środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 26


"CZY ON JEST NORMALNY?!'

*******
Możliwe, że taniec z Carolin nie był świetnym pomysłem. Jednak kiedy dziewczyna mnie porwała nie miałem za bardzo czasu na myślenie. Zdaje sobie sprawę, że Wiki mogłaby ponownie poczuć się zazdrosna, ale chyba wyjaśniliśmy sobie co trzeba? Po za tym Wiktoria świetnie bawiła się z jak on miał? Grzesiek? No, tak. Grzesiek. Także mam nadzieje, że kolejnych nieprzyjemności już nie będzie. Zaciekawiło mnie tylko to, że Caro zaczęła temat o mnie i o Wiki. Powiedziała coś w stylu, że wie jak to między nami teraz jest, że Wiktoria stara się mnie trzymać z boku, ale przecież tak nie jest. Znaczy chyba nie jest... Zdziwiło mnie to, że sama zaczęła o nas rozmawiać, ale poczułem się jakby zauważony, bo nie rozmawiałem jeszcze o tym z nikim, bo nie miałem kiedy, a tu ktoś sam dostrzegł moje problemy.
Po jakimś czasie oboje zmęczyliśmy się tańcem i postanowiliśmy dołączyć do części z naszego towarzystwa, którzy siedzieli teraz w  dolnej części klubu na krzesełkach. Carolin postanowiła pójść na górę do Kevina, który siedzi z podajże Manuelem i Thomasem. Gdy dziewczyna poszła zacząłem rozglądać się za moją partnerką, ale nie widziałem jej, tak samo jak reszta. Nagle zauważyłem pijanego w trzy dupy Kevina.
-Cześć przyjacielu... jak się masz?-powiedział chwiejąc się.
-Hej.-odpowiedziałem z grymasem na twarzy.-Nie wiesz może, gdzie jest Wiki?
-Jaka Wiki?
-No jak jaka Wiki? Kevin ostatni raz pijesz w takich ilościach. No, moja Wiktoria, która jest moją dziewczyną. Tak, mam dziewczynę. Brunetka z Polski. Coś Ci świta w tej łepetynie czy jeszcze nie bardzo?
-Jeszcze nie bardzo...-odparł, a ja się załamałem.-Ale jedno powiem Ci, że ja też mam dziewczyn, ale nie za bardzo lubi kiedy jestem pijany... Jak chciałem przed chwilą ją przytulić to mnie wyminęła i podeszła innych...
-Nie dziwię się jej.-skomentowałem i pomogłem mojemu klubowemu koledze z usadzeniem się. W pewnym momencie zauważyłem Wiktorię, która siedziała w naszej loży z... Carolin? Rozmawiały... Dziwne.. Czyżby jest szansa, że dogadały się? Postanowiłem powoli iść w ich stronę. Kiedy miałem wchodzić już po schodach, to schodziła z nich już blondynka. Była bardzo zdenerwowana i prawie mnie zauważyła.
-Cholera!-krzyknęła.-A, to ty Marco. Przepraszam. Nie zauważyłam Cię.
-Nic nie szkodzi, ale z Tobą wszystko okej?-zapytałem.
-Nie, Marco. Nie jest okej, ale nie ważne.-dodała i chciała odejść, ale złapałem ją szybko za rękę. 
-Jest ważne i jak mi zaraz nie powiesz o co chodzi to nie puszczę Cię.-zagroziłem i zaśmiałem się przy tym by załagodzić atmosferę. 
-Dobrze...-odparła po chwili.-Ale nie tutaj. Chodźmy może na zewnątrz, co?-tak tez zrobiliśmy. Wzięliśmy nasze kurtki i poszliśmy na krótki spacerek. Nie znamy za bardzo Warszawy, ale nie przejmowaliśmy się tym za bardzo. Po prostu szliśmy tam, gdzie nas nogi poniosą. Przez jakiś moment nie gadaliśmy nic. Ciekawiło mnie co tak zdenerwowało dziewczynę Kevina i miałem wrażenie, że to ma związek z Wiktorią. W pewnym momencie zobaczyliśmy ławkę i usiedliśmy na niej.
-To powiesz mi co się stało?-zapytałem w końcu.
-Marco... Ja wiem. że nie znamy się jakoś strasznie długo, ale ja polubiłam Cię od razu. Już jesteś dla mnie przyjacielem i wiem, że mogę Ci zaufać, ale...
-Ale...?
-Ale jako przyjaciółka uważam, że nie powinieneś tego wiedzieć...
-Dlaczego?-zdziwiłem się.
-Bo ją kochasz...-oznajmiła, a ja zawiesiłem się na chwilę. Nie chce powiedzieć mi czegoś by nie oczernić Wiki?
-Teraz to nie masz już wyjścia i masz mi odpowiedzieć!-rozkazałem.
-I co to da?
-Dużo! Caro mów!
-Bo... Wiki mnie uderzyła...-powiedziała cicho, a ja zamarłem.
-Co!?-podniosłem głos.-Ale jak to uderzyła?
-No, po prostu. Zaczęła krzyczeć na mnie, że mam się od Ciebie odwalić, że ty nie masz prawa ze mną rozmawiać. Na końcu dodała, że nie życzy sobie mojej osoby w Twoim towarzystwie i jak jeszcze raz mnie zobaczy to źle się to skończy.-opowiedziała mi historię łamiącym głosem.-Kiedy powiedziałam jej, że nie będę się słuchać, bo to Twoje życie i to ONA nie ma prawa Cię kierować, bo to, że jesteście razem wcale jej do nie upoważnia....-przerwała i wytarła łzy, które jej spłynęły.
-Co zrobiła potem?-dopytywałem się.
-Wkurzyła się. Zaczęła krzyczeć i złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła. Kiedy wstałam, by się od niej uwolnić uderzyła mnie w policzek.-dodała i zauważyłem jak z jej oka ponownie wypłynęły kolejne łzy. Szybko je wytarłem, a dziewczyna przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem uścisk i zacząłem się zastanawiać
Nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony Wiki nie jest taka, że od razu rzuca się na każdego z pięścią, ale w sumie sam doświadczyłem, że jeśli zajdzie się jej pod skórę, to nie jest łatwo dogadać się z nią. Jednak na prawdę to zrobiła? Wiktoria nie przepada, a nawet nie cierpi Carolin, ale chyba nie jest zdolna do tego za bardzo. Cholera! Co ona narobiła?
-No już uspokój się.-skierowałem się do niej.
-Ona trenuje coś? Boks?-podniosła głowę i spojrzała w moje oczy.
-Karate.-westchnąłem.
-Marco, ja się boje, że ona i Tobie kiedyś coś zrobi, albo już zrobiła...
-Taaa...-pomyślałem.-Nic mi nie zrobi. Spokojnie.
-Uderzyła Cię?-krzyknęła lekko.
-Nie... znaczy... to było kiedyś jak się poznaliśmy po raz pierwszy, ale przyznaję zasłużyłem sobie.-odparłem.-Ale skąd wiesz i...
-Jestem psychologiem i widzę po ludziach pewne rzeczy. Marco, nie liczy się jak, albo kiedy i w jakiej sytuacji, tylko sam fakt, że potrafi podnieść rękę na ludzi po za matą jest chore i karalne! Nie widzisz tego co ona robi?
-Caro, ja wiem, że wy nie przepadacie za sobą, ale ja kocham Wiktorię. Porozmawiam z nią poważnie na temat jej zachowania, ale ja muszę wiedzieć, że to jest prawda...
-Wiedziałam, że mi nie uwierzysz...-mruknęła i wstała z ławki.
-Zaczekaj...-złapałem ją za rękę.-Pamiętaj, że Wiki jest moją dziewczyną i zawsze, choćby nie wiem co, muszę ją bronić. Jednak w takiej sytuacji przegięła. Pogadam z nią i przemowie jej do rozsądku. Jednak ja muszę mieć 100 % pewność, że mówisz prawdę.
-Mam Ci załatwić zapis z kamer?
-Nie, ale.. ja po prostu nie chcę w to uwierzyć. Wiki nie jest taka...
-Najwidoczniej słabo ją znasz. Ona jest zdeterminowana by zatrzymać Cię przy sobie i zrobi wszystko za wszelką cenę.
-Postaram się z nią porozmawiać. Może uda się jakoś to wyjaśnić.-mówiłem.
-Nie zrozum mnie źle Marco, ale ona jest manipulantką. Pokłócicie się, a potem poleci zapłakana albo do Mario, albo do Ani i założę się, że staną po jej stronie. Zobacz jak omotała już TWOICH przyjaciół!-odpowiedziała, a ja zacząłem zastanawiać się, czy może ona ma racje.
-To co ja mam zrobić?-ponownie usiadłem na ławce.
-Zrób coś z tą dziewczyną, bo może skończyć się to wszystko źle...-poradziła.
Po słowach Caro zrozumiałem pewne rzeczy, a właściwie to wziąłem się na większe rozmyślania. Na początku byłem zły na Wiktorię, ale teraz to z nieznanych mi powodów jestem na nią wściekły. Muszę z nią poważnie, któryś już raz, porozmawiać. Wiem, że na pewno skończy się ta rozmowa kłótnia, ale nie mogę pozwolić by tak się zachowywała.
Ponownie wraz z Carolin przytuliliśmy się do siebie. Sam uścisk trwał trochę dłużej niż wcześniej.
-Marco... dziękuję. Gdyby nie ty to ja nie wiem czy poradziłabym sobie. Jeszcze Kevin... Jak zwykle kiedy go potrzebuję to łzy pijany pod stołem. Mam tego dość z jego strony...-żaliła mi się.
-Chyba po prostu oboje musimy porozmawiać z naszymi partnerami...-skomentowałem.
Po chwili postanowiliśmy już wracać do kluby. Dla mnie to oznaczyło, że czeka mnie poważna rozmowa. Gdy byliśmy już blisko budynku, zauważyliśmy dwie dziewczyny. Była to Ania i... Wiktoria....


*******
-No, to powodzenia kochana.-dodała mi na otuchę, a ja czułam jak z nerwów ściska mi się żołądek. Lewandowska weszła do środka, a ja z niecierpliwością czekałam, aż Marco z dziewczyną podejdą bliżej. Z niewiadomych przyczyn ten niby krótki odcinek dłużył mi się niemiłosiernie. Jednak gdy byli już wystarczająco blisko, na moment nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Marco...-powiedziałam na początek. Nie mam pojęcia dlaczego, ale bałam się. Bałam się odezwać, bo miałam cholernie złe przeczucia.-Gdzie wy byliście? Martwiłam się.
-Caro, idź do środka, a ja z nią pogadam.-po tych słowach serce zabiło mi jeszcze szybciej. "Pogadam'? O czym? Dodatkowo po rozmowie z Carolin? To nie może się dobrze skończyć.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie i schowała się do środka, a ja spojrzałam na niego miną żądającą wyjaśnień.
-Co się dzieje?-zapytałam.
-To ty mi powiedź co się dzieje z Tobą!-podniósł głos na mnie, a ja zamarłam.
-Co? A co ma się niby dziać?
-Nie udawaj Wiki. Carolin powiedziała mi wszystko. Jak mogłaś ją do cholery uderzyć?-co proszę? Uderzyć? Jak mogła powiedzieć Ci, że ją uderzyłam! To są chyba jakieś jaja!
-CO?!-krzyknęłam.-Nie uderzyłam jej przecież!
-Mi mówiła co innego.-powiedziała trochę spokojniej.
-A ty jej uwierzyłeś?!
-Wybacz, ale dobrze wiem, że jej nie lubisz i dobrze wiem, że jak jesteś zdenerwowana to nie można Ciebie przekonać do niczego.
-Na prawdę sądzisz, że byłabym w stanie ją uderzyć!?
-Nie wiem, ale tylko mówię co ona mi powiedziała.
-Ty serio jesteś taki ślepy i nie widzisz, że ona próbuje Cię omotać? Ta suka kłamie i chce mnie oczernić w Twoich oczach!
-Wiki, uważaj na słowa.-pouczył mnie, a ja myślałam, że zaraz go rozniosę.-Czyli, że nic jej nie zrobiłaś, ani nawet nie dotknęłaś?
-Złapałam ją tylko za rękę, bo mnie zdenerwowała.-odpowiedziałam, a on tylko rozłożył ręce.-Ale to co innego!-broniłam się.-Nawet nie wiesz co takiego powiedziała!
-To proszę oświeć mnie!
-Chcesz wiedzieć?! To proszę! Twoja wspaniała przyjaciółka zarzuciła mi, że ograniczam Cię. Ona chce tylko byś był szczęśliwy, bo ja nie daje Ci wystarczająco dużo tego szczęścia! Dodatkowo oszukuje jeszcze Kevina. Wiesz co jeszcze dodała? Że jesteś moim sponsorem i lepiej bym znalazła sobie kogoś innego! Marco, ja nie pozwolę by ona mnie oczerniała, ale nie zrobiłam jej nic! Rozumiesz? NIC!!!-na koniec mojej wypowiedzi poleciały mi łzy. Miałam już tego dość. Jak on mógł jej uwierzyć? A co na to Marco? Patrzał się na mnie. Chciał podejść, ale ja sie odsunęłam.-Widzisz? Znowu się przez nią kłócimy...-dodałam tylko i szybko wbiegłam do klubu.
-Wiktoria! Zaczekaj!-usłyszałam za sobą, ale nie odwróciłam się. Szybkimi krokami przeszłam obok reszty. Widziałam kątem oka tylko twarz Ani. Wbiegłam szybko do łazienki. Nie wiem czy była pusta, ale miałam to gdzieś. Oparłam się rękoma o zlew i najpierw popatrzałam na swoje odbicie. Moja buzia była cała mokra od łez. Jak to zobaczyłam ponownie i automatycznie zaniosłam się płaczem. Po chwili usłyszałam jak ktoś wychodzi z jednej kabiny. W lustrze dostrzegłam, że jest to jakaś młoda dziewczyna. Ładna blondynka o kręconych włosach.
-Wszystko w porządku?-zapytała mnie z troską.
-Nie...-mówiłam cały czas płacząc.-Nic.. nie jest... w porządku...-dodałam, a dziewczyna zaczęła grzebać w swojej torebce. wyjęła z nich paczkę chusteczek i podała mi je.
-Spokojnie.- Pogłaskała mnie po ramieniu.-Wszystko będzie dobrze.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się przez łzy.
-Zobaczysz, że ten koleś będzie jeszcze żałował.-czy to na serio aż tak widać, że płaczę przez kogoś?
-Przepraszam, ale wolę zostać teraz sama. Przepraszam...
-Nie przepraszaj. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży wkrótce. Trzymaj się.-dodała i wyszła, a ja dalej stałam i patrzałam w swoje odbicie. Prze chwilę nie płakałam, ale potem znowu nie wiadomo skąd pojawiły się łzy. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do środka.
-Wiki? Wszystko okej?-usłyszałam głos... Mario? Odwróciłam sie i rzeczywiście. Był tam i stał. Patrzał się na mnie z zmarnowanym wzrokiem. Na jego wcześniejsze pytanie odpowiedziałam kręcąc przecząco głową. Brunet podszedł do mnie i mocno przytulił, a ja płakałam w jego ramię. Po około 5 minutach uspokoiłam się i staliśmy w ciszy.
-Wikuś?-popatrzał mi w oczy.-To powiesz mi co się stało? Co on Ci zrobił?-zapytał, a ja zsunęłam się po ścianie. Chłopak powtórzył po mnie i oboje siedzieliśmy w łazience pod ścianą.
-Jak on mógł uwierzyć jej, a nie mi!
-Wiki, ale od początku, bo ja nic nie rozumiem...-powiedział, a ja opowiedziałam wszystko od początku do końca. Od mojej rozmowy z Carolin do kłótni z Reusem. Mario był wściekły na Marco za to jak mnie potraktował.
-Czy on jest normalny? Ja wiedziałem, że ta laska Kevina coś kręci!-dopowiedział i walnął w podłogę.
-Najgorsze jest to, że uwierzył jej bez żadnego wyjaśnienia z mojej strony. Wystarczy, że ona coś nazmyśla i już jest jej potulny.
-Pogadam z nim sobie porządnie...-powiedział pod nosem, a następnie zmusił bym go przytuliła.-Będzie dobrze zobaczysz...
-Mario?
-Tak?
-Marco jest twoim najlepszym przyjacielem, a ty stajesz po mojej stronie.-słusznie zauważyłam.
-A ty moją najlepszą przyjaciółką. Po za tym czasami trzeba przyjacielowi dać kopa w tyłek by się opamiętał.-dodał, a ja w końcu zaśmiałam się.-Chodź wstawaj, bo noc jeszcze młoda. Idziemy bawić się!-podniósł mnie i energicznie zaklaskał w dłonie.
-Nie Mario. Ja już nie mam siły na zabawę, ani nawet ochoty. Pójdę już do hotelu.
-Sama?!-zdziwił się.
-A z kim? Z samcem?-zażartowałam.
-Chyba śnisz, że puszczę Cię samą. Pójdziemy razem, okej?
-Po co mnie pytasz skoro i tak nie mogę się Tobie sprzeciwić?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a Mario uśmiechnął się i znowu mnie przytulił.
-Tak w ogóle co ty robisz w damskiej ubikacji?-zapytałam po krótkiej chwili przytulania.
-No i zepsułaś cały nastrój...-dodał i postanowiliśmy wyjść z łazienki.


