środa, 11 marca 2015

Rozdział 33


"POWINNAM CIĘ PRZEROSIĆ"


*******
Gdy byłam mała, miłość była rzeczą, o której marzyłam. Szczególnie chodziło mi o taką miłość damsko - męską. Wyobrażałam sobie swojego idealnego mężczyznę, a wzorami byli wszelacy bohaterowie różnych bajek. Marzyłam by w przyszłości mieć męża i kochać go z całego serca, a on również by odwzajemniał to uczucie. Zabierałby mnie na romantyczne kolacje, spacery, mówił czułe słówka, a od czasu do czasu pocałował. Bylibyśmy szczęśliwi. 
Nie da się ukryć, że to wszystko jest zwykłą fantazją małej dziewczynki, bo tak naprawdę nie istnieją idealne związki. Bowiem w każdym istnieją sprzeczki, kłótnie, nieporozumienia. Niekiedy jest gorzej i występują zdrady, kłamstwa i oszustwa. 
W moim przypadku nie umiem siebie sklasyfikować do jakiejś grupy. Przecież mój związek z Marco był jedynie fikcją, czymś nie realnym. Mimo, że on już mnie nie kocha, a nawet nigdy nie kochał,  ja niestety nie mogę. Ciągle nocami myślę o nim, wspominam. Kocham tego idiotę i nic się na pewno przez jakiś czas nie zmieni. Na to trzeba kilku tygodni jak nie miesięcy. Muszę po prostu nauczyć się żyć na nowo bez miłości, bez jego u boku. 
W niedzielę wróciłam już do siebie do domu. Nie mogę siedzieć cały czas na głowie Mario i Ann. Mają też przecież swoje życie i swoje sprawy czy problemy. Mario chciał ze mną jeszcze na koniec porozmawiać, ale zbyłam go tłumacząc, że nie mam ochotę na rozmowę z kimkolwiek. Podobnie było oczywiście z bratem i z rodzicami. Od razu zauważyli, że coś jest na rzeczy, ale ja nie miałam zamiaru ani nawet ochoty tłumaczyć się im z mojego życia. Na razie jedyne czego pragnę to samotność. Dlatego, więc spędziłam całe niedzielne popołudnie na siedzeniu samej w pokoju, słuchaniu muzyki i odrabianiu lekcji.

