"WIKTORIA... ONA MA KŁOPOTY..."
8 listopada
-Nie idę tam Aniu!-próbowałam jakoś przemówić do mojej przyjaciółki, ale była nieugięta.
-Ale musisz tam być!-nie dała się przekonać.-Będą wszyscy i w końcu pogodzisz się z Reusem.
Tak dobrze słyszycie. Jeszcze się nie dogadaliśmy. Po prawie dwóch tygodniach dalej nie jesteśmy ponownie parą, czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Ale w sumie od początku.
Od naszej rozmowy minęło już sporo czasu. Jak zapowiedziałam wcześniej nie mogę jeszcze tak po prostu wrócić do niego. Mimo, że zatwierdza o swojej racji, o tym, że mnie nie zdradził. Ja jednak nie potrafię zapomnieć i zrobić coś by wszystko wróciło do normy. Ciągle mam obawy przed kolejnymi kłamstwami. Boje się, ale nie zaprzeczam, że ciągle go kocham i po prostu brakuje mi już Reusa powoli.
Podczas tych dwóch tygodni widziałam się z nim kilka razy, ale to były tylko przypadkowe spotkania pod domem. Nie rozmawialiśmy nawet, tylko przywitaliśmy się zwykłym "hej" i każdy poszedł w swoją stronę. Trzy, albo cztery razy gadałam z nim przez telefon, ale też do niczego szczególnego nie doszliśmy.
Dzisiaj Ania, chce mnie zabrać na imprezę u Roberta. Chłopaki chcą się trochę pobawić, bo ostatnio idzie im coraz lepiej. Wygrali z Galatasaray w Lidze Mistrzów, a dodatkowo dzisiaj* zdobyli cenne punkty w meczu z byłym klubem Marco. Fakt, przegrali z Bayernem, ale niewiele brakowało im do wygranej. Reus powoli wraca do formy z przed kontuzji. Bardzo cieszę się z tego, bo ja jako kibic, wiem, że blondyn jest świetnym piłkarzem i potrzebuje regularnej gry.
Natomiast jeśli chodzi o to co wydarzyło się w moim życiu rodzinnym, to powiem, że nie jest za ciekawie. Od czasu, gdy wykrzyczałam im wszystko, to nie odzywamy się do siebie. Ani z rodzicami, ani nawet z bratem, co jest bardzo dziwne, bo praktycznie nigdy nie pokłóciliśmy się jakoś poważnie. I jeśli mam być szczerza, to nie tęsknie za ty, Jest mi teraz po prostu na rękę. Mama i tata nie rozmawiając ze mną, dają mi możliwość nie tłumaczenie się z tego. Dzisiaj wyjechali do Kolonii, do mojej cioci na ślub. Ja nie chciałam jechać. Tak na dobrą sprawę, to nic nie chce mi się robić.
-Ania....-westchnęłam i opadłam na swoje łóżko, a przyjaciółka usiadła obok mnie.-Ja Cię naprawdę rozumiem. Chcesz dobrze, ale ja jeszcze muszę parę spraw po przemyśleć. Uwierz, że ja też pragnę by wszystko wróciło do normy. Było jak dawnej, ale na to potrzeba jeszcze czasu.
-Wiem... Przepraszam.-powiedziała do mnie i natychmiast przytuliła.-Ja tylko chcę Ci pomóc.
-Ja sama sobie muszę pomóc. Idź i baw się dobrze. Teraz jak wszyscy pojechali na ten ślub, to mam w końcu okazję zostać sama w domu. Posiedzę, pomyśle i może wkrótce uda mi się przełamać.-dodałam, a Ania tylko westchnęła.
-Na pewno nie idziesz?-dopytywała się, bo w sumie zabawa ma zacząć się za jakieś pół godziny. Lewandowska wskoczyła do mnie, tylko by mnie właśnie zabrać.
-Tak i proszę, nie zaprzątaj sobie mną głowy. Idź i baw się, i jak byś mogła to pilnuj Marco.-dopowiedziałam niepewnie, ale zaraz potem zaśmiałyśmy się. Żona Roberta po chwili wyszła już z mojego domu. Ja natomiast udałam się do kuchni i przygotowałam jakieś przekąski, bo chciałabym na poprawę humoru obejrzeć jakiś ciekawy film. Jest 19, więc mam sporo czasu na domowe kino, a potem na moje przemyślenia.
*******
-No to za nowy, lepszy czas! Za Borussię!-wznosił toast Mats.
-Za Borussię!-odkrzyknęliśmy i tak o to oficjalnie rozpoczęła się impreza z okazji... lepszej gry drużyny. Czy jakkolwiek inaczej to nazwać.
Ostatnimi czasy jest ze mną coraz lepiej. Nie tylko w sensie mojej formy, ale i też dlatego, że ja i Wiktoria poprawiamy swoje relacje. Okej, nie spotkałem się z nią, ale dzwoniłem parę razy. Teraz cierpliwie czekam. Czekam na jej pierwszy krok. Mam nadzieję, że Ania namówi ją na przyjście.
Gdy odszedłem od reszty i podszedłem do mini - baru, który powstał u Lewego, przygotowałem sobie coś do picia. Postawiłem jednak na coś bezalkoholowego. Możliwe, że Wiktoria przyjdzie, więc wolę zachować czysty umysł. Po chwili zauważyłem, że do domu wchodzi Ania. Co najdziwniejsze była sama. Zmartwiło mnie to. Czyżby Polka postanowiła jednak zostać? Zacząłem obserwować Lewandowską, do której podszedł teraz Robert. Przywitali się lekkim pocałunkiem w usta. Karateczka zaczęła chwilę coś tłumaczyć swojemu mężowi, a potem równocześnie popatrzeli na mnie. Wiedziałem, co to oznacza. Spuściłem głowę z bezradności i usiadłem na sofie. Zaraz po mnie obok pojawił się polski napastnik.
-Wiki nie przyjdzie.-powiedział.
-Domyśliłem się.-odparłem i popiłem colą z lodem.
-Marco, wiesz nie poddawaj się. Musisz...
-Lewy daj spokój.-zdenerwowałem się lekko.-Zrozum mnie, że ja już mam dość czekania. Okej, nawaliłem, ale odkręciłem wszystko. Co ja mam jeszcze zrobić, by dała mi szansę? Ja już mam dość czekania.-następnie wstałem i udałem się dalej do chłopaków. Mimo, że rozmawiałem z nimi, to cały czas myślałem, co ja mam jeszcze zrobić. Czekałem, nie naciskałem, bylem cierpliwy, delikatny. Kurwa, no! Jestem naprawdę wściekły na Wiktorię i skoro ona nie ma zamiaru się starać, to dlaczego ja muszę? Może ona sobie już odpuściła na dobre? Tyle pytań, a ja praktycznie na nic nie znam odpowiedzi.
Jak rozmawiałem z Matsem i Kubą, to tego pierwszego podeszła nagle młoda dziewczyna. Nigdy nie widziałem jej wcześniej. Była to na oko 20 - letnia brunetka o falowanych włosach. Ubrana w czarną sukienkę i wysokie buty, które podkreślały jej nogi. Możliwe, że dziwnie to wyglądało jak tak na nią zerkałem, ale na prawdę zwróciła moją uwagę.
-W ogóle to przepraszam, że nie przedstawiłem mojej siostry.-zaczął Hummels i przy tym przywrócił mnie do świata żywych.-Poznajcie proszę moją siostrę - Olivię. Przyjechała mnie odwiedzić. To jest Marco i Kuba.-teraz zwrócił się do dziewczyny i przedstawił nam sobie. Siostra obrońcy, była na prawdę ładna. Przez chwilę jak ją poznawaliśmy wydawała się na miłą i bardzo inteligentną osobę. Powiem szczerze, że nawet wydawało mi się, że jest lekko speszona tyloma facetami w jednym domu. Dodatkowo nie byle jakimi facetami, oczywiście skromnie mówiąc.
Tak akurat się złożyło, że chłopaki odeszli na chwilę, a ja zostałem sam z siostrą Matsa. O dziwno nie było tak sztywno jak mi się wydawało. Mieliśmy parę tematów do pogadania.
-Może napijemy się czegoś?-zaproponowała. Wiedziałem, że chodzi jej o jakiś drink. Miałem nie pić, ale skoro Wiktoria i tak nie ma zamiaru się pojawić, wiec kto mi zabroni?
-Okej.-zgodziłem się oboje podeszliśmy coś przygotować.
-Za Borussię!-odkrzyknęliśmy i tak o to oficjalnie rozpoczęła się impreza z okazji... lepszej gry drużyny. Czy jakkolwiek inaczej to nazwać.
Ostatnimi czasy jest ze mną coraz lepiej. Nie tylko w sensie mojej formy, ale i też dlatego, że ja i Wiktoria poprawiamy swoje relacje. Okej, nie spotkałem się z nią, ale dzwoniłem parę razy. Teraz cierpliwie czekam. Czekam na jej pierwszy krok. Mam nadzieję, że Ania namówi ją na przyjście.
Gdy odszedłem od reszty i podszedłem do mini - baru, który powstał u Lewego, przygotowałem sobie coś do picia. Postawiłem jednak na coś bezalkoholowego. Możliwe, że Wiktoria przyjdzie, więc wolę zachować czysty umysł. Po chwili zauważyłem, że do domu wchodzi Ania. Co najdziwniejsze była sama. Zmartwiło mnie to. Czyżby Polka postanowiła jednak zostać? Zacząłem obserwować Lewandowską, do której podszedł teraz Robert. Przywitali się lekkim pocałunkiem w usta. Karateczka zaczęła chwilę coś tłumaczyć swojemu mężowi, a potem równocześnie popatrzeli na mnie. Wiedziałem, co to oznacza. Spuściłem głowę z bezradności i usiadłem na sofie. Zaraz po mnie obok pojawił się polski napastnik.
-Wiki nie przyjdzie.-powiedział.
-Domyśliłem się.-odparłem i popiłem colą z lodem.
-Marco, wiesz nie poddawaj się. Musisz...