*******
-No, to powodzenia kochana.-powiedziałam Wiktorii by dodać jej trochę pewności siebie. Chociaż sama widziałam jak bardzo się denerwuje. Jest mi jej ogromnie szkoda, co przeżywa, ale wierzę, że wszystko się wyjaśni jak ponownie pogadają ze sobą, ale wiadomo, że sztuką do sukcesu jest rozmowa bez kłótni.
Zaraz od Wiktorii poszłam do reszty, która z niewiadomych przyczyn postanowiła osiedlić się na dole. Chciałam usiąść obok Roberta, ale był zbyt pijany, więc osiedliłam się obok przyszłych rodziców.
-Gdzie Wiktoria poszła?-zapytał Götze.
-Czeka na Marco na zewnątrz. Zaraz przyjdą oboje.-odpowiedziałam. Zaraz po chwili zauważyłam wchodząca Carolin. Od razu skarciłam ją najgorszym spojrzeniem. Niby dziewczyna nie zrobiła mi nic, ale Wiktoria jest moją przyjaciółka i choćby nie wiem co zrobiła i tak będę po jej stronie. Przez ten czas jak czekałam na przyjście przyjaciółki nie działo się nic w sumie. Jedynie towarzystwo było coraz bardziej pijane. Ja naturalnie nie mogłam pić, bo przyjmuję teraz chemię. Czy czuję się lepiej? Nie, a w każdym bądź razie ja tego nie czuję. Możliwe, że choroba słabnie, ale fizycznie czuje się tak samo jak kilka tygodni temu. Jednak jak mus to mus. Muszę walczyć i cierpieć, by w przyszłości móc nacieszyć się życiem i najbliższymi. 
Nagle intuicyjnie popatrzałam w stronę wejścia. Wiktorii jeszcze nie było, ale po chwili jakby na zawołanie zauważyłam ją. Zdenerwowana i cała roztrzęsiona wparowała do łazienki. Za nią szedł szybko Marco i wołał ją. 
-Marco!-krzyknęłam do niego. Nsza trójka, czyli ja, Ann i Mario, poderwała się z miejsca i podeszła do niego. Zauważyłam też zbliżającą się do nas z drinkiem Carolin.-Co ty narobiłeś?!-zdenerwowałam się.
-No, nic...-tłumaczył się.
-Idę do niej.-odparłam, ale Mario pociągnął mnie za rękę. Popatrzałam na niego pytająco.
-Ja pójdę, dobrze?-zasugerował, a ja zgodziłam się. Niemiec odszedł w stronę łazienek, a ja i Ann popatrzałyśmy na niego. 
-Co mu nagadałaś?-powiedziała wkurzona Ann do blondynki, a ta tylko zrobiła zdziwioną minę i popatrzała na Reusa. 
-Widzisz mówiłam Ci.-zaczęła.-Wiktoria już tak omotała Twoich przyjaciół, że nawet nie przyjmują do wiadomości, że mogłaby zrobić coś nie tak.-zakpiła.
-Cholera, zamknij się!-krzyknęła dziewczyna Mario. Ja natomiast złapałam ją za rękę by się uspokoiła, bo w jej stanie to niebezpieczne mimo, że to początek ciąży.
-Lepiej będzie jak same pogadamy sobie z Marco, a ty sobie pójdziesz.-powiedziałam łagodnie do blondynki. Ponownie zrobiła minę zdenerwowanej księżniczki i odeszła do baru.
-Dobra, a ty jak zaraz mi nie powiesz co się stało to obiecuję, że nabawisz się kolejnej kontuzji.-powiedziałam całkiem poważnie do Marco.
-Ja już sam nie wiem...-złapał się rękoma za kark.-Caro powiedziała mi, że Wiki ją uderzyła. Wiki mówi, że to nie prawda. Jeszcze ponoć Carolin obrażała Wiktorię. Jedna obraża drugą i ja już sam nie wiem po prostu w co mam wierzyć...
-Która jest Twoją dziewczyną Marco?-zapytałam.
-No... Wiktoria.
-Właśnie odpowiedziałeś sobie na pytanie.-podsumowałam.
-Aniu, ale to nie jest tak, że jaj nie wierzę Wiktorii. Ja po prostu zadziałałem impulsywnie. Teraz wiem, że to tylko ona mówi prawdę, ale dlaczego Caro mnie okłamała?
-Bo jest zazdrosna o Wiki. Chcę Cię omotać, a to może się źle dla Ciebie i dla niej skończyć. Chcesz tego?!-dołączyła się Brömmel.
-Widzę, że nikt tu za bardzo nie pała miłością do niej...
-Chyba lepiej, że do niej niż do Wiktorii. Marco, posłuchaj. Jak Wiktoria wróci z Mario masz do niej podejść i przeprosić, ale jak nie będzie chciała to nie naciskaj, bo może być gorzej.-dałam mu radę.
Poczekaliśmy jeszcze chwilę, aż oboje wyjdą z łazienki. W między czasie Marco opowiadał dokładniej, co mówiła Caro a co Wiki. Dodatkowo zapewniłam Reusa, że Wiktoria na 100 % nie uderzyła jej, bo nie kłamała by mu w oczy i tak emocjonalnie reagowała. Nagle z wszyscy zobaczyliśmy w końcu Wiktorię z Mario. Idąc, przyjaciółka szła przytulona do Mario. Ciągle była w złym stanie, a jak tylko zauważyła Marco - zdenerwowała się jeszcze bardziej.
-Wiki...-powiedział Reus i podszedł do niej, ale Wiktoria zupełnie jakby bała się go i schowała się za Götze.
-Daj mi spokój.-syknęła.
-Wikuś... proszę pogadajmy...-dodał, ale ja już wiedziałam, że nie odniesie sukcesu, bo Wiktoria nie jest za bardzo uległa.
-Marco, ja idę ją odprowadzić do hotelu. Teraz daj jej spokój, dobrze?-zapytał, a on tylko kiwnął głową i odszedł do stolika, gdzie wszyscy siedzieli. Mario z Wiktorią odeszli, a Złapał za kieliszek wódki i szybkim ruchem go wypił. Ja z Ann tylko pokręciłyśmy głową.
-Zajmę się tym.-powiedziałam do Niemki i podeszłam do chłopaka mojej przyjaciółki.
-Alkoholem nic nie zdziałasz. On nie pomoże.-skomentowałam jego zachowanie jak siedziałam już obok. Towarzystwo obok było dość pijane, więc mogliśmy swobodnie rozmawiać.
-Ale pozwoli choć na chwilę pozbierać się umysłowo. Zawaliłem...
-Nie zawaliłeś, tylko pomyliłeś się po prostu. Poczekaj aż Mario wróci i dopiero idź. Daj jej moment wytchnienia.-pocieszałam przyjaciela.-Pomyśl tylko o tym jak oni będą wyglądać jutro? Może humor Ci sie poprawi.-zagadałam, a na twarzy Niemca pojawiły się oznaki uśmiechu.
Po około 20 minutach wrócił Mario. Pogadał jeszcze chwilę z Marco na temat Wiktorii. Zauważyłam też, że Marco unikał Caro. Pewnie zawiódł się na niej, bo okłamała go, ale czy to koniec ich znajomości? Trudno powiedzieć.
Kiedy zegarki wskazywały godzinę 3.00 postanowiliśmy się zbierać. Najbardziej trzeźwi, czyli Mario i Marco oraz partnerki niemieckich zawodników zajęli się nimi oraz zabrali ich do hotelu. Znaczy, wezwali taksówki i pojechali z nimi by doprowadzić wszystko do porządku. Natomiast Grzesiek musiał sam sobie radzić z Robertem, Wojtkiem i Łukaszem, ale na szczęście pomogły dziewczyny, czyli Celia i Marina. Mi i Agacie przypadło zajęcie się tylko Kubą. Zadzwoniłyśmy po taksówkę i po kilku minutach byłyśmy na miejscu, a mimo, że hotel był blisko to jechałyśmy autem, bo nie poradziłybyśmy sobie same z Błaszczykowskim. Zaprowadziłam go z Agatą do pokoju oraz dodatkowo rozebrałyśmy i położyłyśmy na łóżko. Kiedy to wszystko zrobiłyśmy, to pożegnałam się z koleżanką i postanowiłam udać się do Wiki. Okazało się jednak, że wszyscy już przyjechali, czyli Cathy, Carolin, Ann i Marco. Nie chciałam im przeszkadzać przy rozmowie, więc pozwoliłam Reusowi wejść.
-Nie schrzań tego.-powiedziałam do niego, a on tylko uśmiechnął się i wszedł głębiej.


*******
Gdyby nie Mario to nie wiem jakbym się zachowała. Rzuciła się mu w ramiona? Nie, raczej nie, ale kiedy tak patrzał na mnie i mówił moje imię, czułam się jakby mi go ktoś zabrał. Ciągle mam do niego ogromne pretensje, ale moja złość już minęła, ale uraz i ból, że mi nie uwierzył tylko tej idiotce, pozostał. Podczas, gdy piłkarz mnie odprowadzał rozmawialiśmy jeszcze o tym. Pocieszał mnie, rozśmieszał, ale ja jednak ciągle byłam myślami przy słowach Marco, które mnie oskarżały. Gdy dotarłam do hotelu,  pożegnałam się z Mario i weszłam do pokoju. Położyłam się najpierw na łóżku, ale zaraz potem wstałam i podeszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie sukienkę i wskoczyłam pod prysznic, który przemył moje myśli. 
Potem dokończyłam już tylko wieczorną toaletę i ubrałam się w piżamę, którą była koszulka Marco. Nie chciałam jeszcze spać, bo najnormalniej w świecie nie mogłam. Usiadłam na parapecie i patrzałam na Warszawę. Oglądałam na piękną panoramę miasta i czułam obecność Reusa. Miałam na sobie jego koszulkę, w której już spałam kilka razy, ale i tak czułam jego perfumy. Nie wiem ile tak siedziałam, ale powoli zasypiałam. Nagle na poważnie poczułam kogoś w pokoju. Odwróciłam i zauważyłam blondyna. Przyglądał mi się. 
-Zaraz zaśniesz.-zaczął.
-Wiem... jestem wykończona.-odparłam.
-Ale jednak może porozmawiamy?
-Musimy.-stwierdziłam.
-Wiki, ja Cię przepraszam. Zachowałem się jak dupek nie wierząc Ci. To ty jesteś moją dziewczyną i to z Tobą powinien w pierwszej kolejności porozmawiać. Jestem kretynem, idiotom, dupkiem, egoistą i nie zasługuje na Ciebie, ale kocham Cię i nie wyobrażam sobie, że pokłócimy się o Carolin. Wybaczysz mi?-zapytał i był blisko mojej twarzy. Ja dalej siedziałam na parapecie, a on opierał się o niego. Po chwili złączyliśmy się w delikatnym pocałunku.
-Wiesz jak ja się poczułam, gdy krzyczałeś tak na mnie?
-Wiem, przepraszam....  Błagam... Wybacz mi. Nie potrafię normalnie funkcjonować już.
-Wybaczam, ale obiecaj mi jedno...-popatrzał na mnie pytająco, a ja dokończyłam.-Zerwiesz kontakt z Carolin?-po tych słowach nie odrywał wzroku od moich oczu zupełnie jakby chciał przeniknąć do moich myśli. Po chwili ponownie pocałował mnie, ale bardziej namiętnie. Całował mnie tak jak nigdy, a jego ręce wędrowały po moich plecach. Ja zajęłam się jego koszulą i powoli ją odpinałam. Następnie, kiedy jego klatka piersiowa była goła podniósł mnie z parapetu i przyciągnął do siebie, a ja nogi owinęłam w okół jego bioder. Zaczął kierować się w stronę sypialni nie przerywając całować. Gdy już tam trafił położył mnie na łóżku i pozbył się w końcu mojej/jego koszulki. Kiedy jego pocałunki stawały się jeszcze bardziej zachłanne nagle przestał przyjemności i ponownie popatrzał mi w oczy.
-Obiecuję.-szepnął i oboje dokończyliśmy to przerwaliśmy wcześniej.
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ :) 26? ALE TO JUŻ MINĘŁO :D

W sumie nie wiem co mam jeszcze dodać.
Rozdział nawet mi się podoba, ale ocena należy do Was :)

Czy Marco dotrzyma słowa i przestanie spotykać się z Carolin?
Jak potoczą się dalsze losy bohaterów?