Nagle usłyszałam budzik, który miałam ustawiony w telefonie. Tak, poniedziałek. Z jednej strony to może i nawet dobrze, bo choć na kilka godzin zapomnę o rzeczywistości, a z drugiej przecież wiem doskonale, że nie uda mi się. Zmuszona wstałam w końcu z łóżka i podeszłam do lustra, które stało w garderobie. Jak wyglądałam? Jednym słowem - okropnie. Poszukałam jakiegoś stroju na dzisiaj i udałam się od razu do łazienki by zamaskować moje prawdziwe "ja". Pod maską jaką stworzyłam udało mi się chociaż na chwilę zakryć ból wewnętrzny. Zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie rodzice i Kuba. Przywitałam się z nimi i zasiadłam do stołu. W kuchni, a nawet w całym domu dało się wyczuć gofry domowej roboty. Uwielbiałam, kiedy mama je robiła, bo muszę przyznać, że bardzo dobra z niej kucharka. Niestety, ale nie odziedziczyłam po niej tej cechy.
Przez całe śniadanie widziałam jak każdy patrzał się na mnie ukradkiem. Zupełnie jakby chcieli odczytać z mojej twarzy, co takiego się wydarzyło przez ten jeden weekend. Nagle Kuba dostał SMS i po chwili powiadomił nas, że już wychodzi, bo czekają na niego koledzy. Pożegnał się i już go nie było.
-Zawieźć Cię do szkoły?-zapytał mój tata po minucie.
-Jeśli możesz.-odpowiedziałam nie patrząc nawet na niego. Kątem oka jednak zauważyłam, że oboje z mamą popatrzeli na siebie bezradnie. Wiem, że teraz mogę im zaufać i powiedzieć, co mnie gryzie, ale jakoś nie mogę. Jest mi po prostu wstyd się przyznać, że po raz kolejny dałam się omotać. Po za tym jestem dorosła i powinnam już dawno wziąć sprawy w swoje ręce. Muszę być samodzielna i dawać radę sama, bo niestety, ale takie jest życie. Nie raz zapewne jeszcze dostanę ogromnego kopa w tyłek. Muszę być silna, bo karma wcześniej czy później wróci do mnie.
Około 7:40 byłam już gotowa i razem z tatą pojechaliśmy w kierunku mojej szkoły. Całą drogę siedziałam oparta o szybę w samochodzie. Widziałam mijające szczęśliwe osoby, które wyglądały zupełnie jakby nie mieli nigdy problemów. Zazdrościłam im. Widziałam też wiele par idących razem do szkoły, pracy, na wspólne śniadanie. Nie ważne gdzie. Ważne, że byli po prostu razem i mieli siebie. Nim obejrzałam się byłam już pod budynkiem. Odparłam zwykłe "cześć" i już mnie nie było. Idąc myślałam ponownie nad całą tą sytuacją i nie wiedząc, kiedy wpadłam na kogoś.
-Przepra..o cześć Oli.-uśmiechnęłam się lekko jak zobaczyłam, kto jest moją przeszkodą.
-Mam rozumieć, że skoro to na mnie wpadłaś to przeprosin się już nie należy?-oburzył się na żarty Oliver.
-W końcu coś załapałeś.-odgryzłam się i zaczęliśmy iść do szkoły. Wchodząc równo do szkoły poczułam się tak jakby na moment wszystkie problemy ze mnie zeszły. Towarzystwo osób w moim wieku działało na mnie bardzo pozytywnie.