-Lewy daj spokój.-zdenerwowałem się lekko.-Zrozum mnie, że ja już mam dość czekania. Okej, nawaliłem, ale odkręciłem wszystko. Co ja mam jeszcze zrobić, by dała mi szansę? Ja już mam dość czekania.-następnie wstałem i udałem się dalej do chłopaków. Mimo, że rozmawiałem z nimi, to cały czas myślałem, co ja mam jeszcze zrobić. Czekałem, nie naciskałem, bylem cierpliwy, delikatny. Kurwa, no! Jestem naprawdę wściekły na Wiktorię i skoro ona nie ma zamiaru się starać, to dlaczego ja muszę? Może ona sobie już odpuściła na dobre? Tyle pytań, a ja praktycznie na nic nie znam odpowiedzi.
Jak rozmawiałem z Matsem i Kubą, to tego pierwszego podeszła nagle młoda dziewczyna. Nigdy nie widziałem jej wcześniej. Była to na oko 20 - letnia brunetka o falowanych włosach. Ubrana w czarną sukienkę i wysokie buty, które podkreślały jej nogi. Możliwe, że dziwnie to wyglądało jak tak na nią zerkałem, ale na prawdę zwróciła moją uwagę.
-W ogóle to przepraszam, że nie przedstawiłem mojej siostry.-zaczął Hummels i przy tym przywrócił mnie do świata żywych.-Poznajcie proszę moją siostrę - Olivię. Przyjechała mnie odwiedzić. To jest Marco i Kuba.-teraz zwrócił się do dziewczyny i przedstawił nam sobie. Siostra obrońcy, była na prawdę ładna. Przez chwilę jak ją poznawaliśmy wydawała się na miłą i bardzo inteligentną osobę. Powiem szczerze, że nawet wydawało mi się, że jest lekko speszona tyloma facetami w jednym domu. Dodatkowo nie byle jakimi facetami, oczywiście skromnie mówiąc.
Tak akurat się złożyło, że chłopaki odeszli na chwilę, a ja zostałem sam z siostrą Matsa. O dziwno nie było tak sztywno jak mi się wydawało. Mieliśmy parę tematów do pogadania.
-Może napijemy się czegoś?-zaproponowała. Wiedziałem, że chodzi jej o jakiś drink. Miałem nie pić, ale skoro Wiktoria i tak nie ma zamiaru się pojawić, wiec kto mi zabroni?
-Okej.-zgodziłem się oboje podeszliśmy coś przygotować.
*******
W pokoju, podobnie jak i na zewnątrz panował mrok. Siedziałam sama w ciemnych dresach i czarnej, obcisłej bokserce. Miałam na uszach słuchawki, bo słuchałam muzyki i jednocześnie czytałam jakąś książkę, którą znalazłam w salonie. Prawdopodobnie należała do mojej mamy. Siedziałam tak i kompletnie pochłonęłam się w historię opisaną na kartkach papieru, gdy nagle coś usłyszałam. Zdjęłam kabelki i rozejrzałam się po pokoju. Dopiero teraz dostrzegłam, że na dworze pada leciutka mżawka oraz drzewa uginają się pod wpływem wiatru. Nie potrafiłam zidentyfikować, co to za dźwięk, a tym bardziej skąd pochodził. Postanowiłam jednak wstać i jeszcze raz rozejrzałam się dookoła. Podrapałam się po głowię, bo myślałam, że już mi odbija od tej samotności, a tym bardziej od tego, że oglądałam wcześniej dość straszny horror. Jednak nigdy nie miałam po takich filmach koszmarów czy jakiś zwidzeń. Podeszłam jeszcze szybko do drzwi pokoju i otworzyłam je. Wyszłam na korytarz i nasłuchiwałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Zaśmiałam się sama do siebie i wróciłam do swojej poprzedniej pozycji, ale tym razem zostawiłam otwarte drzwi. Niby nic takiego, ale chyba każdemu to trochę doda pewności. W każdym bądź razie mi tak. Nałożyłam słuchawki, w których leciał teraz jakiś amerykański rap. Zaczęłam go szczerze bardziej słychać, pod wpływem Marco, który jest fanem Hip - Hopu i R&B. Ta piosenka właśnie skojarzyła mi się z nim, bo słuchał jej dość często. W tym momencie pierwszy raz żałowałam, że nie poszłam jednak na tę imprezę. Może jednak Ania miała rację i powinnam w końcu dać szansę Marco? Tęsknie za nim z dnia na dzień coraz bardziej. Reus też przecież nie będzie czekał w nieskończoność. Jest dorosły i ma swoje potrzeby. Potrzebuję go coraz bardziej.
Nagle aż podskoczyłam. Usłyszałam huk, który musiał być naprawdę głośny, bo piosenka w moich słuchawkach nie grała cicho. Zdjęłam je szybko i po sekundzie poczułam chłód na moich policzkach. Zupełnie jakby gdzieś w domu było otwarte okno. Moje włosy lekko podwiewały pod wpływem wiatru. Wtedy to już się trochę przestraszyłam, ale nie na tyle, by nie sprawdzić tego co się dzieje. Wstałam z łóżka i powolnymi krokami kierowałam się do wyjścia z mojego pokoju. Nie wiedziałam czy mam zapalić światło, czy może zostawić zgaszone. Postanowiłam jednak, że je zapalę i gdy miałam schodzić po schodach na dół, włączyłam światło, które rozświetliło trochę dom, przez co zeszłam zdecydowanie pewniej.
Jak byłam już na dole poczułam chód jeszcze bardziej, a do tego słyszałam odgłosy deszczu i lekkiej wichury. Wtedy byłam już pewna, że dochodzi to z salonu, więc tam weszłam, a moim oczom rzucił się widok otwartego okna, obok leżał rozbity wazon. Firanka, która była zaczepiona nad oknem wirowała w różne strony. Nie mogłam sobie przypomnieć, czy to moja wina, bo nie zamknęłam okna, czy po prostu ktoś je otworzył. Jednak szybko tą drugą myśl wyrzuciłam z głowy i pozostałam przy mojej sklerozie. Podeszłam do okna i szybko je zamknęłam, a wtedy w domu automatycznie zapanowała cisza. Popatrzałam na rozbity wazon i próbowałam dojść, czy to nie jest jeden z ulubionych wazonów mojej mamy. Na moje szczęście to nie był ten, więc mogłam spokojnie go wyrzucić. Złapałam w dłonie wszystkie większe kawałki i poszłam do kuchni by je wyrzucić. Następnie złapałam za zmiotkę i szufelkę, by wrócić tam oraz sprzątnąć mniejsze kawałki szkła. Znowu odwiedziłam kuchnię i wyrzuciłam resztki wazonu. Zgasiłam światło i podeszłam ponownie do pokoju dziennego w tym samym celu. Nie zdążyłam w pełni wejść do środka, gdy poczułam czyjąś obecność. Zabrakło mi czasu by zareagować, a wtedy już ktoś zakrył mi usta dłońmi i uniemożliwił wykonywanie jakichkolwiek ruchów. Spanikowałam i poczułam, jak serce bije mi mocniej.
-Ciii...spokojnie.-powiedział mężczyzna po niemiecku, ale miał w sobie rosyjski akcent.-Nie wierć się to pożyjesz sobie dłużej.
*******
Mijały kolejne minuty, a ja czułem się coraz lepiej w towarzystwie Olivii. Tematy same nam się pojawiały. Wypiłem może z dwa drinki, ale nie wiem czy na tym się skończy. Jedno jest pewne - na pewno nie będę przesadzał, ale też nie będę jakimś abstynentem.
Z Olivią właśnie kończyłem rozmawiać o jej pracy, która jest fizjoterapeutką. Potem oboje postanowiliśmy potańczyć. Tańczyliśmy z kilka piosenek. Dziewczyna w końcu mnie przeprosiła i poszła do łazienki, a ja zająłem się robieniem kolejnych drinków. Nagle obok pojawił się Gotze.
-Tylko nie przesadzaj z alkoholem. Nikt z obecnych tutaj nie chce powtórki z rozrywki.-pouczył mnie, a sam zaczął robić nalewkę. Ja tylko zaśmiałem się pod nosem i potwierdziłem o swojej świadomości. Natomiast Mario dodał.-Zauważyłem, że dobrze dogadujesz się z siostrą Matsa.
-Dobrze zauważyłeś.-odpowiedziałem. Już wiedziałem, że zaraz zacznie się przesłuchiwanie.
-Polubiliście się...
-Mario jeśli chcesz coś zasugerować, to wiedz jedno, że ja już jestem już w związku.
-Nie nazwałbym tego tak.-odparł.
-Co masz namyśli?-zdziwiłem się.
-Kochasz jeszcze Wiktorię?-zapytał, a ja zdenerwowałem się.
-Czy ja ją kocham? Mario! To pytanie powinieneś zadać właśnie Wiktorii, ale czy to ona mnie kocha. Posłuchaj ja czekałem, czekam i będę czekał, ale nie wiem jak długo. To z nią powinien się bawić, a nie z Olivią. Racja, ale ja nie wiem czy mam jeszcze siłę na to wszystko. Wiktoria musi podjąć decyzję, ale teraz. Co mi po tym, że ją kocham. Ja chcę by ona to odwzajemniła. Rozumiem, że nie ufa mi jeszcze, ale powiedź co mam jeszcze zrobić? Mi już się pomysły kończą!
-Wybacz... masz rację. Taka trochę popaprana sytuacja.-przyznał mi rację.
-Ja chcę się dzisiaj po prostu dobrze bawić i zapomnieć o tej całej sytuacji. Zrobiłem, co mogłem. Przeprosiłem, błagałem, starałem się. Teraz to Wiki musi zadecydować. Cześć.-dodałem i odszedłem do brunetki, która siedziała już na sofie. Dosiadłem się do niej i kontynuowaliśmy rozmowę.
*******
Miał na oko może z 30 lat. Można powiedzieć, że z wyglądu przypominał trochę Rosjanina. Na jego twarzy gościł kilku dniowy zarost. W ręku trzymał pistolet, który właśnie przeładowywał. Ja siedziałam ze związanymi rękoma i nogami na fotelu. Czekałam. Na co? Sama nie wiem. Serce strasznie mi kołatało, a mój oddech był przyśpieszony. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Nie miałam pojęcia do czego jest ten koleś zdolny. Obserwowałam go i zastanawiałam się, co on tutaj robi. Może pomylił domu? Może to nie ja mam być tą osobą? Po chwili w końcu się odważyłam i odezwałam.