 

Marco stworzył swoją line ubrań!
Zamierzacie coś sobie kupić? Bo ja już mam chyba pomysł na prezent urodzinowy! :*


Zapraszam serdecznie do komentowania! ♥

ENJOY ♥

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 25


"...MOŻE SPĘDZIMY RAZEM ŚWIĘTA..."


*******
Czasami zastanawiam się kiedy poznam szczyt swojej głupoty. Jak mogłem pozwolić, by Wiktoria przeze mnie płakała. To chyba jedno z najgorszych uczyć, które towarzyszyło mi w moim życiu. Rozumiem Wiktorię. Boi się. Tyle, że ja nie dałem jej w ogóle podstaw do takich scenariuszy o jakich wspominała. Carolin to tylko dobra koleżanka. Poznałem ją już wcześniej jak byłem u Kevina. Polubiliśmy się już od razu, bo mamy wiele wspólnych tematów. Oboje interesujemy się szybkimi samochodami, a dodatkowo bardzo zaimponowała mi wiedzą o piłce nożnej. Rozmawiamy i nic więcej. Po prostu. Nigdy nie odczułem od niej jakiś zalotów, albo coś podobnego.
Polka jest jedną z najważniejszych dla mnie osób, ale czy rzeczywiście powinien przestać zadawać się lub nawet rozmawiać z dziewczyną mojego kumpla, bo ona tak chce i nie pała sympatią do niej? Miłość wymaga poświeceń, ale należę do osób, które nie za bardzo lubią jak dyktuję się im warunki. Sądzę, że oboje z nas wyjaśniliśmy sobie wszystko i Wiktoria zrozumie, że kocham tylko ją, a Carolin to tylko koleżanka. Nawet nie przyjaciółka, więc nie jesteśmy ze sobą nawet jakoś strasznie blisko.
Czy ja na przykład jestem zazdrosny o Mario? Przecież oboje z Wiki są dla siebie bardzo ważni i równie dobrze ja też powinienem mieć jakieś pretensje do nich, ale nie mam. Nie mam, bo ufam obojgu i wiem, że nie zrobili by nic złego.
-Marco...-westchnęła dziewczyna, gdy w końcu oderwała się ode mnie.-Mogę iść do tej łazienki?-zapytała, a ja tylko kiwnąłem głową, a ona bez słowa wstała. Nie lubię tego. Po prostu nienawidzę takiej atmosfery. Mam nadzieję, że na imprezie oboje się rozluźnimy i przejdzie jej.
Ja również postanowiłem wstać i ubrałem kurtkę. Po chwili z łazienki wyszła Müller i wyruszyliśmy w stronę windy, która zawiozła nas na dół. Potem bez słowa ruszyliśmy przed siebie. Tak szczerze  to ja nawet nie wiedziałem gdzie idziemy. Nie znam za bardzo Warszawy. Wiktoria też mówiła, że była tylko raz tutaj, więc raczej wątpię by znała drogę.
-Tak w ogóle to wiesz gdzie iść?-postanowiłem przerwać ciszę.
-Robert mi powiedział wcześniej. Klub jest blisko, a po za tym taka głupia to ja jeszcze nie jestem.-odparła obojętnie. Wtedy postanowiłem działać. Złapałem ją za rękę i szybkim ruchem przyciągnąłem ją do siebie oraz wbiłem się w jej usta.
-Dobra, a teraz mnie posłuchaj.-zarządziłem, gdy po dłuższej chwili oderwałem się od niej.-Kocham, tylko Ciebie. Nie jakoś dziewczynę mojego kumpla, tylko Ciebie. Nigdy Cię nie zdradziłem i nigdy tego nie zrobię. Nie, bo kocham Cię jak wariat i po co miałbym tak się o Ciebie starać? Jaki miałby to sens? Zrozum do jasnej cholery, że Carolin to tylko koleżanka i nikt więcej. To ty jesteś najważniejsza! Rozumiesz?!-popatrzałem jej prosto w oczy.
-Rozumiem.-odparła po krótkiej chwili..-Przepraszam...-spuściła głowę, a ja ją mocno przytuliłem. Potrzebowała tego, a ja z resztą też.-Wiesz co?-dodała po chwili.
-Hm?-mruknąłem.
-Jesteśmy prawie pod klubem.-dodała.
-No, to ona co czekamy? Idziemy!-dodałem i ruszyliśmy w stronę budynku, który rzeczywiście był blisko.


********
Nie potrafię się gniewać długo na niego i to jest właśnie mój problem. Jestem za bardzo uległa, ale to tylko dlatego, że bardzo mi na nim zależy i zależy mi na tym byśmy nie kłócili się. Nie wyobrażam sobie, że mamy się pokłócić o taką błahostkę. Jednak może Marco ma rację? Skoro mu ufam to w czym jest problem? Nie mam pojęcia, ale ciągle wydaję mi się, że w tej dziewczynie, co podobno jest w związku z Kevinem. Nie pasuje mi ona i mimo wszystko będę miała się mieć na baczności.