Oboje z chłopakiem podeszliśmy najpierw do szatni, a potem do reszty przyjaciół z klasy. Stojąc i rozmawiając o nadchodzącym tygodniu zauważyłam stojącą Jessice z jakimiś dziewczynami. Stały jakiś kawałek dalej, ale i tak było je słychać, bo rozmawiały i jednocześnie śmiały się bardzo głośno. Prawdopodobnie zauważyły, że przez jakiś czas patrzałam na nie i niestety, ale zaczęły kierować się w moją stronę. Głośno westchnęłam, co nie uszło innym uwadze. Nie da się ukryć, że Jess jest niezwykle upierdliwą i nieznośną osobą dla wielu. Po kilku sekundach grupa dziewczyn, w których przeważały blondynki, była już obok nas. Dopiero teraz zauważyłam, że córka dyrektora ma w ręku jakąś gazetę.
-Cześć Wikuś.-zaczęła.-Jak tam się trzymasz?
-Co Cię obchodzi tak nagle jej życie?-odpowiedział za mnie Martin, który szczególnie nie lubił dziewczyny.
-Nie rozmawiam z Tobą.-syknęła i ponowni popatrzała na mnie ze sztucznym uśmiechem, który praktycznie idealnie pasował do jej sztucznego charakteru i osobowości.-Wiesz Wiki pytam, bo tak przypadkowo wpadła mi dzisiaj do rąk taka o to gazetka.-powiedziała i pomachała mi ją przed nosem.-No i bardzo się zdziwiłam jak przeczytałam co w niej pisze. Czekaj może Ci zacytuje: "Młodej Polce - Wiktorii Müller nie było dane długo przebywać w sferach WAG's. Fotoreporterzy, sława, znajomości - to już dla dziewczyny przeszłość. Jak donoszą nasze źródła para, która spotykała się niecały miesiąc, właśnie powiedziała sobie "dość". Powodem ponoć były liczne zdrady Marco z partnerkami klubowych kolegów." Mam czytać dalej?-zapytała, a ja stałam jak wryta. Powoli dochodziły do mnie słowa wypowiedziane przez Jessice. Nie wiedziałam kompletnie jak mam się zachować, więc po prostu stałam i patrzałam na nią. Miałam ciągle zachowaną kamienną twarz, przez co nie nie zdradzałam swojej pozycji.-Co nic nie mówisz?-dodała chamsko blondynka.
-Wiesz co Jess?-dołączyła się Emma.-Lepiej dla Ciebie będzie jak przestaniesz czytać ten chłam w gazetach i zajmiesz się swoim życiem.
-Właśnie.-dodała Laura.-Co Ci Wiktoria zrobiła, że ją tak prześladujesz? Daj jej być szczęśliwą z Marco. Prawda?-w tym momencie każdy popatrzał na mnie. Ja jednak dalej byłam nieobecna, ale słyszałam, co powiedziała i właśnie to zabolało mnie najbardziej. Ponownie poczułam jakby samotność i brak kogoś. Wiadomo, że tym brakiem był Marco.
Tym razem spojrzałam z bólem na resztę. Nie wytrzymałam i odeszłam bez wyjaśnień. Zaczęli mnie wołać, ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Nie chciałam też siedzieć teraz na lekcjach i po prostu skierowałam się do szatni, zabrałam kurtkę i wyszłam ze szkoły.

