszłość.-w tym momencie zaczął się śmiać szyderczo, ale nam wcale do śmiechu nie było.-Dobra, do rzeczy. Mam dla Was niespodziankę. Otóż jak wiecie oprócz was - staruszków, są jeszcze juniorzy, dla których jesteście autorytetem, pacany.-oczywiście tym wyzwiskiem miał na myśli sytuacje, że raczej nie chciał by młodzi w przyszłości przychodzili na kacu na trening.-Dzisiaj zagracie mieszany mecz z młodymi Borussen. 

Mój pomysł został wcielony w życie. Za chwile zagramy mecz. Ja jestem w jednej drużynie z Mario. Tak, nasz duet jest nierozłączny. W przeciwnej natomiast, znajdował sie Felix z bratem Wiktorii - Kubą. Powiem, że oni byli bardzo podobni do nas. Mieli nawet takie same numery jak my. Felix 10, a Kuba 11. W czasie meczu grali najlepiej z młodych. Obydwoje rozumieją się świetnie na boisku. Do końca pierwszej połowy nasza drużyna wygrywała 4-3 po golach Oscara z młodzików, Kuby, Mario i mnie. W przeciwnej drużynie strzelili Łukasz, Robert i Thomas z juniorów. Szkoda było mi Kuby i Felixa, bo bardzo się starali, ale nie udało im się strzelić gola. Kiedy przerwa powoli się kończyła, postanowiłem podejść do chłopaków i dodać im trochę otuchy. Powiedziałem, żeby grali do końca i wierzyli, że w końcu im się uda. W drugiej połowie widać było, że moje słowa dały im dużo do myślenia, bo grali bardziej ostro. Nagle obok bramki Mitcha znaleźli się Kuba z Felixem. Felix podał do Kuby, a później Müller prostopadle do brata Mario, a ten strzelił technicznie. Oczywiście duet götzüller, bo tak z Mario ich nazwaliśmy, stworzyli własną cieszynkę. Wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem, również Mario. Kiedy do końca zostały 3 minuty i wszyscy byli przekonani, że mecz skończy się remisem, niespodziewanie Felix wywalczył piłkę i szybko pobiegł w stronę bramki. Był na świetnej pozycji do strzelenia. Wszyscy myśleliśmy, że młody Götze strzeli sam, ale... NIE! Podał do Kuby wysoką piłkę. Jak to zobaczyłem to pomyślałem, że Felix postąpił bezmyślnie, bo był na perfekcyjnej pozycji do strzelenia, a podał Kubie, który nie miał dużego pola do popisu, bo był na prawym skrzydle. Müller przyjął na klatę i uderzył z woleja. W tym momencie wszyscy patrzeliśmy jak zaczarowani na piłkę, która... wpadła do bramki. Chwilę potem trener zagwizdał, dając znak, że mecz się skończył. Chłopaki w grupie, w której grali götzüller, rzucili się na nich i ściskali. Zagrali świetny mecz i zdecydowanie zasłużyli na takie gratulacje. Widziałem jak Mario jest z dumny ze swojego brata. W sumie, co się dziwić, taki brat to skarb.
Reszta dnia minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Mimo naszego stanu, spędziliśmy czas z młodymi Borussen na Idunie. Zamówiliśmy nawet pizzę, ale niestety Klopp i trener młodzików zauważyli co jemy i kazali nam biegać za karę 5 kółek. Kiedy kończyliśmy 3 kółko zauważyliśmy, że naszą pizze wpieprzają Jürgen z trenerem młodych. Wszyscy pobiegliśmy w stronę trenerów, ale po pizzy nie zostało śladu.
-Na co się tak gapicie?-zaczął trener juniorów.
-Dbamy o waszą formę!-dokończył Klopp, a po chwili dodał.-A jak głodni jesteście, to gdzieś w kantorze marchewki powinien mieć.-zaśmiał się głośno, a my wszyscy zastanawialiśmy się po co Jürgenowi marchewki...