Przed klubem nikogo już nie było, więc musieliśmy sami wejść i ich poszukać w środku. Już tam będąc zaczęliśmy się rozglądać
-Tam są.-powiedział Reus i skierowaliśmy swoje kroki w stronę loży, gdzie byli przyjaciele.
-O proszę! Kogo my tu mamy!-krzyknął Łukasz jak nas zauważył.
-Hej! Nie spóźniliśmy się chyba za bardzo?-zapytał Marco i oboje wtedy usiedliśmy na siedzeniu. Tym razem przypadło mi miejsce obok Ann. Zaczęłam się wtedy przyglądać kto dokładnie z nami jest. Więc tak, był tam Robert z Anią, Kuba z Agatą, ale sam Łukasz. Ewa pewnie została z dziećmi. Był też Grzegorz Krychowiak ze swoją dziewczyną Celią i Wojtek z Mariną. Z Niemców  byli wiadomo Ann i Mario, Mats z Cathy, Thomas ze swoją żoną - Lisą i Manuel oraz Kevin z tą Carolin. 
-Nie, niedawno przyszliśmy.-odparł Robert.
-A dlaczego się spóźniliście?-dopytywał Mario.
-Nie wiedzieliśmy czy jechać i się tak zastanawialiśmy.-wymyśliłam na poczekaniu, co prawdopodobnie kupili wszyscy.
Postanowiliśmy porozmawiać wszyscy razem i przy okazji lepiej siebie poznać. Każdy okazał się tutaj na prawdę sympatyczny. Zupełnie jakbyśmy znali się wszyscy od lat i byli wielka paczką przyjaciół. Niestety, ale przez cały czas czułam wzrok dziewczyny Kevina. Ona jedyna nie pasowała mi tutaj. Okej, może zachowywała się w miarę normalnie, ale ja po prostu jej nie lubię i nie polubię. Każde jej słowo, gest, ruch działa na mnie jak płachta na byka. Musiałam nieźle się natrudzić, by nie powiedzieć czegoś wrednego.
 Przez jakiś moment siedzieliśmy i rozmawialiśmy, ale bez alkoholu. Potem Kuba z Wojtkiem i Grześkiem skoczyli po napoje procentowe.
-Dobra! Mamy zapasy na długi czas!-krzyknął bramkarz Arsenalu.-Starczy dla wszystkich, a dla naszych ślicznych kobiet - kolorowe drinki.-dodał.
-Ja dzisiaj nie piję.-powiedziała Ann. Może to dziwnie zabrzmi, ale przez cały wieczór zachowywała się dziwnie. Była taka jakby nie swoja. Było to dla mnie podejrzane.
-Ann słonko.-odezwał się Mario.-Obiecuję, że nie upiję się i nie będzie potrzeby prowadzenia mnie do pokoju.-zaśmiał się, a przy okazji my też.
-Dziękuję, ale ja na prawdę nie mam ochoty na alkohol. Po za tym na szczęście nie mieszkacie w tym samym hotelu co my i dzięki Bogu nie będę musiała Cię nigdzie prowadzić.-odpowiedziała i pocałowała go w policzek. Ja natomiast popatrzałam na nią podejrzliwie. Modelka zauważyła mój wzrok i również mimiką oznajmiła, że to nie miejsce na rozmowy. Postanowiłam coś wymyślić.
-Słuchajcie ja idę do łazienki. Ann idziesz ze mną?-zaproponowałam.
-Jasne.-odparła.-Ania chodź też.-dodała i nie czekając na odpowiedź karateczki pociągnęła ją za rękę. Idąc we trójkę usłyszeliśmy komentarz Götze.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet. Po co one chodzą do łazienki grupami?-trudził się, a my tylko zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do pomieszczenia. Na szczęście byłyśmy same.
-Dobra, wyjaśnicie mi o co chodzi?-zapytała Ania i zwróciła się do Ann.-Oraz po co mnie tu zaciągnęłaś siłą?
-Dziewczyny...-zaczęła blondynka.-Ja... muszę Wam coś powiedzieć...
-Ann, ale powiedź mi proszę, że nic się nie stało.-przeraziłam się. Ostatnio jestem trochę przewrażliwiona na punkcie zdrowia innych.
-Nie!-zaprzeczyła.-Znacz chyba nie...-dodała ciszej.
-Ann!-wtrąciła się Ania.-Jak zaraz nie powiesz Nam o co chodzi to zobaczysz co to znaczy mieć czarny pas!
-Spokojnie.-zaśmiała się.-Kobiet w ciąży się nie bije.-powiedziała i zaśmiała się lekko.
-No, racja, ZARAZ! COOO???!!!-obie z Anią krzyknęłyśmy, a modelka popatrzała na nas z nieśmiałym uśmiechem.
-Żartujesz prawda?-upewniała się Lewandowska.
-Żartować nie żartuję, bo robiłam przed wyjściem test. U ginekologa dowiem się na 100 %, więc tak. Najprawdopodobniej jestem w ciąży...-dodała i spojrzała na nas oczekując na jakąkolwiek reakcję. Przez chwile byłam w szoku i w niedowierzaniu, ale to prawda. Ann spodziewa się dziecka, a Mario zostanie ojcem. Obie z Anią popatrzałyśmy na siebie, by potem z rozmachem rzucić się na nią.
-Dziewczyny! Bo mnie udusicie!!!-krzyczała, a my nic sobie z tego nie zrobiłyśmy.
-Kochanie gratuluję!-powiedziałam do przyszłej matki.-Mario będzie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
-No, właśnie... Mario...-westchnęła Niemka.
-Nie mów, że jest jakiś problem z Götze.-przeraziła się żona Roberta.
-Znaczy...
-Ann?-spojrzałam na nią.
-Chodzi o to, że ja nie wiem jak on zareaguję. Przecież Mario jest młody. Młodszy ode mnie. Całe życie i obiecująca kariera przed nim, dziecko... Po prostu boję się, że zniszczę mu życie.-odparła oraz schowała twarz w dłonie. Obie z Anią ponownie mocno wtuliliśmy ją do siebie.
Taka wiadomość dla jednych jest szczęściem, a dla innych niestety, ale nie. Na pewno Ann jest teraz w szoku. Powinna przemyśleć wszystko jeszcze raz na spokojnie. Pamiętam jak ja dowiedziałam się o ciąży. Znaczy, że byłam w ciąży i to dowiedziałam się przez przypadek, no ale nie wracajmy. Zareagowałam emocjonalnie i szybko. Nie miałam za bardzo czasu na pomyślenie tak jak Ann. Czasami zastanawiam się jak by to wszystko wyglądało jakbym nie wpadła pod ten samochód. Jaką byłabym matką? Wiele pytań przechodzi mi przez głowę. Wierzę, że i Mario, i Ann poradzą sobie z tą sytuacja, bo oboje się kochają.
-Popatrz na mnie.-skierowałam do Niemki.-Mario Cię bardzo mocno kocha. Jesteś dla niego całym światem i nigdy Cię nie zostawi. A to dziecko wychowacie razem i będziecie najlepszymi rodzicami na świecie. Ciesz się, bo to powód do radości!
-Wiki ma rację.-poparła mnie Ania.-Nie mogę sobie jakoś wyobrazić, że Mario rezygnuję z Ciebie. Wasza miłość będzie jeszcze piękniejsza, bo jesteście już do końca połączeni właśnie dzieckiem.
Brömmel popatrzała na nas ze łzami w oczach. Po chwili już się całkiem rozkleiła i rozpłakała. Oczywiście ze szczęścia. Za jakiś czas będzie już częściej płakać i śmiać się na zmianę. Hormony robią swoje.
Z wiadomych przyczyn posiedziałyśmy w łazience i porozmawiałyśmy o tym jak Ann chce powiedzieć o tym Mario. Podobno planuje oświadczyć mu o tym dopiero jak wrócą ze zgrupowań. Także Niemca czeka mała niespodzianka.
Dziewczyny też dopytywały mnie czy rozmawiałam z Reusem. Postanowiłam opowiedzieć im o naszej małej kłótni. Powiedziały, że dobrze zrobiłam i powinna bardzo uważać na Carolin.
W końcu postanowiłyśmy wrócić do stolika. Idąc, tak szczerze bałam się, że zobaczę jak blondynka wykorzystuję brak mojej obecności. Chociaż czy przy Kevinie też by się tak zachowywała?
Na szczęście, gdy wróciłyśmy każdy siedział na swoim miejscu jak poprzednio. Ledwo usiadłyśmy z dziewczynami do loży, gdy nagle powstał Manuel.
-Dobra! Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam siedzieć tu całą noc i kochany Kubo, porywam Twoją piękną żonę do tańca.-oznajmił i wyciągną rękę w jej stronę.
-To, że ty nie masz dziewczyny to nie znaczy, że masz za cudze się brać.-powiedział poważnie, ale po chwili dodał.-Jednak Tobie pozwalam, bo Cię lubię, ale masz jej pilnować.-pouczył i złapał za kolejny kieliszek.
-No, to się nazywa mąż.-powiedziała sarkastycznie Agata, a my się zaśmialiśmy. Oczywiście nie odmówiła Niemcowi i zgodziła się na taniec. Zaraz potem kolejne osoby rozeszły się do tańca. Naturalnie Carolin porwała Marco, jednak postanowiłam zachować spokój i walczyć z sama sobą. Przecież coś mi oznajmił i obiecał.
-Dobra, Wiki to ja zabieram Ciebie!-usłyszałam głos Krychowiaka.
-Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko.-wolałam się upewnić.
-Jasne, że nie.-zaśmiał się.-W pełni mi ufa, a ja jej.-dopowiedział. Pomyślałam dlaczego u mnie i Marco nie może tak być. Myślałam nawet, że taka wyrozumiałość nawet nie istnieje, a tu proszę taka niespodzianka.
Z Grześkiem tańczyło mi się na prawdę świetnie. przez cały czas rozmawialiśmy i dobrze się rozumieliśmy. Był bardzo zabawny i taki otwarty. Świetnie spędzało mi się z nim czas. W pewnym momencie tańcząc zauważyłam Carolin i Marco. Odniosłam wrażenie, że dziewczyna po prostu się do niego klei. Dodatkowo Reus jakoś specjalnie się nie sprzeciwiał. Wtedy po prostu chciałam podejść tam i pokazać jej jakieś moje ulubione uderzenie, jednak powstrzymałam się w odpowiedniej chwili.
Po kolejnej piosence oboje postanowiliśmy wrócić na miejsca. Okazało się, że siedzą tam Manuel z Thomasem i Kevinem.
-A wy co tak siedzicie tu sami?-zapytał Krycha, który nie miał problemu z Niemieckim. O dziwno porozumiewał się nim bardzo dobrze.
-A wiesz.. tak czasem bywa, że chce się posiedzieć w spokoju i porozmawiać.-wymamrotał Grosskreuz, który  była najbardziej pijany ze wszystkich.
-Może lepiej jak nie będziesz już pił.-zaproponowałam.
-Wiesz... Masz rację. Po co mam pić... skoro mam taką wspaniałą dziewczynę.-mówił zawodnik BVB.-Nie wyobrażacie sobie nawet jak ja ją kocham. Jak zasypiam myślę o niej... jak wstaję myślę o niej... jak jem, piję, gram.... myślę o niej, jak...
-Dobra stary rozumiemy, jesteś zakochany.-doprowadził go do porządku Thomas.
-Czasami mam... ochotę by wstać i krzyknąć na cały głos jak mi na niej zależyy...i wiecie co? Idę jej poszukać...-dopowiedział i wstał, ale nie za bardzo wyglądało to na dobry pomysł, bo Niemiec cały się chwiał.
-E! To chyba nie jest dobry pomysł. Lepiej usiądź.-zaproponował Neuer.
-Nie będziesz mi rozkazywał!-ryknął i ruszył w swoją stronę.
-Następnym razem nie dopuszczajcie go do alkoholu. Tak będzie lepiej. Dla wszystkich.-dopowiedziałam.
Kolejne 20 minut spędziłam na siedzeniu z Niemcami i Krychowiakiem w loży na rozmowach, co dało mi jeszcze lepsze ich poznanie. Możliwe, że się powtarzam, ale chłopaki są na prawdę bardzo sympatycznymi osobami. Uwielbiam spędzać z nimi czas.
-Cześć Wam!-usłyszałam za sobą głos, którego nie chciałam słyszeć.
-Siemka!-odpowiedzieli równo.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.-uśmiechnęła się i dosiadła do nas. Była centralnie na przeciwko mnie. Poczułam się trochę dziwnie.
Można powiedzieć, że od przyjścia blondynki rozmowa już nie kleiła się tak jak chciała. Ja praktycznie w ogóle się już nie odzywałam, Manuel z Thomasem nie mogli załapać z nią wspólnego języka. Tylko Grzesiek jakoś z nią rozmawiał, ale on z każdym, nawet wrogiem potrafiłby się dogadać. Niestety, po chwili z chłopaki z Niemiec zeszli na dół. Też chętnie bym, poszła z nimi, ale przyszłam tutaj z Grzegorzem i nie wypada tak sobie odejść. Nagle zadzwonił telefon Krychowiaka. Nie mam pojęcia z kim, bo nie rozmawiał po polsku, tylko chyba po francusku.
-Przepraszam Was na chwilę, ale Celia mnie woła na dół. Zaraz przyjdę.-oznajmił i wstał z krzesła, a ja tylko popatrzałam na niego z miną, która prosiła go by został. Jednak mężczyzna, chyba nie za bardzo zrozumiał moje błagania i odszedł.
No i nastała krępująca cisza. Dziewczyna patrzała się na mnie przez jakiś czas, a ja na nią. W końcu postanowiłam się odezwać.
-Masz zamiar obserwować mnie przez cały czas, dopóki Grzesiek nie przyjdzie?-zapytałam z pogardą.
-Wiesz, odkąd Cię poznałam zastanawiam się co ten biedny Marco w Tobie widzi...-powiedziała. Miałam ochotę coś jej zrobić, ale postanowiłam się opanować po raz kolejny. Pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem.-To taki fajny chłopak, a wybrał se Ciebie.
-Wiesz co? Mam taką propozycję.-zaczęłam.-No, bo popatrz: ja Cię nie lubię, ty mnie nie lubisz i może byśmy tak po prostu nie wchodziły sobie w drogę, i udawały, że się nie znamy?
-Uwierz mi, że z chęcią, ale problem polega na tym, że ja i Marco bardzo się polubiliśmy i raczej wątpię, że chciałby zerwać ze mną kontakt.
-Czego od niego chcesz?-nie wytrzymałam i syknęłam w jej stronę.-Przecież jesteś dziewczyną Kevina, więc czego do cholery oczekujesz od Marco?!
-Wiki... Jesteś jeszcze młoda i wiele nie rozumiesz.-popatrzała na mnie.
-Czyli mam rozumieć, że nie kochasz Kevina?
-Ale Kevin kocha mnie i to na razie mi wystarczy. Może kiedy dorośniesz to zrozumiesz.
-Posłuchaj mnie, nie wiem czy wiesz, ale mam czarny pas w karate i nie jest dla mnie problemem obić Ci tą śliczną buźkę. Po prostu odczep się od Marco i ode mnie też! Rozumiesz?!
-Wiki, spokojnie.-zaśmiała się.-To zabawne, ale jeszcze niedawno rozmawiałam z Reusem o tym, że chcesz go mieć na własność. Cóż... miałam rację...
-Słucham?!-krzyknęłam zdenerwowana.-Dlaczego rozmawiasz z nim na mój temat?
-Bo chcę by był szczęśliwy i próbuję mu pomóc, a ty nie dajesz mu tej możliwości.
-A ty niby tak?-spojrzałam na nią. Coraz bardziej podnosiła mi ciśnienie. Z jakiej racji ona rozmawia z nim na takie tematy i z jakiej racji ma czelność mówić mi, że nie zasługuję na niego? Ponownie popatrzałam na nią by odpowiedziała mi, jednak kompletnie zignorowała moje pytanie.
-Wiesz, tak między nami to radziłabym po prostu dla własnego dobra i dla dobra Marco, poszukać sobie innego sponsora. Nie wiem, może Grzesiu byłby idealny dla Ciebie? To nic, że ma dziewczynę. Przecież branie się za cudzych facetów nie jest Ci obce?-gdy to powiedziała czara się przebrała.
-Po pierwsze, spójrz na siebie - sama się do niego kleisz. Po drugie, jaką utrzymanką? Czy ty sama siebie słyszysz? Kocham go i gdzieś mam to ile zarabia! I w ogóle jak śmiesz mi mówić, żebym już za innego się brała?!-byłam już tak zdenerwowana, że w każdej chwili mogłam coś jej zrobić. Złapałam ją za ręką i mocno ścisnęła.-Radzę Ci odwalić się od nas!
-A ja radzę Ci uważać, bo może to się źle dla Ciebie skończyć, a teraz puszczaj mnie!-wykonałam polecenie, a ona bez słowa wstała i poszła. Nawet nie bardzo mnie interesowało, dokąd idzie. Przez chwilę po prostu myślałam nad jej słowami. "Źle się dla mnie skończy"...Ahh wiedziałam, że ona jest jakaś nienormalna i będą z nią problemy, ale teraz to zaczynam się jej po prostu bać. Kiedy tak myślałam zauważyłam, że podchodzą do stolika Grzesiek z Celią.
-Już jestem, a gdzie Carolin?-zapytał Polak.
-Nie wiem i jakoś mało mnie to interesuje...
-Nie lubicie się?-zapytała mnie partnerka piłkarza, również po niemiecku. Na szczęście oboje potrafili porozumiewać się tym językiem. Szkoda, że nigdy nie nauczyłam się francuskiego. Potrafię porozumiewać się oprócz polskiego angielskim, wiadomo niemieckim, rosyjskim i dość dobrze hiszpańskim, ale perfekcyjnie nie jest.
-Powiedźmy, że to była nienawiść od pierwszego spotkania.-wyjaśniłam.
-Gdybym wiedział jak jest zabrałbym Cię ze sobą, ale nie zauważyłem, że wy ten... no, nie lubicie się.
-Skąd mogłeś wiedzieć?-usprawiedliwiałam go.
-A co się teraz stało, bo nie wyglądasz na szczęśliwą? Jeśli oczywiście możemy wiedzieć.-zaciekawiła się brunetka. Dziewczyna wyglądała na miłą i w ogóle oboje wyglądali na osoby, którym można zaufać. Postanowiłam opowiedzieć im wszystko od początku do końca. Nie pomijając moich podejrzeń, kłótni z Reusem, kłótni z Carolin i to co mówiła na Kevina oraz jej ostatnie słowa, że będę tego żałować.
-Biedny Kevin... przecież on jest w niej tak zakochany... Ta laska go zwyczajnie wykorzystuje!-zdenerwował się Grzesiek.
-Chcesz mu to tym powiedzieć?-zapytała Celia.
-Nie, wiem... Na razie myślę o tym, co mam zrobić, by dała nam spokój...
-Ale rozmawiałaś z Marco. Zapewniał Cię, że kocha tylko Ciebie. Nie ufasz mu?-dodała.
-Ufam, ale... ja się strasznie boję, że ona mu coś na ściemnia... Skoro już z nim rozmawiała to coś znaczy!
-Wiki posłuchaj, idź do niego i powiedź mu wszystko, co zaszło teraz. Musisz!-dopowiedział.
-A co jeśli mi nie uwierzy?
-Nie ma takiego prawa nie uwierzyć ci!-krzyknął.-A teraz ruszaj się idź go znajdź zanim ona będzie pierwsza!-rozkazał. Chwilę się jeszcze zastanawiałam czy dobrze zrobię. Zdecydowałam się na propozycję gracza Sevilli. Podziękowałam im serdecznie i ruszyłam na dół po schodach poszukać blondyna. Była około 3 w nocy i wiele osób brylowało na parkiecie. Zaczęłam rozglądać się po klubie, aż nagle spostrzegłam znajomą grupkę mi osób. Jednak nie było tam Reusa, ale i też Carolin.
-Hej, słuchajcie! Nie widzieliście...-powiedziałam jak dotarłam do nich, ale Thomas, który był trochę, a nawet bardzo pijany, postanowił mi przerwać.
-Cześć moja kuzyneczko!-krzyknął i podszedł do mnie, mocno tuląc przy okazji.
-Stary, co ty robisz?-zapytał zdziwiony Robert, który również nie należał do najtrzeźwiejszych.
-Jak to co? Przytulam swoja kuzynkę, o której nie miałem pojęcia. Popatrzcie jaki ten świat jest mały...-westchnął.
-Świetnie, ale wiesz, że mnie strasznie dusisz?-wymamrotałam, bo piłkarz miał strasznie mocny uścisk.
-Wiesz... może spędzimy razem święta...-rozmyślał.-Lisa co ty na to?
-Kochanie, może lepiej ją puść, bo dziewczyna nam padnie zaraz tutaj.-broniła mnie żona mojego "kuzyna". Jednak on mnie kompletnie zignorował i ściskał mocnej.
-Mario! Ratuj!-wołałam do przyjaciela, który jako chyba jedyny nie był aż tak pijany. Co mnie bardo zdziwiło.
-Ej Thomas! Lisa tańczy z jakiś facetem.-powiedział piłkarz BVB, a Müller, który był aż tak pijany, że nie zrozumiał tego, że przed chwilą Lisa do niego mówiła, szybko odkleił się ode mnie i popatrzał w stronę parkietu.
-Gdzie ona?!
-Tutaj jestem idioto!-zaśmiała się, a my razem z nią.
-Kochanie, dlaczego tańczyłaś z jakimś obcym kolesiem? Czy ja Ci nie wystarczam...-piłkarz Bayernu rozmawiał ze swoją żoną, ale ja już nie słuchałam o czym rozmawiali i skupiłam się na swoim pytaniu.
-Nie widzieliście, gdzieś może Marco?-zapytałam w końcu, ale każdy odpowiedział, że nie. Chciałam już odchodzić, ale zaczepiła mnie żona Thomasa.
-Wiki, jeśli szukasz Marco to on chyba razem z Carolin wyszedł na zewnątrz.-odpowiedziała.
-Dzięki Ci. Jesteś wielka!-uśmiechnęłam się do Niemki serdecznie. Mimo wszystko nie były to dobre wieści. Marco jest z nią. Boję się co ona mu nagadała na mnie.
Postanowiłam, więc wyjść na zewnątrz i poczekać na niego, jednak znowu ktoś mnie zatrzymał.
-Wiki zaczekaj!-usłyszałam głos bramkarza reprezentacji Niemiec.
-Tak?
-Bo, bo ja....-mówił nieśmiało. Co ten alkohol robi z ludźmi?
-Stało się coś?
-Mogę Cię przytulić?-zapytał.
-Mnie? Ale dlaczego?-zdziwiłam się.
-Bo nikt inny nie chce...-spuścił głowę.-Nie mam dziewczyny, nikt mnie nie kocha...-mówiła prawie... płacząc.-Ja po prostu chcę... takiego ciepłego przytulaska... To mogę?-popatrzał na mnie.
-Jas.. jasne.-postanowiłam zgodzić się. Nie mogłam dopuścić, by rozpłakał mi się na dobre.
-Dziękuję. Ten Marco to ma jednak szczęście...-wymamrotał.
-Ta, wiem to...-westchnęłam i oboje oderwaliśmy się od siebie.
Postanowiłam wyjść na zewnątrz i poszukać ich, ale na zewnątrz nigdzie ich nie było.
-Przeziębisz się.-usłyszałam głos Ani. Odwróciłam się i zobaczyłam Lewandowską w krótkiej sukience i z kurtkami na rękach. Chociaż ja w sumie też nie jestem lepiej ubrana.
-Nie jest mi zimno.-skłamałam.
-Mnie nie oszukasz.-stwierdziła i podała mi kurtkę, którą szybko ubrałam. Sama założyła też płaszcz na siebie.-Czekasz na kogoś?
-Na Reusa. Wyszedł gdzieś z Carolin.
-No pięknie...
-Aniu, a co jeżeli to jest ze mną coś nie tak?
-Wiktoria przestań! Mam dość słuchania jak cały czas się obwiniasz! Nawet nie masz o co! Pogadaj z Reusem i wyjaśnijcie sobie to wszystko raz na zawsze.-dodała, a mi z niewiadomych przyczyn zaczęły lecieć łzy. Anka bez słowa mnie przytuliła.-Ciii... Ja wiem, że odkąd ona się pojawiła jest źle, ale to minie. Zobaczysz.
-Jestem okropna.-powiedziałam.
-Nie, nie jesteś. To nic złego, że...
-Jestem Ania! Jestem. Ty jesteś chora i zamiast zająć się Tobą i pomóc Ci to ty pomagasz mi. Zamiast zainteresować sie innymi to myślę tylko o sobie!
-Przestań tak myśleć! Zobacz jaka błahostka już wywróciła Ci życie, a tak być nie może, jasne? Zaraz zjawi się tu Reus, pogadacie, pogodzicie się i wrócicie szczęśliwi do hotelu, gdzie będziecie się kochać całą noc.-zaśmiała się na koniec, przy czym poprawiła mi tez humor.-Pamiętasz, to co zawsze Ci powtarzałam?-zapytała.
-Pamiętam: "Wygrywa tylko ten, kto ma jasno określony cel i ...
-... i nieodparte pragnienie, aby go osiągnąć."-dokończyła za mnie.-Zawsze kiedy mam chwile wahania w każdym momencie i w każdej sytuacji powtarzam sobie ten cytat. Pomaga. Ty też go sobie powtórz kilka razy i zobaczysz, że pomoże.
-Marco ma być moim celem?-rozbawiłam się.
-Nie, bo już się kochacie. Twoim celem ma być zażegnanie wszystkich kłótni i dążenie by było ich jak najmniej. No i by ta blondi się odczepiła, a jak nie to pokaż co robią Polki jak się je zdenerwuje.-dodała i ponownie zastygłyśmy w ciepłym uścisku. Postanowiłam poczekać jeszcze na Marco chwilę. Oczywiście Ania uparła się, że poczeka ze mną. Jest wspaniała. Tylko tak mogę opisać to co dla mnie robi. Jest ze mną zawsze kiedy potrzebuję pomocy. Ona, Marco, Mario, a ostatnio Ann, z którą załapałam świetny kontakt. I pomyśleć, że kiedyś uważałam Brömmel za wroga mimo, że jej nie znałam. Czasami zastanawiam się czy to nie jest jakiś sen, bo przecież to jest nienormalne, że mam tylu ludzi w okół siebie.
Kiedy robiło nam się już powoli zimno i chciałyśmy wchodzić dostrzegłam Marco i Carolin zbliżających się do nas.
-No, to powodzenia kochana.-dodała mi na otuchę, a ja czułam jak z nerwów ściska mi się żołądek.
________________________________________________________________
POWRACAM Z KOLEJNYM ROZDZIAŁEM PO MAŁEJ PRZERWIE! :)