Nie miałam kompletnego planu, gdzie się udać. Szłam po prostu przed siebie. Idąc cały czas obserwowałam miasto. Tętniło życiem. Każdy mijał się nawzajem i nie zwracał uwagi na to co jest obok niego. W sumie ja nie jestem lepsza, bo tak na dobrą sprawę nigdy nie patrzałam na innych. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać szczegóły oraz to, że ludzie mają swoje problemy. Przecież nie jestem jedyna i nie jestem pierwszą, i nie ostatnią, co chłopak oszukał. Muszę żyć dalej. Wiem, że teraz będzie to bardzo trudne, a nawet nie możliwe, ale czas leczy rany. Mam nadzieję, że moja rana, którą jest po prostu złamane serce, wyleczy się. Tylko jak przyspieszyć ten proces?
Nie wiedząc kiedy nawet dotarłam do parku, a dokładnie na most, gdzie to wszystko się zaczęło. Stałam tak nad nim i patrzałam w dół. W okół mnie prezentował się typowy jesienny krajobraz. Liście powoli spadały z drzew, a te powoli stawały się łyse. Mimo to park był bardzo kolorowy i tak na dobra sprawę można powiedzieć, że wesoły. Przynajmniej ludzie tak tu się zachowywali. Widziałam w oddali jakąś rodzinę, która bawiła się z małym dzieckiem. Biegali i rzucali się liśćmi. na sam widom moje usta lekko utworzyły uśmiech.
Tak się złożyło, że poczułam jak bolą mnie już trochę nogi. Postanowiłam, więc usiąść pod jakimś drzewem i odpocząć. Nie planowałam jak na razie szybkiego powrotu do domu, więc nigdzie mi się nie śpieszyło. Usiadłam ma ziemi, gdzie w okół mnie leżały właśnie kolorowe liście. Usadowiłam się i na chwilę zamknęłam oczy. Bardzo chciałabym, by był ktoś tak dobry i stworzył jakąś maszynę, która za jednym razem by wymazała wszystkie wspomnienia. Było by to bardzo przydatne. Gdy tak wspominałam nie wiem kiedy, ale moje myśli zaczęły krążyć po Polsce. Na samą myśl o tym jak było tam uśmiechnęłam się, a nawet zaśmiałam. Na pewno jakby mnie ktoś teraz zobaczył, pomyślałby, że jestem jakaś psychiczna. Powspominałam jak to było za czasów beztroskich lat, które pod względem rodzinnych nie były za najlepsze, ale to właśnie wtedy ważni byli dla mnie przyjaciele. Nie mam pojęcia czy teraz, po tym wszystkim dalej mogę ich tak nazywać. Jedak to nie zmienia faktu, że każde dobre wspomnienie z ojczyzny to w końcu dobre wspomnienie. Hm... może o to właśnie chodzi. Każde dobre wspomnienie z Reusem, to w końcu wspomnienie. Może dlatego nikt nigdy nie wynalazł jakiegoś wymazacza pamięci. Dlatego byśmy mogli się cieszyć z dobrych wspomnień mimo wszystko. Mimo, że są już przeszłością powinniśmy umieć się uczyć na nich. Nie na błędach, tylko własnie na wspomnieniach, a błędy są właśnie częścią wspomnień.
Nie mam pojęcia jak czas zleciał mi tak szybko, bo jak zerknęłam na telefon była już 9.15. Dalej nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Postanowiłam wyjąć słuchawki i posłuchać trochę piosenek, które pomagają mi praktycznie zawsze, a szczególnie piosenki Imagine Dragons (od aut. oczywiście ID są w rzeczywistości moim ulubionym zespołem :* Są tu jacyś inni fani?).
Gdy mijały kolejne piosenki w moich słuchawkach, poczułam, że mój telefon wibruje, co znaczyło, że ktoś napisał mi SMS. Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość od... Marco.
"Wiktoria ja wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale proszę Cię o wytłumaczenie. Muszę powiedzieć Ci coś ważnego. Spotkajmy się. Proszę..."
Odczytałam wiadomość i bardzo, bardzo długo zastanawiałam się na tym co mam zrobić. Zgodzić się czy nie? Minuty mijały, a dochodziła już 10.  Po chwili namysłu odpisałam pewnie na wiadomość.