*******
-Więc gadaj, co to za propozycja?-zapytałam Anię, kiedy siadałyśmy w kawiarni, w galerii.
-Spokojnie.-uspokajała mnie Lewandowska.-Najpierw zamówmy, co mamy zamówić.
Tak też zrobiłyśmy. Ja poprosiłam o czekoladowe cappuccino, a Ania late. Oczywiście karateczka nie chciała mi nic powiedzieć, więc musiałam posłusznie czekać na nasze napoje.
-Teraz się nie wycofasz.-powiedziałam z uśmiecham.-Słucham!
-No, więc tak. Jutro Robert ma urodziny i robi imprezę. Opowiedziałam mu oczywiście, że spotkałam bardzo sympatyczną Polkę i razem uzgodniliśmy, że bardzo było by fajnie, jakbyś się pojawiła.-tak jak myślałam. Nawet Ania chce, żebym poszła na imprezę u Roberta. Na tą samą, co zaprosił mnie Mario.
-Jutro?-westchnęłam.-Niestety nie mogę, bo też zostałam właśnie dzisiaj rano, zaproszona na imprezę.-powiedziałam smutno. Muszę przyznać, że nawet dobra ze mnie aktorka.
-Serio?-powiedziała smutno Ania.-Nie możesz się wycofać? Taka impreza prędko się nie powtórzy.-Polka namawiała mnie, przez co zrobiło mi się bardzo miło. Cieszę się, że Ani tak zależy na tym, byśmy się coraz lepiej poznawały.
-Nie bardzo...-powiedziałam z żalem, ale zaraz potem dodałam.-Nie wypada nie wpaść na imprezę u Lewandowskich, no nie?
-No taak, ale...-przerwała.-Zaraz! Czy ja się przesłyszałam?
-Nie.-powiedziałam pewnie i z uśmiechem.-Dzisiaj rano ktoś zaprosił mnie na imprezę u niejakich Lewandwskich. Kojarzysz ich chyba?-zaśmiałam się mocno.
-Ktoś zaprosił cię do nas?-powtórzyła.-Robert?-zgadywała.
-Nie!
-Marco?
-Boże, nie!-oburzyłam się, ale zaraz potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No to Caro?
-Nie!
-To ja już nie mam pomysłów.-powiedziała zrezygnowana.
-Poddajesz się?-zapytałam z uśmiechem.
-Chyba tak.-Ania również się uśmiechnęła i czekała, aż jej odpowiem, kto mnie zaprosił jako osobę towarzyszącą.
-Niejaki Mario Götze...
-Mario?!-dziwiła się Lewandowska.-Serio?! Skąd wy się znacie w ogóle?
-Pamiętasz jak mówiłam ci, że mój brat gra w juniorskiej Borussii?-towarzyszka kiwnęła głową, a ja kontynuowałam.-No to właśnie mój braciszek zakolegował się z bratem Mario i tak jakoś wyszło, że się poznaliśmy i polubiliśmy. Spędziłam dzisiaj z nim ranek.-odpowiedziałam, ale później doszło do mnie, jak to zabrzmiało.
-Wy coś.. ten..tego?-zapytała niepewnie.
-Co?! Nie, jasne, że nie. Jesteśmy sobie bliscy, ale...-tu przerwałam, bo przypomniałam sobie dzisiejsze spotkanie.
-Hej?-Ania zwróciła się do mnie i złapała za rękę.-Ja wiem, że znamy się bardzo krótko, ale mi możesz zaufać.-powiedziała, a mi automatycznie pojawił się uśmiech na twarzy.-Jeśli jesteś na to gotowa, to ja cię wysłucham, postaram pomóc i wesprę cię najbardziej, jak będę potrafiła.
-Dziękuję.-na początek musiałam powiedzieć tylko tyle. Postanowiłam opowiedzieć Lewandowskiej o moim małym problemie.-Bardzo go lubię. Na początku wydawał mi się taki jak Marco, ale on jest w rzeczywistości zupełnie inny. Świetnie czuję się w jego towarzystwie. Bardzo go polubiłam, ale to nic więcej. Dzisiaj rano, kiedy mnie właśnie zaprosił na tę imprezę, to pocałował mnie w policzek, ale ja czułam, że tak naprawdę chciał mnie pocałować usta. Ania ja teoretycznie mam chłopaka...
-Teoretycznie?-nie rozumiała o co mi chodzi, więc postanowiłam jej wyjaśnić.
-Od wyjazdu nie rozmawiamy ze sobą. To wszystko psuję się. Planuję skończyć to wszytko, bo jest to bez sensu, ale ja nie potrafię się związać na ten moment z kimkolwiek. Boję się, że Mario może coś do mnie czuć, bo Kuba mówił mi coś o tym jak Mario gadał z Felixem, że mnie bardzo lubi, a ja nie będę odwzajemniała tego. Co jeżeli nie będzie chciał się już ze mną przyjaźnić?
-Wiki, nikt nie może Cię zmuszać do uczuć. Jeżeli Mario rzeczywiście coś do Ciebie czuję, to musi uszanować to, że ty tego nie odwzajemniasz. Ale jesteś pewna, że do niego nic nie czujesz?
-Ja go nie znam zbyt długo.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Nie, chyba nie, bo kurczę... jest w nim coś takiego, co przyciąga. Nie zakochałam się w nim, bo wiem jak to uczucie wygląda. Inaczej się zachowywałam przy moim chłopaku, a inaczej przy Mario...
-Może to zwykłe zauroczenie?-zasugerowała.
-Możliwe. Dobra, Aniu nie będę
ci zanudzała moimi problemami i nie będę psuć ci humoru.
-Daj spokój.-odpowiedziała stanowczo.- Dobrze wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć.-po tych słowach zrobiło mi się ciepło na sercu. Ania to wspaniała osoba. Nie zna mnie za długo, a już potrafi mi pomóc. Cieszę się, że ją poznałam.
-Może idziemy na te zakupy.-zapytałam, bo przypomniałam sobie, że Ania proponowała mi przez telefon wspólny shopping.
-A no tak, tak!-ocknęła się.-Musimy kupić sobie coś na jutrzejszą imprezę.

Po wypiciu szybko kaw, poszłyśmy do różnych sklepów. Czas mijał nam bardzo miło i przyjemnie. Oboje miałyśmy podobny gust, więc nawzajem sobie doradzałyśmy. Ania postanowiła na czarną sukienkę. Moim zdaniem, idealnie podkreślała jej figurę. Ze mną był trochę większy problem, bo jestem dość wybredna. Obeszłyśmy chyba wszystkie sklepy w galerii, a ja dalej byłam bez sukienki. Kiedy zrezygnowane wychodziłyśmy ze sklepu, moją uwagę przykuła sukienka, która była na wystawie. Razem z Anią pogrzałyśmy do tego sklepu, by jak najszybciej ją przymierzyć. Ostatecznie, to właśnie ją kupiłam. Podobała mi się, bo była jednocześnie skromna, ale z drugiej strony też bardzo seksowna. Wychodziłyśmy z galerii około godziny 19. Zleciało to strasznie szybko, ale z dobrym towarzystwem tak bywa. Zanim pojechałam do domu, odwiozłam jeszcze Lewandowską.

Wieczór minął mi spokojnie. O 21 postanowiłam się umyć. Chciałam jeszcze iść na balkon, ale tym razem zrezygnowałam, bo nie chciałam Reusem psuć sobie humoru. Wzięłam laptopa na łóżko. Chciałam sprawdzić, co tam słychać w Polsce, więc weszłam na Facebooka. Przeglądając tablice, natrafiłam na pewne zdjęcie...
________________________________________________________________
Zapraszam tym razem na rozdział 4!
Wiem, nie wydarzyło się za wiele, ale obiecuję, że na urodzinach Roberta COŚ się stanie :))))
Musicie być cierpliwi ;)
Teraz macie trochę o uczuciach głównych bohaterów.

Mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba Wam się!

Zachęcam do komentowania ♥

ENJOY !

Teraz trochę o reprezentacjach.
Dobra wiadomość jest taka, że Polska wygrała z Gibraltarem! Chociaż co się dziwić :) Robert zagrał świetny mecz i mam nadzieję, że każdy następny też taki będzie i będziemy mieli możliwość zobaczenia naszych rodaków we Francji na Euro.
Z gorszych, a nawet okropnych, tragicznych wieści to jest kontuzja Marco. Samego meczu nie widziałam, bo oglądałam ten Polaków, ale jak dowiedziałam się o tej kontuzji to się załamał :(
Nie dość, że dopiero regeneruję się po poprzednim urazie to teraz się to odnowiło. Plus jest taki, że nie wygląda to tak źle jak ostatnio, ale czeka go rehabilitacja.
Kurczę, coś ostatnio mu nie idzie gra w reprezentacji. Teraz będzię miał przerwę przez 4 tygodnie i możliwe, że nie zagra z naszymi rodakami :(


NIE POZOSTAJE NAM NIC INNEGO JAK ŻYCZYĆ MU WSZYSTKIEGO DOBREGO I SZYBKIEGO POWROTU DO ZDROWIA!




GET WELL SOON MARCO! :* 





TAŃCZYMY HAHA XD ♥