Mam nadzieję, że wybaczycie mi to, ale chciałam zabrać się i w końcu coś napisać porządnie. Liczę, że ten rozdział zrekompensuje Wam to czekanie.
Z góry przepraszam też, ze nie komentowałam i nie czytałam Waszych blogów.
Zrobię to dzisiaj wieczorem :)

Ann w ciąży! Cieszycie się? Jaką rolę będzie miała?
Kim w końcu jest Carolin? Kim jest dla Kevina, a kim jest dla Marco?
Czy dojdzie do kolejnej kłótni między zakochanymi?


Słuchajcie! Mam do Was malutką prośbę ;)
Czasami się nudzę i nie mam co robić, więc tak pomyślałam, że jakbyście były takie dobre i podały mi adresy do skończonych blogów o BVB?
Najlepiej te które same czytaliście, napisałyście wy, wasze koleżanki, babcie, dziadki, czy kto tam jeszcze XD
Dajcie coś co polecacie ^.^
Możecie je pisać tutaj pod komentarzami, a już normalnie byłabym w niebie jakbyście zrobiły to w SPAMIE :)
Już teraz Wam dziękuję <3

Zapraszam do komentowania rozdziałów lub jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście do zaobserwowania mojego bloga! ♥

MIŁEGO DNIA I MOŻE DLA NIEKTÓRYCH FERII ♥

ENJOY ♥

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 24


"I 2:0"

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :)

-Marco...powinniśmy...zbierać...się...słyszysz.-mówiłam między pocałunkami. Nie wiem nawet kiedy oboje pozbyliśmy się naszych górnych części garderoby.
-Mamy dużo czasu.-wypowiedział z trudnością. Nie mogę uwierzyć jak on na mnie działa. Normalnie zaraz ogarnęłabym się, albo po prostu w ogóle nie dopuściła do takiej sytuacji. Teraz to Reus leżał na mnie. Całował moją szyję bardzo delikatnie, ale z każdym kolejnym razem był coraz bardziej namiętniejszy. Potem zjeżdżał już tylko coraz niżej. W końcu dobrał się do zamka moich spodni. Oczywiście jak na złość nie chciał się rozpiąć.
-Szlag by to.-powiedział pod nosem, a ja zaśmiałam się, bo wyglądało to dość zabawnie jak męczył się z moimi spodniami.
-To znak, że powinniśmy kończyć przyjemności.-skomentowałam, ale nagle poczułam jak w końcu rozpiął mój zamek. Popatrzał wtedy na mnie wzrokiem "Mówiłaś coś?". Powoli zajął się ich ściągnięciem, a po chwili już ich nie było. Znowu wrócił do moich ust i znowu całował jakby miał już nigdy tego nie robić. Nie przerywając czynności zajął się teraz swoimi spodniami, z którymi nie miał problemu. Objęłam wtedy rękoma jego szyję. Kiedy już mieliśmy przechodzić do konkretów, przeznaczenie przypomniało nam, że możemy się spóźnić. Usłyszeliśmy dźwięk telefonu Marco.
-Kurwa.-przeklął i wyciągnął rękę po telefon. Okazało się, że dzwoni Kuba. Marco odczekał chwilę, by uspokoić oddech. Dopiero wtedy odebrał.
-Co jest?-zapytał jeszcze lekko dusząc, a ja obserwowałam go leżąc na łóżku.
-...
-Yyy...no tak. Prawie.-mówił i drapał się w głowę i popatrzał na mnie z grymasem.
-...
-Mamy 20 minut?-powtórzył prawdopodobnie to co powiedział Kuba i skierował to też do mnie co znaczyło, bym jak najszybciej poszła się ubrać.
Marco gadał coś jeszcze z Kubą, ale już nic nie słyszałam, bo zamknęłam się w łazience. Wzięłam bardzo szybki prysznic, nawet nie myłam głowy i przebrałam się w to. Tak, nikt z nas nie zakładał koszulki piłkarskiej. Wszyscy razem to uzgodniliśmy, bo jako, że jesteśmy jedną, dwu narodowościową grupą to założymy neutralne ubrania. Potem wyszłam z łazienki, a zaraz po mnie wszedł piłkarz. Ja natomiast zajęłam się robieniem makijażu.
-Gotowa?-zapytał Marco, który też już wyszedł.
-Wiesz jak bardzo Cię nienawidzę.-powiedziałam i złapałam za torebkę.
-Wiem, bo mówisz mi to któryś raz ostatnio.
-Dobra idziemy, bo i tak jesteśmy już spóźnieni.-dodałam i pociągnęłam go za rękę byśmy wyszli.
Zamknęliśmy drzwi i pognaliśmy w kierunku windy. Tuż przed nią coś mi się przypomniało.
-Cholera!-syknęłam, a Marco popatrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Co się stało?
-Zapomniałam kurtki.-złapałam się za głowę.-Daj mi kartę to skoczę po nią, a ty już idź.-zarządziłam.
-Na pewno?-dopytywał się.-Może pójdę jednak z Tobą?-podał mi klucz.
-Przecież nie zgubię się. Spokojnie.-lekko się zaśmiałam.-No już, już.-dodałam i odwróciłam się do pokoju, ale poczułam jak Niemiec łapie mnie za rękę. Odwróciłam się z pytającą miną, a on bez słowa mnie pocałował. Trwaliśmy tak chwilę, a ja kątem oka zauważyłam jak przechodziło tędy starsze małżeństwo. Uśmiechali się do nas.
-Przecież idę tylko po kurtkę.-zaśmiałam się, bo całował mnie jakbym miała gdzieś odejść.-Zaraz do Ciebie wrócę.
-No i co. Lubię Cię całować.-uśmiechnął się do mnie.
-Dobra idę, bo zaraz będą dzwonić po nas. Ty też już złaź na dół.-rozkazałam i udałam się do pokoju. Szybko znalazłam kurtkę i wyszłam z pomieszczenia, wcześniej zamykając go. Ruszyłam, więc do windy, która potem zawiozła mnie na dół. Oczywiście wszyscy już byli.
-No, dobra to chyba wszyscy?-zapytał Kuba jak prawdziwy przewodnik.-To w takim razie plan wygląd tak, że czekamy na mini busik, który wynająłem na te dwa kursy. O widzicie! Już jest!-powiedział i wszyscy skierowaliśmy się do busa. Po niecałych 20 minutach byliśmy już pod stadionem.
-Wow...-powiedziałam, bo jak wyszłam to zobaczyłam ile przyszło kibiców na ten mecz. Nasza reprezentacja... no. Gra jak gra, ale to jest niesamowite, że mimo to Polacy wierzą w naszą drużynę narodową i wierzą, że dorówna siatkarskiej reprezentacji.
-Niesamowite.-powiedziała Agata.-No teraz to nie ma możliwości, by przegrali. Przy takim dopingu.-zaśmiała się.
-Bywał większy i co było?-odpowiedziałam i zaśmiałyśmy się.
Jako, że nie mogliśmy za bardzo wejść głównym wejściem, weszliśmy tylnym. W ogóle nasze miejsca były w strefie VIP. Kiedy odnaleźliśmy swoje miejsca postanowiliśmy usiąść. Mi przypadło miejsce obok Ani i wiadomo Marco. Obok Ani siedziała jeszcze Ann, a Marco - Kuba. Jednak nie nasiedzieliśmy sie za długo, ponieważ chłopaki postanowili odwiedzić kolegów z drużyny. Nam nie chciało się jakoś specjalnie, więc postanowiłyśmy poczekać na rozpoczęcie meczu.
-Gadałaś z Marco o tym?-nagle na miejsce Reusa usiadła Ann. Ania popatrzała się podejrzliwie.
-Nie.-popatrzałam na nią ze smutkiem-Chciałam, ale nie wiedziałam jak zacząć temat...
-O czym chciałaś porozmawiać z Marco?-zapytała Lewandowska.
-O niej.-wskazałam lekko głową w stronę dziewczyny Kevina.-Ann powiedziała mi, że cały czas się pyta coś jej na temat mnie, albo Marco. Dziwna jest po prostu.
-Wydawała się miła-westchnęła Ania.
-Co ja mam robić?-żaliłam się.
-Musisz pogadać z Marco. Przedstaw sprawę jasno, ale delikatnie. Faceci nie lubią jak jesteśmy zazdrosne.-poradziła Ann.
-Powiedź, że mu ufasz, ale boisz się, że stracisz go, bo już raz to przeżyłaś.-dodała Ania.-Nie musisz być tutaj jakąś chorą zazdrośnicą tylko po prostu powiedź mu o swoich obawach.
-Nie martw się. Marco Cię kocha i nie pozwoli na rozwalenie czegoś o co tak długo walczył.-mówiła dziewczyna Mario i obie objęły mnie ramieniem lekko przytulając.
-Ile tu miłości.-usłyszeliśmy śmiechy Marco i Kuby.
-To ja wracam na swoje miejsce.-odparła Ann i mrugnęła do mnie. Ja natomiast postanowiłam wrócić do oglądania co dzieję się na trybunach. Zauważyłam dość dużo nowych dziewczyn co dosiadło się. Zapewne są to dziewczyny polskich piłkarzy.
-Ja i tak nie zapomniałem o tym co było w pokoju.-usłyszałam szept Marco, który mówił mi to wprost do mojego ucha.-Powiesz mi w końcu co się dzieje?-dodał, a ja popatrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Nic się nie dzieję.-odparłam.-Na prawdę.-spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Odpuścił, ale wiem, że nie uwierzył. Objął mnie tylko i bez słowa czekaliśmy na mecz.