*******
Dzisiejszy dzień zaczynam od porannego biegania. Wiele razy daje mi to szansę na różnego rodzaju przemyślenia. Trening zaczyna się dość wcześnie, bo około 9, ale nie będzie trwał jakoś szczególnie długo. Na szczęście. Dodatkowo będę musiał wszystkich przeprosić za moje zachowanie. Muszę, bo przeze mnie zespół przegrał mecz. Byliśmy przygotowani, ale mój brak pewnie namieszał w głowach kolegów. Szczególnie muszę sobie pogadać z Kevinem i wyjaśnić jak to wszystko wygląda.No i co najważniejsze muszę porozmawiać z Wiktorią.
Około godziny 7 byłem już w parku. Tak wcześnie, bo o 9.30 mam być już na stadionie. Biegałem po chodniku ze słuchawkami w uszach. Oczywiście nie przestawałem układać w głowie tego co mam powiedzieć przed kolegami, a co przed Wiktorią o ile w ogóle będzie chciała ze mną w ogóle gadać. Niespodziewanie poczułem jak na kogoś wpadam. 
-Kurczę.-syknąłem do siebie i skarciłem jednocześnie w myślach za moją nieuwagę. Potem zwróciłem się do osoby, na którą wpadłem.-Wszystko w porządku?-najpierw zapytałem, a potem dziewczyna, bo była dziewczyną odwróciła się do mnie. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że wpadłem na Caroline. Na szczęście nie na osobę, która przysporzyła mi tak wiele problemów, tylko na moją byłą dziewczynę. Jeśli mam być szczerzy to blondynka widocznie się zmieniła. Jakby bardziej zadbała o siebie. Patrzałem się na nią przez chwilę, ale potem zrozumiałem, że to trochę głupio wygląda, więc postanowiłem coś powiedzieć.
-Co za spotkanie...-skomentowałem.-Jeszcze raz przepraszam. Zamyśliłem się i nie widziałem Cię.
-W porządku. W sumie nie pierwszy raz wpadasz na mnie.-zaśmiała się dziewczyna, przez co nawet u mnie zagościł uśmiech. Blondynka przez to chciała wspomnieć o naszym pierwszym spotkaniu. Własnie biegając, ale to w Gladbach, wpadłem na nią niespodziewanie. 
-Nie miałaś być czasem w Hamburgu?
-Tak, ale przyjechałam do mojego taty na urodziny, a teraz idę na szybkie zakupy do marketu.-odpowiedziała.
-Złóż mu ode mnie życzenia.-uśmiechnąłem się.
-Z miłą chęcią.
-Więc opowiadaj, co tam u Ciebie. Jak w wielkim mieście?-zapytałem i w tym samym czasie zaproponowałem byśmy usiedli na pobliskiej ławce. Caro zaczęła chwilę opowiadać o tym jak jej się powodzi i jak sobie radzi
-... ludzie w pracy są na prawdę niesamowici. Tacy ciepli i towarzyscy. Powiem Ci, że cieszę się, że zaczęłam pracę właśnie w tym szpitalu.
-Zapewne nie możesz opędzić się dalej od moich fanek.-zażartowałem.
-A wiesz, że już mam z tym spokój? Czasami tylko pacjenci sobie coś przypomną, ale tak to jest spokojnie.
-Nigdy nie zapomnę jak zadzwoniłaś wtedy do mnie i powiedziałaś, że nie chcą Cie wypuścić z tej knajpy.-zaśmialiśmy się głośno.
-Dobrze, że byłam wtedy z dziewczynami, bo nie wiem, co bym zrobiła.-odparła nie przestając się śmiać. Jednak gdy tak się stało popatrzała na mnie.-Marco?
-Tak?
-Powinnam Cię przeprosić. Za moje zachowanie. Wtedy jak Cię okłamałam... Ja do dzisiaj tego żałuję. Wiem, że nie powinnam.
-Wiesz, nie ma już tak na prawdę sprawy. Zapomnijmy o tym. Ja też nie zachowywałem się fair przy Tobie. To ja tak na prawdę powinienem Cie przeprosić.-spojrzałem na nią i popatrzałem w jej oczy.
-Nie przepraszaj mnie za to, że mnie nie kochałeś. Nie wolno narzucać uczucia. Teraz masz Wiktorię. Kochasz ją, a ja się cieszę, że właśnie tak jest. Zasługujesz na miłość jak każdy.
-Ja jednak jestem chyba beznadziejny w związkach.-skomentowałem cicho, ale Caro usłyszała dokładnie co powiedziałem. Poprosiła bym opowiedział jej, co takiego się wydarzyło. Tak, więc zamiast poprawić swoją formę, rozmawiałem z moją była dziewczyną o moich problemach, o tym co narobiłem, jaka jest jej imienniczka oraz poprosiłem co mam zrobić, by Wiktoria mi uwierzyła.
-To nie twoja wina.-powiedziała na początek.-To, że chciałeś dobrze i uwierzyłeś w zmianę to nic złego. Tu nie chodzi o Ciebie Marco, a o Caro, która nakłamała w Waszym życiu. Wiktoria jest na pewno w szoku, ale nie wierzę w to, że przestanie Cię kochać tak z dnia na dzień. Musisz walczyć o miłość, na którą przecież tak długo pracowaliście. Jednak Twoje zachowanie co do drużyny i Wiki po pijaku, to tłumaczenia nie ma. Musisz z nią po prostu porozmawiać. Na spokojnie. Daj jej czas.-poradziła.
-Nawet nie wiesz jak mi jej brakuje...-oparłem swoją głowę o ręce.-Okropne uczucie.
-Kochasz ją. To normalne.-odparła, następnie pogładziła mnie po plecach.-Muszę się już zbierać. Będzie dobrze Marco. Trzymam za was kciuki.-odparła i zaczęła wstawać.
-Dziękuję Ci. Ta rozmowa... bardzo mi pomogła.-uśmiechnąłem się szczerze, a blondynka odwzajemniła gest.
-Odezwij się czasem. Pa!-dodała i powoli zaczęła odchodzić.