-Co masz zamiar zrobić?-zapytałam, ale po rosyjsku. Mężczyzna spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony. Nie wiedział na początku, co ma odpowiedzieć.
-Umiesz rosyjski?
-Uczyłam się go w szkole.-odparłam spokojnie. Sądziłam, że jeżeli ja będę spokojna i opanowana, a co przede wszystkim miła dla niego, to mogę zyskać jego zaufanie. Kurcze... oglądanie tych wszystkich filmów się przydało.
-Za chwilę się wszystkiego dowiesz.-odpowiedział. Nie chciałam wiedzieć za chwilę. Chciałam wiedzieć teraz. Chciałam wiedzieć czy powinnam bać się o swoje życie. Postanowiłam jednak odpuścić i czekać dalej. Nagle Rosjanin dostał SMS. Odczytał go i spojrzał na mnie.-Twoje wyjaśnienie już idzie.-oznajmił, a zaraz po jego słowach otworzyły się drzwi frontowe, a moim oczom ukazała się Carolin. Weszła jakby do siebie, a gdy dostrzegła mnie związaną pojawił się nawet u niej uśmiech. Podeszła najpierw do tego mężczyzny i powiedziała:
-Dobra robota.-po sekundzie spojrzała już na mnie. Mogłam się tego spodziewać. Przecież to jasne, że ta kobieta nie odpuści, ale żeby posunąć się do czegoś tak chorego? Naprawdę chce zaryzykować swoją wolnością i wynająć płatnego morderce? To obłęd!
Blondynka powoli zaczęła zbliżać się do mnie. Ogarnął mnie przez chwilę ogromny strach. Bałam się, bo ona w końcu udowodniła, że może wszystko. Caro zaczęła przyglądać się mi, a po chwili patrzała się dokładnie w moje oczy jakby chciała coś z nich odczytać.
-Dimitrij zostaw nas samych.-rozkazała, a mężczyzna bez jakichkolwiek "ale" opuścił pomieszczenie i udał się na górę. Była już dziewczyna Kevina natomiast usiadła na przeciw mnie.
-I co? Teraz tak po prostu się mnie pozbędziesz?-zapytałam się jej pierwsza, na co Carolin po prostu się zaśmiała głośno.
-Wiesz, co Wiki. Nie mam pojęcia jak to z Tobą postąpić? Zabić Cię ze świadomością jaki jest Twój kochaś czy może lepiej nie?
-O czym ty mówisz?-zdenerwowałam się.
-Nie, jednak lepiej dla Ciebie będzie jak to wszystko zostanie tajemnicą.-podniosła się nagle i podeszła do mnie. Pogłaskała zewnętrzną stroną swojej dłoni mój policzek.-Szkoda. Taka ładna dziewczyna z Ciebie.-dodała i dodatkowo poklepała mnie po twarzy oraz zaczęła odchodzić.
-Caro!-krzyknęłam.-Naprawdę tak zależy Ci na Reusie? Naprawdę jestem takim problemem dla Ciebie? Naprawdę jesteś w stanie mnie zabić dla niego? Caro, są granice, a ty je właśnie przekraczasz!
-Tu nie chodzi o Ciebie.-oznajmiła spokojnie.-Tu chodzi o zupełnie co innego.
-O co?-dopytywałam się. Starałam się dowiedzieć cokolwiek.
-O zasady i o moją siostrę.-odpowiedziała i zaczęła kierować się na górę, gdzie znajduje się Rosjanin.
-Jakie zasady i jaką siostrę!-krzyczałam do niej, ale kompletnie mnie olała.-Caro do cholery! Słyszysz mnie! CARO!-darłam się, ale niestety bez skutku, bo zostawiła mnie i udała się na górę.
Ja natomiast dalej siedziałam zszokowana tymi słowami.Wtedy zaczęłam się już poważnie bać. Myślałam, co mam zrobić, by wydostać się z tego koszmaru. Przez moment sądziłam, że to wszystko jest właśnie jednym, wielkim koszmarem, a ja obudzę się za chwilę przy Marco. Niestety. To prawdziwa rzeczywistość. A rzeczywistość mówi, że za kilka minut mogę leżeć martwa z kulką w głowie.
Parę sekund później usłyszałam z piętra dochodzące odgłosy kłótni. To właśnie prawdopodobnie Caro kłóciła się z tym facetem. Jedyne, co usłyszałam, to to, że blondynka ma za mało pieniędzy dla niego. Domagał się więcej. Wtedy pojawiła się dla mnie jakaś malutka nadzieja, że Dimitrij nic mi nie zrobi, bo blondynka mu nie zapłaciła.
Gdy przestałam słyszeć odgłosy ostrej wymiany zdań przestraszyłam się, że w moim domu już dokonano morderstwa. Jednak zaraz po mojej mrocznej myśli, usłyszałam kroki osoby schodzącej po schodach. Był to ten Rosjanin. Popatrzała na mnie zaraz jak pojawił się na dole. Potem podszedł do pokoju i usiadł na fotel, gdzie wcześniej siedziała blondynka. Wyglądałby całkiem na normalnego, gdyby nie ta broń w ręku.
-Kiedy nauczyłaś się rosyjskiego?-zapytał, co mnie trochę zdziwiło, bo sam chce złapać kontakt, albo to tylko zagrywka z jego strony.
-Jak chodziłam do szkoły w Polsce, to miałam zajęcia z rosyjskiego.-wyjaśniłam.
-Jesteś z Polski?-zdziwił się, a ja potwierdziłam.-Moja babcia jest Polką. Jednak od 6 roku życia mieszka w Moskwie. Nigdy nie miałem okazji zwiedzić jej ojczyzny.-opowiadał, a ja w głębi duszy cieszyłam się, że załapałam z nim taki kontakt.
-Powiedź...-zaczęłam delikatnie.-Wynajęła Cię prawda? Chce, byś mnie zabił?
-Na razie to muszę zobaczyć obiecane pieniądze.
-Posłuchaj mnie. Ona nie zapłaci Ci. Nie ma z czego. Wiem, że nie ma tyle pieniędzy ile byś chciał. Więc idź! Uciekaj stąd, a ja o niczym nie powiem. Nie było Cię tutaj. Słyszysz? Proszę...-mówiłam, a właściwie błagałam Rosjanina.
-Nie mogę. Skąd mam mieć pewność?
-Możesz mi zaufać...
-Życie nauczyło mnie, by nie ufać nikomu.-oznajmił i zaczął wstawać.
-Rozumiem Cię, ale proszę. Naprawdę to wszystko ma się tak skończyć?!
-Szkoda mi Cię, ale każdy ma coś do wykonania. Przykro mi...
-Skoro Ci przykro to nie rób tego!-po raz pierwszy podniosłam przy nim głos. Dimitrij popatrzał tylko przelotem na mnie i zaczął odchodzić.-Poczekaj!-krzyknęłam ponownie.-Proszę Cię... Zaufaj mi...-przez chwilę patrzał się na mnie, ale widać, że mężczyzna ma doświadczenie w tym "zawodzie", bo ani trochę się nie wzruszył. Po prostu odwrócił się i poszedł ponownie do Carolin. Załamałam się. Zupełnie jakbym straciła swoją jedyną szansę na ratunek. Miałam związane ręce i to dosłownie. Wiedziałam, że za chwilę on może tu wrócić i po prostu wymierzyć we mnie bronią. A potem koniec.
Dziwnie, ale człowiek, kiedy wie, że za chwilę może zginać jest zdolny do aktów desperacji, ale i też myśli. Myśli, że już więcej nie zobaczysz ważnych dla Ciebie osób. Najgorsze jest, że nie zobaczę Marco, z którym nawet nie zdążyłam się pogodzić. W tamtym momencie po raz drugi żałowałam, że nie posłuchałam Ani i nie poszłam z nią na tę imprezę.
Wtedy nagle zauważyłam coś, a konkretnie na barku leżał jakiś telefon. Zaczęłam mu się przyglądać i wtedy mnie olśniło. Przypomniałam sobie, że Kuba rano coś wspominał, czy nie widziałam jego telefonu. Zapewne zostawił go tam i zapomniał o nim. To była moja szansa. Musiałam ją wykorzystać inaczej nie skoczy się dla mnie ten dzień udanie. Jakimś cudem udało mi się rozwiązać sznurek, który został źle związany ma moich nogach. Ze związanymi z przodu rękoma podeszłam najciszej jak mogłam do regału i złapałam za smartphone'a Kuby. Na moje ogromne szczęście nie był zablokowany, co na pewno bardzo mi pomogło. Dostrzegłam jednak, że telefon jest prawie rozładowany. Miałam szansę na jeden, może dwa przekierowania. Chciałam zadzwonić na policję, ale przypomniało mi się jedno - nie znak numerów alarmowych w Niemczech. Przeraziłam się, bo mogłam stracić jedyną szansę na ratunek. Postanowiłam jednak zadzwonić do kogoś innego, do kogoś, kogo znam numer na pamięć. Czekałam może z 5 sygnałów i kiedy traciłam nadzieję, że odbierze, usłyszałam po drugiej stronie jego głos.
-Halo?
-Dobra robota.-po sekundzie spojrzała już na mnie. Mogłam się tego spodziewać. Przecież to jasne, że ta kobieta nie odpuści, ale żeby posunąć się do czegoś tak chorego? Naprawdę chce zaryzykować swoją wolnością i wynająć płatnego morderce? To obłęd!
Blondynka powoli zaczęła zbliżać się do mnie. Ogarnął mnie przez chwilę ogromny strach. Bałam się, bo ona w końcu udowodniła, że może wszystko. Caro zaczęła przyglądać się mi, a po chwili patrzała się dokładnie w moje oczy jakby chciała coś z nich odczytać.
-Dimitrij zostaw nas samych.-rozkazała, a mężczyzna bez jakichkolwiek "ale" opuścił pomieszczenie i udał się na górę. Była już dziewczyna Kevina natomiast usiadła na przeciw mnie.
-I co? Teraz tak po prostu się mnie pozbędziesz?-zapytałam się jej pierwsza, na co Carolin po prostu się zaśmiała głośno.
-Wiesz, co Wiki. Nie mam pojęcia jak to z Tobą postąpić? Zabić Cię ze świadomością jaki jest Twój kochaś czy może lepiej nie?