Po jakimś czasie na murawę zaczęli wychodzić gracze oby dwóch reprezentacji. Ludzie z całego stadionu powstawali z miejsc. Trybuny, które były głównie pozajmowane przez polskich kibiców głośno wiwatowali na cześć naszej drużyny. Nagle spiker powiadomił, że za chwile zostanie zagrany hymn gospodarzy. Cały stadion rozśpiewał się przy hymnie, a ja z Anią, która nie wiadomo skąd wzięła szalik w barwach narodowych, wymachiwaliśmy nim. Kiedy Mazurek Dąbrowskiego dobiegł końca rozbrzmiał hymn Niemiec. Podczas jego trwania Marco złapał mnie za rękę. Przeżywał, że ponownie nie mógł zagrać wraz ze swoimi kolegami z kadry. Brakuje mu gry i boi się, że już nie wróci do formy z przed kontuzji. Wiele piłkarzy właśnie przez kontuzję straciło swój potencjał. Kiedy kolejny hymn sie skończył piłkarze oby dwóch narodów ustawiło się do wspólnego zdjęcia. Było oczywiście w celu walki z rasizmem. Potem już wszystko co na meczach jest zawsze, rozdzielenie połowy, ustawienie zawodników, szybka rozgrzewka i gramy!
Pierwsi zaczynaliśmy my, czyli Polacy. Już na samym początku pokazaliśmy wysoki poziom naszych podań. Niemcy ciągle atakowali i zabierali nam piłkę. Jednak my też nie byliśmy im dłużni, bo nasza obrona na czele z Piszczkiem działała świetnie. Niemcy działali wysokim pressingiem, przez co często traciliśmy piłkę. Nasi obrońcy gubili się i gdyby nie Szczęsny już dawno byśmy przegrywali, ale ciągle utrzymywał czyste konto. Co jakiś czas dało się słyszeć pojękiwanie Reusa, który lekko się złościł jak Wojtek wszystko wybraniał. Niestety, ale już w 20 minucie Szukała popełnił błąd i sfaulował niemieckiego zawodnika, co konsekwencją była żółta kartka. Już do końca pierwszej połowy utrzymał się remis, ale mecz wcale, a wcale nie był nudny. Czasami z emocji wstawaliśmy z krzesełek. Już dawno nie poniosły mnie tak emocje. Gwizdek i piłkarze schodzą do szatni w neutralnych minach. Z jednej strony byli zadowoleni, bo dają radę, na pewno lepiej niż Brazylia, ale z drugiej nie mogą do końca przebić sie przez świetną obronę Niemców.
Większość z nas udała się do łazienki i do sklepiku, by coś ze sobą kupić. Ja jednak postanowiłam od razu z łazienki wrócić na trybuny. O dziwno siedział tam Marco, ale drugie o dziwno, nie był sam. Siedział z Carolin.
-... i potem okazało się, że Kevin zostawił samochód na parkingu. Musieliśmy taki kawał iść.-mówiła z uśmiechem, ale jak mnie zobaczyła schowała ząbki. Na szczęście zauważył mnie też Marco.
-Nie poszłaś coś sobie kupić.-zapytał zadowolony. Jeszcze niedawno miał pretensję do losu, bo ma kontuzję. Czyżby dziewczyna jego kolegi umie poprawić humor?
-Nie miałam po co.-odparłam i zwróciłam się do blondynki.-Siedzisz na moim krzesełku.-powiedziałam.
-I?-zakpiła lekko.
-I mogłabyś ruszyć swoją grubą dupę, bo zajmujesz mi miejsce!?-odparłam głośniej, a ją zatkało. Bez słowa wstała i usiadła tam gdzie wcześnie.
-Musiałaś taka być?-zapytał Marco. Nie był zły, ale w jego głosie dało wyczuć się coś, co nie bardzo można opisać.
-Jeśli chcesz, to ona usiądzie tu, a ja tam.-zaproponowałam zdenerwowana.
-Co Cię ugryzło?-zapytał, a ja odwróciłam się.
-Nic. Mówiłam, że jej po prostu nie lubię.-stwierdziłam, a on tylko pokręcił głową i o nic więcej nie pytał. Nie chciałam, żeby miedzy nami była taka napięta atmosfera, to po chwili spojrzałam na niego i przytuliłam się.
-Przepraszam, ale wkurza mnie ona.-Marco odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czoło.
-Moja zazdrośnica.-zaśmiał się.
-Ej, nie jestem zazdrosna.-oburzyłam się.
-No, dobra, dobra. Nie jesteś zazdrosna.
-Mój Boże! Jakie kolejki!-usłyszeliśmy głos Lewandowskiej.
-Oooo! Zobaczcie jacy oni są słodcy.-rozczulała się Ewa.
-Najsłodsza para w Borussii-dodała Agata.
-Mamusiu, a czy ciocia Wiktoria i wujek Marco będą mieli dzidziusia?-zapytała mała Oliwka, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
-Z takimi pytaniami to nie do mnie Oliwka. Musisz pytać wujka Marco.-poradziła Błaszczykowska.
-Wujek!-powiedziała głośno i podbiegła do Reusa.-Będziesz miał dzidziusia z Wiktorią?-zapytała, a nasza grupa przyglądała się tej sytuacji. Nawet Carolin.
-Ale teraz?!-udawał głupiego.
-No, co ty wujek gadasz.-do konwersacji dołączyła się Sara.-Przecież musisz być w domu. Nie wiesz jak robi się dzidziusie?-po tym normalnie leżeliśmy ze śmiechu.
-Ale jak to? Tu nie mógłbym?
-Nie, bo musisz przytulać się z Wiki na łóżku. Tata tak mówił.-powiedziała dumnie Sara.
-To chyba tata nie wie jednak jak powstają dzieci.-skomentował Kuba, a my dosłownie dławiliśmy się.
-Wiesz z Wiktorią się zastanowimy i damy Wam znać, okej?-zapytał blondyn.
-Hmm... dobrze, ale za niedługo mamy wiedzieć!-zarządziła Oliwia.
-Dobrze, obiecuję.-odparł, a ja popatrzałam na niego. Oczywiście cały czas byłam do niego lekko przytulona.
-Przepraszam bardzo, a czy ja mam coś do powiedzenia?-zapytałam ze śmiechem.
-Kochanie!-powiedział Reus.-Oczywiście, że nie masz.-dodał, a my już kompletnie byliśmy rozbawieni.
Kiedy jeszcze chwilę dyskutowaliśmy zauważyliśmy, że piłkarze powoli wychodzą z tunelu. Tym razem to Niemcy zaczynali grę. Jakiś czas trzymali się przy piłce i próbowali strzelać, ale nasz minister obrony jest cały czas czujny. Około 50 minuty przy piłce jest Tomasz Jodłowiec, który decyduję się na długie podanie do Grosickiego. Ten przez chwilę walczył o piłkę z Durmem, ale na szczęście nasz reprezentant wybił piłkę do Łukasza, który to dośrodkował w pole karne. Podbiega Arkadiusz Milik i ...
-GOL! GOL! GOL!-krzyczałam razem z Anią i resztą polskich dziewczyn. Kuba też się cieszył, ale nie targały nim tak emocje jak nami. Ann siedziała razem z Cathy i Carolin oraz biły brawa dla naszego strzelca.
-Jak?-usłyszałam głos zdziwionego Marco. Był zszokowany tym golem, bo tak na prawdę nikt nie myślał. ze Polak strzeli gola najlepszemu bramkarzowi świata. Rozłożył bezradnie ręce. Aż zrobiło mi się go szkoda, więc podeszłam do niego bliżej i pocałowałam w policzek. Lekko uśmiechnął się do mnie. Kiedy emocję opadły zaczęłyśmy ponownie skupiać się na meczu. Zaraz po golu w drużynie Niemiec nastąpiło male stracenie kontroli nad gra. Grali trochę chaotycznie. Przez moment zaczęłam przyglądać się zachowaniu Götze. Również był zdziwiony i lekko rozkojarzony tą bramką. Jednak zaraz potem koło Szczęsnego doszło do małego zamieszania, ale Wojtuś radzi sobie dzisiaj wręcz genialnie. Kolejne próba strzelenia nie udana. Kolejna, ale Niemcy tracą piłkę i nadchodzi szybka kontra Polaków. Kamil Grosicki biegnie do pola karnego. Mija obrońców i strzela! Jednak Manuel Neuer radzi sobie z takim strzałem, bo był trochę nie dokładny i słaby, więc bez problemów łapie piłkę. Potem nadchodzi zmiana właśnie Grosickiego. Wchodzi za niego Waldemar Sobota, Niemcy również szykują zmianę i za Kramera wchodzi Draxler. Ponownie goście tracą piłkę i na rzecz Lewego, który to rusza z piłką, ale niestety tuż przed polem karnym Mats czysto zabiera piłkę. W ostatnich 20 minutach każdy miał kilka sytuacji do strzelenia. W 77 minucie w obu drużynach doszło do zmian. Za Arka Milika wchodzi Sebastian Mila, a u Niemców Lukas Podolski wymienia Andre Schürrle, W ostatnich minutach doszło jeszcze po jednej zmianie. Im było bliżej końca meczu tym temperatura rosła coraz bardziej. Niby prowadzimy, ale wiadomo, że piłka jest nieprzewidywalna. Wszystko może sie zdarzyć. Nagle w 88 minucie z autu wyrzucają piłkę do Roberta. Ten podbiega bliżej pola karnego. Cały stadion nagle wstaje na równe nogi. Lewandowski podaje prostopadle do Sebastiana Mili. Nagle cały piłkarski świat (od aut. może troszeczkę przesadziłam XD) widzi piłkę w siatce!
-TAAAAAKKK!!!-krzyczałyśmy razem z dziewczynami. Szczęśliwa przytulałam Anię i całowałam ją z emocji. Teraz nawet Kuba nie oszczędzał się i przytulał swoją rodzinę. Z emocji zaczęłam ściskać Marco.
-Marco mamy to! Wygraliśmy z Niemcami! Tak długo na to czekaliśmy! Już nikt nam tego nie odbierze!-mówiłam będąc cały czas w uścisku i dodatkowo nie myśląc to co mówię.
-Też się cieszę.-powiedział po prostu, a ja zauważyłam jakby był po prostu smutny. Również spoważniałam i przytuliłam go.
-Umówmy się tak. My wygrywamy teraz u siebie, a wy u siebie, okej?-zapytałam.
-Hmm... Niech będzie.-powiedział i pocałował mnie w usta. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale po chwili usłyszeliśmy gwizdek, który zakończył spotkanie i wielkie wrzaski kibiców z Polski. Cały stadion cieszył się z wygranej. Z jednej strony byłam szczęśliwa, ale z drugiej było mi żal niemieckich zawodników, bo w końcu mam tam wielu przyjaciół. Jednak wygrana Polaków to jest po prostu coś nie zwykłego. Przyznaje, że od ostatniego czasu nie wierzyłam w nasza drużynę narodową, ale to co teraz pokazali to jest po prostu najpiękniejszy dzień!
-Dobra to co idziemy do nich?-zapytał Kuba, a my tylko kiwnęliśmy głowami i całą paczką doszliśmy na korytarz, gdzie znajdują się szatnie chłopaków.
Chwilę na nich czekaliśmy, ale po sekundzie wyszli chłopaki z Niemiec. Był to Mario z Thomasem Müllerem i Erickiem oraz Kevinem. Ten ostatni zaraz po wyjściu podszedł do swojej dziewczyny. Reszta natomiast do mnie i do Marco.
-Ja nie wiem.-mówił Thomas.-Robiliśmy wszystko, tak jak na Mistrzostwach i co?
-I 2:0.-powiedział Mario i właśnie do nas podeszli.-Hej, Wiki.-powiedział i przytulił mnie, bo prawda jest taka, że dawno się nie widzieliśmy, potem przywitał się z Marco i resztą oraz oczywiście z AK.
-Boże...najgorszy mecz w historii.-wzdychał Eric.
-Nie martw się.-poklepałam, go po ramieniu.-Pozwalam Wam wygrać z każdym, ale tylko z nami musice przegrać.-zaśmiałam się.
-Ej, przecież ustaliliśmy, że w rewanżu to my wygrywamy.-oburzył się Reus.
-No...-zrobiłam niewinną minę.
-Prawda jest taka, że byliście lepsi. Nie potrafiliśmy wykorzystać dobrze okazji. Gratuluję.-zwrócił się do mnie piłkarz Bayernu, a ja odwzajemniłam to szczerym uśmiechem.
-To może poznacie się tak oficjalnie.-zaproponował Marco.-Thomas, Wiktoria. Wiktoria, Thomas.-przedstawił nam sobie blondyn. Z szatni reprezentacji zachodnich sąsiadów po kolei wychodzili inni, a ja miałam szansę poznać innych Niemców. Oprócz Thomasa, który okazał się na prawdę sympatycznym facetem, poznałam innych piłkarzy, czyli Manuela Neuera, Andre Schürrle, Toniego Kroosa, Jerome Boatenga i Lukasa Podolskiego, z którym miałam przyjemność porozmawiać chwilę po Polsku. Z Thomasem Müllerem oczywiście poruszyłam temat tego samego nazwiska i dochodziliśmy czy nie możemy być czasem rodziną, oczywiście na żarty, chociaż byłoby śmiesznie jakby okazał się moim dalekim kuzynem. Znajdowały się też tam dziewczyny piłkarzy z Polski i Niemiec. Poznałam tylko żonę Thomasa Müllera, a z Polski Marinę Łuczenko. Poznała nas ze sobą Ania. Nagle z szatni Polski zaczęli wychodzić nasi piłkarze. Miedzy innymi Robert z Wojtkiem i Grzegorzem Krychowiakiem. Potem wyłonił się Łukasz z Arkiem Milikiem. Od razu Ania poleciała do Roberta, ja zaraz po niej też podeszłam.
-Robciu!-krzyknęłam i rozłożyłam ręce,
-Wikuś!-powtórzył gest i oboje się przytuliliśmy.-Zadowolona jesteś?!-zapytał.-A tak w nas nie wierzyłaś.
-No przyznaję, ale teraz zwracam honor.-odparłam.
-Dobra, poznaj tutaj dzisiejsze gwiazdy i naszego ministra obrony narodowej. Słuchajcie to jest Wiktoria, dziewczyna Marco, ale jest, jak już dało się usłyszeć, Polką. Wiki to jest Wojtek, Grzesiek, i Arek.-przywitałam się ze wszystkimi.
-Kto by pomyślał, że słynnego Marco Reusa zauroczy taka niewinna polka.-powiedział Wojtek. Od razu dało się zauważyć, że jest niezwykle pozytywnym kolesiem.
-Ja bym na nią uważał.-ostrzegał Łukasz.-Jak mieszkała w Polsce to trenowała karate, więc uważaj.-dodał i zaśmialiśmy się. Po jakimś czasie Polacy i Niemcy zapoznawali się coraz bardziej.
-Słuchajcie, a może wyjdziemy dzisiaj do klubu. Tak po meczu się odstresować.-zaproponował Kuba.
-Jestem za!-krzyknął Neuer.-Muszę jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.
-Ja odpadam.-powiedział Eric.-Jestem cholernie zmęczony i nie marzę o niczym innym jak o prysznicu i łóżku.
-Ja też jestem martwy-dodał Roman.
Przez kilka minut dochodziliśmy kto idzie, a kto nie. Zawodników trochę było, więc nie mogliśmy się za bardzo połapać. Robert postanowił zagrać inaczej.
-Dobra słuchajcie!-krzyknął Lewy.-Tak to my się nie dogadamy! Robimy tak : ten kto chcę gdzieś wyjść to o 24 widzimy się pod Platinium. To najlepszy klub w Warszawie, więc problemu, że nie zarezerwowaliśmy stolika, nie będzie.
-Skąd ty znasz takie miejsca?-zapytał Marco.
-No właśnie.-dołączyła się Ania.-Skąd?
-No, wiesz. Było się młodym i ... To Wojtek mnie namówił!-zrzucił winę na przyjaciela.
-Lewy, ty chyba dawno nie miałeś obitej twarzy.-powiedział Szczęsny.
Potem rozeszliśmy się do hoteli. Chłopaki musieli jeszcze szybko po udzielać wywiadów. Jednak nasza grupa szybko wymknęła się i udaliśmy się do hotelu.
Gdy dotarliśmy do pokoju rzuciłam się szybko na łóżko i głośno westchnęła,
-Moje nogi!-jęknęłam.
-Jak chcesz możemy zostać.-zaproponował Marco.
-Żartujesz? Mam opuścić sobie zabawę z takimi ludźmi? Nigdy!-zaprzeczyłam i podeszłam do łazienki wziąć ponownie prysznic. Tym razem woda była zimna, co idealnie oczyściło mi mój umysł. Gdy skończyłam owinęłam się ręcznikiem i wyszłam, zwalniając przy tym łazienkę Reusowi.
-Mogłabyś chodzić tak cały czas.-zaśmiał się i przelotem pocałował mnie w policzek, a ja tylko pokręciłam głową. Następnie sięgnęłam do walizki i wyjęłam z niej sukienkę, którą wzięłam, bo przewidziałam, że nie obędzie się od takich wyjść. Nałożyłam bieliznę w pokoju, a potem sukienkę. No skromnie mówić, nie wyglądałam tak źle.
-Mogę wejść?-zapukałam do łazienki.
-Jasne.-usłyszałam. Oczywiście Niemiec stal przy lustrze i układał swoje włosy. Na sobie miał czarną koszulę. Do tego czarne rurki i trampki z PUMY.
-Będę musiała Cię nieźle pilnować.-odparłam jak go zobaczyłam.
-Raczej ja Ciebie.-dodał i spojrzał na mnie.-Ślicznie wyglądasz.-podziękowałam mu uśmiechem i zajęłam się makijażem, a potem podkręceniem włosami. Na szczęście lustro było duże i obydwoje się zmieściliśmy. Kiedy Reus skończył zajmować się swoimi włosami i podszedł mnie od tyłu i przytulił oraz zaczął całować w szyję.
-Jakbyś nie zauważył mam w ręku prostownicę i mogę Cię oparzyć.-powiedziałam.
-Wolałbym zostać z Tobą w hotelu i dokończyć do co nam przerwano.-zignorował mnie.
-Za późno, ale może jak wrócimy i nie będziemy zmęczeni to...
-Na prawdę?-ożył nagle i popatrzał na mnie przez lustro.
-...to pójdziemy grzecznie spać.-zaśmiałam się.
-Osz ty!-dźgnął mnie w bok i wyszedł z łazienki, a ja dokończyłam podkręcanie włosów.
-Muszę załatwić jakiś pistolet, bym mógł odstrzelać tych wszystkich kolesi, co się będą do Ciebie kleić.-powiedział gdy wyszłam z pomieszczenia i weszłam do salon. Blondyn siedział na krzesełku i przeglądał coś w telefonie.-Chodź zrobimy sobie zdjęcie.-zaproponował Marco. O tak! Oboje to uwielbiamy! Naturalnie nie skończyło się na jednym, a jedno z nich trafiło na instagrama piłkarza.
-Tak w ogóle to ja chyba tez powinnam załatwić coś czym mogłabym odganiać taką jedną.-powiedziałam to co myślałam cały dzień. Przy tym też się zaśmiałam, Marco popatrzał natomiast na mnie ze zdziwieniem.
-Chodzi Ci o Carolin?-zapytał.
-Po co pytasz jak to jest jasne?
-Nie rozumiem co Ci się w niej nie podoba. Jest miła, zabawna, a co najważniejsze jest dziewczyną mojego przyjaciela, więc nie wiem co ty sobie wyobrażasz.-odparł.
-Po prostu nie lubię jej i nie lubię jak z nią gadasz.-podniosłam lekko głos.
-Czyli dobrze rozumiem, że nie mogę rozmawiać z jakąkolwiek dziewczyną, bo zaraz masz jakieś chore wyobrażenia?!-również denerwował się coraz bardziej.
-Nie, nie zabraniam Ci niczego, ale nie chcę byś zadawał się z nią!
-Ponieważ?
-Ponieważ jej nie trawię!-krzyknęłam.
-Wybacz, ale może ja zabronię Ci zadawać się np. z Mario, albo Robertem?
-To nie to samo, bo Robert i Mario są Twoimi i moimi przyjaciółmi, a ta blondi pojawiła się nie wiadomo skąd. Skoro tak bardzo jest zakochana w Kevinie to co chce od Ciebie?
-Skoro Mario jest tak bardzo zakochany w Ann to co chcę od Ciebie?-zapytał. Przez chwile poczułam, że ma rację. Mario mówił mi, że czasami ciągnie go do mnie, ale to nic więcej.
-Tłumaczyłam Ci przed chwilą, że to nie jest to samo! -odkrzyknęłam.
-Słuchaj to wygląda jak byś chciała mnie na własność, ale ja nie jestem rzeczą. Wybacz, ale to jest chore. Wiktoria, ogarnij się trochę!-dodał, a ja poczułam jak nagle moje oczy robią się wilgotne.
-Wybacz, że po prostu się boję, że znowu jakaś dziewczyna zabierze mi kogoś kogo kocham.-odparłam.-Idź sam, bo ja już straciłam ochotę na zabawę. Może "pogadasz" sobie z Carolin.-dodałam i szybkim krokiem weszłam do sypialni. Usiadłam na brzegu łóżka. Czułam jak z moich oczy lecą automatycznie łzy. Nie chciałam ich wycierać. Nie miałam na to sił. Nagle poczułam jak otwierają się drzwi.
-Wiki?-powiedział cicho, ale ja nie odpowiedziałam tylko dalej siedziałam i cicho płakałam. Powoli podszedł do mnie i usiadł obok. Prawdopodobni zobaczył, że ja płaczę. Zmusił mnie do przytulenia, ale ja nie przestawałam płakać.-Przepraszam. Nie wiedziałem, że jeszcze to przeżywasz. Nie chciałem.-dodał.
-Mogłeś pomyśleć wcześniej.-mówiłam płacząc nawet jeszcze bardziej.
-Nie płacz. Nienawidzę tego. Nienawidzę jak ktoś płacze przeze mnie, a szczególnie ty Wiki. Kocham Cię. Pamiętaj o tym.
-Marco, ale ja po prostu się boję.-odkleiłam się od niego i popatrzałam mu w oczy.
-Pamiętaj, że możesz mi ufać, bo nie zdradzę Cie nigdy. Za długo walczyłem o Ciebie by teraz tak po prostu iść do innej.-objął moją twarz w dłonie.
-Nie chodzi o to, że Ci nie ufam. Ja nie ufam jej. Co jak upiję Cię, albo będzie Cię kokietować, albo...
-Ciii.-przerwał mi i ponownie przytulił mnie do siebie.-Nie twórz czarnych scenariuszy. Obiecuje, że nigdy niczego takiego nie zrobię. Nigdy, Wiki rozumiesz? Nigdy?-powiedział i namiętnie pocałował mnie w usta. Chwilę spędziliśmy na takim zajęciu, aż w końcu przestał mnie całować.-Jeśli nie chcesz to nie musimy iść, ale jak tak to już sie zbieramy.-zaproponował.
-Idziemy, tylko muszę poprawić makijaż.-dodałam i wytarłam łzy.
-Mała?-powiedział do mnie.-Obiecuję, że już nigdy nie będziesz przeze mnie płakać.-i ponownie zatopił się w moich ustach tylko teraz na dłużej.
-Mam nadzieję...-pomyślałam.
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA 24!
KOCHANE!

Na początku bardzo chciałabym przeprosić, bo czuję się jakbym Was oszukiwała. Obiecałam Wam, że jak dodacie dużo komentarzy, to rozdział będzie szybciej. Strasznie Wam dziękuję za taką ilość pod ostatnim postem, teraz wiem, że jednak jest ktoś, kto czyta moje wypociny, ale ja kompletnie zawaliłam. Dodaje rozdział prawie po tygodniu :( Wybaczcie mi, ale w te dwa dni wolne, to pisałam to co widzicie, a potem szkoła, ostatnie poprawianie, a gdy już w piątek zabierałam się za dodanie wpisu, to pojechałam na zakupy i potem zadzwoniły przyjaciółki. 
Przepraszam, że Was zawiodłam. Mam nadzieję, że nie zawiedliście się na mnie aż tak bardzo :/ 

Co do rozdziału, to przyznaję, że nawet mi się on podoba, ale ocena należy do Was :)

Czy dziewczyna Kevina narozrabia na imprezie?
Czy coś się na niej stanie?
Wiki i Marco poradzą sobie w kryzysie?
Ciąg dalszy wizyty w Polsce już w następnym rozdziale!

Jeszcze taka mała sprawa :)

Otóż chciałabym coś malutkiego wyjaśnić.
Dziewczyna Kevina co występuję w opowiadaniu nie jest wymyśloną postacią ;)
Kevin na prawdę ma dziewczynę, która nazywa się Carolin, a to, że Marco kiedyś też miał Caro to tylko przypadek. Carolin Marco, a Carolin Kevina to zupełnie dwie inne osoby w życiu i w opowiadaniu ;)
Tu macie jej zdjęcie: 
Więcej znajdziecie tu


Dodatkowo doszłam do wniosku, że popełniłam błąd, bo dopiero teraz zauważyłam, że była dziewczyna Marco ma w swoim imieniu na końcu literę 'e'. To jest mój błąd, bo prawdopodobnie sugerowałam się innym blogiem, gdzie występuję CarolinE.
Ale w moim opowiadaniu, będzie miała na końcu, 'e', by odróżnić je jakoś XD 

A tak w ogóle jak w szkole? Oceny poprawione?
Ja powiem, że jestem z siebie niesamowicie dumna! 
A kiedy macie ferie? I jakie plany?
Ja zaczynam od 2 lutego :/ 

Miłego dnia kochane! 

ENJOY ♥

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 23

"PAMIĘTAJ, ŻE TRENOWAŁAM TEŻ KARATE I MOGĘ ZŁAMAĆ CI COŚ JESZCZE!"


10 października

To już jutro. To już jutro ja wraz z Marco i innymi lecimy do Polski na mecz. Jutro z samego rana jedziemy na lotnisko i lecimy do stolicy. Dodatkowo oznacza to dla mnie, że mam wolne od szkoły. Jak wcześniej wspominałam mimo, że Marco nie gra przez kontuzję to i tak chce zobaczyć zmagania swoich kolegów z reprezentacji. Po za tym uważa, że to jest świetny moment na lepsze poznanie mojej ojczyzny. Gracze BVB powyjeżdżali na zgrupowania do swoich krajów. Kuba Błaszczykowski, podobnie jak i Marco nie mogą jeszcze grać przez kontuzję. Będzie to na pewno dla Polaków duże osłabienie. Sam fakt, że gramy z Mistrzami Świata mówi wiele. No cóż... Zobaczymy co to będzie.

-Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę!-mówiła z zachwytem Laura, z którą idę do kawiarni. Postanowiliśmy trochę odstresować się po dość ciężkim dniu.-Nie dość, że na mecze Borussii chodzisz za darmo to jeszcze na takie ważne spotkanie reprezentacji lecisz!
-Tak, ale to ty byłaś na finale Mundialu w Brazylii.-dopowiedziałam. Laura była w Rio na meczu, gdzie jej reprezentacja wygrała z Argentyną. Ja natomiast oglądałam ten mecz jeszcze jak mieszkałam w Polsce. O wyjeździe do Niemiec dowiedziałam się kolejnego dnia.
-No może, ale...
-Obiecuję Ci, że jak będzie rewanż w Niemczech to zabiorę Cię.-odpowiedziałam, a potem obie zaśmiałyśmy się. Bardzo lubię Laurę. Jest miła, przyjacielska, pomocna, chociaż nie wygląda na taką na pierwszy rzut oka. To właśnie z nią najlepiej dogaduję się w klasie. Wiadomo, nie jest to moja przyjaciółka od serca jak Ania, ale na pewno jest dla mnie bardzo ważna.
Kiedy dotarłyśmy do kawiarni, a właściwie to małej restauracji, zamówiłyśmy ciepłe napoje i po ciachu. Nie dodałam, że jest to ta sama restauracja, co kiedyś pokazał mi Robert. Tak jak obiecałam sobie wróciłam do niej. Byłam już tutaj w sumie z 3 razy i właśnie z Laurą. Pokochałyśmy to miejsce.
-Tak w ogóle to jaka jest Polska? -zapytała moja towarzyszka.
-Zależy w jakim sensie pytasz.
-No, wiesz. Jak wyglądają miasta, jacy są ludzie. Po prostu opisz swój kraj.-uśmiechnęła się.
-Hmm...tak, więc Polska jest na prawdę pięknym krajem. Szczególnie na wsiach, Miasta są śliczne, ale nasze polskie wsie są urocze, z takim klimatem. Najpiękniejszym miastem jest moim zdaniem Gdańsk. Urodziłam się tam i wychowałam 18 lat. Kocham to miasto! A Polacy? Są bardzo gościnni, przyjmiemy każdego. Wiadomo mamy jakieś tam wady, co charakteryzuje Polaków, ale z reguły tego nie widać.
-A ta Warszawa?-z trudem wypowiedziała nazwę polskiej stolicy.
-W Warszawie byłam tylko raz i to na zawodach. Jednak nie urzekła mnie tak jak Gdańsk, czy w ogóle trójmiasto.
-Muszę sie tam kiedyś wybrać.-powiedziała pewnie.
-Możemy kiedyś tam pojechać. Weźmiemy jeszcze Emmę i chłopaków. Pojechalibyśmy do Gdańska i zostali kilka dni.-opowiedziałam mój genialny plan. Posiedziałyśmy jeszcze z jakoś godzinkę. Potem poszłyśmy w stronę naszych domów i w odpowiednim momencie się rozdzieliłyśmy.
W domu byłam jak była 16. Rodzice siedzieli w kuchni i popijali kawę przy tym rozmawiając. Od nich dowiedziałam sie też, że Kuba jest u Felixa i zostanie na noc. Nie miałam zamiaru jeść obiadu, bo byłam wystarczająco najedzona, więc nie pozostało mi nic innego jak pójść się pakować na wylot do ojczyzny. Czy tylko ja tego nienawidzę? Nigdy nie wiem co zabrać ze sobą i ile. Najgorsze jest też to, że nie wiemy z Marco ile dokładnie tam będziemy oraz kto z nami jeszcze leci. Ja wiem tylko o Ani, Ewie z Oliwką i Błaszczykowskich, a ostatnio obiło mi się o uszy, że ma z nami polecieć Cathy, a nawet nowa dziewczyna Kevina - Carolin. Także to wszystko można podsumować, że nigdy więcej nie dam planować jakiś wyjazdów Marco.
Z pod łóżka wyjęłam moją białą walizkę i stanęłam z nią pod szafą. Stałam tak i stałam z kilka minut. W sumie nie robiłam nic konkretnego oprócz patrzenia na masę ubrań. Stojąc tak usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i dostrzegłam tam zdjęcie Marco.
-Co chcesz?-odpowiedziałam w sumie nie za miło.
-Coś ty taka milutka?-powiedział z ironią.
-Wybacz, ale nie cierpię się pakować.-odparłam i kopnęłam walizkę.
-Dopiero się pakujesz?!-zdziwił się.
-No, a kiedy? Niedawno wróciłam ze szkoły.
-Zaraz do Ciebie przyjdę i pomogę.-powiedział i nie czekał na moją odpowiedź tylko szybko się rozłączył.
Po dosłownie kilku minutach Marco był już w moim pokoju i naturalnie położył się na moim wielkim łóżku.
-Wiem, że kochasz moje łóżko, ale skoro już tu jesteś to obiecałeś mi pomóc.-dopowiedziałam.
-No, obiecałem, ale nie wiem za bardzo co zabierasz ze sobą, więc lepiej jak popatrzę.-uśmiechnął się uroczo. W sumie ma rację Reus tylko by przeszkadzał, więc niech lepiej se leży na łóżku.
-W końcu to ile my tam będziemy?-zapytała, gdy wybierałam z garderoby pierwsze ubrania.
-Tak szczerze to nie wiem jeszcze.-odparł.-Możemy zostać dłużej. Dogadamy się jakoś z Kubą i resztą.
-A to kto wtedy z nami leci?-dopytywałam się.
-No... nie wiem. Kto przyjdzie jutro na lotnisko ten poleci. Kuba, Agata i Ewa lecą na pewno. Może Ania jeszcze, ale to nic na 100% procent.
-Powiem tak: ostatni raz planujesz jakikolwiek wyjazd.-odparłam i zajęłam się pakowaniem. Marco powiedźmy, że w jakiś sposób pomagał mi, ale chyba szybciej było by jakby nie przyszedł, ale nie narzekam.
Po dwóch godzinach pakowania zmęczeni opadliśmy na łóżko.
-Wiesz, że Cię kocham.-szepnął cicho, ale prosto do mojego ucha, przez co poczułam przyjemny dreszcz.
-Wiem.-odpowiedziałam i mocno się przytuliłam do niego.
-Gdyby nie ty to nie wiem czy poradził bym sobie z tą kontuzją. Nie wiem czy dał bym radę być cały czas sam.-mówił.
-Poradził byś sobie i nie był byś cały czas sam. Zobacz ile masz ludzi obok siebie. Wcześniej dałeś radę.-popatrzałam w jego stronę i uśmiechnęłam się.
-Nie chcesz sobie nawet wyobrażać, co przeżyłem w czerwcu...Wtedy nikt nie potrafił mi pomóc.
-Uwierz, że nawet nie mam zamiaru, ale Marco nie myśl już o tym. Było, minęło. Zobaczysz, że za 4 lata będziesz Mistrzem Świata.-zaśmiałam się, a Reus pocałował mnie. Ciągle przeżywa to, że nie był na MŚ w Brazylii. Ja na jego miejscu nie pozbierałbym się tak szybko, zwłaszcza, że jego kraj zdobył Mistrzostwo. To musiał być okropny ból. Piłka potrafi być okropna.
-Może dziś śpisz u mnie?-zapytał ciągle przytulony do mnie.
-Jutro wstajemy wcześnie rano. Musimy się wyspać.-wymamrotałam.
-Ósma to nie tak wcześnie. Poza tym, sugerujesz coś?-popatrzał podejrzliwie nam mnie.
-Dla mnie nawet 10 to wcześnie i nie nic nie sugeruję tylko mówię to co wiem.-zaśmiałam się.
-Obiecuję, że będziemy grzecznie spali.
-W oddzielnych pokojach?-zapytałam.
-No, nie. Aż tak grzeczni to my nie będziemy.-oparł i każdy z nas wybuchł śmiechem.