Zaraz gdy wróciłem do domu postanowiłem napisać sms do do Wiktorii i poprosić o spotkanie. Usiadłem na sofie w salonie i przez 10 minut układałem zwykła wiadomość. Nie mogłem nic sensownego ułożyć, ale w końcu udało mi się.
"Wiktoria, ja wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale proszę Cię o wytłumaczenie. Muszę powiedzieć Ci coś ważnego. Spotkajmy się. Proszę..."
Po napisaniu udałem się jeszcze pod szybki prysznic i po prostu pojechałem na trening. Wiki nie odpisała jeszcze na sms. Następnie udałem się już po Idunę. Na parkingu zauważyłem, że są już praktycznie wszyscy. Wtedy właśnie poczułem ogromny ból brzucha, który został spowodowany strachem. Gdy znalazłem się przed drzwiami zawahałem się. Nie miałem pojęcia jak zareaguje reszta na moje przybycie. Ucieszą się, pobiją, wyrzucą, znienawidzą? Pomyślałem jednak, że nie mogę być tchórzem. Chwyciłem pewnie za klamkę od drzwi i otworzyłem je. Chłopaki siedzieli przebrani, albo dopiero się przebierali. Jednak , gdy mnie zobaczyli, wszystkie oczy zwrócono w moją stronę.
-Cześć.-powiedziałem, a odpowiedź uzyskałem chórkiem.-Słuchajcie...-podrapałem się po głowie.-Nie zdziwię się jak mnie za chwile wyrzucicie. Zrozumiem to. Zostawiłem Was, olałem i zająłem się sobą. Patrzałem tylko na swoje problemy, a zapomniałem kompletnie, że my jako drużyna też je mamy. Przepraszam. Nie proszę i nie oczekuję od Was zrozumienia, ale możliwości pomocy Wam. Jeszcze raz przepraszam.-skończyłem. Chłopaki na razie nic nie mówili tylko patrzeli dalej na siebie, Bałem się, że już nie będę miał czego szukać w zespole, a przynajmniej na razie. 
-Rozumiemy Cię.-powiedział pierwszy... Kevin? Chłopak wstał i podszedł do mnie. Wystawił rękę i przybiliśmy naszą własną piątkę.
-Kevin, jeśli chodzi o Carolin to...
-Przestań. Nie mówmy o niej. Od razu powinien uwierzyć Ci, a nie jej.-dodał i przytuliliśmy się. Potem każdy z chłopaków podszedł do mnie i powtórzył gest
-Tobie to chyba szczególnie powinienem podziękować.-zwróciłem się do Kuby, który właśnie podchodził do mnie. 
-Nie masz za co. W końcu jesteśmy jak jedna wielka rodzina.
Gdy wszystko wróciło do normy chłopaki zapewnili, że pomogą mi w odzyskaniu Wiktorii. Poczułem się wtedy wspaniale, bo mając takich przyjaciół jakimi są oni to można zrobić wszystko.
Gdy już byliśmy przebrani udaliśmy się na murawę. Czekało mnie jeszcze oczywiście przeproszenie Kloppa, ale zanim tam poszedłem postanowiłem ostatni raz sprawdzić, czy może Polka nie odpisała. Gdy zobaczyłem na wyświetlaczu, że mam jedną nieprzeczytaną wiadomość ucieszyłem się. Szybko odblokowałem iPhone'a i zerknąłem, czy to właśnie ona odpisała. Tak! Przez chwilę się jeszcze wahałem, czy otworzyć i zobaczyć co napisała, Po chwili jednak otworzyłem ją, a gdy zobaczyłem to czytałem kilka razy. Kilka i bardzo dokładnie. 
"Spotkajmy się dzisiaj o 19 w parku. Tam, gdzie zawsze."
________________________________________________________________
POWRACAM PO KRÓTKIEJ PRZERWIE :))