-O czym ty mówisz?-zdenerwowałam się.
-Nie, jednak lepiej dla Ciebie będzie jak to wszystko zostanie tajemnicą.-podniosła się nagle i podeszła do mnie. Pogłaskała zewnętrzną stroną swojej dłoni mój policzek.-Szkoda. Taka ładna dziewczyna z Ciebie.-dodała i dodatkowo poklepała mnie po twarzy oraz zaczęła odchodzić.
-Caro!-krzyknęłam.-Naprawdę tak zależy Ci na Reusie? Naprawdę jestem takim problemem dla Ciebie? Naprawdę jesteś w stanie mnie zabić dla niego? Caro, są granice, a ty je właśnie przekraczasz!
-Tu nie chodzi o Ciebie.-oznajmiła spokojnie.-Tu chodzi o zupełnie co innego.
-O co?-dopytywałam się. Starałam się dowiedzieć cokolwiek.
-O zasady i o moją siostrę.-odpowiedziała i zaczęła kierować się na górę, gdzie znajduje się Rosjanin.
-Jakie zasady i jaką siostrę!-krzyczałam do niej, ale kompletnie mnie olała.-Caro do cholery! Słyszysz mnie! CARO!-darłam się, ale niestety bez skutku, bo zostawiła mnie i udała się na górę.
Ja natomiast dalej siedziałam zszokowana tymi słowami.Wtedy zaczęłam się już poważnie bać. Myślałam, co mam zrobić, by wydostać się z tego koszmaru. Przez moment sądziłam, że to wszystko jest właśnie jednym, wielkim koszmarem, a ja obudzę się za chwilę przy Marco. Niestety. To prawdziwa rzeczywistość. A rzeczywistość mówi, że za kilka minut mogę leżeć martwa z kulką w głowie.
Parę sekund później usłyszałam z piętra dochodzące odgłosy kłótni. To właśnie prawdopodobnie Caro kłóciła się z tym facetem. Jedyne, co usłyszałam, to to, że blondynka ma za mało pieniędzy dla niego. Domagał się więcej. Wtedy pojawiła się dla mnie jakaś malutka nadzieja, że Dimitrij nic mi nie zrobi, bo blondynka mu nie zapłaciła.
Gdy przestałam słyszeć odgłosy ostrej wymiany zdań przestraszyłam się, że w moim domu już dokonano morderstwa. Jednak zaraz po mojej mrocznej myśli, usłyszałam kroki osoby schodzącej po schodach. Był to ten Rosjanin. Popatrzała na mnie zaraz jak pojawił się na dole. Potem podszedł do pokoju i usiadł na fotel, gdzie wcześniej siedziała blondynka. Wyglądałby całkiem na normalnego, gdyby nie ta broń w ręku.
-Kiedy nauczyłaś się rosyjskiego?-zapytał, co mnie trochę zdziwiło, bo sam chce złapać kontakt, albo to tylko zagrywka z jego strony.
-Jak chodziłam do szkoły w Polsce, to miałam zajęcia z rosyjskiego.-wyjaśniłam.
-Jesteś z Polski?-zdziwił się, a ja potwierdziłam.-Moja babcia jest Polką. Jednak od 6 roku życia mieszka w Moskwie. Nigdy nie miałem okazji zwiedzić jej ojczyzny.-opowiadał, a ja w głębi duszy cieszyłam się, że załapałam z nim taki kontakt.
-Powiedź...-zaczęłam delikatnie.-Wynajęła Cię prawda? Chce, byś mnie zabił?
-Na razie to muszę zobaczyć obiecane pieniądze.
-Posłuchaj mnie. Ona nie zapłaci Ci. Nie ma z czego. Wiem, że nie ma tyle pieniędzy ile byś chciał. Więc idź! Uciekaj stąd, a ja o niczym nie powiem. Nie było Cię tutaj. Słyszysz? Proszę...-mówiłam, a właściwie błagałam Rosjanina.
-Nie mogę. Skąd mam mieć pewność?
-Możesz mi zaufać...
-Życie nauczyło mnie, by nie ufać nikomu.-oznajmił i zaczął wstawać.
-Rozumiem Cię, ale proszę. Naprawdę to wszystko ma się tak skończyć?!
-Szkoda mi Cię, ale każdy ma coś do wykonania. Przykro mi...
-Skoro Ci przykro to nie rób tego!-po raz pierwszy podniosłam przy nim głos. Dimitrij popatrzał tylko przelotem na mnie i zaczął odchodzić.-Poczekaj!-krzyknęłam ponownie.-Proszę Cię... Zaufaj mi...-przez chwilę patrzał się na mnie, ale widać, że mężczyzna ma doświadczenie w tym "zawodzie", bo ani trochę się nie wzruszył. Po prostu odwrócił się i poszedł ponownie do Carolin. Załamałam się. Zupełnie jakbym straciła swoją jedyną szansę na ratunek. Miałam związane ręce i to dosłownie. Wiedziałam, że za chwilę on może tu wrócić i po prostu wymierzyć we mnie bronią. A potem koniec.
Dziwnie, ale człowiek, kiedy wie, że za chwilę może zginać jest zdolny do aktów desperacji, ale i też myśli. Myśli, że już więcej nie zobaczysz ważnych dla Ciebie osób. Najgorsze jest, że nie zobaczę Marco, z którym nawet nie zdążyłam się pogodzić. W tamtym momencie po raz drugi żałowałam, że nie posłuchałam Ani i nie poszłam z nią na tę imprezę.
Wtedy nagle zauważyłam coś, a konkretnie na barku leżał jakiś telefon. Zaczęłam mu się przyglądać i wtedy mnie olśniło. Przypomniałam sobie, że Kuba rano coś wspominał, czy nie widziałam jego telefonu. Zapewne zostawił go tam i zapomniał o nim. To była moja szansa. Musiałam ją wykorzystać inaczej nie skoczy się dla mnie ten dzień udanie. Jakimś cudem udało mi się rozwiązać sznurek, który został źle związany ma moich nogach. Ze związanymi z przodu rękoma podeszłam najciszej jak mogłam do regału i złapałam za smartphone'a Kuby. Na moje ogromne szczęście nie był zablokowany, co na pewno bardzo mi pomogło. Dostrzegłam jednak, że telefon jest prawie rozładowany. Miałam szansę na jeden, może dwa przekierowania. Chciałam zadzwonić na policję, ale przypomniało mi się jedno - nie znak numerów alarmowych w Niemczech. Przeraziłam się, bo mogłam stracić jedyną szansę na ratunek. Postanowiłam jednak zadzwonić do kogoś innego, do kogoś, kogo znam numer na pamięć. Czekałam może z 5 sygnałów i kiedy traciłam nadzieję, że odbierze, usłyszałam po drugiej stronie jego głos.
-Halo?
*******
-Naprawdę?-zapytałem zdziwiony i rozbawiony jednocześnie.
-Tak.-potwierdziła roześmiana Olivia.-Najlepsze jest w tym wszystkim to, że Mats niczego nie pamięta.
-Będę miał teraz na niego świetnego haka. Powinien Ci na kolanach dziękować.
-Nie przesadzaj.-odpowiedziała, a my trochę się uspokoiliśmy.
-Wiesz co?-zapytałem siostrę obrońcy, a ona popatrzała na mnie pytająco.-Nawet nie masz pojęcia, że mnie dzisiaj uratowałaś.
-Dlaczego niby?-zdziwiła się i popiła drinka.
-Znając życie siedziałbym obrażony na cały świat, bez humoru, a kumple by mnie tylko jeszcze bardziej denerwowali.
-Miło mi to słyszeć, ale dlaczego niby miałbyś zły humor? Nie lubisz imprez? Nie wyglądasz na takiego?
-Sugerujesz coś?-zaśmiałem się i na chwilę zmieniłem temat.-Ostatnio nie jest u mnie za ciekawie w życiu prywatnym.
-Czytałam niedawno w gazecie, że zerwałeś ze swoją dziewczyną. Podobno miałeś romanse z dziewczynami swoich kolegów.-oburzyła się, ale nie na mnie tylko na gazetę.-Nie wygląda na to jakbyś miał na pieńku z kimkolwiek tutaj. Jak ty możesz wytrzymać z dziennikarzami?
-Jakoś muszę. Ale masz rację nakłamali trochę.
-Ale o twojej dziewczynie i tobie?-zapytała spokojnie. Przez cały wieczór nie poruszałem tego tematu. Ani ja, ani ona. Wiedziałem, że wcześniej czy później to może nastąpić, ale... Tak na dobrą sprawę co ja mam odpowiedzieć? Sam nie wiem jak wygląda moja sprawa z Wiktorią.
-Tak.-skłamałem.-ale to trochę inaczej wygląda.
-Przykro mi. Jak można zostawić tak fajnego faceta jak ty.-odparła nie dowierzając. W tym momencie poczułem się okropnie. Okłamałem Olivie, a przecież to wszystko wygląda trochę inaczej. Kocham Wiktorię dalej i właśnie w tym momencie poczułem jak brakuje mi jej i żadna Olivia tego nie zmieni.
-Przepraszam...-powiedziałem nagle, a ona się zdziwiła.
-Za co mnie przepraszasz?
-Bo ja Cię okłamałem.-oznajmiłem. Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia, więc postanowiłem jej wszystko wyjaśnić.-Sprawa z moją dziewczyną wygląda trochę inaczej. To ja narozrabiałem i przeze mnie się pokłóciliśmy. Nie wiem, czy jesteśmy dalej razem, czy to po prostu chwilowa przerwa, ale wiem jedno: kocham ją dalej i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Przepraszam jeśli narobiłem Ci jakiś nadziei, czy... po prostu - przepraszam.-po wyjaśnieniach lekko spuściłem głowę. Olivia natomiast poklepała mnie po ramieniu.
-Wiesz... przyznaję spodobałeś mi się trochę, ale najwidoczniej nie mam szans jeśli chodzi o tę szczęściarę. Mam nadzieję, że wyjaśnicie sobie wszystko.-uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję, ale pozwolisz, że pójdę się przewietrzyć?-zapytałem, a dziewczyna kiwnęła głową, więc poszedłem na taras u Lewandowskich. Oparłem się o barierkę i stałem tak. Obserwowałem i myślałem. Padał deszcz i wiał silny wiatr, ale nie za bardzo mnie to interesowałem. Może ta wichura oczyści mi umysł?
Stałem tak i zastanawiałem się nad swoim losem i oraz na tym, co przyniesie przyszłość. Bałem się i w końcu przyznałem się przed samym sobą, że się boję. Boję się, że stracę tak ważną dla mnie osobę. Ta myśl mnie przeraża. Nigdy już jej nie pocałuję, przytulę, porozmawiam. Najgorsze byłoby to w tym wszystkim jakby ktoś inny zajął moje miejsce. To jest już najgorszy scenariusz.
Stałem tak i zastanawiałem się nad swoim losem i oraz na tym, co przyniesie przyszłość. Bałem się i w końcu przyznałem się przed samym sobą, że się boję. Boję się, że stracę tak ważną dla mnie osobę. Ta myśl mnie przeraża. Nigdy już jej nie pocałuję, przytulę, porozmawiam. Najgorsze byłoby to w tym wszystkim jakby ktoś inny zajął moje miejsce. To jest już najgorszy scenariusz.
-Przeziębisz się.-usłyszałem kobiecy głos za sobą. Odwróciłem się, bo zupełnie go nie poznałem. Okazało się, że stoi tam Ania. Uśmiechnąłem się lekko do niej i powróciłem do mojej poprzedniej pozycji. Anka doszła do mnie i również się oparła. Patrzała na mnie i czekała jakiejś reakcji.
-Zaraz po tym jak wyjawiłam Robertowi prawdę o swojej chorobie, poczułam się lepiej.-zaczęła, a ja dokładnie jej słuchałem.-Wszyscy myśleli, że ta wiadomość Nas do siebie jeszcze bardziej zbliżyła i jeszcze bardziej się ze sobą związaliśmy. Ale to bzdury, bo nie było tak kolorowo. Przez pierwsze dni Robert nie odzywał się do mnie, a właściwie to mnie unikał. Spał w pokoju gościnnym, uciekał z domu, gdy tylko miał okazję. Można powiedzieć, że zachowywał się jak ja na początku. Bardzo mnie to bolało. Chciałam z nim porozmawiać, ale zbywał mnie. Załamałam się, bo rozumiałam, że tracę bardzo ważną osobę w swoim życiu.
-Ale...-zdziwiłem się.-My nic nie widzieliśmy...
-Wiem. Oboje ukrywaliśmy to. Unikaliśmy wspólnych spotkań, a jak już musieliśmy to, staraliśmy się przynajmniej zachować pozory dobrego małżeństwa. Brakowało mi go. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić. Nic, oprócz czekania. Podobnie jak ty teraz. Robert podobnie jak Wiktoria był w szoku. Bał się tego, co będzie czekać nas w przyszłości. Nie krył się z tym później, że stchórzył. Choroba to nie przelewki i mam świadomość tego, że mogę po prostu pewnego dnia zasnąć i się nie obudzić.
-Nie mów tak...-popatrzałem na nią. Widać, że rozmowa o czymś takim jest trudna dla każdego. Ania już powoli to zaakceptowała. Jednak walczy dalej.
-Po jakimś czasie sam do mnie przyszedł. Przyszedł i bez słowa pocałował. Byłam w szoku, ale i szczęśliwa, bo wiedziałam, że będzie już dobrze. Porozmawialiśmy, wyjaśniliśmy. Wszystko wróciło do normy. Odniosłam sukces, bo byłam cierpliwa.Wiktoria jest w podobnym szoku do Roberta.-zmieniła temat.-Boi się tego, co przyniesie przyszłość, bo raz już ją okłamałeś. Boi się tego, ale Cię kocha. Wiem, że te dwie sytuacje są zupełnie inne, ale w obu przypadkach trzeba czekać na kogoś, kogo się kocha. Ja na Roberta, a na ty Wiktorię. Oboje cierpią, bo się boją. A my, bo musimy czekać. Wiem, że jest to trudne dla Ciebie.-zbliżyła się do mnie i poklepała po plecach.-Wiktoria się już powoli łamie. Odczuwa Twój brak i wcześniej czy później wszystko będzie już dobrze.-pocieszyła mnie, a ja ją przytuliłem. Taka rozmowa bardzo mi pomogła. Cieszyłem się, że jest ktoś w podobnej sytuacji do mnie. Gdy staliśmy tak przytuleni do siebie, poczułem wibracje mojego telefonu. Odkleiłem się od żony Roberta i zauważyłem nieznany numer. Postanowiłem od razu odebrać.
-Zaraz po tym jak wyjawiłam Robertowi prawdę o swojej chorobie, poczułam się lepiej.-zaczęła, a ja dokładnie jej słuchałem.-Wszyscy myśleli, że ta wiadomość Nas do siebie jeszcze bardziej zbliżyła i jeszcze bardziej się ze sobą związaliśmy. Ale to bzdury, bo nie było tak kolorowo. Przez pierwsze dni Robert nie odzywał się do mnie, a właściwie to mnie unikał. Spał w pokoju gościnnym, uciekał z domu, gdy tylko miał okazję. Można powiedzieć, że zachowywał się jak ja na początku. Bardzo mnie to bolało. Chciałam z nim porozmawiać, ale zbywał mnie. Załamałam się, bo rozumiałam, że tracę bardzo ważną osobę w swoim życiu.
-Ale...-zdziwiłem się.-My nic nie widzieliśmy...
-Wiem. Oboje ukrywaliśmy to. Unikaliśmy wspólnych spotkań, a jak już musieliśmy to, staraliśmy się przynajmniej zachować pozory dobrego małżeństwa. Brakowało mi go. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić. Nic, oprócz czekania. Podobnie jak ty teraz. Robert podobnie jak Wiktoria był w szoku. Bał się tego, co będzie czekać nas w przyszłości. Nie krył się z tym później, że stchórzył. Choroba to nie przelewki i mam świadomość tego, że mogę po prostu pewnego dnia zasnąć i się nie obudzić.
-Nie mów tak...-popatrzałem na nią. Widać, że rozmowa o czymś takim jest trudna dla każdego. Ania już powoli to zaakceptowała. Jednak walczy dalej.
-Po jakimś czasie sam do mnie przyszedł. Przyszedł i bez słowa pocałował. Byłam w szoku, ale i szczęśliwa, bo wiedziałam, że będzie już dobrze. Porozmawialiśmy, wyjaśniliśmy. Wszystko wróciło do normy. Odniosłam sukces, bo byłam cierpliwa.Wiktoria jest w podobnym szoku do Roberta.-zmieniła temat.-Boi się tego, co przyniesie przyszłość, bo raz już ją okłamałeś. Boi się tego, ale Cię kocha. Wiem, że te dwie sytuacje są zupełnie inne, ale w obu przypadkach trzeba czekać na kogoś, kogo się kocha. Ja na Roberta, a na ty Wiktorię. Oboje cierpią, bo się boją. A my, bo musimy czekać. Wiem, że jest to trudne dla Ciebie.-zbliżyła się do mnie i poklepała po plecach.-Wiktoria się już powoli łamie. Odczuwa Twój brak i wcześniej czy później wszystko będzie już dobrze.-pocieszyła mnie, a ja ją przytuliłem. Taka rozmowa bardzo mi pomogła. Cieszyłem się, że jest ktoś w podobnej sytuacji do mnie. Gdy staliśmy tak przytuleni do siebie, poczułem wibracje mojego telefonu. Odkleiłem się od żony Roberta i zauważyłem nieznany numer. Postanowiłem od razu odebrać.
-Halo?-powiedziałem, a obok mnie dalej stała Ania.
-Marco proszę Cię wezwij policje.-usłyszałem głos Wiktorii. Był cały spanikowany.
-Ale co się dzieje?! Wiktoria!-powiedziałem głośno, aż Ania się przeraziła. Popatrzała na mnie przerażona. W sumie sam nie byłem lepszy. Czułem jak bije mi mocno serce.
-Oni chcą mnie zabić... Proszę przyjedź i wezwij policję. Błagam Cię...-mówiła, a ja nagle usłyszałem jakieś dziwne dźwięki.-Zrób, to proszę oni idą już...-nagle do moich uszu dobiegły jakieś krzyki.
-Wiktoria!-krzyczałem do niej, ale odpowiedział mi sygnał przerwanego połączenia. Spojrzałem z przerażeniem na Anie, Mówiła coś do mnie, ale kompletnie nie dochodził do mnie co.
-MARCO!-krzyknęła w końcu tak głośno, że usłyszałem jej głos.
-Wiktoria... ona ma kłopoty...-tylko tyle jej oznajmiłem i jak burza wyleciałem z tarasu do środka. Słyszałem jak mnie woła, ale musiałem się śpieszyć. Złapałem za kluczyki i pognałem do swojego samochodu. Wszyscy krzyczeli za mną coś, ale teraz najważniejsza była Wiktoria. Ogromnie się o nią bałem. Nie obchodziło mnie nawet to, że jadę po alkoholu. Szybko pognałem do niej do domu, a w między czasie zadzwoniłem na policję.
-Coś ty narobiła...-powiedziałem sam do siebie.
-Marco proszę Cię wezwij policje.-powiedziałam bez zbędnych wyjaśnień. Wiem, że na pewno bardzo go teraz zdenerwowałam, ale nie miałam czasu na opowiadanie całej historii.
-Ale co się dzieje?! Wiktoria!-krzyknął mi do słuchawki, a ja w tym momencie usłyszałam jak z góry schodzą Caro z Dimitrijem.
-Oni chcą mnie zabić... Proszę przyjedź i wezwij policję. Błagam Cię...-objaśniłam najkrócej jak tylko mogłam. Wtedy właśnie dostrzegłam, że oboje już mnie widzą-Zrób, to proszę oni idą już...-dodałam i rozłączyłam się.
Carolin była niesamowicie wściekła. Natomiast Rosjanin lekko zdenerwowany. Przeraziłam się, bo blondynka rzuciła się w moją stronę i uderzyła w policzek.
-Ty suko!-krzyknęła i natychmiast pociągnęła mnie przed siebie. Na szczęście z moimi umiejętnościami mogłam sobie poradzić i kopnęłam ją w kolano. Kobieta puściła mnie, więc miałam większe możliwości i kopnęłam ją jeszcze raz, że upadła. Spojrzałam wtedy przelotnie na Dimitrija. Podszedł do mnie i odwiązał ręce.
-Spieprzajmy stąd.-powiedział i zaczęliśmy kierować się do wyjścia, ale dziewczyna wstała szybciej niż myśleliśmy i złapał mnie oraz zmusiła bym klękła na kolanach. Nie wiedząc skąd miała przy sobie pistolet. Mężczyzna patrzał się na nią i na mnie. Byłam zdenerwowana i przerażona.
-Nie rozumiesz, że jest już za późno? Policja już jedzie. To koniec!
-Koniec będzie dopiero jak ją zabije!-odkrzyknęła. Poczułam jak przyłożyła mi lufę to skroni. Serce zabiło mi jeszcze szybciej. Wiedziałam, że Caro jest zdeterminowana by zrobić mi krzywdę.
-Daj spokój! Nie wygrasz!-tłumaczył jej, ale była uparta.
-Moja siostra nie zasługiwała na taką śmierć!-usłyszałam, że łamie się jej głos. Ponownie wspomniała o swojej siostrze. Nic nie rozumiem z tego wszystkiego. O co chodzi z jej siostrą.
-Odłóż broń Caro...-zaczął powoli podchodzić do niej. Ja natomiast klęczałam dalej. Nie odzywałam się, bo w sumie nie myślałam w tamtym momencie o niczym. Bałam się, ale nie płakałam, chociaż byłam temu bliska.
-Nie!-wydarła się i przeładowała broń.-To koniec...-następnie szepnęła i już czułam jak kula przebija na wylot moją głowę. Nagle usłyszałam jak do domu wtargnęli policjanci z pistoletami. Blondyna przeraziła się na ich widok i po prostu spanikowała. Odskoczyła ze swoją bronią, a mundurowi zajęli się nią. Jedna z policjantek podeszła do mnie i spytała czy wszystko w porządku. Potwierdziłam, ale czy na pewno tak było? Odeszłam na bok cała roztrzęsiona tą sytuacją. Przykucnęłam i oparłam się o ścianę. Widziałam jak zakuwają Caro i Dimitrija. Nie wiem dlaczego, ale było mi go szkoda. Pomógł mi, ale z drugiej strony zapewne zabił wiele niewinnych osób. Nie wiedziałam jakie mieć o nim zdanie.
W pewnym momencie do domu wparował Marco. Jak go zobaczyłam od razu podskoczyłam i zawołałam, przez co policjantka wpuściła go do mnie. Szybko wtuliłam się w jego ciało i dałam upust emocjom. Zaczęłam płakać jak bóbr. Piłkarz natomiast mnie uspokajał, ale sam był roztrzęsiony. Głaskał moją głowę i starał się uspokoić mimo, że on sam potrzebował kogoś, kto uspokoi go. Zauważyłam też kontem oka jak zerka na Carolin. Widziałam w jego oczach przerażenie i niechęć do jej osoby. Brzydził się nią, tak samo jak ja.
-Na twoim miejscu uważałabym na niego.-nagle usłyszałam głos blondynki. Popatrzałam na nią, ale dalej byłam przytulona do blondyna. Zauważyłam, że jej twarz była teraz taka inna. Przekazywała zupełnie co innego. Nie widziałam w niej złości, ani nienawiści do mnie, ale... współczucie?
-Wyprowadźcie ją już!-rozkazał natychmiast Marco. Policjanci chcieli wykonać polecenie piłkarza, ale zaprzeczyłam.
-Nie, czekajcie!-krzyknęłam lekko z małą chrypką w gardle, która była spowodowana moim płaczem.
-Co ty robisz?-szepnął mi Marco, ale olałam go.
-Niech powie o co jej chodzi.-wyjaśniłam mundurowym, a oni stanęli z blondynką. Popatrzałam na nią, a Caro uznała to za możliwość wyjaśnienia wszystkiego raz na zawsze.
-To nie jest rozkaz, ani polecenia, a dobra rada. Zostaw go i znajdź sobie kogoś wartego uwagi i czasu. Reus Cię zostawi. Jak każdą. Jak moją siostrę.
-Co?-powiedziałam na równi z blondynem. Dlaczego nic z tego wszystkiego nie rozumem?
-O czym ty do cholery bredzisz? Jaką Twoją siostrę?-powiedział zdziwiony i zdenerwowany jednocześnie Reus.
-Już tyle ich miałeś, że nie pamiętasz?-odkrzyknęła.- To Ci ja wszystko przypomnę. Dwa lata temu. W Gladbach. Poznałeś na imprezie dziewczynę. Młodą, 19 - letnią szatynkę. Miała na imię Sarah. Poszliście razem do łóżka, a na drugi dzień oznajmiłeś jej, że to nic nie znaczyło. Zostawiłeś, a jeszcze dzień wcześniej gadałeś czułe słówka. Omotałeś, a potem zostawiłeś. Sarah się w Tobie zakochała! Zaczęła pić, palić, ćpać. Po kilku tygodniach przedawkowała. Zginęła przez Ciebie! Zabiłeś ją Reus!-mówiła i zaczęła płakać.-Szukałam Cię długo i długo pracowałam nad tym, by trafić do Waszego towarzystwa! Kevin był tylko moją przepustką. Chciałam Cię ukarać. Chciałam byś stracił kogoś tak jak ja. Nigdy mi na Tobie nie zależało. Chciałam Cię zniszczyć. Twój związek, tak jak ty zniszczyłeś mi rodzinę. Chciałam zabić Wiktorię. To było moim planem. Nie zasługu...
-Dobra dość.-powiedziała policjantka i zaczęła w towarzystwie drugiego kolegi wyprowadzać ją.-Za chwilę przyjdzie tu ktoś i spisze Wasze zeznania.-dopowiedziała.
Siedziałam na fotelu w salonie z kubkiem uspokajającej herbaty. Piłam ją małymi łyczkami. Czekałam na Marco, który wyszedł zadzwonić. Siedziałam tak i czekałam na niego. Chociaż może nie. Czekałam na wyjaśnienia. Moje myśli błądziły po tym, co się wydarzyło. Miałam kompletny mętlik w głowie. Nie widziałam, co mam o tym wszystkim sądzić. Byłam po prostu w szoku. To wszystko.. to gra? Carolin chciała zemsty? Chciała zabić mnie w zamian za swoją siostrę?
Nagle do mieszkania wszedł chłopak. Usiadł spokojnie obok mnie. Złapał moją dłoń i mocno ścisnął. Był zdenerwowany. Czułam jak jego ręka się trzęsie, a oddech ma przyspieszony. Nie poganiałam go, ale... bałam się. Bałam się, że to jednak, co mówiła Caro to prawda, bo w głębi duszy pragnęłam by jednak okazało się kolejną zagrywką z jej strony.
-Marco...-szepnęłam, a on popatrzał na mnie. Miał w oczach łzy. Prawdziwe łzy. Usiadł obok mnie bliżej i mocno przytulił. Ja sama wtuliłam się w niego mocniej i delektowałam się jego ciałem, zapachem, czułością. Jednak wiedziałam, że za chwilę to wszystko pryśnie. Wiedziałam, że za chwilę będzie gorzej...
-Pamiętasz jak mówiłem Ci, gdy byliśmy u mnie, że od przeszłości nie da się uciec?-zapytał mnie, a ja sobie wszystko przypomniałam. To stało się wtedy u niego w pokoju. Jego przeszłość jest, aż tak czarna i mroczna?
-Ttak? Marco... O co chodzi?-niepokoiłam się coraz bardziej.
-Gdy bylem młodym piłkarzem, swoją karierę zaczynałem w Ahlen. Byłem młody, niedoświadczony w życiu. Poznałem tam dziewczynę i się w niej zakochałem. Byłem zakochany po uszy. Kupowałem jej za pierwsze zarobione pieniądze prezenty, zabierałem w każde miejsce, gdzie chciała. Tak naprawdę to ja uczułem się miłości. Ale czy to była miłość?-zapytał samego siebie.-Z mojej strony na pewno, ale ta dziewczyna zostawiła mnie dla kolegi. Zostawiła, bo miał więcej kasy i dostał propozycję grania w lepszym klubie. Ja wtedy się załamałem. To zraniło moją męską dumę. Miałem dość miłości i przez wiele czasu nie mogłem się pozbierać. Pomógł mi trochę Kevin, który grał ze mną przez jakiś czas, ale potem i go zabrakło. Zacząłem pić i opuszczać treningi. Powoli staczałem się na dno. Pewnego dnia postanowiłem sobie zmianę. Nie mogłem przecież mazać się całe dnie. Postanowiłem sobie, że już nigdy się nie zakocham, a dziewczyny będę traktował tylko okazjonalnie do zaspokojenia swoich potrzeb. Tak też robiłem. Przeniosłem się do Mochengladnach, ale nie zmieniłem swoich nawyków. Pamiętam tą Sarah'ę. Poznałem ją na jednej z imprez. Pamiętam jak na drugi dzień była zrozpaczona. Nie chciała mnie wypuścić. Krzyczała, że mnie kocha. Wyśmiałem ją. Powiedziałem, że jest śmieszna skoro myślała, że coś z tego będzie. Pamiętam jak to jej oznajmiłem. Później przez jakiś czas żałowałem, ale szybko zapomniałem o niej. Poznałem Caro. Myślałem, że jest kimś więcej, ale nie była. Zauroczyłem się, ale to szybko minęło. Ja miłość poczułem dopiero przy Tobie...-mówił, a ja czułam jak z moich oczu lecą łzy. Poznałam sekret Marco, który skrywał bardzo długo. Mroczny sekret, który chyba nie chciałabym znać. To jest jakiś obłęd. Byłam z kimś, myślałam, że go znam, a tu okazuje się, że jest mi zupełnie obcym człowiekiem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie mogłam na niego spojrzeć. Chciałam, bo mnie wołał, ale naprawdę nie mogłam. Próbowałam, ale jakaś siła mi zabraniała. W jakimś stopniu się go bałam, w jakimś nawet brzydziłam. Brzydziłam się tym co zrobił, jaki był, że przez niego nie żyje jakaś dziewczyna....
-Caro to zaplanowała. Chciała się mnie pozbyć. Mierzyła do mnie. chciała mnie zabić.-mówiłam ze spuszczoną głową.To wszystko jest chore, okropne.
-Wiki spójrz na mnie.-prosił, ale ja nie mogłam. Nie mogłam sama z siebie. Czułam do niego nienawiść, niechęć.
-Idź stąd Marco.-powiedziałam płacząc,
-Wiktoria nie... błagam...-słyszałam jak jego głos się łamie. Moje wargi od rosnących emocji też drgały.
-Pro...proszę.-powiedziałam zalana już kompletnie łzami. To było dla mnie trudne "wygonić" go, ale nie mogłam postąpić inaczej. Nie chciałam na razie go widzieć. Po tych słowach, co stało się w przeszłości...
Minęła chwila ciszy. Siedzieliśmy w niej. Ja co jakiś czas pociągałam nosem, a Marco siedział bez ruchu. Po chwili poczułam jego dłoń na moim udzie, a po chwili jego usta na moim policzku. Nie drgnęłam i właśnie to mnie najbardziej bolało. Byłam w tamtym momencie tak zła i jednocześnie przerażona na niego, że stał się dla mnie jakby wrogiem. Nie działał już na mnie w ten sam sposób, co kiedyś. Pocałował mnie, a ja ani drgnęłam.
-Przyjdę jutro.-oznajmił i powoli odchodził w stronę drzwi. W tamtej chwili walczyłam jednak ze samą sobą by się nie odwrócić. Nie zrobiłam tego ostatecznie. Usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Jak to nastąpiło płakałam głośno. Jak chyba jeszcze nigdy. Byłam w czarnej dupie. Czułam kilka różnych uczuć do Reusa na raz. Nie wiedziałam, które uczucie jest najsilniejsze na dany moment, ale wydaje mi się, że po prostu rozczarowanie. Czułam się zawiedziona jego zachowaniem. W pewnym momencie po prostu się go brzydziłam.Wiedziałam i miałam świadomość, że nie był święty. W jakimś stopniu wiedziałam, że miał kochanki jak był z Caro, ale że aż tyle? Nie miałam pojęcia też, że miał takie pojęcie o miłości... To wszystko to chyba jednak za dużo jak na jeden dzień...
Zanosiłam się płaczem jeszcze przesz jakąś godzinę, gdy nagle w domu pojawił się Kuba wraz z rodzicami, których wezwali wcześniej policjanci. Jak tylko ich zobaczyłam szybko rzuciłam im się na szyje.
-Przepraszam...-powiedziałam tylko tyle. Wszyscy zaczęli mnie wtedy tulić i pocieszać. Każdy z nich wie tylko o napadzie. Jednak najbardziej boli mnie to, że znowu z Marco wszystko się zepsuło i nie zapowiada na szybki powrót do normalności, jeżeli w ogóle jest możliwy. Na ten moment wszystko się skończyło...
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA WYCZEKIWANĄ PRZEZE MNIE 35
*mecz w rzeczywistości był dzień później
Zobaczyliście w końcu rozdział, który musiałam już Wam pokazać!
Jest inny i w sumie nie wiem, co mam jeszcze dopowiedzieć. Sama jestem w szoku, że aż tak to wszystko pokręciłam, ale w sumie w końcu wiecie, co chciała Carolin...
A i przepraszam za długość, ale nie sądziłam, że aż tak to wyjdzie :/
Nie chciałam jednak tego urwać i ciągnęłam.
Co o nim sądzicie? Jak wrażenia? W szoku?
Możliwe, że wszystko nie jest jeszcze jasne, ale wyjaśni się w najbliższych rozdziałach.
Kiedy kolejny?
Jak pod tym będzie dużo komentarzy :) To wszystko zależy od Was :)
Komentujemy!
ENJOY ♥
-Marco proszę Cię wezwij policje.-usłyszałem głos Wiktorii. Był cały spanikowany.
-Ale co się dzieje?! Wiktoria!-powiedziałem głośno, aż Ania się przeraziła. Popatrzała na mnie przerażona. W sumie sam nie byłem lepszy. Czułem jak bije mi mocno serce.
-Oni chcą mnie zabić... Proszę przyjedź i wezwij policję. Błagam Cię...-mówiła, a ja nagle usłyszałem jakieś dziwne dźwięki.-Zrób, to proszę oni idą już...-nagle do moich uszu dobiegły jakieś krzyki.
-Wiktoria!-krzyczałem do niej, ale odpowiedział mi sygnał przerwanego połączenia. Spojrzałem z przerażeniem na Anie, Mówiła coś do mnie, ale kompletnie nie dochodził do mnie co.
-MARCO!-krzyknęła w końcu tak głośno, że usłyszałem jej głos.
-Wiktoria... ona ma kłopoty...-tylko tyle jej oznajmiłem i jak burza wyleciałem z tarasu do środka. Słyszałem jak mnie woła, ale musiałem się śpieszyć. Złapałem za kluczyki i pognałem do swojego samochodu. Wszyscy krzyczeli za mną coś, ale teraz najważniejsza była Wiktoria. Ogromnie się o nią bałem. Nie obchodziło mnie nawet to, że jadę po alkoholu. Szybko pognałem do niej do domu, a w między czasie zadzwoniłem na policję.
-Coś ty narobiła...-powiedziałem sam do siebie.
*******
-Halo?-usłyszałam w końcu głos Marco. Ulżyło mi, ale byłam dalej przerażona.-Marco proszę Cię wezwij policje.-powiedziałam bez zbędnych wyjaśnień. Wiem, że na pewno bardzo go teraz zdenerwowałam, ale nie miałam czasu na opowiadanie całej historii.
-Ale co się dzieje?! Wiktoria!-krzyknął mi do słuchawki, a ja w tym momencie usłyszałam jak z góry schodzą Caro z Dimitrijem.
-Oni chcą mnie zabić... Proszę przyjedź i wezwij policję. Błagam Cię...-objaśniłam najkrócej jak tylko mogłam. Wtedy właśnie dostrzegłam, że oboje już mnie widzą-Zrób, to proszę oni idą już...-dodałam i rozłączyłam się.
Carolin była niesamowicie wściekła. Natomiast Rosjanin lekko zdenerwowany. Przeraziłam się, bo blondynka rzuciła się w moją stronę i uderzyła w policzek.
-Ty suko!-krzyknęła i natychmiast pociągnęła mnie przed siebie. Na szczęście z moimi umiejętnościami mogłam sobie poradzić i kopnęłam ją w kolano. Kobieta puściła mnie, więc miałam większe możliwości i kopnęłam ją jeszcze raz, że upadła. Spojrzałam wtedy przelotnie na Dimitrija. Podszedł do mnie i odwiązał ręce.
-Spieprzajmy stąd.-powiedział i zaczęliśmy kierować się do wyjścia, ale dziewczyna wstała szybciej niż myśleliśmy i złapał mnie oraz zmusiła bym klękła na kolanach. Nie wiedząc skąd miała przy sobie pistolet. Mężczyzna patrzał się na nią i na mnie. Byłam zdenerwowana i przerażona.
-Nie rozumiesz, że jest już za późno? Policja już jedzie. To koniec!
-Koniec będzie dopiero jak ją zabije!-odkrzyknęła. Poczułam jak przyłożyła mi lufę to skroni. Serce zabiło mi jeszcze szybciej. Wiedziałam, że Caro jest zdeterminowana by zrobić mi krzywdę.
-Daj spokój! Nie wygrasz!-tłumaczył jej, ale była uparta.
-Moja siostra nie zasługiwała na taką śmierć!-usłyszałam, że łamie się jej głos. Ponownie wspomniała o swojej siostrze. Nic nie rozumiem z tego wszystkiego. O co chodzi z jej siostrą.
-Odłóż broń Caro...-zaczął powoli podchodzić do niej. Ja natomiast klęczałam dalej. Nie odzywałam się, bo w sumie nie myślałam w tamtym momencie o niczym. Bałam się, ale nie płakałam, chociaż byłam temu bliska.
-Nie!-wydarła się i przeładowała broń.-To koniec...-następnie szepnęła i już czułam jak kula przebija na wylot moją głowę. Nagle usłyszałam jak do domu wtargnęli policjanci z pistoletami. Blondyna przeraziła się na ich widok i po prostu spanikowała. Odskoczyła ze swoją bronią, a mundurowi zajęli się nią. Jedna z policjantek podeszła do mnie i spytała czy wszystko w porządku. Potwierdziłam, ale czy na pewno tak było? Odeszłam na bok cała roztrzęsiona tą sytuacją. Przykucnęłam i oparłam się o ścianę. Widziałam jak zakuwają Caro i Dimitrija. Nie wiem dlaczego, ale było mi go szkoda. Pomógł mi, ale z drugiej strony zapewne zabił wiele niewinnych osób. Nie wiedziałam jakie mieć o nim zdanie.
W pewnym momencie do domu wparował Marco. Jak go zobaczyłam od razu podskoczyłam i zawołałam, przez co policjantka wpuściła go do mnie. Szybko wtuliłam się w jego ciało i dałam upust emocjom. Zaczęłam płakać jak bóbr. Piłkarz natomiast mnie uspokajał, ale sam był roztrzęsiony. Głaskał moją głowę i starał się uspokoić mimo, że on sam potrzebował kogoś, kto uspokoi go. Zauważyłam też kontem oka jak zerka na Carolin. Widziałam w jego oczach przerażenie i niechęć do jej osoby. Brzydził się nią, tak samo jak ja.
-Na twoim miejscu uważałabym na niego.-nagle usłyszałam głos blondynki. Popatrzałam na nią, ale dalej byłam przytulona do blondyna. Zauważyłam, że jej twarz była teraz taka inna. Przekazywała zupełnie co innego. Nie widziałam w niej złości, ani nienawiści do mnie, ale... współczucie?
-Wyprowadźcie ją już!-rozkazał natychmiast Marco. Policjanci chcieli wykonać polecenie piłkarza, ale zaprzeczyłam.
-Nie, czekajcie!-krzyknęłam lekko z małą chrypką w gardle, która była spowodowana moim płaczem.
-Co ty robisz?-szepnął mi Marco, ale olałam go.
-Niech powie o co jej chodzi.-wyjaśniłam mundurowym, a oni stanęli z blondynką. Popatrzałam na nią, a Caro uznała to za możliwość wyjaśnienia wszystkiego raz na zawsze.
-To nie jest rozkaz, ani polecenia, a dobra rada. Zostaw go i znajdź sobie kogoś wartego uwagi i czasu. Reus Cię zostawi. Jak każdą. Jak moją siostrę.
-Co?-powiedziałam na równi z blondynem. Dlaczego nic z tego wszystkiego nie rozumem?
-O czym ty do cholery bredzisz? Jaką Twoją siostrę?-powiedział zdziwiony i zdenerwowany jednocześnie Reus.
-Już tyle ich miałeś, że nie pamiętasz?-odkrzyknęła.- To Ci ja wszystko przypomnę. Dwa lata temu. W Gladbach. Poznałeś na imprezie dziewczynę. Młodą, 19 - letnią szatynkę. Miała na imię Sarah. Poszliście razem do łóżka, a na drugi dzień oznajmiłeś jej, że to nic nie znaczyło. Zostawiłeś, a jeszcze dzień wcześniej gadałeś czułe słówka. Omotałeś, a potem zostawiłeś. Sarah się w Tobie zakochała! Zaczęła pić, palić, ćpać. Po kilku tygodniach przedawkowała. Zginęła przez Ciebie! Zabiłeś ją Reus!-mówiła i zaczęła płakać.-Szukałam Cię długo i długo pracowałam nad tym, by trafić do Waszego towarzystwa! Kevin był tylko moją przepustką. Chciałam Cię ukarać. Chciałam byś stracił kogoś tak jak ja. Nigdy mi na Tobie nie zależało. Chciałam Cię zniszczyć. Twój związek, tak jak ty zniszczyłeś mi rodzinę. Chciałam zabić Wiktorię. To było moim planem. Nie zasługu...
-Dobra dość.-powiedziała policjantka i zaczęła w towarzystwie drugiego kolegi wyprowadzać ją.-Za chwilę przyjdzie tu ktoś i spisze Wasze zeznania.-dopowiedziała.
Siedziałam na fotelu w salonie z kubkiem uspokajającej herbaty. Piłam ją małymi łyczkami. Czekałam na Marco, który wyszedł zadzwonić. Siedziałam tak i czekałam na niego. Chociaż może nie. Czekałam na wyjaśnienia. Moje myśli błądziły po tym, co się wydarzyło. Miałam kompletny mętlik w głowie. Nie widziałam, co mam o tym wszystkim sądzić. Byłam po prostu w szoku. To wszystko.. to gra? Carolin chciała zemsty? Chciała zabić mnie w zamian za swoją siostrę?
Nagle do mieszkania wszedł chłopak. Usiadł spokojnie obok mnie. Złapał moją dłoń i mocno ścisnął. Był zdenerwowany. Czułam jak jego ręka się trzęsie, a oddech ma przyspieszony. Nie poganiałam go, ale... bałam się. Bałam się, że to jednak, co mówiła Caro to prawda, bo w głębi duszy pragnęłam by jednak okazało się kolejną zagrywką z jej strony.
-Marco...-szepnęłam, a on popatrzał na mnie. Miał w oczach łzy. Prawdziwe łzy. Usiadł obok mnie bliżej i mocno przytulił. Ja sama wtuliłam się w niego mocniej i delektowałam się jego ciałem, zapachem, czułością. Jednak wiedziałam, że za chwilę to wszystko pryśnie. Wiedziałam, że za chwilę będzie gorzej...
-Pamiętasz jak mówiłem Ci, gdy byliśmy u mnie, że od przeszłości nie da się uciec?-zapytał mnie, a ja sobie wszystko przypomniałam. To stało się wtedy u niego w pokoju. Jego przeszłość jest, aż tak czarna i mroczna?
-Ttak? Marco... O co chodzi?-niepokoiłam się coraz bardziej.
-Gdy bylem młodym piłkarzem, swoją karierę zaczynałem w Ahlen. Byłem młody, niedoświadczony w życiu. Poznałem tam dziewczynę i się w niej zakochałem. Byłem zakochany po uszy. Kupowałem jej za pierwsze zarobione pieniądze prezenty, zabierałem w każde miejsce, gdzie chciała. Tak naprawdę to ja uczułem się miłości. Ale czy to była miłość?-zapytał samego siebie.-Z mojej strony na pewno, ale ta dziewczyna zostawiła mnie dla kolegi. Zostawiła, bo miał więcej kasy i dostał propozycję grania w lepszym klubie. Ja wtedy się załamałem. To zraniło moją męską dumę. Miałem dość miłości i przez wiele czasu nie mogłem się pozbierać. Pomógł mi trochę Kevin, który grał ze mną przez jakiś czas, ale potem i go zabrakło. Zacząłem pić i opuszczać treningi. Powoli staczałem się na dno. Pewnego dnia postanowiłem sobie zmianę. Nie mogłem przecież mazać się całe dnie. Postanowiłem sobie, że już nigdy się nie zakocham, a dziewczyny będę traktował tylko okazjonalnie do zaspokojenia swoich potrzeb. Tak też robiłem. Przeniosłem się do Mochengladnach, ale nie zmieniłem swoich nawyków. Pamiętam tą Sarah'ę. Poznałem ją na jednej z imprez. Pamiętam jak na drugi dzień była zrozpaczona. Nie chciała mnie wypuścić. Krzyczała, że mnie kocha. Wyśmiałem ją. Powiedziałem, że jest śmieszna skoro myślała, że coś z tego będzie. Pamiętam jak to jej oznajmiłem. Później przez jakiś czas żałowałem, ale szybko zapomniałem o niej. Poznałem Caro. Myślałem, że jest kimś więcej, ale nie była. Zauroczyłem się, ale to szybko minęło. Ja miłość poczułem dopiero przy Tobie...-mówił, a ja czułam jak z moich oczu lecą łzy. Poznałam sekret Marco, który skrywał bardzo długo. Mroczny sekret, który chyba nie chciałabym znać. To jest jakiś obłęd. Byłam z kimś, myślałam, że go znam, a tu okazuje się, że jest mi zupełnie obcym człowiekiem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie mogłam na niego spojrzeć. Chciałam, bo mnie wołał, ale naprawdę nie mogłam. Próbowałam, ale jakaś siła mi zabraniała. W jakimś stopniu się go bałam, w jakimś nawet brzydziłam. Brzydziłam się tym co zrobił, jaki był, że przez niego nie żyje jakaś dziewczyna....
-Caro to zaplanowała. Chciała się mnie pozbyć. Mierzyła do mnie. chciała mnie zabić.-mówiłam ze spuszczoną głową.To wszystko jest chore, okropne.
-Wiki spójrz na mnie.-prosił, ale ja nie mogłam. Nie mogłam sama z siebie. Czułam do niego nienawiść, niechęć.
-Idź stąd Marco.-powiedziałam płacząc,
-Wiktoria nie... błagam...-słyszałam jak jego głos się łamie. Moje wargi od rosnących emocji też drgały.
-Pro...proszę.-powiedziałam zalana już kompletnie łzami. To było dla mnie trudne "wygonić" go, ale nie mogłam postąpić inaczej. Nie chciałam na razie go widzieć. Po tych słowach, co stało się w przeszłości...
Minęła chwila ciszy. Siedzieliśmy w niej. Ja co jakiś czas pociągałam nosem, a Marco siedział bez ruchu. Po chwili poczułam jego dłoń na moim udzie, a po chwili jego usta na moim policzku. Nie drgnęłam i właśnie to mnie najbardziej bolało. Byłam w tamtym momencie tak zła i jednocześnie przerażona na niego, że stał się dla mnie jakby wrogiem. Nie działał już na mnie w ten sam sposób, co kiedyś. Pocałował mnie, a ja ani drgnęłam.
-Przyjdę jutro.-oznajmił i powoli odchodził w stronę drzwi. W tamtej chwili walczyłam jednak ze samą sobą by się nie odwrócić. Nie zrobiłam tego ostatecznie. Usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Jak to nastąpiło płakałam głośno. Jak chyba jeszcze nigdy. Byłam w czarnej dupie. Czułam kilka różnych uczuć do Reusa na raz. Nie wiedziałam, które uczucie jest najsilniejsze na dany moment, ale wydaje mi się, że po prostu rozczarowanie. Czułam się zawiedziona jego zachowaniem. W pewnym momencie po prostu się go brzydziłam.Wiedziałam i miałam świadomość, że nie był święty. W jakimś stopniu wiedziałam, że miał kochanki jak był z Caro, ale że aż tyle? Nie miałam pojęcia też, że miał takie pojęcie o miłości... To wszystko to chyba jednak za dużo jak na jeden dzień...
Zanosiłam się płaczem jeszcze przesz jakąś godzinę, gdy nagle w domu pojawił się Kuba wraz z rodzicami, których wezwali wcześniej policjanci. Jak tylko ich zobaczyłam szybko rzuciłam im się na szyje.
-Przepraszam...-powiedziałam tylko tyle. Wszyscy zaczęli mnie wtedy tulić i pocieszać. Każdy z nich wie tylko o napadzie. Jednak najbardziej boli mnie to, że znowu z Marco wszystko się zepsuło i nie zapowiada na szybki powrót do normalności, jeżeli w ogóle jest możliwy. Na ten moment wszystko się skończyło...
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA WYCZEKIWANĄ PRZEZE MNIE 35
*mecz w rzeczywistości był dzień później
Zobaczyliście w końcu rozdział, który musiałam już Wam pokazać!
Jest inny i w sumie nie wiem, co mam jeszcze dopowiedzieć. Sama jestem w szoku, że aż tak to wszystko pokręciłam, ale w sumie w końcu wiecie, co chciała Carolin...
A i przepraszam za długość, ale nie sądziłam, że aż tak to wyjdzie :/
Nie chciałam jednak tego urwać i ciągnęłam.
Co o nim sądzicie? Jak wrażenia? W szoku?
Możliwe, że wszystko nie jest jeszcze jasne, ale wyjaśni się w najbliższych rozdziałach.
Kiedy kolejny?
Jak pod tym będzie dużo komentarzy :) To wszystko zależy od Was :)
Komentujemy!
ENJOY ♥