-Marco jak zaraz nie ruszysz dupy to spóźnimy się!-krzyczałam do drzwi łazienki, w której to siedział już jakiś czas Reus. Tak, więc jak uzgodniliśmy wczoraj, spałam u Marco. Wstaliśmy około godziny 8. Cudem nie miałam problemów ze wstaniem. Kiedy Reus jadł szybkie śniadanie ja brałam szybki prysznic w łazience. Gotowa wyszłam z pomieszczenia, a właśnie zaraz po mnie wszedł Reus, a było to jakąś godzinę temu.-Wychodzisz czy mam jechać sama?!-ponownie dobijałam się do niego.
-Już kończę!-odkrzyknął.
-Masz 5 minut! Czekam na dole!
Tak tez zrobiłam i usiadłam w salonie. Zabrałam też ze sobą buty i zajęłam się ich ubieraniem. Potem narzuciłam na siebie szybko parkę. Po jakimś czasie w końcu wyłonił się Reus z naszymi walizkami.
-Zabiję Cię kiedyś.-powiedziałam z powagą.
-No wiesz... przy takiej dziewczynie trzeba jakoś wyglądać.-odparł i podszedł do mnie. Mój gniew od razu zniknął. Oczywiście postanowił mnie przytulić, ale na tym się nie skończyło.
-Dobra, bo jak się spóźnimy to będzie źle.-odparłam, gdy odkleiłam się od niego.
Wyszliśmy z domu, zamknęliśmy dom na klucz i wsiedliśmy do samochodu piłkarza. Droga nie minęła nam wcale tak szybko jak nam się wydawało. O tej godzinie wiele osób jedzie do pracy, więc były korki. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. To była Ania.
-Tak?
-Gdzie wy jesteście? Wszyscy na Was czekamy.-mówiła z przejęciem Ania.
-Jedziemy właśnie, ale są straszne korki.-tłumaczyłam.
-Nie dobrze... Za pół godziny mamy samolot. 
-Zdążymy.-powiedziałam pewnie.
-No ja myślę.-powiedziała i wyczułam, ze się uśmiecha.-To do zobaczenia!
-Pa!
-Ania?-zapytała Marco i przelotem spojrzał na mnie.
-Tak i jeżeli się spóźnimy to będzie to Twoja wina, bo musiałeś ułożyć swoje perfekcyjne włosy odparłam, a on się zaśmiał.
-Kiedyś mi za to podziękujesz.
Na nasze szczęście po około 15 minutach byliśmy już na lotnisku, gdzie zostawiliśmy swój samochód. Szybkimi ruchami wyjęliśmy swoje walizki i udaliśmy się szukać naszych przyjaciół. Na szczęście nie musieliśmy ich już długo szukać, bo po chwili zobaczyliśmy dość dużą grupkę osób.
-No na reszcie!-krzyknął Kuba.-Niech zgadnę, Reus i łazienka?-spojrzał na mnie.
-Widzę, że już nie raz się spóźnił?-zaśmiałam się.
-Oj, będziecie mi to teraz wypominać.-udawał obrażonego, a ja zaczęłam się przyglądać kto dokładnie z nami leci. Byli to Błaszczykowscy, czyli Kuba, Agata i Oliwka. Lenka jest chyba za mała na lot samolotem. Jest też Ewa z Sarą i Ania. Ich mężowie są oczywiście w Polsce na zgrupowaniu. Były też Niemieckie dziewczyny, czyli Ann - Kathrin, Cathy i Carolin - nowa dziewczyna Kevina. Nie miałam okazji poznać jej wcześniej, ale wygląda na miłą osobę. Także reasumując przeważa liczba dziewczyn, bo jest tylko dwóch chłopaków i to własnie oni zajęli się sobą, bo mamy jeszcze z 5 minut. Ja natomiast podeszłam do dziewczyn, które gadają w najlepsze.
-Hej, jesteśmy!
-No cześć kochana!-powiedziała Ania i podeszła do mnie bliżej.
-Powinnaś poznać kogoś.-dodała Cathy.-To Carolin, dziewczyna naszego Kevinka,
-Cześć!-uśmiechnęłam się w jej stronę oraz podałam rękę na przywitanie.
-Hej.-odparła bez wyrazu. Zdziwiło mnie to trochę. Dla innych była miła...
-Dobra dziewczyny! Ruszamy!-krzyknął Kuba, a my podążaliśmy za nim,
Wiadomo, okazanie biletu, znalezienie miejsca, bla, bla... Nic nowego. Po około 10 minutach siedzieliśmy już na swoich siedzeniach i tak się złożyło, że ja, Marco i Ania siedzieliśmy razem. Za nami Kuba z Agatą i Oliwką. Przed nami Ewa z Sarą i Ann, a jakiś kawałek dalej Cathy i Carolin. W końcu wystartowaliśmy, a ja, że posiadałam ciekawe towarzystwo nie miałam prawa się nudzić. Postanowiłam poruszyć temat nowej dziewczyny w sferach WAG's.
-Czy tylko ja miałam wrażenie, że ta cała Carolin jest jakaś dziwna?-zapytałam Anię i Marco, a oboje popatrzeli na mnie bardzo dziwnie.-Okej, czaję... Tylko ja.-odparłam.
-Nie rozumiem za bardzo.-powiedziała Ania.-Dlaczego dziwna?
-Po prostu. Dziwnie się względem mnie zachowywała.
-Co takiego zrobiła?-zapytał Marco.
-Z resztą dziewczyn rozmawiała normalnie, śmiała się, a jak ja podeszłam się z nią przywitać to nagle się zmieniła.-odpowiedziałam, ale moi towarzysze chyba nie za bardzo wzięli mnie na poważnie, bo zaśmiali się lekko pod nosem.-Dobra śmiejcie się, ale ja tylko mówię, co widzę.-dodałam i odwróciłam się do okna. Nagle poczułam kogoś za mną.
-Wierzymy Ci.-szepnął Marco i pocałował mnie w policzek i założył słuchawki na uszy, w sumie podobnie jak Ania. Postąpiłabym podobnie do nich, ale niestety słuchawki zostawiłam w walizce. Nie miałam zamiaru przesiedzieć całego lotu po prostu patrzeć z okno, więc bez słowa wyjęłam jedną słuchawkę z ucha Reusa, a on się tylko zaśmiał do siebie. Tak właśnie minął na około godzinny lot.
-Ojczyzna!-krzyknęłam kiedy to byliśmy już przed lotniskiem w Warszawie. Poczułam jak ktoś obejmuję mnie ramieniem. Okazało się, że to Kuba.
-Ahh...-westchnął.-Też się stęskniłem za Polską.
-Nawet nie wiesz jak ja. Ostatnio to byłam tu w sierpniu. Pomyśleć, że jeszcze niedawno Polska była moim domem.-powiedziałam i przed oczami miałam obraz wszystkich wspomnień. Postanowiliśmy zamówić taksówki, które zawiozą nas do hotelu. Nie jest to co prawda hotel, w którym zatrzymały się reprezentacje, chociaż to w sumie nie tak źle.
Na miejscu zameldowaliśmy się i podążyliśmy do swoich pokoi. Ja miałam naturalnie z Marco, Kuba z Agatą i Oliwką. Ewa miała sama z Sarą, Ann z Carolin, a Cathy z Anią. Nie przedłużając rozpakowaliśmy się i umówiliśmy, że za około 20 minut czekamy na siebie w holu i idziemy razem pozwiedzać miasto. Kiedy już się ogarnęłam i przebrałam, postanowiłam pójść jeszcze na balkon, popatrzeć na stolicę.
-Powiem Ci, że ślicznie tutaj.-westchnął Marco i objął mnie od tyłu.
-Wiem, ale zaufaj mi, Gdańsk jest lepszy.
-To też, wiem, bo byłem tam.-zaśmiał się.
-Ale nie znasz każdego zakamarku.-powiedziałam z wyższością, a blondyn zaczął mnie całować.
-To kiedyś mnie tam zabierzesz i pokażesz.-powiedział, gdy przestał.
-Przykro mi, ale obiecałam już Laurze. Spóźniłeś się.-odparłam i zaczęłam ubierać kurtkę w pokoju.
-Złamałaś mi serce!-krzyknął z balkonu.
-Pamiętaj, że trenowałam karate, to mogę złamać Ci coś jeszcze!-odkrzyknęłam.

Tak jak umówiliśmy, po 30 minutach byliśmy wszyscy w holu. Kuba został naszym głównym przewodnikiem i całą ferajną wybraliśmy się na podbój Warszawy.
To wyjście była na prawdę świetne. Zwiedziliśmy prawie całą Warszawę, byliśmy na treningu chłopaków obu reprezentacji. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć fanów, którzy wręcz czasami byli natarczywi, ale chłopaki rozumieli to i byli cierpliwi.
Dopiero dwie godziny przed meczem postanowiliśmy już wracać, tak się złożyło, że ja wraz z Ann szłyśmy na samym końcu.
-Wiki...-zaczęła.-Nie chciałabym wyjść na wścibską, ale w samolocie słyszałam, że nie jesteś przekonana co do Carolin...
-No, tak.-odpowiedziałam.-A co?
-Bo wiesz... Ja jakby też jej nie ufam.-odparła.
-Dlaczego? Zrobiła coś?
-W pokoju jest taka jakby dziwna... Nie wiem. Nie umiem tego opisać, ale nie ufam jej za bardzo.-powiedziała trochę ciszej.-Ciągle pytała się mnie o Ciebie i o Marco.
-O co dokładniej pytała?-zdziwiłam się i powoli denerwowałam.
-"Jak długo jesteście","Jaka jesteś". W sumie nic takiego, ale zdziwiło mnie to trochę...
-Czego może chcieć?-zastanawiałam się głośno.
-Nie ma pojęcia, ale na Twoim miejscu uważałbym na nią. Wygląda jakby miała ochotę na Reusa. W sumie zobacz!-dodała i wskazała mi na Marco, który idzie razem z Carolin. Rozmawiają i śmieją sie przy tym.
-Nie będę mu teraz odgrywała sceny zazdrości.-odparłam.-Ufam mu, ale nie pozwolę by jakaś laska się do niego dopierała.-powiedziałam całkiem poważnie.
-Ja na Twoim miejscu już bym jej wydrapała oczy.-dodała Ann całkiem serio, ale po chwili zaśmiałyśmy się. Jednak w głębi serca nie było mi wcale tak do śmiechu. Byłam zazdrosna. Może nie jakoś poważnie jednak ta blondynka od początku mi nie podobała się. Nie chcę mu robić jakiś wyrzutów. Nie będę mu też zabraniała rozmawiać z dziewczynami.
Po jakimś czasie byliśmy już w pokojach hotelowych. Marco był  w tym czasie w łazience, a ja siedziałam na łóżku i myślałam o tej dziewczynie.
-Bo Cię zaraz okradną i nie zauważysz nawet.-usłyszałam śmiech piłkarza.
-Co?-zmarszczyłam brwi. Rzeczywiście, wyłączyłam się na chwilę.
-Stało się coś?-zmartwił się i zbliżył się do mnie na łóżku oraz pocałował mnie w czoło, a potem przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. Przez moment przeszło mi przez myśl, że powinnam się ogarnąć, bo wyjdę na jakąś zazdrosną dziewczynkę.
-Nie, nic...-lekko westchnęłam.
-Wiki, kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz.
-Wszystko jest w porządku.-dodałam i popatrzałam na niego. Po chwili się zbliżyłam do jego ust i lekko pocałowałam. Marco pogłębiał pocałunki. Po chwili byłam już nad nim, a on złapał mnie w biodrach. Postanowiłam jednak skończyć te przyjemności, bo nie mamy za bardzo czasu na takie rzeczy. Gdy przestałam go całować popatrzałam głęboko w jego tęczówki i uśmiechnęłam się. Pomyślałam przez chwilę, co by było gdybym go straciła. Straciłabym kogoś dla kogo poświęciłam się całym sercem. Nie pozwolę Carolin na to. Nie pozwolę by ponownie dziewczyna zabrała mi kogoś kogo kocham.
-I tak Ci nie wierzę.-uśmiechnął się, a jednocześnie ponownie przyciągnął mnie bliżej siebie.
________________________________________________________________
ZAPRASZAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ W NOWYM ROKU!

Długość jest chyba wystarczająca? 
Jednak treść chyba nie zadowala :(
Ostatnio weny niestety brak i nie mogę jakoś się otworzyć na pisane, ale uwierzcie staram się :)
Obiecuję, że następny rozdział będzie ciekawszy, bo w końcu będę się starała opisać mecz z Niemcami ^^


Wybaczcie XD
Musiałam  :D


Jak myślicie? Czy nowa dziewczyna Kevina namiesza czy raczej Wiki przesadza?
Jak Marco zareaguję na wynik meczu (bo chyba każdy wie jak on się skończy :D)?
Czy wydarzy się coś po spotkaniu?

Kochane!
Bardzo chciałabym Wam podziękować za każdy komentarz, za każde obserwację i w ogóle za wszystko :) 
Jednak pod ostatnim postem nie było ich za wiele :( 
Nie chcę Wam kazać mi komentować, bo nie lubię tego robić, jednak było by mi miło jakby każdy, kto czyta tego bloga komentował. Przynajmniej jedno słowo, czy wam się podobało czy nie ;) 

Zróbmy tak, jeżeli będzie troszkę więcej komentarzy to i ja dodam szybciej rozdział :) 
Nie mówię ile, bo nie chce was szantażować XD
Dacie radę?

Do zobaczenia przy następnym rozdziale oraz udanego roku 2015, który powoli zaczęliśmy ♥


ENJOY!