Hejjj :*
Wiem, że nie było mnie ostatnio, ale musiałam nadrobić po prostu pisanie rozdziałów
Oczywiście brak weny swoje zrobił :/
Ale dzięki pewnej bardzo sympatycznej Pani szło mi dużo lepiej :))
Więc to jej dziękujcie, że rozdział jest jeszcze w tym tygodniu ^^

TUTAJ  wpadajcie na jej fantastycznego bloga ♥

No i w sumie to tyle na dziś. 
Komentujcie, a rozdział pojawi się jeszcze w weekend! 
Dodatkowo wyczekujcie 35 rozdziału, który jest kluczowy w tym opowiadaniu. BARDZO KLUCZOWY! 

KOMENTUJCIE!

OBSERWUJCIE!

ENJOY ♥

7 komentarzy:

  1. Boski, boski i jeszcze raz BOSKI!!!
    Jezuuuu zazdroszczę takiego talentu do pisania <33
    Co do rozdziału :D
    Marco musi to wykorzystać, że Wiki chce się jednak z nim spotkać i po prostu musi działać! Nich jej to wszystko wytłumaczy. Cieszę się, że chłopaki z BVB się od niego nie odwrócili! Kevin? Nie spodziewałam się takiego zachowania.
    Wiki musi wysłuchać Marco! No po prostu musi!!!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! <33
    Do następnego! Buziaczki i bardzo duuuuużooooo weny życze :*** <3

    +

    Zapraszam na mój nowy blog, Opowiadanie o Piłkarzach FC Barcelony, ale piłkarze BVB oczywiście też się pojawią :) Rozdziały postaram się dodawać do 2 tygodnie w soboty, ze względu na małą ilość czasu!
    http://soitlookslikeloveforever.blogspot.com

    Jeszcze raz pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: szkoda mi Wiktorii... Cierpi przez głupotę Reusa, dokuczają jej znienawidzone koleżanki i nie może się pozbierać. Dobrze, że zgodziła się na spotkanie z Marco i mam nadzieję, że on w końcu to odkręci.
    Po drugie: gdy czytałam fragment o bieganiu Reusa, śmiałam się sama do siebie, wiesz, dlaczego :D Pomyliłam się o jedną literkę co do osoby, na którą wpadł :p Ale spotkanie z byłą sympatią przebiegło w miłej atmosferze, dobrze, że mają taki kontakt :)
    Po trzecie: nie jestem fanką Imagine Dragons, ale kocham piosenkę 'Demons' ♡
    I po czwarte: dziękuję za to, że Ty dziękujesz :p Cieszę się, że miałyśmy okazję poznać się chociaż w internecie ❤
    Pozdrawiam i czekam na ten 35., bo ciągle próbuję przewidzieć, co się stanie :p ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeji ale Marco ma super przyjaciol.
    Rozdzial super a nawet swietny.
    Jestem ciekawa przebiegu rozmowy Marco i Wiki.
    Caro zachowala sie super.
    Jess ale z niej to suka. Szkoda Wiki.
    Czekam na next.
    Pozdr:*
    PS. Tez jestem fanka ID.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że pojawił się kolejny rozdział :) Bardzo spodobała mi się rozmowa między Caro a Marco. Rozmowa takich dobrych znajomych, którzy nie skaczą sobie do gardeł, tylko szczerze rozmawiają.
    Ucieszyło mnie również zachowanie chłopaków w szatni :) Widać, że to jedna, wielka rodzina :))))
    Również cieszę się, że dojdzie do spotkania i że Wiki się zgodziła. Przecież mogła odmówić, ale mam nadzieję, że o tej 19-tej w parku wszystko skończy się dobrze :))))
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)) Pozdrawiam ;)))) - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam tyle zaległości na blogach, a nauki coraz więcej, że po prostu nie mogę się wyrobić. Ale już jestem i przechodzę do konkretów. :)
    Ta podła Jess strasznie mnie denerwuje. Jakim prawem wtrąca się w życie innych? I to jeszcze z takom impetem, z takim nietaktem. Jeśli nie ma nic mądrego do powiedzenia , to niech lepiej niech nic nie mówi. -.-
    Caro jest naprawdę miłą i ciepłą osobą. Cieszę się, że Marco ją spotkał. Ciesze się, że się nie poddaje i walczy. Bardzo się cieszę, że napisał tą wiadomość do Wiktorii. Jeszcze bardziej mnie cieszy fakt, że dziewczyna zgodziła się na spotkanie. :)
    A co do chłopaków z drużyny... cudowni! ♥ Wybaczyli Marco i nie mają do niego żalu. :) Prawdziwa drużyna. :)
    Czekam na więcej! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny <3
    Ale zołza z tej Jess..
    Dobrze, że Marco spotkał Caro, była mu potrzebna taka rozmowa.
    Wierzę, że wszystko się ułoży .
    Co do chłopaków ? To spisali się świetnie, prawdziwi z nich przyjaciele :)
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń